Dave uniósł brwi na odmowę dziewczyny ale nie przejął się tym za bardzo. Będzie więcej dla niego. Odpalił sobie spokojnie niebieskiego L&M i zaciągnął się słuchając opowieści. Oparł się plecami o samochód tak, by Alice mogła jednocześnie patrzeć na drogę i nie kręcić głową jak zwariowana w trakcie rozmowy.
- Prawie zaadaptowała mówisz? A jak dla mnie to już szykowali cię na synową. W Teksasie takie jak Ty to ścigają się w wyborach miss mokrego podkoszulka.
Zaciągnął ponownie tytoń i wrócił myślami do swojego domu. Do tatka i mateczki oraz starszych braci. W sumie jak tak myślał to faktycznie w porównaniu do reszty tego zafajdanego państwa tam było najnormalniej i spokojnie. Pewnie to mu tak naprawdę przeszkadzało.
- Normalnego może i tak ale uwierz mi nudniejszego niż flaki z olejem. Ciągle tylko bydło, rodeo, uganianie się za świniakami i polowanie na zbiegłych mutków. Pewnie dlatego nie wytrzymałem tam długo. Najlepiej bawiłem się w Vegas bo i tam najwięcej roboty było, ale ludzie tam to prawdziwe popierdolce. Wiesz, że jeden gnojek, syn jakiegoś mafioza, namawiał mnie, żebym nauczył go sztuczek z rewolwerem. Chciał być jakimś Jonym Waynem, czy jakoś tak a ja nawet nie znam tego fagasa. I upierał się, żebym koniecznie chodził w jakimś wyjebanym kowbojskim kapeluszu. Miałem robić za dyskretnego ochroniarza, a on chciał żebym rzucał się w oczy jak panna na wydaniu. Po pierwszym zamachu szybko oprzytomniał.
__________________ you will never walk alone |