Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2017, 20:03   #583
Zuzu
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Więc to już. Tu i teraz nadeszła wiekopomna chwila. Skończyło się pierdolenie i ssanie po próżnicy, na spółkę z głodnymi sapami. Po pełnym atrakcji we wszelkich możliwych konfiguracjach, dyplomatycznego nawijania, wyścigów, ubijania interesów i malowania ryja dniu, przyszła kolej na poważne biznesy, z najpoważniejszym typem w tym zaplutym, gównianym jak gęba pedalskiego stylisty mieście…
Zgred był dokładnie taki, jakim go sobie panna Faust wyobrażała - stary, zramolały pierdziel na w chuj wysokim stołu i z w chuj długimi łapami. Pan na rewirze, niekoronowany i niezaprzeczalny król kurwidołka o mało wdzięcznej nazwie Detroit. Jeżeli Stary wyglądał na ważniaka, Zgred wyglądał na jego kwadraturę. Tylko z obwisłymi policzkami i zapewne armią hemoroidów w sflaczałym dupsku. Nie zmieniało to niestety faktu, że przyszli do niego w łaskę i zaraz Blue miała mu zrobić słowną laskę, próbując urobić, ugłaskać i kurwa przemówić odpowiednio do kieszeni żeby wybił z tego posiwiałego łba durny pomysł jakim było odjebywanie Szafirka w jakikolwiek sposób.
- Dziękuję, że zechciał pan poświęcić swój cenny czas. Nie będzie to strata, zapewniam - posłała wapniakowi profesjonalny wyszczerz, zaczynając od standardowego początku każdej poważnej rozmowy, gdy gadało się z grubą rybą celem wciśnięcia jej własnego kitu. Chociaż nie kitu. Blondyna przyczaiła się na brzegu akwarium z wędką na której zawieszono wyjątkowo tłustego robala, ale czy cel chwyci przynętę - to już kwestia osobistych preferencji.

- Propozycja z którą do pana przychodzę nie wymaga z pańskiej strony żadnego wkładu własnego, ani kapitału początkowego. Jedyne, o co chcemy pana prosić to sygnatura nazwiskiem oraz renomą. Koszta wstępne pokrywa strona wychodząca z propozycją - wciąż z tą samą biznesową miną gapiła się prosto na dziadygę, skutecznie ignorując obecność pewnego gada w białym garniturze. Ach Steve… druga pozycja na jej liście atrakcji do zaliczenia w Det. Pierwsza już została zaliczona i siedziała tuż obok, wspierając obecnością i w jakiś pokręcony sposób dodając otuchy. Chyba na serio upadła na łeb i upierdoliła przy okazji parę klepek, albo ktoś jej je zapierdolił. Pewnie jakiś jebany czarnuch.
Aby zebrać myśli upiła łyk kawy, po czym odstawiła filiżankę i kontynuowała.
- Przyjechaliśmy w sprawie zorganizowania Wyścigu. Takiego jaki odmieni oblicze dotychczasowej Ligii. - przybrała poważną minę, przechodząc do wykładania uszytego z Dzikim i Szafirkiem projektu - Wyścig poza Ligą. Dziki nazywa to “spontan”, Deathmatch - ich zasady Wyścigów nie zabraniają, więc Liga nie będzie oponować. W tym mieście ciągle ktoś się z kimś ściga. Na podobne wydarzenia jest spora, jeszcze nie zajęta nisza. Proponujemy aby tą niszę wypełnić - wychyliła się do przodu i oparła łokcie o blat, składając dłonie w piramidkę - Ludzie kochają Wyścigi. Mogą na co dzień żenić sobie kosy i obrabiać chałupy, ale gdy warczą silniki stają się kibicami. Jednoczą. Chcą je oglądać, brać w nich udział. Stać się ich częścią, chociażby z trybun. Świętować zwycięstwa, zapijać porażki i czekać na następne starcia. To ich napędza, odgania troski życia codziennego. Ceni pan sobie ustalony ład i porządek. Są rzeczy których nie warto zmieniać, bo zawierają w sobie absolut. Proste, doskonale idealne wartości… jak ta kawa. Takie rozwiązania są wygodne, tym bardziej te sprawdzone, ale każdą bardziej skomplikowaną niż napar z kofeiny strukturę da się ulepszyć. Dla dobra teraźniejszych i przyszłych interesów. - powtórzyła mniej więcej to samo, co wcześniej nawijała wujkowi Staremu w jego gabinecie.

- Człowiek biznesu. Niech pan na to spojrzy jak na okazję, bo to doskonała okazja do sięgnięcia po rozwiązania do tej pory… ciężki do zrealizowania. Na pewno ma pan w szufladach projekty zmian dla miasta. Dostosowania go jeszcze bardziej pod własną wizję - Uśmiechała się profesjonalnie, nie spuszczając oka ze Zgreda.
- Podzielone społeczeństwo łatwiej się kontroluje, nie ma niebezpieczeństwa, że od ręki pokona wzajemne niesnaski i wpadnie na denne pomysły z tasowaniem kart. To niewdzięczny materiał do obróbki, wiecznie mu coś nie pasuje, a nie żyjemy w Disneylandzie. Tylko u nas w Vegas, albo tutaj w Detroit. Okazje do puczu i głośnego wyrażania niezadowolenia przewijają się jak w kalendarzu. Zawsze znajdzie się ktoś, kto zacznie szczekać, lud to podchwytuje i trzeba marnować własne siły aby przypomnieć komu są winni szacunek i posłuszeństwo. Chaos trzeba kontrolować, bo wyrwany spod tej kontroli nie przynosi zysków. Warto więc, prócz siłowych, znaleźć dodatkowe rozwiązanie na to pozwalające. Ludzie kochają swoje gwiazdy, wiele są dla nich gotowi poświęcić i wiele wybaczyć. Im samych jak i tym z nimi kojarzonych. Gdyby zgodził się pan objąć patronatem proponowane przez Dzikiego wydarzenie, zyska nie tylko prestiż, ale i wdzięczność ludu. Zapewni mu Igrzyska, pokaże się jako włodarz dbający o dobro i zadowolenie zwykłych ludzi. Podstawą każdego imperium nie jest armia, tylko proletariat. Oni pracują na klasę średnią i wyższą. Wdzięczny lud to lud spokojny. Niepodatny na próby podburzania, bo i po co ma się burzyć, skoro dostarcza mu się igrzyska? Łatwiej też przełknie nowe porządki, wystarczy odwrócić uwagę. Do tej pory zajmowała się tym Liga, teraz przyszedł czas aby podzielić monopol. Zbudować zdrową konkurencję. Projekt jest, nagroda też. Zostaje kwestia opieki i zgody. Detroit to Wyścigi. Wyścigi to Liga. Liga to fani. Fani to Detroit. Jeden twór połączonych ze sobą naczyń. Już Juliusz Cezar doceniał istotność dobrze przemyślanego mecenatu i tego ile mógł na tym zyskać. Spokój sprzyja nam wszystkim i nam wszystkim zależy na jego utrzymaniu. Panującego w tym mieście, ustalonego porządku. Dlatego przyszliśmy tutaj. Ciężko znaleźć pojedynczą osobę która ma tutaj takie możliwości jak pan. Poza tym to samonośny pomysł. Jak się przyjmie ludzie będą sami wracać by go powtórzyć. Miałby pan szansę stać się patronem deathmatch w tym mieście. Liga robi dość mało Wyścigów tego rodzaju, a popyt jest. Koniunktura rynku aż się prosi o podaż. - rozłożyła dłonie, wskazując na pokój i ludzi przy stoliku - Nagłośnienie projektu, zainteresowanie ludzi i gwiazd Ligii zapewnimy również. Zostaje kwestia umiejscowienia. Pod pańskim sztandarem, czyli Downtown - zrobiła krótką przerwę aby podnieść atmosferę i nawijała dalej - Nie teren bezpośrednio przylegający do Ambasadora. Dzielnica jest rozległa. Stara przepompownia chociażby. Pan daje pozwolenie i teren, my występujemy w roli pańskiej ekipy. Drużyny gospodarzy zbierającej na jedyne słuszne konto zwycięstwa i profity. W pańskich barwach będą jeździły dwie najgorętsze gwiazdy tego sezonu: jedną jest obecny tu Dziki. Drugą zaś Blue Lady, która przekazała wszelkie potrzebne pełnomocnictwa, czyniąc osobą upoważnioną do zawierania umów i przemawiania w jej imieniu, jako pełnoprawny reprezentant strony. Wiem, że na linii mojej mocodawczyni i pańskiej wystąpiła kwestia… nazwijmy to nieporozumieniem. Zawiodła komunikacja. Stąd poproszono mnie o konsultacje, a że aktualnie nie posiadałam posiadałam stałego, zakontraktowanego zleceniodawcy, do tego sprawa ta nie koliduje z zadaniem z jakim rodzina Faust mnie tu wysłała, mogę się zaangażować bez szkody dla innych interesów - na krótką chwilę uśmiech stał się przepraszający.

- Zarówno ja jak i pani Blue Lady nie przejawiamy chęci do waśni i konfliktów. Nie lepiej zamiast likwidować gwiazdę Ligii, skorzystać na niej? I jej fanach? W sposób jaki panu przedstawiliśmy - spojrzała na Rajdowca i uśmiechnęła się nieznacznie - Dziki i Angel to już dwie gwiazdy do projektu. Reszta szybko się pojawi. Jeżeli zaś chodzi o nagrodę w wyścigu... jak powiedziała ją również zapewniamy. Bryka - dobra i praktycznie nówka. Wielu się połasi. Nie przyjechaliśmy po wojnę, wolimy współpracę z obopólną korzyścią. - kiwnęła Zgredowi głową, czekając czy zaraz tej głowy nie straci.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline