|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
23-09-2017, 22:49 | #131 |
Reputacja: 1 | Loftus był względnie zadowolony. Druga poważna potyczka i drugi raz wyszedł z niej bez szwanku. Zresztą po raz kolejny intuicja go nie zawiodła. Ponadto szczęście mu sprzyjało, a tym razem nie musiał ryzykować z wykorzystaniem mocy nad która nie do końca panował. Nie zamierzał też zbytnio protestować gdyby to ktoś jego podejrzewał o ten wybuch. Trochę strachu przed magią przecież nie zaszkodzi. Uczeń czarodzieja na łapaniu uciekinierów się nie znał, więc nawet tego nie próbował robić. Przy przesłuchiwaniu jeńca wiele też nie pomoże, zresztą są inni którzy prostszymi metodami niż mocą eteru zmuszą faceta do mówienia. Loftus nie był hieną cmentarną, obcinaniem palców żeby zyskać pierścień, czy wyrwaniem złotych zębów by się brzydził, podobnie jak obdzieraniem trupów z odzieży. Co innego zebranie broni, sakiewek czy innego wyposażenia. Luneta, która wpadła mu w ręce była w opłakanym stanie, ale warto było ją zabrać ze sobą. Później pomagał cyrulikowi przy lżej rannych lub bardziej rannych. Nie posiadał wiedzy, ale podstawowe rzeczy szybko chwytał, tak mu się przynajmniej zdawało.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
24-09-2017, 12:01 | #132 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 10-10-2017 o 17:02. |
24-09-2017, 17:42 | #133 |
Reputacja: 1 |
__________________ by dru' |
26-09-2017, 21:26 | #134 |
Reputacja: 1 | Uczeń czarodzieja wiedział, że jest outsiderem w grupie. Zresztą nie było najgorzej, siedzieli pili i jedli przy jednym stole. Nawet jeśli mieli obawy to nie okazywali ich zbyt często. Loftus nie słyszał za swoimi plecami ochronnych rymowanek, nie widział gestów ochronnych, ani żaden z nich nie spluwał na jego widok przez lewe ramię. Zresztą byli dość specyficzną grupą, dlatego mężczyzna choć zirytowany to chętnie wypił zdrowie towarzyszy. Nowe szaty Leo i ujawnienie się jej jako kobiety mag przyjął z rozbawieniem. Miał co do niej mniejsze obawy niż co do Mahthild, która służyła z nimi jeszcze w garnizonie. Wtedy obawiał się, że akolitka może twierdzić, że magia jest klątwą, albo przejawem aktywności demonów by zejść z prawej ścieżki wiary. Tak czy inaczej Loftus czół się całkiem dobrze w tej grupie odmieńców, nawet jeżeli khazad spoglądał na niego czasem krytycznym, surowym wzrokiem. Czas na barce płynął spokojnie, Loftus wykorzystał moment na przypomnienie Bertowi o nauce czytania i pisania. Skoro niziołek opanował już pojedyncze litery swojego imienia oraz potrafił się w miarę równo podpisać, można było przejść do kolejnego etapu i poznawania kolejnych liter. Mag pokazywał przyjacielowi po kolei litery alfabetu, co do każdej z nich podawał przykład i nakazywał powtórzenie znaku. Doszli praktycznie do końca gdy barka zerwała się z liny. Loftus nie znał się na żegludze rzecznej, morskiej ani żadnej innej. Nie potrafił nawet pływać. Pośpiesznie zebrał się po upadku, ogarnął cały swój niewielki dobytek, upewnił się czy nie zgubił lunety, a następnie przywarł do burty. Zastanawiał się, czy do czegoś się nie przywiązać, ale nie wiedział, czy to mu bardziej zaszkodzi, czy pomoże. Zresztą nie miał żadnej liny... W tym momencie spostrzegł, że jeden z nich wpadł do wody. Nie był pewien, czy ten potrafi pływać więc krzyknął ostrzegawczo. - Karl w rzece!
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
27-09-2017, 08:22 | #135 |
Reputacja: 1 |
|
28-09-2017, 21:52 | #136 |
Reputacja: 1 | Bert był wystraszony jak jasna cholera. Co prawda zaczął wykonywać rozkazy, ale co mógł zrobić mały niziołek? Wielka tyczka nie chciała go słuchać, a on sam ni w ząb nie umiał pływać. Dodatkowo przez ostatnie dni nie jadał regularnie i jago zapas sadła był znacznie mniejszy, a przecież wiadomo że tłuszcz unosi się na wodzie. Szlag! Utonie i zmieni się w obrzydliwego, napuchniętego utopca, a wszyscy wiedzą że nie o takiej pulchności marzą niziołki. No i na co zdały się niewypowiedziane groźby niektórych kompanów, odnośnie sprawy ze sprzedażą łupów, jak i tak wszyscy potoną? |
28-09-2017, 22:48 | #137 |
Reputacja: 1 | Walter podziwiał pomysłowość wojskowych. Barka prowadzona przez konie? Pierwszy raz widział takie cuda. Ten kto to wymyślał, musiał mieć łeb na karku. To, co miało być wg. Waltera "cudem techniki", okazało się powodem ich kłopotów. Cyrkowiec, oparty o burtę, właśnie czyścił swoje noże do rzucania, kiedy nastąpiło szarpnięcie. Zaskoczony Walter upuścił nóż, który upadł płazem na pokład. Akrobata zdołał utrzymać równowagę i już w następnej chwili, poprzedzonej rozglądaniem się po okolicy, zorientował się w sytuacji. Jeden z koni przestraszył się czegoś (to musiała być żmija! Co innego siedzi w krzaczyskach nad rzekami?) i uciekł. Lina zerwała się i ich barka zaczęła dryfować z prądem. A na pokładzie jest chaos, gdyż połowa osób się przewróciła. Kiedy usłyszał polecenia Barona, stanął jak wryty. -Ale ja sierżancie nie umiem pływać, potopię się w wodzie!- powiedział z przerażeniem w oczach. |
29-09-2017, 01:39 | #138 |
Reputacja: 1 | W walce z żywiołem Karl miał mniejsze szanse, niż w zwykłej walce, żywioł bowiem z zasady nie miał krocza, w które można by kopnąć, oczu, by sypnąć w nie piachem, o innych substancjach nie wspominając, nie można go było pchnąć nożem w plecy ani nawet przekupić. Pozostawały mu zatem wola przetrwania i ciężki wysiłek całego ciała. Był jednak niezłym pływakiem i zdołał zachować trzeźwość umysłu, dlatego zaraz ruszył w stronę barki, wymachując rękoma i nogami najmocniej, jak potrafił. - Lina, kurwa! - poprosił, mniej lub bardziej świadom, że akcja ratunkowa napotkała na przeszkody, nim się jeszcze zaczęła.
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" Ostatnio edytowane przez Cohen : 05-10-2017 o 23:39. |
29-09-2017, 02:16 | #139 |
Reputacja: 1 | Diuk przeleciał przez pokład niesiony siłą zerwanej liny i zatrzymał się dopiero na bucie barki. Przez chwilę Karl był Ossolińskich miny bólem po uderzeniu ale po chwili dotarły do niego niejasne słowa. Diuk chwycił za jedną z lin i rzucił ją tonącemu Altmeierowi po czym zaczął go wciągać na pokład. W połowie drogi kolos nonszalancko zapytał. - Jak się tam trzymasz? -
__________________ Man-o'-War Część I |
29-09-2017, 08:23 | #140 |
Reputacja: 1 | Chociaż generalnie przeprawy łódką były jednym z lubianych przez włóczęgę zajęć. Szemrząca rzeka i śpiew wodnych ptaków. Mogło być tak pięknie, gdyby nie to, że musztrujący głos Gustawa nie przypominał świergotu czapli, a szemrząca rzeka nieprzyjemnie bujała barką, przez co nadwyrężony alkoholem żołądek Olega podrygiwał, jak kulawy flisak na wiejskiej potańcówce. Frietz jak zbity pies wlepił szkliste spojrzenie prosto w Barona, kiedy ten skarcił go po raz kolejny. Od przygody z woźnicami kilka razy zdążył uchlać się do nieprzytomności, więc mimo, że był wiotki, jak osika to przynajmniej potulny i łagodny, jak jagniątko co ledwo z owczej pipy wylazło. Zresztą z podobną gracją stawiał chwiejne kroki. - Przepraszam panie kapitanie - wydukał przełykając niesforną owsiankę podchodzącą do gardła. - Nie umiem inaczej - dodał zrezygnowany. Kiedy łodzią szarpnęło i rozbujał się pokład Oleg, choć przykleił się do masztu, w końcu przegrał nierówną walkę ze spożytym śniadaniem, które wypełniło usta rozdymając policzki. Nie cierpiał jednak marnować jedzenia więc szybko przełknął na dwa razy zawartość ust, która okazała się jeszcze nie zmienić smaku zbyt znacząco. - Szybko! Kotwica za bakburtę! Zacumować szkwały! - Zawył ironicznie donośnym głosem i puścił maszt, rzez co nagła zmiana nachylania łodzi zmusiła go do biegu. - Przeciąć knagi, wy szczury..! - Pędził nie wypadając z roli, jaką sobie stworzył, aż nie wpadł na Waltera, którego złapał w pół za pas by nie wylądować na deskach. - Nie lękaj się kamracie! Ja umiem! - klepną zdziwionego cyrkowca w policzek. Chwycił koniec najdłuższej liny, jaką miał w zasięgu i zacisnął na niej zęby. Zsunął buty i rozpędzając się zrzucił z siebie płaszcz. Tuż przed burtą chwycił w dłoń trzymaną w zębach linę i chyba szykował się do skoku, ale bujający się pokład i szum resztek alkoholu w głowie sprawiły, że z głośnym hukiem owinął się w pół wokół balustrady i jak foka zsunął się za burtę. Fala rześkiej wody uderzająca go w twarz zaskoczyła go znienacka. Plan był bardziej majestatyczny, ale przynajmniej lodowata woda otrzeźwiła go w mgnieniu oka. Pojękując i piszcząc owiązał się w pasie liną i ruszył w pław do brzegu. |
| |