Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2017, 13:46   #14
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Jeśli kobieta Królik wcześniej choć trochę budziła sympatię Alicji, teraz ją straciła zupełnie. Po pierwsze dlatego, że nazwała ją służącą, a po drugie jak mogła... jak mogła robić TAKIE RZECZY ze “Szkotem”, skoro miała męża?
To nie mieściło się w głowie nastolatki, która jednak nie dała poznać po sobie prawdziwych odczuć. Tak, jak uczyła ją matka, kiwnęła głową każdej przedstawionej jej osobie, po czym usiadła na wolnym miejscu przy stole.
- Dawno panny nie widziałam - odezwała się Księżna. - To już chyba będzie jesień, albo dwie.
- W moim świecie nawet dłużej
. - przyznała Alicja, sięgając po filiżankę z herbatą.
- To wtedy zaczęły się te burze, prawda ciociu? - spytał Książę.
- Och, to nie jest przyjemny temat do rozmów - zbyła go Księżna. - Lepiej zapytać pannę Alicję co też porabiała.
- Ja chętnie posłucham o burzach. Moje życie jest bardzo... nieciekawe.
- wyznała zmieszana.
- Są straszne. Coraz groźniejsze - ożywił się książę. - Zupełnie zalały zamek, dlatego teraz mieszkam z ciotką - to chyba tłumaczyło, czemu wcześniej szympans tak się bał.
- Burze w zamku?
- zapytała zaintrygowana blondynka, przypatrując się księciu. Nie kojarzyła go z wcześniejszych wizyt w świecie.
- To o niczym nie wiesz? - zdziwił się Kapelusznik. - Burza zdemolowała zamek Królowej. Myślałem, że chce mi za to ściąć głowę.
- Zamek został zdemolowany?
- poderwał się Kawalerzysta. - To dlatego nie docierają do mnie nowe rozkazy.
Alicja spojrzała na Kapelusznika.
- To przez ciebie? - zapytała, popijając herbatę.
- Ależ skąd - obruszył się. - Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił!
- Matka po prostu lubi, gdy znajdzie się ktoś winny
- wyjaśnił Książę, jakby nigdy nic. Chwila - matka? To był syn Czerwonej Królowej?
- A może panna coś o nich wie? - wtrąciła się Księżna między kęsami ciasta. - W końcu tak zbiegły się z panny nieobecnością.
- Ja... nawet o nich nie wiedziałam -
odparła Alicja, spuszczając wzrok - Nawet nie wiedziałam, że Królowa ma potomka... byłam w sumie dzieckiem, gdy ostatni raz tu zawitałam.
- Dzieckiem?
- zdziwił się gospodarz. - Wcale nie. Jeszcze nie kobietą, ale na pewno nie dzieckiem. Prawda Myszo? - bezceremonialnie kopnął swojego śpiącego gościa, który zachrapał głośno, otworzył leniwie oko i odparł - z marmoladą, jeśli można.
- W moim świecie byłam dzieckiem. Teraz... jestem dziecinna. - powiedziała dziewczyna gorzko.
- Wszyscy są czasem dziecinni, inaczej są nudni - stwierdził Marcowy Zając.
- Dzieckiem? Może i dzieckiem, ja nie mam dzieci, więc się nie znam - Kapelusznik rozłożył ręce, a potem zamachał jedną przy przywołać służącą. - A czy udało ci się wtedy pokonać Lalkarza?

Blondwłosa służka przyniosła imbryk ze świeżą herbatą, kiedy jednak przechodziła obok Myszy pisnęła, podskoczyła i wypuściła wszystko z rąk, mało nie oblewając śpiocha wrzątkiem.
- Proszę mnie nie podszczypywać - oburzyła się.
Alicja z przejęcia aż przyłożyła dłonie do ust, by nie krzyknąć. Zapomniała o pytaniu, przyglądając się reakcji Myszy. Niestety nie była ona zbyt ciekawa - obrócił się tylko na drugi bok i znowu usnął.
Zszokowana takim obrotem sprawy dziewczyna chwilę milczała, po czym spojrzała na gospodarza i przypomniała sobie o pytaniu.
- Chyba nie. Nie wiem kim ten Lalkarz jest w ogóle. - powiedziała szczerze.
- Jak to możliwe? Wszak ostatnio go szukałaś - dociekał Zając. - Czyżbyś zapomniała?
Pokiwała głową.
- Na to wygląda.
- Więc to nie mogło być nic ważnego
- wzruszył ramionami Kapelusznik.
- To skąd się wzięły te burze i... jak Królowa sobie z nimi radzi? - zapytała Alicja, znów zerkając na księcia. Zastanawiała się kto mógł być jego ojcem i jak to się stało, że tak szybko wyrósł.
- Nie wiemy - przyznał młodzieniec. - Po prostu się zaczęły, a z czasem tylko przybierają na sile. Na początku psuły pikniki, a teraz zepsuły mi dom. Wszyscy żołnierze biegają z wiadrami i wylewają wodę z korytarzy.
- O nie, o nie
- jęknął żołnierz.
- Ja myślę, że to ta Wiedźma - wtrącił Zając.
- Wiedźma? - podchwyciła Alicja.
- Wiedźma - potwierdził Zając. - Taka na miotle, w wieży. To na pewno ona.
- A skąd wiesz kochanie?
- podpytała Króliczyca.
- Bo to przecież wiedźma. One robią takie rzeczy - pokiwał łebkiem z miną eksperta (przynajmniej na tyle, na ile zające mogą wyglądać jak eksperci).
Coś tu jednak nie pasowało Alicji.
- Ale to dlaczego Królowa jej nie wygoniła? I dlaczego ty Książę jesteś tutaj a nie przy niej?
- Ależ wygoniła, dawno temu. Nie ma jej w królestwie
- zaprzeczył chłopak.
- To jeszcze nie znaczy, że to nie ona - zaoponował Marcowy Zając, ale Książę go nie słuchał.
- A jestem tutaj, bo matka wysłała mnie do ciotki pod opiekę - spojrzał ku Księżnej.
- Aha... - powiedziała niemądrze Alicja, bo i co więcej rzec mogła. Czuła się dziwnie. Wszystko bowiem było znajome i nieznajome zarazem.

Tematy rozmów zaczynały się powoli wyczerpywać i towarzystwo zaczynało cichnąć. Jedynie Mysz nieustannie udzielała się swoim pochrapywaniem, nikt jednak nie dotrzymywał mu w tym towarzystwa. Gospodarz jednak zdawał się cieszyć z takiego obrotu sprawy - im ciszej się robiło, tym bardziej się on uśmiechał.
- Przyszedł zatem czas na to, na co wszyscy czekaliście - oznajmił w końcu tryumfalnie. Alicji jednak wydawało się, że goście nie podzielali jego entuzjazmu. - Przygotowałem na dzisiaj kilka nowych poematów, ale myślę że wszyscy zgodzimy się, że należy uczcić przybycie panny Alicji czymś specjalnym.
Nikt nie zgłaszał protestów, głównie dlatego że i nikt nie zwracał większej uwagi na słowa Kapelusznika.
- Na twoją cześć Alicjo, wygłoszę poemat o ścięciu Dżabbersmoka.

Cytat:
Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

Ach, Dżabbersmoka strzeż się, strzeż!
Szponów jak kły i tnących szczęk!
Drżyj, gdy nadpełga Banderzwierz
Lub Dżubdżub ptakojęk!

W dłoń ujęła migbłystalny miecz,
Za swym pogromnym wrogiem mknie…
Stłumiwszy gniew, wśród Tumtum drzew
W zadumie ukryła się.

Gdy w czarsmutśleniu cichym stał,
Płomiennooki Dżabbersmok
Zagrzmudnił pośród srożnych skał,
Sapgulcząc poprzez mrok!

Raz-dwa! Raz-dwa! I ciach! I ciach!
Miecz migbłystalny świstotnie!
Łeb ucięła mu, wzięła i co tchu
Galumfująco mknie.

Cudobra moja; uściśnij mnie,
Gdy Dżabbersmoka ściął twój cios!
O wielny dniu! Kalej! Kalu!
Śmieselił się rad w głos.
Wiersz został nagle przerwany przez brzęk stołowej zastawy.
- Przepraszam - jęknęła Króliczyca. - Upuściłam widelec. Bardzo przepraszam - ze wstydu aż weszła pod stół... albo szukała widelca.
Kapelusznik odchrząknął i dokończył.

Cytat:
Było smaszno, a jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały,
Peliczaple stały smutcholijne
I zbłąkinie rykoświstąkały.

1
Zadowolony z siebie, czekał na oklaski.
Alicja zaklaskała rezolutnie. Może dlatego, że w pierwszej chwili nie skojarzyła, że to ona zabiła przecież Dżabbersmoka.
Odruchowo też spojrzała na wolne miejsce Króliczycy, która coś długo szukała tego widelca i... minę jej męża. Zając był wyraźnie zadowolony - uśmiechał się błogo pod przymkniętymi oczami. Kapelusznik nie zauważył nawet przedłużającej się "nieobecności" jednego z gości i płynnie przeszedł do deklamacji drugiego wiersza. Panna Liddell spostrzegła też, że i na Księcia poezja podziałała nad wyraz rozweselająco.

Mając w pamięci nieprzyzwoitą scenę przy przejściu przez most, Alicja obserwowała obu, nie mając jednak odwagi zerknąć pod stół... choć bardzo ją korciło. Marcowy był skupiony na sobie, za to młody Książę podłapał spojrzenie dziewczyny i uśmiechnął się lubieżnie. Prędko odwróciła wzrok, starając się skupić na wierszach Kapelusznika. Jednak myśli nie tak łatwo było zwrócić w inną stronę. Wyobraźnia podpowiadała jej obrazy tego, co musiało dziać się obecnie pod stołem nieświadomego niczego gospodarza. Na domiar złego Alicja nagle poczuła na łydce dotyk, powoli sunący ku górze. Zadrżała, lecz nie poruszyła się. Znów spojrzała na księcia. Czyżby on jakoś... a może to Pani Królik? I jak powinna się teraz zachować?! Młodzieniec uśmiechnął się raz jeszcze. Pieszczota pięła się po zewnętrznej stronie łydki i zaczęła mijać kolano, Alicji wydawało się że to czyjaś stopa.
Spojrzeć, uciekać, spojrzeć, uciekać... dwa zupełnie różne pragnienia targały Alicją do momentu, aż jej wrodzona inteligencja podpowiedziała, że przecież może spojrzeć... a potem uciec. Toteż celowo upuszczając serwetkę, schyliła się, by ją podnieść i zerknęła pod stół. Króliczycy na kolanach się spodziewała. Tym razem jednak nic nie zakrywało tego co robiła. Ustami obejmowała... penisa swojego męża. Anatomiczne określenie nijak nie uspokoiło kołotania serca, jakie poczuła dziewczyna. Książę zaś pozbawiony był jednego buta i to bez wątpienia jego stopa błądziła przed chwilą po jej nodze. Ostatni widok był jeszcze bardziej szokujący. Nabrzmiały penis Księcia był wyjęty ze spodni i przesuwała się po nim w górę i w dół dłoń Księżnej. Na tym przyjęciu wyraźnie załatwiano pewne sprawy pod stołem.
Alicja przełknęła ślinę, prostując się jak struna. To, co zobaczyła... to było nie do pomyślenia... króliki o ludzkich kształtach i... ten chłopak... z własną ciotką... i jego męskość taka, taka...

Szczęknęły naczynia, gdy blondynka wstała gwałtownie od stołu.
- Dziękuję za herbatę. Na mnie... na mnie już czas. - powiedziała, czując jak jej policzki płoną.
Kapelusznik urwał swój wiersz w pół zdania i rozdziawił szeroko oczy.
- Ależ dokąd panience się tak spieszy? - zapytała Księżna, choć jedna z jej rąk wciąż znajdowała się pod obrusem. - Proszę chociaż wysłuchać do końca poematu.
- Właśnie. Jest tak przyjemnie… go słuchać - dodał Książę.
- I panienka przecież chciała odwiedzić pana Kapelusznika, prawda? - zdziwił się niewinny w tej całej sytuacji Kawalerzysta.
Umysł dziewczyny pracował na wysokich obrotach, a że miała doświadczenie w snuciu wymówek i tłumaczeń dla rodziców, teraz też podołała:
- Wybaczcie, ale nie czas na kontemplowanie wierszy... - znów się zarumieniła, dlatego starała się nie patrzeć ani na małżeństwo królików, ani na Księżną i Księcia. Jej wzrok przeskakiwał więc od Kapelusznika do Kawalerzysty... zahaczając czasem o śpiącą Mysz. - Nie czas to, bo... to co powiedzieliście o burzach jest bardzo niepokojące. Panie Kawalerzysto, myślę, że pan także powinien się tym bardziej zmartwić i skierować swoje kroki do zamku. Ja w każdym razie tak planuję... No. - dokończyła nieporadnie.
- Taaaak - potwierdził entuzjastycznie Marcowy Zając, a zaraz potem spod stołu rozległ się radosny, kobiecy głos.
- O, tutaj jest ten widelec. Ależ daleko się potoczył - Króliczyca wstała w końcu, a Alicji nie umknęło to, że oblizywała usta. - Czy coś się stało? - spytała zdziwiona patrząc na twarze zebranych.
- Panna Alicja chce nas już opuścić - wyjaśnił Książę.
- Na pewno nie może panna poczekać choćby do końca poematu? Na pewno jest pani bardzo ciekawa puenty. Chyba już niedaleko do końca?
- Ekhm… no cóż, nie. Niedaleko -
potwierdził Kapelusznik, wyraźnie zasmucony tak gwałtownym zachowaniem panny Liddell.
- W istocie, na razie nie pada, a do zamku i tak jest daleko - bąknął coś żołnierz, ale bez przekonania. Słowa dziewczyny chyba go przekonały, ale konwenanse nie pozwalały tak po prostu wstać i uciec.
- Dobrze więc, wysłucham do końca, ale potem będę już iść. - Alicja nie chciała nikomu robić przykrości, więc grzecznie usiadła na swoim miejscu znów.
- Zanim zaczniemy - wtrącił Książę. - Chyba powinniśmy jednak usadzić Mysz do stołu. Ciociu, weźmy go pod ręce - Księżna skinęła głową, ale chwilę potrwało nim oboje wstali od stołu. Chłopak miał przekrzywioną koszulę i spodnie, na których było widać wyraźne wybrzuszenie. Nie przejmował się tym jednak zupełnie. Książęca para szybko podźwignęła śpiocha, grzecznie dziękując Kapelusznikowi za ofertę pomocy i w dwa mgnienia oka Mysz ułożona już była przy stole obok Kawalerzysty. Alicja obawiała się, że to zachowanie nie było podyktowane troskliwością, a obawy te tylko się zaogniły gdy Książę i Księżna zamienili się miejscami. Teraz panna Liddell siedziała dokładnie naprzeciwko szlachcica.
- Szanowny Kapeluszniku, proszę kontynuować - poprosiła kobieta, układając sobie na kolanach serwetkę.

Gdy tylko gospodarz podjął swój przerwany poemat, Alicja znowu poczuła stopę na swej łydce, tym razem po wewnętrznej stronie. Spodziewała się czegoś takiego, lecz nie spodziewała się przyjemnego dreszczu który nagle przebiegł przez jej ciało.
Rzuciła spłoszone spojrzenie Księciu a potem Księżnej, szybko uciekając wzrokiem. Starała się skupić na poemacie Kapelusznika, ignorując pieszczotę. Jej ciało jednak nie chciało współpracować. Dziewczyna czuła narastające dziwne łaskotanie w podbrzuszu. Księżna po ułożeniu sobie serwetki nie położyła już rąk na stole. Wyobraźnia szybko podpowiedziała Alicji co działo się pod obrusem, w dodatku kobieta oblizała się sugestywnie gdy na nią spojrzano. Stopa Księcia szybko pięła się wyżej, za kolano, pod spódniczkę, aż dziewczyna poczuła dotyk palców na swojej bieliźnie.
Podparłwszy się łokciami na stole, zatkała sobie dłońmi usta, by nie zdradzić się jakimś jękiem i ukryć pałające czerwienią policzki.
To było chore. Co to za sytuacja w ogóle? Książę... i jego ciotka... i ona... Przecież to nieobyczajne!
A jednak czując przemożne pragnienie, by dowiedzieć się, co będzie dalej, rozchyliła nieco uda. Chłopak potraktował to za zachętę i poczynał sobie coraz śmielej. Palce powoli przesuwały się w górę i w dół łona. Uśmiechał się przy tym, zadowolony z reakcji, którą widział.
Alicja zaś przygryzła własny palec. Nie umiała się powstrzymać, zerkała to na bezczelnego Księcia, to na jego wyuzdaną ciotkę. Jakiś głos w głowie podszeptywał jej wizje, co mogliby z nią zrobić, gdyby nie było przy stole innych gości. Wtem ruch między nogami zamarł. Tym razem to Książę zagryzł palec i cały zastygł w bezruchu. Księżna wzięła kęs ciasta, po czym drugą ręką, tą którą drażniła męskość swego siostrzeńca, uniosła serwetkę i otarła sobie usta... nie, tylko udawała. Panna Liddell nie widziała dokładnie co zrobiła, ale chyba oblizała swą dłoń. Stopa, która jeszcze przed chwilą wzbudzała w Alicji taką burzę odczuć, pozostawała nieznośnie nieruchoma.
Dziewczyna schowała teraz całą twarz w dłoniach. A więc była tylko dodatkowa podnietą i dała się wykorzystać, a ci dwoje pewnie upajali się jej reakcjami, teraz szydząc z niej w duchu. Dziewczyna popatrzyła na Kapelusznika, miała nadzieję, że ten nieszczęsny poemat wreszcie dobiegnie końca. I tak też się wkrótce stało. Goście, zajęci głównie sobą, potrzebowali chwili by się w tym zorientować, ale gdy tylko to zrobili zaczęli bić brawa. Nagły hałas obudził nawet Mysz, który dołączył się do owacji.

- Dziękuję, dziękuję - Kapelusznik się ukłonił. - Alicjo, przykro mi że musisz już nas opuścić, ale nie będę cię zatrzymywał wbrew twej woli. Wiedz, że zawsze jesteś mile widziana na moim przyjęciu.
Pozostali obecni przystąpili do pożegnań, ale kiedy przyszła kolej na Księżną, ta złożyła propozycję.
- Mój dom jest po drodze do zamku. W naszym powozie znajdzie się dodatkowe miejsce - i wciąż się przy tym uśmiechała. Alicja już sama nie wiedziała, czy sympatycznie, czy lubieżnie, czy złośliwie, wszystkie te grymasy zlewały się w jeden. Podbrzusze Alicji pulsowało od niespełnionych pieszczot, a podszepty roztaczały wizję tego, co mogłaby z nią zrobić ta lubieżna rodzinka… i były one nawet kuszące. Ale czy aż tak, by skorzystać z oferty?
Alicja nie potrafiła patrzeć jej w oczy. Błądziła spojrzeniem na około, czerwieniąc się przy tym straszliwie.
- Nie, dziękuję... już obiecałam towarzyszyć Kawalerzyście. - wymówiła się towarzystwem żołnierza, który chyba nawet o tym nie wiedział, że coś mu obiecywała.
- Tak jest - potwierdził żołnierz. - Osobiście pilnuję bezpieczeństwa panny Alicji.
- To zrozumiałe. Zapraszamy także pana, zmieścimy się
- zaoferowała kobieta. - Oczywiście, nie nalegam.
Alicja spojrzała niepewnie na żołnierza. Przy nim czuła się pewniej, a i podróż by im szybciej minęła w karecie.
- Zyskalibyśmy na czasie, dzięki ofercie Waszej Książęcej Mości - powiedział Kawalerzysta. - Jeśli panna Alicja wyrazi taką wolę, zaszczytem będzie dla mnie państwu towarzyszyć.
Dziewczyna westchnęła, tego też się spodziewając.
- Jeśli to nie problem, skorzystamy z oferty. - rzekła, wciąż nie potrafiąc spojrzeć kobiecie w oczy.
- Ależ skąd. Żaden problem - odrzekła. - W takim razie, szanowny gospodarzu, również my się oddalimy. Do widzenia panie Kapeluszniku.
- Do widzenia pani Królik, do widzenia panie Zającu.
- Do widzenia Księżna Pani, do widzenia Książę.

Wszyscy wymienili się pożegnaniami (poza Myszą, która tylko chrapnęła) i dla Alicji herbatka dobiegła końca. Nie znaczyło to jednak, że emocje miały opaść. Gdy patrzyła na Księcia i Księżną, z którymi wsiadała do powozu, czuła, że te dopiero mogą wezbrać...


__________________________
1 - wiersz "Dżabbersmok" w tłumaczeniu Macieja Słomczyńskiego
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline