Łepek procompa wychylił się ostrożnie z pomiędzy ruin. Krew, zapach krwi mocno uderzył w nozdrza małego wszystkożercy powodując burczenie w brzuchu. Chciał biec, wyrwać kawałek soczystego flaka u uciec z nim w krzaki.
Tyle instynkt, ale umysł Alana Granta dostrzegł silny ostrzał, Skal walczącą pomimo rozwalanych manekinów, on sam niemal rozerwany na strzępy... to nie były ćwiczenia. Oni walczyli o życie. Nie pomoże im jako mały jaszczur chowający się przed zagrożeniem. Musiał być szybszy i potężniejszy.
Wszyscy dawali z siebie wszystko, więc i on musiał. Może nie byli Avengersami, ale też krowie spod ogona nie wypadli.
Blachy rozrzuciło, bystre zmysły małego procompa przytępiły się. Ziemia wklęsła solidnie. Triceratops Horridus, pradawny nosorożec na sterydach uderzył nogą w ziemię zapowiadając szarżę. Alan czuł się nieswojo w tym ciele, czując jak jego ludzka świadomość zwyczajnie głupieje, ale w tym przypadku chodziło bardziej o instynkt, równie stary jak życie: Uciekaj lub Walcz. A walki w obronie swojego "stada", dziesięciotonowego, rogatego zbira nikt uczyć nie musiał. |