Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2017, 09:22   #17
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Kas, choć osłabiony ranami i strudzony podróżą, rozglądał się ciekawie, gdy wjeżdżali przez most do Sandpoint. Pierwszy raz był w większym mieście. Tyle domów z drewna i kamienia! Co zdziwiło go najbardziej, to że mostu nikt nie pilnował, chyba że strażnicy byli dobrze ukryci.
Miasto o tej porze było ciemne i puste.
Ale nie całkiem jak się okazało. Kobieta i czarownik z karawany nadchodzili właśnie z przeciwka ulicą.

- Rad żem, żeście dotarli cało - druid zagadał do dwójki zsiadajac z konia - Prawie i nam się udało.
- To tylko draśnięcie - rzekł z lekceważącym uśmiechem Shoanti, choć w świetle latarni widać było, że cały bok swej spódnicy ma ubrudzony na rdzawo. Rana została zapewne zasklepiona magicznie, bo pozostała po niej tylko długa, świeża blizna. Oprócz odbitych zwierząt mieli też dwa inne nowe, osiodłane. - Na Płaskowyżu Storval koniokradom ucinamy tylko palce. Tamci niepotrzebnie się bronili. Widzieliście pana Arlo?
Kilyne obdarzyła jeźdźców jednym ze swoich ładniejszych uśmiechów, kłaniając się lekko.
- Gratuluję sukcesu w pościgu, jestem pod wrażeniem. My dotarliśmy do miasta nie tak dawno, wnioskuję, że nie zdążylibyśmy was dogonić nie posiadając wierzchowców, podziwiam natomiast umiejętności w rysowaniu - czarnowłosa opanowała wreszcie swój gadatliwy nastrój. - Pożegnaliśmy się ze wszystkimi przed Smokiem - wskazała na wejście do karczmy. - Każdy z nich podążył w innym kierunku. Arlo miał wynajęte miejsce, ale nie podzielił się z nami informacją gdzie.
- Dziękuję - odparł jeździec, chyba zaskoczony komplementem, po czym przeniósł wzrok na Lugira. - Chyba musimy skorzystać z miejskich stajni a Arlo poszukać rano. Mamy gdzie spać czy rozbijamy namiot?
- Może Ameiko wie? Chyba jeszcze nie śpi? - druid nie był skłonny tak łatwo się poddawać - Jeżeli nie masz nic przeciwko spaniu na twardej ławie to znajdzie się miejsce choćby u mnie.
- Ja mogę spać choćby i na końskim grzbiecie, ale moja Shadi jest zmęczona - Shoanti pogładził czule szyję klaczy a ta potwierdziła mrużąc oczy. - Więc chętnie przyjmę twą gościnę. Kto to Ameiko?
- Właścicielka gospody, przed którą stoimy - Kilyne odpowiedziała barbarzyńcy, bardzo intensywnym spojrzeniem obdarzając Lugira. - Jak już mówiłam, pożegnaliśmy się przed Smokiem i nikt z nich nie udał się do środka. Oprócz nas. Jestem pewna, że kupiec nie zamieszkał w Rdzawym Smoku.
Wypowiadała te słowa powoli i wyraźnie, zupełnie poważnym tonem.
- Sandpoint nie ma aż tak wielu gospód, a gdzieś się zatrzymać musieli. Może w Białym Jeleniu? - białowłosy zauważył spojrzenie Kilyne, i odwzajemnił je pytająco unosząc brew.
- To możliwe - kobieta skinęła na jego pytanie. - Nie szukaliśmy nikogo z nich. Każde jak najszybciej chciało się znaleźć w łóżku z ciepłą strawą w brzuchu jak sądzę.

Ledwie zdążyli zakończyć tę wymianę zdań, kiedy wreszcie dotarł do nich strażnik, stukając w bruk końcem włóczni w rytm swoich kroków. Zlustrował każdego spojrzeniem.
- Co to za hałasy o tej porze? To stado zaraz mi do stajni, wszystkich ludzi pobudzicie! Powinniście przyjechać wcześniej, panowie - zwrócił się do konnych, zdając się traktować ich jak właścicieli całego tego kramu na kopytach.
- Powinniście lepiej pilnować traktu - pouczył go Kas z wysokości siodła. - W okolicy grasują rabusie i gobliny.
- A stado odebrane koniokradom wolelibyśmy oddać właścicielowi niż zamykać - dodał druid.
- Dobry wieczór - skinął głową na powitanie Izambard, po czym gestem wskazał na duet pościgowy - Ci dwaj mężczyźni właśnie przyczynili się do zwiększenia bezpieczeństwa naszej skromnej osady oraz zwalczenia obecnej tutaj przestępczości. Zapewne byliby tu z nami wcześniej, bowiem to nasi towarzysze, jednak podjęli pogoń za złodziejami koni i, jak widać, odnieśli sukces. Proszę więc o przymknięcie oko na zaistniały problem.
- Złodzieje koni, przy Sandpoint? - strażnik był wyraźnie zdziwiony. Nie wstrząśnięty, to było dla niego zbyt abstrakcyjne, aby w pełni uwierzyć. - Czyje w takim razie to stado? - dopytał, kręcąc głową. - Nikt chyba nic szeryfowi nie przekazał, bo mi powiedział. Patrolowanie? Jest nas dwunastu - skierował spojrzenie na barbarzyńcę. - Poza tym nigdy wcześniej nic takiego się tu nie wydarzało. Bandyci nie mieli co i kogo rabować - westchnął, znowu kręcąc głową. - Wiecie gdzie stajnie? Powinienem obudzić szeryfa... - dodał, wyraźnie niepewnym tonem.
- Czyje? Arlo. Przybył tu dziś wieczorem, razem z wozami, bogato ubrany. Jego bym zbudził, oddał mu konie, i niech zajmuje się nimi ten który wie jak - odpowiedział strażnikowi Lugir.
- Arlo? Nie znam, to nie od nas znaczy? - dopytywał. - U nas tylko Daviren Hosk stajnie prowadzi, o tu zaraz obok - strażnik wskazał na fasadę budynku obok Smoka. - Tylko od drugiej strony wchodzić trzeba. Ten wasz Arlo to gdzie rezyduje?
- Arlo Huss, przyjechał do miasta wraz z rodziną, handlować końmi. Odprowadziliśmy go do tego miejsca, ale nie wiemy gdzie nocuje - spokojnym tonem wyjaśniła Kilyne. - Wygląda na to, że lepiej poczekać do rana niż biegać po mieście - zwróciła się z uśmiechem do jeźdźców, zatrzymując spojrzenie na barbarzyńcy. - Tobie natomiast przydałaby się pomoc kapłana.
- Budzić szeryfa...na szlaku był też gobliny, widzieliśmy spalony młyn. Tak, obudź go, - druid nie miał powodu owijać w bawełnę - Nie możemy biegać wszędzie sami. Chwila, znajdę kogoś do pomocy - rzekł i ruszył do środka karczmy, znaleźć gospodynię lub poprosić o fatygę bezpośrednio kogoś z obsługi.
Shoanti odprowadził go wzrokiem, po czym przeniósł spojrzenie na dziewczynę.
- Do wesela się zagoi - wzruszył z uśmiechem ramionami. - Przydałaby mi się raczej kobieta do wygrzania łoża. Nic lepiej nie przywraca mężczyzny do zdrowia.
- Śmiem stwierdzić, iż z naukowego punktu widzenia ciepły wywar z ziół, trochę maści oraz bandaże są w stanie zdziałać jeszcze więcej - wywrócił mag oczami i skierował się w stronę Rdzawego Smoka - Idę porozmawiać z Ameiko - Powiedział jeszcze na odchodne półelfce.
- Jestem pewna, że ten pan tutaj - Kilyne wskazała brodą na strażnika - chętnie wskaże ci odpowiednie miejsce, o ile w Sandpoint takie istnieje. Takie kobiety pracują o każdej porze jeśli im zapłacić - powiedziała z rozbawieniem do barbarzyńcy, a następnie sama także skierowała się do karczmy, zastanawiając się dlaczego obaj mężczyźni tak bardzo pragną rozmawiać właśnie z tą bogom winną karczmarką, która zapewne z tym całym zamieszaniem nie miała i nie chciała mieć nic wspólnego.

- O młynie już wiemy - strażnik zdążył jeszcze rzucić za wchodzącym do karczmy druidem, krzywiąc się wyraźnie na polecenia obcego. Daru przekonywania Lugir nie miał, bo mężczyzna ani myślał biec od razu do szeryfa. Zamiast tego zwrócił się do Chasequaha. - Te konie nie mogą tu zostać, poprowadź je do stajni. Pójdę i wyjaśnię Hoskowi co i jak. Trzeba okrążyć budynek boczną aleją - wskazał na drogę zaledwie kilkanaście metrów przed karczmą.
- Niech ci będzie - Kas zsiadł ze swojej klaczy i poprowadził ją za uzdę a wraz nią całe stado we wskazaną stronę.
Strażnik poprowadził, a Shoanti musiał w pojedynkę poradzić sobie z całym stadem. Na szczęście zmęczone zwierzęta dawały się prowadzić i wkrótce stanęli przed podwójnymi wrotami do dużego, drewnianego budynku o solidnej podmurówce. Przed wejściem wisiała rozciągnięta na metalowych prętach goblinia skóra, zdarta ze stworzenia w całości, z niezwykłą starannością.
- Deviren nienawidzi goblinów - wyjaśnił strażnik i załomotał w mniejsze drzwi wpasowane w te większe. Po chwili powtórzył łomotanie, aż w oknie na piętrze pojawiła się głowa mężczyzny w średnim wieku. Twarz miał pokrytą bliznami, a krótkie włosy przycięte w charakterystyczny sposób. Na szczycie tworzyły zupełnie płaską powierzchnię.
- Czego tam? - burknął chrapliwym głosem, dostrzegając stado, Kasa i strażnika. - Gals, to ty? - dodał, rozpoznając przedstawiciela lokalnego prawa.
- Ta, a te konie tu zostały odebrane koniokradom, wedle zeznań tych co je przyprowadzili. Na noc tylko, obroku dasz, w stajni zamkniesz - strażnik nie zamierzał odejść z niczym.
- Gdzie ja ich tyle pomieszczę? Ledwie boksów do tych osiodłanych wystarczy - westchnął. - Miasto mi za to zapłaci?
- Zapłaci kupiec, jest w mieście, ale dopiero w dzień go znajdziemy.
- Dobra, dobra - burknął jeszcze Hosk i zniknął z widoku. Ten, którego nazwał Galsem zwrócił się do Chasequaha.
- Tu konie będą bezpieczne. Powiedz jeszcze jak się zwiesz i gdzie się zatrzymasz. Być może jutro szeryf będzie chciał zadać kilka pytań.
- Jestem Cha… mówcie mi Kas - odparł Shoanti. - Będę gościł u druida Lugira, ale nie wiem jeszcze gdzie ma dom. Zajrzę tu rano. A szeryfowi chętnie opowiem o goblinach i zbójcach. Nawet bram tu porządnie nie pilnujecie - dodał, pogardliwie - armia może sobie wjechać i nikt jej nie zauważy.
Kas pomógł Devirenowi z końmi i sam zabrał się za rozsiodłanie Shadi. - Zajmijcie się nią szczególnie a dopłacę wam z własnej kiesy - powiedział do stajennego. - Bardzo jest strudzona po pościgu.
- Nigdzie w pobliżu nie ma armii, a gobliny nie zbliżały się do Sandpoint od lat - zaczął tłumaczyć strażnik, kiedy drzwi stajni otworzyły się. Hosk miał na sobie jedynie koszulinę i spodnie, ale teraz było widać, że jest postawnym, silnym mężczyzną poruszającym się jak wyszkolony wojownik, a nie chłop i daleko mu do jakiegoś "stajennego" jak go sobie nazywał w myślach Kas.
- Dostanie własny boks - zgodził się od razu, głaszcząc klacz po szyi. - A gobliny jak tylko się tu pojawią, to dołączą do mojej kolekcji - parsknął.
- Może będzie okazja - uśmiechnął się Shoanti. - Ubiliśmy kilka, ale one raczej nie zapuszczają się w tak małych grupkach w cywilizowane strony. Muszę znaleźć kompana, więc dzięki i dobrej nocy - rzucił do Devarena, wychodząc.
Upewniwszy się, że zostawił konie w dobrych rękach, skierował się do zajazdu. Obaj mężczyźni skinęli mu głowami, a Chasequah bez trudu odnalazł gospodę, gdzie zastał Lugira ciągle rozmawiającego z kobietą o egzotycznej urodzie.
 
Bounty jest offline