Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-10-2017, 21:35   #221
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Bix chwiejąc się powędrował w kierunku ambulatorium, wyraźnie zszokowany odkryciem własnej śmiertelności. Coś tam marudził pod nosem, ale raczej nie było go słychać. Krwawa strużka rozdeptywana młotkowymi butami znaczyła wyraźnie drogę, którą przebył.

Vis opuściła mostek Fenixa, po czym zjawiła się ponownie w ładowni, a następnie na rampie… Rose nadal chowała się w swoim wozie, nie bardzo wiedząc o co chodzi. Darakanka zobaczyła również ciężko rannego Bixa, ledwo co wchodzącego na pokład.

Leena dostała krwotoku z nosa z niewiadomych przyczyn, ot po prostu jej z niego pociekło. Niewiele się tym przejmując, obtarła nos palcami, spoglądając na Fenna. Pani kapitan wzruszyła w końcu ramionami, i to chyba na tą chwilę była jej cała reakcja.

Doc, Becky, Nightfall, wszyscy pakowali się na Fenixa, by czym prędzej odlecieć, a Vis... pojawiła się na lądowisku, chcąc zbierać roboty i tym podobne. Leena zmarszczyła brwi, po czym pochwyciła Darakankę za ramię, i odwróciła ją o 180 stopni, na powrót do wnętrza statku.
- Ale już! - Odezwała się stanowczym tonem.

- Odlatujemy natychmiast! - Kapitan przemówiła do znajdujących się w pobliżu załogantów - Becky za stery, Night i ten… Fenn, stanowiska obronne. Doc przyklej mięśniakowi jakiś plaster, a potem z Vis do maszynowni… Bix… Bix! Zostajesz w ładowni, zabezpiecz wszystko, bo może być ostry lot. To... - I Leenę zarzuciło, aż musiała się wesprzeć ręką o rampę. Chyba jednak nie było z nią tak wszystko cacy, jak się na pierwszy rzut oka wydawało. Odetchnęła głęboko, potrząsnęła głową, po czym odezwała się ponownie:
- To tyle. Do roboty!
- Aye, aye…ma’am.- odparł krótko Doc i ruszył do Bix’a by na szybko poprawić jego kondycję. Na dłuższe leczenie, przyjdzie czas… oby. Tak jak i na rozmowę z Vis oraz samą Leeną.
- Ale… Ale… - zająknęła się Vis, wykręcając głowę do tyłu by obrzucić pobojowisko tęsknym spojrzeniem. - Części… - Wyraźnie to, że zostawiają za sobą pozostałości robotów, które ewentualnie mogły się do czegoś przydać, ciążyło dziewczynie na serduchu. Jakoś bezpieczne wydostanie się z planety nie znajdowało się najwyraźniej aż tak wysoko na liście jej priorytetów by uzasadnić takie marnotrawstwo.
- A gdzie Rose?! - rzuciła ogólnie Becky - Była z nami jeszcze taka ruda - dodała wyjaśniająco, będąc już w drodze i rzucając ostatnie spojrzenie w stronę Leeny, zanim odwróciła się i popędziła biegiem na mostek. Po drodze odrzuciła delikatnie swoją torbę, na podłogę jednego z korytarzy prowadzących na mostek. Bez niej mogła biec odrobinę szybciej.
- Się robi. - Suzh odpowiedział krótko.
Zabezpieczył zdobyczny karabin i ruszył do panelu sterowania jednego z działek, po drodzę odkładając broń robota w bezpieczne miejsce by się nie walała podczas manewrów. Ale najpierw zatrzymał się przy cabrio Rose i nachylił się do środka.
- Ostatnia szansa na wyjście z łajby, może cię nie zapuszkują za podwózkę nas. No chyba że zostajesz ale w takim razie lepiej znajdzie sobie miejsce na uboczu gdzie nie będziesz przeszkadzać. - może i nie było to subtelne, ale nie było na to czasu, ani potrzeby.

***

Jak zaproponowała Leena, tak też uczyniono. Załoga Fenixa pognała na swoje stanowiska, po czym statek mozolnie ruszył się z miejsca, by w końcu opuścić planetę Mersey… Becky za sterami, kapitan na mostku, Night i Fenn przy systemach obronnych. Doc i Vis w maszynowni, pilnujący napędu, Bix z Rose w ładowni.

Ruszyli z kopyta, lecąc spory kawałek w atmosferze, by opuścić tą dziurę po drugiej stronie orbity… na próżno. Początkowo było wszystko spokojnie, niby nic im nie zagrażało. Gdzieś tam wojenna zawierucha, jakieś bombardowanie i tym podobne, jednak wszystko z dala od nich, prawie jakby nie na miejscu.

“Ktosiek” kto był za to wszystko odpowiedzialny, albo został już rozniesiony w pył przez obronę planetarną albo… no właśnie. Owszem, jakiś statek zamieniony został na drobne, ale to chyba nie było tak do końca rozwiązaniem problemów. Unia - jeśli ona za tym stała - straciła jednostkę odpowiedzialną za owy atak, jednak, to chyba była jedynie przynęta, odgórnie spisana na straty.

Ledwie Fenix opuścił planetę, na jego ogonie pojawiły się 3 niszczyciele. Trzy pieprzone niszczyciele, goniące ich łajbę, gotowe, by zmieść załogantów salwą torped. A wejście w nadprzesteń wymagało godziny czasu dla komputera, by obliczyć kurs kolejnego celu skoku nadprzestrzennego… a właściwie, jaki to był cel??

Trzy czerwone kropki, goniące jedną zieloną… i tak przez 30 minut. Czerwone powoli zbliżały się do zielonej, jednak jeszcze było względnie bezpiecznie. Jeszcze.
- Becky, co 3 minuty zmieniaj kurs o 5 stopni, maszynownia, dawajcie co macie, pełna moc, a nawet więcej - Leena zapięła pasy w swoim fotelu - Fenn i Night przygotować się, już niedługo...

Od 3 czerwonych kropek oddzieliło się 8(!) mniejszych, wszystkie mknące w stronę Fenixa.
- Kurwa mać... - Podsumowała wszystko Leena.

Night przez ostatni kwadrans nie miał za wiele do roboty, ot dopinał elementy pancerza, mocował podręczną broń w uchwycie przy fotelu stanowiska ogniowego. Bujał się, wypróbowując amortyzatory. Kropki wciąż od siebie zbyt oddalone, by mógł się przydać. Ziewnął i pociągnął z puszki napój energetyczny.
- Leena, a może wywołamy ich na otwartym kanale? Pogadamy, pożartujemy, udusisz ich na odległość, patrząc w te kaprawe, faszystowskie ryje… przecież wiem, że potrafisz - zachęcał.
Zainteresował się alarmem z systemu, mówiącym o kilku mniejszych jednostkach, wyrywających z głównego szyku. Zapiął pasy i zabezpieczył pojemnik ze stymulantem. Od teraz wszystko mogło się zdarzyć, przeciążenia, utrata grawitacji, rozhermetyzowanie kabiny, abordaż. Sprawdził jeszcze zapas tlenu w butli przy pancerzu i ostatecznie zamknął przyłbicę.
- Komputer, pokaż klasę i uzbrojenie wilczego stada - wydał polecenie. Przestawił się na interfejs głosowy, wygodniej i szybciej niż w trakcie walki ręcznie szukać opcji. Jeszcze wygodniej byłoby zautomatyzować pod siebie procesy. Napisać wcześniej makra, ale tam, komu by się chciało, nie ma jak bezpośrednia wymiana myśli z Feniksem. Strzelec z uwagą obserwował wskazania lidaru oznaczającego cele, przygotowany do ataku.

Fenn siedział od jakiegoś czasu przed konsolą jednego z działek, siedział tam już dość długo, i zaczynało mu się tam poważnie nudzić, a wolny umysł zaczynał umykać w nieprzyjemne rejony myśli. Aż rozkazał monitorować sytuację komputerowi swojego pancerza… Na co ten odpowiedział że “nie jest podłączony do systemów okrętu więc nie jest wstanie podawać informacji”... Dlaczego Suzh nie zainstalował sobie JARVISA gdy Cindy go namawiała? Dalej był zmuszony obserwować sytuację, przynajmniej jednym okiem.
Gdy Kapitan ostrzegła ich przed zbliżającą się powoli akcją spojrzał na odczyty radaru. Jest, 8 mniejszych sygnatur leci w ich stronę. Sprawdził jeszcze odczyty komputera - rakiety.
- Meh, tylko tyle. Stać was na więcej. Chociaż pewnie celujecie w silniki by spowolnić, potem zajmiecie się abordażem. Ciekawe czy jakaś jednostka którą znam. - powiedział sam do siebie, z nudów.
Usiadł mniej wygodnie, za to odpowiedniej do sytuacji, odbezpieczył spusty i był już gotowy na przechwytywanie. Ciekawe czemu nie załatwi tego komputer? No nic, przynajmniej trochę zabawy spadnie dla nich.
-[i] Night. Pamiętasz symulacje predyspozycyjne? Te na załogi okrętów? Ciekawe czy i tym razem Cię pobiję.[/u]

Wszystko było akceptowalne i wyglądało na to, że im się uda, dopóki nie znaleźli się w zasięgu ostrzału, a to najwidoczniej właśnie się stało. Feniks był nieomal tak szybki jak niszczyciele, ale zdecydowanie wolniejszy niż wystrzelone przez nich pociski. Pilotka miała niewiele czasu aby ich uniknąć, a zmiany kursu niewiele tu pomogą.
Becky dobyła systemów mapowania i sprawdziła jak wygląda układ słoneczny Mersey. O ile dobrze pamiętała, przynajmniej jedna z planet miała pierścienie księżycowe. Tylko czy dostatecznie blisko aby zdążyli? W ostateczności może mogłaby znaleźć jakieś asteroidy.
- Może uda się uciec, jeśli przelecimy za skały


***

Łatanie Bixa zajęło Docowi trochę czasu, potem jednak ruszył do maszynowni. Bix przeżyje… przynajmniej do następnego leczenia. A oni mieli większe problemy na głowie.
Tyle że nie były to problemy Dave’a. Nie bezpośrednio. Owszem, gdyby doszło do abordażu Bullit byłby na pierwszej linii… ale strzelców pokładowych już mieli, a podczas bitwy medyk miał za zadanie opatrywać rannych i czuwać nad załogą. Tak jak Vis czuwała nad maszynownią i całym statkiem.

- Hej załoga, tu Ładownia, kurna pomocowane i podopinane wszystko, można wywijać beczki - Młotek coś wesoło i beztrosko gadał, więc pewnie dostał u Doca jakiś koktajl znieczulający -Rose zapiąłem... hehe i sam też zaraz się umocuje, mówcie kiedy zaczynamy

Vis słuchała jednym uchem paplaniny Młoteczka bo jej uwaga skupiała się obecnie na innych sprawach. Kuśtykając starała się być wszędzie i mieć wszystko na oku. Najpierw jednak ustawiła komputer tak, żeby pokazywał im wszystko to, co działo się w przestrzeni. Wolała wiedzieć z wyprzedzeniem w którym momencie spadnie jej na głowę największa część roboty, a kiedy będzie mogła dać odpocząć nodze. Z obecności doktorka zdawała sobie sprawę tak na częściowej zasadzie. Miała z nim do pogadania, fakt, tyle że to mogło poczekać aż znajdą się w jakimś cichszym miejscu. I nie chodziło jej bynajmniej o chałas który panował w maszynowni.
 
Raist2 jest offline  
Stary 04-10-2017, 08:33   #222
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
MOSTEK


8 rakiet zbliżało się coraz bardziej i bardziej do Fenixa, pokonując odległość w zawrotnym tempie. Systematyczne, i coraz szybsze “pikanie” radaru doprowadziło już u co niektórych do pojawienia się potu…
- Przygotować się na ostre zwroty - Nadała Leena przez komunikatory statku.
- Becky! Teraz albo nigdy, korkociąg! - Krzyknęła pani kapitan, po czym odpaliła flary, by zmylić nadlatujące rakiety.

WTF? Korkociąg? Fenixem?? Becky posłuchała, no i zaczęła się wirówka… żadna z rakiet nie trafiła celu. Ani jedna. 7 z nich zmyliły flary i zwariowany manewr statku, a 1 zestrzelił automatyczny system obronny.

Wywirowało wszystkich, mniej lub bardziej, i oprócz powykręcanych żołądków, mieli chwilę spokoju.
- Becky, mam inny pomysł - Leena sama przeglądała mapę sektora - Kurs 34-22-7… mam coś lepszego niż asteroidy. Co powiecie na skupisko czarnych dziur? Może którego z tych oszołomów za nami wciągnie? Niszczyciele nie są takie zwrotne jak corvetta.

Night wziął parę głębszych wdechów, gdy już parokrotne "g" przestało szarpać i wciskać go w fotel. Ludzie nie doceniają możliwości swobodnego oddychania, ot taki nic nie znaczący proces, gdzieś w dalekim tle, na który nikt nie zwraca większej uwagi. Powietrze smakowało wybornie.
- Istnieją teorie, że czarne dziury są bramami w czasie i przestrzeni - pirat skomentował. - Nie mam nic przeciw. Może nawet trafi się jakaś planetka za starożytnych czasów. Nas obwołają bogami. Dobre nie? Każemy im budować pojebane konstrukcje i umieszczać podobizny na ściennych malowidłach - zadrwił.

To nie były ostre zwroty, to co oni za sterami wyprawiali to był korkociąg, i Fennowi nawet się przez chwilę podobało, zupełnie jak w jakimś pieprzonym parku rozrywki. Tyle że przy okazji okazało się że jednak mają automatyczne systemy obronne, co powodowało że wcześniejsze przygotowanie się “chłopaków” było niepotrzebne.
- Dajcie znać kiedy naprawdę będę miał w co postrzelać. - powiedział do reszty na mostku, po czym zajął się głęboką kontemplacją na temat natury wszechrzeczy, a dokładniej co by właśnie miał ochotę zjeść. A przynajmniej próbował.

- Łokurwajegomaaaaaaać!!! - darł się Młot w komunikator - Ja pierdole jak wywiiija...nie rzygnę! Kurwa nie rzygnę!

- Skupisko(!) czarnych dziur? Lepiej się trzymać z daleka, ale jeśli nie mamy wyboru - Becky odpowiedziała pani kapitan. - Ufam tobie i twoim wyliczeniom. Może oni się wystraszą - dodała od razu, wprowadzając podany przez kapitan kurs: 34-22-7. Pilotka gotowa była przelecieć tak blisko tych kosmicznych fenomenów jak tylko będzie trzeba.

Goniące Fenixa niszczyciele zostały nieco w tyle. Piracka łajba była jednak szybsza niż one, co po kilku minutach wyraźnie się już odznaczało… jednak pogoń nie dawała za wygraną. Wystrzelono kolejną salwę, i znów 8 rakiet pomknęło za corvettą. Becky miała jednak chyba wyjątkowo cudaczny dzień. Po kolejnych, karkołomnych manewrach, flarach i automatycznym systemie obronnym, po raz kolejny wyszli cało z salwy…

I wtedy, zza pobliskiej planety, którą właśnie mijali na pełnym gazie, wyskoczyła eskadra 5 pieprzonych myśliwców, biorąc ich oczywiście od razu na cel.
- No i się zaczęło! - Krzyknęła Leena - Fenn! Night! Ogień zaporowy!

- Wykrakałeś - rzuciła Becky w stronę Fenna. Chciał mieć do czego strzelać, to dostał.
- Dawać mi ich tu! - Fenn od razu się ożywił i zerwał do działania, w końcu mógł się czymś zająć. Z uśmiechem na ustach walił z działka podlegającego pod jego konsolę. Walił ze wszystkiego co miał, i nie patrzył gdzie walił, byle w stronę wroga, w końcu Kapitan chciała ogień zaporowy.

Pilotka tymczasem kontynuowała manewry unikowe, oddalając się jednocześnie od planety. Wykorzystali już jej grawitację aby nabrać szybkości, a teraz nie była im ona potrzeba. Zresztą Becky sądziła, że te myśliwce skądś się wzięły - w najlepszym przypadku z jakiejś stacji kosmicznej, ale prędzej z kolejnego niszczyciela, więc najlepiej się oddalić. I nawet wiedziała dokąd - w kierunku skupiska czarnych dziur.

- Piloci myśliwców ssą. Dobre z nazwy, panienki lecą na takie "wiesz mała, latam fighterem, pokazać ci parę ewolucji"? A naprawdę jedna dziura i to próżnia ciebie dyma. Tylko cioty idą do floty - Night podzielił się starą wojskową mądrością. Zaporowy był dobry na takie rozpędzone puszki, pirat przestawił kilka opcji i wyzwalając spust zamienił trasę przelotu wrogich obiektów w śmiertelny tor przeszkód, testując zarówno szybkostrzelność działa pokładowego jak i umiejętności członków eskadry.





~


Vis i Bullita nieźle rzuciło, gdy statek wykonał korkociąg, a silnik jonowy łajby okropnie zajazgotał. Oj, Darakanka musiała się nim zająć, już pojawiały się pierwsze ostrzeżenia w postaci alarmów i całej gamy błyskających lampek. Powinna sobie z pomocą Doca poradzić… powinna i sama sobie poradzić, Doc był potrzebny gdzie indziej, już mieli pierwszą ranną osobę, a nic nawet jeszcze Fenixa nie drasnęło.

Darakanka powitała te wszystkie atrakcje wiązanką, którą kiedyś usłyszała przechodząc obok grupki dziwek, które zaczepiał jakiś podpity facet. Wiązanka ta całkiem dobrze pasowała jej do sytuacji. Zaraz po tym zabrała się do roboty, wyganiając przy okazji doktorka, który jej do pomocy potrzebny nie był, a wedle komunikatu od Młoteczka, potrzeba go było gdzie indziej. Nie mówiąc już o tym że musiała się w pełni skupić na robocie, a to zwykle było wcale niełatwe gdy Doc znajdował się w pobliżu. Bez względu na okoliczności.

Niestety, tym razem zniknięcie doktorka niewiele pomogło. Vis skupić się na robocie nie mogła, stale odbiegając myślami do Doc’a i tego czy przy tych akrobacjach statku on sam nie znajdzie się w sytuacji, w której będzie mu potrzebna pomoc medyczna. Skutki bujania w obłokach dość szybko dały o sobie znać gdy musiała odskoczyć by nie zaliczyć ze strumienia pary, która wydostała się z pękniętej rury. Oczywistym było że jak tak dalej pójdzie to Vis stanie się dla Fenixa większym zagrożeniem niż Unia.
Machając gniewnie ogonem zabrała się za naprawianie usterki którą spowodowała i tych, którymi mogłaby się zajmować w tej chwili, gdyby tylko skupiła się odpowiednio.

Nie pomagały jej w tym kolejne ewolucje statku, ani komunikaty, jakich słuchała. Ledwie niszczyciele zostały w tyle, pojawiło się pięć myśliwców, atakujących Fenixa. Przynajmniej załatała na szybko instalację, i skończyły się te nieprzyjemne syki… w ostatniej chwili złapała się na tyle mocno, by nie obijać się o ściany maszynowni, gdy statek po raz kolejny wirował wśród dzikich piruetów.

Gdy się na chwilę sytuacja uspokoiła, przyszedł w końcu czas, by zająć się tymi wszystkimi cholernymi alarmami i “uspokojeniem” silnika…

Darakanka rozumiała że takie manewry były konieczne by wyjść cało z opałów, w które się wpakowali, ale cholera wolałaby zostać wcześniej ostrzeżona. Przynajmniej miałaby czas się przygotować, a nie liczyć na farta i refleks oraz siłę ogona. Na narzekanie nie mogła sobie jednak pozwolić bo za dużo było do zrobienia. Jeżeli statek miał wytrzymać jeszcze kilka takich akrobacji czy co tam też planowała dla niego pani kapitan i Becky, to lepiej żeby silnik był na pełnych obrotach i sprawny. I nie tylko silnik ale i wszystkie instalacje odpowiedzialne za poprawne jego działanie. Te zaś wyły jej w uszach alarmami i biły po oczach lampkami alarmowymi. Trza się było za to zabrać na poważnie i do tego szybko. Zaciskając zęby i żałując że nie wymęczyła od doktorka porządnej dawki przeciwbólowych środków, podjęła się tej syzyfowej pracy mrucząc pod nosem nader obrazowe epitety kierowane w stronę Unii, jej pilotów, myśliwców, alarmów, lampek, korkociągów… Trochę się tego nazbierało.

~


W tym czasie w ładowni, doszło jednak do małego wypadku. Bix może i wszystko pomocował i podopinał, jednak taki numer, jakiego dokonał statek, nadwyrężył to i owo, efektem czego poluzowało się kilka niewielkich skrzynek latając teraz po całej ładowni. I jedna z takich cholernych skrzynek przywaliła Rose w prawe kolano. Dziewczyna krzyknęła z bólu, polało się nieco krwi, a potem zaczęła najzwyczajniej w świecie szlochać.
“Młotek” oczywiście o wszystkim szybko zameldował, na Doca czekała więc już pierwsza robota…

Doc zaś ruszył z podręcznym zestawem medycznym pod pachą w kierunku ładowni klnąc pod nosem na czym świat stoi. Wszak poważne kłopoty przed nimi, a on już był zajęty. Szlag… Gdy dotarł na miejsce rozejrzał się po ładowni szukając spojrzeniem poszkodowanych.
I zobaczył bajzel… oraz rozpaczającą Rose. Wokół nadskakiwał Bix próbując jakoś uspokoić.
-Ty! Na miejsce. Dość już wystarczy wypadków na dziś! - krzyknął do Bixa Doc i podszedł do lamentującej Rose. I zwrócił się do niej. - No… dość już tego płaczu. Wiem że boli, ale zaraz walnie się znieczulenie i będzie po sprawie.
- Moja noga, moja noga, moja noga... - Zawodziła dziewczyna, roztrzęsionymi dłońmi, to próbując jakoś dotknąć uszkodzonej kończyny, ale nie miała chyba na tyle odwagi. A już na pierwszy widok, poza rozbitym kolanem i odrobiną krwi, Bullit mógł zauważyć, iż poniżej owego kolana było gorzej. Tam wyraźnie odznaczała się pod skórą wybrzuszona kość. A więc otwarte złamanie…
Kwestia na później. Teraz Doc wstrzyknął końską dawkę środków przeciwbólowych powyżej kolana, by uspokoić ją.
- Jeszcze będziesz fikać jak kózka. Nie takie rany się łatało. - mruknął Doc zajmując się prowizorycznym nastawianiem kości i unieruchomieniem kończyny. Reszta musiała poczekać na koniec bitwy… która jeszcze się nie zaczęła.
- Dlaczego do nas strzelają, co tu się dzieje, kto strzela, o co tu chodziiiiiii... - Rose zaczęła paplać jak najęta, ale podane jej środki zaczęły szybko działać, przez co się w końcu uspokoiła i przymknęła…
- No i załatwione. - przynajmniej na razie. Potem trzeba będzie jakoś wyjaśnić Rose sytuację.

- Kurna pierdolę i lecę po narzędzia i łaty poszycia, bo zaraz będą jebane przestrzeliny do łatania- Bix wolał najwyraźniej wyjaśnienia zostawić komuś bieglejszemu. Doświadczenie go nauczyło, że przestrzeliny im szybciej się łata tym lepiej, bo kurestwa mnożą się jak jebane pantofelki.

A statek walnął znów piruet, Doc złapał się jednak uchwytu przy fotelu Rose w ostatniej chwili, przez co nie obijał się tak o ściany jak Bix… w sumie nawet komicznie to wyglądało, gdy ten kloc latał po ładowni od ściany do ściany, przez sufit i podłogę, i dało się co chwilę słyszeć “Fuck!” i po chwili “Łup”, gdy się tak obijał… a Rose miała wszystko w poważaniu, zemdlała sobie najzwyczajniej w świecie, pewnie od tych przeciążeń.*

- ...i rzygnąłem. Pierdolę to. - Bix wbił się w swój skafander, po czym uruchomił magnetyczne ubuwie. Tylko wizjer hełmu zostawił otwarty, ale to może i dobrze, bo jakby rzygnął w środku...

- Cholera…- było najłagodniejszą frazą z długiej wiązanki jaką Dave wypluł ze swoich ust próbując się utrzymać w jednym miejscu. Na razie musiał martwić, ale potem przyjdzie znów mu się martwić o Bixa.

~


Nadlatujące myśliwce wystrzeliły rakiety, a następnie spotkały się z ogniem zaporowym Fenixa… stadko rozproszyło się we wszystkie możliwe strony, by kąsać i jednocześnie unikać ataków swej ofiary.

“Ping, ping, ping!” 5 rakiet mknęło prosto na statek piratów. I znów uniki, flary, automatyczne działka… 3 rakiety dosięgnęły celu. Całą łajbą solidnie trzepnęło, drugi raz, i w końcu i trzeci - najmocniejszy, a na mostku wydarły się jakieś nowe alarmy. Chyba raz oberwali nieco poważniej.

Fenn wypuścił serię z działka w jeden z myśliwców, skurczybyk był jednak zwinny i umknął na czas. Night miał nieco więcej szczęścia, po pierwszej, niecelnej salwie, w końcu trafił jednego z cwaniaków Unijnych, jednak to było ledwie draśnięcie, nie robiące na wrogiej maszynie zbytniego wrażenia.

Leena wypuściła dwie rakiety, z czego 1 z nich dopadła celu… a gówno, z eksplozji jaka powstała w mroku kosmosu, wyskoczył myśliwiec, “jedynie” nadszarpnięty. Kapitan zgrzytnęła zębami, po czym zaczęła sprawdzać pochodzenie nowych alarmów…
- Szlag by to trafił! Uszkodzili nam łączność międzygwiezdną! - Oznajmiła wśród zgiełku - Becky, dawaj, dawaj, dawaj!

Pilotka zaś leciała, leciała niemal po mistrzowsku, w bezpiecznej odległości od czarnych dziur, jednocześnie unikając licznych ataków… Niszczyciele, myśliwce, rakiety, serie z działek, oj działo się, działo. Kobieta manewrowała ciągle zmieniając kurs i prędkość. Silniki podświetlne dawały pełną parą gwarantując odpowiednią szybkość, zaś manewrowe dodawały elementy uników i kierowały ich tam gdzie trzeba. Dzięki wieloletniemu doświadczeniu i instyktowi pilotki, Feniks śmigał z równą gracją jak myśliwiec.

Fennowi nie pozostało nic innego jak dalej strzelać. Trafieniami się nie przejmował, ciężko by z takich bitew wyjść bez szwanku kiedy jest się samotną corvetą przeciwko kilku myśliwcom, szybkim myśliwcom.

Gdy ostatnim razem uzupełniali amunicję, handlarz musiał zrobić ich w wała i wcisnął im ćwiczebną. Night zmarszczył czoło niezadowolony z efektów swojej pracy, a skoro poprzednia taktyka się nie sprawdziła, zostało wypróbować drugą opcję. Pirat zamiast zarzucać sieci i czekać aż ktoś w nie wpadnie, postanowił spróbować polowania precyzyjnego, by tor lotu pocisków nie zdradzał tamtym zawczasu położenia działa i nie podpowiadał jak najlepiej się ustawić. Rozluźnił mięśnie karku, zamrugał i rozgrzał palce.
- No chodźcie - obserwował z wyczekiwaniem czerwone obiekty na wyświetlaczu, czekając na dogodną okazję, by posłać je w diabły.

Wrogie myśliwce wystrzeliły kolejną salwę rakiet w Fenixa.. .i tym razem łajba oberwała aż 4 z nich, w tym raz znowu nią zatrzęsło mocniej niż przy pozostałych trafieniach. Leena odpowiedziała tymi samymi argumentami, i znowu jeden z małych natrętów oberwał jedną rakietą, ale sukinkot nie chciał zdechnąć.

Dokładnie w tego samego przywalił Fenn serią z działka, a poprawił Night i już miał drania wykończyć, gdy na jego ekranie strzelniczym wyskoczyły jakieś cholerne błędy… mocno uszkodzony myśliwiec wycofał się więc z walki.

Fenix bezpiecznie przeleciał przez gromadkę czarnych dziur, walcząc z myśliwcami. Gorzej poszło goniącym go niszczycielom… jeden z nich znalazł się zbyt blisko i został wciągnięty, a co i za tym szło, zniszczony. Około 100 załogantów Uni zginęło, a wszystko pewnie będzie na rachunek piratów, powiększając pulę przewinień.

Niespodziewanie myśliwce odstąpiły od dalszych ataków, wracając do pozostałych 2 niszczycieli, a piracka łajba pognała hen przed siebie. Uciekli więc chwilowo, byli bezpieczni...

~


Nieprzytomna Rose siedziała przypięta pasami do fotela w ładowni… chwilowo nic więcej zrobić się nie dało. Bix obijał się o co tylko mógł, aż w końcu Fenix uspokoił lot. Mięśniak to złorzeczył, to gadał głupoty - efekty zaaplikowanych wcześniej leków - ogólnie nie był jednak w złym stanie… no może, powinien przynajmniej w końcu usadzić zadek gdzieś na miejscu, i zapiąć pasy.

Dla Doca chyba w tej chwili nie było tu już nic do zrobienia, powinien więc wrócić do Vis? I wtedy, wyczuwalnie dla wszystkich, Fenix oberwał 3 razy. Jedna z eksplozji była nieco mocniejsza niż pozostałe...

Bullit dołożył trochę maści rozluśniającej mięśnie i przeciwbólowej na największe siniaki mięśniaka, po czym skontaktował się z Vis. I po krótkiej rozmowie zajął się na początek poważnniejszym zbadaniem Rose, by ocenić czy wymaga hospitalizacji.
Dał więc jej coś na sen i załadował na plecy, by zanieść do ambulatorium.



~


Vis ledwo poradziła sobie z jednym problemem, już pojawił się drugi i trzeci. Statkiem zarzuciło aż 3 razy, po czym włączyły się nowe alarmy… jej robota wydawała się nie mieć końca. To i to i to, i tamto naprawić, a już zepsuło się 5 innych rzeczy, a w tym jej głowa, żeby statek tą bitwę przetrwał, a co i za tym szło, oni również. Niewdzięczna robota…
- Vis wszystko u ciebie w porządku? Jak przetrwałaś wirówkę?- odezwał się Doc w unicomie.
Darakanka zaś była w swoim żywiole. Mrucząc pod nosem, które to mruczenie było na zmianę czułym przemawianiem do maszynerii i znacznie mniej czułym rzucaniem mięska w tych, którzy są odpowiedzialni za cierpienia mechanizmu napędowego statku, na pytanie Doc’a odpowiedziała dopiero po chwili.
- Lepiej niż Fenix - poinformowała zgodnie z prawdą, kierując się do kolejnego, wymagającego jej natychmiastowej uwagi alarmu. - Noga mnie boli - poskarżyła się jeszcze krzywiąc przy tym, bo akurat na owej nodze oparła cały ciężar. Zaraz jednak chlasnęła gniewnie ogonem i wróciła do roboty. Nie było czasu na jęki.
- To po łataniu Feniksa… widzimy się w laboratorium. Ja na razie muszę posprzątać tu.- odparł czule doktorek.
Vis pokiwała zgodnie głową, a że Doc tego widzieć nie mógł to już nie był jej problem. Jej problemem były wnętrzności Fenixa, które usilnie domagały się jej uwagi, więc im ją poświęciła, zrzucając wszystko inne na dalszy plan.

***


Nightfall spoglądał na artefakty, które zaśmiecały obraz wyświetlacza.
- Serio? A tak o ciebie dbałem - wygarnął rozczarowany. - Wrzucę usterkę w listę obsługową z priorytetem pilne - ogłosił wszem i wobec. Rozpiął pasy, zdjął hełm i pociągnął ostatni łyk energizera. Zgniótł puszkę.
- Ciekawe jak się z tego wytłumaczą, śmierć masy cywilów, utrata niszczyciela. Za chuja się nie wyłgają, za dużo żywych świadków, a nie trudno ustalić kto prowadził ogień z orbity, aż muszę obejrzeć wiadomości, to będzie mistrzostwo propagandy.
Mężczyzna podniósł się z fotela.
- Proponuję przenieść się na tereny Independent Coalition of Planets, tam Unia jest zdrowo tępiona. Dla nas jak magiczna kraina.
- A ja proponuję wbijać się w skafandry i mi pomóc, bo te dwie małe szpary już zaspawałem, ale ta ostatnia jest taka, że cały bym przez nią przelazł. Tu łata nie wystarczy, trza kurwa jebana mać się zatrzymać na dłuższą dłubaninę - zatrzeszczał w komunikatorze głos Młotka. Mięśniak był już na chodzie i jako że w burzy mózgów był najsłabszym ogniwem to zajął się łataniem Feniksa.

- Nadal czekamy na koordynaty z komputera pokładowego. Osiem minut do skoku w nadprzestrzeń - zameldowała Becky. - Jeśli mamy w kadłubie dziurę wielkości Bixa, to przed skokiem lepiej ją załatać, przynajmniej prowizorycznie - dodała od razu, spoglądając na Leenę. Nie miała pewności, czy to bezpieczne, czy też niepotrzebnie panikuje, ale wolała dmuchać na zimne.
- I po sprawie. To pole wcale nie jest nie do przebycia dla niszczycieli, tylko potrzeba im czasu, a myśliwcom jeszcze mniej. Nie wiem czy się wyrobimy z łataniem. Z drugiej strony czy to bezpieczne skakać przy dziurze w poszyciu? - powiedział Fenn odwracając się do reszty.

- To gdzie my w końcu lecimy? - Zagadała zebranych na mostku Leena - I powie mi ktoś, czemu Isabell leży w ambulatorium?

Czekając na odpowiedź na oba pytania, kapitan zaczęła szybko sprawdzać systemy statku, przeprowadzając mocno okrojoną diagnozę Fenixa.
- Bix, coś Ci się porąbało w makówce, szpary może i są, ale co najwyżej w kadłubie wewnętrznym, zewnętrzy według systemu jest cały, możemy więc skakać...

- Tamtej lasce wyparowało serce, ciało źle znosi kontakt z plazmą. A tej trochę latało u Craza w bazie. - Fenn odpowiedział na jedno z pytań, na drugie nie znając odpowiedzi.

- Jak Fenn powiedział, Iss to kobieta bez serca - Night poczuł się wywołany do tablicy. - Dobra wiadomość jest taka, że psychofan Becky podarował nam wersję cyber. Zła, że zawsze, gdy nagrywamy naprawy, pojawia się Unia i psuje atmosferę z zacięciem żula proszącego o kredyt na niedzielnych zakupach. Lekarz nie dotarł. A ty Leena, gdzie byłaś? Doc mówił, że z ciałem wszystko w porządku. W desperacji już szukał psionika, czy innego artystę. Dobrze, że wstałaś zanim całkiem osiwiał, ostatnie dni nie były łaskawe dla jego bujnej czupryny.

- Dziura jest dziura, kapitanie, nie mnie oceniać co z nią zrobić. Ale łatać trza. Jak nie ma musu, to mogę potem. Dobra, idę do was - zagadał Bixu do koma, i gdzieś w tle było słychać jakieś kurwowanie o jebanych dziurach i jebanym systemie skanującym oraz jego matce...

- Bix, spokojnie - odpowiedziała mu Becky, po czym spojrzała na odzianą w prześcieradło Leenę. - Tłumacząc bełkot chłopaków, to Iss oberwała gdy walczyliśmy w tamtej bazie i obie byłyście nieprzytomne, tak ze dwa dni. Przylecieliśmy pod koordynaty które nam dałaś i załatwialiśmy sprawy, gdy nagle zaatakowała Unia i wszystko przerwała w połowie - wyjaśniła pilotka, pomijając co dokładnie ten atak przerwał jej w połowie. - A gdzie lecimy, to Vis wklepała koordynaty, tam gdzie Bullit zadecydował... Aha i nie było żadnego “psychofana”, tylko zwykły-bogaty fan - dodała od razu.

- Hmm… dobra - Powiedziała Leena, zerkając na konsole - Przestali nas gonić, za chwilę dokonamy skoku… widzę, że tylko Becky jest w stanie sensownie mi wytłumaczyć, co się ostatnio działo, a do tego nie wygląda na ranną. Jak więc skoczymy, to idę się w końcu ubrać, a ona mi opowie o tym i owym, a z tych co muszą, najpierw na wizytę do Doca, a potem mamy nieco spokoju, trzeba się więc zająć Fenixem, oraz kilkoma innymi, sensownymi rzeczami.

Przez kilka minut odrobinę nerwowego wyczekiwania, nic więcej się nie wydarzyło. Statek w końcu wszedł w nadprzestrzeń, towarzystwo więc w końcu się rozlazło…

- Skoro nie chcesz o tym mówić, to nie - Nightfall rozejrzał się wokół czy niczego nie zostawił. - Ani podzielić informacją w jakiż to cudowny sposób siłą woli zakrzywiasz strumienie energii. Okej, rozumiem, tajemnica. Mam tylko nadzieję, że nie jesteś Crazeassem w skórze Leeny, on był podobnie drętwy, a starą kapitan pamiętam jakoś tak... bardziej wyluzowaną. Nara mordeczki, muszę zrobić sobie przerwę.
Strzelec opuścił mostek i udał się do swojej kajuty. Zatrzasnął za sobą drzwi i nie zapalając światła walnął na kojo. Cisza, spokój, tylko ciche buczenie wentylacji i pogłos pracy napędu niesiony korytarzem, a co najlepsze brak obecności innych organicznych, którzy przez ostatnie godziny tak inwazyjnie wypełniali przestrzeń. Oka przez noc nie szło zmrużyć. Mężczyzna zasnął w parę minut od kontaktu głowy z poduszką. Śniły mu się węże, latające demony wosku.

Jak to tylko Becky? Przecież Night go zrozumiał, czyli nie mówił w jakimś obcym języku czy nieznanym dialekcie. Nie wiedział o co się kapitan rozchodziło. No ale mniejsza, skoczyli więc trzeba doprowadzić się do ładu.
- Idę się połatać. - wstał od stanowiska i ruszył do swojej kajuty.
Fenn nie rozumiał też o co chodzi Nightowi z tą całą psioniką, bajki dla dzieci. Leena ma pewnie telekinetic shield w nadgarstku i tyle. To nie problem zamontować takie coś jeśli ma się cyber rękę, no, Suzh sobie tego nie zrobił, jakoś w wojsku nie było mu to poza misjami potrzebne, a potem ta całą ucieczka, ograniczone środki, no nie było za bardzo jak. “A Crazz?” Pewnie ktoś powie, według vyr Keetara to też musiał mieć jakieś radio w głowię, czy inne naukowe wyjaśnienie, a naukowcem Fenn nie był.
Doszedł w końcu do kajuty pogrążony w myślach, starał się zająć głowę wszystkim poza tym co się działo w przeciągu kilku ostatnich godzin. Wyszedł z pancerza odstawiając go do skrzyni, nawet nie chciało mu się jej zamykać z powrotem. I udał się do ambulatorium, niech go Doc jakoś poskłada.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 04-10-2017, 20:31   #223
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Fenn w końcu doczłapał się do Doca, kulejąc na [którąś tam] nogę. Jeszcze plecy mu nie zagoiły się a tu kolejne oparzenie.
- Panie doktorze, noga mnie boli, kumpel doradził bym wyrwał bo jak jego ząb bolał i wyrwał to przestało. - zażartował.
- Mogę wyrwać… jeśli chcesz… ale znieczulenie się skończyło.- stwierdził ironicznie Bullit dolewając sobie “prądu” do… chyba herbaty. - A poza tym, co jeszcze boli?
- Plecy jeszcze się nie wygoiły, tak to nic. - Fenn obrócił się by pokazać opatrunek, podkoszulka czy innego topu nie miał bo dopiero co wyszedł z pancerza a kombinezon do niego i tak nadawał się do wywalenia więc go nie założył tym razem. Pokazał też poparzoną kończynę, z której krew i ropa już przestały lecieć. - Kolejna blizna do kolekcji?
- Prawdopodobnie.- Doc zabrał się za badanie rany.-Widziałem gorsze. Lżejsze po prawdzie też.
- Przeżyłem gorsze. - Fenn poklepał się po metalowej ręce, lecz Doc patrząc na kilka innych blizn mógł stwierdzić że takich ran było więcej.
- Taaa… No cóż…- Bullit podał mu napoczętą butelkę. -Wypij i zaciśnij zęby. Większość środków przeciwbólowych poszło na Rose, a te które mi zostały wolę zatrzymać dla tych co nie są twardzielami. Pogrzebię ci w ranie za odłamkami.
Rana głównie była olbrzymim poparzeniem, ale różne rzeczy się zdarzały… Część pancerza mogła się wszak wtopić w ciało. A mając spalone zakończenia nerwowe Fenn nie mógł tego poczuć.
Suzh pociągnął z butelki, po czym z ciekawością podstawił ją pod światło.
- Grzeb jak trzeba.
I Bullit zabrał się za grzebanie, powoli i z wyczuciem. Po zakończeniu tortur Doc opatrzył ranę opatrunkiem wraz nanitami leczniczymi i aminokwasowo-wodorowęglanową pożywką.
-Będzie dobrze.- stwierdził w końcu doktorek.
- No i gitarra. - stwierdził pacjent, po czym stanął na nogi na chwilę lekko przenosząc ciężar ciała na zranioną kończynę. Jeszcze raz pociągnął z gwinta na pożegnanie.
- Jeśli nie jest źle to jest dobrze, a jeśli jest dobrze to nie jest źle. - wyciągnął rękę w podzięce - Dzięki.
- Nie.. ma za co.. od tego tu jestem. - Doc przez chwilę przyglądał się ręce wyciągniętej ręce. W końcu zrozumiał zaproszenie i połączył dłoń z dłonią. -Wypoczywaj i pozwól ranie się zagoić.
- Uuu, lekarskie zwolnienie od roboty. Kapitan uznaje takie rzeczy? - Suzh uśmiechnął się, czy z nadzieją z żartu, ciężko powiedzieć.
- Kapitan jeszcze się nie wypisała z ambulatorium, więc nie ma nic do gadania.- stwierdził wprost Bullit.
Fenn spojrzał się na Doca.
- No chyba że. To ja idę do siebie. - odwrócił się i ruszył do wyjścia po drodzę łapiąc się za nogę (tą zdrową) - Oj jak boli oj jak boli. - zażartował.
A Doc przyszykował się na kolejnego “klienta”
Bix już czekał. Z pospiesznie załatanymi obrażeniami nie obchodził się łagodnie, najwyraźniej uważając że jak nie boli (dostał w końcu słoniową dawkę stymulantów) to OK. Gorzej że prochy przestawały działać, a noszenie i montowanie łat poszycia nie pomaga gojeniu. Bix doczłapał się do ambulatorium z już nieźle zakrwawionym ciuchu.
- Chyba szycie się spierdoliło doktorku - powiedział ponuro i walnął się na kozetkę aż metal jęknął.
-Nie martw się… mamy dużo czasu na łatanie.- westchnął Bullit uśmiechając się do siebie. Było to codzienność na pirackim okręcie. Pomiędzy walkami było łatanie i statku i samej załogi.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 04-10-2017, 20:47   #224
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=MSuHACeorAs[/MEDIA]










Występują:


Becka Ryder

Nightfall

Dave “Doc” Bullit

Vis Less

"Młot" Bix

Fenn'Suzh vyr Keetar

kapitan Leena Hezal







Odcinek 4

“Rozdroża”

Corvetta Fenix mknęła w trakcie skoku nadprzestrzennego, a jej załoga oddała się różnorodnym zajęciom, choć te głównie oscylowały wokół opatrywania ran i zdrzemnięcia się, w końcu w środku nocy mieli sporo niespodzianek i całą gamę fajerwerków przy opuszczaniu poprzedniej lokalizacji. Do planety Gacha mieli 4 godziny lotu, należało je więc jak najlepiej wykorzystać?

~

Leena udała się na małą rozmowę z Becky, a pilotka streściła jej tak gdzieś w kwadransie, co się ostatnio wydarzyło, pod nieobecność tej pierwszej. Wieści te z reguły nie były dobre, a po owym streszczeniu ostatnich dwóch dni, brewki Hezal pozostały na długi moment ściągnięte.
- No cóż Becky… nie jest dobrze - Podsumowała wszystko pani kapitan - Ciągnie się za nami smród Unii od tej feralnej stacji, i pogrążamy się w tym wszystkim coraz bardziej. Trzeba będzie w końcu zrobić w tym kierunku coś konkretnego… choć jeszcze nie mam jako takiego planu. Tymczasem idź odpocząć, może się nieco przespać, ja posiedzę na mostku, spałam wystarczająco długo - Uśmiechnęła się przelotnie do pilotki.

~

Bullit miał pełne ręce roboty: Najpierw opatrzenie Fenna, później Vis, następnie doglądnięcie Isabell, zajęcie się w końcu i złamaną nogą Rose… mężczyźnie zaczęły się już mocno dawać we znaki ostatnie godziny - impreza mocno zakrapiana procentami, nieprzespana noc, pościgi, strzelaniny…

Rozmowa z Leeną musiała zaczekać. Nie zbawi ich te kilka godzin, gdy oczy same się już zamykały, czas do łóżka, przytulić się do Darakanki i tym razem może dla odmiany, pójść najzwyczajniej “grzecznie” spać?

~

Nightfall ledwie zniknął z mostka Fenixa, udał się od razu do swojej kajuty, po czym jak stał, tak walnął w kojo i od razu zasnął. Śnił o jakiś wężach... ślimakach? O Isabell… a nawet o Leenie. Sny te nie były niepokojące, co może jedynie dziwne.



~

Bix, gdy dowiedział się, iż większość poszła spać, szwędał się po łajbie jeszcze przez godzinę, niby to próbując coś naprawić, jego myśli jednak głównie kręciły się wokół faktu, iż wcale nie jest taki niezniszczalny, jak się jemu wydawało, i że prawie zginął przy opuszczaniu planety. Taki jednak natłok myśli wywołał u niego ból głowy, golnął więc 3 litry piwa, po czym idąc za przykładem pozostałych, poszedł najzwyczajniej spać…

***

Leena wybudziła wszystkich tak na kwadrans przed zakończeniem skoku, zwołując w mesie(gdzie czekała już kawa). 3 godziny snu to nie było wiele, z poprzednimi trzema, przerwanymi rozróbą w Blackhill, no ale cóż…

- Dobra, śpiochy, niedługo będziemy na miejscu, i tam zajmiemy się naprawą statku i… Isabell. Wiem już co się działo pod moją nieobecność, i wiem, że nie jest dobrze. Trzeba w końcu zrobić porządek z mendami z Unii, wiecznie nam zawracającymi dupy, jednak jeszcze do końca nie wiem jak - Leena wzruszyła ramionami z bezczelnym uśmiechem, po czym spojrzała na Nighta - Tak, w chwili śmierci ślimak wlazł mi do głowy, chciał chyba uratować w ten sposób swój umysł, wiedzę jaką posiadał, informacje… nie wiem jednak po co mieliśmy lecieć na Mersey. Od tamtej pory mam jedynie wieczne bóle głowy, ale mniejsza z tym. Wiem za to, gdzie szukać Rhieffa - Kapitan spojrzała po zebranych z zaciętą miną, po czym odpaliła papierosa.

….

Kolejnym celem Fenixa była planeta Gacha w systemie Gamma Trios (Trios System), zamieszkana przez rasę V'vooans. Ogólnie było to ponoć sympatyczne miejsce (Materiały - "The Good, the Bad and the Alien" (+18)), coś jak u Macolitek, choć bez tak nadmiernej ilości fallusów.

Po wyjściu z nadprzestrzeni w pobliżu planety, wykonano krótki skan okolicy. Oprócz licznych statków cywilnych, to przylatujących, to i odlatujących z Gacha, małej stacji orbitalnej i doków, systemy wykryły również… chroniące planetę 2 krążowniki uderzeniowe*(o długości 300m.) i gwiezdny lotniskowiec**(niemal kilometrowe bydle, mające na pokładzie grubo ponad 50 myśliwców i bombowców).

Okeeeeeey. Info wewnętrzne: nie wkurwiać V'vooans. A przynajmniej nie tak od razu.

- Leena, ktoś próbuje nawiązać z nami kontakt - Zameldowała Becky.
- Daj audio - Powiedziała kapitan.

- Witamy w systemie Gamma Trios, tu kontrola ruchu planety Gacha, czy macie zamiar odwiedzić naszą planetę? - Odezwał się miły, męski głos - W razie potwierdzenia, prosimy o identyfikację i cel podróży

Leena zamrugała teatralnie oczkami, po czym z uśmiechem na gębie odpowiedziała:
- Statek handlowy Firestorm, planeta Harmonia, Omicron Geminus System. Zostaliśmy zaatakowani przez piratów, mamy poważne uszkodzenia, prosimy o pozwolenie na lądowanie

Z drugiej strony łącza prawie dało się słyszeć wielce przejęte “ojej”. Prawie.
- Oczywiście zezwalamy, i już przesyłamy koordynaty. Personel naziemny będzie was oczekiwał.
- Dziękujemy i do szybkiego usłyszenia. Over and out - Leena zakończyła te wielce milusi powitanie.

***

12 minut później, już na powierzchni planety, w ogromnym porcie kosmicznym na wyspie “Gaoi”, gdy poobijany Fenix osiadł na kolejnym lądowisku… Leena w towarzystwie Doca i Nighta odbyła krótką rozmowę z celnikiem i jego obstawą w postaci dwóch robotów bojowych. Wszystko na płycie, w środku nocy.

....

- Do roboty panie i panowie, statek się sam nie naprawi - Powiedziała kapitan, sama podwijając rękawy - Otrzymaliśmy 5 dronów naprawczych, i potrzebne części, by doprowadzić Fenixa do porządku. Vis, Bix, Fenn, Becky i ja zabieramy się za składanie naszej łajby do kupy. Doc i Night robią za pomocników, a następnie idą w teren, wybadać klimaty tu panujące, a wrócą z ciepłym i smacznym jedzonkiem dla wszystkich, prawda? - Leena pochwyciła w dłoń wielki klucz, ważący z 10 kilo, po czym zarzuciła go sobie na ramię. Jej wzrok był jakiś taki… dziwny. Skupiony, poważny, nie znoszący sprzeciwów? Bullit jej takiej dawno nie widział.

~

Składanie do kupy ich statku, miejsca w którym żyli, ich domu… trwało w najlepsze. Do naprawy było naprawdę wiele, siły zaś ograniczone. Jednym szło lepiej, innym gorzej. Godzina za godziną, z małymi przerwami, mozolnie do przodu, metr po metrze pokładu, pancerza, korytarza.



~

Na planecie Gacha panował zakaz noszenia broni. Na to należało mieć koniecznie pozwolenie, bez niego zaś lipa, areszt, wysoka grzywna, może i prosto za kratki. To był pokojowo nastawiony świat, ciepły klimat, spokojnie i frywolnie, bez wielkich ekscesów. Miejsce urlopowe dla wielu ludzi i nie-ludzi.

Co za tym zaś szło, światek przestępczy był wyjątkowo lichy. Umywało się to mocno, choćby w porównaniu do “chłopaka Becky”, tu nie było raczej mowy o jakimkolwiek zakupie czy sprzedaży broni, brak zorganizowanej przestępczości, czy nawet i sam durny fakt, iż szpitali czy klinik była masa, jednak wyglądały na dobrze chronione. Co prawda, nigdzie nie było widać służb mundurowych, jednak z całą pewnością potrafili się zjawić w feralnym miejscu w 5 minut. Do tego, takie wrażliwe miejsca, jak sam szpital, były z całą pewnością chronione przez automatyczne systemy obronne, w postaci cholernych działek, pojawiających się znikąd, ze ścian, czy i sufitów, a mogły być i podobne niespodzianki z ukrytymi tak robotami policyjnymi, nawet i w chodnikach czy podłogach. Bullit już coś podobnego raz przeżył, i tylko cudem wyszedł cało z takiej porąbanej sytuacji…

***

Gdzieś w południe zakończono wreszcie(chwilowe) grzebanie przy Fenixie. Zmęczona załoga zasiadła ponownie w mesie, czekając na obiad… obecni byli już wszyscy, oprócz oczywiście nieprzytomnej Isabell, i śpiącej, załatwionej medykamentami Rose, by i ta nie wchodziła nikomu w paradę, o co zadbał Doc.

- Miejscowi są słodcy do bólu, jednak nie ma nic za darmo - Leena przetarła czoło dłonią - Chcą okrągłego tysiaka za każde 24h postoju w kosmoporcie. Obsługa naziemna, technicy, drony, części… wszystko niby w jednym pakiecie, jednak słono sobie za całość liczą - Kapitan pokręciła głową - Nie wiem, jak długo jeszcze tu zostaniemy. Dwa dni ogólnie, może 3? - Wyciągnęła z kieszeni kredyty, i rzuciła nominał 500 na stół. Najwyraźniej była to zachęta dla pozostałych, by “się ściepnąć”?

- Co zaś ważniejsze, niepokoi mnie fakt, że gnidy z Unii umieją nas wyśledzić… coś jest nie tak… coś z Fenixem?







* Strike Cruiser
** Star Carrier, dla ciekawskich: można sobie o tych statkach poczytać w podręczniku...
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD

Ostatnio edytowane przez Buka : 24-03-2018 o 16:48.
Buka jest offline  
Stary 10-10-2017, 22:05   #225
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Przed drzemką w trakcie lotu

Leżeli obok siebie, teraz zbyt zmęczeni na coś więcej niż tylko czułości. Doc obejmował Vis ramieniem tuląc do siebie psotną Darakankę ziewając lekko. To były ciężkie chwile dla obojga z nich. I męczące. Ucieczka przez miasta, walka przy Feniksie, dramatyczny odlot w świetle strzałów i polujących na nich myśliwców. Naprawa statku, leczenie rannych. To wszystko nieco odbiło się na ich formie.
- Cieszę że ci się nic nie stało. I jesteś cała i zdrowa. Bałem się o ciebie.- mruknął cicho Doc cmokając czule czoło przytulonej do niego dziewczyny.
- To trzeba mnie było nie zostawiać - odburknęła, przypominając sobie że przecież miała być na niego zła. Tyle że trochę ciężko jej przychodziło to złoszczenie się, co jednak nie znaczyło, że doktorek reprymendy miał nie dostać.
- Nie powinienem. Liczyłem, że beze mnie będziesz bezpieczna. Okazało się inaczej. - zgodził się z nią potulnie Doc muskając palcem różki ukryte wśród pukli jej włosów. -Następnym razem nigdzie cię samej nie puszczę.
- I tego się trzymaj - przyjęła jego zgodę i obietnicę z wesołym uśmiechem. - Ale chyba jeszcze trochę się pogniewam, na wypadek jakbyś o tym zapomniał - poinformowała, chociaż wcale na rozgniewaną nie wyglądała, a wręcz przeciwnie. No ale przecież tak łatwo odpuścić nie mogła.
- I pokażesz pazurki?- zażartował Bullit i zamyślił się.- Może być też w drugą stronę. Możesz się znudzić moim ciagłym towarzystwem i co… wtedy?
- Dlaczego miałabym się znudzić? - spojrzenie Vis wyrażało szczere zdziwienie takim pomysłem. - Masz dziwne pomysły, wiesz? Chyba już zmęczony jesteś - do głowy wpadł jej jedyny, możliwy powód dla którego doktorkowi się na gadanie takich głupot zebrało. - A co do pazurków… Pomyślę - obiecała, przesuwając dłoń na plecy Doc’a i zaczynając go leniwie drapać.
- Masz szczęście… że mamy za sobą ciężkie godziny wytężonej pracy, bo i ja bym ci coś pokazał.- zaśmiał się Doc, jednakże sięgnął gdzieś pod łóżko wyciągając spod niego nieco zakurzony odtwarzacz 3D.
- Coś czego jeszcze nie widziałam? - rzuciła pytaniem, przyglądając się poczynaniom doktorka spod przymrużonych powiek. Była ciekawa co knuje ale ugryzła się w język by otwarcie nie zapytać. No i po co mu taki staroć był? Tego też nie wiedziała.
- I tak i nie… inspiracje ubraniowe na później… żeby nie było nudno.- wyjaśnił Doc i uruchomił sprzęt. A ten zaczął odtwarzać kolejne zdjęcia w holograficzne, różnego rodzaju pinup-girls z różnych planet, w różnych ciuszkach. Tematyka strojów była również rozległa, ale miały kilka punktów wspólnych.


Dziewczyny były zawsze śliczne, a kostiumy dość… skąpe jeśli chodzi o zużyty materiał.
- Niestety nie mam takiej kolekcji męskiej, więc sama będziesz musiała pomyśleć o mnie…- zażartował Bullit.
- Myślę, że tobie wystarczy jedna z tych kokardek - odpowiedziała po namyśle, z wielce poważną miną. - Tylko może taka zrobiona z nieco większej ilości materiału bo te coś małe mi się wydają. No ale to się pomyśli gdy już zacznę się nudzić - dodała, szczerząc ząbki do doktorka.
- Masz szczęście, że jestem skonany…- wymruczał Doc tuląc mocniej Darakankę do siebie,.- bo nie dałbym ci odpocząć.
-A jak oceniasz stan statku, po tym całym szaleństwie?- zapytał zmieniając temat, bo myślenie o Vis tylko w kokardce budziło za dużo pokus.
Mina Vis zdecydowanie zrzedła po tym pytaniu.
- Na marny - odpowiedziała, wzdychając na myśl o czekającej robocie. - Naprawa trochę potrwa, trzeba będzie załatwić niektóre części, no i przydałaby się jakaś lepsza osłona bo następnym razem tak łatwo nie wyjdziemy z opałów. Przez jakiś czas będziemy mieć ręce pełne roboty, to pewne - zakończyła rzuceniem niezbyt radosnej przepowiedni na przyszłość.
- I jeszcze ja ci będę przeszkadzał podczas naprawy.- “pogroził” Bullit wzdychając.-No cóż… nie spodziewałem się innych wieści. Mieliśmy szczęście że wymknęliśmy się żywi z tej obławy.
- To nie kwestia szczęścia tylko umiejętności i chęci przetrwania - wymądrzyła się Darakanka, bo skoro mogła to dlaczego miała sobie żałować. - No ale fakt, to już kolejny raz gdy o włos ominął nas marny koniec. Trzeba by coś z tym zrobić, odwrócić kota ogonem, czy jak to się tam mawia - wzruszyła ramionami, bo takie szczegóły jak poprawne wypowiadanie powiedzonek, jakoś nie leżały jej na sercu i nie zajmowały zbytnio myśli.
- Schowamy się w mysiej norce i nie będziemy wychodzić z łóżka… odpoczniemy sobie za wszystkie czasy.- wymruczał Bullit żartobliwie.- Tak czy siak... nie martw się Vis. Nauczyłem się nie ginąć i tobie też zginąć nie dam.
- Mysia norka brzmi całkiem nieźle - zgodziła się z nim, przylegając ciaśniej i owijając go w pasie ogonem. - No i nawet nie myśl o ginięciu bo przysięgam, że przerobię cię wtedy na cyborga… Albo dorobię ci tyle części ile dam radę i tak jakoś wskrzeszę, żebyś mógł odpokutować za to całe ginięcie…
Najwyraźniej Vis nie miała zamiaru dać doktorkowi wolnego wyboru w kwestii śmierci i życia po niej. Miał nie umierać i tyle.
-Wiesz że z tymi dodatkowymi częściami, tym bardziej nie dam ci spokoju?- zażartował Bullit cmokając Vis w policzek.
- A to ja kiedykolwiek na to narzekałam? - Co prawda była możliwość że narzekała, jednak pamięć Vis nie miała zwyczaju skupiać się na tak mało istotnych faktach. - Najlepiej jednak byłoby gdyby te dodatkowe części nie były potrzebne. Zaczęłam cię lubić takiego jak teraz - wyznała z rozbrajającą szczerością, korzystając przy tym z okazji by musnąć wargami usta doktorka.
- Cóż.. ja ciebie też bardzo lubię. Bardzo mocno i bardzo intensywnie. Gdy nie jestem wykończony robotą.- mruknął mężczyzna zagarniając ku sobie dziewczynę i całując tak bardziej czule niż namiętnie.
- Czyli gdy jesteś wykończony robotą to mnie nie lubisz? - Vis uczepiła się drobnej wpadki doktorka, która sprawiła że Darakanka zaczęła chichotać. - To może jednak lepiej teraz odpocznij - zasugerowała z nieco złośliwym błyskiem w oczach, starając się przy tym powstrzymać od śmiechu.
- Lubię… ale nie mam sił się wykazać.- pochwycił dłonią za ogon i wodząc po nim palcami.-Ochota musi się zmierzyć z rzeczywistością. I niestety przegrywa. A ty… jesteś już w formie? Rany ci nie dolegają?
Zamyśliła się chwilę nim odpowiedziała.
- Głównie zmęczona ale poza tym da się przeżyć - poinformowała. - No a co do wykazywania się to przecież chyba nie ma reguły że musi ono zawsze przyjmować jedną formę, co nie? Jak na mój gust to wykazujesz się całkiem nieźle, nawet teraz. Nie przesadzajmy z wymogami, ok? - wtuliła się w doktorka, dając przymilnym pomrukiem znać, że taka forma bliskości jak najbardziej jej wystarcza.
- To dobrze. Bo lubię twoją obecność, blisko mnie.- ziewnął wyraźnie zmęczony. -I dziś… teraz… wystarczy mi przytulanie się do ciebie. Ale… nie zawsze tak będzie. - dodał “groźnym” tonem głosu na koniec.
- Musisz popracować nad groźbami, bo ci coś nie wychodzą - mruknęła, resztkami siły woli utrzymując umysł z dala od zakusów Morfeusza. - Ale powiedzmy że na obecną chwilę taka groźba to akurat to co mi się podoba - ziewnęła doktorkowi w klatkę piersiową po czym pozwoliła powiekom opaść. W końcu wciąż czekała na nich reszta roboty, a tą lepiej było wykonywać po przynajmniej krótkiej drzemce. Marnowanie czasu na rozmowy stanowiło obecnie zagrożenie dla takowej. Karygodne… Tyle że przyjemne.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
Stary 22-10-2017, 16:46   #226
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Po wizycie u doktorka Suzh wrócił do swojej kajuty, odpocząć, nie dali mu pospać po imprezce a potem ten cały bieg, strzelanie, skakanie itd. No zmęczył się zwyczajnie, miał prawo, nawet on. Co prawda bywało że oblężenie jakiegoś miejsca trwało i kilka dni, gdzie złapanie godzinki, dwóch, no trzech snu w ciągu doby to maks ile się udało, ale jednak dawno tak nie robił a i potem i tak dali im odespać się porządnie. Dlatego zawsze wolał bitwy kosmiczne, ostrzelanie się wzajemne z ewentualnymi obrońcami, szybki abordaż, przejęcie statku czy stacji kosmicznej i po krzyku. maks kilka godzin i sen. Po wejściu do środka nawet nie bawił się w ściągnięcie spodni, po prostu padł na kojo i momentalnie zasnął.

****

Strzały. Wszędzie strzały. Wybuchy. Walące się budynki. Krzyki rannych i konających. Czerwień, wszędzie czerwień, wszystko w kolorze krwii. Drzewa płoną, niczym pochodnie. Powykręcana, z otwartymi oczami. Wszystkie wpatrzone w jeden punkt, w niego. Mężczyźni, kobiety, starcy i dzieci, martwi. Wszyscy martwi. Wędruje ulicami, pośrodku alei z płonących drzew. Kręgi po jego krokach w kałurzach krwii. Coraz więcej krwi. Po kostki, kolana, po pas. Ulice zamienione w rzeki krwii.

****

Zerwał się sięgając po pistolet z szafki obok celując w pustą przestrzeń. Wszystko jednym ruchem, błyskawicznie. Był cały spocony, oddychał ciężko, oczami rozglądał się po pomieszczeniu jakby nie wiedział gdzie jest. Ale to była jego kajuta, to tylko jego kajuta. Usiadł na skraju łóżka opierając łokcie o kolana, ściągnął palec z pustu po czym oparł czoło o dłonie.
- Koszmar. - szepnął do siebie.
Zabezpieczył broń i odłożył spowrotem na szafkę. Zapowiadał się kiepski dzień.

****

Podczas zebrania w mesie Fenn siedział cicho, obecny tylko ciałem, nawet nie słuchał o czym mowa. Na kawę tak samo nawet nie spojrzał, nie smakowała mu, zresztą chyba całej jego rasie, ponieważ nie widział nikogo od siebie by to pił, nawet nie próbowano tego sprowadzić do hodowli a u nich takie coś nie rosło. Spędził ten czas na wędrówce myśli.

Zresztą jak cały ranek i przez całą późniejszą naprawę statku. Robił po prostu swoje nie odzywając się zbytnio, jakby go nie było.
 
Raist2 jest offline  
Stary 25-10-2017, 09:25   #227
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Fenn już doszedł do siebie. Siedział rozwalony jak to on miał w zwyczaju, z małym zainteresowaniem na twarzy, bawiąc się wręcz widelcem.
- Musieli wam jakąś pluskwę podrzucić. Nie możliwe żeby inaczej dwa razy w przeciągu kilkudziesięciu godzin przypadkiem trafili, i jeszcze poza swoim terenem. Trzeba zeskanować cały statek w poszukiwaniu. Niech ktoś rzuci mi pusty credstick, no akurat nie mam. - kto w dzisiejszych czasach używa żywej gotówki? No jak widać się zdarzają i takie osobniki.

- Albo namierzyli sygnały transponderów statku i odkryli najczęściej używane przez nas frekwencje sygnału, albo jesteśmy cholernie przewidywalni i tak łatwo się domyślili się gdzie planowaliśmy się schować. Albo Unia dowiedziała się przez szpiegów umieszczonych na różnych planetach i wśród różnych organizacji, gdzie się znajdujemy, więc…- wzruszył ramionami Doc.- Zabierajmy dupy w troki i zwiewajmy z tej planety, zanim Unia wpadnie tu z wizytą. Bo tym razem zapewne nie będzie strzelania. Gospodarze wydadzą nas przewiązanych wstążeczkami jak prezenty.
Widać było że Bullit był w minorowym nastroju, po tym jak pozwiedzał z daleka tutejsze placówki zdrowia.- To porąbane państwo policyjne ze sztucznymi uśmiechami przylepionymi do ładnych buź. Ich szpitale są automatycznymi fortecami, które ciężko byłoby sforsować, a i wziąć podstępem też niełatwo. Nawet gdybyśmy mieli czas, a go nie mamy.
Potarł podstawę nosa.-Proponuję zwiać do jakieś zapomnianego albo prymitywnego systemu. Tak się składa akurat, że parę takich poznałem. Fauna tam bywa agresywna, za to osadników mało i sporo dżungli w której można się ukryć. A dopóki Unia wierzy, że mamy na pokładzie biologiczną apokalipsę… nie da nam spokoju.

[media]https://i.pinimg.com/736x/27/f9/f3/27f9f3028598be91ee3b714d94f0ccae--game-art-concept-art.jpg[/media]

- Nie powiedziałbym, że się dogadają. Unia czuje się chora jak se nie rozwali przypadkowego miasta. My jesteśmy małym pretekstem do realizowania chorych perwersji - Night pogrzebał w kieszeniach i wyciągnął dozownik z kredytami. - Dorzucam pięćset, o więcej nie proście bo i tak nie mam. Kompletnie spłukany. Albo lecimy na planetę, gdzie narodową walutą są karabiny, albo faktycznie jakaś dzicz, lata świetlne od cywilizacji. Nada się. Urlop na łonie natury, kurwa.

- Eeee... poszło na piwo. I parę innych rzeczy - Bix nigdy nie świecił grosiwem i kładąc wszystkie swoje zasoby wyglądał trochę jak mała dziewczynka, zawstydzona że stłukła wazon, ale nagle się ożywił i entuzjastycznie wybuchnął - A może by coś klasycznie spiracić? Poklepać kadłub ile się da, odlecieć i zasadzić się gdzieś na jakiś frachtowiec? Abordaż, kapitana do śluzy i tak dalej? - "błysnął" Młotek jak świeżo polerowany sedes.

- Przy okazji napraw można sprawdzić statek czy się jakieś robactwo nie zasiedliło - i swoją cegiełkę dorzuciła Vis, wraz z tymi kredytami co to jej udało się znaleźć w kieszeni, czyli na dobrą sprawę całością swego dobytku. Wiele tego nie było bo dla dziewczyny kredyty nigdy jakoś nie stanowiły tego najważniejszego punktu i rzadko kiedy zwracała na nie baczniejszą uwagę. No, chyba że trzeba było kupić coś, na czym jej bardzo zależało.
- Nooo i… No chyba nie będzie za dobrze zostawać tu dłużej niż niezbędne minimum - wtrąciła też parę słówek w temat długości ich planowanego pobytu na planecie. - No i trzeba by zaplanować co z Ros zrobimy - przypomniała o sprawie niezbyt szczęśliwej pasażerki Fenixa, po czym usta się jej zamknęły i powróciła do lekkiego przysypiania, oparta o doktorka. W końcu trzeba było korzystać z każdej nadarzającej się okazji by odnowić nieco nadszarpnięte robotą, brakiem snu i tymi całymi atrakcjami, siły.

- Zostawiłam kasę w kajucie. Dorzucę po naradzie - mruknęła Becky, przerywając na chwilę pochłanianie jajecznicy o bliżej nieokreślonym pochodzeniu.
- Rose, to wyleczyć chyba, nie? - dodała ciszej, spoglądając na Vis i powracając do pałaszowania. Po paru godzinach spędzonych ze spawarką i sporymi kawałami blachy, była dość wygłodzona i raczej średnio przypominała teraz tę odpicowaną lalunię, którą była na przyjęciu zaledwie parę godzin wcześniej.

- Hmmm… czyli tak... - Leena wysłuchała, co załoganci mieli do powiedzenia - Chcecie jak najszybciej się stąd zwijać, jednak statek trzeba nadal naprawiać. Możemy opuścić główny kosmoport i gdzieś z dala od tych atrakcji turystycznych przycupnąć, no chyba, że wolicie całkiem stąd odlecieć. A co z Isabell? Łatwiej tu o odpowiedni personel do takich operacji, niż właśnie na jakimś zadupiu. Niby mamy pluskwę na Fenixie? To poszukamy, pozbędziemy się jej, podrzucimy komuś innemu, niech sobie Unia gania za jakimś statkiem handlowym, albo jeszcze lepiej, kurierskim, przez wiele systemów... - Kapitan skończyła posiłek, po czym golnęła sobie piwka.

- Statek naprawić, Isabell uleczyć… wszystko fajnie, ale ostatnio jedyne co robimy to uciekamy z podkulonym ogonem i leczymy rany. Jak wyciągniesz z kapelusza małą fortunę to możemy pogadać o leczeniu kogokolwiek i naprawie statku. Widziałem standardy tutejszych szpitali… pewnie za każdą nockę płaci się jak za steki. - ocenił doktorek spoglądając na Leenę ponuro.-Jesteś tu kapitanem więc do ciebie należy decyzja, ale sama musisz przyznać, że ostatnio twoje decyzje prześladuje pech. Pomijając już całą tę aferę z wirusem, wpierw wpadliśmy na planetę w strefie wojny szukając ślimaka, co ostatecznie gówno dam dało, bo enklawę ślimaka rozpizdrzył Rhieff, a potem była ta planetka gangsterów najechana przez Unię.

- Nie zdążyliśmy jeszcze w tym całym zamieszaniu takiej jednej kasetki sprawdzić, co czystym przypadkiem z Nightem znaleźliśmy - Fenn uśmiechnął się niewinnie - Może tam jakieś ciekawe fanty do upłynnienia są, czy coś. Ja kasy przy sobie nie mam, mogę przelać na jakiś credstic jeśli ktoś mi go w końcu rzuci.

- Ja dorzucę… co tam mam… w pokoju.- podrapał się po brodzie Dave i wzruszył ramionami dodając.-I radzę stąd zmiatać. Za dużo tu elektronicznych oczu, za dużo ukrytych glin. Śmierdzi mi ta planetka. Powinniśmy naprawić statek z dala od ciekawskich oczu i wtedy możemy ruszać na Rhieffa… wątpię by tego się spodziewali. Rose trzeba wybudzić przed odlotem i przedstawić sytuację. Jak nie zechce się mieszać to zostanie tutaj i już.

- Co za ponure nastroje? Nie pamiętacie, że i tak istniejemy na kredyt? Już dawno powinniśmy leżeć w piachu. Trzeba się bawić, a najlepsza zabawa jest, gdy można podziurawić kogoś plazmą - Night klepnął się w czoło. - No właśnie kasetka, przecież, a już myślałem, że będę musiał zdrapywać powłokę z poszycia Feniksa i gotować z niej zupę. No panie kwatermistrzu, pewnie, upłynniaj, dziel łupy, bo mam tu special for you creditstick do napełnienia - pirat wyciągnął w stronę Fenna niewielki przedmiot.

- O, i za to pierwsze się napiję, przynajmniej za pierwszą część, jedyny który wie o co kaman - Fenn uniósł kufel piwa w stronę Nighta, a po wypiciu połowy na raz sięgnął po credstic. Położył na stole mały trójkącik, otworzył panel na swojej cyber ręce, poklepał coś tam chwilę po czym przeleciał dłonią nad przedmiotem - Prosz. - przelał ze swojego konta pięć stów i przesunął trójkącik w stronę zrzutki. Rzeczywiście przydałoby się upłynnić kilka fantów bo przy takich cenach szybko mu się kasa skończy.

- Rozumiem, że plan jest taki... - strzelec oparł podbródek na splecionych dłoniach. - Iss na operację, a my szukamy pluskwy? Chętnie pomogę, ale musicie powiedzieć co i jak. Trzeba łazić wokół statku z jakiś wykrywaczem, czy inszy chuj? - spojrzał pytająco na specjalistów od spraw technicznych w osobach przysypiającej Vis i Młotka zawstydzonego niczym dziewczynka, która coś tam zbiła, ale mimo wszystko jaśniała promiennym uśmiechem godnym najprawdziwszej gwiezdnej księżniczki. Wyobrażenie go sobie z berłem i w tiulowej sukience było tak dziwne, że Night poszedł za przykładem Fenna i duszkiem wychylił kufel.- Taaa - przyjemnie zaszumiało mu w głowie. Odbiło mu się. - Doc, dla mnie brzmisz jakby brakowało ci stabilizacji. Może to już ten czas, pora się ustatkować, osiąść, założyć rodzinę? - powiedział bez cienia kpiny, albo dobrze ją maskował.

- Jestem piratem Night… a tym różnię się od wielu innych piratów, że jeszcze żyję. Bo paplanie o życiu na kredyt i głupia brawura to cecha jednego rodzaju piratów. Martwych lub szukających grobu. Piractwo to biznes polegający na kalkulacji szans. Kiedy atakować, co atakować i kiedy dać sobie spokój i odpuścić atak na cel łowów.- burknął w odpowiedzi Bullit.

- Strasznie nudno brzmi ta kalkulacja szans - machnął łapą Bix - Piracenie to kurwa przygoda!

- Spokojnie, chłopaki. Teraz najważniejsze to pozostać przy życiu i w miarę możliwości pozbyć się listów gończych - powiedziała Becky, kończąc powoli swój solidny posiłek. - Potrzebujemy informacji... Niestety Uchu nam nie pomoże - powiedziała i dostrzegając znaki zapytania w spojrzeniach niektórych zgromadzonych - Był wtedy w naszej załodze, ale nie było go na liście poszukiwanych, więc musieli go pojmać. On wie już o co biega, ale nie ma jak nam powiedzieć - wyjaśniła.

- Pierwszy raz od dłuższego czasu Night gada do rzeczy - Leena odpaliła fajkę - Ty Doc z kolei zdziadziałeś... - Kobieta parsknęła śmiechem - Skoro tak bardzo marudzisz, to dobrze, zrobimy coś, czego Ci brakuje… najpierw podreperujemy statek, w międzyczasie pozbędziemy się pluskwy Unii, potem naprawimy Isabell, a na koniec strzelimy w mordę Rhieffa. Z Unią też sobie poradzimy, odrobina wiary w nasze pokręcone stadko!

- Brzmiało by to bardziej wiarygodnie, gdybyś nie przeleżała ostatnie parę dni w ambulatorium, a Fenix nie wyglądał jak latający składak.- odparł sarkastycznie Doc.- Może po prostu nie uważam ślepego entuzjazmu za wiarygodny plan działania.
Splótł dłonie dodając.- Deklaracje to nie plan. Pluskwa może jest, może jej nie ma. To nie ma znaczenia. Łatwo nas znajdą jak będziemy się rzucać w oczy. I gówno zawojujemy ruszając na pałę w kierunku wrogów. Poczekam więc z entuzjazmem na twój plan Leeno… i wtedy będę się szczerzył jak głupi, ok?

- Ohh dziękuję Leena - Nightfall udał obruszenie. - Nie żebym coś do tego miał, po prostu Dave brzmisz cholernie poważnie, nawet odpowiedzialnie. Tylko biznes i kalkulacja? Zero przyjemności z uderzenia adrenaliny, zmagania z niebezpieczeństwem? - odsłonił zęby patrząc to na Fenna, to na Bix'a. - Bo ci panowie są po drugiej stronie bieguna, a mi też bliżej do nich. Może nie na początku, ale z czasem zacząłem się asymilować z sytuacją. Bierz wszystko, nic nie oddawaj. Wczoraj już było, jutro nigdy nie nadejdzie. Pieprzyć plany, chwała bogom Chaosu - jak od rzeczy to od rzeczy.

- Po prostu lubię wygrywać. A nie tylko dzielnie dostawać po dupie.- odparł Bullit wzdychając.

- Dave, Dave tu nie można wygrać, gdy los rozdaje karty, w większości znaczone. Można za to nauczyć się czerpać przyjemność z rozgrywki, cała tajemnica wszechświata - Night z przekonaniem kontynuował. - A choćbyś zebrał nie wiadomo ile żetonów, nie zabierzesz ich ze stołu, gdy już przyjdzie od niego wstać.

Jak nie chce się dostawać po dupie, to trzeba kurwa pakować ile wlezie, wpierdalać sterydy i pamiętać że gęba nie szklanka - rzucił Bix stacyjną mądrością - I kurwa mieć największe gnaty w okolicy, bo rację ma zawsze koleś z najdłuższą lufą kurwa mać!

Becky zachichotała figlarnie.

Fenn przysłuchiwał się z początku dyspucie Nighta z doktorkiem, był ciekawy jak on ten pierwszy sobie radzi z tym drugim.
- Ale tu nie ma co fizjolofować. Życie jest jedno i trzeba je wycisnąć jak cytrynę, nic gorszego od śmierci nas spotkać nie może. - poczuł się wywołany do tablicy gdy wspomniało się o nim.

I za to wypiję- Młotek zasalutował odkapslowaną puszką i na hejnał wypił całą, po czym zgniótł na czole i rzucił puszkę w kąt

- Znalazłbym parę rzeczy gorszych od śmierci - Night wyszczerzył się bezczelnie do Fenna.

- Fakt, obcięcie fiuta albo wyruchanie przez buffalmo nie byłoby miłe. Hahaha. - Fenn zaśmiał się głośno.

- Miałem bardziej na myśli jakieś wymyślne tortury, pozostawanie w długotrwałej deprywacji sensorycznej, która przyprawia powoli o szaleństwo - strzelec odpowiedział śmiechem. - No no, ale nie spodziewałem się, że twoją największą fobią jest kastracja

- Jest jeszcze kilka rzeczy których o mnie nie wiesz. - Suzh odpowiedział z uśmiechem, jednak gdzieś w głębi oczu zamajaczył… jakiś cień?

- Chłopaki, spokojnie - wtrąciła się pilotka. - Popieram pomysł maskarady. Możemy wykorzystać remont statku, aby zmienić trochę jego wygląd. A jeśli nie ma pluskwy, to może namierzają nasz jonowy ślad silników? Jeśli zmienimy częstotliwość fal nośnych i odpowiednio przestroimy matryce, zostawimy zupełnie inne ślady - zasugerowała.
- Mamy jeszcze truchło tego robota do sprawdzenia, choć wątpię aby w jego pamięci było coś o pluskwach - przypomniała jeszcze.

- A ten złom na pewno ma jakiś nadajnik. - przypomniał Fenn, wracając do poprzedniej, znudzej pozy.

Mina pilotki nieco zrzędła, ale tylko na chwilę.
- Ale na pewno o bardzo ograniczonym zasięgu - powiedziała.

- Może. - były wojskowy wzruszył ramionami.

- Dobra, to postanowione. Vis… Vis, obudź się. Rozdaj Sensory Elektricomp, przeszukamy całą łajbę, może coś znajdziemy. Ledwie co się trzymacie na nogach, to z naprawami Fenixa chwilowo się wstrzymamy - Leena zgasiła fajkę we własnym talerzu - Zbieramy się do kupy, ekwipujemy, liżemy rany, i w końcu działamy. Koniec z tym uciekaniem, teraz my wejdziemy z buta przez jedne czy drugie drzwi.

- Ta jest Kapitanie! I to się mnie kurna podoba! Słyszycie! Ha! - zadowolony Bix walnął pięścią w pobliski blat.

Na który to odgłos głowa Vis podskoczyła, a oczy się otwarły. Widać pięść Młoteczka lepszym środkiem budzącym była, niż głos pani kapitan.

- Na razie skupmy się na lizaniu ran. A jak wydobrzymy to mamy nadmiar broni, można by kogoś dołączyć do załogi. Miejsce na statku się znajdzie, a i parę dodatkowych strzelb nie zaszkodzi. Co do Isabell, swoje powiedziałem. Leena ty jesteś kapitan, a Night jest chłopakiem jej, więc decydujcie czy chcecie ją pakować do którejś z tej placówek medycznych.- wzruszył ramionami Doc kierując się do wyjścia z pomieszczenia.

- Nie zrobię przecież z Iss uśpionego zasobnika rezerwowych narządów. No chyba, że dla Fenna, aby nieco uspokoić jego przejmujące lęki - Night nie wiedział sporo rzeczy o starym znajomym, ale ta ostatnio odkryta miała potencjał i nie została jeszcze odpowiednio wyeksploatowana. - Pewnie, że trzeba ją postawić na nogi. Im szybciej tym lepiej, dość już tego spania.

- No dobrze, dobrze - mruknęła Vis, słowa kierując bardziej w stronę Leeny niż kogokolwiek innego. Pozbawiona oparcia w postaci doktorka, z nie do końca rozbudzonym wyrazem twarzy, stanęła na nogi i rozejrzałą się jakby potrzebowała przypomnieć sobie gdzie jest i co tu właściwie robi.
- To ja pójdę je przygotować - poinformowała w końcu, nie widząc sensu dłuższego stania w miejscu i poszła w ślady doktorka, nie bardzo zwracając uwagę na to co robi reszta. Skoro była robota do wykonania to ją trzeba było wykonać, a na sprawach związanych z Isabell i planowanych atakach… Cóż, na tym się zwyczajnie nie znała więc po kiego miała w nie nos wciskać.

-Hai hai. - Fenn powiedział w swoim ojczystym języku, po czym wstał i ruszył do wyjścia za Dociem i Vis. Raz widział takie wykrywacze, na półce w warsztacie u Cindy, mechaniczki ich oddziału, ale nigdy z tego nie korzystał, w zasadzie nie widział też by i ona z nich korzystała. W każdym razie nie ma co wydziwiać tylko trza szukać tych nadajników.


[MEDIA]https://i.pinimg.com/originals/de/c7/59/dec759a54ca5bb93d32399c8541b4e30.jpg[/MEDIA]

Becky mogła jeszcze spytać o to i owo, ale zdawała sobie sprawę, że Leena nie ma odpowiedzi na wszystko. Pewnie, że jej plan postępowania był dobry, ale to dzisiaj i może jutro. A co potem? Sami będą musieli się przekonać, w odpowiednim czasie.
Pilotka wstała i przed wyjściem z salonu podeszła do kapitan.
- Szybko postawimy nasz statek na nogi - powiedziała cicho. - A jak Ty się czujesz? - spytała.

- Boli mnie głowa... - Leena wzruszyła ramionami, jakby...był to obojętny fakt?

- Pewnie efekt od tego symbionta, Ślimaka - zauważyła Becky, ze współczuciem w głosie - Sporo ostatnio przeszłaś. Może Doc da ci jakieś piguły i odpoczniesz trochę? - zasugerowała delikatnie.

 
Cai jest offline  
Stary 30-10-2017, 22:31   #228
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kilku załogantów Fenixa szukało czegoś, czego mogło wcale na pokładzie nie być… przez godzinę, dwie, trzy. “Uzbrojeni” w wykrywacze urządzeń elektronicznych sprawdzali statek metr po metrze… aż Vis wpadła na dosyć istotny fakt, po sprawdzeniu wcześniej innego, równie ważnego aspektu. Nikt obcy nie wszedł na pokład łajby, żadna ze śluz nie nosiła śladów fizycznych, czy i digitalnych, świadczących o próbie wejścia. Więc na zewnątrz??

I bum, ledwie po kilku minutach, Darakanka znalazła! Na jednej z płóz ktoś zamontował cholernego szpiega, nadającego sygnał.


Stąd Unia wiedziała gdzie ich szukać, i tak im wiecznie deptała po piętach. Draństwo było podłączone w systemy statku, czerpiąc z niego zasilanie, jeśli więc usuną ową “pluskwę” to straci ona moc, i gnidy się połapią… a zresztą, to przecież cały czas nadawało, więc i niedługo tu zawitają? Co robić, co robić…

- Ja bym cholerstwo odłączył. I co z tego że się zorientują skoro nie będą mogli już nas tak śledzić? - zaproponował Fenn.
- A to nie da się go jakoś oszukać? Dostarczyć mu energii z innego źródła, aby nie zanotowało, że zostało odłączone - zagadała Becky, popierając pomysł podrzucenia pluskwy na inny statek.
- Ale po co się tak męczyć? Zostawmy to draństwo dopóki nie naprawimy statku, potem odłączamy i lecimy. Z odłączonym nadajnikiem bez mocy tak samo nas nie znajdą jak z działającym podpiętym do kogoś innego, to po co sobie komplikować. - Fenn obstawał przy swoim.
- Poczekajmy aż przylecą i rozjebmy ich! Mamy kurwa gnaty i chyba nawet megabombę! - ucieszył się Młotek patrząc z nadzieją na poparcie Pani Kapitan.
- To po kiego uciekałeś z poprzedniej planetki? Jak chciałeś się strzelać z całym statkiem to trza było tam zostać. Tam też miałeś trzynaście karabinów i pistoletów, pięciu zdolnych do strzelania i nawet atomówkę przeciw dwóm, w pełni uzbrojonym i w pełni obsadzonym niszczycielom i kilku eskadrom myśliwców. A zapewniam cię że to tylko maleńki ułamek tego co mogli wysłać. - Suzh odpowiedział Bixowi.
- Podpięcie tego do innego środka zasilania dałoby nam trochę większe szanse… No, gdybyśmy chcieli odlecieć zamiast na nich czekać. No bo jak się skapną że im nadajnik padł i dodadzą dwa do dwóch to raczej nie będą siedzieć na tyłkach i czekać aż sobie aktywnie odlecimy tylko od razu ruszą do działania - wtrąciła się Vis, której uwaga w całości zaprzątnięta była kombinowaniem w jaki sposób najlepiej byłoby odłączyć nadajnik od statku i to tak żeby w trakcie nie nastąpił spadek napięcia. Jeżeli unia monitorowała odczyty na bierząco to takie migotanie mogłoby ich zaalarmować. Do walki się jej nie spieszyło. Wciąż miała w głowie słowa doktorka o umieraniu i wolała nie kusić losu…
- Dakara - Fenn wtrącił słowo w ojczystym języku - Najpierw naprawmy statek dopiero potem, tuż przed odlotem odłączmy to. Wtedy nie będzie różnicy bo i tak zostanie nam chwila do startu. Szukacie dziury w całym i zbytnio komplikujecie sprawę. Po co? - wzruszył ramionami.
- Bixiu, jeszcze powojujemy, o to się nie martw... - Zabrała głos Leena - Vis ma jednak rację, lepiej by było to draństwo tak odłączyć, żeby się nie pokapowali, a najlepiej, jakbyśmy to i podrzucili na inny statek, który leci wyjątkowo daleko stąd, wtedy Unia nas będzie szukać w całkiem innym miejscu… Becky, przejdziesz się po stanowiskach? Poszukasz łajby która się do tego nada. Vis odłączy i przyczepi gdzie indziej, Bix zadba o odwrócenie uwagi na kilka minut, może jakaś mała zadyma “Młotek” i stare, dobre, lanie po pysku?
- I będziemy narażać bogu ducha niewinnych cywili na ostrzał? Nie ja tu decyduję, ale nie podoba mi się to zbytnio. Z nadajnikiem podrzuconym czy wyłączonym to i tak musiałby być jakiś cholernie kosmiczny pech by szukali akurat w tym miejscu gdzie my będziemy. Galaktyka jest w końcu zajebiście wielką rzeczą. - Suzh dalej protestował, chociaż niby się zgodził mówiąc że nie on decyduje.
- Nie kapujesz Fenn. Chodzi o to, że jak stracą namiar to będą nas szukać wszędzie... tak ogólnie i każda placówka oraz statek Unii będzie nas wyglądać. A dopóki będą gonić za podrzuconym na inny statek sygnałem, dopóty będziemy mogli przemknąć im pod samym nosem. Zwłaszcza jeśli się jakoś zamaskujemy - wyjaśniła pilotka.
Spojrzała na Leenę. Dokąd i po co konkretnie będą się przemykać zostawi już jej, bo sama nie miała pojęcia co powinni zrobić, czy też gdzie szukać Rhieffa.
- Chętnie popytam w tutejszym kosmoporcie kto gdzie leci i po co. Muszę się tylko umyć i przebrać - powiedziała od razu, gotowa podjąć się zadania szpiegowsko-dyplomatycznego, jak tylko przestanie śmierdzieć potem i spalenizną, a jej strój i fryzura przestaną przypominać... to jak teraz wyglądała. - Ale jeśli chodzi o dywersję, to odradzam bójkę. Zwykle to działa, ale tutejsi są na to chyba zbyt praworządni. Może dama w opałach? - dodała, zastanawiając się nad tym pomysłem.
- Rozumiem to, nie jestem głupi, ale przecież Unia nie ma wszędzie wpływów i posterunków, wystarczy polecieć tam gdzie ich nie ma, gdzie wręcz nie wolno im być. Jak chcecie specjalnie narażać niewinnych, a sama widziałaś że do nas strzelają bez próbowania pojmania, to ja się do tego nie przyłożę. Chcecie zrobić z nich po prostu tarczę strzelniczą. - valarianin uniusł dłonie na wysokość twarzy.
- Jaką znowu tarczę? - wtrąciła się Vis, która do tej pory myśli zajęte miała kombinowaniem w jakiś sposób odpiąć nadajnik i do czego go najlepiej przypiąć. - Nikt z nikogo tarczy strzelniczej przecież nie zamierza robić, prawda? - nieco zdziwione spojrzenie przemknęło po wszystkich obecnych przy rozmowie. - Poza tym jak już ten nadajnik podrzucimy to przecież nie na statek pasażerski czy coś w tym stylu. Chyba… Pani kapitan? - wzrok Vis zatrzymał się na Leenie bo jakby na to nie spojrzeć, decyzja należała do niej.
- No tak, można jeszcze na bogu ducha winnych kurierów czy handlarzy, bo innych tu nie widzę. Chyba że macie jakiś sposób by rozpoznać inne menty jak My. - Fenn spojrzał się to na Becky to na kapitan.
- Popytam i się dowiem. Ale bez przesady, nie będzie tak źle. Zresztą drugi raz nie popełnią tego samego błędu, alarmując i angażując całą planetę do walki. Prawda?- powiedziała pilotka, początkowo przyglądając się Fennowi, a potem spoglądając na kapitan.
- A co w momencie jak zaatakują ich poza granicami systemu? - vyr Keetar spojrzał się na Becky, chociaż wątpił by się przejęła jego słowami, widocznie ma mniej skrupułów niż na to wygląda.

Leena w tym czasie usiadła gdzieś na pobliskiej skrzyni, po czym zapaliła, przysłuchując się rozmowom. Gdy w końcu zwrócono się i do niej, uśmiechnęła się pod nosem.
- Bix nie musi lać nikogo żywego, żeby odwrócić uwagę na jakimś lądowisku… ot jakiś robot go stuknął, czy przejechał po bucie, trzaśnie go, zrobi się zamieszanie, a wtedy Vis może zamontować pluskwę na innym statku. Co do zaś samego statku, nie róbcie od razu w galoty. Unia nie będzie strzelać od tak sobie, aż tacy głupi jednak nie są. Najpierw wyśledzą według sygnału, następnie namierzą systemami swoich statków, by wypuścić właśnie rakiety lub myśliwce, a w tym właśnie momencie połapią się, iż coś jest nie tak. Ot, standartowe procedury wojskowych... - Kapitan wzruszyła ramionami - Vis, może da radę podpiąć “na chwilę” nadajnik do Power Backpack , zdaje się, że gdzieś tu się walał jeden, trzeba by Nighta spytać? - Zwróciła się na końcu do Darakanki.

- Powerbackpack jest wciąż zamontowany na uszkodzonym bocie z Bavarians. Pewnie wala się wśród gratów po ładowni - mężczyzna zbliżył się do pozostałych, nie wykluczał, że nadajników było więcej, to i jeszcze przez jakiś czas prowadził poszukiwania.
- A prawdę mówiąc mam gdzieś, czy zginie paru niewinnych więcej, obecnie liczy się tylko życie kilku stojących w pobliżu osób, reszta może wyparować - wypowiedział się chłodno. - Kurwa, takie małe gówno? Spodziewałem się urządzenia wpiętego jakimś sposobem w system łączności statku, nadawanie na duże odległości wymaga chyba sporej mocy, jak i równie dużej anteny? - podrapał się po głowie zbity z tropu. - Nie nadążam za nową technologią, ale transmisja chyba jak dawniej, nie przebiega w sposób ciągły? Prędzej cyklicznie, w regularnych odstępach czasu, albo tylko, gdy jest to możliwe, czyli w sąsiedztwie najbliższej boi komunikacyjnej, chuj wie... - pirat nie znał się na tej całej miedzyukładowej wymianie danych. Rozsądkowo informacja miała sporą odległość do pokonania i nie była rzeczą z natury instant.
- Jak nie statek, Fenn musisz wyłożyć kasę na sondę bezzałogową. Posłać ją w kosmos, najlepiej na tereny Napavans, albo Gordathi. A nuż obecność Unii w ich rejonach rozdrapie stare rany i znów wybuchnie wojna. Niewielka cena za taki rozmach, co? - strzelec miał swoje fantazje.
- Unia potrafi zrównać z ziemią całe miasta byle by dopiąć swego, nie patrząc się czy kobiety, starcy czy dzieci dalej tam mieszkają. Wiem co mówię. Słyszeliście o Ehaw, w Gaelica System? Rzekomym mieście buntowników? - Fenn nawet nie czekał na odpowiedź - Nikt nie słyszał bo zostało ładnie wyczyszczone i zatuszowane, nie przejmą się jednym statkiem cywilnym.
-Można też doczepić nadajnik do pierwszej z brzegu komety. Mało się tego cholerstwa wala kosmosie?- stwierdził krótko Doc na moment dołączając do rozmowy. -Szybko i bez problemu i bez całej zabawy w skradanie. I humanitarnie.

Leena spojrzała na Bullita, który opuścił pokład i zjawił się przy pozostałych na lądowisku, dołączając do rozmów. Zamrugała kilka razy oczkami.
- No dobra… to ten… Vis, dasz radę tak to odczepić, podczepić i tak dalej? Becky poszuka statku, Bix zrobi zamieszanie. Polecą z tą pluskwą w cholerę, a my możemy dalej na spokojnie łatać Fenixa i was, ok?
- Mam nadzieję że wierzycie w jakichś bogów, to będziecie chociaż mieli do kogo się modlić by tamci rzeczywiście nie zginęli. - po tych słowach Suzh wszedł spowrotem na pokład, znowu w szarym humorze, jednak nie doszedł całkiem do siebie odkąd wstał.

Night odprowadził go wzrokiem. Żeby aż tak się przejmować?
- Coś kiedyś przeważyło, by rzucił wszystko co osiągnął i zdezerterował z Unii. Zgaduje, że rozkaz rozwalania cywili właśnie - uśmiechnął się krzywo. - Długo spoglądaliśmy w otchłań, za długo.
- Taaa… można przyczepić do asteroidu, można umieścić magnetyczny czasowy, który odczepi nadajnik po dwóch godzinach od wystartowania statku. - Bullit zignorował całe to gadanie o Otchłani. Za często je słyszał w swoim życiu.-Można sprawę rozwiązać na wiele humanitarnych sposobów, zamiast pleść o samym humanitaryzmie.
Wstał i rzekł.- Vis… zajmiesz się tym, timer w zamku magnetycznym nadajnika wystarczy… po dwóch godzinach, ten nadajnik będzie samotnie przemierzał kosmos i wszyscy będą zadowoleni.
- Po 2 godzinach nadajnik będzie pozbawiony mocy. Wtedy Unia będzie szukać w systemie gdzie go zgubiono i tych wokół, co im ograniczy przestrzeń, a wtedy i może to już być całkiem niedaleko nas. Nadal uważam, żeby go zostawić na jakiejś łajbie, póki się frajerzy w mundurkach nie połapią o co biega - Leena zgasiła fajkę na skrzyni na której siedziała, po czym spojrzała poważnym wzrokiem na Doca.
- Na razie i tak namierzyli już tą planetę i lecą z wizytą. Tym razem nie będzie bombardowania, tylko aresztowanie i ekstradycja. Czysto i bez hałasu.- stwierdził beznamiętnie Bullit.
- Dotarcie zazwyczaj zajmuje im około doby. Przy dobrych wiatrach, a jeżeli ten mały gadżet nadawał korzystając z naszego Drivesatu, to chuja wiedzą, bo sami nam go uszkodzili - Night przystanął koło Leeny. - Zgadzam się z kapitan, a bogami niech się przejmują ci, którzy wystrzelą rakiety.
- Powinnam dać radę odłączyć - Vis udało się w końcu wydukać odpowiedź na pytanie kapitan. Nie bardzo wiedziała jednak, po której stronie powinna się opowiedzieć w reszcie dyskusji. Night wyraźnie stanął za Leeną no i ona tu dowodziła ale też jakoś nieswojo czuła się na myśl o stanięciu przy niej niejako przeciwko doktorkowi. W końcu jednak wyższy stopień lojalności zwyciężył.
- Plan Doc’a mógłby jednak wypalić - mruknęła cicho, stając na podobieństwo Night’a przy osobie za którą się opowiadała. Głowę trzymała jednak nisko co by przypadkiem nie napotkać spojrzenia Leeny.
Ten sięgnął dłonią do tyłu, by Vis mogła go za nią chwycić. I poczuć się pewniej. Co też Darakanka od razu zrobiła.
- Popieram Leenę. Choć jeśli da się zrobić mechanizm odrzucający nadajnik od statku, to chyba warto. A jakby samodzielnie mógł się przenieść wówczas na jakiś inny statek to już w ogóle. Ale nie na dwie godziny, prędzej dwa dni - wypowiedziała się Becky.
- Zresztą, najpierw zobaczymy czego uda mi się dowiedzieć o najwcześniej odlatujących stąd statkach - dodała od razu, uznając że niepotrzebnie planują aż tak do przodu, nie znając nawet opcji do wyboru.
- Ech... - Leena westchnęła - Co niektórym tu chyba pod moją nieobecność z leksza odbiło - Kapitan wysiliła się na krzywy uśmiech - Ale przynajmniej macie nadal bujną fantazję...
- Zawsze byliśmy trochę... - odparła z uśmiechem Becky i wykonała wirujący gest dłonią obok głowy. - To ja śmigam pod prysznic, przygotować się do wykonania zadania - dodała i skinąwszy kapitan głową ruszyła w stronę swojej kajuty.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 31-10-2017, 00:13   #229
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Fenn skierował swe kroki ku siłowni. Fakt, był zmęczony, chciało mu się spać, ale nie chciał zasnąć. Bał się. No i trochę denerwowało go takie specjalne narażanie cywili. Co innego obić im mordy, co innego obrabować, ba, nawet co innego gdy przypadkiem dostaną się w krzyżowy ogień, ale specjalnie wystawić ich na niebezpieczeństwo jako przynętę, to mu się nie podobało. Dlatego postanowił wyżyć się, zmęczyć się tak żeby nie mieć nawet siły śnić.
Na miejscu zrzucił top na ziemię, ściągnął buty i tak samo upuścił nie patrząc się gdzie. Wszedł na maty ćwiczebne i założył czujniki na ręce, łokcie, nogi, kolana oraz głowę, po czym włączył program walki. Na macie pojawił się holoprzeciwnik.
Walka na początku była dość leniwa, a nawet prosta, komputer dostosowywał się do umiejętności użytkownika, a to zawsze chwilę trwało. Schody zaczęły się gdy ten wreszcie skończył się kalibrować, Fenn wciąż niby prowadził w punktacji, ale utrzymać prowadzenie nie było łatwo, tym bardziej kiedy był zmęczony, wzburzony emocjonalnie oraz brak mu było z tych powodów koncentracji. Myśli krążyły wszędzie tylko nie tam gdzie trzeba. Po jakichś trzydziestu minutach, gdy ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa, umysł wkroczył w naprawdę niebezpieczne rejony. Wspomnienia. Najpierw misji na Ehaw, szturm na miasto i czystka, kompletna i całkowita, widział jak trzyma karabin wycelowany w małą dziewczynkę a obok niego stoi jego zwierzchnik. “Strzelaj. Wydałem ci rozkaz.” ale on nie był wstanie, nie potrafił. Następnie przeskok parę lat później, ostatnia nieoficjalna misja, a w zasadzie nic innego jak kolejny zwykły rajd na zarobek, tym razem z samym generałem. Stał i przyglądał się z boku jak inni czyścili statek, nigdy tak nie było, zawsze była prosta akcja, wpuszczenie gazu usypiającego, cała załoga nieprzytomna, zero strat w cywilach, i obrabiali na spokojnie ładownię. Aż oba wspomnienia zlały się w jedno, i ten moment go sporo kosztował. Po zadaniu ciosu znieruchomiał w pozycji patrząc się ślepo w podłogę, a hologram to bezczelnie wykorzystał. Suzh dostał prosto w klatę, czujniki wypuściły ładunkiem elektrycznym aż go zatkało, i w tym momencie symulacja się zatrzymała. Komputer pewnie z tak długiego braku ruchu uznał że użytkownik ma już dość. Vyr Keetar spojrzał się na wynik. No i dostał po dupie, za taki błąd w koszarach przez tydzień żywił by się suchymi racjami na śniadanie, a o obiedzie mógłby zapomnieć. Ale wbrew pozorom trening i to małe popieszczenie prądem mu pomogły, był zmęczony więc nie miałby siły śnić o czymkolwiek.
Ściągnął z siebie czujniki i zostawił je na swoim miejscu, w tym momencie komputer wyłączył ćwiczenie. Valarianin zebrał swoje części ubrania i zarzucił je sobie na ramię, po czym poszedł wziąć prysznic.



Fenn & Doc

Fenn po zmyciu z siebie potu ruszył leniwym krokiem do swojej kajuty, nawet nie chciało mu się nigdzie podrodzę zahaczać.
- A tu jesteś!- Doc pędził przez korytarz niczym stary parowóz… kopcąc petem ćmiącym w kąciku jego ust. I zionąc alkoholem z ust jak stary smok. A celem jego był właśnie Fenn.

Suzh zatrzymał i odwrócił się by zobaczyć kto go tak szukał.
- No jestem. - odparł trochę trzeźwiej, ciepła woda jednak zrobiła swoje.
Gdy Doc wreszcie do niego podszedł, i poczuł jego wyziewy ustne, odruchowo cofnął twarz. Czyjeś opary alkoholowe na trzeźwo jednak nie pachniały najlepiej.
- O stary, nie wiem co to za impreza ale szybko się rozkręciła. Co tam potrzeba?
- Masz magiczną pigułę. Łykaj grzecznie jak dobry chłopiec.- odparł Bullit uśmiechając się wesoło i wyciągając rzeczywiście jakiś lek.
- A na co to jest? - przyjrzał się tabletce - Na dobry humor? - może rzeczywiście by niu zaszkodziło.
- Magiczna piguła. Cudowny lek. Łykaj… nie marudź. - mruknął Bullit ponuro i wzruszył ramionami.-A na drugi raz, nie daj się tak sponiewierać. Jestem lekarz...eeem… nie cudodotwórcą… czy jakoś tak.
- Różnie bywa, nie obiecuję. - Suzh wzruszył ramionami i łyknął sobie.
- Dobry.. chłopiec… widziałeś Bixa? Mam jeszcze jedną.. ostatnią. Dobre rzeczy nie są… no… nie są liczne.- mruczał trochę do siebie, trochę do Fenna.- A i Leenie nie truć tyłka. Odpoczywa. Zmiękła bidulka. Wcześniej więcej potrafiła wlać w siebie. Ciekawe czy kac będzie większy? Można by pisać te no… doktochraty.
- Nie widziałem, pewnie napina gdzieś muły przed lustrem. Może Tobie też przydałby się odpoczynek? - spojrzał wymownie na doktorka - Wyglądasz na zmęczonego, z lekka.
- Nie martw się o mnie. Nie tak łatwo mnie pokonać.- uśmiechnął się bezczelnie.-Odpocznę później. Mam jeszcze jedną pigułkę do wydania.
- A co z naszą porno gwiazdą? Jak już mowa o pigułach mowa? - zapytał z ciekawości.
-Śpi. I jeszcze trochę pośpi. A potem… potem sama zdecyduje. To dobre miejsce by zostać.- ocenił Doc drapiąc się po brodzie.
- Ostatnio jak proponowałem jej wysiadkę to nie skorzystała. Ale widać nie mam daru przekonywania. - Fenn spojrzał się w głąb korytarza - Dobrze że na polu to jest niepotrzebne.
-Zrobi co chce. To duża dziewczynka.- wzruszył ramionami Bullit.

Suzh tylko kiwnął głową. Dziewczyna i tak go nie obchodziła, a dopóki leży nietomna przynajmniej im nie przeszkadzała i nie męczyła nad głowami.
A Doc ruszył chwiejnym krokiem w poszukiwaniu kolejnej “ofiary”.

- Doktorku! - zawołał jeszcze w korytarz, a gdy ten się odwrócił dodał po chwili namysłu - Nieważne
Fenn przez chwilę chciał się jeszcze zapytać czy rzeczywiście podrzucą komuś “gówno do kieszeni”, ale widząc jak mało prostym krokiem doktorek idzie, machnął tylko ręką. Pewnie nic sensownego by i tak nie powiedział. Vyr Keetar udał się do kajuty spać.
 
Raist2 jest offline  
Stary 01-11-2017, 16:54   #230
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
- No bo się kurwa rozbabrało, jebana spalenizna poplazmowa - żalił się Bix Docowi w ambulatorium pokazując ranę. Wciąż jeszcze nie wyzdrowiał do końca po strzelaninie w porcie, a rana na klacie była najgorsza. Opatrunek był już zdjęty, a Młotek zajmował caluśką kozetkę, która jęczała pod jego masą.
- Masz... tu cudowną pigułkę. Takie leczenie na sterydach. I następnym razem staraj się być... mniejszy... mniejszym celem dla rakiet i kul, co? - mruknął Doc wydobywając z kieszeni lek, identyczny z tym który podał Fennowi. - Nie licz na kolejną, bo więcej już nie mam.
- Że niby mam przejść na dietę?! Odpada - odparł Bix. - Zresztą im więcej ognia pójdzie na mnie tym mniej zostanie dla innych, a gorzej by było, gdybym to ja miał leczyć was, hehe - wyszczerzył się wielkolud i grzecznie połknął podane przez doktora leki. Obeszło się bez popitki.


***


Becky jako jedna z nielicznych w załodze nie wymagała żadnego leczenia. Odkąd sparzyła się na gorącym, tracąc dłoń w walce z jaszczurami gdy znalazła się na pierwszej linii pola walki, lepiej dbała o swoje bezpieczeństwo.

Czekała ją misja szpiegowsko dyplomatyczna. Musiała zebrać informacje, ale w jej obecnym stanie niezbyt się do tego nadawała. Po paru godzinach spędzonych ze spawarką i mikronitownicą, nie wyglądała zbyt interesująco, a pachniała wprost przeciwnie. Pilotka udała się więc do swojej kajuty.
Oczywiście nie zapomniała złapać po drodze swojej torby. Była w niej wspaniała nowa kreacja od Ziddina, nie wspominając już o naszyjniku. Póki co, całość położyła na szafce obok łóżka. Ofiarowany jej chip z danymi schowała zaś do szuflady. Miała pewne przypuszczenia odnośnie tego co tam jest, ale czekało ją zadanie do wykonania, więc to musiało jeszcze poczekać...
Pod gorącym prysznicem, Becky planowała co na siebie włoży i jaki kit będzie wciskać na lądowisku, aby uzyskać potrzebne informacje. Spędziła pod natryskiem sporo czasu, aby zadbać o swoją czystość, a potem przed lustrem dodając zapach i wygląd. Wszystko zrobiła oczywiście sama, ale nawet jej brakowało Isabell - choćby do pogadania.

Gdy pilotka już się umyła, uczesała i lekko podmalowała, doskonale wiedziała co na siebie włoży. Zdecydowała się na ubranie odpowiednie do lokalnej pogody, zwiewne, wygodne, eleganckie ale jednocześnie trochę seksowe.
Wygodne lekkie sandałki, wygodne ładne majtusie, oraz co najważniejsze sukienka letnia:


Cała gotowa, Becky wybrała się na spacerek po pobliskich lądowiskach, by wyszukać odpowiedni statek, nadający się na przynętę dla Unii, któremu można było podrzucić nadajnik... po czasie tak 30 minut, miała już obejrzane kilka jednostek, sąsiadujących z Fenixem. Wybór był spory: kontenerowiec, 2 małe transportowce, statek zwiadowczy, Hauler, znalazła się i nawet cywilna Corvetta.
Pilotka zdała Leenie wstępny raport przez komunikator. Ale od samego statku ważniejsze były termin jego odlotu i planowany rozkład lotu. Najlepiej było dowiedzieć się wszystkiego od razu, toteż kobieta podeszła do pierwszego lądowiska.

Najbliżej stał statek klasy Hauler, który był dość sporym - 137m. długości, statkiem transportowym, służącym za napęd do transportowania lub raczej holowania ogromnych ładunków.
Zwykle latały one na ogromne odległości, więc to by im nawet pasowało. Przy statku znajdowało się dwóch osobników, którzy sprawdzali jakieś listy załadunkowe, a Becky to nawet pasowało.
- Czeeeść - zagadała z uśmiechem. Obaj mężczyźni obejrzeli ją sobie z góry do dołu, potem jeszcze raz w drugą stronę, i w końcu się również odezwali:
- No cześć, cześć, co jest?
- Nasz statek ma opóźnienie i dwoje pasażerów zapragnęło poznać inne opcje transportu - powiedziała uprzejmie Becky, zgodnie z tym co wymyśliła sobie pod prysznicem. - Czy moglibyście mi proszę powiedzieć dokąd lecicie, kiedy wylatujecie i czy możecie ewentualnie przyjąć pasażera? - spytała z uśmiechem.
- Lecimy za dwie godziny, do Gonthorn System - Powiedział jeden.
- No nie wiem, czy tak możemy brać pasażerów, tego nie planowaliśmy... - Dodał drugi - A o kogo chodzi dokładniej? No chyba nie o Ciebie ślicznotko co?
- Obawiam się, że nie - odpowiedziała ze szczerym uśmiechem, wyraźnie zadowolona. - Zasadniczo, chodzi o ludzi. My też nie jesteśmy statkiem pasażerskim, ale to dobry sposób aby trochę dorobić. Oczywiście jeśli się zdecydują, będą skłonni zapłacić, z tego co im zwrócimy - odpowiedziała wymijająco, zarzucając od razu kolejny temat.
Mężczyźni spojrzeli po sobie, po czym wzruszyli ramionami, jakby nie przekonani całą tą opowiastką Becky.
- Aha - Było w sumie całą ich odpowiedzią.
- Umm - zastanowiła się przez chwilę. - Dziękuję bardzo za informacje. I przepraszam że muszę już iść, skoro startujecie niedługo to naprawdę muszę się pospieszyć - rzekła z uśmiechem i skłoniła się lekko, dając znać, że zbiera się już w dalszą drogę po lądowisku.

Osobiście miała wrażenie, że rozmowa zaczęła się bardzo dobrze, ale skończyła niespecjalnie. Zawiedli się, że to nie o nią chodzi? Może za dużo powiedziała? Mając jeszcze parę statków do sprawdzenia i niewiele czasu, wolała nie popełniać więcej tych samych błędów. Nawet jeśli udało jej się dowiedzieć tego czego potrzebowała, to wolała zostawić po sobie miłe wrażenie.
Nie tracąc zapału, udała się na zebranie informacji od kolejnych statków. A kilka ich tam było.
Statek klasy Bulk Freighter, był to kontenerowiec transportowy, który latał na ogromne odległości. Miał 245m. długości, więc nawet przypominał Feniksa, jeśli im to odpowiadało.
Becky zagadała właściwie tak samo jak poprzednio, twierdząc że z powodu ataku na ich statek mają opóźnienie i część pasażerów pragnie się dowiedzieć o innych możliwych transportach międzyplanetarnych. Dowiedziała się, że jutro lecą oni na Davish Lunde, co było w sumie dość odległym celem, ale potem lecieli na Gacha... czyli wracali z powrotem tutaj. To ostatnie niezbyt odpowiadało planom załogi Feniksa, ale Becky nie dała tego po sobie znać, tylko podziękowała uprzejmie za informacje.
Kolejnym statkiem w porcie był Fast Freighter. Mały transportowiec, który miał stałą ściśle określoną trasę i jeszcze długo miał tutaj nie wracać. Za cztery godziny leciał na Zandu, potem do systemu Lando, następnie na Atrunde i w końcu do stacji kosmicznej Buldog na skraju mgławicy Mutara, gdzie zmieniała się część jego załogi. Potem polecą jeszcze dalej, zakreślając coś w rodzaju pętli i odwiedzając jeszcze sześć systemów zanim tu wrócą, ale zmiany w załodze na stacji Buldog stawiały kwestię pasażerów pod znakiem zapytania... To wszystko Becky nawet pasowało! Takie zmiany lokacji były bardzo porządane, a do tego statek ten miał jedynie 33m. długości, więc jak Unia już go wrzeszcie dogoni, to nawet ci idioci nie pomylą go z Feniksem. Zadowolona Becky podziękowała uprzejmie za informacje, wspominając, że któryś z dwójki ich pasażerów może być zainteresowany.
Chciała jednak dowiedzieć się jak najwięcej. Kolejnym statkiem, którego załogę podpytywała był Scout. Mały statek zwiadowczy, który zwykle latał na dalekie trasy. Ten tutaj zmierzał do odległego systemu Vitirgha, co w sumie pasowało, aczkolwiek opuszczał on Gacha dopiero za trzy dni, więc zbyt późno jak na ich potrzeby. Podziękowała i poszła dalej.
Potem był jeszcze jeden Fast Freighter, który miał nawet bardzo miłą załogę... z jednym wręcz napalonym na nią mężczyzną na czele... Mieli też równie imponująco zaplanowaną trasę co ten pierwszy, jednak zmierzali w przeciwnym kierunku, czyli w dużej mierze na tereny Unii. Podziękowała - zarówno nawigatorowi, jak i podrywającemu ją kapitanowi, a następnie poszła dalej.
Ostatnim statkiem, który mogła sprawdzić, była Corvetta. Większa wersja statku eskortującego, która zwykle latała na dalekie trasy. Zasadniczo niezbyt wielka, zaledwie 100m. długości, aczkolwiek oprócz załogi mieściła aż do trzydziestu dwóch pasażerów. Więc miejsce na dwóch więcej z pewnością się znajdzie, niestety ku wielkiemu zawodowi pasażerów Feniksa, którzy szukali innej okazji, okazało się że statek ten zmierzał do systemu Okarra, na tereny Unii... Czyli w przeciwną stronę. Becky jak zwykle podziękowała uprzejmie.
Następnie rozejrzała się jeszcze dookoła za kolejnymi statkami, ale nic więcej nie znalazła. Jakieś tylko promy i myśliwce do lotów w granicach układu. Na planecie z pewnością były też inne statki, ale musieli się ograniczyć do tego portu.
Becky ruszyła z powrotem na Feniksa, a gdy już była w odosobnieniu i nikt nie mógł jej usłyszeć odpaliła komunikator.
- Leena, mam statek - zameldowała pilotka na wstępie. - Fast Freighter, Aspiryt, odlatuje za niecałe cztery godziny i ma bogatą trasę przed sobą.


Becky i Bullit

Gdy kwestia statków była już podjęta, Becky miała chwilę dla siebie. Nie tracąc czasu, udała się do ambulatorium, odwiedzić ranne koleżanki, o które się martwiła.
- Doc, jesteś w ambulatorium? - zagadała przez komunikator.
- Jestem... co tam cię męczy? Jakieś choróbsko? - usłyszała w odpowiedzi od doktorka.
- Nie. Zasadniczo jestem zdrowa - odpowiedziała spokojnie Becky i nastąpiła chwila ciszy, po której otworzyły się drzwi do ambulatorium.
- Chciałam odwiedzić nasze pacjentki - wyjaśniła z lekkim uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia - Jak się czują? - spytała, spoglądając na doktora.
- Zamrożone... to znaczy nic nie czują, bo uśpione. Funkcje podstawowe w porządku. Rose pewnie trzeba będzie wkrótce wybudzić, bo ją zamroziłem po to by nie panikowała. - wyjaśnił Doc relaksując się przeglądaniem nudnych plików komputerze medycznym i ćmiąc kolejne ziołowe cygaro. - Z Rose będziesz mogła wkrótce pogadać, choć wpierw rozmówimy się z nią, ja i Leena.
- Jasne. Jak na pierwszy raz, to wiele się zadziało. Nie ma to jak od razu trafić na głęboką wodę - Becky pokiwała głową na znak zrozumienia - Daj znać kiedy... A jak tam moja ręka? Wiadomo już kiedy będzie gotowa? - zagadała, rozglądając się uważnie po pomieszczeniu.
- Pierwszy eksperyment... nie bardzo się powiódł. - zadumał się Dave zerkając na dziewczynę. Westchnął smętnie. - Sprzętowi brak finezji, a mnie doświadczenia by zreplikować kończynę. Ale nie zamierzam się poddać.
Becky była trochę zmieszana, zmartwiła się, zaniepokoiła, sama nie wiedziała co myśleć, ani co ze sobą zrobić. Widać po niej było, że z trudem powstrzymywała się od łez.
- Aha... yyy... ekspe...? Ale... - wydukała, zbierając w pośpiechu myśli. - Okey. Nie poddawajmy się, tak. Dzięki... - westchnęła i pociągnęła nosem. - Czyli przyda się, potrzeby będzie lepszy sprzęt? - spytała.
- Nie replikowałem tkanek na tak olbrzymią skalę. Okazało się to o wiele skomplikowane niż się spodziewałem. - zamyślił się Dave drapiąc po brodzie. Najwyraźniej był lekko zakłopotany faktem, że sytuacja medyczna go przerosła. - Lepszy sprzęt, może jakiś specjalista do konsultacji. Trochę czytałem na temat procesów replikacyjnych, ale to najwyraźniej za mało.
Kobieta zamyśliła się przez chwilę, uświadamiając sobie, że oczekiwała chyba zbyt wiele od ich doktora. W sumie jego zadaniem było łatanie rannych, po takich czy innych obrażeniach w walce, a nie takie cuda jak replikacja kończyn.
- No cóż - powiedziała po chwili, zbierając się w sobie. - Trzeba będzie się postarać. Ale i tak szukamy specjalisty dla Iss, więc może przy okazji... Jak już załatwimy z tą pluskwą i będziemy mieć trochę czasu, to wybrałabym się do tutejszych medycznych. Pójdziesz ze mną? Jako konsultant? No, chyba że już byliście? - zagadała.
- Tutejsi są drodzy... dlatego miałem plany, żeby paru konsultantów porwać… ze sprzętem, ale... sytuacja jak wiesz. - westchnął smętnie Doc wyraźnie poirytowany faktem, że jego plany... nie nadają się do realizacji. - Ale oczywiście mogę się wybrać z tobą. Czemu nie.
- To zrobimy tak. Zapytamy najpierw gdzie iść, w końcu oficjalnie nas napadli przez co mamy naprawy i rannych. A potem pójdziemy tam gdzie polecą i się wszystkiego dowiemy - zaplanowała pilotka. - Przy okazji można by uzupełnić zapasy medykamentów - zaproponowała. Z pewnością przydadzą im się jakieś środki przeciwbólowe i coś na kaca.
- Taaa… można. - stwierdził Bullit, choć bez entuzjazmu. Wszak medykamenty kosztują, a oni mieli sporo wydatków i niekoniecznie wystarczająco kasy.
- No dobra - kiwnęła głową pilotka. - Idę na mostek, czas podrzucić pluskwę - dodała, zanim opuściła ambulatorium. Z mostka miała widok na większość lądowiska, a głupio by było aby Vis nie mogła znaleźć drogi do wybranego statku.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 01-11-2017 o 17:01.
Mekow jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172