Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2017, 21:35   #221
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Bix chwiejąc się powędrował w kierunku ambulatorium, wyraźnie zszokowany odkryciem własnej śmiertelności. Coś tam marudził pod nosem, ale raczej nie było go słychać. Krwawa strużka rozdeptywana młotkowymi butami znaczyła wyraźnie drogę, którą przebył.

Vis opuściła mostek Fenixa, po czym zjawiła się ponownie w ładowni, a następnie na rampie… Rose nadal chowała się w swoim wozie, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Darakanka zobaczyła również ciężko rannego Bixa, ledwo co wchodzącego na pokład.

Leena dostała krwotoku z nosa z niewiadomych przyczyn, ot po prostu jej z niego pociekło. Niewiele się tym przejmując, obtarła nos palcami, spoglądając na Fenna. Pani kapitan wzruszyła w końcu ramionami, i to chyba na tą chwilę była jej cała reakcja.

Doc, Becky, Nightfall, wszyscy pakowali się na Fenixa, by czym prędzej odlecieć, a Vis... pojawiła się na lądowisku, chcąc zbierać roboty i tym podobne. Leena zmarszczyła brwi, po czym pochwyciła Darakankę za ramię, i odwróciła ją o 180 stopni, na powrót do wnętrza statku.
- Ale już! - Odezwała się stanowczym tonem.

- Odlatujemy natychmiast! - Kapitan przemówiła do znajdujących się w pobliżu załogantów - Becky za stery, Night i ten… Fenn, stanowiska obronne. Doc przyklej mięśniakowi jakiś plaster, a potem z Vis do maszynowni… Bix… Bix! Zostajesz w ładowni, zabezpiecz wszystko, bo może być ostry lot. To... - I Leenę zarzuciło, aż musiała się wesprzeć ręką o rampę. Chyba jednak nie było z nią tak wszystko cacy, jak się na pierwszy rzut oka wydawało. Odetchnęła głęboko, potrząsnęła głową, po czym odezwała się ponownie:
- To tyle. Do roboty!
- Aye, aye…ma’am.- odparł krótko Doc i ruszył do Bix’a by na szybko poprawić jego kondycję. Na dłuższe leczenie, przyjdzie czas… oby. Tak jak i na rozmowę z Vis oraz samą Leeną.
- Ale… Ale… - zająknęła się Vis, wykręcając głowę do tyłu by obrzucić pobojowisko tęsknym spojrzeniem. - Części… - Wyraźnie to, że zostawiają za sobą pozostałości robotów, które ewentualnie mogły się do czegoś przydać, ciążyło dziewczynie na serduchu. Jakoś bezpieczne wydostanie się z planety nie znajdowało się najwyraźniej aż tak wysoko na liście jej priorytetów by uzasadnić takie marnotrawstwo.
- A gdzie Rose?! - rzuciła ogólnie Becky - Była z nami jeszcze taka ruda - dodała wyjaśniająco, będąc już w drodze i rzucając ostatnie spojrzenie w stronę Leeny, zanim odwróciła się i popędziła biegiem na mostek. Po drodze odrzuciła delikatnie swoją torbę, na podłogę jednego z korytarzy prowadzących na mostek. Bez niej mogła biec odrobinę szybciej.
- Się robi. - Suzh odpowiedział krótko.
Zabezpieczył zdobyczny karabin i ruszył do panelu sterowania jednego z działek, po drodzę odkładając broń robota w bezpieczne miejsce by się nie walała podczas manewrów. Ale najpierw zatrzymał się przy cabrio Rose i nachylił się do środka.
- Ostatnia szansa na wyjście z łajby, może cię nie zapuszkują za podwózkę nas. No chyba że zostajesz ale w takim razie lepiej znajdzie sobie miejsce na uboczu gdzie nie będziesz przeszkadzać. - może i nie było to subtelne, ale nie było na to czasu, ani potrzeby.

***

Jak zaproponowała Leena, tak też uczyniono. Załoga Fenixa pognała na swoje stanowiska, po czym statek mozolnie ruszył się z miejsca, by w końcu opuścić planetę Mersey… Becky za sterami, kapitan na mostku, Night i Fenn przy systemach obronnych. Doc i Vis w maszynowni, pilnujący napędu, Bix z Rose w ładowni.

Ruszyli z kopyta, lecąc spory kawałek w atmosferze, by opuścić tą dziurę po drugiej stronie orbity… na próżno. Początkowo było wszystko spokojnie, niby nic im nie zagrażało. Gdzieś tam wojenna zawierucha, jakieś bombardowanie i tym podobne, jednak wszystko z dala od nich, prawie jakby nie na miejscu.

“Ktosiek” kto był za to wszystko odpowiedzialny, albo został już rozniesiony w pył przez obronę planetarną albo… no właśnie. Owszem, jakiś statek zamieniony został na drobne, ale to chyba nie było tak do końca rozwiązaniem problemów. Unia - jeśli ona za tym stała - straciła jednostkę odpowiedzialną za owy atak, jednak, to chyba była jedynie przynęta, odgórnie spisana na straty.

Ledwie Fenix opuścił planetę, na jego ogonie pojawiły się 3 niszczyciele. Trzy pieprzone niszczyciele, goniące ich łajbę, gotowe, by zmieść załogantów salwą torped. A wejście w nadprzesteń wymagało godziny czasu dla komputera, by obliczyć kurs kolejnego celu skoku nadprzestrzennego… a właściwie, jaki to był cel??

Trzy czerwone kropki, goniące jedną zieloną… i tak przez 30 minut. Czerwone powoli zbliżały się do zielonej, jednak jeszcze było względnie bezpiecznie. Jeszcze.
- Becky, co 3 minuty zmieniaj kurs o 5 stopni, maszynownia, dawajcie co macie, pełna moc, a nawet więcej - Leena zapięła pasy w swoim fotelu - Fenn i Night przygotować się, już niedługo...

Od 3 czerwonych kropek oddzieliło się 8(!) mniejszych, wszystkie mknące w stronę Fenixa.
- Kurwa mać... - Podsumowała wszystko Leena.

Night przez ostatni kwadrans nie miał za wiele do roboty, ot dopinał elementy pancerza, mocował podręczną broń w uchwycie przy fotelu stanowiska ogniowego. Bujał się, wypróbowując amortyzatory. Kropki wciąż od siebie zbyt oddalone, by mógł się przydać. Ziewnął i pociągnął z puszki napój energetyczny.
- Leena, a może wywołamy ich na otwartym kanale? Pogadamy, pożartujemy, udusisz ich na odległość, patrząc w te kaprawe, faszystowskie ryje… przecież wiem, że potrafisz - zachęcał.
Zainteresował się alarmem z systemu, mówiącym o kilku mniejszych jednostkach, wyrywających z głównego szyku. Zapiął pasy i zabezpieczył pojemnik ze stymulantem. Od teraz wszystko mogło się zdarzyć, przeciążenia, utrata grawitacji, rozhermetyzowanie kabiny, abordaż. Sprawdził jeszcze zapas tlenu w butli przy pancerzu i ostatecznie zamknął przyłbicę.
- Komputer, pokaż klasę i uzbrojenie wilczego stada - wydał polecenie. Przestawił się na interfejs głosowy, wygodniej i szybciej niż w trakcie walki ręcznie szukać opcji. Jeszcze wygodniej byłoby zautomatyzować pod siebie procesy. Napisać wcześniej makra, ale tam, komu by się chciało, nie ma jak bezpośrednia wymiana myśli z Feniksem. Strzelec z uwagą obserwował wskazania lidaru oznaczającego cele, przygotowany do ataku.

Fenn siedział od jakiegoś czasu przed konsolą jednego z działek, siedział tam już dość długo, i zaczynało mu się tam poważnie nudzić, a wolny umysł zaczynał umykać w nieprzyjemne rejony myśli. Aż rozkazał monitorować sytuację komputerowi swojego pancerza… Na co ten odpowiedział że “nie jest podłączony do systemów okrętu więc nie jest wstanie podawać informacji”... Dlaczego Suzh nie zainstalował sobie JARVISA gdy Cindy go namawiała? Dalej był zmuszony obserwować sytuację, przynajmniej jednym okiem.
Gdy Kapitan ostrzegła ich przed zbliżającą się powoli akcją spojrzał na odczyty radaru. Jest, 8 mniejszych sygnatur leci w ich stronę. Sprawdził jeszcze odczyty komputera - rakiety.
- Meh, tylko tyle. Stać was na więcej. Chociaż pewnie celujecie w silniki by spowolnić, potem zajmiecie się abordażem. Ciekawe czy jakaś jednostka którą znam. - powiedział sam do siebie, z nudów.
Usiadł mniej wygodnie, za to odpowiedniej do sytuacji, odbezpieczył spusty i był już gotowy na przechwytywanie. Ciekawe czemu nie załatwi tego komputer? No nic, przynajmniej trochę zabawy spadnie dla nich.
-[i] Night. Pamiętasz symulacje predyspozycyjne? Te na załogi okrętów? Ciekawe czy i tym razem Cię pobiję.[/u]

Wszystko było akceptowalne i wyglądało na to, że im się uda, dopóki nie znaleźli się w zasięgu ostrzału, a to najwidoczniej właśnie się stało. Feniks był nieomal tak szybki jak niszczyciele, ale zdecydowanie wolniejszy niż wystrzelone przez nich pociski. Pilotka miała niewiele czasu aby ich uniknąć, a zmiany kursu niewiele tu pomogą.
Becky dobyła systemów mapowania i sprawdziła jak wygląda układ słoneczny Mersey. O ile dobrze pamiętała, przynajmniej jedna z planet miała pierścienie księżycowe. Tylko czy dostatecznie blisko aby zdążyli? W ostateczności może mogłaby znaleźć jakieś asteroidy.
- Może uda się uciec, jeśli przelecimy za skały


***

Łatanie Bixa zajęło Docowi trochę czasu, potem jednak ruszył do maszynowni. Bix przeżyje… przynajmniej do następnego leczenia. A oni mieli większe problemy na głowie.
Tyle że nie były to problemy Dave’a. Nie bezpośrednio. Owszem, gdyby doszło do abordażu Bullit byłby na pierwszej linii… ale strzelców pokładowych już mieli, a podczas bitwy medyk miał za zadanie opatrywać rannych i czuwać nad załogą. Tak jak Vis czuwała nad maszynownią i całym statkiem.

- Hej załoga, tu Ładownia, kurna pomocowane i podopinane wszystko, można wywijać beczki - Młotek coś wesoło i beztrosko gadał, więc pewnie dostał u Doca jakiś koktajl znieczulający -Rose zapiąłem... hehe i sam też zaraz się umocuje, mówcie kiedy zaczynamy

Vis słuchała jednym uchem paplaniny Młoteczka bo jej uwaga skupiała się obecnie na innych sprawach. Kuśtykając starała się być wszędzie i mieć wszystko na oku. Najpierw jednak ustawiła komputer tak, żeby pokazywał im wszystko to, co działo się w przestrzeni. Wolała wiedzieć z wyprzedzeniem w którym momencie spadnie jej na głowę największa część roboty, a kiedy będzie mogła dać odpocząć nodze. Z obecności doktorka zdawała sobie sprawę tak na częściowej zasadzie. Miała z nim do pogadania, fakt, tyle że to mogło poczekać aż znajdą się w jakimś cichszym miejscu. I nie chodziło jej bynajmniej o chałas który panował w maszynowni.
 
Raist2 jest offline