Taled z Żywolasu zwany w Blackmoor Gryfem z północy przez misterne zdobienia na swej zbroi przedstawiające gryfy przyjął na siebie atak obrońców Celozji. Szkielety, upiory i inne poczwary wyrwane ze świata śmierci atakowały nie znając strachu. Wielki wojownik, jakim był Taled odpierał ich ataki i spychał by zrobić dla pozostałych miejsce do ataku na tą plugawą Arcykapłankę zła. Dziesiątki ciosów dosięgały jego lecz większość odbijała się od płyt pięknej, połyskującej w świetle magicznych świateł zbroi. Rycerz nie pozostawał też dłużny upiorom i raz po raz kąsał straszydła swoim rodowym mieczem gdzie na głowni i stylisku były wykute i pomalowane herby przedstawiające ten sam znak co na błękitnym płaszczy zwisającym z ramion blondyna.
*** Rycerz pamiętał dobrze gdy przybyli z Branwen do jej rodzinnego Blackmoor. Bardka poznana kilka miesięcy wcześniej była oczkiem w głowie Taleda. Turnieje, które odwiedzał i brał w nich udział przynosiły nie małe korzyści a laury zwycięstwa wędrowały do złotookiej, drobnej piękności.
Blackmoor zagrażała armia nieumarłych i jak mówiono prowadziła ich Arcykapłanka Celozja. Taled nie czekał na zachęty i stanął przy boku rycerzy z Królestwa.
Po kilku dniach uznano, że walka nie ma sensu i niebawem niezliczone siły Celozji zaleją i pogrążą w śmierci całe królestwo. Rada wojenna postanowiła spróbować ostatniej możliwości i uderzyć od tyłu.
Wysłano grupę ochotników by dostali się do twierdzy Arcykapłanki i zniszczyli ją. Młody rycerz nie wahał się ni chwili i przystąpił do tej misji. Chciał ratować ojczyznę swej Bran.
Przedarcie się do twierdzy i komnaty Celozji udało się bez alarmowania wcześniej wroga ludzkości. Dość łatwo przychodziło przechodzenie z komnaty do komnaty w poszukiwaniu arcywroga. Taled nie odstępował na krok idącej za nim Bardki i czując się za nią odpowiedzialnym.
***
Ta przeklęta Celozja wykpiła się od sprawiedliwości posyłając ich daleko od domu. Znaleźli się w dziwnym świecie gdzie czerwień słońca przypominało o krwi którą muszą przelać u kapłanki w zemście za Blackmoor.
Pływające na niebie wyspy lądów z początku wzbudziły przestrach w sercu rycerza lecz wiedział, że nie jest sam i musi zająć się Branwen zapewne przerażoną nowym losem.