Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2017, 13:50   #29
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Tamara nie spodziewała się zobaczyć Carla w tym miejscu. Z zaciekawieniem przyglądała się, co też prawnik robił koło mieszkania adopcyjnych rodziców. Przez dłuższy czas dobijał się do drzwi, a gdy te w końcu się otworzyły Broderick został niemal wciągnięty do środka. Oględnie mówiąc- dziwne. Niemniej dziwne było, gdy został z tych samych drzwi bezceremonialnie wyrzucony kilkanaście minut później. Le Paige zrobił mu z ukrycia kilka zdjęć, gdy podnosił się z podłogi. Materiał dowodowy zawsze się do czegoś przydawał.
Pani kustosz śledziła sponiewieranego mężczyznę w drodze do metra i dopiero na stacji, niby przypadkiem, wpadła na niego.
- Nie ładnie jest kłamać Carl - zaczepiła go. Broderick zbladł i wyraźnie zwiotczał. Nie odpowiedział ani słowem, jedynie bezgłośnie się gapił.
- Masz dwa wyjścia. - Odezwała się gdy jego milczenie przeciągało się. - Opowiesz mi o wszystkim i zapomnimy, że spotkaliśmy się tutaj.
- Nie tutaj - wyrwał się z oszołomienia. - Czy zna pani jakiś bezpieczny lokal?
- Ogród Ewy. - Odparła po krótkim namyśle.
Adwokat tylko pokiwał głową. Tamara podała godzinę, nie dająć możliwości sprzeciwy. Kolejny raz kiwnął głową i zaraz uciekł do wagoniku metra. Le Paige wzbudzała w mężczyznach (a nawet w niektórych kobietach) przeróżne emocje, ale takiego strachu nie widziała już dawno.


Tamara siedziała przy małym stoliku z dala od sceny. Dzisiaj występowała Abeni - mogłaby rozpraszać Carla. Doskonale przygotowane Brandy Alexander umilało oczekiwanie. Broderick spóźnił się parę minut, co nie było kłopotem, wyglądał zaś jakby zaraz miała go przyłapać małżonka, co już kłopotem było bo zwracał na siebie uwagę. Wypatrzył na sali panią kustosz i przysiadł się szybko do stolika.
LePaige otworzyła bogato zdobioną i nieco staroświeckiej papierośnicę. Chwilę przyglądała się jej zawartości. A przynajmniej tak wyglądała. W rzeczywistości bacznie obserwowała rozmówcę.
-Uspokój się. - Poleciła wyjmując z pudełeczka papierosa.- Ściągasz na siebie uwagę. A tego wcale nie chcesz. - Gdy tylko umieścił w cygarniczce papierosa zaraz pojawił się i ogień. Obsługa w lokalu była czujna i dyskretna.
- Wódkę. Podwójną. - Zamówiła.
Czekając aż przyniosą szklankę z alkoholem raz po raz zaciągała się z lubością dymem. Przyglądała się też tancerce.
Gdy podano wódkę Tamara ujęła swoją szklankę w dłoń i delikatnie stuknęła w tę stojącą przed Broderickiem.
-Wypij. - Powiedziała podnosząc swój koktajl do ust. Mężczyzna posłusznie opróżnił kieliszek jednym haustem.
Tamara dała mu jeszcze kilka chwil na zastanowienie się i ułożenie sobie myśli. W tym czasie paliła i podziwiała występ. Gdy jednak milczenie przeciągało się odezwała się.
-Co tam robiłeś?
- Niech pani sobie odpuści tę sprawę - zaczął Broderick. - Mają wynajętych zakapiorów od Fontaine’a.
- Co było w aktach?
- A co miało być? Adres, nazwiska. Nazwiska pani zna, adres też. Jeśli chce pani zachować swoje zęby, radzę odpuścić - odruchowo pogładził się po opuchniętym policzku.
- Nie chciałeś się przyznać, że pobito cię po tym jak dostałeś dokumenty z sierocińca? Po to ten cyrk z dziecięcą chorobą?
- Coś w ten deseń.
- Heegaard też je czytał?
Broderick pokiwał głową.
- Wszystko w papierach się zgadza i Jeffersonowie nie lubią, gdy narusza się ich prywatność.
- Ktoś kto mieszka w Skarbcu Neptuna nie lubi , gdy narusza się jego prywatność i nasyła na natrętów zbirów? - Tamara lekko parsknęła.
- I to nie byle jakich. To pracownicy Fontaine’a, a tacy nie robią za ryby.
- Po co poszedłeś do Jeffersonów?
- Żeby nie przyszli połamać mi palców, kiedy panie zacznie się tam kręcić - odparł.
- Przecież to szeregowi pracownicy. To nie jest obiecany lepszy start dla dziecka. Sierociniec zwyczajnie oszukał panią Popow.
- Nie słucha pani, czy nie chce słuchać? - warknął Carl. - Rybaków nie stać na ochroniarzy.
- A ci których stać, nie mieszkają w takich warunkach.
- Ich sprawa, gdzie mieszkają.
- Co jest w aktach?
- Nazwiska, przychody, wywiady psychologiczne. We wszystkim dołożono należnej staranności.
- Zawód obojga rodziców?
- Podany w papierach - odpowiedział lakonicznie.
- I odpowiada temu co obiecano na reklamach?
- Tak, do ciężkiej cholery. Straciłem ząb sprawdzając to wszystko - nagły wybuch zwrócił uwagę postronnych, oraz Thomasa - wykidajły.
-Panuj nad sobą. - Pani kustosz zapaliła następnego papierosa. - Inaczej niezbyt miło zapamiętasz swoją wizytę tutaj.
- Już mi się nie podoba - stwierdził kwaśno.
- Bo masz złe podejście
- Skończyliśmy? Chce sobie pani napytać biedy, to niech pani w to brnie. Ja swoje zrobiłem.
Tamara zaśmiała się. Chociaż oczy nie były rozbawione.
- Nie lubisz mnie. A jednak nie chciałeś żebym do nich poszła. Dlaczego?
- Nie lubię, ale to nie znaczy, że życzę źle. Sprawa jest przegrana, radzę się z tym pogodzić.
- Ryanowi też tak doradziłbyś? - Ironii nie dało się nie wyczuć w jej głosie.
- Z prawnego punktu widzenia? Tak. Po co innego by mnie pytał?
- Jak tyś tu trafił z takim podejściem?
- Czyli skończyliśmy - Carl podniósł się od stolika.
- Na razie. - Odparła. Dyskretnie odprowadziła rozmówcę wzrokiem. Przez chwilę siedziała w samotności aż pojawił się przy niej barman.
- Trudne spotkanie? - zapytał, zbierając puste kieliszki.
- Trudny rozmówca. - Odparła beznamiętnie. - Jeszcze raz to samo.
- A przynajmniej warto było się trudzić? - zapytał przed udaniem się do baru.
- Mam nadzieję. - Odparła Tamara.
Resztę wieczoru spędziła w Ogrodzie Ewy. Swoją uwagę dzieliła między występami, a gośćmi. Obserwacja tych ostatnich i analiza ich zachowań była doskonałą rozrywką.
Opuszczając przybytek LePagie zastanawiałą się czy nie zostawić nieznajomemu jeszcze jednego liściku z zaproszeniem. Doszła jednak do wniosku, że zostawi mu pewne pole do manewru.
Obsłudze jak zwykle zostawiła sowity napiwek.
Do spotkanie z Heegaardem musiała się solidnie przygotować.
 
Zapatashura jest offline