Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2017, 23:23   #337
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Balthazaar zignorował słowa Venory wymachując buzdyganem w powietrzu jakby walczył z niewidzialnymi przeciwnikami, a panna Oakenfold nie miała bladego pojęcia co się dzieje.
Nagle smoczydło skupiło wzrok na wyłaniającej się z lasu hordzie zombi i szkieletów, które przylazły tą samą drogą co troll. Były ich dziesiątki, może nawet setka, a Balthazaar biegł wzdłuż brzegu w ich kierunku ujadając złowrogo.
Venora zamrugała oczami nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Truposzy było całe mnóstwo... Zakładała, że Baruna ukarać chciała ich zabijając Glogla i nasyłając go by zabił swych nie tak dawnych sprzymierzeńców, którym pomógł dopaść wampiry. Ale wyglądało na to, że nekromantka zmieniła nieco swoje priorytety i posłała całkiem spore zasoby za nimi. Doskoczyła do swojego miecza, który czekał na nią tkwiąc wbitym w ziemię, chwytając za rękojeść Pożogi.

- Stój! - krzyknęła Venora za smoczydłem, które na złamanie karku popędziło ku hordzie, ale wielce wątpiła, że posłucha jej, bo miał z tym problem przy pełnych zmysłach, a co dopiero teraz w szale. Rycerce przeszło przez myśl czy gdy wampiry prawie ją zabiły to właśnie wtedy wpadł w ten waleczny amok i ich wszystkich pozabijał sam.
- Ubieraj się! - rzuciła do Dundeina i cofnęła się do swojej torby. - Muszę pomóc tamtemu szaleńcowi, zanim się zabije… - dodała mając na myśli jaszczura. Czarnowłosa skrzywiła się i zdusiła w sobie jęk bólu, zdając sobie sprawę z własnych ran, bo po tym adrenalina jej opadła na tyle by odezwały się obite mięśnie i obolała klatka piersiowa. Musiała zadbać o siebie. Uwolniła więc ostatnie zaklęcie z pierścienia, lecząc się. Bezużyteczny już pierścień zdjęła z palca i po wrzuceniu go do torby, założyła drugi pierścień.

- Już, już... - krasnolud pokiwał głową, odłożył broń i czym prędzej zabrał się za swój pancerz.
Venora po upewnieniu się, że w hordzie nie widać żadnego stwora wiele silniejszego od zombich i szkieletów, schowała Pożogę do pochwy, złapała za siodło i przywołała swojego wierzchowca. Młot posłusznie przybiegł do niej i paladynka zaczęła układać mu na grzbiecie cały ich dobytek, bo pewnym było, że musieli stąd się natychmiast wynosić.
Rycerka i kapłan w jednej chwili skończyli swoje czynności. Dundein ubrany już w swoją zbroję łuskową wziął w ręce młot i spojrzał wyczekująco na Venorę. Panna Oakenfold poprawiła ostatnie zapięcie pasa przytrzymującego tobołki do siodła, by przy szybkiej ewakuacji nic nie spadło. W końcu odwróciła się i spojrzała na brodacza.
- Podlecz mnie - poprosiła go i wzięła miecz w dłoń.

Gotowa do walki, pospieszyła wspomóc oszalałe smoczydło w walce.
- Balthazaar! Musimy się stąd wynosić! - krzyknęła do towarzysza.
-Kowalu dusz! Wszechojcze i stworzycielu dumy ziemi i skał! Obdaruj mnie swoją łaską, bym mógł przywrócić kompanów do zdrowia, albowiem walczą w słusznej sprawie- pomodlił się brodacz, a następnie dotknął nogi Venory, która już siedziała na grzbiecie Młota. Gdy złapał ją za żelazny nagolennik, boska energia rozeszła się po stali elfiego pancerza, przynosząc pannie Oakenfold uczucie ciepłego ukojenia. Teraz była gotowa do boju i nie zwlekając ani sekundy pomknęła w kierunku Balthazaara.
Smoczydło nie wydawało się przejmować jej okrzykami w dalszym ciągu. Zanim zdążyła go dogonić, on już starł się z pierwszym szeregiem sporej hordy ożywieńców. Jego pełne złości i agresji okrzyki niosły się echem po jeziorze.
Paladynka zatrzymała swojego rumaka nim na dobre zbliżyła się do umrzyków.
~ Oby Balthazaar się w końcu opamiętał ~ zmartwiła się. Zeskoczyła z grzbietu Młota, by nie narażać zwierzęcia w walce. Chwilę poświęciła na uważne przyjrzenie się hordzie i temu jak radził sobie jaszczur. Wtedy też pierwsze zombie zaczęły zwracać uwagę na rycerkę.

Verona westchnęła ciężko i zakręciła mieczem w dłoni, a ognista łuna ciągnąca się za ostrzem Pożogi utworzyła piękny efekt świetlny w pogrążonym w ciemnościach lesie, odbijając się również od lustra jeziora. Panna Oakenfold natchnęła swój oręż boską energią i wtedy ruszyła szarżą na najbliższego wroga, tnąc go w biodra. Zamierzała wejść w grupę przeciwników by dopiero wtedy użyć na nich odpędzania.
Smoczydło wywijało oburącz jakby postradało zmysły. Półtorak buchał ogniem, a buzdygan miażdżył czaszki i kości jakby były ze zbutwiałego drewna. Nieumarli padali wokół jaszczura tworząc paskudny dywan z kości i zwłok. Rozpędzona Venora cięła celnie i sprawnie. Korpus ożywieńca odzielił się od nóg i spadł pod nogi panny Oakenfold, a sekundę później już otaczało ją kilkunaście szkieletów i gnijących zombi.

Venora sięgnęła ku symbolowi swego boga.
- Helmie wspomóż mnie swą mocą by mogła odegnać tych, których wieczny spokój został zakłócony plugawą magią nekromancji! - krzyknęła donośnie paladynka. Tafla jeziora odbiła jaskrawe światło świętej mocy. Fala uderzyła w ożywieńców zmieniając ich w pył i płaty popiołu. Oczy rycerki przyzwyczaiły się znów do półmroku wieczornej pory, a ona dostrzegła krąg zmiażdżonych umrzyków oraz liczną grupę tychże uciekających do lasu, w popłochu.
Poczuła ulgę, ale wciąż była zaniepokojona co ze smoczydłem. Zaczęła się rozglądać za nim, nie wiedząc czy nie narazi się na jego furię jeśli zdecyduje się do niego zbliżyć.
- Balthazaar, opanuj się w końcu! - krzyknęła do jaszczura, lecz nie zbliżyła się do niego, zadowalając się na razie walką z tymi z nieumarłych, którzy jeszcze nie zechcieli łaskawie uciec czym dalej od niej.

Jaszczur niespodziewanie odwrócił łeb w jej stronę i spojrzał złowrogo. Oręż w jego silnych ramionach aż drżał od chęci miażdżenia i cięcia. Smoczydło zrobiło w jej kierunku kilka kroków i nagle runęło na ziemię pod jej nogi ciężko dysząc.
- Na bogów, co ty żeś ze sobą zrobił... - paladynka pokręciła głową nie wiedząc czy jaszczur padł z braku sił czy po prostu martwy. Nie mając żadnej magi leczącej w zanadrzu, jedyne co mogła robić to trzymać nieumarłych z dala od Balthazaara i czekać, aż kapłan do niej dołączy.
- Dundein, bardzo byś się teraz przydał! - krzyknęła za siebie.
-Przecie pędzie ile sił w nogach!- krzyknął z oddali, dźwięcząc swoją zbroją. Balthazaar próbował się podnieść, lecz od razu upadł. Venora zdzieliła mieczem jeszcze kilku ożywieńców, nim Dundein w końcu do nich dołączył i od razu pochylił się nad ciężko rannym smoczydłem.
-Spadamy!- krzyknął Moradinita, pomagając podnieść się smoczydle.
- Tylko dokąd?! - odparła mu Venora, spoglądając pytająco na ledwo żywe smoczydło. - Osłaniam was... - dodała i zamachnęła się na kolejnego umrzyka.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline