Pierrot zaśmiał się wysoko, wskazał palcem na Yugo i pokiwał głową.
- Dość „nieadekwatna odpłata”! Tak otóż to. Macie tylko wybadać sprawę nie od razu
spalać całą Malarię w drobny pył, jak ten Neron czy inny chuj. Los Cobras są jedną z
możliwości. Pomimo tego, że operują z slumsów, mają potężne zasoby i koneksje daleko
poza granicami Grimportu. To ma być kurwa, cicha misja. A wiem, że nadajecie się do takiej
roboty. Inaczej bym Was nie wezwał.
Zaraz potem odezwała się Anja, która w dość teatralny, frywolny sposób
zasugerowała rozbicie w pył Jokerów i samą śmierć ich szefa. Ten słysząc te słowa
uśmiechnął się szeroko, wręcz perwersyjnie niczym ktoś komu przystawia się maczetę do
szyi oczekując zupełnie odmiennej reakcji.
- I tu się zgodzę. Działajcie szybko oraz sprawnie. Tull poprowadzi Was do drzwi.
Chyba, że chcecie jeszcze udać się do mojego kwatermistrza. Jak mówiłem zapłacicie z
własnej ręki. Panamo dolary powinny właśnie wpłynąć na Wasze konta.
Anja nienawidziła tego człowieka! Miała potworną ochotę rzucić się na niego i
wyszarpać mu krtań szponami! Chociaż na chwilę zedrzeć mu z twarzy ten sadystyczny
uśmiech, sprawić by te wiecznie rozbawione, drwiące oczy, chociaż przez ułamek sekundy
okazały strach!
Zamiast tego skłoniła się nisko i ślicznie, zamiatając podłogę burzą szafirowych
włosów. -Bardzo dziękujemy za poświęcony nam czas, panie doktorze. Chętnie skorzystam
z pana szczodrej oferty - zaszczebiotała przesłodko i ruszyła w stronę drzwi. Miała już dosyć
Pierrota jak na jeden dzień. Już wolała tego całego Tulla - żywego niczym nagrobek i równie
posępnego! Przynajmniej nie miała wrażenia, że się z nią bawi, jak kot z myszą!
Pierrot zmierzył Anje swoim szafirowym implantem, który zdawał się podskakiwać
jak pchełka w jakiś wyjątkowo bujnych włosach. Dokładnie takich jakie posiadała
dziewczyna. Ten mierzący kontakt był czymś odpychającym dla większości osób, choć
chyba tylko wojowniczka ulicy z racji najmniejszego doświadczenia coś z tego sobie robiła.
- Panie przodem. Co do reszty, też nie będę Was zatrzymywał. O ile - spojrzał na
najstarszego członka ekipy - Nie chcecie się jeszcze czegoś dowiedzieć.
D-03 wsłuchiwał się z zaciekawieniem w tą zażartą dyskusję. Nie zamierzał doliwać oliwy do ognia, więc milczał. Dopiero słowa Yugo zaintrygowały go na tyle, by pozwolić się w wtrącić, co zakomunikował wstępnym pstryknięciem palców
- Pan Chuligan ma rację!
A gdy Anja wyrzuciła z siebie swoje wątpliwości co do roboty gangu, dorzucił:
- Pani Masażystka też! A w zasadzie to nikt nie ma racji...
D-03 stanął teraz tak, by znaleźć się między Anją, Yugo i Pierrotem. Niestety, Pierrot był tym kto przez chwilę obejrzał jego plecy. Najemnik nie ukrywał, że zrobił to z premedytacją. Zgrywał się.
- Prawda bowiem leży najpewniej pośrodku. Gang to mogła być zasłona, draka z kucharzem to wypowiedzenie wojny, ale za naszym druciarzem stoi ktoś z wyższej gałęzi. Lecz skoro to jedno i to samo drzewo, to potrząsając odpowiednio mocno za dolne gałęzie, można zrzucić parę owoców z samej góry. Tak więc idę nieco potrząść tu i tam. Zaczynając od tych leszczy z pomniejszego gangu. Mam w końcu zadanie do wykonania, z całym szacunkiem.
Oscentacyjnie odwrócił się w stronę Pierrota i ukłonił mu się prawie do pasa, niczym pionek yakuzy do swego patriarchy. A potem odwrócił się znowu w stronę Yugo i rzekł do niego:
- Pan Chuligan raczy iść ze mną? Przyda się rozruszać kości i potrenować oko w strzelaniu do uciekających szczurów, i nie ma to jak doborowe towarzystwo do rywalizacji! Panie Pierrot, przypomni pan gdzie jest najwięcej tych los cabrons czy jak im tam?
- Zaczekajcie na mnie na dole, jeśli łaska - zwrócił się do pozostałych Mr. Nobody.
- Trzy minuty max - mruknął Yugo z machnięciem ręki na pożegnanie.
- To ile poczekacie będzie już zależało od pana Pierrota - pouczył go Pan Nikt.*
- Ech i tak się właśnie kończy - rzucił z rezygnacją D-03 - Dobra, to poczekam na dole
__________________ Something is coming...
Ostatnio edytowane przez Rebirth : 04-10-2017 o 21:53.
|