Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2017, 20:23   #92
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Sonoroki przyglądał się zdziwiony skulonej postaci. Królowa lodu z kawiarni. Kelnerka o posturze modelki i zimnych rysach. Znał ją… z widzenia. I tyle. Wątpił by to ona chciała się z nim zobaczyć. Przecież wcale go nie znała. Ba… w zasadzie to nigdy ze sobą nie rozmawiali.
- Shunsuke Sonoroki.- przedstawił się Japończyk i ukłonił. Po czym skierował się do drugiego przeciwległego końca pokoju, by dać dziewczynie jak najwięcej komfortu. Wiedział, że Królowa Lodu nie chce mieć z nim… z tym wszystkim nic wspólnego. A po tym co przeszła Chisako (nie będąca kosmitką), potrafił sobie wyobrazić jak potraktowali ją.
- Mogli sobie odpuścić ten cały filmik z powitaniem. Po tym jak nas potraktowali, wątpię by kosmici uśpieni w naszych ciałach uwierzyli w ich “pokojowe” i “przyjazne” intencje.- zażartował sarkastycznie grafik nieco odreagować sytuację.

Cisza i spokój działały na skrzypaczkę jak balsam kojący. Twarda podłoga, okryta szarą, biurową wykładziną, pachniała kurzem i w dziwny sposób zapach ten kojarzył się dziewczynie z duszącym dymem kadzidełka. Było to przyjemne, tak samo jak chłodna ściana do której była przytulona.
Miyako odżywała w pustym pokoju, niczym nocny kwiat otwierający się dla nikłego światła gwiazd.
W takich sytuacjach czuła się najlepiej. Bez dźwięków. Bez ruchu. Bez ludzi.
Dobry humor zaczął do niej wracać. Całkowicie wbrew ogólnie przyjętemu porządkowi, bo normalny człowiek w takiej sytuacji popadłby w delirium. Tymczasem Yamasaki rosła w siłę i energię, która była potrzebna jej do dalszego funkcjonowania w społeczeństwie.
A może… może już nie będzie musiała w nim żyć? Może już nigdy nie zobaczy drugiej, żywej osoby? To by było wspaniałe. Nie musieć mówić, nie musieć pracować, nie musieć udawać tych wszystkich uśmiechów, zainteresowania, uczuć, których nigdy nie czuła, a podobno czuć powinna. Współczucie, sympatia, radość, szczęście, chęć bycia potrzebnym, bycia docenionym, bycia nagrodzonym, bycia częścią czegoś.
Drzwi do pokoju otworzyły się i do środka został wprowadzony ktoś obcy. Kruczowłosa, jednak nie pofatygowała się do odwrócenia głowy od białego muru przed sobą. Oddychając równomiernie, tak jakby spała, słuchała odgłosów kroków, a później męskiego głosu. Imię i nazwisko nic jej nie dało. Tak samo jak zabarwienie tonu. Łagodny melodyczny wydźwięk, na pewno należał do rodowitego i wykształconego Japończyka. Smutek jakim był nasączony, mógł świadczyć o tym, że spotkało jego właściciela wiele niedobrego. Później wszystko się wyjaśniło, bowiem Sonoroki okazał się jednym z niebieskoskórych. Zaciekawiona kim mógł być tajemniczy “współlokator” jej prywatnej celi, odwróciła się by połączyć dźwięk z wizją i… jakże była zdziwiona widząc twarz gburowatego klienta z kawiarni. Wracając do dawnej pozycji, słowem się nie odezwała na jego wywód.

Shunsuke właściwie nie oczekiwał z jej strony jakiekolwiek reakcji. W końcu była “królową lodu”... obojętną na wszystko i wszystkich. Zimną. O ostrych rysach i tak samo ostrym spojrzeniu.
Siedział więc w swoim kąciku i milczał przez kilka minut rozglądając się dookoła, bardziej wypatrując kamer, niż skupiając się na swej współlokatorce, która się nie poruszała.
- Wracają czasy… wojenne. Wtedy też więziono za nic i nawet ubikacji więźniom nie udostępniono. Nie ma co… gości nas prawdziwa wizytówka ludzkości. Babcia powiedziałaby że to kara za grzechy przodków… ale ona… - właściwie nie wiedział po co wspomina przeszłość. Może by czuć się człowiekiem, może dlatego że nie miał nic lepszego do roboty ? Może się bał i szukał otuchy we wspomnieniach?

Bogowie… po co on to mówi? Po co się odzywa? Nie może milczeć? W czym ten facet ma problem? Chce lać, to niech leje pod ścianą. Na huk wyskakuje z historią swojej babci. CO JĄ TO OBCHODZI?! Albo CO ICH TO OBCHODZI?! Dlaczego w ogóle go tu przyprowadzili… czy tak właśnie będą ją torturować? Nie będą przeprowadzać bolesnych badań… tylko katować ją obecnością innych?
Yamasaki podrapała się po policzku, trzymając skrzyżowane ręce na piersiach. Chłód ściany na przedramionach zaczynał wpływać na jej delikatne stawy. Milczała jednak zawzięcie nie widząc najmniejszego sensu, by rozmawiać z nieznajomym.

Przerwał… nie ruszając się ze swego kącika przyjrzał się żywej lalce tkwiącej na swym posterunku bez słowa. Dziwna z niej była osoba… może już Niebieska. Może to był on? Cóż… królowa lodu nie wydawał się rozmowna. A on…
- Babcia opowiadała mi o drugiej wojnie… była wtedy dzieckiem, tak jak dziadek. Pradziadek służył na Yamato chyba. Był prawdziwym patriotą, jak dziadek, jak ojciec… ona zaś nie bardzo. Pamiętała o tym co gaijin zrobili nam. O bombach… pamiętała też co my zrobiliśmy. - wzruszył ramionami dodając.- Ale ciebie to mało obchodzi. Ich też. Depczmy maluczkich w imię Wielkiej Sprawy.

„Ja pierdole… on jest bardziej spizgany ode mnie…” pomyślała Miyako, z zaskoczeniem odnajdując w tej dziwnej sytuacji „coś” zabawnego. Nadal jednak nie widziała się w roli rozmówcy, toteż rysownika nie zdziwiło, gdy jego wywód nie spotkał się z żadną reakcją kobiety.
Shunsuke przez chwilę obdarzył Miyako błogosławieństwem ciszy, jakby oczekując reakcji. Bardziej kogoś innego niż sama Japonka, bowiem przyglądał się lustru weneckiemu i kamerom. Bo też i oczekiwał jakiejś reakcji. Ale chyba przestali się nim interesować czekając, aż w końcu stanie się Niebieski.
Sonoroki zaś… czuł jak jego “twarz” pęka. Coraz trudniej mu było utrzymać gniew na wodzy. Coraz trudniej mu było zatrzymać w sobie fale rozgoryczenia i urazy jaką wywołali ci jego “oprawcy”. Jakoś mógł przeboleć fakt, że wykorzystali Chisako za pierwszym razem, mimo, że to było podłe i niepotrzebne. Ale drugi raz już nie…
Nie po tym jak wyciągnął do dłoń i ta została odtrącona.
Teraz znów zamknęli go… niczym Amerykańcy brodatego terrorystę w Guantanamo.
Shunsuke czuł się zdradzony i zawiedziony. I to sprawiało, że czuł wzbierający w nim gniew przemieniający się w zapiekłą nienawiść.
Trudno mu było więc zachować spokój. Rozejrzał się w milczeniu oceniając pomieszczenie i jego wyposażenie. Na ile wytrzymałe było lustro weneckie?
W filmach tłukło się pod zwykłym uderzeniem. Ale to były filmy… nie rzeczywistość.
Ile osób może być za nim? Dwie maksimum… jeśli nie zamierzali wydobywać z niego zeznań, to dwie wystarczały plus kamera.
Może udawać, że już się zmienił? Hmmm… ale jak się zachowują Niebiescy, jak mówią?
Nie pamiętał za dobrze brzmienia ich języka. W wizjach posługiwał się nim naturalnie jak japońskim, ale w rzeczywistości… zacinałby się za często. Pewnie mają psychologów, którzy by to wyłapali.
Podawanie się za Niebieskiego było więc ostatecznością.
Atak agresji? Sprowadziłby strażników gotowych go spacyfikować. Nie poradziłby sobie z nimi. Zły pomysł.
Należało czekać na okazję do ataku. Może na korytarzu, gdy zaprowadzać będą go do celi?
Może wtedy? Albo gdy podadzą posiłek. Też dobra okazja.
A na razie nie mógł okazywać gniewu. Wrócił więc do opowieści. To dobry sposób, by zepchnąć gniew w dół, odciągnąć od niego myśli. Uspokoić się.
-Wiesz że chrześcijanie mają klasztor zbudowany koło Nagasaki? Tam gdzie spadła bomba? Klasztor powstały jeszcze przed drugą wojną światową? I nie musieli go odbudowywać.. jedynie wymienić szyby po wybuchu. Babcia widziała w tym interwencję Kami. Jedynego Kami w jakiego wierzyli ci cudacy w habitach.- zaczął więc dalej opowiadać.

Oczywiście, że Miyako o tym wiedziała. Każdy zasrany Japończyk o tym wiedział. Uczono się o Hiroshimie w szkołach, wysyłało na wycieczki do cholernego muzeum, co roku podpisywało petycję przeciw atomowym zbrojeniom… To wszystko Yamasaki wiedziała, choć szczerze nie rozumiała… PO CHUJA JEJ O TYM MÓWIŁ??!!
Dalej jednak szła w zaparte i starała się ignorować niechcianego wizytora.

-Ona się nawróciła na ich wiarę, wiesz? - zaśmiał się gorzko Sonoroki wspominając.- Po śmierci dziadka to zrobiła, ale i tak rodzina była w szoku. Ojciec chciał odciąć wszelkie więzy z nią, ale matka go przekonała że nie wypada.

Skrzypaczka poruszyła się. Z początku tak delikatnie i nieznacznie, że w zasadzie, rysownik mógłby to uznać za przywidzenie… ale… kobieta nagle usiadła, wciąż jednak będąc twarzą do ściany. Siedziała lekko na boku, opierając się dłonią o podłogę. Włosy miała nienaturalnie proste, choć od leżenia na wykładzinie powinny się skołtunić i naelektryzować. Te jednak były jak spod szczotki fryzjera. Długie, czarne i lśniące.

- No...i? - Posłyszał ciche, oschłe, lekko nachalne pytanie. Yama nie potrafiła już dłużej ignorować natręta, zupełnie nie pojmując jego zachowania, będąc całkowicie ślepą na jego uczucia, które wszak przebijały się w jego głosie. Strach, zdenerwowanie, frustracja, osamotnienie… Normalny człowiek by to wychwycił i… spróbował jeśli nie pocieszyć to przynajmniej sympatyzować się z rozmówcą. Miyako była jednak nie tylko ślepa, ale i głucha. Jakby odgrodzona od reszty świata wysokim murem oziębłości. - Przejdź wreszcie do meritum.
- Meritum?- zdziwił się Sonoroki słysząc jej słowa. Nie gadał dla jakiegoś konkretnego celu. Ale skoro ona się odezwała to, wypadałoby jakiś szybko znaleźć.
-Koniec końców babcia została zakałą rodziny… ale nadal jej częścią. A my jeździliśmy do niej w każdą przerwę wakacyjną. I trochę… pozna…- znowu zbaczał z tematu.-Może taki. Że czasem ślepy upór potrafi przezwyciężyć każdą, nawet niemożliwą do pokonania przeszkodę. A cuda się zdarzają? Może być na meritum?
Kobieta przekręciła głowę na bok i chwilę milczała.
- Obojętnie mi… ważne żebyś skończył gadać - odpowiedziała, zbierając się do klęczek, a później wstała. Teraz mógł dokładniej przyjrzeć się jej ubiorowi. Miała na sobie sukienkę z żółtego i zwiewnego materiału, wyjątkowo nie pasującą do jej image’u. Czerń… już prędzej, może czerwień.
Odwróciła się i podeszła do wolnego krzesła, na którym usiadła, wbijając mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
- Uczciwe… postawienie sprawy. Acz mam jeden warunek.- Sonoroki usiadł naprzeciw niej. -Teraz ty coś o sobie opowiesz. Cokolwiek. I tak nie mam nic lepszego do roboty. Ani ty.
- Hęę?! - Kruczowłosa uniosła jedną brew do góry. - Nie opowiem.
- To w takim razie ja coś opowiem. Może z przedszkola. A może wolisz czasy szkolne?- zapytał z ironicznym uśmiechem Sonoroki.-Choć to ma swój urok, zerkanie na twoją śliczną buźkę królowo lodu… to tylko do czasu. Potem… wraca nuda.
- Królowo lodu? - Teraz i druga brew podciągnęła się do góry. - Podobno istoty inteligentne się nie nudzą…
- W takim razie ludzkość nie jest inteligenta. Nic dziwnego że nie możemy znaleźć życia pozaziemskiego.- odparł z ironią Shunsuke, a potem zdziwił się dodając.- Królowa lodu do ciebie pasuje… może nie do stroju, ale całej reszty już tak.
Miyako prychnęła rozbawiona tymi postulatami, po czym wzięła butelkę wody, odkręciła ją i napiła się. Popatrzyła w kamerę, która ją obserwowała, zważywszy, że siedziała do lustra tyłem.
Zastanawiała się nad tym, choć jej twarz była gładka jak odlew nieumalowanej w żadną emocję maski antycznego teatru.
- A więc potrafisz się śmiać.- Shunsuke obserwując bacznie dziewczynę zauważył ten krótki grymas. -Więc opowiem ci mój pierwszy dzień w przedszkolu.
- Nie pamiętasz go… miałeś wtedy dwa lata. - Przypomniała mu grzecznie, wracając spojrzeniem do rozmówcy.
- Mogę zmyślić.- wzruszył ramionami Sonoroki nie dbając o takie detale jak prawda.
- To po co w ogóle opowiadać? - spytała, sącząc spokojnie wodę.
- Bo co innego mamy tu roboty? Wybacz ale gapienie się w ścianę jest nudne. Gapienie na ciebie też nuży z czasem. A i ogranicz sobie wodę, bo nasi dozorcy chyba nie skłonni wyprowadzać nas do ubikacji.- poradził Sonoroki.
Dopiła resztę, po czym zgniotła butelkę, zakręciła nakrętkę i wywaliła opakowanie za siebie.
- To nie problem… nasikam do kubka. - Yamasaki chyba nie przejmowała się zanadto uwięzieniem w pokoju.
Zamyśliła się, spoglądając w sufit i odginając się na tylnych nóżkach krzesełka. Patrzenie się w białą ścianę wcale jej nie nudziło, za to słodkie pierdolenie o niczym jakie uprawiał jej rozmówca już owszem.
- Co mam ci opowiedzieć?
- Co chcesz… coś o sobie. Skoro tu siedzimy. wzruszył ramionami Shunsuke i zamyśliwszy się dodał.- Do kubka… przy kamerach? Przy mnie?
- Moja współlokatorka to dziwka. Gdy się pieprzy z klientami u siebie w pokoju, nie mogę wejść do łazienki, bo musiałabym przejść przez jej sypialnię… wtedy więc sikam do kubka… najczęściej po starbuksie… - Wzruszyła ramionami, nic nie robiąc sobie z tego wyznania. - Za dnia pracuję jako kelnerka… ale w nocy jestem tancerką go go… myślę, że połowa Tokio wie jak wyglądam nago… kilka osób w tą w czy w tamtą…
- Sikanie do kubka to co innego niż taniec. No i.. serio? Tancerka go go?- mężczyzn przyjrzał się krytycznie Miyako. -Jesteś ładna, nie przeczę. Ale z ciebie to raczej ten typ modelek chodzących po wybiegu. Jakoś… jakby ci to powiedzieć. Nie promieniujesz seksapilem.
Skrzypaczka nie wiedziała co odpowiedzieć, była jaka była, w końcu była człowiekiem… a ludzie byli dziwni, więc dlaczego by i ona nie mogła taka być. Wzruszyła ramionami, jakby to miało załatwić całą sprawę.
- To podobno fetysz… sikanie przy kimś, niektórych to podnieca - podzieliła się swoją wiedzą, która wcale nie była jakaś odkrywcza. - Mam przy tobie nie sikać, bo cię to podnieci? Hmmm wtedy faktycznie mogę mieć problem…
- Nie powiem. Twój goły zadek będzie miłą odmianą po tych gołych ścianach, ale jeśli chcesz mnie podniecić królowo lodu, to musisz się bardziej postarać.- zaśmiał się w odpowiedzi Sonoroki. Po czym dodał ciszej. -Choć wątpię w to… to jednak przepraszam jeśli to przeze mnie tu trafiłaś.
Yama przewróciła oczami w wyraźnym obrzydzeniu. Skrzyżowała ręce na piersiach.
- Za kogo ty się uważasz, skoro sądzisz, że miałbyś wpływ na czyjekolwiek życie…
- Za kogoś kto niestety ma. Może nie na twoje, ale jednak…- spochmurniał wyraźnie wbijając oczy w blat stolika. Po czym spojrzał na dziewczynę i zapytał.- Jak w ogóle zostałaś tancerką go go?
- U mnie na siłowni wisiało ogłoszenie kursu tańca na rurze, nie miałam czasu na codzienne treningi na ringu, a sport to podobno zdrowie… zapisałam się. Nauczyłam. Dostałam propozycję pracy. Zgodziłam się. - Kruczowłosa zignorowała całkowicie pierwszą część wypowiedzi mężczyzny, zupełnie jakby do niej nie dotarła.
- Tak po prostu… bez namysłu stwierdziłaś, że będziesz się rozbierać? Zwykle to wymaga przekonywania moich modelek, a i tak kończy się na bieliźnie. - zadumał się Sonoroki rozmyślając nad jej słowami.
- Rozbieram się na moich warunkach. Możesz patrzeć, ale nie dotykać… To miłe, tak oglądać, jak siedzą starzy i młodzi… wywalają kupę szmalu bym pokazała im cycki, spuszczają się w gacie i dostają po mordzie jak tylko wyciągną w moim kierunku rękę. - Odparła z sadystyczną satysfakcją. - Praca marzeń… - zadrwiła, spoglądając znowu w kamerę. - Chcesz pizzę?
- Jak dadzą, to czemu nie? Które to praca marzeń? Pokazywanie cycków czy walenie po mordzie?- zapytał ironicznym tonem Sonoroki.
Popatrzyła na niego, jakby nie rozumiała dlaczego tego jeszcze nie poją. - Oczywiście, że to drugie. Patrzeć jak ich oczu ulatuje nadzieja, jak się wiją i dławią od własnego pożądania, które będą musieli spełnić w kiblu lub na ulicy pod latarnią. Za napiwek takiego naiwniaka mogłabym żyć przez miesiąc. No… mogłam, bo teraz jestem tu, na zawsze. - Wzruszyła ramionami, wstając z krzesła i podchodząc do lustra.
- To zawsze… może być bardzo krótkie.- zerknął na dziewczynę przyglądając się jej sylwetce. - Nie… Nadal sobie tego nie potrafię wyobrazić.
Miya przyglądała się swojemu odbiciu, po czym przysunęła oko do tafli, jakby próbowała przez nią przejrzeć.
- A myślałaś o modelingu? Czy też walenie po mordach jest zbyt podniecające?- zapytał Shunsuke nudów wpatrując się w stół.
- A co to? - spytała, ale nie było w jej głosie ciekawości, ni nawet grzeczności. Podtrzymywała rozmowę bardziej z obowiązku, niż jakiegokolwiek zainteresowania.
- Prezentowanie na sobie bielizny i ubrań na wybiegach? - Sonoroki był zdziwiony. Czyż teraz każda dziewczyna nie powinna marzyć o czymś takim? Jak już wyrośnie z okresu zafascynowania księżniczkami.
- A… to, nie. Nie chcę. - Potrząsnęła głową, wycierając najmniejszym palcem kąciki ust.
- To czym ty się zajmujesz? projektowaniem ubrań, że się tak wypytujesz?
- Ja… nie. Ja jestem rysownikiem mangi i modeli oraz modelek potrzebuję do tworzenia postaci. Ciebie już zresztą… narysowałem w służbowym stroju. Choć musiałem zrobić poprawki. Masz zbyt ostre rysy na pozytywną bohaterkę. - wyjaśnił dumnie Shunsuke.
- Tańczyłam kiedyś dla jednego mangaki… chwalił się, że jak dam się przelecieć to mnie doda… zaraz co to było… One… One… coś o piratach. - Wróciła do stolika, ale nie usiadła. -To jak się twoja nazywa?
- No… na razie.. żadnej nie wydałem. Uzupełniam prace innych i przygotowuję grafiki dla czasopism o mandze. Głównie dla Shounen Jumpa.- odparł zadziwiająco cicho Sonoroki i zmienił temat pytając.- A właściwie to jak masz na imię?
- Hmm… Yuki Hime - odparła naigrywając się z niego, ale wydawała się być bardziej przychylna niż na początku rozmowy.
- Niech ci będzie Hime.- odparł ironicznie Sonoroki i zapytał.-To… mówisz że lałaś po mordzie. Jaki styl? Czy po prostu walenie na odlew bez umiejętności?
- Oooii! Panie Edwards! - zawołała “ królowa” nagle oglądając się do kamery. - Czy ta pizza nadal jest aktualna? No i woda się skończyła… - Podrapała się po głowie, wzdychając w niezadowoleniu, że musi uciekać się do takich sposobów. - Kickboxing wcześniej trenowałam. - Dość popularna sztuka wśród kobiet, zwłaszcza pragnących obronić się przed napastowaniem seksualnym.
- Kickboxing…- wzruszył ramionami Shunsuke.-To rzeczywiście pranie po mordach. Ni krztyny w nim piękna naszych narodowych sportów walki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline