Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2017, 16:55   #51
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Spotkali się na dole w małym refektarzu zwanym również salą rycerską, bo tam Alexandra skierowała służąca zapytana gdzie ojciec Jean oczekuje. Pomieszczenie na dole przy starych kuchniach i niedaleko większych, nowych, oraz obok hallu wejściowego często wykorzystywane było prócz spożywania posiłków właśnie do przyjmowania gości.

[MEDIA]https://i.imgur.com/6PlXtyH.png[/MEDIA]

Zarządca Kocich Łbów ubrany był w skórzany strój z kurtą jaką na polowania się zwykle wkładało i długie jeździeckie buty zapinane na klamry. Pochwę ze swym długim mieczem w ręku trzymał, czym zwracał uwagę. Wszak nikt nie pamiętał żeby kiedy na Kocich Łbach z bronią w ręku go widziano.
Aila już była w refektarzu jak zwykle wyglądając olśniewająco w pięknie skrojonej sukni. W rękach miała małą wiolonczelę na której pobrzdękiwała, by zabawić gościa. Gdy wszedł jej małżonek, pieśń urwała się ostrym dźwiękiem.
- Przyjmiemy zaproszenie, małżonka mówiła ci to już ojcze?
Stary duchowny uśmiechnął się.
- Nie, do końca trzymała mnie w niepewności. Ale nie gniewam się, akapelan? Zajrzałem do kaplicy, lecz nie spotkałem go tam...
- Bo nie żyje.
Ksiądz wyglądał na zszokowanego. Trwoga pojawiła się też na obliczu szlachcianki.
- Jak to? - zapytał ksiądz Jean.
- Ano zabiłem go. - Alex zerknął na Ailę. - Nie był to mnich, podawał się jeno za takiego, by wkręcić się na wikarego i na zamek. W celach… - zawiesił głos spoglądając na piękną blondynkę. - Jakże niecnych… mord chciał tu siać. Odkryty, głowę stracił. Zauważysz, pewnie, że niedomaganie twego starego wikarego, przez coś pomocy potrzebował nowej, przejdzie niedługo. Za dzień, dwa, tydzień? Ot, Hansel podtruł go, aby być potrzebny. My nijak złości nie żywim do cię, boś przecież nie wiedział. Prawda Ailo? No jakże nam żywić?

Gdy spojrzał na nią, przez chwile wydawało się, iż dziewczyna się rozpłacze, co i ksiądz przyuważył, lecz pewno po swojemu odczytał.
- Tt...tak - udało jej się tylko powiedzieć.
- Dobry Boże... jam nie wiedział... - Ojciec Jean wydawał się prawdziwie zdruzgotany.
- Wielu złych ludzi na tym świecie, dobrze że nikogo nie ukrzywdził.
Duchowny chwilę nie odpowiadał, po czym rzekł wreszcie zmęczonym głosem:
- Dobrze, że Pan nad wami czuwa. Tym bardziej jednak trzeba mi już iść, na modlitwę się udać. Natomiast jutro w opactwie może już sami zapytacie o kandydata na nowego kapelana, bo ja bym chyba nie mógł... - sapnął ciężko wstając, po czym coś jakby sobie przypomniał - Ach i jeszcze jedno nietypowe w tym zaproszeniu było. Zwykle wszak obchody rankiem czyniono, tymczasem opat zaprasza nas na wieczór. Zaraz po tym jak słońce schowa się za wzgórzami...
- Nijak nam zawieść oczekiwań opata. Prawda Ailo? - Alexander znów spojrzał na małżonkę.
Tym razem jej reakcja już była wyważona. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Owszem. Przyjedziemy karetą po ojca zaraz po porze obiadowej i wspólnie się tam udamy. Jakby co, mogę zadbać o przekąski na drogę.
- Bóg ci zapłać piękna panien... pani. - Duchowny skłonił się i ruszył ku wyjściu. - Czas więc na mnie, za gościnę dziękuję, choć smutne to wieści przy okazji poznałem, ale cóż... taki żywot człowieczy. Miłujcie się drogie dzieci. - Pożegnał ich.
Na to ostatnie Alexander uśmiechnął się smutno.
- Bywaj ojcze.

Gdy wyszedł, bękart z Eu zwrócił się do szlachcianki.
- Miłujmy się.
Zmarszczyła swoje piękne brwi, patrząc na niego.
- Bardzo zabawne... - Wydęła usta jak prychająca kocica.
- Ksiądz dobrodziej zalecił - Uśmiech bękarta był nieznaczny. - Jedziesz ze mną? - spytał po chwili.
Ona jednak wciąż patrzyła na niego jakby z niepokojem.
- Owszem. Choć pewnie to pułapka.
- Dlatego dziś, teraz w dzień chcę tam jechać. Nie jutro gdy słońce zajdzie.
Chwilę milczała.
- Tak, to dobry pomysł, choć... czy dasz radę w siodle się utrzymać po tej ilości wina? Może chociaż do obiadu zaczekamy?
Kiwnął głową.
- Tak, to niezły pomysł. Cóże czynić byś chciała - spojrzał na nią - do tego czasu. Jako małżonek twój sprawić mogę coś, aby ci czas umilić? - “kogoś zabić jeszcze?” miał na końcu języka, ale nie chciał jej ranić.
I tak jednak zrozumiała, bo oczy jej zalśniły zdradliwym blaskiem.
- Ja... nic mi nie trzeba. O Ciebie się troskam. Jeśli to zasadzka... zdrów musisz być. Na ciele... -Zawahała się, po czym rzekła ciszej: - I na duszy.
- Rany na ciele zaleczyć łatwo - wyciągnął nóż z pochewki i przejechał nim sobie po przedramieniu. Pokręcił ręką używając mocy krwi, a płytka rana zabliźniła się. Było to dziwne… Alexander rzadziej pojony był przez Elijahę i nie szastał vitae. - Rany na duszy czasu upływem jeno można zabliźnić. - Zbliżył się do Aili, a ona popatrzyła na niego niepewnie, po czym ostrożnie wyciągnęła dłoń ku jego twarzy.
Nie cofał się spoglądał na nią tylko.
Jego dłoń też drgnęła.

Tego było za wiele dla młodej dziewczyny, w nagłym zrywie przywarła do niego, obejmując kark mężczyzny ramionami i chlipiąc żałośnie w jego pierś.
- Wybacz mi... - usłyszał pośród łkania.
- Ciii… - Objął ją i uścisnął całując w czoło.
Przywarła do niego, stęskniona jego ciepła.
- Je... jestem okropna. Straszna - zawodziła. - Ja... ja nie chciałam być taka, ale Valentino... - wróciła do tamtej sprawy. - On mówił rzeczy, które... o których wtedy nie chciałam myśleć, a które we mnie były. Gdy powiedział, że... że mnie weźmiesz... tak jak tamci brali Giselle... To było okropne. Bałam się, że on... że zajrzał mi do głowy... - Szloch stał się jeszcze bardziej nerwowy. - Teraz myślę, że już wtedy coś... że ja ciebie... Śniłeś mi się noc wcześniej. Śniłam o tym jak... no, to nie był cnotliwy sen. Przerażało mnie to i poczułam dziwny lęk, że on o tym wie i... że ci powie.
Spojrzał na nią wciąż obejmując uspokajająco.
- Ciii… W śnie czyniłem coś co cię przerażało? - W tonie jego głosu zabrzmiało zdziwienie.
- Wtedy mnie to przerażało. - Chlipała ciszej, choć wciąż jej ciało targały spazmy płaczu. - Dziś... dziś myślę, że podświadomie cię... pragnęłam.
- Ja ciebie też. - Przytulił twarz do jej włosów. - A jednak wciąż on będzie między nami. To sprawia… ból, wiesz?
- Ja... wiem. Mnie też to boli. Wciąż każesz mi wybierać, wciąż próbujesz odwrócić mnie od niego... jakbyś nie miał do mnie zaufania, że potrafię... potrafię ocenić sytuację. - Zadarła głowę, aby na niego spojrzeć, ukazując swoje zaczerwienione policzki. Nawet z lekko opuchniętymi od płaczu i niewyspania oczyma była śliczna...
- Bom zazdrosny - odpowiedział szczerze - a ty jeszcze każesz się “przyzwyczajać” do tego… - dodał z lekkim humorem.
- Głupiś... - Ujęła rękami jego twarz i pocałowała namiętnie. - Nigdy czegoś takiego nie czułam... co czuję do ciebie - wyznała pomiędzy pocałunkami.

Wiedział, że kłamie.
No może nie tyle kłamie co manipuluje prawdą. Może i nigdy nie czuła do nikogo tego co do niego, ale czuła więcej do sire. Czy mógł ją jednak winić?
Oddał pocałunek. Zachłannie.
Dziewczyna gładziła czule jego twarz i włosy, wyraźnie ciesząc się każdą chwilą, ale też... kontrolując się, by nie sięgnąć po więcej. Pamiętała wciąż jego odmowę. On zaś nie sięgał po więcej, aby nie pomyślała, że pożąda jedynie jej ciała. Tak pięknego, zgrabnego jędrnego ciała. Okraszonego miękkimi półkulami i…
Na samą myśl zesztywniał gdzieniegdzie, a jego pocałunek oddał więcej pasji.
- Opowiesz mi… - rzekł z żartobliwą ciekawością gdy oderwali się od siebie - ten sen?
- Nn-nie. - Zarumieniła się uroczo. - Nie proś mnie nawet o to. Wciąż nie wiem jak mogłam... no i nie chcę żebyś myślał, że coś takiego mnie... nic już nie powiem! - Ukryła twarz w dłoniach.
- Nie strofuj się. - Podprowadził ją do krzesła. - Różne rzeczy się śnią - rzekł z humorem. - Kiedyś miałem sen, że… - Pokręcił głową jakby rezygnując z opowieści. - Ot durnoty, co nijak się mają jak i co kto naprawdę myśli. Spytałem, bo skoro przerażało cię to, nie chciałbym tak choćby nieumyślnie postąpić. - Wspomniał ich noc poślubną.

I znów zobaczył ten błysk w jej oczach.
Wygłodniałe spojrzenie, które zaraz jednak zmieniło wyraz. Usiadła na krześle, patrząc na niego... całego. Czyżby się domyśliła jego reakcji?
Stanął przed nią nawet zadowolony, że już nie płakała i wyszła z tej rozpaczy wypełnionej szlochem. Też spojrzał na nią prześlizgując się po jej ciele wzrokiem. Wciąż miał nadzieję, że może odpowie, ale milczała, za to jej dłoń ostrożnie sięgnęła jego ubrania i wślizgnęła się pod jego poły, dotykając brzucha mężczyzny. Dziewczyna przy tym nie spuszczała wzroku z twarzy męża, jakby niepewna czy jej na taką swawolność pozwoli i... czy mu się spodoba. Nie cofnął się, nawet odruchowo zbliżył, także zetknęli się kolanami. Niepewność była również na jego twarzy. Starał się wyczytać z Aili, czy jak w komnacie dziewczyna coś od niego chce i sięga po jedną (najlepszą) z metod kobiet względem mężczyzn aby nimi manipulować, czy… Czy to szczera chęć zbliżenia i pieszczot.
Widział na jej twarzy jednak lęk, którego nie umiałaby chyba udawać. Bała się, że ją odrzuci - ją - najpiękniejszą pannę w okolicy! I już nie pannę, tylko jego żonę.
Dłoń Aili ześlizgnęła się nieco niżej, docierając do krawędzi pasa.
- Alexandrze…
- Ailo… - We wzroku miał coś co mówiło, że nie potrafiłby jej odtrącić.
- Nie chcę byś źle o mnie myślał, ale... ale czy mógłbyś... czy my byśmy mogli... no, wiesz... - wciąż nie potrafiła mówić o własnych pragnieniach, spuszczając przy tym wzrok.
- Kochać się? - Stojąc nad nią ujął ją delikatnie pod brodę i uniósł nieco by znów spojrzała mu w oczy.
Błądziła jednak spojrzeniem gdzieś na boki.
- Pewnie uznasz, że jestem zbyt... to przecież nie wypada. I nie powinnam tak często cię... - przesunęła dłoń na jego przyrodzenie i dopiero wtedy jej oczy spotkały się z jego - ... pragnąć.
- Jeżeli o mnie chodzi - mruknął - to tydzień z łożnicy byśmy nie wychodzili… - w oczach zobaczyła potwierdzenie tych słów.

Zawahał się.
Wspomniał jedną myśl sprzed kilku dni. Gdy chciała odpłacić mu za rozkosz pod wodospadem i jak to sobie wyobrażał.
- Pamiętasz tam nad potokiem, jak chciałaś mi uczynić przyjemność bez… - Urwał.
Ona pokiwała tylko głową, a jej wścibskie paluszki przesunęły się wyżej, by rozpiąć pas spodni.
Pomógł jej w tym.



Kiedy jego spodnie się zsunęły ukazując gotowe do działania przyrodzenie, w jej oczach dostrzegł panikę pomieszaną jednak z fascynacją. Aila ostrożnie dotknęła palcami gorącego organu męża, jakby głaskała rączego konia, który przy jednym złym ruchu może jej się wyrwać i nawet zrobić krzywdę.
Widząc tę nieporadność Alex uśmiechnął się.
- Aż tak delikatna być nie musisz, to nie jajko - zażartował by ukryć falę podniecenia.
Ona również się uśmiechnęła, onieśmielona, po czym jednak pewniej objęła palcami jego męskość. Powoli też zaczęła przesuwać dłoń w górę i w dół. Uwadze Alexandra nie uszło też, że zbliżyła swoją twarz i nerwowo oblizała usta, jakby nie wiedząc jak zacząć.
Mruknął pod jej dotykiem i przymknął oczy. Poddał się przyjemności, choć przyznać trzeba było, że jej pieszczota była więcej niż niewprawna. Pod jednym z jej kolejnych ruchów zaciśniętej dłoni, nie w tempo, wypchnął trochę biodra czubkiem naprężonego organu dotykając lekko jej ust. Aila mając to chyba za wskazówkę otworzyła je szerzej i objęła wargami czubeczek jego męskości, przyjemnie go przy tym nawilżając. Niespiesznie błądząc palcami po całej długości jeszcze bez stałego rytmu, zaczęła ssać żołądź, przymykając przy tym nieco powieki.
- Mhhhhh - wydał z siebie na to i spojrzał w dół. Widok sprawił, że w ustach dziewczyny coś leciutko nabrzmiało. W odpowiedzi zamruczała niby kociak, zaczynając łapać spójny rytm pieszczot. Alexander poczuł jej jej języczek bada teraz najwrażliwsze jego obszary podniecenia. Do tego te niebieskie oczy, teraz przyglądające mu się, by ocenić czy wykonuje pieszczotę właściwie. Czy właściwie, dowiedzieć się z twarzy męża nie mogła, ale zauważyła w jego oczach, że to co robi daje mu niewątpliwa przyjemność.




Alexander westchnął odchylając na chwilę głowę i znów przymykając oczy.
I wtedy Aila zobaczyła, że nie są sami…

Pewnie to ksiądz wychodząc nie domknął drzwi, a na ślub naoliwiono wszystkie zawiasy. Przedłużająca się obecność państwa w małym refektarzu gdzie spożywano posiłki, mogła oznaczać dla służby, iż państwo zamierzają śniadać i czekają na podanie do stołu.
Tak chyba musiało być, zważywszy, że Giselle trzymała przed sobą tackę z gotowanymi jajkami,mlekiem, chlebem, otrębami i serem jak to w postny piątek.

[MEDIA]https://i.imgur.com/S8wVoZM.jpg[/MEDIA]

Pewnie widząc stojącego Alexandra tyłem uznała iż małżonkowie rozmawiają jedynie, lub milczą w czasie rozwijającej się kłótni (na co pewnie miała nadzieję). Podchodząc cichutko zrozumiała swój błąd gdy była już prawie na wysokości zarządcy po drugiej stronie stołu. Tak wzrokiem zastała ją Aila gdy oderwała spojrzenie od Alexandra.

Giselle wyglądała jakby wmurowało ją w ziemię i zawładnęła nią straszna panika. Nie uciekła jeszcze chyba dlatego, że skołowana nie mogła wybrać czy dać drapaka z tacką czy najpierw ją postawić. W oczach miała też nutę zazdrości.
Gdy spoczęło na niej błękitne spojrzenie, spięła się zamierzając chyba uciekać i była to jedyna słuszna decyzja, zważywszy na to jak oczy Aili zwęziły się pod zmarszczonymi brwiami.
To była ostatnia szansa Giselle. Brak wrzasku czy innej zdecydowanej reakcji wstrzymał czarnowłosą służkę. Delikatnie postawiła drewnianą tacę na stole i zaczęła się po cichu cofać ku drzwiom, ale tyłem. I spoglądając na “wyczyny” Pani. Zaraz zniknęła Aili z oczu niknąc za sylwetką Alexandra, który jęknął cicho i znów otworzył oczy spoglądając na pieszczącą go ustami małżonkę.



Jej oczy znów miały ten wyraz szelmowskiej zabawy, obietnicy większych rozwiązłości, co jednocześnie mogło go przerażać i podniecać. Ruchy dłoni Aili stały się szybsze, a ona zachłanniej pieściła jego męskość ustami.
Starał się reagować żywo na każdy moment gdy niedoświadczone i pierwszy raz to czyniące dziewczę. Nie udawał, jedynie bardziej uwalniał poczucie przyjemności jaką mu sprawiała, gdy intuicyjnie lub przypadkiem jej język, usta, lub dłoń natrafiały na właściwy rytm lub odpowiedni dotyk.
Przez chwilę przeszło mu przez głowę, że miał być jej nauczycielem w posługiwaniu się mieczem. Ta dwuznaczność w tej sytuacji porażała, ale podobała mu się ta edukacja. Delikatnie położył jej dłoń na głowie. A pyskata i wyniosła zazwyczaj żona w tej materii była bardzo posłuszną uczennicą. Gdy tylko żywiej reagował na jakąś pieszczotę, powtarzała ją, kiedy delikatnie dawał jej znać, by przyspieszyła tempo, dostosowywała się, a wąska strużka śliny ciekła jej po podbródku z tego zapału.
Jęknął i mocniej naparł lędźwiami, jednocześnie delikatnym ruchem kierując jej głowę do siebie. Siedząc była za wysoko aby móc w tej pozycji jednocześnie pochłaniać go głębiej i móc widzieć jego twarz i reakcje malujące się na niej.
Poddała mu się pomrukując cicho. Teraz gdy zamknęła oczy, była niczym instrument na którym on wygrywał swoją pieśń pożądania. Bacznie obserwował jej reakcję, gdy kolejne centymetry skóry na naprężonym członku pochłaniane były przez miękkie, zaciśnięte na nim wargi. Nie wiedział wszak jak głęboko jest w stanie go przyjąć. I choć jej osiągnięcie w tej dziedzinie może nie było imponujące, a on był pewien, że gdyby przycisnął mocniej jej głowę, mógłby zyskać jeszcze nieco “głębi” jej ust, musiał przyznać, że zapał dziewczyny był urzekający. No i jeszcze ta perwersyjna myśl, kołacząca się w umyśle, oto szlachcianka pochylała sie przed nim i w wyuzdanym akcie miłosnym sprawiała mu rozkosz, nic za to nie dostając... poza satysfakcją.

Nie chciał przesadzić, pamiętał noc poślubną. Zresztą była niedoświadczona, jej zachłyśnięcie się zburzyłoby tę magię. Wplótł dłoń w jej włosy i zaczął lekko poruszać nią. W przód. W tył. Delikatnie, żeby złapała rytm i tempo, a Aila oddała się temu, ale nie byłaby sobą, gdyby czegoś nie dodała od siebie. Jej druga dłoń nieśmiało sięgnęła klejnotów mężczyzny, by pieścić je powolnymi, zmysłowymi ruchami.

Jego oddech przyspieszył, gdy połączyła szybsze i rytmiczne branie go do ust z pieszczotą dłoni. Jej ruchy zdradzały niedoświadczenie i brak umiejętności, ale pracowała z pasją. Pochylona teraz nad jego męskością, tak że widział tylko złote włosy na głowie zbliżającej się i oddalającej się od jego podbrzusza. Czuł wargi, język, ale chciał też widzieć. Położył jej dłoń na ramieniu, by pokierować jej ciałem. Aby zsiadła z krzesła przesuwając się niżej. Do tego dziewczyna jednak musiała przerwać na chwilę pieszczotę. Zobaczył jej nabrzmiałe krwią usta i zaczerwienione policzki. Zobaczył strużkę śliny w kąciku ust.
- Ja... coś źle robię? - zapytała niepewnie.
- Przyklęknij - wydyszał pełen podniecenia. - Chciałbym… cię widzieć.
- Ach... tak? - Patrząc mu w oczy Aila nie tylko uklękła przed nim, ale też rozsznurowała gorset sukni, przez co mógł ujrzeć znajome już półkule, które wyglądały nie mniej jedwabiście i ciepło niż, gdy ostatnim razem ich dotykał.
Na ten widok poczuł że ciemnieje mu lekko w oczach.
Oszalał.
Znów nakierował dłonią jej głowę, aby wejść w jej usta. Teraz pod innym kątem, gdy klęczała niżej. Patrzył znów jak bierze go do między wargi, widział jej twarz, spojrzenie i poniżej…
Czuł że długo nie wytrzyma.

Jakby czując to i mając świadomość świeżo zdobytego doświadczenia, Aila poczęła się z nim drażnić. Biorąc jego męskość w usta nie ssała jej, lecz tylko drażniła języczkiem, łaskocząc tuż pod koroną. Zadrżał na to i w pierwszej chwili chciał dłonią wczepioną w jej włosy znów pokierować nią, aby kontynuowała wędrówkę ustami po rozpalonej skórze. W przód i w tył. Jednak zrezygnował. Czując jej wargi zaciśnięte na nim i chaotyczne ruchy języka poddał się temu. Dał jej odkrywać samej co może z nim zrobić.
I patrzył zachłannie.
Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się do niego, cofając usta. Teraz jednak jej dłonie przyspieszyły tempa, nie dając mu odetchnąć. Drobne paluszki pełzały po nim niby macki jakiegoś oceanicznego stworzenia.
- Poproś... - szepnęła. - Poproś o więcej.
Klęczała przed nim z rozpiętą suknią i gorsetem uwalniającym krągłe piersi, pracowała wytrwale nad męskością górującego nad nią mężczyzny, co wiele dobrze urodzonych dam znajdowałoby upokarzającym.
A mimo to potrafiła odnaleźć się w tym jako Pani.
Kontrolująca w pełni sytuację.
- Pr… Proszę… - wydyszał targany podnieceniem i żądzą. - Proszę… weź go. Bo… nie wytrzymam.
Zobaczył jak wystawia języczek, który powoli prześlizguje sie po jego pulsującym przyrodzeniu.
- Oczywiście, kochanie - powiedziała po chwili z psotą w głosie, lecz znów wróciła do roli zdolnej uczennicy, spełniając pragnienie Alexandra. Wzięła w usta jego męskość, by uraczyć ją zachłannym i nieco drapieżnym teraz ssaniem, zaś dłonie szlachcianki, pieszczące nie tylko jego przyrodzenie, ale także klejnoty, podbrzusze, a nawet wpełzające czasem pazurkami na pośladki, były uzupełnieniem tego obrazu rozpusty, który miał przed sobą.

Zaczął dłonią wplecioną we włosy nadawać szybsze tempo, a do tego tańca włączyły się i jego lędźwia, choć jeno płytkimi, oszczędnymi ruchami. Czuł, że zbliża się fala, której nie potrafił już powstrzymać. Tylko jak zareaguje Aila? Czy była świadoma tego, co się zaraz stanie? A może odsunie się z obrzydzeniem i już nigdy nie zechce pieścić go w ten sposób?
Przeszło mu to przez myśl w ostatniej prawie chwili, a nie miał czasu na rozmyślania, już nie teraz. Jęcząc i sztywniejąc zabrał dłoń z jej głowy i szybkim ruchem lędźwi cofnął się, wręcz wyszarpując swój “miecz” z zachłannych ust. Zdążył jedynie obniżyć ręką nabrzmiały organ by nie wystrzelić na wprost, a bardziej w dół. Prosto na jej szyję, dekolt i ciężkie piersi o nabrzmiałych sutkach.
Dziewczyna aż zająknęła się zdziwiona ty, co właśnie zobaczyła. Ostrożnie zebrała odrobinę lepkiej mazi palcem i przyjrzała jej się.




- To... to się zwykle dzieje? - zapytała.
- Zawsze… - wydyszał dygocząc. Spełnienie w ten sposób i przy tych widokach było tak silne, że mało nie załamały się pod nim nogi. Oparł się o stół. - Chyba… że… w środku. Trzeba… wtedy połkną… - urwał orientując się, co właściwie mówi. Wzrok miał półprzytomny jak po oberwaniu pałką w łeb.
- Połknąć? - Jego młoda, niedoświadczona wcześniej żona przyjrzała się białej mazi na palcu i niespiesznie oblizała palec, zerkając na mężczyznę i odczytując jego reakcje.
Jemu zaś dopiero zaczął na powrót funkcjonować błędnik, oraz wracała możliwość ogniskowania wzroku.
- No albo wypluć, ale… - Dopiero teraz zauważył co robi. - Eeee… - rzekł epatując inteligencją tymi słowy.
- A co ci się bardziej podoba? - spytała z tą niewinną zalotnością, sięgając paluszkiem pomiędzy swoje piersi by stamtąd zebrać znów nieco białej substancji.
- Ja… nie wiem. - Zrobił lekko głupia minę, ale zaraz spróbował z tego wybrnąć: - Musiałbym sprawdzić wszystkie możliwe zakończenia - zażartował wciąż oparty o stół.
- Mhmmm... - powiedziała, znów oblizując palec, do starcia reszty jednak używając już chustki.
Gdy Alexander spojrzał na stół dostrzegł śniadanie, którego wcześniej nie było.
- A to tu… skąd? - spytał znów spoglądając na Ailę, która ścierała właśnie jego nasienie z piersi.
Jego żona nawet nie podniosła wzroku, sznurując znów dekolt sukni.
- Służąca przyniosła. Oczywiście, twoja ulubienica - dodała zgryźliwie.
Odruchowo spojrzał na drzwi.
- Tak po prostu? Jak my…? - Spoglądał zszokowany, ale wtedy dopiero uderzyło go gdzie jest.

Odbijało im.
Odbijało mocno.
Wodospad, spontaniczny jak jasna cholera. Pęknięcie pewnych barier w noc poślubną. Rozmowa przy kąpieli, teraz… w sali jadalnej w porze śniadania. To było… Dziwne. Ale z drugiej strony Alex poczuł niesamowite podniecenie na samą myśl gdzie i kiedy może ich znów trafić, gdy oboje zatracą się całkiem.
- Ehm… - Nie wiedział co powiedzieć. Wystawił tylko dłoń, aby pomóc jej wstać z kolan.
Aila przyjęła pomoc, nie patrząc mu jednak w oczy. W jej głosie było jednak jakieś zdecydowanie.
- Może to jej uświadomi czyim mężem jesteś - warknęła po czym dodała już z lekkim uśmiechem. - No i chyba nie chciałeś, bym przerywała, prawda?
- Nie. Choćby i za oknem anielskie trąby zwiastowały apokalipsę.
Popatrzyła na niego nieśmiało, po czym podeszła do stołu z posiłkiem.
- W takim razie jedzmy, mężu…
Usiadł nie jak w obyczaju było naprzeciw, ale obok niej.
Przelotnie ucałował skroń dziewczyny.
- Smacznego.
- Smacznego - odparła z godnością, jakby to zupełnie nie ona wcześniej spełniała jego wyuzdane zachcianki.
Zaczęli najzwyczajniej w świecie śniadać.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline