Podczas gdy połowa naszej dzielnej kompani świrów spała sobie w najlepsze na trawie. Pozostała trójka przemierzała las. No w sumie dwoje z trojga przemierzało las. Piotr bowiem najzwyczajniej w świecie załamany sytuacją i zmęczony walką , która dla niego i tak nie miała sensu uciął sobie drzemkę.
Centaur z gracją biegł między drzewami. Skok w lewo, skok w prawo i znów kawałek prostej dogi.Lucy nie opuszczała go na krok biegnąc wytrwale. Nie udało się jej jednak do niego zbytnio zbliżyć. Biegła dobre dziesięć minut i sapała już głośno gdy nagle straciła grunt pod nogami. Wpadła do jakiejś dziury której nie zauwżyła. Upadła na twarde podłoże. Podniosła się i roztarła potylice na której powstawał właśnie wielki guz. Rozejrzała się dokoła. Słabe światło ogniska oświetlało ściany jaskini w której się znalazła. Na ścianach wymalowane były jakieś czerwone rogate postacie tańczące w kole. Troche dalej kolejne malowidło przedstawiało jak mordują czarne postaci. Jeszcze dalej owe czarne postaci trzymały błękitne miecze którymi zabiujały czerwonych. Ostatni obraz przedstawiałó coś w rodzaju ołtarza na którym leżała czerwona postać. Lucy patrzyła na obraz jak zaklęta. [b]"Zaraz... ogień?"[/u] obruciła się gwałtownie w kierunku źródła światła. Faktycznie paliło się tam małe ognisko. Poza tym stół z kory i krzesło z pieńka oraz coś w rodzaju posłania z suchych liści. W kącie kuliła się jakaś zarośnięta brudna postać w zniszczonym ubraniu. Wpatrywała się w Lucy szaleńczym wzrokiem.
Blacker biegł niestrudzenie. Las zaczął się przeżedzać nagle na jego drodzed stanęła dziesięciometrowa siatka... Był wysportowany i mógłby spokojnie wspiąć się po niej i zejść po drugiej stronie.
Joanne nawiedził dziwny sen. Widziała (własnymi oczyma) jak wchodzi pod stół w swym pokoju wykręca jedną ze śrób i chowa ją pod łóżkiem.
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |