03-10-2017, 17:34
|
#2 |
Administrator | 'Już był w ogródku, już witał się z gąską...'*
Triumf był tuż-tuż. Oczami wyobraźni Laran już widział, jak głowa arcykapłanki rozpada się jak przejrzały melon...
I co? I nico...
Przeklęta Celozja miała zanadrzu garść atutów i Laran, zamiast stać nad zwłokami głównego wroga Blackmoor i składać Kaedwynnowi gratulacje za piękny cios, klęczał na ziemi i trzymał się za obolałą głowę, w której aż huczało od użytej niedawno magii. Użytej nie przez niego zresztą, bo gdyby jemu przydarzyło się rzucić takie zaklęcie, wąchałby teraz kwiatki od korzonków.
Co prawda taki los i tak zapewne ich wszystkich czekał, ale im później, tym lepiej. Nie mówiąc już o tym, że skoro zawędrowali w jedną stronę, to może i w drugą im się uda.
Nie podnosząc się z kolan po raz kolejny rozejrzał się po otaczającym go świecie.
W pewnym sensie miał szczęście. Żył. Nie był sam. Świat dokoła nie wyglądał wcale tak źle, chociaż był cholernie obcy. Laran słyszał wiele historii, ballad, opowieści o obcych krajach, w żadnej jednak, nawet płynącej z ust najbardziej pijanego barda czy marynarza, nie występowało czerwone słońce i wędrujące po niebie wyspy.
Wstał i otrzepał spodnie.
Dziki świat, całkiem obcy świat, ale to nie znaczyło, że miał wyglądać jak ostatni łachmyta. W końcu był magiem, musiał spełniać pewne standardy, nawet na takim zadupiu. __________________
*Adam Mickiewicz
Ostatnio edytowane przez Warlock : 14-10-2017 o 13:43.
|
| |