Sierżant Gustaw z początku był zły. Chciał się wyładować na kimś lub czymś, lecz gdy dotarli wreszcie do knajpy jakby poweselał.
Usiedli w centralnym miejscu by wszyscy mogli słyszeć przechwałki żołnierzy i zamówiwszy jadło i napitek zaczęły się rozmowy a później już opowiadania z ostatnich dni.
Nim zrobiło się późno Gustaw zwrócił się do Detlefa.
- Idę na miasto. Niebawem wrócę a Ty miej oko na nich.- Kiwnął na zgromadzonych już z lekka podchmielonych żołdaków w Wissenladzkich barwach.
Wyszedł i ruszył szukać płatnerza u którego po dłuższym targu nabył hełm z piórem jaki przystoi dowódcom w armii. Po jakiejś godzinie już był wśród biesiadujących Ostatnich. Z lepszym humorem Baron wkręcił się w opowiastki jak to żołnierze w ich osobach rozgromili doświadczony i wyszkolony oddział wroga.
Gdy sierżant wstał po kolejne zamówienie podeszła do niego jakaś młoda dziewka o niezgorszej aparycji. Z początku Gustaw myślał, że kolejna ladacznica, ale okazało się, że się pomylił. Zagadany zaczął rozmowę z młódką i po chwili kompani zauważając, że ich sierżant nie wraca i do tego grucha sobie w najlepsze zaczęli wyć i walić w stół.
Klara, bo tak jej było na imię zarumieniła się i pożegnała się z podoficerem i zniknęła za drzwiami. Później okazało się, że zostawiła liścik w kieszeni Barona.
Pojawienie się Leo, a raczej akolitki było zaskakujące dla Gustawa. Bez problemów wręczył dziesięć karli o które poprosił/ła. i gdy znikała za drzwiami potrząsnął głową.
- Ktoś jeszcze coś ukrywa?- Zapytał siedzących po czym przyłączył się do toastów.
Następnego dnia mieli ładować się na barki. Gustaw udał się do kwatermistrza z prośbą o nowe mundury dla podkomendnych i dla siebie. Oczywiście z uwzględnieniem awansów. Ku jego zdziwieniu dostał także kolczugę, która przysługiwała podoficerom.
Wracając do oddziału z pakunkami z mundurami napotkał Sala.
- Witaj Sal. Mam coś dla Ciebie i Twoich ludzi.- Rozejrzał się za czymś by postawić pakunki. Znalazł szybko ławkę pod ścianą koszar i po odłożeniu odwrócił się do stojącego przywódcy nie tak dawno zbójców.
- Walczyliście z poświeceniem waszych towarzyszy więc należy się wam udział w łupach. Tu wyciągnął spod pazuchy przygotowaną z płótna sakiewkę z Karlami.
- Trzymajcie i wiedzcie, że cieszę się, że wybraliście tą drogę a nie dalej na trakcie.- Nie mając więcej co powiedzieć uścisnął dłoń Sala i rozeszli się.
***
Gdy ładowali się na barki i Sierżant zobaczył kapłankę w szatach zamiast munduru strzelił się w twarz ukrywając ją w dłoni.
- Leo. Eee- Zakłopotał się nie wiedząc jak wołać kobietę.
- Słuchaj. I tak mam przesrane u Grubera i nie chcę bez jego pozwolenia widzieć Ciebie w szatach. Wdziej mundur bo zaraz i reszta będzie chciała się cudaczyć a mój następca nie musi być zbyta fajny.- Po czym machnął ręką by właziła na pokład szybciej by nikt nie zwrócił zbytniej uwagi.
Rejs był spokojny i Gustaw zajmował się głównie dbaniem o rynsztunek i pomocą przy szkoleniu swoich podwładnych. Musiał wprowadzić dyscyplinę. Stanie w szeregu według wzrostu było co pół godziny trenowanie a widząc coraz bardziej pijanego Olega podszedł do niego.
- Popierdoliło się coś Tobie? Nie jesteśmy już na przepustce!- Stał przed żołnierzem, który lekko się zataczał.
- Baczność! Jak mówię.- Ryknął na biedaka.
- Kapralu. Weźcie kogoś do pomocy i doprowadzić mi go do stanu.- Nie dokończył i tylko wymownie popatrzył za burtę.
- Tylko mi nie utopić go.- Uśmiechnął się niezauważalnie po czym zabrał się za resztę.
***
Psioczenia Detlefa szybko się sprawdziły i barką szarpnęło posyłając na deski część żołnierzy i flisaków. Mały Karl wylądował za burtą i gdy tylko Baron podniósł się na nogi zaczął rozkazywać.
- Łapać za liny i ściągnąć mi go na pokład! Jeśli nieprzytomny zwiążcie jednego i niech skacze za nim!- Na początku sam chciał wziąć udział w ratowaniu, ale zaczynało się robić nie ciekawie. Barka zaczynała dryfować i zbliżała się do innych.
- Dwóch tylko do ratowania! Reszta za tyczki i wspomóc flisaków i amortyzować uderzenia!- Rozkazał chwytając samemu za jedną z tyczek i pchając od dnia ku brzegowi.
- Walter. Łap za najdłuższą linę i z nią na brzeg. Niech zawiążą ją o coś porządnego!- Dodał widząc, że flisacy raczej nie wpadną na taki pomysł.