Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2017, 08:22   #135
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Sierżant Gustaw z początku był zły. Chciał się wyładować na kimś lub czymś, lecz gdy dotarli wreszcie do knajpy jakby poweselał.
Usiedli w centralnym miejscu by wszyscy mogli słyszeć przechwałki żołnierzy i zamówiwszy jadło i napitek zaczęły się rozmowy a później już opowiadania z ostatnich dni.

Nim zrobiło się późno Gustaw zwrócił się do Detlefa.
- Idę na miasto. Niebawem wrócę a Ty miej oko na nich.- Kiwnął na zgromadzonych już z lekka podchmielonych żołdaków w Wissenladzkich barwach.
Wyszedł i ruszył szukać płatnerza u którego po dłuższym targu nabył hełm z piórem jaki przystoi dowódcom w armii. Po jakiejś godzinie już był wśród biesiadujących Ostatnich. Z lepszym humorem Baron wkręcił się w opowiastki jak to żołnierze w ich osobach rozgromili doświadczony i wyszkolony oddział wroga.
Gdy sierżant wstał po kolejne zamówienie podeszła do niego jakaś młoda dziewka o niezgorszej aparycji. Z początku Gustaw myślał, że kolejna ladacznica, ale okazało się, że się pomylił. Zagadany zaczął rozmowę z młódką i po chwili kompani zauważając, że ich sierżant nie wraca i do tego grucha sobie w najlepsze zaczęli wyć i walić w stół.
Klara, bo tak jej było na imię zarumieniła się i pożegnała się z podoficerem i zniknęła za drzwiami. Później okazało się, że zostawiła liścik w kieszeni Barona.

Pojawienie się Leo, a raczej akolitki było zaskakujące dla Gustawa. Bez problemów wręczył dziesięć karli o które poprosił/ła. i gdy znikała za drzwiami potrząsnął głową.
- Ktoś jeszcze coś ukrywa?- Zapytał siedzących po czym przyłączył się do toastów.

Następnego dnia mieli ładować się na barki. Gustaw udał się do kwatermistrza z prośbą o nowe mundury dla podkomendnych i dla siebie. Oczywiście z uwzględnieniem awansów. Ku jego zdziwieniu dostał także kolczugę, która przysługiwała podoficerom.
Wracając do oddziału z pakunkami z mundurami napotkał Sala.
- Witaj Sal. Mam coś dla Ciebie i Twoich ludzi.- Rozejrzał się za czymś by postawić pakunki. Znalazł szybko ławkę pod ścianą koszar i po odłożeniu odwrócił się do stojącego przywódcy nie tak dawno zbójców.
- Walczyliście z poświeceniem waszych towarzyszy więc należy się wam udział w łupach. Tu wyciągnął spod pazuchy przygotowaną z płótna sakiewkę z Karlami. - Trzymajcie i wiedzcie, że cieszę się, że wybraliście tą drogę a nie dalej na trakcie.- Nie mając więcej co powiedzieć uścisnął dłoń Sala i rozeszli się.

***

Gdy ładowali się na barki i Sierżant zobaczył kapłankę w szatach zamiast munduru strzelił się w twarz ukrywając ją w dłoni.
- Leo. Eee- Zakłopotał się nie wiedząc jak wołać kobietę. - Słuchaj. I tak mam przesrane u Grubera i nie chcę bez jego pozwolenia widzieć Ciebie w szatach. Wdziej mundur bo zaraz i reszta będzie chciała się cudaczyć a mój następca nie musi być zbyta fajny.- Po czym machnął ręką by właziła na pokład szybciej by nikt nie zwrócił zbytniej uwagi.

Rejs był spokojny i Gustaw zajmował się głównie dbaniem o rynsztunek i pomocą przy szkoleniu swoich podwładnych. Musiał wprowadzić dyscyplinę. Stanie w szeregu według wzrostu było co pół godziny trenowanie a widząc coraz bardziej pijanego Olega podszedł do niego.
- Popierdoliło się coś Tobie? Nie jesteśmy już na przepustce!- Stał przed żołnierzem, który lekko się zataczał. - Baczność! Jak mówię.- Ryknął na biedaka.
- Kapralu. Weźcie kogoś do pomocy i doprowadzić mi go do stanu.- Nie dokończył i tylko wymownie popatrzył za burtę. - Tylko mi nie utopić go.- Uśmiechnął się niezauważalnie po czym zabrał się za resztę.

***

Psioczenia Detlefa szybko się sprawdziły i barką szarpnęło posyłając na deski część żołnierzy i flisaków. Mały Karl wylądował za burtą i gdy tylko Baron podniósł się na nogi zaczął rozkazywać.
- Łapać za liny i ściągnąć mi go na pokład! Jeśli nieprzytomny zwiążcie jednego i niech skacze za nim!- Na początku sam chciał wziąć udział w ratowaniu, ale zaczynało się robić nie ciekawie. Barka zaczynała dryfować i zbliżała się do innych.
- Dwóch tylko do ratowania! Reszta za tyczki i wspomóc flisaków i amortyzować uderzenia!- Rozkazał chwytając samemu za jedną z tyczek i pchając od dnia ku brzegowi.
- Walter. Łap za najdłuższą linę i z nią na brzeg. Niech zawiążą ją o coś porządnego!- Dodał widząc, że flisacy raczej nie wpadną na taki pomysł.
 
Hakon jest offline