25-09-2017, 20:02 | #31 |
Reputacja: 1 | Isak Wreszcie schowawszy napiętą kuszę, powodującą już powoli odrętwienie nóg oraz zarzucając na ramiona wilczą skórę, Isak zgodnie z planem wiedźmina wyszedł z budynku, mijając mocno zdenerwowaną facjatę Deverella. Rycerz był bardzo niezadowolony z faktu, że przybyły z nim zabójca potworów nie posłuchał jego rozkazu, by najpierw rozprawić się z Isakiem. Ale jako człowiek zdający sobie sprawę ze swoich umiejętności bojowych, nie oponował i również zastosował się do planu, zostając w środku. Wiedźmin ruszył szybciej i wyprzedził nieco najemnika, jednak na zewnątrz zrównał się z Isakiem i cicho powiedział do niego. - Dlatego zostawiłem rycerzyka w środku. By nie uciekł. Choć ciebie też wolałbym mieć na oku. - Odpowiedział wiedźmin na wypowiedzianą przez Isaka pod nosem uwagę. Po tym udał się w lewą stronę budynku, znajdującą się w stronę najbardziej skupionej zabudowy, którą mieszkańcy Calmus szumnie mogliby nazwać centrum. Rozkład karczmy wskazywał, że również na lewą stronę wychodziły okna większości kwater mieszkalnych karczmy "Kopyto jednorożca". Isak udał się wzdłuż prawej strony budynku, z której poza pojedynczymi, mniejszymi budynkami znajdował się główny trakt wioski prowadzący do lasu, skąd zapewne przybyła grupa zbirów. Fika Dwoje mężczyzn z zaciekawieniem wysłuchiwało odpowiedzi Fiki. Półelfka słusznie jednak zauważyła, że głównie byli skupieni na karczmie. - Tak, nasz szef jest w środku. Załatwia nam inną uzdrowicielkę. Szkoda, że nie wiedzieliśmy wcześniej, że też nią jesteś. Oszczędziłoby to nam zachodu. - Podrapał się po głowie Bjornar. - Ale tym bardziej z racji swojej profesji się nam przydasz. Oczywiście, jeśli będzie trzeba, udzielimy ci wszelkich informacji na temat tych podszywaczy, jakie mamy. - Veeril obserwował mężczyznę w dość ciężkiej zbroi, który okrążał karczmę, jakby chciał odciąć drogę ucieczki z tamtej strony. - Bjornar, to ten najemnik z karczmy. - Jesteś pewien? - Taką gębę rozpoznałbym nawet, gdyby była w takiej odległości jak stad do Povis. - Haha, wierzę na słowo! Pójdę go zagadać. Osłaniajcie mnie. - Zakończył Bjornar uśmiechając się i pewnym krokiem poszedł w stronę karczmy, gdzie stał okuty w zbroję mężczyzna. Elke Napastnik Elke tylko przez chwilę mógł poczuć swoją przewagę w związku z faktem, że miał znacznie szybszy dostęp do broni. Nie przewidział, że kobieta po swych pijackich zabawach nie siliła się na ściąganie zbroi, a przy tym i demeszkowego noża. Elke szybko wyciągnęła ostrze i rzuciła się na napastnika, jednak mięśnie mężczyzny również były napięte i gotowe do skoku, co wykorzystał do odskoczenia w tył przed atakiem nożem. Wątpliwe, by tak sobie to zaplanował, ale wyskakując w tył, wyleciał z jej pokoju razem z drzwiami o mocno nadwątlonych zawiasach, do czego przyczyniły się pijackie eskapady pozostającej dłuższy czas w karczmie i tym pokoju Elke. Przy ilości wypijanego przez nią dzień w dzień alkoholu, drzwi stawały się denerwującą przeszkodą w dostaniu się na łóżko i nie raz im się oberwało od agresywnej Nilfgaardki. Mimo mocnej głowy, Elke poczuła zawrót głowy po szybkim skoku, co na chwilę ją zastopowało, a jej przeciwnikowi pozwoliło na otrząśniecie się i wyciągnięcie swojego miecza. - Stać! - Krzyknął w ich stronę rycerz w bogatej zbroi, po czym mocno gwizdnął. Hałasy przeszyły głowę skacowanej Elke, wciąż jednak mogła doświadczonym w bitce rzutem oka ocenić rycerza. Sprawiał wrażenie świetnie wyszkolonego w teorii walki, jednak znacznie gorzej w praktyce. - W imieniu Wiecznego Ognia, zginiesz potworze! - Rycerz spojrzał jednak na wojownika i Elke, jakby nie wiedząc, z kim ma w tej chwili w ogóle walczyć. Marina - No i nie można było tak od razu? Mogło się obejść w ogóle bez przemocy. - Odpowiedział czarnowłosy mężczyzna, rozwiązując węzły wiążące ręce Mariny. - Oczywiście, proszę zabrać wszelkie potrzebne narzędzia. Wszedł za nią ponownie do środka, swego kompana zostawiając na zewnątrz. Czarnowłosy udawał brak zainteresowania tym, jakie przedmioty zabiera ze sobą uzdrowicielka. Ale było to pozorne, bo ta kątem oka mogła dostrzec, że pilnie ją obserwuje. Zaraz jednak Marina usłyszała kolejne kroki. Kolejna osoba odwiedzała jej pokój od okna. Bywalcy Calmus nie wygraliby plebiscytu na najbardziej cywilizowanych osobników w Temerii. - Czyli jednak. - Odezwał się nowo-przybyły mężczyzna, ochrypłym i nieprzyjemnym głosem. Pasującej do jego szpetnej facjaty i przerażających, zwierzęcych oczu. W ręku trzymał silnie drgający medalion. W drugiej ręce z wyciągniętym mieczem, zwrócił się do draba, który wcześniej wiązał Marinie ręce. - Czym jesteś? Magiem? Mimikiem? - Skończ polimorfizm. - Rozkazał kompanowi czarnowłosy, po czym drab dość gwałtownie zmienił się w potwora o czarnej sierści, stanowiącego połączenie żbika z niedźwiedziem. Zaczął krążyć wokół nie spuszczającego go z oczu wiedźmina i wydając z siebie nadzwyczaj nieprzyjazne pomruki. W lekkim świetle księżyca błyszczały jego długie i ostre kły oraz pazury. - Spokojnie, pani uzdrowicielko. Poradzimy sobie z panem wiedźminem i idziemy wyleczyć naszego znajomego. Proszę kontynuować pakowanie. - Powiedział, po czym sam obserwował póki co badających się przeciwników. Hałas ciężkich przedmiotów lądujących na ziemi i krzyku doszedł także uszy Mariny od strony wnętrza karczmy. Isak Isak dotarł na miejsce, okrążając karczmę. z przybrudzonych okien przebijały się tylko bardzo niewyraźne sylwetki znajdujących się w głównej sali raczej nielicznych gości, wyglądających na zajętych jedzeniem, piciem i rozmową. Najemnik nie musiał zbyt długo czekać, zanim usłyszał pierwsze kroki. Nie dobywały się one jednak od karczmy, a od strony lasu. W jego stronę zmierzał człowiek, w którym rozpoznał jednego z tych, którzy w karczmie wyprowadzili z pokoju kupca i jego córkę-kochankę z nożami na gardle. Mężczyzna podchodził z rękoma uniesionymi lekko w górę, sygnalizując, że nie ma zamiaru walczyć. - Witaj. Można wiedzieć, w jakim celu czatujesz z tej strony budynku? Jakaś bitka się szykuje? - Odezwał się przyjaznym głosem. Tuż po tym Isak dosłyszał dochodzący ze środka karczmy gwizd. Fika Zachowując spory dystans od Bjornara, Fika wraz z Veerilem pozostawali w ukryciu. - Co do podszywaczy. Ta grupa, która cię okradła, pewnie nie jest jedyną, jaka się pod nas podszywa. Tacy to wszyscy są łasi do podpinania się pod naszą sławę. Ale jeśli dobrze widziałem na mapce, którą zaczęłaś rysować, to mam pewien trop. Niestety nie jest on przyjazny. Właściwie twoje szczęście, że ci złodzieje konia wymyślili jakieś podszywanie się pod nas, bo gdyby działali starym sposobem, to nie wiem, czy byś teraz mogła z kimkolwiek rozmawiać. Tym lepiej się składa, że możemy sobie wzajemnie pomóc, bo w pojedynkę nie dałabyś sobie z nimi rady. Veeril przerwał na chwilę, skupiając się na dochodzącym do mężczyzny Bjornarze. Dzięki czułemu słuchowi, oboje półelfów było w stanie dosłyszeć słowa ich towarzysza. - Witaj. Można wiedzieć, w jakim celu czatujesz z tej strony budynku? Jakaś bitka się szykuje? - Odezwał się Bjornar do mężczyzny w dość ciężkiej zbroi. - Cholera, jak zawsze zbyt beztroski. - Wyszeptał Veeril do Fiki, odsłaniając przypięte pod pazuchą sztylety do rzucania. - Ale może go przegada. Właściwie, to opisz mi jeszcze tych zbirów, co cię okradli. Czy była wśród nich czarnowłosa kobieta? Ostatnio edytowane przez Zara : 11-10-2017 o 07:57. |
26-09-2017, 17:50 | #32 |
Reputacja: 1 | Okolica była ładna. Las, który nie rzadko bywał mu drugim domem, kusił by się w nim zaszyć na małe obozowisko, rozpalić ognisko i upiec jakąś dziczyznę, a potem zaszyć się w wilczych skórach i dać odpocząć ciału i umysłowi. Ale niestety nie dane mu było jeszcze tego zrobić, jakoby nie patrzeć wiedźmin, nie będący bez mózgim mutantem, a nawet łebskim facetem. Zostawienie Rycerza w środku, widać, było również dobrym pomysłem nie tylko dla Isaka. I wtedy z ni stąd, nie z owąd z lasu wyłazi typ, który jakiś czas temu porwał kupcowi „córkę” i ukradł miłemu karczmarzowi beczułki z alkoholem. „Pierdolony grasant” pomyślał Isak, a wtedy posłyszał gwizd z zewnątrz karczmy. Isak nie wierzył w przypadki, a tym bardziej w takie. Może nie wyglądał na myśliciela, ale przeżył w swoim zbyt wiele, by nie widzieć co tu się dzieje. Zadziałał automatycznie. Uniesione w górę ręce mu nie przeszkadzały. Pamiętał pewnego bobołaka, który z zimą krwią mordował całe wioski… Nim Isak wypruł mu falki, ten również unosił ręce wysoko w powietrze, błagając o litość, rzewnie przy tym zanosząc się płaczem. Isak automatycznie wyszarpnął mizerykordie z pochewki przy pasie, w tym samym czasie błyskawicznie skracając dystans, dążąc do bezpośredniego starcia i wbiciu ostrza w ciało leśnego rzezimieszka, nim ten odskoczy lub opuści ręce. Wyciągnięcie miecza kosztowałoby zbyt dużo czasu, a do tego wyprowadzenie ciosu… Zbyt długo, zbyt długo. Mizerykordia o ostrzu z hartowanej stali, rękojeści z mahoniu, z mosiężnymi okuciami, w tej chwili była najlepszym wyborem. A jeśli to potwór… Zaraz obok mahoniowej pochwy na mizerykordię, była nieco dłuższa pochwa metalowa, w której tkwiło 51 centymetrowe ostrze powlekane srebrem. "Mizerykordia"
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. Ostatnio edytowane przez SWAT : 26-09-2017 o 17:55. |
26-09-2017, 17:55 | #33 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Mimi : 04-10-2017 o 11:47. |
27-09-2017, 08:22 | #34 |
Reputacja: 1 | - Nie wpierdalaj mi się w gary obłąkany matole! - warknęła groźnie Elke, nie spuszczając wilczego wzroku z bandyckiej mordy. - "Potwór" jest mój i nici z mocy twojego ognia! Więc albo bijesz tego łachmana, albo poszedł precz! - na korytarzu poczuwszy większą swobodę, czekając na reakcję nowego natręta, przyjęła pozycję defensywną. |
28-09-2017, 11:16 | #35 |
Reputacja: 1 | Sytuacja zmieniała się dynamicznie. Z niewiadomych powodów wiedźmin i jakiś mimik wybrali jej pokój w karczmie na arenę swoich starć. Powinni chyba choć za niego zapłacić, prawda? Marina rozejrzała się dokoła i wsunęła resztę swoich rzeczy do sakwy. Przewiesiła ją ukośnie przez pierś, potem – powoli wycofała się, przyciskając się palcami do ściany obok drzwi wejściowych. Tego tylko brakowało, żeby ktoś ją zahaczył w zamieszaniu… Zrobiła kolejne dwa kroki w stronę drzwi, obserwując jednocześnie postacie w pokoju. Postanowiła wykorzystać sytuację. Kiedy tamci wydawali się skupieni wyłącznie na sobie, powoli wysunęła dłoń, aby otworzyć drzwi izby. Była szybka, a tamci zajmą się walka. Jak będzie miała odrobinę szczęścia, to uda się jej wymknąć na korytarz a potem uciec z karczmy. Skupiła się i rzuciła na siebie iluzję niewidzialności. Długo nie uda się jej utrzymać zaklęcia, ale ten moment zaskoczenia powinien dać jej przewagę. Uchyliła drzwi na tyle, żeby dać radę zmieścić się w powstałej szparze.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
28-09-2017, 20:40 | #36 |
Reputacja: 1 | Isak i Fika Przeciwnik Isaka nie zanosił się płaczem. Miał tylko uniesione w górę ręce, ale i to wystarczyło, by przywołać w myślach renegata niezwykle gorzkie wspomnienie o bobołaku i ostateczną walkę z nim. Tym bardziej nie mógł zawahać się choćby na moment. Z wypracowaną przez lata reakcją szybko sięgnął po mizerykordię i rzucił się na grasanta. Fika wiodła rozmowę dającą jej coraz większe pojęcie o złodziejach jej konia. Wypadki dziejące się wokół karczmy jednak nie pozwoliły jej na zbyt długie pogawędki. Z napiętą cięciwą łuku, gotowa była do wystrzału w stronę opancerzonego mężczyzny. Zobaczyła jego gwałtowny skok do przodu, nie dając nawet ostrzeżenia Bjornarowi. W czasie, gdy Veeril obok niej bardzo szpetnie zaklął po elficku, ona wypuściła już strzałę, która przecinając wiatr pędziła w stronę przemieszczających się nóg celu. Świst strzały Isak usłyszał za późno. Zwłaszcza już będąc w ruchu skracającym dystans, nie mógł sobie nawet pozwolić na jakiś unik. Był w ruchu, co trochę mu pomogło. Strzała przejechała po boku jego uda, rozrywając częściowo pancerz i powodując bolesne rozcięcie, lekko rozbryzgując krew. W starciu z jego pancerzem i udem strzała straciła pęd, odbiła się i wylądowała na ziemi. Sam najemnik jednak pędu nie wytracił i widząc szeroko otwarte, zdziwione oczy człowieka, z bólem w nodze dokończył sadzenie susów, by zbliżyć się do niego. Pierdolony grasant okazał się być całkiem zwinny. Widać było po jego ruchach, że uczynił właściwy unik do tyłu, wręcz podręcznikowy, by odskoczyć w tył i dać sobie moment na wyciągnięcie broni, gdy Isak na chwilę się zatrzyma po niecelnym ciosie. Ale cios nie był niecelny. Unik był minimalnie spóźniony i mizerykordia sięgnęła boku mężczyzny, rozcinając jego płaszcz, skórzaną kurtkę i skórę w dolnej części żeber. Krew trysnęła,choć Isak wiedział, że jego cios nie był śmiertelny. Uderzony w nienaturalnej pozie zbir upadł na ziemię. W takiej postaci, jakiej był, na skutek zadanych ran wcale nie przybrał formy jakiegoś potwora. Obok obserwującej bardzo szybką walkę Fiki już nie było Veerila. Ruszył do przodu, by skrócić dystans. Półelfka w jego ruchach mogła zauważyć wściekłość, tak niepasującą do jego wcześniejszego pogodnego nastawienia. W dłoni trzymał sztylet gotowy do rzutu, który rzucił w momencie zbliżenia się na odpowiednią odległość. Nawet, jeśli Isak chciałby od razu dobić zbira, który z widocznym bólem starał się dosięgnąć własnego krótkiego miecza, jaki miał u boku, to bitewny instynkt mu tego odmówił. Najemnik w porę zauważył ruch ze swej prawej strony i lecący w jego stronę sztylet. Ruszając się od razu w stronę przeciwnika, mógłby nim boleśnie oberwać, jednak ostatecznie ostrze przecięło powietrze maksymalnie na długość palca od jego głowy. Gdy kątem oka zauważył biegnącą w jego stronę postać, zobaczył biegnącego półelfa w lekkim pancerzu, z gotowym sztyletem do walki. Za nim mignęła mu jeszcze ledwo widoczna dla niego kobieca postać z łukiem. Elke Blondwłosa wojowniczka zareagowała pierwsza na przybycie rycerza i wykrzykując w jego stronę o roszczeniu sobie praw do potwora, zauważyła, że jeśli obłąkany matoł miałby przyłączyć się do kogoś w walce, to właśnie do niej. Natychmiast po tych słowach zwrócił swój miecz w stronę mężczyzny, a na jego twarzy odbijał się mocny proces myślowy, w tym samym momencie robiąc drobne kroczki do tyłu, jakby wycofując się od walki. - Brak w tobie bogobojności, kobieto! Radź sobie sama, lecz obaczysz, wnet będziesz błagać o pomoc rycerza Wiecznego Ognia! - Powiedział, po czym zrobił kolejnych kilka kroków w tył, aż znalazł się w takiej odległości od nich, że można było już całkowicie uznać, że zrezygnował z walki. W znacznie jaśniejszym świetle wnętrza karczmy, Elke mogła lepiej przyjrzeć się swojemu przeciwnikowi. Rozpoznała w nim jednego z tych, którzy jakiś czas temu w karczmie porwali kupcowi córkę i kochankę w jednej osobie. Wyglądał na przeciętnego zbira, jakich to blondwłosa Nilfgaardka widziała w swoim życiu nad wyraz wielu. Jednak on również nie rwał się do bitki, jego postawa z mieczem sugerowała, że raczej szykuje się do parowania ciosu Elke. Jak początkowo zachowywał się niewzruszenie, tak teraz widziała, że wypadnięcie przez drzwi sprawiło, że był trochę obolały, co uwydatniał lekki grymas bólu na twarzy. A tchórzliwy rycerz już całkiem się oddalił, pozostawiając ich samym sobie w walce. Marina - Leszy. - Powiedział wiedźmin, widząc przed sobą potwora. Walczyli za oknem pokoju Mariny, w środku pozostawał jedynie czarnowłosy przywódca bandy. Ten skupiał swoją uwagę na walce, nawet mimo tego, że dotychczas polegała ona na wzajemnej obserwacji leszego z wiedźminem i okazjonalnym nastraszaniu przeciwnika, poprzez szczerzenie kłów lub kręcenie mieczem efektownych młynków. Marina jednak nie zamierzała próżnie oglądać tego mniej lub bardziej efektownego widowiska i oprócz zebrania swoich rzeczy, postanowiła dyskretnie wymknąć się z pomieszczenia. Gdy chowała przedmioty do sakwy, zbir kilka razy na nią zerknął, jednak widocznie uspokojny faktem, że medyczka rzeczywiście zbiera swe medykamenty, nie zwracał na nią większej uwagi. Chociaż sytuacja była niespokojna, udało jej się skupić na tyle, by rzucić na siebie czar iluzji i bez wydania głośnych dźwięków uchylić drzwi na tyle, by opuścić wynajęty pokój, w którym tej nocy już raczej nie było już dane jej spać. Wcześniej usłyszała hałasy dochodzące od wnętrza karczmy. Gdy wyszła na zewnątrz, dostrzegła, co było ich źródłem. Na podłodze leżały wyrwane z zawiasów drzwi, a przy nich z wyciągniętą bronią stał jeden z widzianych wcześniej zbirów oraz blondwłosa najemniczka. Trzymająca się Mariny iluzja niewidzialności działała dobrze, ani walczący, ani obserwujący walkę goście karczmy, nie zwrócili uwagi na nagle wychodzącą z własnego pokoju uzdrowicielkę. Postąpiła kilka kroków i usłyszała nieznajomy głos. - Wiecznego Ognia nie oszukasz. - Zwrócił się do niej rycerz w zakonnej zbroi z mieczem w ręku, choć skierowanym do dołu, bez natychmiastowej gotowości do walki. - A zwłaszcza jego rycerza. Kim jesteś? Też jakimś potworem? – Zapytał, składając drugą dłoń do ust, jakby gotowy do gwizdnięcia. Ostatnio edytowane przez Zara : 11-10-2017 o 07:58. |
29-09-2017, 10:59 | #37 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Mimi : 04-10-2017 o 12:05. |
29-09-2017, 16:19 | #38 |
Reputacja: 1 | Było trzeba działać szybko, tak szybko jak zawsze działał Isak w czasie walki, z którą był obyty. Aż żałował że nie ma w tej chwili napiętej kuszy, elf ze sztyletami mógłby się w tej chwili nieco zdziwić. Isak nie czekał aż tamci po napinają cięciwy lub na powrót zamachną się sztyletami. Nie miał zamiary dać im szansy, dlatego teraz tylko się schylił po swoją nową tarczę, a w zasadzie żywą tarczę, która aż prosiła się o wykorzystanie. I tak zrobił, szybko się schylił, złapał za kołnierz skórzanej kurtki i przyciskając mizerykordię do gardła grasanta tak, że aż po szyi pociekła krew, podniósł go do pionu, samemu chowając się za nim. - Bądź grzeczny i się nie szarp, to może przeżyjesz. - szepnął za nim, tak by tylko on to usłyszał - Twoim truchłem też mogę się zasłonić. A teraz powoli wyciągnij miecz i rzuć go przed siebie. - Wracajcie do lasu! - krzyknął w stronę elfów. - Lub obserwujcie śmierć towarzysza, wasz wybór. Zaczął powoli cofać się w stronę drzwi karczmy, dobrze schowany za swoją osłoną. Ból nogi nieco to utrudniał, ale nie takie rany otrzymywał... Wielu Rycerzy wykorzystywania ludzi jako żywe tarcze nie popierało, wręcz się tym brzydzili. Na nieszczęście dla żywej tarczy, Isak rycerzem przestał być już dawno i wyrobił sobie własne, skuteczne metody działania. Opierał tylko na jednym kodeksie – swoim własnym. A same metody może nie były najczystsze, najuczciwsze i bogobojne, jednakże bardziej niż skuteczne.
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. |
03-10-2017, 16:30 | #39 |
Reputacja: 1 | Zdjęła z siebie iluzje niewidzialności a potem sama się pochwaliła w myślach: dawno nie udało się jej rzucić czaru tak pewnie i utrzymać tak długo. Tatko byłby z niej dumny. Niespecjalnie wierzyła w Święty Ogień, dużo bliższa była jej Melitele, ale nie zwykła komentować religijnych wyborów innych. Tym niemniej rycerz wyczuł jej obecność, więc szybkie ujawnienie się było jedynym wyjściem. - Jestem Marina z Imari, medyczka. A tej sztuczki mój ociec mnie wyuczył, bo drogi są niebezpieczne… - dodała, żeby usunąć wszelkie wątpliwości. - W moim pokoju zamieszanie się zrobiło, ktoś się ściera pod oknem a do środka ktoś inny wpadł nawet, postanowiłam wyjść, bo wiecie sami, panie, jak to w tłoku może być. Przesunęła się krok do przodu. - Przepuście mnie, proszę, droga długa przede mną.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |
03-10-2017, 23:42 | #40 |
Reputacja: 1 | Co to za dureń? Pytając siebie samą o dziwaczny występ rycerza od wiecznych płomieni, warknęła na ciągle niezdecydowanego zbira. - Masz dwie sekundy na reakcję kmiocie. Opuszczasz broń i wychodzisz, albo tracisz życie! Jeżeli zbir faktycznie nadal stał będzie na swoim miejscu, Elke ciska w niego nóż, jednocześnie ruszając do szarży. Kiedy cel wykona udany unik, będzie mieć przynajmniej szansę na obalenie i rozbrojenie tego drania. |