Baylof widząc przyjaciela nie mógł się powstrzymać. Uściskał krasnoluda radośnie, zabierając mu dech w piersiach.
- Garag! Stary druhu! Nie wiem gdzie żeśmy się tak pogubili! - wysapał łotrzyk puszczając krasnoluda i przetarł ręką czoło. Zmęczony już był tym wszystkim co w okół się działo - Ani kiedy. Na swą obronę dodam, żeśmy nic zdrożnego nie robili! - wyskoczył od razu zamachnąwszy się przed sobą rękami, które skrzyżował na piersi tylko po to, by za chwile je oderwać i gwałtownie wyrostowaną ręką wskazać ścieżkę za sobą, z której przyszli.
- Wiesz kurwa co tam jest?! Pierdolone, latające, niebieskie małpy!! A jeszcze dalej jakieś wężopodobne gówno! A to małe rude, jest jak dziecko! Omal żeśmy nie zginęli, bo ta się rzuca na wszystko. Garag, wierz mi... WSZYSTKO! - zdenerwował się, ale po tej przemowie pomału mu przechodziło. Wtem krasnolud wspomniał o powrocie. Baylof zrobił wielkie oczy.
- I teraz dopiero o tym mówisz? Chodźmy! - bez zastanowienia ruszył pełen entuzjazmu.