To było ciekawym doświadczeniem. To co Margaret była w stanie zrobić ze zwykłej butelki wody dawało mnóstwo koncepcji do rozwiązywania niespotykanych problemów. W końcu większość zależała od jej wyobraźni. Mógłby się jeszcze długo nad tym rozwodzić, gdyby nie jeden, drobny szczegół. Jedno z nich oderwało. I to poważnie.
Rzucił się w kierunku Owensa, gdy tylko usłyszał ostatni zgrzyt ruszającego się mechanicznego Molocha. Dookoła panowała względna cisza, nie znajdowali się już w killzonie. Przypadł do postrzelonego dzieciaka i momentalnie przesunął go bliżej do ostrzelanego wraku. To nie tak miało wyglądać! Piach momentalnie zabarwił się szkarłatem krwi. David rozerwał strzępu stroju Owensa. Jego klatka zamieniła się w krwawy ochłap. Doświadczenie podpowiadało mu, że nie ma szans na ratunek. Po oberwaniu wysokim kalibrem z takiej odległości zwykle modli się, żeby dało radę rozpoznać twarz. Mimo to, nie poddawał się. Przeprowadzał CPR na trupie, ale tętniąca pod palcami krew oszukiwała zmysły. Dawała nadzieje.
- Owens oberwał! Powtarzam, Owens oberwał! MASTERS DO CHOLERY CO TUTAJ SIĘ ZDIEJE? TO MIAŁY BYĆ TYLKO ĆWICZENIA! Musimy go stąd zabrać i to natychmiast! – darł się do komunikatora. Nie ignorował jednocześnie otoczenia. Gdzieś w okolicy pochowane były kolejne zabawki Hammera, a następnej takiej kanonady mogą nie wytrzymać.
- James! Co z samochodem? Dasz radę jakoś go uruchomić?
__________________ you will never walk alone |