Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2017, 22:16   #341
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
23 Dzień Słonecznego zenitu. Las Semberholme

Kiedy otworzyła oczy od razu ujrzała drzemiącego na stołku pod ścianą Balthazaara. Smoczydło spało z otwartą paszczą ukazując szereg ostrych jak nożyki kłów. Łóżko, na którym się obudziła znajdowało się w ciasnej komnacie, do której przez wąskie, strzeliste okienko wpadało słoneczne światło. Venora czuła chłodną bryzę wilgotnego powietrza znad tafli jeziora. Ptaki wesoło świergoliły na zewnątrz i tylko chrapanie smoczydła psuło sielankowy klimat.
Panna Oakenfold zmrużyła oczy próbując sobie przypomnieć jak się tu znalazła. Nie pierwszy raz nie wiedziała gdzie jest. Obecność znajomej twarzy, a raczej pyska, bardzo ją uspokajała, przez co nie panikowała. Wbiła zaraz spojrzenie w sufit i przetarła twarz dłonią. Powoli wracały do niej wizje walki i tego jak poległa.
Skupiła się na tym co czuła i o dziwo zdawać by się mogło, że było z nią wszystko w porządku. Podniosła się i usiadła na łóżku. Chwilę tak przyglądała się śpiącemu Balthazaarowi zastanawiając się co też on tu robi.
- Chyba ci nie wygodnie - odezwała się do jaszczura, a jej głos był zachrypnięty. Odchrząknęła. - Jesteśmy na miejscu? - zapytała go zaraz.

-Gdzie miecz?!- warknął, pogrążony w fazie snu jeszcze sekundę po otworzeniu oczu.
-Ekhem…- wziął oddech i rozejrzał się po komnacie. Świeca na którą spojrzał już dawno się roztopiła.
-Co? Tak… Tak. Jesteśmy na miejscu- odparł w końcu odzyskując w pełni świadomość.
- Co tu robisz? - spytała przekrzywiając lekko głowę.
-Też się cieszę, że się w końcu obudziłaś- odparł Balthazaar.
Venora uśmiechnęła się.
- Cieszę się, że tu jesteś - odparła mu szczerze. - Chyba bym się zdenerowowała, gdybym obudziła się tu sama - westchnęła i rozejrzała się po pokoju. - Co się stało? Jak się tu dostaliśmy? Anioł był naprawdę, czy go sobie wyobraziłam? - zalała go pytaniami.
-Mówiłem, że starzec ma jeszcze kilku wiernych obrońców i służących. Ona należała do tej pierwszej grupy- westchnął uśmiechając się -A potem wniosłem cię do zamku i ułożyłem w tym łóżku. Jak się czujesz?- spytał. Nie miał na sobie pancerza, ale umięśniony tors skrywały łuski i Balthazaar nie musiał czuć się nagi.

Ona sama miała na sobie przewiewne, lekkie ubranie. Venora poczuła się przez to skrępowana. Uniosła kołdrę, okrywając się bardziej.
-Zwykły człowiek, a ma takich obrońców? - stwierdziła z odrobiną ironii w głosie, a zaraz zaśmiała się lekko. - Sporo się mnie nanosiłeś podczas tej podróży - zauważyła. - Gdzie jest Dunein? Co z armią nieumarłych i nekromantami? - zapytała zaraz z nagłą powagą w głosie.
-Było ich czworo. Wampiry, półorczyca i na końcu ten, któremu odcięłaś łeb. Gdy Baruna zginęła, zmiażdżona przez anioła reszta umrzyków padła. Zwyciężyliśmy- położył jej dłoń na ramieniu.
-Dundein pije najstarsze wino z piwnic tego dworku- zaśmiał się jaszczur.
Panna Oakenfold odetchnęła z ulgą, bo w napięciu czekała, aż jej to powie. Zezłościł ją tym droczeniem się. Wysunęła rękę spod kołdry u uderzyła go za to w ramię pięścią.
- Tak to mówiłeś jakby zginął - stwierdziła w tonie wyjaśnienia mu za co oberwał. - Długo już tu leżę?

-Chodź do ogrodu. Jest bardzo miła pogoda- zaproponował wstając z miejsca i wskazując ręką drzwi.
- Gdzie moje ubranie? Nie mogę wyjść w koszuli nocnej - stwierdziła rozglądając się za swoją torbą.
-A kto będzie na ciebie patrzył?- wzruszył ramionami znów się z nią drocząc. -Tam na kufrze. Wyczyszczone i poskładane- wyjaśnił, po czym wyszedł zostawiając ją samą z sobą.
Venora zmrużyła gniewnie oczy na wychodzące z pokoju smoczydło. Poczekała aż zamknie drzwi i dopiero wtedy rozkryła się. Powoli wstała i ostrożnie stawiając kroki podeszła do wspomnianego kufra. Wolała uważać na siebie, bo smoczydło nie zaszczyciło ją wiedzą ile czasu spędziła w łóżku, a z doświadczenia wiedziała, że długie wylegiwanie bez przytomności kończyło się osłabieniem mięśni i pogorszoną koordynacją ruchów. Nawet bólem głowy.
Otworzyła wieko i zaczęła przeglądać zawartość. Na samym dnie znajdowała się jej elfia zbroja poskładana po żołniersku. Na górze znajdowało się kilka błyskotek różdżka, dwa sztylety, kilkanaście różnych zwojów oraz dwa mieszki pełne szlachetnych kamieni.

Pogrzebała głębiej i w końcu znalazła swoje ubranie. Było czyste i bardziej miękkie niż, gdy ostatnio je miała w rękach. Zabrała je i zamknęła wieko. Wróciła do łóżka i rzuciła ubranie na nie. Rozebrała się z koszuli nocnej i już miała się zacząć ubierać gdy jej uwaga skupiła się na paskudnej bliźnie na jej piersi. Położyła na niej dłoń.
- Marny ze mnie by był wybraniec - skomentowała i już nie tracąc więcej czasu szybko ubrała się. Ale zamiast wyjść, zaczęła rozglądać się za pasem i Pożogą, bez której czuła się jak bez ręki. Znalazła ją przy łóżku. Ten kto ją tam zostawił musiał wiedzieć, jak bardzo paladynka była przywiązana do tego oręża.
Smoczydło czekało na holu, na zewnątrz. Obok znajdowały się oszklone drzwi do ogrodu. Balthazaar wyszedł na zewnątrz przepuszczając rycerkę przodem. Ogród był piękny i wielki, pełen letnich kolorów.
-Spałaś cały dzień wczoraj, całą noc i dziś do południa- wyjaśnił jej w końcu. Zamek znajdował się na wzgórzu, skąd widać było ogromne jezioro Sember, oraz otaczające je lasy.


Panna Oakenfold pokiwała głową. Rozglądała się po ogrodzie, który przywodził jej wspomnienia dworku Okhe. Tam też było pięknie i wspaniale było spędzać tam czas, kiedy nie musieli walczyć. Posmutniała z jakiegoś powodu.
- Więc dotarliśmy do celu. Spełniłeś wolę sir Morimonda. Jesteś już chyba ode mnie wolny? - ni to stwierdziła, ni zapytała, ale nie patrzyła na niego, skupiając się na podziwianiu widoków. - Powinnam zająć się tym co ważne i nie tracić tu czasu... - dodała zaraz.
-Daj mi czas odpocząć- wzruszył ramionami -Chyba zasłużyłem…- spojrzał na rozmówczynię.
-Dzisiaj spotkasz się z kim trzeba i być może poznasz odpowiedzi na twoje pytania…- zapewnił ją Balthazaar.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 02-10-2017 o 22:53.
Nefarius jest offline  
Stary 02-10-2017, 11:56   #342
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Paladynka spuściła wzrok. Czuła się rozdarta. Zupełnie jakby po długim biegu znalazła się na rozstaju dróg i musiała szybko podjąć decyzję co dalej, zanim dopadnie ją to co ją goniło przez ten czas. Venora naprawdę chciała się dowiedzieć tego co miał jej do przekazania mędrzec, ale też obawiała się tej wiedzy. Najbardziej bała się tego, że nic jej się nie rozjaśni, a tylko jeszcze bardziej namiesza jej w głowie. A już teraz po samych snach miała mętlik taki, że ledwo trzymała się zdrowych zmysłów.
- Tylko kłopoty masz przeze mnie - powiedziała, przerywając ciszę wywołaną jej chwilą zadumy. Podparła ręce na biodrach. - Tak, zasłużyłeś sobie na odpoczynek. Cieszy mnie gdy widzę ciebie takiego radosnego. Zmieniłeś się w ostatnich dniach - zauważyła. - Zrobiłeś się fajniejszy - dodała, spoglądając na niego z lekkim uśmiechem.

-Fajniejszy? - powtórzył zdziwiony, że aż mu się źrenica zwężyła -Pamiętaj, że nadal potrafię komuś odgryźć twarz…- skomentował zerkając na nią kątem oka. W ogrodzie było kilka drzew owocowych, był też skrawek ziemi gdzie uprawiano pomidory, dynie, a nawet truskawki.
Spokojnym krokiem przemaszerowali długość ogrodu, aż dotarli do miejsca gdzie znajdowały się ogromne, lekko zaniedbane żywopłoty, a pomiędzy nimi na środku placyku z ułożoną kostką brukową znajdował się posąg anioła. Kobieta o kręconych włosach miała spokojny wyraz twarzy, lecz kamienne oczy zdawały się uważnie lustrować całe otocznie.
Venora przez krótką chwilę obserwowała posąg, aż w końcu odezwał się Balthazaar
-Tobie również postawią w końcu posągi, o ile nie zginiesz gdzieś na trakcie...-


Venora spojrzała zaskoczona na smoczydło.
- A co z twoimi słowami, że żaden ze mnie wybraniec? - zapytała go z lekkim rozbawieniem. Ponownie przyjrzała się posągowi. - Sama niczego bym nie zrobiła... To tylko ozdoba czy pomnik kogoś? - zapytała na koniec.
-A nie widzisz podobieństwa a tą pierzastoskrzydłą niewiastą, która wbiła półorczycę w ziemię?- jaszczuroczłek wzruszył ramionami -Wybraniec, czy nie takim odważnym głupcom jak ty stawia się pomniki. Wybraniec, czy nie uratowałaś swoją determinacją wiele istnień i wielu zawdzięcza ci życie- skomentował bez widocznych emocji.
Panna Oakenfold przyjrzała się mu. Widziała jak w trakcie ich podróży jaszczur ekscytuje się ich walkami i teraz nawet zabawne dla niej było to jak usilnie stara się nie okazywać emocji, udawać że ma to wszystko w nosie. Sytuacja z jej zaginięciem w lesie jasno dawała do zrozumienia, że Balthazaar przejmuje się nie mniej niż ona.
- Masz rację, dokonaliśmy niemożliwego, udało nam się powstrzymać armię nieumarłych, zaprowadzić spokój... - uśmiechnęła się promiennie. - Zachodzę w głowę jaki to będzie miało wpływ na pozostałych... Orkowie może wrócą na swoje tereny i przestaną najeżdżać ludzkie osiedla... Albo chociaż rzadziej będą to robić - rozmarzyła się. - Ale obiecuję, że jak będą mi stawiać pomnik to poproszę żeby i ciebie obok dali - mrugnęła do niego z rozbawieniem.

Na wspomnienie o ich wybawcy z ostatniej bitwy Venora przekrzywiła głowę, kierując spojrzenie znów na posąg.
- Tak szybko to wszystko się działo... Hymmm, no faktycznie! - stwierdziła, ale miała zmieszaną minę. - To jest... ona? - dopytała z niepewnością w głosie. - To o niej mówiłeś wtedy co się ze mną droczyłeś nie chcąc powiedzieć o kogo ci chodzi? Jak jej na imię?
-Nazywa się Xaya- rzekł spokojnie -Lecz nie o niej mówiłem akurat- dodał
-A o kim?- usłyszeli głos zza pleców i odwrócili się by ujrzeć wysokiego i postawnego mężczyznę o łysej czaszce. Venora zdębiała na krótką chwilę. Widziała go w swoich snach, tam w lesie gdzie prowadził ją jej dziadek. To właśnie z tym osobnikiem rozmawiał w gaju. Mężczyzna był jeszcze wyższy od Balthazaara, a to był nie lada wyczyn. Jego oczy były śnieżnobiałe a całe ciało momentami zdawało się lśnić jakby odbijało słoneczne promienie.
-No proszę… Najmłodsza z rodu Oakenfold…- rzekł wielkolud. -Pamiętam cię z czasów kiedy byłaś podrostkiem- rzekł bardzo dziwnie brzmiącym głosem. Na szczęście w bardzo przyjaznym tonie.

Venora kompletnie zaniemówiła. Wbiła spojrzenie błękitnych oczu w twarz mężczyzny i wpatrywała się tak nie wiedząc jak się powinna zachować. Teraz już aż tak wysoki nie był, jak z jej dziecięcych wspomnień, lecz nadal górował nad nią swoją sylwetką.
- To ty... - wydusiła z siebie czarnowłosa i zamrugała oczami. - Ty sprawiłeś, że przestałam mieć koszmary... - nie wiedziała czy się mu pokłonić, wyciągnąć rękę, a może wyłącznie skinąć głowę. Dlatego po prostu stała niczym kołek. Ale przynajmniej jego przyjazne nastawienie sprawiło, że choć nieco niepewnie to jednak w końcu uśmiechnęła się. - Już nie najmłodsza. Mój brat ma dwóch synów - stwierdziła.
-Tak…- skomentował spokojnie -Już nie najmłodsza… W końcu się spotykamy, choć już się widzieliśmy jakiś czas temu- uśmiechnął się.
Venora pokiwała głową.
- Pamiętam ciebie, jakieś dwa miesiące temu miałam sen, w którym mój dziadek zaprowadził mnie do ciebie. Niedawno nawet byłam w tamtym miejscu, gdzie się spotkaliśmy. Świtający Gaj, tak mój ojciec mówił, że się to miejsce nazywało - powiedziała i sięgnęła dłonią do szyi zdejmując z niej wisiorek. Pokazała go mężczyźnie. - Tam też znalazłam to. Napis to imię mojego brata. Co to jest? - zapytała.

-Wisior. Każde z was taki otrzymało- wyjaśnił jej. -Nie wiem co widziałaś w swoich snach, ale o nieco inną sytuację mi chodziło. Nieważne z resztą. Słyszałem od waszego brodatego kompana, że mieliście trudną podróż...- uśmiechnął się pogodnie. Aura otaczająca go była nie do opisania. Aż chciało się z nim rozmawiać i pogłębiać znajomość. Venora miała tysiąc pytań i wiedziała, że ten osobnik może jej udzielić wielu odpowiedzi.
- Każde z nas? Ja nie przypominam sobie, żebym taki miała... - zasępiła się, zastanawiając się czy może jako dziecko zgubiła go. - Carson chyba musiał pewnie tam go zostawić przypadkiem... - pokręciła głową i schowała wisiorek, z powrotem wieszając go sobie na szyi. Miała tyle pytań, że musiała się mocno skupić, aby je pojedynczo wyciągać. - Kiedy się jeszcze widzieliśmy? - zainteresowała się żywo i bynajmniej nie uznała tego za "nieważne".
-Kiedy umarłaś- odparł szybko i konkretnie.
- Oh... - Venora zaczerwieniła się i od razu spuściła wzrok. Teraz, gdy o tym wspomniał to tamten niebianin faktycznie wyglądał jak on. - Przepraszam za tamto... Naprawdę starałam się nie umrzeć... - powiedziała zawstydzona.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 02-10-2017, 13:02   #343
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-No cóż. Było, minęło. Nie wiele mnie to wysiłku kosztowało- uśmiechnął się. Mężczyzna odwrócił się na pięcie i ruszył powoli w kierunku zameczku -[i]To ja wysłałem ci wiadomość, byś się spieszyła -Dobrze, że zdążyłaś. On już czeka. Jesteś gotowa go poznać?- spytał niebianin.
Panna Oakenfold spojrzała na Balthazaara jakby szukając u niego podpowiedzi. Prawdę mówiąc nie czuła się gotowa. Palcami przeczesała kruczoczarne włosy i w końcu przemogła się, ruszając za niebianinem.
- Odpocznij sobie - rzuciła przez ramię do smoczydła, dając mu tym samym znać, żeby został w ogrodzie. Paladynka nie wiedziała co zrobić z rękami więc w końcu skrzyżowała je przed sobą. - Jak ci na imię? - zapytała mężczyznę. - Skąd mój dziadek ciebie znał? - dopytała.
-Nazywają mnie Michael. Choć to nie moje prawdziwe imię. Raczej nie potrafiłabyś go powtórzyć…- szedł spokojnym krokiem, lecz i tak musiał co kilka metrów przystawać by Venora mogła go dogonić. Pamiętała jego prawdziwe oblicze z tamtego wspomnienia, gdy po przegranej walce z demonem odsyłał ją z powrotem na ziemię. Miał bladozieloną skórę i pierzaste skrzydła, lecz rysy twarzy pozostawały identyczne..

-Twój dziadek znał mnie tylko odrobinę. Nie tak jak twój mentor - Morimond- spojrzał na nią unosząc przy tym brew.
- Balthazaar wspominał, że sir Morimond miał wpływowe znajomości sięgające niebian... - Venora pokręciła głową wciąż nie mogąc w to uwierzyć. Szczerze mówiąc w tej chwili czuła się bardziej jakby śniła niż, że działo się to naprawdę. O ironio jej koszmary były bardziej rzeczywiste. - Mój mentor zadał sobie wiele trudu, żeby się mną zaopiekować - dodała. - Czy ja naprawdę jestem aasimarem? - dodała kolejne pytanie.
-Myślę, że tak choć werdykt wyda twoja świątynia. Czy przypadkiem nie przeszłaś już pierwszej próby?- spytał zerkając na nią z ukosa. Jego głos był donośny i tubalny.
- Chyba nawet dwie. Pierwsza to opinia Marret, druga to ta od której się wszystko zaczęło, gdy kwas smoczydła nie wypalił mi twarzy... - przyznała. - Kolejną próbę, naznaczoną mi przez Marret, podejmę wracając stąd - lekko się uśmiechnęła gdy przypomniało jej się, że aasimarka którą miała spotkać zajmowała się walką z orkami. Możliwym było, że owa rudowłosa kobieta może się zdziwić jeśli w wyniku działań Venory i jej towarzyszy orkowie faktycznie się wycofają z powrotem na tereny do tej pory okupowane przez nekromantów. Zdała sobie też sprawę z tego, że brat Foigana teraz był wolny skoro liga została zniszczona. - Koszmary znów mi wróciły. Zbiegło się to ze śmiercią mojego mentora - wyznała.

-Morimond wziął wiele na barki, by ułatwić ci twoją misję. Teraz kiedy go zabrakło część problemów stanie się dla ciebie bardziej realna, ale nadal masz wokół siebie osoby, które wesprą cię w każdy możliwy sposób- odpowiedział w taki sposób jakby nie przyjmował do wiadomości skarg na temat jej koszmarów. Chyba nawet nie chciał słuchać o ich treści.
Po chwili dotarli do kamiennych schodów i wielkich drzwi. Wielki hol był nieco zaniedbany, ale widać tu było podobny styl jak w izbach Morimonda.
-Schodami na górę- wskazał ręką wijące się w kształcie rogala schody na piętro.
Paladynka zaniechała uskarżania się na swoje sny. Więc resztę drogi pokornie milczała i starała się nadążać krokiem za Michaelem. Wspomnieniami wróciła więc do treści listu który przekazał jej Balthazaar. Zastanawiało ją co to za księgę ma dla niej do przeczytania ów mędrzec Simon.
Zatrzymała się przed stopniami i zadarła głowę w górę patrząc dokąd one prowadzą. W końcu kierowała wzrok na niebianina i skinęła mu głową. Najwidoczniej mężczyzna nie miał zamiaru wspinać się z nią po tych schodach.
- Dziękuję za wszystko - powiedziała i ruszyła stopniami w górę, pierwsze mijając powoli, by w końcu zacząć przeskakiwać po kilka by jak najszybciej zobaczyć się z tą ważną dla niej personą.


Wspinaczka na górę trwała kilka męczących chwil. Na szczęście Venora była przyzwyczajona do podróży od wielu tygodni, a każda wyprawa bez zbroi była znacznie łatwiejsza dla jej ciała. Na górze czekał ją korytarz prowadzący do jedynej na piętrze komnaty. Venora podeszła bliżej. Drzwi były lekko uchylone. Przez wąską szparę rycerka dostrzegła wielkie łoże z puszystą kołdrą, oraz smukłą sylwetkę leżącej w niej osoby. Venora chciała zapukać, ale ze środka dobiegł ją głos starca
-”I pojawi się wybraniec w blasku chwały, która uprzedzi go w każdym zakątku ziemskiego padołu. Otoczą go sprzymierzeńcy, twardzi i niezłomni jak stalowa tarcza. A strzec go będzie bestia o anielskim sercu i niepohamowanej żądzy boju.”-
Rycerka zatrzymała się wpół kroku speszona tymi słowami. Nie dało się ukryć, że pasowały one idealnie do jej osoby, lecz ostatni sen wprawił ją w wielkie zwątpienie co do jej bycia wybrańcem. Wyprostowała się jednak i zbliżyła do mężczyzny.
- Wybacz, że tyle musiałeś na mnie czekać. Byłabym wcześniej, ale tak wiele się w międzyczasie wydarzyło... - odezwała się. Uśmiechnęła się przyjaźnie. - To tobie na imię Simon? - zapytała darując sobie przedstawianie siebie, bo pewnym dla niej było, że on już ją znał.


-Usiądź dziecko- rzekł starzec odsłaniając skraj łóżka od kołdry. -Jesteś piękna- uśmiechnął się. Miał pomarszczoną twarz, a jego wiek sięgał może i nawet stu lat.
Panna Oakenfold zrobiła jak polecił. Odsunęła jeszcze bardziej kołdrę i przysiadła obok mężczyzny, wpatrując się w jego twarz, zastanawiając o co pytać.
- Moje sny... Czym one są? Tylko koszmarem, opętaniem czy może wizją tego co ma się wydarzyć? Ostatnio stały się jeszcze bardziej realne - zaczęła.
-Twoje sny musisz sama interpretować. Ja jedynie mogę ci powiedzieć o moich snach- odparł spokojnie, a każde słowo sprawiało, że zdawał się być jeszcze bardziej zmęczony.
Venora nie wiedziała czy powinna czuć się zawiedziona tą odpowiedzią, ale uznała, że na razie będzie słuchać, a wnioski będzie wyciągać później.
- Dobrze, opowiedz mi o nich i wskażesz gdzie mogę znaleźć księgę, którą kazał mi Morimond przeczytać. Ale gdy poczujesz się zmęczony to powiedz. Mam tyle czasu ile potrzebujesz - odparła mu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 03-10-2017, 10:22   #344
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
-Problem w tym, że czasu zostało niewiele…- pokręcił lekko głową -Oni rosną w siłę. Z każdym dniem jest ich więcej i budzą do życia kolejne jednostki… Musimy się spieszyć nim będzie za późno- wziął głęboki wdech i powoli uniósł rękę wskazując pustą szklankę na stoliku, obok łóżka.
Venora prędko wstała i wzięła do ręki stojący na stoliku dzban. Napełniła szklankę i wróciła z nią do mężczyzny. Podała mu ją, pomagając mu się napić.
- Kult smoka. Wyznawcy Tiamat - wspomniała z powagą w głosie. - Na Smoczym Wybrzeżu stworzyli nowe drakolicze…
Człek uśmiechnął się do niej niewyraźnie. Wyglądał na zadowolonego z tego, jak do tej pory radziła sobie rycerka, oraz z wiedzy jaką zdobyła do tego czasu -Księga jest tutaj. Czeka na Ciebie, choć tylko jeden rozdział powinien cię interesować… Zanim jednak dam ci ją do rąk musisz przejść próbę oczyszczenia. Dopiero wtedy będę mógł ci ją wręczyć- oznajmił.
- Dobrze, zrobię co będzie konieczne - pokiwała głową gorliwie. - To od czego zaczniemy? Opowiesz mi o swoich snach? Czy wprowadzisz mnie na czym ma polegać moje oczyszczenie?

-Moje sny to wyłącznie moje utrapienie. Nie ma potrzeby byś dziecko musiała tego wysłuchiwać. Najważniejsze, że znalazłem ciebie w tych snach i że tu jesteś…- wzruszył się odrobinę -Twoje zadanie to misja oczyszczenia- rzekł tajemniczo nadstawiając lekko głowę w jej kierunku by lepiej go słyszała -Musisz odnaleźć zaginioną świątynię Helma, w której kiedyś przeprowadzano obrzęd oczyszczenia. Tam twoja dusza powinna narodzić się na nowo, czysta od złości, żalu, poczucia winy, żądzy zemsty. To próba bardzo wielka, przed którą stawiano niegdyś tylko najznamienitszych rycerzy. Jeśli ją przejdziesz udowodnisz mi, że jesteś wybrańcem i podarowanie ci księgi nie będzie złym wyborem. Reszcie udowodnisz to co już wiemy moja droga…- był pewien swoich słów, przekonań i tego, że Venora jest wspomnianym wybrańcem.
-Nikt w świątyni nie podważy twojej niebiańskości, ani tego że masz przed sobą trudną misję do wykonania-

Venora spuściła wzrok. Starzec wymienił wszystkie te emocje, których doświadczyła w ostatnich trzech miesiącach i które nadal były w niej żywe. Nie była w stanie sobie wyobrazić jak miałoby wyglądać oczyszczenie z nich.
- Już teraz w Świątyni Helma mam wysoką pozycję. Wszyscy wierzą, że to ja jestem wybrańcem. Atak smoków na Suzail to sprawił. Poprzedni przeor zginął, a mój mentor, sir Aleksander został ustanowiony jego następcą, a on w pełni wspiera moje działania - powiedziała. Ale skrzywiła się. - Ja jednak nie wiem czy na pewno jestem tym za kogo wielu mnie uważa... Moje sny ukazują mi przyszłość, w której smoki wygrały. Ostatnio nawet mogę w nich swobodnie się poruszać, rozmawiać z osobami mnie otaczającymi. Z rozmów z jednym z moich sojuszników wychodzi, że dopuściłam do końca świata, że pozwoliłam wybrańcowi odejść... - po tych słowach odwróciła spojrzenie.

-Twoja świadomość została skrzywdzona przez natłok rzeczy, których się dowiedziałaś i których doświadczyłaś w tak krótkim czasie. Twój rozsądek ulega chęci szerzenia dobra, walczenia z siłami zła i anarchii. Dlatego podpowiada ci różne rzeczy w snach i jak tylko się da. Wiem, że wiele nosisz na barkach, ale jeśli ulegniesz i poddasz się snom, obawom czy lękom… Wtedy dasz wybrańcowi odejść- uspokoił ją szczerą przemowa. - To co jest teraz w świątyni Helma nie liczy się. Ty potrzebujesz czegoś więcej. Potrzebujesz by poparły cię inne kościoły. Nawet jeśli daleko zajdziesz w karierze paladyna, nic to nie zmieni. Takich legendarnych rycerzy jest wielu. Lecz gdyby teraz do twojego mentora i przeora przybył jakiś rycerz Torma dajmy na to… I poprosił by ten użyczył mu wszystkich swoich sił świątynnych do walki o losy świata. Czy twój przeor by to zrobił? Myślę, że nie. Musisz zrobić coś, co inne klery uznają za prawdziwie święte. Zdaj egzamin oczyszczenia. Uwolnij się od wszystkiego co sprowadzało twoją duszę na drogę niepewności i zła. Wróć silniejsza i pokaż im, że jeśli zdecydujesz że już czas, oni oddadzą ci swoich ludzi pod rozkazy!- zachęcał ją -I nie licz na przeora. Ona zna swoich wrogów. Niektórych przekupi, innych zastraszy. A na tych, którzy nie ulegną naśle przekupionych albo zastraszonych- wyjaśnił -Twój przeor jest a jutro może go nie być, a wraz z nim poparcie dla ciebie- wyjaśnił i w końcu upił ze spokojnym sumieniem wody ze szklanki.

Panna Oakenfold po tym krótkim monologu poczuła się jakby jego słowa otworzyły jej oczy. Jej umysł zaczął dostrzegać ogrom zadania jakie ją czekało, to ile będzie musiała zrobić by nie dopuścić do końca świata.
- Będę musiała zjednoczyć wszystkich. Ja. Nikt inny... - uniosła spojrzenie na sufit i westchnęła ciężko, czując ten ogrom odpowiedzialności jaki na nią spadł. - Jeśli zawiodę to będzie koniec dla wszystkich... - jęknęła.
-Do tej pory nie zawiodłaś, więc czemu masz to zrobić w przyszłości?- spytał uśmiechając się pogodnie.
- Już raz umarłam. Gdyby nie Balthazaar to dałabym się zabić wampirom... Robię głupie błędy... - pokręciła głową.
-Zaprowadziły cię tutaj, a ty nadal żyjesz. Potrzeba ci więcej dowodów?- spytał unosząc brwi.
Uśmiechnęła się niepewnie. Simon mówił dokładnie to czego potrzebowała usłyszeć, by się pozbierać w sobie. Zwątpienie wydawało się być mniejsze niż do tej pory.
- Ja... Nie, to by chyba już podchodziło pod wątpienie w wolę Helma - spojrzała na Simona. - Jak będzie wyglądał rytuał oczyszczenia? - zapytała. - Dokąd będę musiała się udać?

-Musisz szukać świątyni w Toni Yeven. To na wschód stąd. Michael dokładnie opisze drogę. Musisz wejść do komnaty, w której dowiesz się więcej o próbie- wyjaśnił.
Venora energicznie pokiwała głową.
- Dobrze. Czyli dopiero gdy wrócę z tej wyprawy będę mogła przeczytać księgę? - dopytała.
-Dokładnie- odparł krótko.
- W takim razie wyruszę jeszcze dziś - stwierdziła z pewnością w głosie. Przypomniało jej się jeszcze coś. - A czy jest tobie wiadome gdzie znajduje się Wzgórze Beredina? - zapytała z nadzieją w głosie.
-Niestety nie. Wiem, że Morimond bardzo upodobał sobie tamte okolice, ale nigdy nikomu nie zdradził gdzie się znajdują. Nawet mi- posmutniał nieco.

~ Jak mam znaleźć miejsce, do którego nikt nie zna drogi? ~ martwiła się, że nigdy nie będzie jej dane odnaleźć tego co zostawił dla niej Morimond. ~ Balthazaar się nie ucieszy, że nie będzie mógł się tu powylegiwać w słońcu ~

- Rozumiem, że jest przepowiednia o wybrańcu. A ja wydarzeniami z ostatnich miesięcy daję coś na kształt dowodu, że jestem tą osobą. Ale jak doszliście do tego że właśnie ja, wtedy jeszcze małe dziecko, stanę się tym kim jestem? - zaintrygowało ją. - Mam trzech starszych braci. Każdy z nich jest w czymś lepszy ode mnie, dwóch nawet podąża ścieżką paladyna, a co więcej są zdecydowanie bardziej doświadczeni. Dlaczego jednak ja? - dociekała.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 03-10-2017 o 10:37.
Mag jest offline  
Stary 04-10-2017, 09:49   #345
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Przepowiednia. Wielu uważa to za brednie starego wieszcza. Ja jednak widzę, że wiele z rzeczy zawartych w księdze spełnia się powoli. Mówią o tym moje interpretacje wielu zdarzeń. Mówią o tym gwiazdy, a w zasadzie astrologowie, którzy zdają się być ostatnimi laty bardzo zaciekawieni ruchem planet i obserwowanych ciał niebieskich. Mówią o tym moje i twoje sny. Świat zmierza ku upadkowi, a my… Ty możesz to zatrzymać…- pokręcił głową.
- Badaniem przepowiedni zajmowało się kilku rycerzy i uczonych. Wszyscy oni utworzyli tajemną organizację. Po latach udało im się dotrzeć do twojego dziadka, który według znaków miał być ściśle związany z przepowiednią. Jako młody rycerz dołączył do stowarzyszenia i poświęcał czas i swoje złoto na badanie tej sprawy. Wszyscy byli zawiedzeni, gdy po latach od momentu jak się zjawił nic się nie wyjaśniło. Aż któregoś dnia, jego maluteńka wnuczka opowiedziała o strasznych koszmarach…- uśmiechnął się -Wtedy zrozumieli gdzie tkwi klucz. Twój dziad przyprowadził cię na tajne spotkanie stowarzyszenia, gdzie wszyscy członkowie dokładnie ci się przyjrzeli- znów się uśmiechnął a Venora skojarzyła sytuację ze snem w gaju.

- Niedługo po śmierci Morimonda śniło mi się wspomnienie tamtego dnia - przyznała. - Wtedy Michael sprawił, że przestałam mieć koszmary. Rodzice mi też powiedzieli gdy ich niedawno o to pytałam, że faktycznie je miałam jako dziecko. Ja jednak niczego nie pamiętam. To wtedy Morimond zdecydował się być moim mentorem? - zapytała. - Czyli to jest pewne, że spełnienie przepowiedni zadzieje się teraz? A nie za na przykład kolejne pokolenia i ja jestem z tym powiązana tylko tym, że... Mój potomek będzie tą osobą? - ostatnie słowa z trudem przeszły jej przez gardło.
-Obyś mogła doczekać czasów kiedy twój potomek pojawi się na tym świecie…- odparł mężczyzna -Ja jestem przekonany, że to dzieje się teraz. Że zaczęło się dużo wcześniej- Simon zaprosił gestem ręki Venorę nieco bliżej jakby chciał jej coś wyszeptać na ucho
-Ona wie, gdzie tkwi sekret boskiej potęgi… Ona wie, że bogowie nie mogą trwać bez wiernych, a wierni bez bogów. Zniszczy każdego przeciwnika a tych, którzy nie oddadzą jej pokłonu zmieni w popiół… Spiesz się, póki jej gniazdo znajduje się w Otchłani, bo gdy wróci na panteon, nie będzie już odwrotu…- wyszeptał.

Panna Oakenfold aż poczuła ciarki na plecach, bo jego słowa doskonale opisywały wydarzenia z jej koszmarów.
- Wtedy będzie cały świat zamieni się w jałowe pustynie śmierdzące siarką, gdzie każdy dzień będzie walką o przetrwanie, a smoki będą niszczyć po kolei każdą osadę gdzie ostali się ostatni z nas... - powiedziała wspominając na głos własne sny. Pokręciła głową i spojrzała na Simona. - Wiem, sama siebie oszukuję mając nadzieję, że to nie o mnie chodzi, że to jeszcze nie teraz - zrobiła zbolałą minę. - Ale macie rację. To co się wokół mnie dzieje... To ile się dzieje, świadczy jednoznacznie. Przyrzekam ci i każdemu kto we mnie wierzy, że zrobię co tylko w mojej mocy by nie dopuścić do ery smoków. Choćby po to by gdy kto inny okaże się wybrańcem, przekazać mu wszystko to co uda mi się do tego czasu osiągnąć - zapewniła.
-Moja droga, musisz zrobić znacznie więcej niż jest w twojej mocy by nie dopuścić do ery smoków…- skomentował.

Westchnęła ciężko i uniosła spojrzenie wbijając je w okno sypialni Simona.
- Wiem... - pokiwała głową. - Powiedz mi jeszcze, czy symbol byka o dwóch ogonach i wojownicy w czarnych zbrojach noszący takie insygnia są tobie znajomi?
-Znajomi…- powtórzył za nią. -Moi znajomi noszą przeróżne insygnia i różne zbroje. Wielu już nie pamiętam i wielu już nie pamięta mnie- wyjaśnił prosząc gestem ręki o wodę. Nagle drzwi do izby stanęły otworem a w Venorze ukazał się łysy wielkolud o błękitnych oczach. Niebianin wszedł do środka i otworzył drzwi na balkon, by wpuścić nieco świeżego powietrza do izby.
-Nie możesz zabrać żadnego ze swych kompanów na próbę Oczyszczenia- oznajmił chłodno osobnik, odwracając się w stronę rycerki i Simona.

~ To się Balthazaar ucieszy... ~ przeszła jej przez głowę ta ironiczna myśl, której nie zamierzała wypowiadać. Venora skrzywiła się, bo nie cierpiała samotnych podróży. Na jej pierwszej wyprawie, gdy zdana była wyłącznie na siebie, mało brakowało a zostałaby pożarta przez ghule.
- Czy to naprawdę jest konieczne? - odważyła się dopytać.
-To twoja próba- odparł rzeczowo niebianin.
- Skoro tak... - mruknęła bez przekonania. - Wyruszę jeszcze dziś, gdy tylko spakuję swoje rzeczy i przygotuję wierzchowca do drogi - dodała. Łysy wielkolud skinął jej głową, a Simon złapał jej dłoń i szczerze się do niej uśmiechając syknął tylko -Powodzenia…-
Paladynka położyła dłoń na ręku starca.
- Uda mi się. Musi się udać - uśmiechnęła się do niego ciepło i dopiero wtedy wstała. Ale nim wyszła wzięła jeszcze szklankę Simona i napełniła ją wodą. Podała starcowi i spojrzała na Michaela.
- Gdzie będę mogła ciebie znaleźć, gdy skończę przygotowania do drogi? Żebyś mógł mi opowiedzieć jak mam trafić na miejsce mojej próby - zapytała.
-Będę w ogrodzie- odparł.

Venora pokłoniła się lekko przed niebianinem i następnie przed Simonem, po czym odwróciła i skierowała swoje kroki do wyjścia. Zamknęła za sobą ostrożnie drzwi i energicznym krokiem ruszyła przez krótki korytarz do schodów. Schodziła w dół szybko, zeskakując po kilka schodów na raz. Jakby ją sam Żelazny gonił.
Czuła w tej chwili prawdziwy lęk i to przed nim instynktownie chciała uciec. Było to nic innego jak strach przed niepowodzeniem. Prędko znalazła się poziom niżej i przebiegła przez korytarz dopóki nie dotarła przed drzwi komnaty, w której się obudziła. Wpadła do środka i zatrzasnęła za sobą drzwi. Oparła się o nie plecami i po nich zsunęła się w dół aż usiadła na posadzce. Skryła twarz w dłoniach i oddychała głęboko, by się uspokoić.
- Helmie, wierzę w twoją nieomylność. Wiecznie Czujne Oko ufam, że tak naprawdę nigdy nie jestem sama, bo ty zawsze jesteś przy mnie... - rycerka modliła się wiedząc, że tylko tak ukoi nerwy.
Sporo czasu minęło jej na modlitwie, nim podniosła się z podłogi. Objęła się ramionami i podeszła do kufra po swoje rzeczy. Przyklękła przy nim i go otworzyła. Wyciągnęła magiczną torbę i opróżniła ją, zawartość rozkładając na podłodze. Miała iść sama. Musiała wziąć to co umożliwi jej przetrwanie tego cokolwiek stanie jej na drodze. Zaraz też opróżniła zawartość kufra, która również wylądowała na podłodze. Zbroję położyła wraz z Pożogą na łóżku.

- Większość z tego muszę zostawić, bo do niczego mi się nie przyda... - mruknęła stojąc nad swoim dobytkiem, ze skrzyżowanymi przed sobą rękami. Wzięła do ręki magiczną torbę i przestępując nad leżącymi na podłodze przedmiotami, sięgała po to co uznała za niezbędne.
Wkrótce torba była spakowana, a do Pożogi na łóżku dołączył buzdygan i jeden z umagicznionych sztyletów, ten który Dundein był w stanie rozpoznać. Pozostałe jej przedmioty sprzątnęła i włożyła do kufra. Gdy to skończyła usiadła na łóżku, poświęcając chwilę na umieszczenie dwóch zaklęć w pierścieniu, który następnie schowała do torby. Po tym wstała i zabrała się za ubieranie pancerza. Było to czasochłonne gdy robiło się to samemu, ale w tej chwili ta czynność, jej monotonia i konieczność skupienia się na niej, pomagała Venorze nie myśleć o niczym innym.
Zawiązała ostatnie rzemienie, sprawdziła każdy pasek i uwiesiła u swojego boku Pożogę oraz buzdygan. Sztylet wylądował w torbie by w razie czego pełnić rolę noża. Panna Oakenfold zarzuciła sobie torbę na ramię i sięgnęła po opartą o bok łóżka tarczę.
- Im szybciej ruszę, tym szybciej wrócę... - pokrzepiła się. Sięgnęła po płaszcz i wyszła z pokoju.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-10-2017, 12:03   #346
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
~***~

Niebo przysłaniały szare chmury. Najwyraźniej pogoda miała nie sprzyjać rycerce tego dnia, ale Venora nie przejmowała się tym zbytnio. Pod wysokim żywopłotem czekał już na nią Balthazaar z Dundeinem oraz Michaelem.
-Niechaj Moradin ma cię w swojej opiece- pobłogosławił ją Dundein, zostawiając ich samych.
-Już mi powiedział, że musisz ruszyć tam sama- Balthazaar zabrał głos jako drugi.
- Co poradzić - wzruszyła ramionami. - Przynajmniej sobie odpoczniesz ode mnie - dodała uśmiechając się lekko do niego. Zaraz też spojrzała na niebianina. - Mam nadzieję, że mogę liczyć na jakąś mapę - powiedziała do niego.
-Droga jest prosta. Udasz się wzdłuż brzegu na wschód aż dotrzesz do miejsca, gdzie spotykają się dwie rzeki z jeziorem. Właśnie tam powinnaś znaleźć świątynię- wyjaśnił.
Skinęła głową. Miała nadzieję, że trasa faktycznie będzie taka prosta jak twierdził niebianin.
- Jak daleko jest do tego miejsca? - dopytała.
-Kilka dni na pewno. Zależy jak szybko będziesz się poruszać i jak często będziesz robić postoje-

- I czy nic w międzyczasie nie postanowi się na mnie rzucić z zębami - dodała krzyżując przed sobą ramiona. - Na szczęście nie muszę wiele spać, więc może to choć trochę przyspieszy moją podróż
-Weź to. To prezent od Simona. Nie zmarnuj jej pochopnie- Michael wręczył rycerce flakon wielkości kciuka, w którym znajdowała się bardzo gęsta, błękitna substancja.
-Las jest dość bezpiecznym miejscem, o ile nie wdepniesz w gniazdo jakiegoś zwierza. Niestety Toń Yeven, już takie bezpieczne nie będzie. Powinnaś uważać, bo można tam trafić od przemytników, po ukrywających się rabusiów i oprychów z Dolin- przestrzegł ją niebianin.
Rycerka wzięła do ręki podarek, przyjrzała mu się uważnie. Wyglądał podobnie jak te, które dostała od Virga gdy wybierała się na smocze wybrzeże. Schowała fiolkę do torby.
- Dziękuję za miksturę i ostrzeżenie. Będę starać się nie pakować w kłopoty - zapewniła. -[ Na mnie już czas. Do zobaczenia wkrótce - dodała i spojrzała na smoczydło. - Zaprowadzisz mnie do stajni? - poprosiła Balthazaara.

Jaszczuroczłek skinął jej głową i ruszył we wskazanym kierunku. Smoczydło zerkało na towarzyszkę zdrowym okiem raz po raz buchając parą z nozdrzy
-Dasz sobie radę?- spytał lekko kpiącym tonem.
- Zobaczymy - odparła idąca obok Venora, która odwróciła spojrzenie od smoczydła. - Ale tobie przynajmniej się szykuje dłuższe wolne. Korzystaj, przyda ci się to bo gdy wrócę to będzie już tylko pod górkę - powiedziała z powagą.
-Skąd pewność, że tu będę czekał? Znając ciebie i twoje ładowanie się w kłopoty nie będzie cię kilka dekadni- wzruszył ramionami.
- Jest taka możliwość, że wrócę tu dopiero za miesiąc albo i dwa - skrzywiła się, bo to całkiem realnie mogło jej tyle zająć, tym bardziej, że niewiadome było jak jej próba miała wyglądać. - A co? - spojrzała na Balthazaara i uśmiechnęła się zadziornie. - Umówiony gdzieś jesteś? Ostatnio też mnie straszyłeś, a jakoś nadal tu jesteś - wypomniała mu.
-No wiem i na co mi to było…- burknął, po czym ukazał kły w czymś na kształt uśmiechu.

- Oj tam, wyglądasz jakbyś całkiem dobrze bawił się walcząc z tym co ja ściągam na siebie - stwierdziła i uśmiechnęła się do niego ciepło. - No może poza tym jednym razem kiedy zniknęłam w lesie... Albo jak wampiry mnie dopadły.. Ale ogólnie sam przyznasz, że na nudę nie narzekasz - zaśmiała się lekko.
-Uważaj na siebie- Balthazaar położył jej dłoń na ramieniu, mówiąc już zupełnie poważnie.
- Ty to jednak trochę lubisz mnie - mrugnęła do niego. - Oho, Młot się już niecierpliwi. Naprawdę nie służy mu siedzenie w boksie - dodała wbijając spojrzenie w budynek stajni, do którego się zbliżyli. Zwierz radośnie prychnął na widok swojej pani.
-Nie zapomnij, że będziesz tam sama. Wycofaj się, kiedy tylko zajdzie potrzeba. Szkoda by było, żebyś poległa teraz, kiedy tak wiele osiągnęłaś- klepnął ją w ramię.
- Obiecuję - powiedziała całkiem poważnym tonem. - A jak wrócę, to spróbuję coś poradzić na twoje oko. To będzie dobre sprawdzenie dla moich umiejętności leczenia
-Odpierdol się od mojego oka…- warknął, znów ukazując swoje zębiska. Smoczydło odwróciło się na pięcie i opuściło starą stajnię, gdzie przebywał tylko Młot. Balthazaar nie lubił pożegnać i najwyraźniej chciał mieć to już za sobą.
- Dam ci spokój jak je wyleczę! - rzuciła za smoczydłem.

Venora położyła swoje rzeczy na skrzyni i wypuściła wierzchowca z boksu. Jej rumak domagał się uwagi, więc zanim dał się osiodłać, paladynka musiała go dokładnie wygłaskać. Dopiero po tym Młot w końcu stanął w miejscu i pozwolił narzucić na siebie siodło, a po nim całą resztę.
Rycerka dokładnie sprawdziła mocowania pasów, upewniając się, że nic nie obciera skóry ogiera. Młot wyraźnie nie mógł się doczekać wyruszenia w drogę przestępując z nogi na nogę. W końcu paladynka dosiadła go i już na grzbiecie zrobiła ostatnie sprawdzenie czy zabrała wszystko.
- Teraz musimy sobie poradzić tylko we dwoje - powiedziała do wierzchowca i poklepała go po szyi. Młot prychnął i ochoczo ruszył naprzód, że aż Venora musiała go powstrzymywać by nie wpadł jej w galop.

26 dzień Słonecznego zenitu. Południowy brzeg Potoku Sember

Od wymarszu z dworku Simona minęły już trzy dni, a Venora ciągle nie mogła przywyknąć do ciszy i samotności. Jej wierny ogier regularnie o sobie przypominał domagając się uwagi, ale w środku rycerka czuła, że trudno jej będzie się teraz odzwyczaić. Okolica była piękna, ale bardzo monotonna. Jak okiem sięgnąć na południe las, a od północy woda (i las na drugim brzegu). Spokojna toń jeziora w końcu przemieniła się w nurt potoku, który kierował się wprost do miejsca, gdzie zmierzała panna Oakenfold. Droga była stosunkowo spokojna i bezpieczna, tak jak z resztą prognozował niebianin. Nawet pogoda jej sprzyjała, choć w pierwszym dniu wyprawy, tuż po wymarszu zaczęło padać niemiłosiernie.
Potok był znacznie węższym akwenem od jeziora Sember i z łatwością można było wypatrywać co działo się na drugim brzegu. Na szczęście po za dziką zwierzyną, nic nie zakłócało spokojnej wędrówki Venory.

 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-10-2017, 10:32   #347
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
- Ciekawe co dzieje się w stolicy... - w drodze, by nie irytować się ciszą, Venora rozmyślała na głos. - Mam nadzieję, że złota starczyło na misję w Ilipur - jak zawsze kiedy miała chwilę wolnego, rozmyślała o wszystkim tym co do tej pory się wydarzyło, a że teraz miała czasu bardzo dużo to analizowała każde wydarzenie z tego roku. - Jak sobie przypomnę jak się upiłam po moim pasowaniu i stwierdziłam, że już nigdy nie tknę alkoholu... Powinnam była wziąć trochę od Dundeina na drogę... Choć może nie, lepiej w samotnej drodze być w pełni trzeźwym... Myślisz, że Albrecht już na mnie czeka w Suzail? Mam nadzieję, że chociaż mojego rozkazu się posłuchał
Młot w odpowiedzi zarżał i potrząsnął głową. Cokolwiek to miało znaczyć, Venorze nie dane było wiedzieć jakie w tym temacie zdanie ma jej wierzchowiec.
- Mogłam go przecież zabrać ze sobą. Zapakować bezpiecznie do skrzyni... - panna Oakenfold wzdrygnęła się, bo to skojarzyło jej się z trumną. - Z resztą czym ja się przejmuję? Czy w ogóle powinnam się przejmować? Czemu wprost mi nie powiedział o powodach czemu ze mną wyruszył... Faceci... - westchnęła i wbiła spojrzenie w niebo.
Jej monolog przerwał potężny trzask, gdzieś od południa, w głębi lasu. Ptaki z okolicznych drzew wzbiły się do góry w panice, a Venora automatycznie położyła rękę na rękojeści Pożogi. Młot również zdawał się być wystraszony mimo iż jego pani go dosiadała, a jej paladyńska aura silnie na niego oddziaływała. Drzewa przewracały się jak zapałki robiąc przy tym straszliwy hałas, a panna Oakenfold wiedziała, że takie efekty musiało wywołać coś naprawdę dużego…

Panna Oakenfold natychmiast zamilkła. Pochyliła się do przodu i poklepała wierzchowca po szyi by dodać mu otuchy, żeby nad nim zapanować.
- Spokojnie... - szepnęła, ale nie zatrzymała go. Chwilę przyglądała się w kierunku skąd dochodziły odgłosy, by w końcu pogonić Młota. Obiecała przecież, że nie będzie pchać się w kłopoty, więc zdecydowała się jak najbardziej oddalić od źródła zniszczenia jakie niosło się po lesie.
Służka Helma ponagliła wierzchowca, który w sekundę zwiększył prędkość biegu może nawet i trzykrotnie. Venora wiedziała, że Młot był wytrzymałym zwierzęciem. Wiedziała również, że potrafi pędzić jak błyskawica. Dźwięk połamanych drzew zostawili za sobą, lecz niespodziewanie zawrócił jakby za nimi i zaczął ich z łatwością doganiać. Venora spojrzała do tyłu przez ramię i dostrzegła zielonego smoka, który mimo rannego skrzydła i licznych drzew stojących mu na drodze, próbował wzbić się w powietrze.
Gad niespodziewanie dostrzegł pędzącą rycerkę i kłapnął potężnymi szczękami. Venora z wielkim trudem wywinęła się w bok, omal nie spadając z siodła, a Młot zarżał przerażony. Tymora jednak wciąż czuwała nad paladynką. Smok nie sięgnął paszczą kobiety i nie próbował powtórzyć swego ataku, tylko wzbił się w końcu w powietrze unosząc w momencie wysoko nad drzewa.


Venorze aż gorąco się zrobiło i nie mogła uwierzyć we własne szczęście, że udało jej się uniknąć smoczych zębów, ani nie zleciała z grzbietu swego wierzchowca.
- Na bogów, to było za blisko... - serce biło jej jak szalone. Natychmiast też jeszcze bardziej pogoniła ogiera do szybszego galopu, kierując nim bliżej drzew, tak by latająca bestia nie mogła jej dostrzec pod osłoną korony z liści. Wolała nie sprawdzać co też musiało poturbować tego smoka, że jego skrzydło było w takim stanie. Raz po raz paladynka spoglądała w niebo próbując dostrzec na nim zagrożenie.
Zielone łuski mieniły się w południowym słońcu. Gad krążył wysoko nad jej głową. Panna Oakenfold wiedziała, że smoki mają doskonały wzrok i jeśli naprawdę dobrze się nie ukryje to smok i tak ją dostrzeże.
Rycerka pociągnęła za lejce zmuszając Młota do skręcenia w głąb lasu, a jednocześnie zwolnili by nie wpaść na żadne z drzew. Venora rozglądała się gdzie rosną na tyle duże chaszcze by była w stanie się w nich skryć razem z czarnym koniem i w ich poszukiwaniu popędziła pod koroną lasu.

Krzyk niósł się echem po niebie, nad koronami drzew. Venora czuła jak serce podchodzi jej pod gardło. Młot również wciąż zdawał się być przerażony. Schronienie znalazła pod potężnym kasztanowcem, który gęstą i obszerną koroną zasłaniał spory kawał ziemi. Wierzchowiec miał kilka chwil by złapać oddech i odpocząć. Nagle po lesie poniósł się huk błyskawicy, a gdy Venora podniosła wzrok ponownie w górę ujrzała przez sekundę piorun pędzący w kierunku słońca.
~Strzelają do niego magicznymi pociskami~ przeszło jej przez myśl.
Panna Oakenfold zeskoczyła z grzbietu wierzchowca i natychmiast skierowała spojrzenie w południowo zachodnim kierunku, z którego wydawało jej się, że rzucony został czar.
~ Równie dobrze może to być walka o terytorium dwóch złych smoków jak i… ~ próbowała sobie przypomnieć jakie smoki posługują się elektrycznością. ~ Spiżowy, jak ten, od którego pochodzi Balthazaar... I niebieskie, jak Xalaz’sir z jej snu. Albo po prostu jakiś mało mądry mag jak Egondrom, szukający magicznych składników w terenie ~ zmarszczyła brwi na te skojarzenia. Na razie nie wyciągała Pożogi by jej płomieniami nie zwracać na siebie uwagi w zacienionym schronieniu jakie dla siebie i Młota znalazła. Wierzchowca trzymała za uzdę, by przypadkiem nie próbował się wychylać. Zdecydowała się poczekać na rozwój sytuacji, by spróbować dowiedzieć się kim jest oponent zielonego smoka.

Nagle wszystko ucichło, a Venora słyszała tylko bicie swojego serca i szemrzący Potok Sember. W oddali nie dało się wyłapać nawet trzepotania masywnych skrzydeł.
Nim jej serce nieco się uspokoiło, rycerka usłyszała pierwsze, najodważniejsze ptaki, które wróciły na gałęzie drzew, a po chwili cała okoliczna fauna zaczęła się odzywać. W miejscu jak to, pewnie regularnie dochodziło do walk potworów i bestii.
~ Balthazaar wspominał, że jest w tych lasach niebezpiecznie ~ pomyślała, rozglądając się w koło, również po niebie poprzez prześwity między liśćmi. W tym czasie Młot przytulił do niej łeb i zaczął się uspokajać, gdy Venora gładziła go po czole.
- Chwilę odpoczniemy i ruszymy dalej - powiedziała paladynka szeptem, skupiając się na wyczuwaniu zła. Zamierzała pozostać w tym miejscu ledwie kilka minut, bo za długie przesiadywanie też nie było dobre, zważywszy na bliskość tego czegoś co przepędziło smoka.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-10-2017, 14:47   #348
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wszystko ucichło, równie szybko co się zaczęło. Smok dosłownie zniknął z nieba, a jego tajemniczy oponent nie wystawił nosa z leśnej gęstwiny. Może to nawet i lepiej, w końcu Venora była sama i nie warto było ryzykować. W końcu wzięła się w garść i ruszyła w dalszą drogę chcąc jak najszybciej opuścić to niebezpieczne miejsce.
Pędząc ścieżką na wschód miała cały czas Potok Sember po lewej stronie. Czasami na jakiś czas znikał jej z oczu, kiedy ścieżka oddalała się na południe, ale potem znów zbliżała się do tych spokojnych wód. Panna Oakenfold już do końca dnia nie wiele rozmyślała o przeszłości. Ciągle czuła oddech smoka i miała przed oczami ogromne zębiska, które niemal jej nie pochwyciły. Kolejny dzień wędrówki dobiegał końca. Nieubłaganie zbliżał się czas na odnalezienie odpowiedniego miejsca na rozbicie obozu. Sprawa była o tyle trudna, że Venora musiała wszystko zrobić sama. Na szczęście panna Oakenfold zawsze była zaradna i ze wszystkim sobie poradziła.


Przyznać jednak musiała, że najgorzej było pierwszej nocy. Wtedy to najbardziej ze wszystkiego obawiała się, że znów nawiedzą ją koszmary. Na szczęście odkąd była w drodze to sen miała spokojny i dzisiejszego wieczora nawet nie denerwowała się jak to miała w zwyczaju kiedy noc w noc coś ją dręczyło.
Venora jak przy każdym postoju na sen, rozsiodłała Młota, a z siebie zrzuciła elfi pancerz. Wszystko złożone z żołnierską dokładnością leżało pod ręką, gotowe do pochwycenia gdyby nadarzyła się jakaś nagła sytuacja. Życie w drodze niezmiernie ułatwiał jej magiczny pierścień dzięki, któremu szybko się wysypiała, a przede wszystkim nie musiała jeść. To znacznie odciążyło jej bagaż, ale na pewno nie sprawiło, żeby rycerka nie wzdychała za smakiem pieczonej sarniny smoczydła.
Noce były wciąż ciepłe, a obozowisko osłonięte krzakami chroniło ją od wiatru, przez co paladynka mogła pozwolić sobie na nie rozpalanie ogniska, które przecież mogłoby zwrócić na nią niepotrzebną uwagę.

Dzisiejszego wieczora udało jej się rozbić obóz tuż przy rzece, dzięki czemu miała okazję porządnie się wykąpać. Woda była zimna, ale w przyjemny sposób, a pod osłoną nocy nie musiała się obawiać, że ktoś przypadkiem będzie ją podglądał. Po kąpieli przebrała się i owinęła kocem, a następnie usiadła na swoim posłaniu. Żeby się choć trochę ogrzać po myciu w zimnym strumieniu, Venora oparła się o bok Młota, który ułożył się z jej powodu przy swojej pani. Rumak położył wielki łeb pod jej ręką i przymknął oczy, lecz jego uszy stały i czujnie wychwytywały odgłosy lasu.
Pannie Oakenfold bardzo doskwierała samotność. Wpatrując się w wodę strumienia, zastanawiała się co też porabiają jej bliscy, za którymi tęskniła. Trochę żałowała, że jednak nie zabrała ze sobą jakiejś książki, bo przynajmniej miałaby czym zająć myśli. Szczególnie dobra w tym była książka o wojnie między niebianami i diabłami. Była tak trudnym językiem napisana, że wymagała nie lada skupienia, żeby cokolwiek z niej zrozumieć.

Venora owinęła się szczelniej kocem i bardziej przytuliła do boku Młota. Przymknęła oczy i próbowała zasnąć.
Senność długi czas nie przychodziła. Venora momentami tęskniła za zwykłym zmęczeniem, które rozkładało ją w łożu szybciej niż bimber Dundeina. Teraz, kiedy sypiała znacznie mniej, trudniej było zająć ten czas, choć jak to Morimond zwykł mawiać: inteligentni ludzie nigdy się nie nudzili. Panna Oakenfold złożyła dłonie do modlitwy. To był najlepszy czas by podziękować Helmowi za protekcję, szczególnie za to, że nie skończyła w smoczej paszczy. Venora zamknęła oczy i już miała zacząć się modlić, gdy niespodziewanie krzaki, nieopodal jej obozowiska zaszeleściły cicho, a Młot nerwowo podniósł łeb, strzygąc uszami.

Paladynka natychmiast zerwała się ze swojego posłania i pochwyciła w dłoń pochwę z Pożogą, gotowa w każdej obnażyć jej ostrze.
- Zostań - mruknęła do wierzchowca i dalej, już w milczeniu, wyczekiwała czy odgłosy znów się pojawią, jednocześnie skupiła się na wyczuwaniu zła. Rycerka nadstawiła ucho i po krótkiej chwili dotarły do niej niskie, kocie pomruki. Tyle, że od wyjątkowo pokaźnego kota. Krzaki znów zaszeleściły.
Dla paladynki zabrzmiało to wystarczająco groźnie by zdecydować się na działanie. Wyciągnęła miecz, a jego ostrze zapłonęło. Czarny ogier, czując jej nastawienie, powstał na nogi. Przy Venorze, która mu wzrostem nie dosięgała do kłębu, wyglądał niczym góra. Młot odstraszająco uderzył przednimi kopytami o ziemię i zarżał złowieszczo.

Rycerka zamachnęła płonącym ostrzem.
- Pokaż się, albo wynoś stąd - powiedziała na wypadek gdyby to była jakaś inteligentna istota.
-Pyskataaaa…- usłyszała zza krzaków, a z liściastej zieleni wyłonił się ogromny łeb czarnej pumy. Dopiero po krótkiej chwili Venora dostrzegła siedzącą, na kocim grzbiecie niziołczycę w lekkiej zbroi, z włócznią w ręku.
-To niebezpieczne okolice! Czego tu szuka?!- warknęła charakterystycznym dla niziołków tonem głosu. Jej “wierzchowiec” wydał z siebie kolejny gardłowy pomruk, ukazując białe jak chmury zębiska.


Młot wyprostował się, unosząc wysoko głowę, przez co wyglądał jakby dwukrotnie urósł i ponownie tupnął wielkim kopytem o ziemię, jakby chciał pokazać co może spotkać łeb pantery.
Venora natomiast opuściła rękę trzymającą Pożogę i skinęła głową na powitanie niziołce.
- Jestem w trakcie podróży, tylko tu obozuję - wyjaśniła powód swojej obecności w tym konkretnym miejscu. - Jestem lady Venora Oakenfold - przedstawiła się z grzeczności. - Jeszcze przed świtem się stąd wyniosę - zapewniła nieznajomą.
-Słyszysz Midnight? Lady… Gościmy prawdziwą lady…- warknęła do kota, który poruszył pyskiem, jakby miałczał bezdźwięcznie.
-Gdzie twoi towarzysze?!- spytała niziołka marszcząc czoło.

Rycerka nie zamierzała na to odpowiadać, bo zdawała sobie sprawę, że jeśli ta kobieta należy do bandytów to z pewnością wspomnienie, że jest sama zachęci ich do ataku na samotną rycerkę.
- Czego ode mnie chcesz? - Venora zbyła jej pytanie swoim własnym. - Ja nie mam wrogich zamiarów względem ciebie, więc proszę odejdź i pozwól mi wypocząć w spokoju - powiedziała stanowczym tonem.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 05-10-2017, 17:11   #349
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Roi się tu od masy potworów!- niziołka zacisnęła dłoń w pięść -To niebezpieczne rewiry. Razem z moją towarzyszką pilnujemy względnego spokoju. Nic tylko czekać, aż zaroi się tu od poszukiwaczy przygód, łowców potworów i innych śmieci, wycinających las i ubijających zwierzynę za kilka zębów czy łusek…- poskarżyła się -A skąd mam wiedzieć, jakie masz zamiary?!-
Panna Oakenfold przyglądała się badawczo nieznajomej. Wydawała się być żywiołowa, ale w tej chwili była poddenerwowana. Nie wyglądało jednak, żeby chciała atakować, bo trzymana przez nią w drugiej ręce włócznia nawet nie drgnęła, choć była ewidentnie w gotowości do użycia.
- A skąd ja mam wiedzieć jakie ty masz zamiary? - mówiąc to Venora uśmiechnęła się lekko i całkiem opuściła miecz, dając tym samym znak, że nie ma złych zamiarów. - Jestem paladynem zakonu Helma. Całą drogę unikam wchodzenia z kimkolwiek i czymkolwiek w konflikt. Nawet nie poluję by jeść. Nie jest moim celem stwarzanie tobie jakiegokolwiek kłopotu - zapewniła.

-Ha! Słyszałaś Midnight? Nie poluje by jeść! Je suchary! Ty jesteś elfem?- spytała przyglądając jej się uważnie -Wygląda jak elfka, co? A kim jest ten Helma?- dodała szybko.
Panna Oakenfold zaśmiała się lekko na określenie rasy o jaką została posądzona.
- Nie jestem elfem - zaprzeczyła. Powolnym ruchem, schowała miecz do pochwy. - Niestety, sucharów też nie mam, więc nie bardzo mam czym cię poczęstować - dodała. - Nie chcę zwracać na siebie uwagi, więc nawet ogniska nie mam - skrzyżowała ręce przed sobą. - Helm zwany Wiecznie Czujnym Okiem, Wielki strażnik to bóg któremu wiernie służę. A przynajmniej staram się - powiedziała i przekrzywiła głowę przyglądając się nieznajomej. - A jak tobie na imię? - zapytała. Niziołka spojrzała jeszcze raz od góry do dołu, a potem rzuciła okiem na Młota, stojącego za rycerką.
-Ale że strażnik czego?- spytała.
- Dogmat mojego boga mówi by chronić słabych, biednych, rannych oraz młodych. Być lojalnym, doskonałym i nieskalanym strażnikiem i obrońcą - odpowiedziała Venora. - Zwykle kapłani i paladyni Helma są doskonałymi strażnikami i dowódcami straży miast i osad - dodała.

-Brzmi z sensem…- odpowiedziała, po czym wyciągnęła dłoń w stronę rycerki -Mówią mi Dilla- oznajmiła -A to jest Midnight- wskazała dłonią pumą, a ta otarła się o malutkie ramię niziołki.
- Miło mi was poznać- odparła paladynka z przyjaznym uśmiechem. - A ten wielkolud za mną to Młot, mój wierny towarzysz - przedstawiła swojego wierzchowca, który na wspomnienie jego imienia wypiął pierś do przodu przez co wydawał się być jeszcze większy. - Akurat szykowaliśmy się do snu, gdy się pojawiliście.
Niziołka rozejrzała się uważnie dookoła -Nie powinniście tu nocować. Ostatnio pojawiły się tu potworne maszkary… Pomieszanie ludzi i gadów- oznajmiła jakby w tajemnicy.
Oblicze Venory spoważniało.
- Masz na myśli smoczydła? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem. - Widziałaś je? Wiesz jakiej barwy mają łuski?
-Nie, to nie smoczydła. To coś brzydszego. Widziałam kiedyś zgraję smoczydeł. Te bestie są paskudniejsze. Jedna ręka ludzka, druga pokryta łuskami. Kolce na połowie mordy, ogon i błony między palcami. Zniekształcone kości i gadzie oczy…- opowiadała przeżywając wspomnienie bestii jakby dopiero co je ujrzała. -Ostatnio widziałam takiego paskuda o skórze miejscami czerwonej jak krew… Był naprawdę groźny. Na szczęście Midnight go przestraszyła i uciekł.-

- Jak duże one są? - dopytała paladynka, bo zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem Dilla może napotkała kobolda, w końcu dla niziołka mógłby się chyba taki wydać groźny. - I dokąd miałabym się udać? Jak do tej pory nic mi nie zakłócało odpoczynku. No i nie mogę pozwolić sobie na zbaczanie z trasy
-Wielkie. Wielkie jak ty. Nie! Większe! Na pewno większe- odparła splatając ręce na piersi. -Nieopodal znajduje się zakon sług Ilmatera. To bóg rannych i potrzebujących- niziołka szybko wyjaśniła -Oni pomagają tym co pobłądzili, oni pomogą. I bezpiecznie będzie u nich spać. Tam smokowcy nie przychodzą- proponowała.

Paladynkę zainteresowała ta opcja. Nawet pomyślała, że w podzięce za nocleg mogłaby wspomóc kapłanów w leczeniu chorych czy rannych których mogli u siebie już gościć.
- Jak daleko jest do nich? - zapytała prawie przekonana by się tam udać.
-Pięć mil na południe- odpowiedziała. -A może na wschód?... Nie, na południe. - wyglądała jakby sama nie była już pewna.
Venora westchnęła odrobinę zawiedziona.
- Pięć mil to już kawał drogi. Szczególnie jeśli miałoby mnie ona prowadzić na południe - pokręciła głową, obawiając się, że prędzej zarwie noc niż znajdzie Ilmaterytów. Dilla nie wydawała się być wiarygodna co do kierunku w jakim miała się znajdować światynia, a Venorze daleko było do tropiciela by szukać tego miejsca na własną rękę. - Dziękuję za dobre chęci, ale pozostanę w tym miejscu - odparła.
-No dobra. Skoro tak stawiasz sprawę to czuję się zobowiązana zostać tu z tobą do rana i zadbać o twoje bezpieczeństwo!- oznajmiła i jak gdyby nigdy nic zrzuciła przewieszony przez siodło niewielki tobołek.

Tego rycerka się nie spodziewała. Zaskoczona decyzją Dilli bez słowa przyglądała się jak ta rozkłada się ze zwoimi rzeczami.
- No... Jasne, rozgość się - powiedziała w końcu Venora i spojrzała na Młota. Ogier potrząsnął głową, nieufnie przyglądając się pumie. Paladynka przeczesała palcami wciąż jeszcze wilgotne po kąpieli włosy. - To jeśli nie masz nic przeciw to ja już pójdę spać - dodała i wróciła na swoje posłanie. Położyła Pożogę pod śpiworem i przywołała do siebie Młota. - Mieszkasz w tym lesie? Jesteś druidem może? - dopytała z ciekawości.
-Spać?- spytała zaskoczona -Przecież ja tu kolację chciałam przygotować… Dopiero co schwytany zając…- oznajmiła ze smutkiem wyciągając z tobołka upolowane zwierzę -Nie ma za dużo mięsa, ale zawsze to coś…- dodała z nadzieją, że Venora skusi się na jej propozycję.
- Dziękuję, ale ja naprawdę nie potrzebuję jeść - Venora uśmiechnęła się do niej przepraszająco. - Ale jeśli bardzo chcesz to skosztuję trochę na śniadanie - dodała i owinęła się kocem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 05-10-2017, 19:22   #350
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Niziołka wzięła głęboki wdech i zawinęła zająca do tobołka -Nie to nie- odparła i rzuciła na ziemię nieopodal leżącej już w gęstej trawie pumy. Wielki kot ziewnął i spojrzał na Młota.
-Nie musisz się o nic martwić. Midnight ma tak czuły i doskonały słuch, że nawet sobie tego wyobrazić nie potrafisz. Słyszy najmniejsze szmery. No i porusza się bezszelestnie. Hm… Ciekawe, czy usłyszałaby sama siebie?- Dilla wyglądała jakby zastanawiała się na poważnie.
- Z pewnością - przyznała jej rację panna Oakenfold, z nutką rozbawienia w głosie. - Dobrej nocy Dillo i dziękuję, że mi towarzyszysz - dodała zadowolona tym, że niziołka nie będzie rozpalać ogniska. Młot w obecności pumy nie miał ochoty się kłaść, więc stanął blisko posłania swojej pani i w ten sposób zamierzał odpoczywać.

Niziołka odwróciła się do Venory plecami i po chwili już chrapała. Do świtu panna Oakenfold przebudziła się kilka razy. Być może to podświadomie rozsądek nakazywał Venorze, a może strachliwe reakcje Młota na obecność pumy. Panna Oakenfold zbudziła się kolejny raz. Od razu spojrzała na śpiącą obok niziołkę, następnie uniosła wzrok do góry gdzie nocne niebo powoli nabierało barw, a na sam koniec na legowisko wielkiego kota. Rycerka błyskawicznie przebudziła się, gdy poczuła strach swojego wierzchowca. W tym samym momencie dostrzegła też kryjącą się w trawie pumę, która czaiła się do skoku, wprost w kierunku Venory. Puma skoczyła, a Venora nie była w stanie nawet sięgnąć po miecz. Kobieta była pewna, że kot właśnie zagryza jej wierzchowca, błyskawicznie skoczyła na nogi i ujrzała czarne futro bestii tarzające się po ziemi z łuskowatą poczwarą, kilka kroków od zadu Młota.


Stwór strącił pumę z siebie i podniósł się na nogi, panicznie kręcąc głową dookoła.
To wydarzyło się tak szybko, że przez chwilę Venora nie wiedziała w którą stronę tak naprawdę ma zamachnąć się mieczem. Obnażyła ostrze Pożogi i stanęła na nogi.
- Dilla wstawaj! - syknęła paladynka i tak jak stała, rzuciła się szarżą na intruza.
Cios miecza lekko ranił potwora w bok, lecz ten nie wyglądał na zrażonego do dalszej walki. Stwór podniósł ludzką dłoń, która nagle stanęła w płomienia. Osobnik zamachnął się błyskawicznie w kierunku twarzy Venory. Gorący policzek sprowadził paladynkę na ziemię. Nie mogła pozwolić przeciwnikowi na rozpędzenie się.
Rycerka odruchowo już skupiła się na określeniu aury napastnika. I ku jej zaskoczeniu nie był on przesiąknięty złem jak się tego spodziewała. Odskoczyła od niego.
- Czego chcesz?! - warknęła do skrzydlatego, z mieczem przygotowanym do ataku.

-Chce jeeeeść…- syknął plując się przy tym obrzydliwie -Ten pies wygląda na smacznego…- wskazał szponiastą łapą Młota.
-To nie pies ty przeklęty bydlaku! Wynoś mi się stąd, bo wytrę włócznię o twoje łachy!- pogroziła osobnikowi Dilla.
- Na bogów, czym to jest... - Venora skomentowała wygląd stwora, który faktycznie, zgodnie ze słowami niziołki, wyglądał jak abominacja i daleko mu było do dostojeństwa jakie posiadały smoczydła, nawet te złe. Co dziwne ta istota wydawała się być zupełnie głupia.
- Nie mamy tu jedzenia dla ciebie, wynoś się jeśli życie ci miłe - powiedziała paladynka unosząc miecz, w gotowości do zaatakowania.
-Widzę jedzenie! Widzę!- krzyczał wskazując wierzchowca. Venora kątem oka dostrzegła jak Midnight zachodzi półsmoczydło od tyłu i gotuje się do skoku.
-Wynoś się! Wynoś bo upuścimy krwi!- krzyknęła niziołka.
Młot zapienił się i stanął na tylnych nogach wierzgając ostrzegawczo przednimi kopytami.
- Tylko tknij mojego wierzchowca a tego srogo pożałujesz! - zagroziła Venora nie pozwalając jeszcze swojemu ogierowi atakować.

Nagle po lesie i okolicy poniósł się przeraźliwy okrzyk smoka. Venora już poznała jego właściciela i rozpoznała bez większych problemów. Smok zawył jeszcze dwa krótkie razy, a półsmoczydło czmychnęło czym prędzej między drzewa kompletnie zapominając o Młocie i jego pani.
- O nie... - Venora prędko doskoczyła do swoich tobołków. - To zielony smok. Wczoraj w południe prawie mnie zeżarł - ostrzegła niziołkę i zaczęła zakładać na siebie płyty elfiego pancerza. - Pomóż mi proszę, musimy się stąd wynosić - dodała wiążąc już pierwszą nagolenicę.
-Cicho, cicho! niziołka przyklękła na jedno kolano -Słyszysz?- spytała rozglądając się. Ryk gada ucichł, lecz Venora usłyszała dźwięk trzepoczących skrzydeł. Dźwięk nabierał na sile i intensywności, aż po chwili nad ich głowami przefrunęła dość liczna zgraja takich półsmoczydeł, pędząc w południowym kierunku.

Venora raz po raz nerwowo spoglądała w kierunku, z którego dobiegały te odgłosy. Była zdeterminowana jednak najpierw przywdziać swoją zbroję nim cokolwiek innego zacznie robić.
- Jak spotkałam tego zielonego poprzednim razem - zaczęła i sięgnęła po drugą nagolanicę. - Był ranny, ktoś go popędził. Widziałam jedynie błyskawicę, którą ktoś wystrzelił nim smok na dobre zniknął - opowiedziała niziołce. Trzepot skrzydeł w końcu ucichł, zanim Venora założyła swój pancerz.
-Prawie świta. Masz rację, ruszajmy stąd czym prędzej…- syknęła Dill.
Paladynka po zasznurowaniu ostatniego wiązania wyprostowała się i spojrzała na południe.
- Znasz te okolice? Wiesz może dokąd udali się? - zapytała towarzyszkę. Nie stała jednak bezczynnie tylko schyliła się po siodło i przywołała Młota, który w nerwach truchtał w koło obozowiska.

-To raczej nie po drodze do świątyni Ilmatera…- zamyśliła się na moment -A może ruiny Insygni Kossutha?- wzruszyła ramionami.
- Pozostaje mieć nadzieję, że nie lecą do Ilmaterytów - skomentowała rycerka zapinając pasy siodła i sięgając po ogłowie. Ogier grzecznie pochylił łeb by ułatwić swojej pani narzucenie tego wszystkiego. - Niestety nie mam czasu na zwiedzanie - dodała. - Dobrze, że przynajmniej udało mi się przespać - powiedziała ale już do samej siebie.
-Czyli, teraz gdzie się wybieramy?- spytała lekko zbijając Venorę z tropu.
Panna Oakenfold zamarła w bezruchu.
- Chcesz iść ze mną? - zapytała, spoglądając niepewnie na Dillę.
-Nie chcę, ale widziałam cię bez zbroi. Jesteś mizernym chuderlakiem. Jak byś sobie poradziła beze mnie w tej okolicy?- odpowiedziała pakując się błyskawicznie.
Paladynka skrzywiła się, ale nie chodziło o słowa komentujące jej posturę, czy poradność gdy nie ma na sobie pancerza. Chodziło o warunki jej próby. Zamyśliła się nad tym co powiedział jej Simon i Michael o jej wędrówce.
~ Niebianin mówił, że nie mogę zabrać ze sobą żadnego z moich kompanów... ~ pomyślała przyglądając się niziołce. ~ Czy to też tyczy się napotkanych na drodze osób? ~ westchnęła nie będąc pewna odpowiedzi na to pytanie. A tak bardzo nie chciała znów iść sama.
- Powinnam podróżować sama. Tego wymaga moja próba... - powiedziała szczerze Venora, przyznając jaki jest powód jej wahania.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172