Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2017, 16:43   #70
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy Riv uśmiechnęła się do władającego łukiem elfa, czy też Oren obdarzyła swą łaską swego wiernego wyznawcę - trudno powiedzieć. A może to Tahara zdecydowała o tym, czyja dusza ma zakwitnąć w jej Ogrodach?
Dla wyniku walki nie miało to znaczenia i Ellisar postanowił odłożyć na później rozważania na ten temat - na chwile, gdy pod dachem będzie układać opowieść o tym starciu. Starcie się jednak nie skończyło. Chociaż siły nieco się wyrównały, to kompanów Ellisara od zwycięstwa dzielił jeszcze kawałek. Niewielki - ale zawsze.
Trudno było jednoznacznie orzec, kto ma większe kłopoty - Ulris miał na karku dwóch wrogów, Mizo - tylko jednego, za to sprawniej posługującego się orężem.
W pierwszej chwili Ellisar chciał ponownie skorzystać z łuku, jednak po krótkim, bardzo krótkim, namyśle zrezygnował z tego zamiaru. I nie chodziło tu o tak zwany honor, który nazywał strzelanie w plecy sposobem nieuczciwym. W czasie walki chodzi o to, by pozbyć się przeciwnika jak najszybciej i w jak najprostszy sposób. Nie ma być ładnie, ma być skutecznie - mawiał mentor Ellisara. I miał rację, o czym elf miał okazję przekonać się nieraz.
Strzelanie z łuku miało jedną wadę - strzała nie odróżniała swoich od wrogów, a gdy jedni i drudzy walczyli wręcz i co chwila zmieniali pozycję, tylko bogowie wiedzieli, gdzie kto się znajdzie za dwa czy trzy uderzenia serca. Trudno było powiedzieć 'panowie, proszę przez chwilę się nie ruszać, bo muszę dokładnie wycelować', zaś trafienie sojusznika mogłoby przechylić szale walki na nieodpowiednią stronę.
Dlatego też Ellisar zrezygnował z użycia łuku. Przewiesił go przez ramię, wyciągnął miecz i utykając nieco (i ignorując ból, spowodowany raną) ruszył w stronę najbliższego przeciwnika - walczącego z Mizo mistrza miecza.
O hałas spowodowany krokami nie musiał się obawiać. Trzask ognia i okrzyki wieśniaków, którzy jakimś cudem wybudzili się z transu, skutecznie zagłuszały ciche ciamkanie, jakie wydawały buty elfa, kroczącego przez pokryte miękkim i wigotnym śniegiem podwórze.

Cios nie był perfekcyjny - ostrze ześlizgnęło się po żebrach - ale na tyle odwrócił uwagę 'czarnego płaszcza', że Mizo nie miał żadnych kłopotów z zakończeniem tej walki.
Na placu boju pozostało jeszcze dwóch czarnych wojaków, usiłujących dopaść Ulrisa. Ilu się jeszcze kręciło w okolicy? Tego Ellisar nie wiedział, miał jednak cichą nadzieję, ze niezbyt wielu. Bez względu na to, ilu czaiło się za węgłem, priorytetem było załatwienie tych dwóch.
Czy zaskoczeniem dla Ellisara było to, że Mizo, miast ruszyć na pomoc Ulrisowi, z okrzykiem "Duszo, gdzie jesteś?!" pobiegł w stronę wieśniaków? Raczej nie.
Demony dbają przede wszystkim o swoje interesy - wiedział to każdy. "Nigdy nie ufaj demonowi!" wbijano do główek licznych elfów.
No i sprawdziło się.
Świnia, nie kompan, pomyślał Ellisar, zgoła niesłusznie obrażając niczemu nie winną trzodę chlewną.

Ruszył w stronę walczących.
Co prawda istniała szansa, że wieśniacy puszczą w ruch wiosła i cepy, ale szansa to jedno, a jej realizacja to coś całkiem innego.
Nie mówiąc już o tym, że z rozpędu mogli wziąć na widły nie tylko czarnych intruzów, ale i innych obcych.
Poza tym czekanie na czyjąś pomoc mogło się zbytnio przedłużyć, a to różnie się mogło dla Ulrisa skończyć.
 
Kerm jest offline