Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2017, 09:49   #345
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Przepowiednia. Wielu uważa to za brednie starego wieszcza. Ja jednak widzę, że wiele z rzeczy zawartych w księdze spełnia się powoli. Mówią o tym moje interpretacje wielu zdarzeń. Mówią o tym gwiazdy, a w zasadzie astrologowie, którzy zdają się być ostatnimi laty bardzo zaciekawieni ruchem planet i obserwowanych ciał niebieskich. Mówią o tym moje i twoje sny. Świat zmierza ku upadkowi, a my… Ty możesz to zatrzymać…- pokręcił głową.
- Badaniem przepowiedni zajmowało się kilku rycerzy i uczonych. Wszyscy oni utworzyli tajemną organizację. Po latach udało im się dotrzeć do twojego dziadka, który według znaków miał być ściśle związany z przepowiednią. Jako młody rycerz dołączył do stowarzyszenia i poświęcał czas i swoje złoto na badanie tej sprawy. Wszyscy byli zawiedzeni, gdy po latach od momentu jak się zjawił nic się nie wyjaśniło. Aż któregoś dnia, jego maluteńka wnuczka opowiedziała o strasznych koszmarach…- uśmiechnął się -Wtedy zrozumieli gdzie tkwi klucz. Twój dziad przyprowadził cię na tajne spotkanie stowarzyszenia, gdzie wszyscy członkowie dokładnie ci się przyjrzeli- znów się uśmiechnął a Venora skojarzyła sytuację ze snem w gaju.

- Niedługo po śmierci Morimonda śniło mi się wspomnienie tamtego dnia - przyznała. - Wtedy Michael sprawił, że przestałam mieć koszmary. Rodzice mi też powiedzieli gdy ich niedawno o to pytałam, że faktycznie je miałam jako dziecko. Ja jednak niczego nie pamiętam. To wtedy Morimond zdecydował się być moim mentorem? - zapytała. - Czyli to jest pewne, że spełnienie przepowiedni zadzieje się teraz? A nie za na przykład kolejne pokolenia i ja jestem z tym powiązana tylko tym, że... Mój potomek będzie tą osobą? - ostatnie słowa z trudem przeszły jej przez gardło.
-Obyś mogła doczekać czasów kiedy twój potomek pojawi się na tym świecie…- odparł mężczyzna -Ja jestem przekonany, że to dzieje się teraz. Że zaczęło się dużo wcześniej- Simon zaprosił gestem ręki Venorę nieco bliżej jakby chciał jej coś wyszeptać na ucho
-Ona wie, gdzie tkwi sekret boskiej potęgi… Ona wie, że bogowie nie mogą trwać bez wiernych, a wierni bez bogów. Zniszczy każdego przeciwnika a tych, którzy nie oddadzą jej pokłonu zmieni w popiół… Spiesz się, póki jej gniazdo znajduje się w Otchłani, bo gdy wróci na panteon, nie będzie już odwrotu…- wyszeptał.

Panna Oakenfold aż poczuła ciarki na plecach, bo jego słowa doskonale opisywały wydarzenia z jej koszmarów.
- Wtedy będzie cały świat zamieni się w jałowe pustynie śmierdzące siarką, gdzie każdy dzień będzie walką o przetrwanie, a smoki będą niszczyć po kolei każdą osadę gdzie ostali się ostatni z nas... - powiedziała wspominając na głos własne sny. Pokręciła głową i spojrzała na Simona. - Wiem, sama siebie oszukuję mając nadzieję, że to nie o mnie chodzi, że to jeszcze nie teraz - zrobiła zbolałą minę. - Ale macie rację. To co się wokół mnie dzieje... To ile się dzieje, świadczy jednoznacznie. Przyrzekam ci i każdemu kto we mnie wierzy, że zrobię co tylko w mojej mocy by nie dopuścić do ery smoków. Choćby po to by gdy kto inny okaże się wybrańcem, przekazać mu wszystko to co uda mi się do tego czasu osiągnąć - zapewniła.
-Moja droga, musisz zrobić znacznie więcej niż jest w twojej mocy by nie dopuścić do ery smoków…- skomentował.

Westchnęła ciężko i uniosła spojrzenie wbijając je w okno sypialni Simona.
- Wiem... - pokiwała głową. - Powiedz mi jeszcze, czy symbol byka o dwóch ogonach i wojownicy w czarnych zbrojach noszący takie insygnia są tobie znajomi?
-Znajomi…- powtórzył za nią. -Moi znajomi noszą przeróżne insygnia i różne zbroje. Wielu już nie pamiętam i wielu już nie pamięta mnie- wyjaśnił prosząc gestem ręki o wodę. Nagle drzwi do izby stanęły otworem a w Venorze ukazał się łysy wielkolud o błękitnych oczach. Niebianin wszedł do środka i otworzył drzwi na balkon, by wpuścić nieco świeżego powietrza do izby.
-Nie możesz zabrać żadnego ze swych kompanów na próbę Oczyszczenia- oznajmił chłodno osobnik, odwracając się w stronę rycerki i Simona.

~ To się Balthazaar ucieszy... ~ przeszła jej przez głowę ta ironiczna myśl, której nie zamierzała wypowiadać. Venora skrzywiła się, bo nie cierpiała samotnych podróży. Na jej pierwszej wyprawie, gdy zdana była wyłącznie na siebie, mało brakowało a zostałaby pożarta przez ghule.
- Czy to naprawdę jest konieczne? - odważyła się dopytać.
-To twoja próba- odparł rzeczowo niebianin.
- Skoro tak... - mruknęła bez przekonania. - Wyruszę jeszcze dziś, gdy tylko spakuję swoje rzeczy i przygotuję wierzchowca do drogi - dodała. Łysy wielkolud skinął jej głową, a Simon złapał jej dłoń i szczerze się do niej uśmiechając syknął tylko -Powodzenia…-
Paladynka położyła dłoń na ręku starca.
- Uda mi się. Musi się udać - uśmiechnęła się do niego ciepło i dopiero wtedy wstała. Ale nim wyszła wzięła jeszcze szklankę Simona i napełniła ją wodą. Podała starcowi i spojrzała na Michaela.
- Gdzie będę mogła ciebie znaleźć, gdy skończę przygotowania do drogi? Żebyś mógł mi opowiedzieć jak mam trafić na miejsce mojej próby - zapytała.
-Będę w ogrodzie- odparł.

Venora pokłoniła się lekko przed niebianinem i następnie przed Simonem, po czym odwróciła i skierowała swoje kroki do wyjścia. Zamknęła za sobą ostrożnie drzwi i energicznym krokiem ruszyła przez krótki korytarz do schodów. Schodziła w dół szybko, zeskakując po kilka schodów na raz. Jakby ją sam Żelazny gonił.
Czuła w tej chwili prawdziwy lęk i to przed nim instynktownie chciała uciec. Było to nic innego jak strach przed niepowodzeniem. Prędko znalazła się poziom niżej i przebiegła przez korytarz dopóki nie dotarła przed drzwi komnaty, w której się obudziła. Wpadła do środka i zatrzasnęła za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami i po nich zsunęła się w dół aż usiadła na posadzce. Skryła twarz w dłoniach i oddychała głęboko, by się uspokoić.
- Helmie, wierzę w twoją nieomylność. Wiecznie Czujne Oko ufam, że tak naprawdę nigdy nie jestem sama, bo ty zawsze jesteś przy mnie... - rycerka modliła się wiedząc, że tylko tak ukoi nerwy.
Sporo czasu minęło jej na modlitwie, nim podniosła się z podłogi. Objęła się ramionami i podeszła do kufra po swoje rzeczy. Przyklękła przy nim i go otworzyła. Wyciągnęła magiczną torbę i opróżniła ją, zawartość rozkładając na podłodze. Miała iść sama. Musiała wziąć to co umożliwi jej przetrwanie tego cokolwiek stanie jej na drodze. Zaraz też opróżniła zawartość kufra, która również wylądowała na podłodze. Zbroję położyła wraz z Pożogą na łóżku.

- Większość z tego muszę zostawić, bo do niczego mi się nie przyda... - mruknęła stojąc nad swoim dobytkiem, ze skrzyżowanymi przed sobą rękami. Wzięła do ręki magiczną torbę i przestępując nad leżącymi na podłodze przedmiotami, sięgała po to co uznała za niezbędne.
Wkrótce torba była spakowana, a do Pożogi na łóżku dołączył buzdygan i jeden z umagicznionych sztyletów, ten który Dundein był w stanie rozpoznać. Pozostałe jej przedmioty sprzątnęła i włożyła do kufra. Gdy to skończyła usiadła na łóżku, poświęcając chwilę na umieszczenie dwóch zaklęć w pierścieniu, który następnie schowała do torby. Po tym wstała i zabrała się za ubieranie pancerza. Było to czasochłonne gdy robiło się to samemu, ale w tej chwili ta czynność, jej monotonia i konieczność skupienia się na niej, pomagała Venorze nie myśleć o niczym innym.
Zawiązała ostatnie rzemienie, sprawdziła każdy pasek i uwiesiła u swojego boku Pożogę oraz buzdygan. Sztylet wylądował w torbie by w razie czego pełnić rolę noża. Panna Oakenfold zarzuciła sobie torbę na ramię i sięgnęła po opartą o bok łóżka tarczę.
- Im szybciej ruszę, tym szybciej wrócę... - pokrzepiła się. Sięgnęła po płaszcz i wyszła z pokoju.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline