Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2017, 15:41   #91
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Saito, gdy tylko rozpoznał dziewczynę, zerwał się z miejsca przewracając przy tym krzesło. Przypadł do Haruki i uniósł jej głowę, odgarniając włosy z twarzy.
- Oshiro-san? Słyszysz mnie?
Nie czekając na odpowiedź zbliżył ucho do jej ust, by sprawdzić czy oddycha. Później skontrolował jej tętno. Kobieta była jednak głęboko uśpiona, choć nic jej raczej nie dolegało. Żadnych zewnętrznych obrażeń przynajmniej Saito nie zauważył. Spojrzał w kierunku drzwi, ale nie było tam już nikogo komu mógłby zadać jakieś pytanie. Albo na kogo mógłby nawrzeszczeć, a wzbierała w nim taka ochota. Skupił się znów na dziewczynie.
- Haruka! HARUKA! - mówił coraz głośniej potrząsając nią za ramiona. Bez skutku jednak.

Delikatnie położył nieprzytomną na podłodze i sięgnął po leżącą nieopodal saszetkę. Obejrzał ją dokładnie szukając jakichś napisów czy jakichś wskazówek co do tego, jaka jest jej zawartość. Nie znalazł tam nic - ani znaczka producenta, ani choćby daty ważności!
- Co to jest? - zapytał patrząc w stronę lustra - Co to w ogóle ma być? Jakaś gra? Eksperyment? To co jej zrobiliście to też w ramach ochrony międzynarodowego bezpieczeństwa?
Jedyną odpowiedzią jaką uzyskał była jednak zimna obojętność obserwatorów... o ile faktycznie tam byli.

Długowłosy obracał saszetkę w palcach próbując zanalizować sytuację. O co w tym wszystkim chodzi? Czemu uśpiono Harukę i dano mu to coś? Chcą sprawdzić jak się zachowa w tej sytuacji? Jeśli zawartość tubki faktycznie ma obudzić dziewczynę, to czemu sami jej tego nie podali? Mogli to przecież zrobić na jego oczach i zostawić ją w pomieszczeniu. Pewnie i tak ocknęłaby się dopiero po ich wyjściu, jeśli z jakiegoś powodu na tym im zależało. Bez sensu... A może to coś innego. Może jakiś narkotyk, albo trucizna? Akutagawa popatrzył w kierunku stolika na którym wciąż stała nietknięta przez niego butelka wody. Nie ufał tym ludziom i wolał na razie nie ryzykować w obawie, że woda nie jest do końca wodą. Skoro zaś nie zaryzykował sam, to czy powinien tak bezrefleksyjnie zaufać dwóm obcym facetom i podać Oshiro zawartość saszetki? Znów przyjrzał się dziewczynie. Spała. Owszem, jej sen był nienaturalnie mocny, ale poza tym nic nie wskazywało na to, by zrobiono jej krzywdę. Albo by chociażby miała koszmary. W jego ocenie nic nie zagrażało jej życiu, więc równie dobrze mogła spać dalej. Samotność mu nie przeszkadzała. Dużo bardziej nie odpowiadała mu perspektywa tego, że da się tak łatwo oszukać i ją otruje na oczach tych chorych pojebów za szybą. A jeśli nawet to, co mu dali naprawdę by ją obudziło, to czy umieszczenie ich w jednym pokoju nie miałoby służyć temu, by rozmawiając ze sobą wyjawili coś więcej niż powiedzieli do tej pory w cztery oczy? "Brzmi jak kolejny powód, by nie podawać jej tego czegoś..."

- Gówno. Niedoczekanie wasze... - mruknął odrzucając saszetkę. Następnie wziął dziewczynę na ręce i przeniósł ją nieco dalej, z dala od drzwi. Sam usiadł obok niej na podłodze i czekał.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 01-10-2017, 20:23   #92
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Sonoroki przyglądał się zdziwiony skulonej postaci. Królowa lodu z kawiarni. Kelnerka o posturze modelki i zimnych rysach. Znał ją… z widzenia. I tyle. Wątpił by to ona chciała się z nim zobaczyć. Przecież wcale go nie znała. Ba… w zasadzie to nigdy ze sobą nie rozmawiali.
- Shunsuke Sonoroki.- przedstawił się Japończyk i ukłonił. Po czym skierował się do drugiego przeciwległego końca pokoju, by dać dziewczynie jak najwięcej komfortu. Wiedział, że Królowa Lodu nie chce mieć z nim… z tym wszystkim nic wspólnego. A po tym co przeszła Chisako (nie będąca kosmitką), potrafił sobie wyobrazić jak potraktowali ją.
- Mogli sobie odpuścić ten cały filmik z powitaniem. Po tym jak nas potraktowali, wątpię by kosmici uśpieni w naszych ciałach uwierzyli w ich “pokojowe” i “przyjazne” intencje.- zażartował sarkastycznie grafik nieco odreagować sytuację.

Cisza i spokój działały na skrzypaczkę jak balsam kojący. Twarda podłoga, okryta szarą, biurową wykładziną, pachniała kurzem i w dziwny sposób zapach ten kojarzył się dziewczynie z duszącym dymem kadzidełka. Było to przyjemne, tak samo jak chłodna ściana do której była przytulona.
Miyako odżywała w pustym pokoju, niczym nocny kwiat otwierający się dla nikłego światła gwiazd.
W takich sytuacjach czuła się najlepiej. Bez dźwięków. Bez ruchu. Bez ludzi.
Dobry humor zaczął do niej wracać. Całkowicie wbrew ogólnie przyjętemu porządkowi, bo normalny człowiek w takiej sytuacji popadłby w delirium. Tymczasem Yamasaki rosła w siłę i energię, która była potrzebna jej do dalszego funkcjonowania w społeczeństwie.
A może… może już nie będzie musiała w nim żyć? Może już nigdy nie zobaczy drugiej, żywej osoby? To by było wspaniałe. Nie musieć mówić, nie musieć pracować, nie musieć udawać tych wszystkich uśmiechów, zainteresowania, uczuć, których nigdy nie czuła, a podobno czuć powinna. Współczucie, sympatia, radość, szczęście, chęć bycia potrzebnym, bycia docenionym, bycia nagrodzonym, bycia częścią czegoś.
Drzwi do pokoju otworzyły się i do środka został wprowadzony ktoś obcy. Kruczowłosa, jednak nie pofatygowała się do odwrócenia głowy od białego muru przed sobą. Oddychając równomiernie, tak jakby spała, słuchała odgłosów kroków, a później męskiego głosu. Imię i nazwisko nic jej nie dało. Tak samo jak zabarwienie tonu. Łagodny melodyczny wydźwięk, na pewno należał do rodowitego i wykształconego Japończyka. Smutek jakim był nasączony, mógł świadczyć o tym, że spotkało jego właściciela wiele niedobrego. Później wszystko się wyjaśniło, bowiem Sonoroki okazał się jednym z niebieskoskórych. Zaciekawiona kim mógł być tajemniczy “współlokator” jej prywatnej celi, odwróciła się by połączyć dźwięk z wizją i… jakże była zdziwiona widząc twarz gburowatego klienta z kawiarni. Wracając do dawnej pozycji, słowem się nie odezwała na jego wywód.

Shunsuke właściwie nie oczekiwał z jej strony jakiekolwiek reakcji. W końcu była “królową lodu”... obojętną na wszystko i wszystkich. Zimną. O ostrych rysach i tak samo ostrym spojrzeniu.
Siedział więc w swoim kąciku i milczał przez kilka minut rozglądając się dookoła, bardziej wypatrując kamer, niż skupiając się na swej współlokatorce, która się nie poruszała.
- Wracają czasy… wojenne. Wtedy też więziono za nic i nawet ubikacji więźniom nie udostępniono. Nie ma co… gości nas prawdziwa wizytówka ludzkości. Babcia powiedziałaby że to kara za grzechy przodków… ale ona… - właściwie nie wiedział po co wspomina przeszłość. Może by czuć się człowiekiem, może dlatego że nie miał nic lepszego do roboty ? Może się bał i szukał otuchy we wspomnieniach?

Bogowie… po co on to mówi? Po co się odzywa? Nie może milczeć? W czym ten facet ma problem? Chce lać, to niech leje pod ścianą. Na huk wyskakuje z historią swojej babci. CO JĄ TO OBCHODZI?! Albo CO ICH TO OBCHODZI?! Dlaczego w ogóle go tu przyprowadzili… czy tak właśnie będą ją torturować? Nie będą przeprowadzać bolesnych badań… tylko katować ją obecnością innych?
Yamasaki podrapała się po policzku, trzymając skrzyżowane ręce na piersiach. Chłód ściany na przedramionach zaczynał wpływać na jej delikatne stawy. Milczała jednak zawzięcie nie widząc najmniejszego sensu, by rozmawiać z nieznajomym.

Przerwał… nie ruszając się ze swego kącika przyjrzał się żywej lalce tkwiącej na swym posterunku bez słowa. Dziwna z niej była osoba… może już Niebieska. Może to był on? Cóż… królowa lodu nie wydawał się rozmowna. A on…
- Babcia opowiadała mi o drugiej wojnie… była wtedy dzieckiem, tak jak dziadek. Pradziadek służył na Yamato chyba. Był prawdziwym patriotą, jak dziadek, jak ojciec… ona zaś nie bardzo. Pamiętała o tym co gaijin zrobili nam. O bombach… pamiętała też co my zrobiliśmy. - wzruszył ramionami dodając.- Ale ciebie to mało obchodzi. Ich też. Depczmy maluczkich w imię Wielkiej Sprawy.

„Ja pierdole… on jest bardziej spizgany ode mnie…” pomyślała Miyako, z zaskoczeniem odnajdując w tej dziwnej sytuacji „coś” zabawnego. Nadal jednak nie widziała się w roli rozmówcy, toteż rysownika nie zdziwiło, gdy jego wywód nie spotkał się z żadną reakcją kobiety.
Shunsuke przez chwilę obdarzył Miyako błogosławieństwem ciszy, jakby oczekując reakcji. Bardziej kogoś innego niż sama Japonka, bowiem przyglądał się lustru weneckiemu i kamerom. Bo też i oczekiwał jakiejś reakcji. Ale chyba przestali się nim interesować czekając, aż w końcu stanie się Niebieski.
Sonoroki zaś… czuł jak jego “twarz” pęka. Coraz trudniej mu było utrzymać gniew na wodzy. Coraz trudniej mu było zatrzymać w sobie fale rozgoryczenia i urazy jaką wywołali ci jego “oprawcy”. Jakoś mógł przeboleć fakt, że wykorzystali Chisako za pierwszym razem, mimo, że to było podłe i niepotrzebne. Ale drugi raz już nie…
Nie po tym jak wyciągnął do dłoń i ta została odtrącona.
Teraz znów zamknęli go… niczym Amerykańcy brodatego terrorystę w Guantanamo.
Shunsuke czuł się zdradzony i zawiedziony. I to sprawiało, że czuł wzbierający w nim gniew przemieniający się w zapiekłą nienawiść.
Trudno mu było więc zachować spokój. Rozejrzał się w milczeniu oceniając pomieszczenie i jego wyposażenie. Na ile wytrzymałe było lustro weneckie?
W filmach tłukło się pod zwykłym uderzeniem. Ale to były filmy… nie rzeczywistość.
Ile osób może być za nim? Dwie maksimum… jeśli nie zamierzali wydobywać z niego zeznań, to dwie wystarczały plus kamera.
Może udawać, że już się zmienił? Hmmm… ale jak się zachowują Niebiescy, jak mówią?
Nie pamiętał za dobrze brzmienia ich języka. W wizjach posługiwał się nim naturalnie jak japońskim, ale w rzeczywistości… zacinałby się za często. Pewnie mają psychologów, którzy by to wyłapali.
Podawanie się za Niebieskiego było więc ostatecznością.
Atak agresji? Sprowadziłby strażników gotowych go spacyfikować. Nie poradziłby sobie z nimi. Zły pomysł.
Należało czekać na okazję do ataku. Może na korytarzu, gdy zaprowadzać będą go do celi?
Może wtedy? Albo gdy podadzą posiłek. Też dobra okazja.
A na razie nie mógł okazywać gniewu. Wrócił więc do opowieści. To dobry sposób, by zepchnąć gniew w dół, odciągnąć od niego myśli. Uspokoić się.
-Wiesz że chrześcijanie mają klasztor zbudowany koło Nagasaki? Tam gdzie spadła bomba? Klasztor powstały jeszcze przed drugą wojną światową? I nie musieli go odbudowywać.. jedynie wymienić szyby po wybuchu. Babcia widziała w tym interwencję Kami. Jedynego Kami w jakiego wierzyli ci cudacy w habitach.- zaczął więc dalej opowiadać.

Oczywiście, że Miyako o tym wiedziała. Każdy zasrany Japończyk o tym wiedział. Uczono się o Hiroshimie w szkołach, wysyłało na wycieczki do cholernego muzeum, co roku podpisywało petycję przeciw atomowym zbrojeniom… To wszystko Yamasaki wiedziała, choć szczerze nie rozumiała… PO CHUJA JEJ O TYM MÓWIŁ??!!
Dalej jednak szła w zaparte i starała się ignorować niechcianego wizytora.

-Ona się nawróciła na ich wiarę, wiesz? - zaśmiał się gorzko Sonoroki wspominając.- Po śmierci dziadka to zrobiła, ale i tak rodzina była w szoku. Ojciec chciał odciąć wszelkie więzy z nią, ale matka go przekonała że nie wypada.

Skrzypaczka poruszyła się. Z początku tak delikatnie i nieznacznie, że w zasadzie, rysownik mógłby to uznać za przywidzenie… ale… kobieta nagle usiadła, wciąż jednak będąc twarzą do ściany. Siedziała lekko na boku, opierając się dłonią o podłogę. Włosy miała nienaturalnie proste, choć od leżenia na wykładzinie powinny się skołtunić i naelektryzować. Te jednak były jak spod szczotki fryzjera. Długie, czarne i lśniące.

- No...i? - Posłyszał ciche, oschłe, lekko nachalne pytanie. Yama nie potrafiła już dłużej ignorować natręta, zupełnie nie pojmując jego zachowania, będąc całkowicie ślepą na jego uczucia, które wszak przebijały się w jego głosie. Strach, zdenerwowanie, frustracja, osamotnienie… Normalny człowiek by to wychwycił i… spróbował jeśli nie pocieszyć to przynajmniej sympatyzować się z rozmówcą. Miyako była jednak nie tylko ślepa, ale i głucha. Jakby odgrodzona od reszty świata wysokim murem oziębłości. - Przejdź wreszcie do meritum.
- Meritum?- zdziwił się Sonoroki słysząc jej słowa. Nie gadał dla jakiegoś konkretnego celu. Ale skoro ona się odezwała to, wypadałoby jakiś szybko znaleźć.
-Koniec końców babcia została zakałą rodziny… ale nadal jej częścią. A my jeździliśmy do niej w każdą przerwę wakacyjną. I trochę… pozna…- znowu zbaczał z tematu.-Może taki. Że czasem ślepy upór potrafi przezwyciężyć każdą, nawet niemożliwą do pokonania przeszkodę. A cuda się zdarzają? Może być na meritum?
Kobieta przekręciła głowę na bok i chwilę milczała.
- Obojętnie mi… ważne żebyś skończył gadać - odpowiedziała, zbierając się do klęczek, a później wstała. Teraz mógł dokładniej przyjrzeć się jej ubiorowi. Miała na sobie sukienkę z żółtego i zwiewnego materiału, wyjątkowo nie pasującą do jej image’u. Czerń… już prędzej, może czerwień.
Odwróciła się i podeszła do wolnego krzesła, na którym usiadła, wbijając mężczyźnie wyzywające spojrzenie.
- Uczciwe… postawienie sprawy. Acz mam jeden warunek.- Sonoroki usiadł naprzeciw niej. -Teraz ty coś o sobie opowiesz. Cokolwiek. I tak nie mam nic lepszego do roboty. Ani ty.
- Hęę?! - Kruczowłosa uniosła jedną brew do góry. - Nie opowiem.
- To w takim razie ja coś opowiem. Może z przedszkola. A może wolisz czasy szkolne?- zapytał z ironicznym uśmiechem Sonoroki.-Choć to ma swój urok, zerkanie na twoją śliczną buźkę królowo lodu… to tylko do czasu. Potem… wraca nuda.
- Królowo lodu? - Teraz i druga brew podciągnęła się do góry. - Podobno istoty inteligentne się nie nudzą…
- W takim razie ludzkość nie jest inteligenta. Nic dziwnego że nie możemy znaleźć życia pozaziemskiego.- odparł z ironią Shunsuke, a potem zdziwił się dodając.- Królowa lodu do ciebie pasuje… może nie do stroju, ale całej reszty już tak.
Miyako prychnęła rozbawiona tymi postulatami, po czym wzięła butelkę wody, odkręciła ją i napiła się. Popatrzyła w kamerę, która ją obserwowała, zważywszy, że siedziała do lustra tyłem.
Zastanawiała się nad tym, choć jej twarz była gładka jak odlew nieumalowanej w żadną emocję maski antycznego teatru.
- A więc potrafisz się śmiać.- Shunsuke obserwując bacznie dziewczynę zauważył ten krótki grymas. -Więc opowiem ci mój pierwszy dzień w przedszkolu.
- Nie pamiętasz go… miałeś wtedy dwa lata. - Przypomniała mu grzecznie, wracając spojrzeniem do rozmówcy.
- Mogę zmyślić.- wzruszył ramionami Sonoroki nie dbając o takie detale jak prawda.
- To po co w ogóle opowiadać? - spytała, sącząc spokojnie wodę.
- Bo co innego mamy tu roboty? Wybacz ale gapienie się w ścianę jest nudne. Gapienie na ciebie też nuży z czasem. A i ogranicz sobie wodę, bo nasi dozorcy chyba nie skłonni wyprowadzać nas do ubikacji.- poradził Sonoroki.
Dopiła resztę, po czym zgniotła butelkę, zakręciła nakrętkę i wywaliła opakowanie za siebie.
- To nie problem… nasikam do kubka. - Yamasaki chyba nie przejmowała się zanadto uwięzieniem w pokoju.
Zamyśliła się, spoglądając w sufit i odginając się na tylnych nóżkach krzesełka. Patrzenie się w białą ścianę wcale jej nie nudziło, za to słodkie pierdolenie o niczym jakie uprawiał jej rozmówca już owszem.
- Co mam ci opowiedzieć?
- Co chcesz… coś o sobie. Skoro tu siedzimy. wzruszył ramionami Shunsuke i zamyśliwszy się dodał.- Do kubka… przy kamerach? Przy mnie?
- Moja współlokatorka to dziwka. Gdy się pieprzy z klientami u siebie w pokoju, nie mogę wejść do łazienki, bo musiałabym przejść przez jej sypialnię… wtedy więc sikam do kubka… najczęściej po starbuksie… - Wzruszyła ramionami, nic nie robiąc sobie z tego wyznania. - Za dnia pracuję jako kelnerka… ale w nocy jestem tancerką go go… myślę, że połowa Tokio wie jak wyglądam nago… kilka osób w tą w czy w tamtą…
- Sikanie do kubka to co innego niż taniec. No i.. serio? Tancerka go go?- mężczyzn przyjrzał się krytycznie Miyako. -Jesteś ładna, nie przeczę. Ale z ciebie to raczej ten typ modelek chodzących po wybiegu. Jakoś… jakby ci to powiedzieć. Nie promieniujesz seksapilem.
Skrzypaczka nie wiedziała co odpowiedzieć, była jaka była, w końcu była człowiekiem… a ludzie byli dziwni, więc dlaczego by i ona nie mogła taka być. Wzruszyła ramionami, jakby to miało załatwić całą sprawę.
- To podobno fetysz… sikanie przy kimś, niektórych to podnieca - podzieliła się swoją wiedzą, która wcale nie była jakaś odkrywcza. - Mam przy tobie nie sikać, bo cię to podnieci? Hmmm wtedy faktycznie mogę mieć problem…
- Nie powiem. Twój goły zadek będzie miłą odmianą po tych gołych ścianach, ale jeśli chcesz mnie podniecić królowo lodu, to musisz się bardziej postarać.- zaśmiał się w odpowiedzi Sonoroki. Po czym dodał ciszej. -Choć wątpię w to… to jednak przepraszam jeśli to przeze mnie tu trafiłaś.
Yama przewróciła oczami w wyraźnym obrzydzeniu. Skrzyżowała ręce na piersiach.
- Za kogo ty się uważasz, skoro sądzisz, że miałbyś wpływ na czyjekolwiek życie…
- Za kogoś kto niestety ma. Może nie na twoje, ale jednak…- spochmurniał wyraźnie wbijając oczy w blat stolika. Po czym spojrzał na dziewczynę i zapytał.- Jak w ogóle zostałaś tancerką go go?
- U mnie na siłowni wisiało ogłoszenie kursu tańca na rurze, nie miałam czasu na codzienne treningi na ringu, a sport to podobno zdrowie… zapisałam się. Nauczyłam. Dostałam propozycję pracy. Zgodziłam się. - Kruczowłosa zignorowała całkowicie pierwszą część wypowiedzi mężczyzny, zupełnie jakby do niej nie dotarła.
- Tak po prostu… bez namysłu stwierdziłaś, że będziesz się rozbierać? Zwykle to wymaga przekonywania moich modelek, a i tak kończy się na bieliźnie. - zadumał się Sonoroki rozmyślając nad jej słowami.
- Rozbieram się na moich warunkach. Możesz patrzeć, ale nie dotykać… To miłe, tak oglądać, jak siedzą starzy i młodzi… wywalają kupę szmalu bym pokazała im cycki, spuszczają się w gacie i dostają po mordzie jak tylko wyciągną w moim kierunku rękę. - Odparła z sadystyczną satysfakcją. - Praca marzeń… - zadrwiła, spoglądając znowu w kamerę. - Chcesz pizzę?
- Jak dadzą, to czemu nie? Które to praca marzeń? Pokazywanie cycków czy walenie po mordzie?- zapytał ironicznym tonem Sonoroki.
Popatrzyła na niego, jakby nie rozumiała dlaczego tego jeszcze nie poją. - Oczywiście, że to drugie. Patrzeć jak ich oczu ulatuje nadzieja, jak się wiją i dławią od własnego pożądania, które będą musieli spełnić w kiblu lub na ulicy pod latarnią. Za napiwek takiego naiwniaka mogłabym żyć przez miesiąc. No… mogłam, bo teraz jestem tu, na zawsze. - Wzruszyła ramionami, wstając z krzesła i podchodząc do lustra.
- To zawsze… może być bardzo krótkie.- zerknął na dziewczynę przyglądając się jej sylwetce. - Nie… Nadal sobie tego nie potrafię wyobrazić.
Miya przyglądała się swojemu odbiciu, po czym przysunęła oko do tafli, jakby próbowała przez nią przejrzeć.
- A myślałaś o modelingu? Czy też walenie po mordach jest zbyt podniecające?- zapytał Shunsuke nudów wpatrując się w stół.
- A co to? - spytała, ale nie było w jej głosie ciekawości, ni nawet grzeczności. Podtrzymywała rozmowę bardziej z obowiązku, niż jakiegokolwiek zainteresowania.
- Prezentowanie na sobie bielizny i ubrań na wybiegach? - Sonoroki był zdziwiony. Czyż teraz każda dziewczyna nie powinna marzyć o czymś takim? Jak już wyrośnie z okresu zafascynowania księżniczkami.
- A… to, nie. Nie chcę. - Potrząsnęła głową, wycierając najmniejszym palcem kąciki ust.
- To czym ty się zajmujesz? projektowaniem ubrań, że się tak wypytujesz?
- Ja… nie. Ja jestem rysownikiem mangi i modeli oraz modelek potrzebuję do tworzenia postaci. Ciebie już zresztą… narysowałem w służbowym stroju. Choć musiałem zrobić poprawki. Masz zbyt ostre rysy na pozytywną bohaterkę. - wyjaśnił dumnie Shunsuke.
- Tańczyłam kiedyś dla jednego mangaki… chwalił się, że jak dam się przelecieć to mnie doda… zaraz co to było… One… One… coś o piratach. - Wróciła do stolika, ale nie usiadła. -To jak się twoja nazywa?
- No… na razie.. żadnej nie wydałem. Uzupełniam prace innych i przygotowuję grafiki dla czasopism o mandze. Głównie dla Shounen Jumpa.- odparł zadziwiająco cicho Sonoroki i zmienił temat pytając.- A właściwie to jak masz na imię?
- Hmm… Yuki Hime - odparła naigrywając się z niego, ale wydawała się być bardziej przychylna niż na początku rozmowy.
- Niech ci będzie Hime.- odparł ironicznie Sonoroki i zapytał.-To… mówisz że lałaś po mordzie. Jaki styl? Czy po prostu walenie na odlew bez umiejętności?
- Oooii! Panie Edwards! - zawołała “ królowa” nagle oglądając się do kamery. - Czy ta pizza nadal jest aktualna? No i woda się skończyła… - Podrapała się po głowie, wzdychając w niezadowoleniu, że musi uciekać się do takich sposobów. - Kickboxing wcześniej trenowałam. - Dość popularna sztuka wśród kobiet, zwłaszcza pragnących obronić się przed napastowaniem seksualnym.
- Kickboxing…- wzruszył ramionami Shunsuke.-To rzeczywiście pranie po mordach. Ni krztyny w nim piękna naszych narodowych sportów walki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 03-10-2017, 03:53   #93
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Orochi i Alice

Orochi rozejrzał się po nowym pokoju… który wcale nie różnił się od poprzedniego, poza jednym szczegółem. - nie był tu sam.
- Amerykanin! - chłopak wrzasnął po japońsku widząc białego człowieka, bo przecież oczywiste było że wszyscy biali są z Ameryki. Tak samo jak wszyscy czarni z Afryki.
Gaijin jednak nie reagował i wciąż leżał zwinięty pod ścianą, co nastolatkowi wydało się wcale zasadne - jeśli biały też był kosmitą, to pewnie podobnie jak Orochi, miał ważne sprawy do myślenia. Chłopak sam przysiadł nieopodal drzwi, nie tak blisko by te uderzyły go przy otwieraniu się, ale zaraz obok. “Amerykanin” nie patrzył na niego wpatrując się w lustro po drugiej stronie pomieszczenia. Wszystkie kartki już dawno odpadły i leżały porozrzucane na podłodze, a największą uwagę mógł zwracać malownicza wizualizacja środkowego palca. Wrzucenie mu do pokoju tego nastolatka powoli wyciągało go z apatii. Wstał powoli i skierował się ku ‘lustru’. Przetarł czerwone, podpuchnięte oczy i zapukał w zwierciadlaną taflę.
- Chcę wykonać jeden telefon - powiedział cicho. Odpowiedziała mu jednak cisza. Nikt poza skośnookim dzieciakiem nie pojawił się w pomieszczeniu.
- Jeden telefon! - Szkot rąbnął pięścią w taflę.
Nastolatek zamrugał skośnymi oczyma.
- Jak pana torturowali? - zapytał “amerykanina”.
- Nie torturowali - odparł lindsay ponuro. - Wrzucili tu i nikt się cholera nawet nie pojawił - dodał nie wiadomo czy do młodego Japsa, czy do tych co pewnie podsłuchiwali za weneckim lustrem. Walnął w nie ponownie.
- Aha… - Orochi był trochę zawiedziony. - mnie też jeszcze nie, ale powiedzieli, że zgwałcą moją narzeczoną. - pochwalił się informacją zaczynając się zastanawiać czy MiB też zamierzają Arashi zabić a jak tak, to czy przed, po, czy może w trakcie gwałtu. W sumie chłopak widział komiksy z każdą ewentualnością, ale nie potrafił przypasować teraz w głowie, jaka opcja najbardziej tu pasuje.
- Pewnie blefują - rzucił Szkot cofając się od lustra. - Chodzi im o niebieskich, zatem to nie bandyci. - Chwycił plastikowe krzesło i ważąc je w dłoniach zaczął ponownie zbliżać się do lustra.
- Może… - zgodził się chłopak, znów raczej bez entuzjazmu. - Ale… czy pozwolą mi komuś o tym opowiedzieć, kiedy stąd wyjdę? jeśli wyjdę? - Orochi zachodził w głowę, oczami wyobraźni widząc już chirurgów operujących mu mózg. Nastolatek znów zamrugał wyrywając się z zamyślenia.
- Ładnie pan mówi, jak na amerykanina
- Nie wyjdziesz. Nie wypuszczą nas -
odpowiedział Alice nie odnosząc się do pochwały jego japońskiego. - Jeden telefon do cholery!! - krzyknął już zdecydowanie nie do Orochiego uderzając krzesełkiem w lustro. Brak jakiejkolwiek reakcji wydawał się być wystarczającą odpowiedzią.
Orochi pokiwał głową.
- Ale myśli Pan, że za to pozwolą panu zadzwonić? - Chłopak przekrzywił głowę.- Ale… jeśli coś by się Panu stało, może przyszłaby pomoc. - Orochi zerknął wymownie na drzwi.
- Dobre młody, niezłe -
mruknął Szkot zerkając ku Japończykowi. - Lubisz krzywdzić innych, co? - Skrzywił się. - Zawrzyjmy umowę. Jak uda Ci się zdemontować to cholerstwo - wskazał na ekran. - To pozwolę Ci zrobić sobie krzywdę tym. - Potrząsnął plastikowym siedziskiem. - Umowa stoi?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Lubię też po prostu patrzeć. Jeśli zaczniemy się krzywdzić ktoś tu wejdzie. Jeśli Pan to będzie robić mi, mogą myśleć, że Pan blefuje. Jeśli to będę ja, nie będą tak myśleć.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 03-10-2017, 16:54   #94
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Szkot nie skomentował
Odrzucił krzesełko i podszedł do ekranu, i wyciągnął ręce by po zaczepić palcami o górny rant. Brakowało mu jakichś 15 centymetrów.
Orochi patrzył to na zabiegi “amerykanina” to na krzesełko, które jak to krzesełko - miało znacznie więcej niż 15 centymetrów…
Lindsay’owi udało się jednak uwiesić na ekranie bez wspinania na meble bo po prostu podskoczył. Ekran musiał być jednak bardzo mocno przytwierdzony do ściany, bo tylko drgnął, gdy Szkot zawiesił na nim swój ciężar ciała. Wytrzymał jednak.

- Dobrze - odpowiedział w końcu młodemu Japończykowi. - Tylko nie w twarz, nie w jaja i bez nieodwracalnych uszkodzeń. Poza tym krzywdź sobie. - Szkot wyglądał na zrezygnowanego.
Chłopak kiwnął głową i ściągnął trampki. Wyciągnął sznurówki zarówno ze swojej, jak i z pary należącej do “Amerykanina”, który zaciekawiony nie protestował zastanawiając się co Japsowi strzeliło do głowy.
Orochi postawił krzesełko naprzeciwko drzwi i usadził na nim starszego mężczyznę. Przy pomocy sznurówek przywiązał jego stopy do nóg mebla, z kolei dłonie przytwierdził do szczebelków oparcia. Nastolatek stanął za tak unieruchomionym człowiekiem z parą własnych trampek w dłoniach. Głośno klasnął podeszwami za głową mężczyzny, a następnie trzasnął butami z obu stron w jego uszy. Orochi nie starał się nawet uderzać bardzo mocno, nie chciał się zmęczyć, gdyż zamierzał powtarzać uderzenia godzinami. Każdy kolejny cios w uszy poprzedzony był klaśnięciem za głową “Amerykanina” tak, by ten mógł bólu się obawiać.

Po bodaj dziesiątym uderzeniu Alice był bardziej zirytowany niż obolały, albo ‘skrzywdzony’.
- To ma być ta krzywda przez którą przyjdą mnie ratować, tak? - Wolał się upewnić, coraz bardziej pogrążał się w myślach, że zamknięto go w tym pokoju z czubkiem. W tej sytuacji bycie przywiązanym do krzesła i brak widoku na to, co robi japso-dewiant sprawiły, że Szkotowi włoski na karku.
Orochi zaś milczał, jedynie uderzał mężczyznę raz po raz.
- Ty nie jesteś tak do końca normal… - Szkot odwrócił głowę by spojrzeć na chłopaka. - Dobra, starczy. Koniec zabawy.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 04-10-2017, 11:26   #95
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Majorze, co teraz? – zapytała rudowłosa kobieta, zaciągając się elektronicznym papierosem.
- Pan Saito widać nie poda towarzyszce antidotum. – odparł mężczyzna, siedząc za swoim biurkiem i jeszcze raz przeglądając nagrania. - Nie możemy go winić za brak zaufania, toteż poczekamy aż zacznie się wybudzać naturalnie. Następnie przechodzimy w fazę Przebudzenia w ciemności. Nadajcie kopię sygnału.
- A co z tymi dwoma?
- Szkot jest przytomny. To nie ma wpływu.
- Chce pan zaryzykować ich uwolnienie?
- Tylko dwójki… jeśli okażą się dość sprytni.
– Peter O’hrurg uśmiechnął się lekko samymi tylko kącikami ust. Czekał na tę chwilę od dawna...


WSZYSCY

Nagle światła zgasły. Usłyszeli metaliczny szczęk elektronicznego zamka w drzwiach do pokoju przesłuchań. Zapadła kompletna ciemność… i cisza.

W niej jednak rozbłysło niebieskie światło – nie na zewnątrz, lecz wewnątrz umysłu.

Każde z nich zobaczyło nad sobą postać błękitnoskórej kobiety o regularnych, pięknych rysach twarzy i złocistych oczach. Wiedzieli kim jest. To była Księżniczka „niebieskich” pasażerów.

- Czas na Was. Musicie się przebudzić – mówiła dziwna istota z troską w głosie.

Gdy zaczęła wypowiadać imiona, w umyśle pojawiały się wizerunki poszczególnych postaci i jakieś dane – niestety, nie do odczytania, bo zapisane w języku z króliczych uszek.

Makhenike przebudź się!

Selohi przebudź się!

Setsebi przebudź się!

Yakalafi przebudź się!

Mofuputsi przebudź się!

Motsamaisi przebudź się!


Przy okazji tej wizji zrozumieli kim jest, czy raczej był ich własny "pasażer"*.

– Jesteście w niebezpieczeństwie -
mówiła dalej Księżniczka - To moja wina. Musicie sobie przypomnieć kim jesteście… Musicie mnie odnaleźć… Albo oni zrobią z Wami to…

W głowie pojawił się obraz:

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=x37Ak2hWNDI[/MEDIA]

Wizja minęła, lecz światła nie powróciły. Wokół było cicho. Podejrzanie cicho.

-------------
*info na pw
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 04-10-2017 o 12:09.
Mira jest offline  
Stary 10-10-2017, 20:32   #96
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Gdy światła zgasły, kruczowłosa stała spokojnie przy krześle, nic sobie z tego nie robiąc. Póki jej przestrzeń osobista nie została zakłócona, dziewczynę mało co było w stanie wyprowadzić z równowagi… Przynajmniej tak jej się zdawało.

- Co to kurwa ma być?! - zaklęła szpetnie, gdy potłuczone wspomnienia w końcu ułożyły się w mozaikę obrazu i zdała sobie sprawę w jakie gówno może wepchnąć ją niebieskoskóra kobieta.
Ilu kurwa jeszcze facetów miała przy sobie Selohi? Ile nieszczęść na nią sprowadzi ta słabowita mimoza?!
Yamasaki złapała się za głowę.
Była zła. Nie, wściekła…
Te wszystkie mdłe sny, te nudne do wyrzygu czułości i rozterki. Wzloty i upadki.
Życie… które jej nie obchodziło, nagle wróciło...
”Muszę stąd uciekać…” Pomyślała skrzypaczka zdając sobie sprawę, że być może wśród zebranych tu pojebów z uszkami, może być któryś z…
”O ja pierdolę…”
A jeśli któryś postanowi ją odnaleźć?

Nagle uderzyła ją pewna myśl.
”TEN GAIJIN… KURWA… ON…”
Wizja tortur szalonego naukowca i/lub śmierć w męczarniach nie była tak straszna, jak ta w której to Miyako była goniona przez chłopa lub babę ślepo zakochanego w kimś, kto postanowił se strzelić darmową reinkarnacje w jej ciele.
Podchodząc do drzwi, chwyciła za klamkę i nacisnęła, modląc się w duchu, by te były otwarte.
Musiała uciekać. Musiała wiać przed całą nieszczęsną załogą tej niewydymanej księżniczki. Bo to… że kiedyś byli ze sobą w jakikolwiek sposób powiązani… było kiedyś, a teraz, było teraz. Ich miłość i ich przyjaźń się nie liczyła, ich życie i osiągnięcia dawno przeminęły. Byli dla siebie obcy i ŻADNE wspomnienia tego nie zmienią i nie pogrążą przepaści jakie ich dzieliły od siebie.
Sonoroki wyglądał jak kukła w mroku nocy. Nienaturalnie sztywny i milczący. Niczym lalka brzuchomówcy, której odcięto sznurki. Dopiero po chwili powoli podniósł się od stolika… oddychał ciężko jakby łapał powietrze niczym karp wyjęty z wody.
- Chyba… chyba… zaczyna się.- wydusił z siebie mężczyzna.
W zamku kliknęło i skrzypaczka poczuła jak wejście do pokoju przesłuchań uchyla się pod naporem jej dłoni. Chciała krzyczeć z radości, ale powstrzymała się, odwracając do mamroczącego pod nosem kompana. Nie patrzyła jednak na niego, a na wolne krzesło… broń, która może przechylić szalę zwycięstwa ku Miyako.
Dopadła do nich jak wygłodniała harpia, łapiąc za oparcie i podnosząc. Zrobiła krok w kierunku wyjścia, ale obejrzała się na Shunsuke.
- Nie pierdol jak stara baba… bierz krzesło i spadamy - zawołała do niego z pełnym determinacji głosem, nie czekała jednak na reakcję, bo już torowała sobie przejście ku wolności, wyglądając na korytarz.
- I co będziemy bić krzesłem.- burknął Sonoroki biorąc jednakże je w ręce.- Zresztą… nie ma to znaczenia. Za chwilę nam całkiem odbije, bo Niebiescy pewnie zastąpią nas w naszych głowach.
W sumie… nie wiedział, czy chce uciekać. Autopsja bowiem wydawała mu się absurdalnym pomysłem. Urodzili się ludźmi, wszystkie ich organy były ludzkie. Co niby mieli znaleźć? Zieloną krew? Sonoroki, z tego co wiedział, krwawił na czerwono.
Niemniej… siedzenie w zamknięciu też mu obrzydło.
Ruszył za królową lodu pytając.-Ruszajmy póki mamy taką możliwość. Czas nie jest po naszej stronie.
- Powiedziałam ci, żebyś przestał-tyle-pieprzyć! - Miyako wyczerpała swój limit na tolerancje świata ją otaczającego, tym bardziej, że ten okazywał się podwójnym dildo.
Starając sobie przypomnieć drogę, którą przybyła do salki, ruszyła czujnym krokiem, trzymając “broń” w pogotowiu.
Wyszli na korytarz, gdzie nikogo nie było... chyba... bo w ciemności trudno przecież stwierdzić, a tutaj okien brakowało. Dwie pary drzwi po lewej i jednak po prawej, a dalej... au!
Yamasaki trafiła na metalową kratę w przejściu.

[media]http://tustolica.pl/misc/echo/W/2011/04_22-08-b.jpg[/media]


No tak, faktycznie było tu wcześniej coś takiego... tylko że otwarte. Co gorsza, przy klamce Japonka namacała kłódkę - oczywiście zamkniętą. Na nią brak prądu nijak nie działał.
- Jeśli potrafisz otworzyć idziemy dalej… jeśli nie… szukajmy innej drogi. - stwierdził Shunusuke. - A i krzesło możesz ode mnie wziąć… czuję się bardziej groźny nie mając w rękach nieporęcznego mebla.
Kruczowłosa wpatrywała się w przejście z kamiennym wyrazem twarzy. Znajdowała się w potrzasku… w klatce.
W końcu była laboratoryjnym nezumi. Jak mogła o tym zapomnieć? Jak mogła, choć przez chwilę w tej sytuacji, pomyśleć, że ma prawo do decydowania o swoim losie?
Ona… Selohi… i ciało, w którym obie się znajdowały… wspomnienia, które dzieliły… to wszystko wystawione było na doświadczenia.

Z których nie było ucieczki.

Miyako wzięła w dłoń kłódkę, oglądając zamek, który pogrzebał jej nadzieję na ucieczkę. Zimny metal działał na nią uspokajająco… choć nieco abstrakcyjnie.
Powoli, na powrót poddawała się ze swoim losem i rezygnowała z życia, które jeszcze przed chwilą chciała ratować.
- Nie potrafię… - przyznała, smutnym tonem, mężczyźnie, odwracając się do niego, choć nie ogniskując na nim spojrzenia.
- Jesteśmy w potrzasku… wszyscy. - Ruszyła powoli w drogę powrotną, trzymając krzesełko pod pachą. Wyglądała jak strudzony wędrowiec, który szukał miejsca na spoczynek.

Yamasaki wróciła do wyznaczonej jej celi, w oczach miała łzy bezsilności i strachu.
Strachu człowieka, który dobrze wie jaki los potrafią zgotować mu inni ludzie.
Gniew znowu wstrząsnął jej ciałem.
Zaatakowała więc z krzykiem stolik, okładając go krzesłem, a kiedy jej broń stała się tak sfatygowana, że nie dało się nią za dużo machać, spróbowała swoich sił z samym stołem, łapiąc go za nogę i… szurając nim raz w lewo, raz w prawo. Warcząc wściekle i wykrzykując dość wyględne słowa - gówno, dupa, kutas, cycki!
- Jest jeszcze lustro weneckie. - posłyszała, gdy Shunsuke obszedł cały odcinek korytarza jaki mieli do dyspozycji. -Za nim jest kolejne pomieszczenie i drzwi zapewne, które prowadzą na inny korytarz.
Po tych słowach wziął krzesło przymierzając się do próby rozbicia owej tafli. Nie miał wielkiej nadziei na to… ale też nie miał nic lepszego do roboty.
Japonka dyszała jak rozwścieczony nosorożec, pieniąc się na ustach. Stała pośrodku pokoju, próbując wyłamać jedną nogę od blatu, jakby to w czymś miało jej pomóc.
Nie wyglądała już jak stoicka Królowa Śniegu, jak zdążył ją okrzyknąć rysownik. W zasadzie w tych ciemnościach… w ogóle nie wyglądała, bo prawie nic nie było widać, ale po odgłosach można było poznać, że pod powłoką lodu… kryło się prawdziwe serce z magmy.
- Jak w każdym pokoju przesłuchań… a jest ich tutaj cztery! Po coś tu znowu wlazł? Idź szukać szczęścia gdzie indziej! - krzyknęła, odskakując nieco do tyłu ze swoją ofiarą w rękach, gdy mężczyzna zamachnął się na kryształową ścianę.
Z jednej strony była zła, że wylądowała tu z jakimś obcym fagasem, którego nawet nie lubiła… z drugiej, jego obecność była dla niej pokrzepiająca, bo przypominała o tym… iż nie była sama. Tym razem był ktoś, kto również dzielił los jako ofiary.
- Nie jestem pewien czy powinniśmy się rozdzielać. We dwójkę łatwiej poradzimy sobie z zagrożeniami niż pojedynczo.- stwierdził Shunsuke, choć nie był to jedyny powód jego obecności koło Japonki. W którymś z mijanych pomieszczeń mógł wszak siedzieć Saito, a w nim dusza która mogłaby rozpoznać Niebieskiego zamieszkującego ciało Sonorokiego. Grafik instynktownie bał się tego spotkania.
- Zagrożeniami? A co ci tu niby grozi? Szalony naukowiec? - sarknęła kruczowłosa, widząc, że krzesło ześlizgnęło się po lustrze i… to by było tyle.
Oboje zachowywali się jak kompletni idioci, ale w tej chwili zupełnie jej to nie przeszkadzało.
- Albo zrobili to z diamentu, albo jesteś niesamowicie słaby… - skwitowała wycofując się pod przeciwległą ścianę, by zrobić odpowiedni rozpęd… z którym uderzyła w szybę.
Lustro zadrżało i głucho zadudniło, lecz nijak nie uległo. Yamasaki za to czuła, że będzie miała na ramieniu wielkiego siniaka.
Zdecydowanie nie było tak jak Miya sobie wyobraziła i jak oglądała w filmach. Zjeżdżając z głuchym jękiem na podłogę, złapała się za obolały bark, drżąc z bólu, ale nie pozwoliła sobie na krzyk i utyskiwania.
Uderzenie podziałało na nią jak kubeł zimnej wody i na chwilę ostudził jej zapały do buntowania się, uciekania, czy mordowania potencjalnych kochanków niebieskiej.
- Raczej obstawiałbym na smutnych panów z pistoletami pod marynarką. Ale tak… szalony naukowiec też jest jakąś opcją.- Shunsuke przyjrzał lustru i puknął.-Albo szkło jest pancerne.
Z ciężkim sercem Sonoroki spojrzał na korytarz i na drzwi które tam były. -Chyba nie mamy wyboru i musimy je sprawdzić.
- Za nimi mogą być inni… - odparła kobieta rozmasowując drętwiejącą z bólu rękę.
- Tam są… ja... nie chcę ich spotykać. - Mruknęła cicho, opierając skroń o chłodną ścianę.
-Też tego nie chcę, ale albo rozejrzymy się albo… utkniemy tu na zawsze.- westchnął Sonoroki.
- I tak tu utknęliśmy… nie zdaliśmy testu na poczytalność - stwierdziła Yama, poddając się. - Zresztą… co zrobisz, gdy za drzwiami trafisz na uzbrojonych agentów lub… innych tego typu. Ukłonisz się i zaproponujesz kubek matchi?
- Chcą nas żywych. Nie mogą zabić. W takim przypadku broń jest zawadą nie pomocą.- wzruszył ramionami Sonoroki.- Jesteśmy martwi Yuki Hime. Jeśli oni nas nie zabiją, to zrobią to Niebiescy zajmując miejsca w naszych ciałach. Więc… co mamy do stracenia? Bo nie życie.
- Pomyślałeś o rodzaju śmierci… jaka nas czeka? - zadrwiła dziewczyna, prychając pod nosem i powoli i z jękiem bólu podnosząc się na równe nogi. - Jeśli przez ciebie, będę cierpieć długie męki… dopilnuje, byś cierpiał dwa razy bardziej ode mnie… - Ruszyła po zdezelowane krzesełko, ponownie się w nie zbrojąc.
- Skąd wiesz… że nie jestem sadomasochistą, co? I tak patrzysz na mnie, jakbym był seryjnym zboczeńcem. - zażartował Shunsuke, choć nie było mu do śmiechu. I ruszył korytarzem zmierzając do pojedynczych drzwi po prawej stronie. Po nich zamierzał sprawdzić drzwi naprzeciwko, a na końcu ostatnie po lewej.

”Poznałby swój swego…” Pomyślała tancerka, idąc w ślad za partnerem w zbrodni. Jeśli sprawy pójdą nie po jej myśli, pierdolnie gościa w łeb i wykupi sobie nim wolność, dodając parę ciekawych rzeczy od siebie.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 12-10-2017, 21:05   #97
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


- Stoatin, jist stoatin - rzekł po szkocku Alice.

Przeraził się trochę wizją tej niebieskiej, pięknej sucz… bo ona definitywnie próbowała ich wybudzić. Lindsay przez chwilę pomyślał na ile to kim się stał wynikało z dziedziństwa i ojca Malcolma, a na ile z faktu, że zagnieżdżony w nim, uśpiony co prawda, przebywał ten chory z miłości pojeb. Nie chcący cofać się przed niczym, stąpający po trupach kosmita drzemiący w Szkocie byłby srogim zagrożeniem dla ludzkości.
Alice miał to jednak w dupie, obchodziło go tylko to, że ta śliczna chciała obudzić niebieskiego, a to mogło zniszczyć, stłamsić jaźń Lindsaya.
Słowem… chujowo.
Alternatywa to sekcja (i to zapewne na żywca) zafundowana mu przez rodaków (przynajmmniej w kosmicznym ujęciu pochodzenia). Po śmierci zaś… piekło i ta diablica już ostrząca sobie ząbki na samą myśl.
Tak czy owak nie zamierzał łatwo się poddać niebieskiemu psycholowi.
- Aam fucked - rzekł znów po szkocku, ale zaraz dodał po Japońsku do chłopaka stojącego za jego plecami: - Dobra, rozwiąż mnie. Coś się dzieje.

Orochi z kolei nie miał rozterek, dokładnie już wiedział kim jest. Gdzieś tam kiedyś w jakiejś mandze było wspomniane o rzymianach i grekach - takich białych ludziach z Europy, blisko bieguna. Rzymianie wchłonęli Greków, ale to ci drudzy zdominowali najeźdźców swoją kulturą. Taka była natura rzeczy. Chłopak mógł pozostać nastoletnim nerdem, skazanym na władze rodziny przez następne czterdzieści lat. Mógł też być kimś wyjątkowym, kimś ważnym, kosmitą! Wybór był oczywisty.
Orochi uklęknął przy skrępowanych dłoniach “amerykanina”. Supłów nie dało się rozwiązać, ale można było je rozgryźć. To też zrobił.
W pierwszej chwili, gdy poczuł w ciemności na nadgarstku usta i zęby milczącego chłopaka, Lindsayowi włosy stanęły dęba. Uspokoił się dopiero gdy ten nie gryzł jego, a sznurówki i wkrótce uwolnił jedną z rąk Szkota.
Alice zaczął wyswabadzać stopy może nie tyle rozsupłując więzy, co wysuwając nogi krzesełka z nich.
- Albo im coś wysiadło, albo jakaś nowa chora zabawa z nami - powiedział. - Tak przy okazji, jestem Alice - dodał zdając sobie sprawę, że właściwie to nawet się sobie nie przedstawili.
Zanim wymienili się imionami doszli do tematów więziennego bondage i lania trampkami w głowę. Szkot prawie roześmiał się w ciemności.
- No - zgodził się chłopak. - Ja jestem Makhenike - dodał z przekonaniem.
Alice zamarł w pół ruchu. Czyżby na młodego chłopaka wezwanie do wybudzenia zadziałało i teraz miał obok siebie już nie postrzelonego Japsa, a kosmitę. I to tego, którego załatwił ten alien, który zalągł się w Szkocie?
- Ehm… - zaczął głupawo spinając się. - Nie jesteś z tego świata, prawda?
- No -
przytaknął w przerwach przed rozgryzaniem sznurówki pętającej drugą rękę Alice’a.
- O kurwa… - Potwierdzenie przewidywań zadziałało jak cios w twarz. - Słuchaj, ja mam to gdzieś, że sobie tu jesteście, ale Nie mam zamiaru dać się stłumić Twojemu kumplowi, który we mnie siedzi.
Chłopak przekrzywił głowę.
- Narazie nie dajmy stłamsić się “im” - Nastolatek wymownie rozejrzał się po pomieszczeniu, czego Alice w ciemnościach zauważyć nie mógł, ale przekaz chyba zrozumiał.
- No wychodzi na to, że jedziemy na razie na jednym wózku - rzekł wstając. - Hm... nie masz ambicji zniszczyć ludzkość, czy tego typu akcje?
- Nie -
chłopak odpowiedział krótko.
- Sprawdźmy najpierw drzwi. Jak zamykane elektronicznie to mogło to siąść przy braku prądu. - Lindsay skierował się w ciemności w kierunku w którym kojarzył wyjście.
“Kosmita” pokiwał głową i ruszył za mężczyzną…

Uzbrojony w trampki.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 12-10-2017, 23:53   #98
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Krótki korytarz zakończony kratą zamkniętą (o dziwo) zwykłą kłódką. Trzy pary drzwi i tyle mieli obaj tej wolności po wyjściu z pokoju przesłuchań.
Z kłódką się siłować na razie nie było sensu.
- Sprawdzisz te drzwi po prawej? - spytał Japsa-Kosmitę. Chłopak kiwnął i sam sprawdził rzeczone drzwi. Okazały się zamknięte.
- Ja wezmę te po lewej - dodał Szkot sięgając ku klamce pierwszych z dwojga drzwi po lewej stronie. Chwila prawdy... i te okazały się otwarte, tedy otworzył i zajrzał do środka, nastolatek był tuż za nim. W środku było ciemno. Cóż za zdziwienie, prawda? Jednak przez zakratowane okna wpadało do pomieszczenia nieco blasku oddalonych latarni.
Kiedy Szkot i Japończyk weszli do środka, zobaczyli, że druga para drzwi po tej stronie prowadziła do tego samego, długiego pomieszczenia. O dziwo jednak niczego tutaj nie było. Niczego z wyjątkiem...
- O jaaaaa... - aż zapiał Oki, widząc wielką czarną kulę rozmiaru 7-9 letniego dziecka pod jedną ze ścian.
[MEDIA]https://orig00.deviantart.net/1e21/f/2011/155/f/6/gantz_room_by_death3030-d3i2ep5.jpg[/MEDIA]
Kula była lśniąca, idealna. Unosiła się kilka centymetrów nad ziemią - prawdopodobnie dzięki zawieszonemu na suficie magnesowi... lub czym tam była dziwaczna lampa ponad kulą. Czegoś takiego chyba nigdy nie widzieli…
- To coś od Was? Z kosmosu? - Alice zainteresował się patrząc to na kulę, to na młodzieńca.
- Nie pamiętam. - przyznał chłopak, po czym rzucił w zjawisko jednym z trampków. Trampek odbił się od powierzchni i upadł na podłodze z cichym stuknięciem. Poza tym nic się nie stało.
Usatysfakcjonowany i uspokojony wynikami swojej egzaminacji zjawiska, nastolatek podszedł do kuli i dotknął jej własną dłonią. Jego ręka odbiła się drgnienie powierzchni kuli jakby to było lustro wody, które zmącił swoim dotykiem, ale zaraz na powrót wróciło ono do dawnej, jednolitej formy. Kula zachowywała się tak za każdym razem gdy cofał dłoń i jej dotykał. Nic jednak ponadto.
Chłopak wsunął więc ostatniego trampka nad kulę tak, by przesłonić “dziwaczną lampę”, a Szkot wciąż obserwował jego poczynania. Sam wolał tego nie tykać. W najlepszym razie dotykanie takich przedmiotów mających możliwość pochodzenia z kosmosu mogło podziałać na niebieskiego w nim. Lepiej było tego unikać.
Kula natomiast okazała niewrażliwość na buta. Miał chyba za małą średnicę.
Niezrażony nastolatek spróbował więc czymś większym, mianowicie własnym podkoszulkiem. I to nie zadziałało w żaden sposób na kulę.

Szkot coraz bardziej zirytowany wrócił do pokoju przesłuchań i po omacku tym razem spróbował z lustrem to co wcześniej z ekranem, aby podważyć od góry i boków.
Tutaj jednak miał jeszcze mniejsze szanse, bo lustro wbudowane było w ścianę - nie miał więc nawet wystających krawędzi za które mógłby złapać.W odruchu desperacji wziął butelkę z resztką wody i poszedł nią oblać dziwną kulę. I choć olał tę kulę, poczuł, że to ona olała jego, nie reagując nijak na zachowanie mężczyzny. Wciąż jedyną rzeczą, która ją “wzruszyła” była ręka Orochiego, który raz jeszcze spróbował ją wzruszyć, tym razem zajączkiem. Kula znów zareagowała, ale jakby to była tylko część sekwencji, którą należało wykonać. Chwilę “czekała” obrysowując dłoń Okiego, po czym jej powierzchnia znów stała się idealnie jednolita.
Teraz i Szkot spróbował dotknąć kuli dłonią z ‘zajączkiem’.
Gdy zrobili to obaj, powierzchnia znów zafalowała, a z niewidocznych otworów w kuli padło na nich światło. Nagle cały świat utonął w błękitnej poświacie.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline  
Stary 14-10-2017, 09:13   #99
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Haruka przebudziła się w ciemnym pomieszczeniu. Rozejrzała się i zaskoczona przyjrzała się Saito. Nie do końca chciała się budzić po tym czego się dowiedziała. Ten dupek ją zabił. Mógł ocalić ich wszystkich, a zamiast tego zabił ją i dął umrzeć reszcie. Do tego nadal była w zamknięciu. Co prawda z życzliwą duszą, przynajmniej do niedawna; i z tego co czuła raczej nikt jej nie gwałcił, co też było miłe. Niestety na tym lista przyjemnych rzeczy się kończyła. Czemu umieszczono ją akurat z Saito? Obserwowali ich podczas spotkania?
- Co się właściwie stało? - Haruka przetarła oczy rozglądając się po nowym miejscu.
Widząc, że się budzi, jej towarzysz odetchnął z ulgą i uśmiechnął się.
- Dwóch drabów przywlekło cię tutaj nieprzytomną. - zaczął powoli relację - Dali mi saszetkę z jakimś proszkiem mówiąc, żebym ci go podał, jeśli chcę, żebyś się obudziła. Mam umiarkowaną ochotę współpracować z tymi ludźmi, a już zwłaszcza podawać komukolwiek nieznane substancje, więc generalnie dałem im do zrozumienia, że mogą się walić na ryj. Miałem nadzieję, że skoro tylko śpisz, to w końcu sama się obudzisz. Na szczęście nie pomyliłem się w tym względzie. Jak się czujesz? Zrobili ci coś?
- Nie licząc tego, że odpytywała mnie wredna baba, a potem mnie uśpiono, chyba nic mi nie zrobili. Choć nie wiem czy te psychole nie wszczepiły mi chipa w tyłek. - Haruka była wyraźnie poddenerwowana. Szybko jednak dotarło do niej, że wyżywa się na Saito. - Wybacz. To zły dzień.
- Spoko, ja też się średnio bawię. Co prawda gość, który mnie przesłuchiwał był raczej miły, ale na końcu usłyszałem, że nie może mnie stąd wypuścić ze względu na dobro ludzkości i takie tam…

Zamyślił się. W ciemności łatwiej było przywołać wspomnienie ostatniej wizji. Wszystko zaczynało się układać w jeden spójny obraz. Niewesoły obraz. W jednej chwili wróciły do niego te wszystkie silne emocje, które przyniosła ze sobą dusza dopisana do jego DNA. Cały ten żal, cały smutek związany ze stratą ukochanej osoby. Wszystko to, co doprowadziło Mofuputsi do smutnego końca. To było przytłaczające i w innych okolicznościach mogłoby sprawić, że pogrążyłby się w apatii. Teraz jednak na pierwszy plan wysuwało się coś innego: wola przetrwania. Zarówno jego własna jak i narzucona mu przez Nią. Przez Księżniczkę.
- Znowu coś widziałem - szepnął do Haruki. - Ostrzeżenie. Jeśli czegoś nie zrobimy, to… mamy przerąbane.
- Ja też miałam wizję. Myślisz, że oni mogę je wywołać? - Haruka podniosła się i jeszcze raz rozejrzała się po pokoju. Zirytowana zaczęła się kręcić po pomieszczeniu. - Jeśli naprawdę nie planują nas wypuścić i ta wizja ma w sobie choćby ziarno prawdy, możemy skończyć jako szczury laboratoryjne. A wczoraj prawie się zaręczyłam. - Westchnęła ciężko. - Jakieś pomysły?
Saito wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Może i mogą...
Powoli wstał i podszedł do drzwi, by bliżej im się przyjrzeć. Nie robił sobie jednak wielkich nadziei.
- Obawiam się, że już jesteśmy jak szczury. Trzymają nas w tej klatce, obserwują, słuchają naszych rozmów. Dla nich już nie jesteśmy ludźmi tylko czymś obcym. Zagrożeniem.
- Wspaniale… po prostu wspaniale. - Haruka uważnie obserwowała Saito. - Jak myślisz co teraz testują?
- Nie mam pojęcia. W ogóle moja odpowiedź na większość pytań brzmi “nie wiem”. Nie wiem jak mielibyśmy się stąd wydostać, nie wiem jak mielibyśmy kogokolwiek odnaleźć… Czemu wraz ze wspomnieniami nie dostaliśmy jakichś magicznych kosmicznych mocy? To by ułatwiło sprawę…
- Moje odpowiedzi brzmiały podobnie. Ale uzupełniła się trochę historia, którą ci opowiedziałam. - Haruka czuła jak ogarnia ją rezygnacja. Zaczęła powoli spacerować po pomieszczeniu, zerkając na drzwi. - Gostek, którego kochała zabił ją. Mógł ich wszystkich uratować a zamiast tego wolał się dostać tutaj. To psychol. Ciekawe czy go też mają.
Saito wymacał po omacku dłonią klamkę i nacisnął ją, nie spodziewając się, że osiągnie to jakikolwiek skutek. Ku jego zaskoczeniu drzwi ustąpiły bez najmniejszego oporu.
- Hmmm… otwarte - zdziwił się.- Chyba pora podziękować naszym gospodarzom za tak miłą gościnę i opuścić to sympatyczne miejsce.
- Jakoś wątpię by nas wypuścili. - Haruka ruszyła za Saito i wyjrzała na korytarz. - Ja tam się nadal czuję jak szczur w laboratorium, teraz mamy tylko labirynt. - Azjatka skrzywiła się, przypominając sobie te wszystkie filmiki, na których widziała biegające w kartonie gryzonie.
- Możliwe - odparł długowłosy również nie pozwalając sobie na przesadny optymizm - ale to chyba lepsze niż siedzenie w tamtym pokoju i czekanie nie wiadomo na co.
Podszedł do pierwszych drzwi po lewej i spróbował je otworzyć. Były jednak zamknięte. To samo z dwoma pozostałymi parami drzwi.
Haruka przyjrzała się drzwiom i korytarzowi, po czym dotarła do kraty, by upewnić się czy i ona jest zamknięta.
- Dasz radę otworzyć, któreś drzwi, czy szukamy klucza? - Zerknęła na Saito. Jak na zabawę w labirynt nie pozwolili im odejść zbyt daleko.
- Niestety. Wszystkie pozamykane. - odparł ponuro.
Tymczasem stojąc przy tych drugich drzwiach po lewej coś poczuła... powiew chłodnego powietrza ze szpary pod drzwiami i przy zawiasach. Kobieta spojrzała na nie niepewnie, ale podeszła. Zawsze była szansa na kolejną odnogę labiryntu. Na początku delikatnie dotknęła klamki, upewniając się czy nic się nie stanie. Dopiero potem nacisnęła ją. Drzwi były jednak tak samo zamknięte, jak wcześniej, choć tutaj przytrzymywał je zwykły zamek na kluczyk, a nie automatyczny jak w “celi”.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 14-10-2017, 12:25   #100
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Stąd wydobywa się powietrze… chcemy spróbować je wyważyć? - Haruka obejrzała się na Saito.
- Mówiąc “my” masz na myśli mnie, prawda? - mężczyzna zdobył się na uśmiech. Podszedł bliżej i dokładnie przyjrzał się drzwiom, zamkowi i zawiasom. Nie był jakimś osiłkiem i prawdę mówiąc nigdy w życiu niczego nie wyważył. Ale zawsze ponoć musi być ten pierwszy raz, więc czemu nie miałby spróbować?
Drzwi wyglądały tak... normalnie. Nie było tu żadnych elektronicznych zamków ani wzmocnień - ot zwykłe, biurowe drzwi. Może więc uda się coś z nimi zrobić?

Haruka uśmiechnęła się. Jednak cieszyła się, że wylądowała tu razem z Saito.
- Panowie przodem, jak nie da rady, spróbujemy razem. - Mrugnęła do niego robiąc mu miejsce.

Długowłosy nacisnął klamkę i mocno popchnął drzwi. Póki co bardziej po to, by sprawdzić ich reakcję, niż by je otworzyć. Dopiero później nabrał lekkiego rozpędu i uderzył w nie z całej siły barkiem. Drzwi zatelepotały, ale wytrzymały... na razie. Może gdyby jeszcze raz w nie uderzyć? Jednak ból w barku zniechęcał trochę do tej perspektywy.
- To co? Razem? - Haruka przysunęła się do Saito. - Na 3..4..

Saito miał nadzieję, że uda mu się rozwiązać samodzielnie. Pocierając obolały bark był jednak gotów uznać, że wydostanie się z tego miejsca jest dużo ważniejsze niż jego wizerunek samca-alfa.
- Ok.
Ustawił się tak, aby tym razem uderzyć drugim barkiem. Haruka ustawiła się obok i przytaknęła.
- Trzy… czte… ry!
Rozpędzili się iiiii... głośny trzask! Udało im się! Znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu bez mebli za to z otwartym oknem. Problemem jednak pozostawała krata w nim. Pręty rozstawione były w odległości 20-30 centymetrów - za mało by się przecisnąć przez nie. Okno znajdowało się na pierwszym piętrze.
- Znowu krata… jakoś nie czuję, żebyśmy byli bliżej wyjścia…
Na wszelki wypadek podszedł jednak bliżej by przyjrzeć się kracie, na wypadek gdyby ta również nie była zbyt solidna. Coś innego jednak przykuło jego uwagę - karteczka, oklejona wokół jednego ze szczebli na taśmie klejącej.
- A to co takiego? - Zbliżył twarz do kartki próbując dostrzec, czy jest coś na niej zapisane.
- Może instrukcja, który pręt mamy wyjąć by wyjść na zewnątrz. - Haruka rozejrzała się czy w pomieszczeniu nie ma nic innego. Niestety nie znalazła niczego interesującego.

Tymczasem jej towarzysz oglądał nietypowo zawieszony skrawek papieru na kracie.
W ten sposób nic nie dało się przeczytać, jednak kiedy Saito zdecydował się odkleić karteczkę i ją rozwinąć, zobaczył, że na jej odwrocie jest napisana wiadomość po angielsku.

Cytat:
Trzeci pręt po lewej.
Znajdźcie jak najszybciej swoją księżniczkę.
Powodzenia
P.
Haruka spojrzała Saito przez ramię i skrzywiła się widząc znajome, acz całkiem niezrozumiałe znaczki.
- Rozumiesz co tu jest napisane? - Jej irytacja znowu powróciła. To musiała być ta ruda lekarka.

Mężczyzna przetłumaczył treść karteczki, po czym szarpnął za trzeci pręt od lewej. Ten z lekkim oporem, ale dał się wykręcić, tworząc teraz około 60cm przerwę, przez którą każde z nich było w stanie się przecisnąć. Gdy spojrzeli przez okno zobaczyli, że od ziemi dzieli ich jakieś 3,5-4,5 metra jeśli przeskoczą od razu też betonowy murek wielkości może jednego metra a grubości 20-30cm.
- To co zwiewamy, zakładając, że nie będą do nas strzelać? - Haruka skorzystała z okazji by się rozejrzeć i sprawdzić, gdzie w ogóle się znajdują.
- A jak będą strzelać to zamierzasz się zatrzymać?
Wyjrzał przez okno i ocenił sytuację.
- Hmm. Dość wysoko. Wyskakiwałaś kiedyś z drugiego piętra?
- Jak opuścimy się na prętach to powinien być skok z ponad dwóch metrów. - Haruka sama nie była pewna czy nie połamią nóg. - Możemy się rozebrać i użyć związanych ubrań jak liny, albo poszukać czegoś innego.
- Niczego innego raczej tu nie ma… Może lepiej paski od spodni? Razem miałyby ponad dwa metry.
- Możemy spróbować. - Haruka zdjęła pasek w króliczki i podała.go Saito.
Akutagawa zdjął swój pasek i przymocował go do kraty, a następnie połączył z paskiem dziewczyny. Tak przygotowaną linę wyrzucił na zewnątrz.
- Chyba tym razem puszczę cię jednak przodem. Jesteś lżejsza, więc masz większą szansę, że cię ta “lina” utrzyma.

Haruka przytaknęła i weszła na parapet. W sumie było trochę jak na ściance tylko bardziej płasko i bez asekuracji. Obróciła się by być przodem do muru i pomału zaczęła schodzić, starając się skorzystać z prowizorycznej liny.
- W razie czego pamiętaj by spadać na ugięte nogi. I nie na pięty!
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172