Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2017, 20:31   #223
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Fenn w końcu doczłapał się do Doca, kulejąc na [którąś tam] nogę. Jeszcze plecy mu nie zagoiły się a tu kolejne oparzenie.
- Panie doktorze, noga mnie boli, kumpel doradził bym wyrwał bo jak jego ząb bolał i wyrwał to przestało. - zażartował.
- Mogę wyrwać… jeśli chcesz… ale znieczulenie się skończyło.- stwierdził ironicznie Bullit dolewając sobie “prądu” do… chyba herbaty. - A poza tym, co jeszcze boli?
- Plecy jeszcze się nie wygoiły, tak to nic. - Fenn obrócił się by pokazać opatrunek, podkoszulka czy innego topu nie miał bo dopiero co wyszedł z pancerza a kombinezon do niego i tak nadawał się do wywalenia więc go nie założył tym razem. Pokazał też poparzoną kończynę, z której krew i ropa już przestały lecieć. - Kolejna blizna do kolekcji?
- Prawdopodobnie.- Doc zabrał się za badanie rany.-Widziałem gorsze. Lżejsze po prawdzie też.
- Przeżyłem gorsze. - Fenn poklepał się po metalowej ręce, lecz Doc patrząc na kilka innych blizn mógł stwierdzić że takich ran było więcej.
- Taaa… No cóż…- Bullit podał mu napoczętą butelkę. -Wypij i zaciśnij zęby. Większość środków przeciwbólowych poszło na Rose, a te które mi zostały wolę zatrzymać dla tych co nie są twardzielami. Pogrzebię ci w ranie za odłamkami.
Rana głównie była olbrzymim poparzeniem, ale różne rzeczy się zdarzały… Część pancerza mogła się wszak wtopić w ciało. A mając spalone zakończenia nerwowe Fenn nie mógł tego poczuć.
Suzh pociągnął z butelki, po czym z ciekawością podstawił ją pod światło.
- Grzeb jak trzeba.
I Bullit zabrał się za grzebanie, powoli i z wyczuciem. Po zakończeniu tortur Doc opatrzył ranę opatrunkiem wraz nanitami leczniczymi i aminokwasowo-wodorowęglanową pożywką.
-Będzie dobrze.- stwierdził w końcu doktorek.
- No i gitarra. - stwierdził pacjent, po czym stanął na nogi na chwilę lekko przenosząc ciężar ciała na zranioną kończynę. Jeszcze raz pociągnął z gwinta na pożegnanie.
- Jeśli nie jest źle to jest dobrze, a jeśli jest dobrze to nie jest źle. - wyciągnął rękę w podzięce - Dzięki.
- Nie.. ma za co.. od tego tu jestem. - Doc przez chwilę przyglądał się ręce wyciągniętej ręce. W końcu zrozumiał zaproszenie i połączył dłoń z dłonią. -Wypoczywaj i pozwól ranie się zagoić.
- Uuu, lekarskie zwolnienie od roboty. Kapitan uznaje takie rzeczy? - Suzh uśmiechnął się, czy z nadzieją z żartu, ciężko powiedzieć.
- Kapitan jeszcze się nie wypisała z ambulatorium, więc nie ma nic do gadania.- stwierdził wprost Bullit.
Fenn spojrzał się na Doca.
- No chyba że. To ja idę do siebie. - odwrócił się i ruszył do wyjścia po drodzę łapiąc się za nogę (tą zdrową) - Oj jak boli oj jak boli. - zażartował.
A Doc przyszykował się na kolejnego “klienta”
Bix już czekał. Z pospiesznie załatanymi obrażeniami nie obchodził się łagodnie, najwyraźniej uważając że jak nie boli (dostał w końcu słoniową dawkę stymulantów) to OK. Gorzej że prochy przestawały działać, a noszenie i montowanie łat poszycia nie pomaga gojeniu. Bix doczłapał się do ambulatorium z już nieźle zakrwawionym ciuchu.
- Chyba szycie się spierdoliło doktorku - powiedział ponuro i walnął się na kozetkę aż metal jęknął.
-Nie martw się… mamy dużo czasu na łatanie.- westchnął Bullit uśmiechając się do siebie. Było to codzienność na pirackim okręcie. Pomiędzy walkami było łatanie i statku i samej załogi.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline