Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2017, 11:04   #91
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Zasadzkowanie w biały dzień miało masę minusów. Było jasno i ciężko szło się ukryć, ale jakoś Angie udało się przyczaić w dziurze po oknie i z karabinem dziadunia w gotowości obserwować scenę przy studni. Wujka nie widziała, ale on pewnie też zajął swoje miejsce, gotowy do wsparcia cioci w razie potrzeby.
- Kontakt. Cel w zasięgu - odezwała się cicho przez radyjko, na chwilę odklejając rękę z czarnej lufy - Bezpieczam.

- Zrozumiałem. Spokojnie Angie, Vex chyba nieźle idzie. - powiedział wujek spokojnym choć skupionym głosem. Dało się to wyczuć nawet po samym głosie zniekształconym przez trzaski eteru. Zarówno ci już trzej bo czwarty z bejsbolem właśnie odszedł jak i Vex stali zachowawczo jakiś krok od siebie. Pozwalało to im pewnie swobodnie rozmawiać ale i zachować jakiś minimalny odstęp bezpieczeństwa. W tej chwili działało to dla nastolatki na plus bo ciocia nie zasłaniała swoją sylwetką tych typów. Ale na razie wyglądało to na dość spokojną rozmowę. Dziewczyna z Detroit coś mówiła, tamci coś mówili, było bez wyzwisk i gwałtownych ruchów, nawet tymi pałami i maczetami w łapach raczej trzymali biernie niż machali.

- Nie zrobią cioci krzywdy, tak? Ty też bezpieczysz… biorę tego co gada, ma dużą głowę. Trafię. Nie chcę żeby cioci coś się stało… ty też uważaj, dobrze? - radyjko odezwało się głosem blondynki - masz jeszcze te bombki hałasowe? Jak coś… nie lubię ich.

- Tak, pilnuję jej. Dobrze bierz po opiekę tego co gada. Ja wezmę tego z maczetą. Ale na razie po prostu filujemy dobrze? Może się uda bez strzelania. Flashbang mam jeszcze jeden. - wujek odpowiedział w podobnym tonie jak przed chwilą.

- No dobrze - nastolatka zgodziła się grzecznie, nie wchodząc w dyskusje na temat dlaczego nie wolno trupić niedobrych panów przy pompie. Zamiast tego wzięła wdech i już miała odłożyć radyjko, ale zamiast tego nacisnęła jeszcze raz guziczek do mówienia - Wujku… przepraszam za rano. Że byłam… niegrzeczna i powiedziałam takie smutne rzeczy i cię wygoniłam. Nie gniewaj się proszę, bardzo cię kocham i nie chcę żebyś nigdzie szedł, tylko został. Już zawsze został… jak wrócisz z pracy, bo wiem że musisz iść. Poczekam… zrobię co powiesz. Ty jesteś najważniejszy, nie… nikt inny. No i jesteś Paznokciem i najmądrzejszy… przepraszam - zakończyła z miną zbitego psa, czego wujek nie mógł zobaczyć.

- Jej… - wujek odezwał się po chwili i wydawało się blondynce, że nie wie co odpowiedzieć. Albo zastanawia się. Ale też jakby usłyszała uśmiech w jego głosie mimo, że ze swojego miejsca widziała scenę przy pompie ale nie jego. - Znaczy no już dobrze Agnie. Już dobrze. Nie przejmuj się. Jak tylko między nami się będzie dobrze układać to reszta to głupstwo. Jakoś sobie poradzimy. - powiedział po tej chwili konsternacji i mówił tak ciepło i łagodnie. Z radością. - Chodź, Vex chyba sobie poradziła. - powiedział weselszym tonem ale ze swojego miejsca Angie widziała, że grupka przy pompie topniała i topniała i w końcu tamci gdzieś sobie poszli i została sama Vex przy pompie.

Humor z miejsca się Angeli poprawił. Nie gniewał się! Było okey, sam tak powiedział! A ciocia w tym czasie zrobiła im wodę! Pełna nowej energii i radości porwała karabin i szybko zbiegła po schodach. Mieli zrobić zapasy i jechać dalej. Gdzie konkretnie nie wiedziała, ale od tego był wujek. Pewnie będzie chciał szukać łódki i pojechać na drugi brzeg, o ile znowu coś nie wypadnie. Angie nie chciała żeby już nic wypadało, a tym bardziej nie chciała się rozstawać z wujkiem.

Wujek podszedł do Vex i pompy. Podobnie jak Melody i rodzeństwo którzy dźwigali te wszystkie jeszcze puste wiadra, pojemniki i butelki. Gdy dołączyła do nich nastolatka wszyscy byli już w komplecie.

Motocyklistka uśmiechnęła się do reszty swojej ekipy, ale po chwili z niepokojem zerknęła ponad głowami zebranych kobiet w stronę aut. Pozostawało pytanie czy ze Spikiem jest ok.
- To co, napełniamy szybko i zwijamy się stąd? - Zerknęła na Sama jako, że to on był w tym momencie decyzyjny.

- Tak. Nie ma co ich drażnić dłużej niż trzeba. - najemnik kiwnął głową i dał znać by podstawić pojemniki pod pompę. Melody postawiła wiadro a on sam stanął za rączką pompy i zaczął z irytującym zgrzytem pompować. Przez kilka pierwszych ruchów nic się nie działo. Dopiero potem pojawiła się pulsująca w rytm ruchów pompy struga wody. Grupka kobiet, wyrostków i starszych dzieci podeszła znacznie bliżej ale czekali aż drużyna gości napełni swoje pojemniki. Widać było ciepłe uśmiechy i podziękowania za pozbycie się czwórki problemowych chłopaków. Teraz atmosfera uległa zmianie i wyczuwało się powszechną ulgę jak po wycięciu bolącego zęba.

Vex napełniła swoje pojemniki i podeszła do stojących z brzegu kobiet.
- Wiecie może jak tam sytuacja przy rzece? Myślimy, którędy jechać. - Motocyklistka uśmiechnęła się do gawiedzi.

W tym czasie Angie pomagała Patykowi, Mewie i knu.. i Melody uzupełnić pudełka na dobrą wodę. Karabin przerzuciła na plecy i pompowała pompą, bo chyba siłowo lepiej wyglądała niż oni. Chciała też pomóc, a nie stać jak kołek i czekać na gotowe. Przy okazji rozglądała się po okolicy. Ilu tu mieszkało ludziów! Widziała rodziny i dziadków i babcie i duże dzieci.
- Duże to miasto - mruknęła pod nosem nie przerywając pracy. Poza tłumem filowała też dalej na drogę i piach. Ciocia miała rację, powinni się pospieszyć. Nie wiadomo kogo jeszcze zwabi dobra woda, ale nie musieli go tu spotykać, prawda? Wystarczyło się szybko uwinąć.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline