Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2017, 09:27   #141
Goel
 
Goel's Avatar
 
Reputacja: 1 Goel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputacjęGoel ma wspaniałą reputację
I przyszedł ten dzień, że Abelard porządnie, acz z początku ostrożnie narąbał się z kolegami. Czy może lepiej rzec: w rozumieniu Abelarda był narąbanym, bo Duży Karl określiłby raczej stan cyrulika jako "lekko kurwa wcięty". Dla stroniącego od popijaw młodzieńca było to zgoła nowe doświadczenie: odkrył w sobie pokłady krasomówstwa, których się nie spodziewał, obudziły się w nim również tłumione dotychczas chucie... I tak, wstawszy rano z resztą kompanii, obudził się Abelard z sakiewką lżejszą o kilka (jeśli nie kilkanaście!) koron przegranych w kości z kimś z Ostatnich. Lekkość jaką czuł w podbrzuszu wraz z pieczeniem otartych części męskich kazały zaś przypomnieć sobie dłuższy pobyt na zapleczu karczmy, gdzie potężna matrona z wąsem, bardziej przypominająca ogra niż kobietę, uruchomiła na nowo to, z czego chłopak korzystał z rzadka ja mężczyźnie bogowie przykazali...

Przeciągnął się i z szerokim uśmiechem na ustach (sic!) westchnął by zaraz donośnie beknąć z jedynie nieznacznym ukłuciem wyrzutów sumienia (SIC!). Nie zważając na nieco zaskoczone spojrzenia towarzyszy (był to bowiem bezprecedensowy przykład wylewności Abelarda), zaczął pakować się mimo kolejnej nowości utrudniającej to zadanie: kaca.

Gdy ruszyli na nabrzeże i czekali na załadunek, Nossenkrap zastanawiał się jak mógł nie zauważyć, że Leo była kobietą. Wszak po akcji trafiła ona do szpitala garnizonowego, gdzie i ją opatrywał Abelard - a jeśli nie cyrulik, medyk garnizonowy musiał to zauważyć! Ale najwyraźniej uznał, że w oddziale po prostu jest kobieta i przeszedł nad tym do porządku dziennego... Parsknął rozbawiony własną urażoną dumą i wraz z pozostałymi rozpoczął załadunek na barkę.

Abelard nie miał tak złego zdania o transporcie rzecznym jak reszta ferajny. Z licznych podróży ze Starym pamiętał wiele momentów, gdzie bez uprzejmości flisaków on i jego mentor nie zdążyliby na drugi brzeg przed zawieruchą lub skończyli w żołądkach wilków. Nie wspominając już o tym jak istotne dla handlu Imperium były szlaki wodne...

Słysząc plusk wody i ostrzegawczy krzyk Loftusa w pierwszym momencie Abelard uznał, że do wody wpadł krasnolud: zauważył wpadającego w toń złotego "karla" i rzucił się za nim z właściwą mu oszczędnością. Jednak szybki rzut oka pozwolił na odnalezienie Detlefa wśród nieprzemoczonej (jeszcze) załogi barki - niemal równocześnie niczym rozpędzony powóz kurierski przeleciał przed Nossenkrapem Oleg, zwiastun niepotrzebnych i potencjalnie groźnych dla życia wszystkich konsekwencji.

Na szczęście Baron nie tracił czasu i już obdzielał wszystkich zadaniami. Niewiele myśląc Abelard również chwycił wolną tyczkę i naśladując innych jął wspierać pracę "barkowych" bądź szykować się na osłabienie uderzenia nadpływających barek.
 
Goel jest offline