Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2017, 08:23   #140
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Chociaż generalnie przeprawy łódką były jednym z lubianych przez włóczęgę zajęć. Szemrząca rzeka i śpiew wodnych ptaków. Mogło być tak pięknie, gdyby nie to, że musztrujący głos Gustawa nie przypominał świergotu czapli, a szemrząca rzeka nieprzyjemnie bujała barką, przez co nadwyrężony alkoholem żołądek Olega podrygiwał, jak kulawy flisak na wiejskiej potańcówce.

Frietz jak zbity pies wlepił szkliste spojrzenie prosto w Barona, kiedy ten skarcił go po raz kolejny. Od przygody z woźnicami kilka razy zdążył uchlać się do nieprzytomności, więc mimo, że był wiotki, jak osika to przynajmniej potulny i łagodny, jak jagniątko co ledwo z owczej pipy wylazło. Zresztą z podobną gracją stawiał chwiejne kroki.
- Przepraszam panie kapitanie - wydukał przełykając niesforną owsiankę podchodzącą do gardła. - Nie umiem inaczej - dodał zrezygnowany.

Kiedy łodzią szarpnęło i rozbujał się pokład Oleg, choć przykleił się do masztu, w końcu przegrał nierówną walkę ze spożytym śniadaniem, które wypełniło usta rozdymając policzki. Nie cierpiał jednak marnować jedzenia więc szybko przełknął na dwa razy zawartość ust, która okazała się jeszcze nie zmienić smaku zbyt znacząco.

- Szybko! Kotwica za bakburtę! Zacumować szkwały! - Zawył ironicznie donośnym głosem i puścił maszt, rzez co nagła zmiana nachylania łodzi zmusiła go do biegu. - Przeciąć knagi, wy szczury..! - Pędził nie wypadając z roli, jaką sobie stworzył, aż nie wpadł na Waltera, którego złapał w pół za pas by nie wylądować na deskach.
- Nie lękaj się kamracie! Ja umiem! - klepną zdziwionego cyrkowca w policzek. Chwycił koniec najdłuższej liny, jaką miał w zasięgu i zacisnął na niej zęby. Zsunął buty i rozpędzając się zrzucił z siebie płaszcz. Tuż przed burtą chwycił w dłoń trzymaną w zębach linę i chyba szykował się do skoku, ale bujający się pokład i szum resztek alkoholu w głowie sprawiły, że z głośnym hukiem owinął się w pół wokół balustrady i jak foka zsunął się za burtę.

Fala rześkiej wody uderzająca go w twarz zaskoczyła go znienacka. Plan był bardziej majestatyczny, ale przynajmniej lodowata woda otrzeźwiła go w mgnieniu oka. Pojękując i piszcząc owiązał się w pasie liną i ruszył w pław do brzegu.
 
Morel jest offline