Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2017, 18:35   #262
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Frederick nie miał pomysłu na swój występ w tej jakże ponurej scenie. Stał więc z boku i wyglądał na takiego co to jest gotów do dalszych, fascynujących przygód. Miał ochotę kogoś zabić, ale właściwie nikt nie kwalifikował się jako ofiara - to znaczy byłyby konsekwencje. Wtem zupełnie nie oczekiwanie dla siebie samego dał głos:
- Ktoś ostatnio był w górze rzeki? - spojrzał po wszystkich obecnych czujnym wzrokiem. Mizernie to wszystko wyglądało. Kmioci jak to ich Tankred nazwał wyglądali na takich co to wystarczyłoby kilka razy uderzyć w ich głowy, żeby upadli i już nie wstali. Było kilka defetystycznych słów o ucieczce do miasta, ale przecież miasto nie zapewniało wspaniałej ochorny przed demonami. Poza tym Colonsky uznał, że im więcej dowie się o zagrożeniu tym łatwiej będzie przetrwać to wszystko. Właściwie żadnemu ze swoich kompanów nie mógł do końca ufać, bo przecież tak znów ich dobrze nie znał. Jak na razie jedynie Tankred udowodnił zdrowy rozsądek próbując pozbyć się świadków - spodziewany nóż w plecy nie boli tak bardzo jak niespodziewany. Któż mógł wiedzieć, czy Adelmus nie będzie chciał odprawić jakiś nekromanckich rytuałów i nie zabije niczego nie spodziewających się kompanów? A Drozdow? Toż to najmita, który za woreczek złota mógł sprzedać każdego! Jedyne szczęście było takie, że zwierzoludzie nie rozdawali woreczków ze złotem. O reszcie to już nawet nie chciało mu się myśleć. Ale przeliczył ile osób pozostawało przy życiu i ilu z nich było najemnikami.
 
Anonim jest offline