Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2017, 19:59   #21
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Ruda dała jej znak, że może założyć gogle dopiero w pobliżu lasu.
- Niech Igo cię jeszcze chwilę poprowadzi. Widziałam, że mieli obserwatorów w bramie.

Gdy zagłębiły się w las Igo zajął miejsce za Romą i mogły odrobinę przyspieszyć. Po przejechaniu kilku staj dotarły do rozdroża.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/7a4tqu92nz/crossroad.jpg[/MEDIA]

Morgana siedziała na motocyklu podczas gdy Laura biegała wokół. Alchemiczka spojrzała na nie, ale nie ruszyła się z miejsca. Powiedziała coś cicho i córka zajęła miejsce za nią.
- To gdzie teraz?
- Do cioci!
- Laura uczepiła się matki.

- Odbijemy tutaj, w prawo i poszukamy w lesie jakiegoś schronienia. Muszę naprawić do końca Igo. - Ruda wskazała na siedzącego za nią golema.

Scarlet zauważyła, że przyjaciółka wybrała inną stronę szosy niż ta, którą jechały w tą stronę. Będą musiały jechać z dala od torowiska i rzeki.
Nie sprzeciwiała się jednak. Na razie miały dość wody i prowiantu. Blind puściła Romę przodem - teraz z Igo za plecami, potem Morganę z córką, zaś sama pojechała na końcu, rozglądając się po okolicy. Odruchowo zadzierała też głowę w górę, by przyjrzeć się gałęziom.
A więc stała się wyjęta spod prawa... Wiedziała, że kiedyś to nastąpi, a jednak miała poczucie, że to niesprawiedliwe. “Partnerka Jednookiego” - też mi coś. Nie była nią od dawna i nie zamierzała wrócić do tej roli. Kim zatem była? Coraz mniej wiedziała.

Na dodatek ten list mógł skomplikować jej relacje z Morganą. Będzie musiała z nią pogadać, gdy Roma zajmie się Igo. Doprawdy nic przyjemnego… Po przejechaniu kilku staj zobaczyła pierwszą nadłamaną gałąź. Kilkadziesiąt stóp dalej kolejną. Im bardziej oddalały się od miasta i szosy tym było ich więcej. Jechały powoli bo Roma cały czas musiała szukać jakichś otwarć, którymi mogłyby przejechać jej i Morgany motor. Widziała jak córka alchemiczki zaczyna robić się marudna i wiercić za plecami matki, jednak Hanlon skutecznie ją uciszała.

Jakoś po południu udało się im na coś trafić. Wyglądało jak opuszczona wioska drwali.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/1cukky4z27/in_woods.jpg[/MEDIA]

Roma zatrzymała motocykl przy jednej z chałup.
- Będzie musiało wystarczyć. Jeśli będziemy jechać dalej skończy się tak, że będę naprawiać Igo po ciemku.
- W porządku. Małej chyba też przyda się odpocząć czy tam wybiegać...
- rzuciła Scarlet, skrępowana, że przyznała się do obserwowania dziecka. Zaczęła rozpalać ognisko, by zjeść jeszcze obiad na ciepło. I w życiu by się nie przyznała, że motywowała ją do tego głównie troska o dziewczynkę, by ta jak najlepiej zniosła trudy podróży.

Hanlon odpaliła papieros obserwując Scarlet. Blind czuła, że ta wie o jej odczuciach, jakby jej głową kierował jakiś instynkt.
- Laura pozbieraj trochę chrustu i pomóż cioci. - Wydała proste polecenie. Mała przez chwilę marudziła, ale w końcu zaczęła biegać między domkami i zbierać suche drewno na opał. Robiła to z dziwną wprawą, zupełnie, jakby nie pierwszy raz była w trasie. Morgana w tym czasie podeszła do pracującej przy Igo rudej.
- Mogę zerknąć?
Roma obejrzała się na Scarlet niepewnie.
- Nie ma problemu - to ona odpowiedziała, po czym dodała z westchnieniem - Chciałam z tobą pogadać. Póki mała nie jest koło nas.
Morgana oderwała się od golema i spojrzała na skaczącą radośnie między domkami córkę. Wygasiła papieros w lekko wilgotnej trawie i podeszła do uwijającej się przy palenisku Scarlet. Usadowiła się na jakimś kawałku deski.
- O czym chciałaś pogadać?
Blind w trakcie podróży przygotowała sobie gadkę, więc zaczęła według planu:
- Twoja córka... znam te oczy. Jej ojcem jest Jednooki Tom, prawda? - zapytała wprost.

Przez twarz alchemiczki przeleciało kilka różnych emocji. Na początku strach, który szybko zastąpiła złość. Scarlet niemal widziała jak na sam dźwięk imienia Toma, Morgana miała ochotę jej przywalić. Jakoś udało się jej jednak powstrzymać i tylko zacisnęła dłoń w pięść. W końcu spojrzała na nią z rezygnacją i odrobiną zaciekawienia.
- A skąd ty niby znasz oczy tego chuja? - Hanlon wydobyła kolejny papieros i odpaliła go od ogniska.
Blind odsunęła się od ogniska, obserwując jak się rozpala.
- Byłam kiedyś w jego bandzie. Ponad rok temu uciekłam i... wiem, że on na mnie poluje. - posłużyła się częściową prawdą, mówiąc na tyle głośno, by Roma słyszała jej wersję wydarzeń.
- Powiedziałaś, że ojciec nie wie o istnieniu małej, a ja ci wierzę. Dlatego pytam wprost. Czy zdradzisz nas jemu, Morgano?
- Po co niby miałabym to robić?
- Alchemiczka spojrzała na swoją córkę i uspokoiła się lekko. - Nie widziałam tego dupka od prawie 3 lat, nawet nie wiem gdzie on jest. A i tak ostatnią rzeczą na jaką mam ochotę jest oglądanie jego mordy.
- To chciałam wyjaśnić...
- skinęła Blind.

Nie wspominała, że już jest poszukiwana. Wychodziła z założenia, że informacje trzeba dozować.
Morgana skupiła wzrok na ognisku, widać było że nad czymś się zastanawia. Mała zdążyła podbiec do nich rzucić co nieco gałązek i ruszyć w dalszą misję.
- Jak się z nim… jak to było być w jego bandzie? - Alchemiczka zerknęła na Blind, ale szybko z powrotem skupiła się na ognisku.
Scarlet spojrzała na Romę, która udawała w pełni pochłonięta naprawą, choć łowczyni miała wrażenie, że uszy same jej się ruszają, tak nasłuchuje.
- Było... bezpiecznie. Na początku. - powiedziała zgodnie z prawdą - I całkiem wesoło, jeśli wszystko szło po jego myśli. Dopiero potem... zaczynały się schody. Jednooki nie uznawał takiej jednostki jak błąd ludzki. Po prostu zrozumiałam, że dla niego najważniejsze jest wykonanie planu i umocnienie władzy, a nie ludzie. Ludzie to tylko pionki na planszy jego chorej gry. - westchnęła, po czym podniosła głowę - A jak ty go poznałaś? No i... sama wiesz. - wskazała ruchem podbródka Laurę.
- Zabawił się kosztem moim i mojej kochanki. - Morgana wrzuciła papieros w ognisko. - Przyszedł do mnie bo podobno szukał jakiejś receptury… - Alchemiczka wyraźnie nie wiedziała jak opisać to, co się wtedy wydarzyło. Chwilę wpatrywała się w ognisko. - Nieistotne. Ostatecznie wziął mnie wbrew mojej woli, zostawił w słabym stanie, a moją kochankę zabrał z sobą.
Scarlet przygryzła wargę. Nie zamierzała jednak wybielać Toma. Sama wiedziała jakim był skurwysynem. Nie wiedziała tylko dlaczego wciąż ma do niego słabość.
- Wiesz co się stało z tą kochanką?
- Nie widziałam jej tyle co i jego. Dlatego pytałam jak to jest być w jego Bandzie
. - Hanlon wyraźnie martwiła się o tamtą kobietę.
- A poszła z nim z własnej woli? - zaciekawiła się Scarlet - jak ja zwali?
Morgana na chwilę zacisnęła wargi, tak że zamieniły się w cienką linię.
- Powiedzmy, że po tym jak kazał jej patrzeć, na to jak mnie bierze zrobiła to z “własnej woli”. Helen… miała na imię Helen.
Blind westchnęła. Klocki niby składały się w całość, ale obraz, który się z nich formował wciąż był chaotyczny.
- Spotkałam ją. - powiedziała w końcu - Gdy ostatni raz ją widziałam była zdrowa i chyba niczego jej nie brakowało.
Morgana chwilę przyglądała się Blind, w końcu jednak uśmiechnęła się.
- Cieszę się. - Wyraźnie na jej twarzy odmalowała się ulga. - Dawno temu ją widziałaś?
- No czas jakiś... gdy ostatni raz z Boltsami jeszcze styczność miałam
- odparła wymijająco, po czym zmieniła temat - Coś ta twoja córa długo nie wraca.
- Czyli pewnie znalazła jakiegoś robala.
- Morgana uśmiechnęła się i podniosła się od ogniska. - Lauro.

Mała wyjrzała z pomiędzy oddalonych o kilka stóp krzaków. Spojrzała na matkę, a potem na Scarlet. Jej oczy zdawały się wwierać w głowę Blind.
- Mamo znalazłam Pana Żuka i pokazał mi coś fajnego! - Jej policzki były aż rumiane z ekscytacji.
- Co takiego? - Hanlon ruszyła w kierunku córki.
- Stopy! - Mała, aż podskoczyła w krzakach. Po chwili poprawiła się już ciszej. - A dokładnie ślady na ziemi.
Blind spojrzała na Morganę, po czym wstała gwałtownie, kładąc dłoń na broni.
- Pokaż mi gdzie. - powiedziała.
Mała przytaknęła ruchem głowy. Widać było, że cieszy się z zainteresowania. W rękach trzymała Pana Żuka, który był wielkości jej dłoni.

[MEDIA]https://s1.postimg.org/94s9j9k1bz/image.jpg[/MEDIA]

Powoli podreptała głębiej w las, niezbyt daleko. Wskazała kobietom kępkę wyższej trawy, w której Scarlet znalazła znajome sobie ślady. Chyba nie były świeże. Wyraźnie odcisnęły się w błocie, a wczoraj nie padało w tej okolicy.
Odruchowo zerknęła też w górę. Idealnie nad śladami znajdowała się uszkodzona gałąź. Kilka stóp dalej dojrzała bez trudu kolejną.
- Trochę dziwne by ktoś łaził boso po lesie. - Morgana zagarnęła córkę, przyciskając ją do swego biodra.
- Już wcześniej to widziałam. - powiedziała Scarlet. Były teraz towarzyszkami podróży, nie było więc sensu niczego ukrywać. - I zawsze ponad śladami są połamane gałęzie, jakby to... jakby przybywało z góry. Wiem, jak to brzmi, ale mówię, co widziałam. Spodziewaj się w każdym razie, ze może być tego więcej. I nie puszczaj młodej poza zasięg wzroku.
Morgana zacisnęła dłoń na ramieniu córki, która to tuliła do siebie żuczka. Alchemiczka podniosła wzrok i spojrzała na drzewa.
- To cholernie wysoko… - Opuściła wzrok na Scarlet. - Wracamy do ogniska?
- Owszem. Jak tylko Roma naprawi Igo i zjemy, ruszamy dalej.


Gdy dotarły do ogniska, Scarlet zauważyła, że z tym wyruszaniem mogą mieć mały problem. Kolano golema zostało rozłożone na części pierwsze. Skupiona Roma montowała kolejne elementy w coś co pomału zaczynało przypominać staw kolanowy.

Wiedziała jednak, że bez sensu upominać rudą, że się spieszą.
- Miej oczy wokół głowy - upomniała tylko Morganę, po czym zaczęła pichcić posiłek dla nich wszystkich.

Roma przerwała dosłownie na kilka chwil, by wrzucić coś do ust i wróciła do pracy. Jednak mimo to montowała staw pomiędzy piszczel i udo już po zmroku. Morgana siedziała obok ogniska paląc, podczas gdy mała usnęła na kocu, tuż obok. Nie przeszkadzały jej nawet ciche przekleństwa rzucane raz na jakiś czas przez rudą. Scarlet czuła, że o ile wzrok Morgany rzeczywiście skupiony był głównie na lesie, to coraz częściej powracał do niej.
- Jak chcesz, też się możesz przespać. Jeśli przyjdzie nam tu nocować, będziemy musiały podzielić się na warty. - powiedziała, ćmiąc swoją fajkę.
Hanlon uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Nie trzeba, mam wprawę w niespaniu. - Potarmosiła głowę śpiącej obok córki, która nawet się nie poruszyła. - Wspominałam tylko poprzednią noc.
Blind uśmiechnęła się.
- Tu jej raczej nie powtórzymy. - stwierdziła - Opowiesz mi o Helen? Przyznam, że zastanawiało mnie co taka ogarnięta babka robi przy Jednookim. Wydaje mi się też, że oni... no wiesz... nie tego. Ich relacja musi być oparta na czymś innym.
Morgana podniosła się i położyła się obok Scarlet kładąc jej głowę na udzie.
- Gdy myślę o tym teraz, mam wrażenie, że jemu cały czas chodziło tylko o nią. Helen też jest alchemikiem, lekarzem alchemikiem. Jest ode mnie starsza i z tego co opowiadała pracowała jako pielęgniarka w czasie wojny. - Hanlon przymknęła oczy ale otworzyła je po chwili. - Twój tytoń ładnie pachnie.
- Tylko czym on ją skusił, bo wydawało mi się, że współpracuje z nim raczej z własnej woli? -
Blind zaciągnęła się i podała fajkę Morganie.
Alchemiczka przyjęła fajkę i chwilę przyglądała się jej.
- Ładna. - Zaciągnęła się i oddała przedmiot właścicielce. - Nie wiem czym ją skusił. Ja byłam tu chyba tylko sposobem na to by ją podejść. Byłam nieistotna, a teraz obie jesteśmy. - Wskazała w stronę śpiącej córki.
- Chciałabyś żeby dowiedział się o niej? - zapytała cicho Scarlet, znów się zaciągając.
- Sama nie wiem. - Morgana sięgnęła do swojej papierośnicy i odpaliła kolejne zawiniątko nie podnosząc się. - Na razie czuję, że powinnam opowiedzieć jej o nim, ale jakoś nie przechodzi mi to przez gardło.
- Bez zdziwienia. Ciężko o nim coś dobrego powiedzieć. - westchnęła Blind ze smutkiem.
Morgana uniosła dłoń i pogładziła twarz Scarlet. Jej wzrok jak zwykle był czujny.
- Jesteś…

 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline