Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2017, 02:35   #165
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Arrow

A good general does not lead an army to destruction just because he knows it will follow.
- Tactica Imperialis

Ledwo bitwa w atmosferze się zaczęła, ledwo minęło kilkanaście jej minut, a sprawa... praktycznie się rozstrzygnęła. Hand of War został bowiem zatopiony.

Wprawdzie salwa makrolaserów którą obdarował Pax Behemoth była potężna, czyniąca wiele strat i uszkodzeń, to nie można było jej porównywać z laserowym oświetleniem i makrodziałowym bombardowaniem jakie sam otrzymał. Mimo, iż statek Istvaanian był doskonale przygotowany do szybkich rajdów, desantów i bombardowań planetarnych, łamania blokad i działań szpiegowsko-zwiadowczych, to cierpiał na typowe problemy klasy Noblesse (i, zaiste, wszelkich gwiezdnych jachtów) - cienki pancerz, ograniczoną ilość miejsca na dodatkowe podzespoły oraz delikatną konstrukcję poszycia.

Żaden jacht nie miał prawa wytrzymać pełnej salwy z dwóch makrobaterii. Kilotonówki z makrodział i dżule z makrolaserów dosłownie go przeorały. Wielki acz kruchy kolos był targany dziesiątkami wtórnych eksplozji. Jego komponenty i podzespoły były niszczone. Jego załoga ginęła tysiącami. Tylko nielicznym udało się przeżyć. Jeszcze mniej zaś uciec szalupami i kapsułami ratunkowymi. Jeszcze mniej tych łodzi zostało podjętych przez uszkodzonego kupieckiego rajdera klasy Havoc. Reszta nie uszła bezlitosnej grawitacji Kantana... podobnie jak sam wrak, płonący, strzelający wybuchami. Bez retronapędów i plazmowej mocy nie był w stanie utrzymać się w powietrzu i powoli, majestatycznie runął w odmęty gazowego giganta, ciągnąc za sobą welon szczątków i ognia. Tamże miał zostać zgnieciony przez ultragrawitację blisko planetarnego rdzenia.

Zniszczenie Hand of War praktycznie przypieczętowało los Istvaanian. Siły Aizdarów ze zdwojoną siłą ruszyły do walki, mimo iż wróg wciąż był silniejszy liczebnie. A wspierali ich członkowie "Operacji Starscream".

Dzięki działaniom Mordaxa Lestourgeona, Corteza Abaroy, Dietera "Turbodiesla" Diesela i Matuzalema, wraże siły piechoty potraciły mnóstwo ludzi. Dało to szansę Aizdarom na nawiązanie jakiejkolwiek równorzędnej walki z lepiej wyekwipowanym i wyszkolonym wrogiem. Problemem były wraże promy - Aizdarowe były tej samej klasy, ale było ich mniej - konsekwencja walk na orbicie Farcast. Akolici Ordo Sicarius nie byli w stanie tutaj nic zdziałać - większość ich broni była nieskuteczna. Abaroa szył z rakietnicy "krakietami", jednakże niekierowane pociski rakietowe były trudne do wykorzystania w tych warunkach. Mimo to, starał się jak mógł. Drużynowy Valkyrie Sky Talon, pilotowany przez ex-komisarza, nie był w stanie swoją pozostałą pokładową bronią zrobić nic ciężko opancerzonym Guncutterom (ale za to swoimi minirakietami Frag i ciężkimi boltami zasiał spustoszenie w szeregach skoczków). Starał się odwrócić ich uwagę... i, niestety, udało mu się to. Dwa promy bojowe wzięły go na cel, gęsto ostrzeliwując ciężkimi pociskami z długolufowych autodziałek, rakietami Hunter-Killer i ciężkimi boltami. Valkyrie wypstrykała się ze wszystkich flar, wabików i dipoli. Opróżniła obydwa zasobniki minirakiet. Grzała z dziobowego ciężkiego boltera wz. Accatran, korzystając z zaawansowanego systemu namierzającego ile mogła - ale to wciąż było za mało. Obydwa silniki zostały trafione i zniszczone. O mały włos wraże pociski nie rozerwały kokpitu - jednak dodatkowe opancerzenie ocaliło życie Dietera, który jakimś cudem wydostał się zeń, zgarnął swój plecak skokowy, otworzył rampę i wystrzelił z wraku, który runął w bezkresną głębię tegoż świata.

W międzyczasie, Durran Morgenstern, Kaarel Cotant i Christopher "Blackhole" Blaine starli się z członkami wrogiej im Kadry Agentów Tronu - odpowiednio z Teslohmem-4127, Warchildem i Gastonem Wellerem. Wszyscy trzej odnieśli poważne rany i uszkodzenia, wypstrykali się z wielu broni, granatów i sztuk amunicji, Morgenstern stracił też swój prom typu booster oraz jego zawartość... ale okazali swą wyższość. Czy byli lepsi od swych wrogów, czy Imperator obdarzył ich tego dnia swą łaską czy też wróg był zdemoralizowany po utracie statku - nie wiadomo. Grunt, że wszyscy trzej pozostali zausznicy zdrajczyni polegli w chmurach Kantana.

Zaś sama Inkwizytor, Lady Olianthe Rathbone, obarczona Excommunicate Traitoris i Carta Extremis, ostatni żywy przedstawiciel frakcji Istvaanian w Sektorze Calixis, stanęła do walki ze swym obecnym nemezis, Inkwizytorem Ordo Sicarius, dowódcą Operacji "Starscream", Jethro Sejanem. Jej katem... niedoszłym. Rathbone, mimo swej pozornej "lekkości" i większego skupienia na sprawach salonów, płaszcza i szpady, okazała się być lepszym wojownikiem od Sejana - szczególnie w zwarciu, o czym Jethro boleśnie się przekonał, solidnie obrywając, tracąc prawie wszystek broń i będąc zmuszonym do ucieczki. Zdołał jednak ją solidnie trzasnąć Matrycą Apostazji. Cios nadkruszył jej pancerz. Ledwo wytrzymała szokowy impuls. Na pewno też musiała walczyć z naporem ezoterycznej mocy, która miała poranić jej duszę i umysł... Czy udało jej się ów atak odeprzeć? Nie wiadomo. Dość, że nie poleciała w pościg za rannym, znienawidzonym wrogiem, tylko udała się wprost do dryfującego Mechanizmu Hyades.

Nikt nie mógł jej powstrzymać. Mordax próbował przeteleportować siebie i Astropatę w jej pobliże, jednak w tym krytycznym momencie... jego moc zawiodła. Nie sprowadził im na głowy Fenomenu czy Zagrożenia z Osnowy, ale zmęczenie i rany dały mu się we znaki na tyle, że nie udało mu się na czas otworzyć Bramy Nieskończoności.

A jej udało się w tym czasie dotrzeć do Hyadesa. Stanęła na antygrawitacyjnej platformie, do której Mechanizm był przywiązany. Zaczęła przy nim gmerać. Wszyscy ludzie Sejana na nią teraz patrzeli, mknęli ku niej, strzelali, skupiali psioniczną moc. Nie mieli szans jej dorwać. Jako żywo przed oczami stanął im obraz Lady Alecto Amaros, w hangarze Pałacu Tricorn, tamtej pamiętnej nocy. Ona też kombinowała z Hyadesem.

Serca Agentów Tronu ścisnął zimny strach. Który zaraz potem zamienił się w szok i panikę.

Rathbone udało się uruchomić ustrojstwo. Krzyknęła tryumfalnie. Najwyraźniej oszalała. Chciała sprowadzić zagładę na wszystkich tu zgromadzonych. Skoro nie mogła wygrać, to chciała zabrać ze sobą do grobu swoich oponentów. Nie miała zamiaru się poddać. Prawowierni już szykowali się na śmierć. Jej, swoich towarzyszy, swoją własną. Wątpili, by i tym razem wytrzymali hyadesowy atak. Szczególnie w tak trudnych warunkach.

I Rathbone zesłała śmierć... ale tylko na siebie.

Szybko zdała sobie sprawę, tak jak jej rywale, że coś jest nie tak. Durrana olśniło - wiedział już, dlaczego on sam odczuwał tak paniczny strach, kiedy załadował Hyadesa na pokład boostera.

Hyades był fałszywy.

Olianthe Rathbone przenikliwie krzyknęła. Był w tym gniew, niedowierzanie, strach. A potem przestała istnieć. Ona, fałszywka, platforma - wszystko w promieniu kilkunastu metrów zniknęło w oślepiającej sferze białoniebieskiej energii. Plazmowa bomba o dużej mocy. Nie miała szans tego przetrwać. Nie został po niej nawet proch na kantański wiatr.

Mniej więcej pół godziny po rozpoczęciu pojedynku z Hand of War, Pax Behemoth wznowił swój udział w walce, tym razem korzystając jedynie z sieci wieżyczek aby wesprzeć swoją powietrzną armię. Celem były pozostałe istvaniańskie promy. Jeden po drugim były strącane, wzięte w krzyżowy ogień ze strony Aizdarów. A bez nich, Istvaniańscy Gwardziści nie mieli szans - część z nich się poddała i trafiła do niewoli, reszta walczyła do końca, zabierając ze sobą wielu do grobu.

Mimo śmierci wielu prawowiernych, Aizdarowie, Inkwizycja... całe Imperium w Calixis odniosło tego dnia zwycięstwo. Carta Extremis została wypełniona.



Sejan i jego ludzie spędzili jeszcze na Farcast okrągły tydzień, wespół z rządem organizując pokazowe procesy większej części pojmanych Istvaanian. Potem udali się u boku RT Deepstara, na pokładzie Ostatniej Szansy w podróż na Scintillę. RT Aizdar został w systemie dłużej by uzupełnić załogę i zreperować Pax Behemoth.

Podróż była zadziwiająco szybka i bezproblemowa. Jakby sam Bóg-Imperator chronił swe sługi przed zakusami Immaterium. Ledwo dwa tygodnie od opuszczenia Farcast, a już byli w Pałacu Tricorn.

Zdali obszerny raport przed Calixjańskim Konklawe. Przedstawili dowody i trofea. Darowali zdobyczne data-kryształy i przenośny cogitator z istvowej mesy. Zostali przesłuchani i prześwietleni. I tutaj pojawił się poważny zgrzyt, kiedy okazało się, że część ekipy posługiwała się wysoce hereteckimi narzędziami w postaci Matryc Apostazji. Konklawe, zdominowane przez potężne stronnictwa Monodominantów i Libricarów uznało to za dowód, iż Sejan i jego ludzie dali się skorumpować, zradykalizować, bądź nawet przyjąć filozofię tych, na których polowali. Gdyby nie interwencja Inkwizytora Barabbasa, Amalathianina wsławionego w polowaniu na kult Zamaskowanych z Malfi i dzielnego obrońcę Tricorn podczas zamachu, Sejana i jego Kadrę czekałaby... sankcja. A tak, zostali ocaleni. Ręczył za nich. Barabbas uznawał to za spłatę długu, który Tricorn zaciągnęło u agentów Ordo Sicarius podczas zamachu. Być może sam jeden młody Inkwizytor nie byłby w stanie przeważyć szali, którą z drugiej strony obciążały słowa dwóch Lordów Inkwizytorów, ale poparło go paru innych - w tym Bohaterowie Wojny z Chaosem, członkowie dawnej Kabały Haxtesjańskiej, Inkwizytorzy Ordo Hereticus Sayl Serraf i Ramirez Windscar, oraz ocalali członkowie Kabały Tyrantyńskiej (zajmującej się sprawą Gwiazdy Tyrana). Ostatecznie Monodominanci... kiwnęli głowami. Matryce Apostazji odebrano i zniszczono, a konta Kadry Sejana zostały oficjalnie oczyszczone... acz Libricarzy nie byli tym zachwyceni. Nie mogli jednak z tym nic zrobić... na razie.

Barabbas wyjawił przed Konklawe wieść, która tylko bardziej pogrążyła "Aegulta Constantinidesa Caidina" w oczach Purytanów. Otóż niedawny Mówca Konklawe posiadał jedyną kopię badań i zapisków Inkwizytor Heleyny Nephren, nieżyjącej już Istvaanianki. Pierwszej, która odkryła i opisała Mechanizmy Hyades. Zbadała temat dokładnie. Po jej śmierci Caidinowcy dorwali się do tych badań. Odnaleźli jeden z Mechanizmów - ten, do którego potem dobrała się Amaros.

To był *ostatni* Hyades. Wszystkie inny zostały zniszczone podczas Wojny z Chaosem.

"Caidin" zorganizował Operację "Starscream" i całe to polowanie na "ostatniego Hyadesa" jako wabik na Rathbone. Nie był to jednak jego pomysł. Nephren skonstruowała replikę Hyadesa, ukryła go w atmosferze Kantana, a następnie rozpuściła tu i tam plotki oraz dość informacji, by jej rywale mogli próbować go namierzyć. "Caidin" tylko te informacje podsunął Rathbone, dając jej je skraść z Pałacu Tricorn. To był plan B, jeśli Rathbone uciekłaby z Tricorn - co jej się udało. "Caidin" obawiał się, że ucieknie do Ekspansji Koronus albo na Front Spinward, gdzie jej wytropienie mogłoby być... kłopotliwe. Ale połknęła haczyk. Poleciała na Farcast i zaczęła angażować różne grupy celem uzyskania współrzędnych ukrytego "Hyadesa", oraz wzmacniać istvaniański uścisk na tej znękanej planecie. Zaślepiona żądzą zemsty, nie pojęła, że obecność Hyadesa na "jej" terytorium i posiadanie możliwości jego łatwego pochwycenia była zbyt... dogodna.

Po wyjaśnieniu tych spraw, Konklawe zajęło się rozpracowywaniem zaszyfrowanych nośników danych pozyskanych od Rathbone. Wkrótce złamano szyfry i pozyskano mnóstwo danych.

Dzięki nim Operacja "Starscream" trwała jeszcze blisko pół roku 834.M41. Kadra Sejana miała wciąż pełne ręce roboty, tym razem wsparta przez inne frakcje. Istvaaniańscy Inkwizytorzy nie żyli, ale trzeba było jeszcze zamieść ich śmieci, nim te mogły zgnić... i rozsiać wokół zarazę.

Reszta Ianuariusa upłynęła na akcji na świecie kopców Archaos, tak zwanej "Planecie Filozofów", w trzewiach której Istvy ukryły laboratoria i manufaktury do produkcji Matryc Apostazji i innych tech-herezji - w tym częściowo zrekonstruowanego emitera Plagi Apostazji. Czas od Februariusa aż po Maius upłynął na niszczeniu innych pozostałości po tych Radykałach, a w samym Maiusie Inkwizycja zniszczyła ukrytą na agri-świecie Tephaine Minor w Systemie Tephaine hodowlę Cruoriańskich Bestii Wojennych - paskudnych, morderczych xeno-zwierząt używanych przez Istvy do destabilizacji kluczowych agri-światów Calixis. Bez ciągłego strumienia nowych xenobestii, te już rozsiane po planetach dało się wytrzebić do ostatka, uwalniając Calixis od ich plagi... oraz głodu.



Niestety, jeszcze pod koniec Februariusa, prawie cztery miesięce przed ostatecznym wymazaniem istvaniańskiej padliny, doszło do okropnej tragedii. Martwa ręka Istvaanian zadała prawowiernym... ba, całemu Imperium, okropny cios. Nieludzką zbrodnię.

Komus, Gwiazda Tyrana, nawiedziła Scintillę.

Starszy Astropata Zao, mistrz Adeptus Astra Telepathica na Sektor Calixis, doznał wizji, które mogły zwiastować tylko jedno - zagładę planety. Przekazał tą wiedzę Gubernatorowi i Inkwizycji. W Pałacu Tricorn akurat urzędował Barabbas, który nieskory był do odrzucania tak poważnego fatum.

Zorganizowano coś niebywałego: planetarną ewakuację ludzi i niezbędnych sprzętów. Niestety, zabrakło czasu by ocalić miażdżącą większość pozostałej populacji Scintilli. Planety, która w ostatnich dekadach była już trzykrotnie raniona przez wielkie nieszczęścia. A teraz czwarte ją dobiło.

Na dni i tygodnie przed nadejściem Komusa sytuacja na planecie pogarszała się. Leciała w dół na łeb, na szyję. Koszmary, wizje, szaleństwo nawiedzające praktycznie wszystkich ludzi na i wokół Scintilli. Plaga mutacji. Spontaniczne przebudzanie się mocy psychicznych. Ataki duchów z Osnowy, opętania. Inne incydenty związane z Osnową. Nieład, zamieszki, fala przestępstw, mordów, kultów wieszczących zagładę. Reinkarnacja plugawych sekt Chaosu. Ewakuację wstrzymano. Zbyt wielu ludzi zostało już dotkniętych Skazą. Nie można było dopuścić do rozprzestrzenienia się ich po innych planetach. Ostatnie, podejrzane statki i promy strącono. Wprowadzono stan wojenny. Chowano zapasy, kosztowności, maszyny i urządzenia. Inkwizycja zamknęła wszystkie krypty, więzienia i biblioteki w Pałacu Tricorn i Bastionie Serpentis oraz stanęła na głowie, aby wszystkie te miejsca były okryte polami stazy i znakami heksagramowymi.

Wtem, nadeszło Zaćmienie.

To był najstraszliwszy Świt Czarnego Słońca jaki do tej pory nawiedził znękany Sektor Calixis. To, co się wydarzyło na Scintilli jest zbyt strasznym, aby to opisać. Minuty, godziny, dni - cały tydzień, w trakcie którego cała planeta i jej okolica wydawały się zostać strącone do Piekła. Prawdziwego Piekła. Nieopisanego, niemożliwego, niepojętego miejsca, gdzie było tylko Zło. Prawdziwe Zło. Obce. Wykręcające umysł i duszę. Niedające się opisać. Wywołujące ciągły strumień grozy, szaleństwa i cierpienia nawiedzającego umysły śmiertelników.

I wtedy, ósmego dnia, nad Scintillą zaświtało jej "zwyczajowe" słońce. Komus odszedł, jak zawsze. A po sobie pozostawił cień niegdyś najwspanialszego świata w Calixis, byłą stolicę, klejnot w koronie, chlubę Świętego Drususa. Cień usłany ruinami, trupami, szaleńcami, mutantami, demonami, pęknięciami bądź naruszeniami Zasłony. Jedynie czwarta część populacji planety, jej stacji orbitalnych i księżyców, w tym ci, którzy zdążyli się ewakuować, ocalała. Ale co to było za dalsze życie? Ujrzeć coś takiego i nie umrzeć... To była ostatnia zadra, ostatnia tortura, ostatni cierń pozostawiony przez Komusa. Śmierć byłaby łaską. Zbytkiem łaski, jak widać.

Pałac Tricorn i Bastion Serpentis ocalały. Ich zbiory również. Udało się to tylko dzięki działaniu i poświęceniu takich ludzi jak Gubernator, Zhao czy Barabbas. Oni wszyscy też zakończyli swą służbę i już grzali się w blasku Boga-Imperatora.

Późniejsze śledztwo wykazało, iż manipulacja, jaką Amaros odwaliła przy ostatnim Hyadesie tam w hangarze Tricorn, w trakcie zamachu, była skuteczna. To Hyades... to Amaros sprowadziła na ten świat Gwiazdę Tyrana. Dopięła swego.

Czystki, polowania, rekonsekracja, łatanie dziur w Zasłonie, wypalanie Skazy i inne działania Adeptus Ministorum, Inkwizycji oraz imperialnych sił zbrojnych miały potrwać bite kilka lat. Sam zaś proces odbudowy dawnej stolicy do dawnego poziomu mógł potrwać wiek, dwa, albo nawet dłużej. A i tak nigdy już ta planeta nie zaleczyłaby do końca takiej... blizny.

Mimo to, trzeba było tak uczynić. Oczyścić planetę ze Skazy. Odbudować dość, by móc kontynuować istnienie Calixis. Istnienie Imperium. Istnienie Ludzkości. Ruszyć na inne fronty walk z wrogami. Zawsze był następny wróg.

Taki już był los Ludzkości w tych mrocznych czasach. W czterdziestym pierwszym milenium pozostała już tylko wojna.

Próżno szukać było pokoju między gwiazdami.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=H-6dKVNt1C4[/MEDIA]









+++ Koniec Operacji "Starscream" +++
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 01-10-2017 o 03:07. Powód: Korekta
Micas jest offline