Fenn w końcu doczłapał się do Doca, kulejąc na [którąś tam] nogę. Jeszcze plecy mu nie zagoiły się a tu kolejne oparzenie.
-
Panie doktorze, noga mnie boli, kumpel doradził bym wyrwał bo jak jego ząb bolał i wyrwał to przestało. - zażartował.
- Mogę wyrwać… jeśli chcesz… ale znieczulenie się skończyło.- stwierdził ironicznie Bullit dolewając sobie “prądu” do… chyba herbaty. -
A poza tym, co jeszcze boli?
-
Plecy jeszcze się nie wygoiły, tak to nic. - Fenn obrócił się by pokazać opatrunek, podkoszulka czy innego topu nie miał bo dopiero co wyszedł z pancerza a kombinezon do niego i tak nadawał się do wywalenia więc go nie założył tym razem. Pokazał też poparzoną kończynę, z której krew i ropa już przestały lecieć. -
Kolejna blizna do kolekcji? - Prawdopodobnie.- Doc zabrał się za badanie rany.-
Widziałem gorsze. Lżejsze po prawdzie też.
-
Przeżyłem gorsze. - Fenn poklepał się po metalowej ręce, lecz Doc patrząc na kilka innych blizn mógł stwierdzić że takich ran było więcej.
- Taaa… No cóż…- Bullit podał mu napoczętą butelkę. -
Wypij i zaciśnij zęby. Większość środków przeciwbólowych poszło na Rose, a te które mi zostały wolę zatrzymać dla tych co nie są twardzielami. Pogrzebię ci w ranie za odłamkami.
Rana głównie była olbrzymim poparzeniem, ale różne rzeczy się zdarzały… Część pancerza mogła się wszak wtopić w ciało. A mając spalone zakończenia nerwowe Fenn nie mógł tego poczuć.
Suzh pociągnął z butelki, po czym z ciekawością podstawił ją pod światło.
-
Grzeb jak trzeba.
I Bullit zabrał się za grzebanie, powoli i z wyczuciem. Po zakończeniu tortur Doc opatrzył ranę opatrunkiem wraz nanitami leczniczymi i aminokwasowo-wodorowęglanową pożywką.
-Będzie dobrze.- stwierdził w końcu doktorek.
-
No i gitarra. - stwierdził pacjent, po czym stanął na nogi na chwilę lekko przenosząc ciężar ciała na zranioną kończynę. Jeszcze raz pociągnął z gwinta na pożegnanie.
-
Jeśli nie jest źle to jest dobrze, a jeśli jest dobrze to nie jest źle. - wyciągnął rękę w podzięce -
Dzięki. - Nie.. ma za co.. od tego tu jestem. - Doc przez chwilę przyglądał się ręce wyciągniętej ręce. W końcu zrozumiał zaproszenie i połączył
dłoń z dłonią. -
Wypoczywaj i pozwól ranie się zagoić.
-
Uuu, lekarskie zwolnienie od roboty. Kapitan uznaje takie rzeczy? - Suzh uśmiechnął się, czy z nadzieją z żartu, ciężko powiedzieć.
- Kapitan jeszcze się nie wypisała z ambulatorium, więc nie ma nic do gadania.- stwierdził wprost Bullit.
Fenn spojrzał się na Doca.
-
No chyba że. To ja idę do siebie. - odwrócił się i ruszył do wyjścia po drodzę łapiąc się za nogę (tą zdrową) -
Oj jak boli oj jak boli. - zażartował.
A Doc przyszykował się na kolejnego “klienta”
Bix już czekał. Z pospiesznie załatanymi obrażeniami nie obchodził się łagodnie, najwyraźniej uważając że jak nie boli (dostał w końcu słoniową dawkę stymulantów) to OK. Gorzej że prochy przestawały działać, a noszenie i montowanie łat poszycia nie pomaga gojeniu. Bix doczłapał się do ambulatorium z już nieźle zakrwawionym ciuchu.
-
Chyba szycie się spierdoliło doktorku - powiedział ponuro i walnął się na kozetkę aż metal jęknął.
-Nie martw się… mamy dużo czasu na łatanie.- westchnął Bullit uśmiechając się do siebie. Było to codzienność na pirackim okręcie. Pomiędzy walkami było łatanie i statku i samej załogi.