Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2017, 20:40   #36
Zara
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Isak i Fika

Przeciwnik Isaka nie zanosił się płaczem. Miał tylko uniesione w górę ręce, ale i to wystarczyło, by przywołać w myślach renegata niezwykle gorzkie wspomnienie o bobołaku i ostateczną walkę z nim. Tym bardziej nie mógł zawahać się choćby na moment. Z wypracowaną przez lata reakcją szybko sięgnął po mizerykordię i rzucił się na grasanta.
Fika wiodła rozmowę dającą jej coraz większe pojęcie o złodziejach jej konia. Wypadki dziejące się wokół karczmy jednak nie pozwoliły jej na zbyt długie pogawędki. Z napiętą cięciwą łuku, gotowa była do wystrzału w stronę opancerzonego mężczyzny. Zobaczyła jego gwałtowny skok do przodu, nie dając nawet ostrzeżenia Bjornarowi. W czasie, gdy Veeril obok niej bardzo szpetnie zaklął po elficku, ona wypuściła już strzałę, która przecinając wiatr pędziła w stronę przemieszczających się nóg celu.
Świst strzały Isak usłyszał za późno. Zwłaszcza już będąc w ruchu skracającym dystans, nie mógł sobie nawet pozwolić na jakiś unik. Był w ruchu, co trochę mu pomogło. Strzała przejechała po boku jego uda, rozrywając częściowo pancerz i powodując bolesne rozcięcie, lekko rozbryzgując krew. W starciu z jego pancerzem i udem strzała straciła pęd, odbiła się i wylądowała na ziemi. Sam najemnik jednak pędu nie wytracił i widząc szeroko otwarte, zdziwione oczy człowieka, z bólem w nodze dokończył sadzenie susów, by zbliżyć się do niego. Pierdolony grasant okazał się być całkiem zwinny. Widać było po jego ruchach, że uczynił właściwy unik do tyłu, wręcz podręcznikowy, by odskoczyć w tył i dać sobie moment na wyciągnięcie broni, gdy Isak na chwilę się zatrzyma po niecelnym ciosie. Ale cios nie był niecelny. Unik był minimalnie spóźniony i mizerykordia sięgnęła boku mężczyzny, rozcinając jego płaszcz, skórzaną kurtkę i skórę w dolnej części żeber. Krew trysnęła,choć Isak wiedział, że jego cios nie był śmiertelny. Uderzony w nienaturalnej pozie zbir upadł na ziemię. W takiej postaci, jakiej był, na skutek zadanych ran wcale nie przybrał formy jakiegoś potwora.
Obok obserwującej bardzo szybką walkę Fiki już nie było Veerila. Ruszył do przodu, by skrócić dystans. Półelfka w jego ruchach mogła zauważyć wściekłość, tak niepasującą do jego wcześniejszego pogodnego nastawienia. W dłoni trzymał sztylet gotowy do rzutu, który rzucił w momencie zbliżenia się na odpowiednią odległość.
Nawet, jeśli Isak chciałby od razu dobić zbira, który z widocznym bólem starał się dosięgnąć własnego krótkiego miecza, jaki miał u boku, to bitewny instynkt mu tego odmówił. Najemnik w porę zauważył ruch ze swej prawej strony i lecący w jego stronę sztylet. Ruszając się od razu w stronę przeciwnika, mógłby nim boleśnie oberwać, jednak ostatecznie ostrze przecięło powietrze maksymalnie na długość palca od jego głowy. Gdy kątem oka zauważył biegnącą w jego stronę postać, zobaczył biegnącego półelfa w lekkim pancerzu, z gotowym sztyletem do walki. Za nim mignęła mu jeszcze ledwo widoczna dla niego kobieca postać z łukiem.


Elke

Blondwłosa wojowniczka zareagowała pierwsza na przybycie rycerza i wykrzykując w jego stronę o roszczeniu sobie praw do potwora, zauważyła, że jeśli obłąkany matoł miałby przyłączyć się do kogoś w walce, to właśnie do niej. Natychmiast po tych słowach zwrócił swój miecz w stronę mężczyzny, a na jego twarzy odbijał się mocny proces myślowy, w tym samym momencie robiąc drobne kroczki do tyłu, jakby wycofując się od walki.
- Brak w tobie bogobojności, kobieto! Radź sobie sama, lecz obaczysz, wnet będziesz błagać o pomoc rycerza Wiecznego Ognia! - Powiedział, po czym zrobił kolejnych kilka kroków w tył, aż znalazł się w takiej odległości od nich, że można było już całkowicie uznać, że zrezygnował z walki.
W znacznie jaśniejszym świetle wnętrza karczmy, Elke mogła lepiej przyjrzeć się swojemu przeciwnikowi. Rozpoznała w nim jednego z tych, którzy jakiś czas temu w karczmie porwali kupcowi córkę i kochankę w jednej osobie. Wyglądał na przeciętnego zbira, jakich to blondwłosa Nilfgaardka widziała w swoim życiu nad wyraz wielu. Jednak on również nie rwał się do bitki, jego postawa z mieczem sugerowała, że raczej szykuje się do parowania ciosu Elke. Jak początkowo zachowywał się niewzruszenie, tak teraz widziała, że wypadnięcie przez drzwi sprawiło, że był trochę obolały, co uwydatniał lekki grymas bólu na twarzy. A tchórzliwy rycerz już całkiem się oddalił, pozostawiając ich samym sobie w walce.


Marina

- Leszy. - Powiedział wiedźmin, widząc przed sobą potwora. Walczyli za oknem pokoju Mariny, w środku pozostawał jedynie czarnowłosy przywódca bandy. Ten skupiał swoją uwagę na walce, nawet mimo tego, że dotychczas polegała ona na wzajemnej obserwacji leszego z wiedźminem i okazjonalnym nastraszaniu przeciwnika, poprzez szczerzenie kłów lub kręcenie mieczem efektownych młynków.
Marina jednak nie zamierzała próżnie oglądać tego mniej lub bardziej efektownego widowiska i oprócz zebrania swoich rzeczy, postanowiła dyskretnie wymknąć się z pomieszczenia. Gdy chowała przedmioty do sakwy, zbir kilka razy na nią zerknął, jednak widocznie uspokojny faktem, że medyczka rzeczywiście zbiera swe medykamenty, nie zwracał na nią większej uwagi. Chociaż sytuacja była niespokojna, udało jej się skupić na tyle, by rzucić na siebie czar iluzji i bez wydania głośnych dźwięków uchylić drzwi na tyle, by opuścić wynajęty pokój, w którym tej nocy już raczej nie było już dane jej spać.
Wcześniej usłyszała hałasy dochodzące od wnętrza karczmy. Gdy wyszła na zewnątrz, dostrzegła, co było ich źródłem. Na podłodze leżały wyrwane z zawiasów drzwi, a przy nich z wyciągniętą bronią stał jeden z widzianych wcześniej zbirów oraz blondwłosa najemniczka. Trzymająca się Mariny iluzja niewidzialności działała dobrze, ani walczący, ani obserwujący walkę goście karczmy, nie zwrócili uwagi na nagle wychodzącą z własnego pokoju uzdrowicielkę. Postąpiła kilka kroków i usłyszała nieznajomy głos.
- Wiecznego Ognia nie oszukasz. - Zwrócił się do niej rycerz w zakonnej zbroi z mieczem w ręku, choć skierowanym do dołu, bez natychmiastowej gotowości do walki. - A zwłaszcza jego rycerza. Kim jesteś? Też jakimś potworem? – Zapytał, składając drugą dłoń do ust, jakby gotowy do gwizdnięcia.
 

Ostatnio edytowane przez Zara : 11-10-2017 o 07:58.
Zara jest offline