- Tym razem to pewnie tak na serio - westchnęła z żalem Rosalie. W Alamo może i nie było idealnie, ale zdążyła się już przyzwyczaić do swojego kąta. W kierunku latającego nad nimi drona pokazała środkowy palec uwieńczony długim srebrno-czarnym paznokciem i uśmiechnęła się złośliwie.
Oparta o ramię tatuażystki Anastazja podniosła głowę, czując ruch ciała pod sobą i ziewnęła. Mimo imprezowej nocy makijaż na jej twarzy wciąż był perfekcyjny.
- No raczej - rzekła, lecz w jej głosie nie było ani grama zmartwienia - Oliver ma zgryza. Powiedziałam, że jak nas wydupią i niczego nie znajdzie na zastępstwo, to nie zamierzam z nim mieszkać.
Zachichotała szelmowsko, po czym zaczęła się podnosić.
- Dobra, idę pobawić się w śpiącą księżniczkę. Czas na mnie.
- Znajdzie ci coś, nawet gdyby miał za to oddać nerkę - stwierdziła. - Ja tu jeszcze chwilę posiedzę- zwróciła się do wstającej koleżanki.
Anastazja uśmiechnęła się krzywo.
- Zrób mu loda, to i ciebie ujmie w tych planach. - zaśmiała się i ciężko było stwierdzić, czy żartuje, czy mówi serio. Jak to zazwyczaj, gdy chodziło o de Sade. Skrzypaczka zamachała ręką pożegnalnie i skierowała się do swojego grajdołka.
Rosalie ostała sama na dachu Alamo, rozmyślając o czekającym ją dziś ostatnim dniu pracy. Tej drugiej pracy. Za tydzień miała dostać podwyżkę w salonie i ze stażystki zostać pełnoprawną pracownicą. Odłożyła już wystarczająco na kaucję na nowe lokum. Tyle, że wciąż nie miała niczego konkretnego na oku. W San Francisco nawet przed trzęsieniem ziemi brakowało tanich mieszkań na wynajem a teraz było z tym jeszcze gorzej. A coś pewnie będzie musiała znaleźć.
Wciąż nadająca policyjna szczekaczka odbierała cały urok tej chwili samotności o wschodzie słońca. A po chwili okazało się, że również dron wyposażony był w głośnik.
- Hej świnko, zatańcz dla nas! - odezwał się zniekształconym męskim głosem, krążąc dookoła niej.
- Tak, pokręć dupą! - dołączył drugi głos.
- Jak już cię stąd wyjebiemy to możesz spać u mnie! Hehehe.
- Marz dalej, bo tylko tyle możesz - odpowiedziała spokojnie, choć w środku lekko się zagotowała, wciąż nie uodporniła się na takie gadki. Jako, że nie miała już co liczyć na spokojną obserwację budzącego się do życia miasta, zaczęła się leniwie podnosić.
- Dawaj, dawaj! - dopingował ją operator drona.
- Świruj, świnio, tańcz, świruj jak pojebana - jego kumpel zanucił popularny dyskotekowy kawałek.
- Dobry tyłeczek!
- Ej, poznaję ten tyłeczek. Ona się buja w Inso!
- Łooo! Maleńka, kiedy pracujesz? Odwiedzimy cię tam!
- Chyba mnie z kimś pomyliście - odpowiedziała - ale mam wam coś do zaoferowania. Schyliła się powoli eksponując dekolt. Prawą dłonią chwyciła stojącą przy jej bucie pustą butelkę po winie i pionizując się gwałtowanie cisnęła nią z całej siły w kierunku drona.
Odwróciła się zgrabnie na pięcie i ruszyła w kierunku zejścia z dachu.
Nieoczekiwanie trafiła. Flaszka z brzękiem tłuczonego szkła rozbiła się o drona, uszkadzając jedno ze śmigieł. Stracił sterowność, zatoczył się jak wielka pijana mucha i łupnął o dach Alamo.
- Kurwa! - zaklął głośniczek
- Ty pindo! - odezwał się drugi głos. - Wpisujemy cię do bazy za niszczenie policyjnego mienia! Lepiej uważaj na ulicach!
To mogła nie być czcza groźba. Gliniarze ze wszystkich firm nosili e-glasy z systemami rozpoznawania twarzy. Na szczęście Pacyfikatorzy nie mieli kontraktu na ochronę zbyt wielu dzielnic we Frisco a w każdym razie nie tych, gdzie zwykle przebywała.
Dron wyłączył się i zamilkł.
- Ha! - wrzasnęła z dziką radością, zawróciła i podeszła do upolowanej przypadkowo zdobyczy. Skoro już znalazł się w zasięgu jej rąk nie mogła go tak po prostu zostawić. Kto wie, może urządzenie zdążyło nagrać jakieś warte zobaczenia materiały. Chwyciła drona pod pachę i ziewając przeciągle udała się do swojego pokoju. Zmęczenie dawało o sobie znać a kilkanaście godzin miała stawić się w pracy w dobrej formie. Musiała odespać.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Ostatnio edytowane przez Vivianne : 03-10-2017 o 20:57.
|