Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2017, 03:53   #93
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

Orochi i Alice

Orochi rozejrzał się po nowym pokoju… który wcale nie różnił się od poprzedniego, poza jednym szczegółem. - nie był tu sam.
- Amerykanin! - chłopak wrzasnął po japońsku widząc białego człowieka, bo przecież oczywiste było że wszyscy biali są z Ameryki. Tak samo jak wszyscy czarni z Afryki.
Gaijin jednak nie reagował i wciąż leżał zwinięty pod ścianą, co nastolatkowi wydało się wcale zasadne - jeśli biały też był kosmitą, to pewnie podobnie jak Orochi, miał ważne sprawy do myślenia. Chłopak sam przysiadł nieopodal drzwi, nie tak blisko by te uderzyły go przy otwieraniu się, ale zaraz obok. “Amerykanin” nie patrzył na niego wpatrując się w lustro po drugiej stronie pomieszczenia. Wszystkie kartki już dawno odpadły i leżały porozrzucane na podłodze, a największą uwagę mógł zwracać malownicza wizualizacja środkowego palca. Wrzucenie mu do pokoju tego nastolatka powoli wyciągało go z apatii. Wstał powoli i skierował się ku ‘lustru’. Przetarł czerwone, podpuchnięte oczy i zapukał w zwierciadlaną taflę.
- Chcę wykonać jeden telefon - powiedział cicho. Odpowiedziała mu jednak cisza. Nikt poza skośnookim dzieciakiem nie pojawił się w pomieszczeniu.
- Jeden telefon! - Szkot rąbnął pięścią w taflę.
Nastolatek zamrugał skośnymi oczyma.
- Jak pana torturowali? - zapytał “amerykanina”.
- Nie torturowali - odparł lindsay ponuro. - Wrzucili tu i nikt się cholera nawet nie pojawił - dodał nie wiadomo czy do młodego Japsa, czy do tych co pewnie podsłuchiwali za weneckim lustrem. Walnął w nie ponownie.
- Aha… - Orochi był trochę zawiedziony. - mnie też jeszcze nie, ale powiedzieli, że zgwałcą moją narzeczoną. - pochwalił się informacją zaczynając się zastanawiać czy MiB też zamierzają Arashi zabić a jak tak, to czy przed, po, czy może w trakcie gwałtu. W sumie chłopak widział komiksy z każdą ewentualnością, ale nie potrafił przypasować teraz w głowie, jaka opcja najbardziej tu pasuje.
- Pewnie blefują - rzucił Szkot cofając się od lustra. - Chodzi im o niebieskich, zatem to nie bandyci. - Chwycił plastikowe krzesło i ważąc je w dłoniach zaczął ponownie zbliżać się do lustra.
- Może… - zgodził się chłopak, znów raczej bez entuzjazmu. - Ale… czy pozwolą mi komuś o tym opowiedzieć, kiedy stąd wyjdę? jeśli wyjdę? - Orochi zachodził w głowę, oczami wyobraźni widząc już chirurgów operujących mu mózg. Nastolatek znów zamrugał wyrywając się z zamyślenia.
- Ładnie pan mówi, jak na amerykanina
- Nie wyjdziesz. Nie wypuszczą nas -
odpowiedział Alice nie odnosząc się do pochwały jego japońskiego. - Jeden telefon do cholery!! - krzyknął już zdecydowanie nie do Orochiego uderzając krzesełkiem w lustro. Brak jakiejkolwiek reakcji wydawał się być wystarczającą odpowiedzią.
Orochi pokiwał głową.
- Ale myśli Pan, że za to pozwolą panu zadzwonić? - Chłopak przekrzywił głowę.- Ale… jeśli coś by się Panu stało, może przyszłaby pomoc. - Orochi zerknął wymownie na drzwi.
- Dobre młody, niezłe -
mruknął Szkot zerkając ku Japończykowi. - Lubisz krzywdzić innych, co? - Skrzywił się. - Zawrzyjmy umowę. Jak uda Ci się zdemontować to cholerstwo - wskazał na ekran. - To pozwolę Ci zrobić sobie krzywdę tym. - Potrząsnął plastikowym siedziskiem. - Umowa stoi?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Lubię też po prostu patrzeć. Jeśli zaczniemy się krzywdzić ktoś tu wejdzie. Jeśli Pan to będzie robić mi, mogą myśleć, że Pan blefuje. Jeśli to będę ja, nie będą tak myśleć.

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline