Zasadzkowanie w biały dzień miało masę minusów. Było jasno i ciężko szło się ukryć, ale jakoś Angie udało się przyczaić w dziurze po oknie i z karabinem dziadunia w gotowości obserwować scenę przy studni. Wujka nie widziała, ale on pewnie też zajął swoje miejsce, gotowy do wsparcia cioci w razie potrzeby.
- Kontakt. Cel w zasięgu - odezwała się cicho przez radyjko, na chwilę odklejając rękę z czarnej lufy - Bezpieczam.
- Zrozumiałem. Spokojnie Angie, Vex chyba nieźle idzie. - powiedział wujek spokojnym choć skupionym głosem. Dało się to wyczuć nawet po samym głosie zniekształconym przez trzaski eteru. Zarówno ci już trzej bo czwarty z bejsbolem właśnie odszedł jak i Vex stali zachowawczo jakiś krok od siebie. Pozwalało to im pewnie swobodnie rozmawiać ale i zachować jakiś minimalny odstęp bezpieczeństwa. W tej chwili działało to dla nastolatki na plus bo ciocia nie zasłaniała swoją sylwetką tych typów. Ale na razie wyglądało to na dość spokojną rozmowę. Dziewczyna z Detroit coś mówiła, tamci coś mówili, było bez wyzwisk i gwałtownych ruchów, nawet tymi pałami i maczetami w łapach raczej trzymali biernie niż machali.
- Nie zrobią cioci krzywdy, tak? Ty też bezpieczysz… biorę tego co gada, ma dużą głowę. Trafię. Nie chcę żeby cioci coś się stało… ty też uważaj, dobrze? - radyjko odezwało się głosem blondynki - masz jeszcze te bombki hałasowe? Jak coś… nie lubię ich.
- Tak, pilnuję jej. Dobrze bierz po opiekę tego co gada. Ja wezmę tego z maczetą. Ale na razie po prostu filujemy dobrze? Może się uda bez strzelania. Flashbang mam jeszcze jeden. - wujek odpowiedział w podobnym tonie jak przed chwilą.
- No dobrze - nastolatka zgodziła się grzecznie, nie wchodząc w dyskusje na temat dlaczego nie wolno trupić niedobrych panów przy pompie. Zamiast tego wzięła wdech i już miała odłożyć radyjko, ale zamiast tego nacisnęła jeszcze raz guziczek do mówienia - Wujku… przepraszam za rano. Że byłam… niegrzeczna i powiedziałam takie smutne rzeczy i cię wygoniłam. Nie gniewaj się proszę, bardzo cię kocham i nie chcę żebyś nigdzie szedł, tylko został. Już zawsze został… jak wrócisz z pracy, bo wiem że musisz iść. Poczekam… zrobię co powiesz. Ty jesteś najważniejszy, nie… nikt inny. No i jesteś Paznokciem i najmądrzejszy… przepraszam - zakończyła z miną zbitego psa, czego wujek nie mógł zobaczyć.
- Jej… - wujek odezwał się po chwili i wydawało się blondynce, że nie wie co odpowiedzieć. Albo zastanawia się. Ale też jakby usłyszała uśmiech w jego głosie mimo, że ze swojego miejsca widziała scenę przy pompie ale nie jego. - Znaczy no już dobrze Agnie. Już dobrze. Nie przejmuj się. Jak tylko między nami się będzie dobrze układać to reszta to głupstwo. Jakoś sobie poradzimy. - powiedział po tej chwili konsternacji i mówił tak ciepło i łagodnie. Z radością. - Chodź, Vex chyba sobie poradziła. - powiedział weselszym tonem ale ze swojego miejsca Angie widziała, że grupka przy pompie topniała i topniała i w końcu tamci gdzieś sobie poszli i została sama Vex przy pompie.
Humor z miejsca się Angeli poprawił. Nie gniewał się! Było okey, sam tak powiedział! A ciocia w tym czasie zrobiła im wodę! Pełna nowej energii i radości porwała karabin i szybko zbiegła po schodach. Mieli zrobić zapasy i jechać dalej. Gdzie konkretnie nie wiedziała, ale od tego był wujek. Pewnie będzie chciał szukać łódki i pojechać na drugi brzeg, o ile znowu coś nie wypadnie. Angie nie chciała żeby już nic wypadało, a tym bardziej nie chciała się rozstawać z wujkiem.
Wujek podszedł do Vex i pompy. Podobnie jak Melody i rodzeństwo którzy dźwigali te wszystkie jeszcze puste wiadra, pojemniki i butelki. Gdy dołączyła do nich nastolatka wszyscy byli już w komplecie.
Motocyklistka uśmiechnęła się do reszty swojej ekipy, ale po chwili z niepokojem zerknęła ponad głowami zebranych kobiet w stronę aut. Pozostawało pytanie czy ze Spikiem jest ok.
- To co, napełniamy szybko i zwijamy się stąd? - Zerknęła na Sama jako, że to on był w tym momencie decyzyjny.
- Tak. Nie ma co ich drażnić dłużej niż trzeba. - najemnik kiwnął głową i dał znać by podstawić pojemniki pod pompę. Melody postawiła wiadro a on sam stanął za rączką pompy i zaczął z irytującym zgrzytem pompować. Przez kilka pierwszych ruchów nic się nie działo. Dopiero potem pojawiła się pulsująca w rytm ruchów pompy struga wody. Grupka kobiet, wyrostków i starszych dzieci podeszła znacznie bliżej ale czekali aż drużyna gości napełni swoje pojemniki. Widać było ciepłe uśmiechy i podziękowania za pozbycie się czwórki problemowych chłopaków. Teraz atmosfera uległa zmianie i wyczuwało się powszechną ulgę jak po wycięciu bolącego zęba.
Vex napełniła swoje pojemniki i podeszła do stojących z brzegu kobiet.
- Wiecie może jak tam sytuacja przy rzece? Myślimy, którędy jechać. - Motocyklistka uśmiechnęła się do gawiedzi.
W tym czasie Angie pomagała Patykowi, Mewie i knu.. i Melody uzupełnić pudełka na dobrą wodę. Karabin przerzuciła na plecy i pompowała pompą, bo chyba siłowo lepiej wyglądała niż oni. Chciała też pomóc, a nie stać jak kołek i czekać na gotowe. Przy okazji rozglądała się po okolicy. Ilu tu mieszkało ludziów! Widziała rodziny i dziadków i babcie i duże dzieci.
- Duże to miasto - mruknęła pod nosem nie przerywając pracy. Poza tłumem filowała też dalej na drogę i piach. Ciocia miała rację, powinni się pospieszyć. Nie wiadomo kogo jeszcze zwabi dobra woda, ale nie musieli go tu spotykać, prawda? Wystarczyło się szybko uwinąć.