Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2017, 16:05   #22
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Gotowe! - Roma poderwała się, a chwilę po niej podniósł się Igo. - Kto jest najlepszym mechanikiem na tej planecie?!
Golem kilka razy zgiął nogę w kolanie.
- Działa. - Powiedział swoim metalicznym głosem, w którym Scarlet usłyszała nawet trochę entuzjazmu.

Laura przebudziła się od tego zamieszania, co spowodowało że także Morgana podniosła się z kolan Blind. Ta wstała, by obejrzeć Igo i poklepać go po plecach.
- Dasz radę sam biec? - zapytała.
- Tak. - Golem przyjął pozycję na czterech kończynach, bez większego wysiłku.

- Tylko pamiętajcie, że nie miałam idealnych części więc starajcie się nie szaleć za bardzo, nie wiem czy staw wytrzyma. - Roma podeszła do ogniska, chwytając jakieś resztki jedzenia.
- Na razie pojadę na koniu, żeby nie obciążać Igo i dać mu poćwiczyć. - powiedziała Blind - To co, pakujemy się i spróbujemy jeszcze kawałek przejechać, dobra?

Ruda prawie się zadławiła.
- Od kilku godzin siedzę na dupie i naprawiam Igo, chyba sobie żartujesz. Jest ciemno, ręce mi odpadają i jeszcze chciałabyś bym prowadziła motocykl przez las. - Naburmuszona wróciła do jedzenia.
- Młoda znalazła ślady. Te same co przy torowisku. - powiedziała jej Scarlet.
- Słyszałam. - Roma nawet nie spojrzała na nią. Była wyraźnie zmęczona, ale widać było że ma wątpliwości.

Blind westchnęła. Rozumiała postawę rudej i bynajmniej nie mogła ją za to winić. Odwaliła kawał dobrej roboty z golemem.
- Dobra, w takim razie zostajemy. Igo, będziesz robił obchód co pół godziny w promieniu 5-10 metrów od naszego obozu. Pełna czujność. - poleciła, po czym zwróciła się do przyjaciółki - Ty się pierwsza kładź, Roma. Morgana, wolisz wartę teraz czy koło północy?
Ruda przytaknęła ruchem głowy, kończąc posiłek.
- Teraz nie zasnę więc, może być koło północy. - Hanlon zerkała to na Scarlet to na Romę podczas gdy Laura biegała wokół Igo, uważnie go oglądając.

- Mogę iść z Panem Golemem? - Podekscytowana spojrzała na Blind jednak zanim ta zdążyła zareagować odezwała się Morgana.
- Nie. - Głos alchemiczki był stanowczy. - Idź spać.
Scarlet nie zamierzała dyskutować z mamuśką. Posłała jej jednak znaczący uśmiech i przysiadła się do Romy. Chwilę patrzyła jak ta je.
- Weź tylko pamiętaj o moich spodniach. Jak twój wielki zad je rozwali, będziesz odkupować. - uprzedziła.
- Nie martw się, pożyczę ci moją kieckę, w końcu będziesz wyglądała jak kobieta. - Ruda odstawiła pustą miskę. - Obawiam się tylko, że gorsety mogą być za duże.

Mała posłusznie przydreptała do ogniska i położyła się obok mamy, kładąc głowę na jej udzie.

- Jakbym ubrała kieckę, to na ciebie nikt by już nie spojrzał - Blind kontynuowała odwieczną przekomarzankę z Romą, jednocześnie sięgając do kieszeni kamizelki. Po chwili wyjęła z niej małego, metalowego króliczka, który po nakręceniu wygrywał melodyjkę na znajdującej się wewnątrz pozytywce.


Podała bez słowa zabawkę Laurze. Mała chwyciła ją zachwycona, wpatrując się w wielkie zielone ślepia. Spojrzała na matkę pytająco.
- Pobaw się, jak chcesz. - Morgana uśmiechnęła się, ale gdy tylko mała odsunęła się by zacząć hasać razem z króliczkiem, spojrzała na Scarlet lekko podejrzliwie. - Dziękuję.
- A ja się nawet całusa doprosić nie mogę. - Roma wydęła policzki niczym dziecko. - Zobaczysz, wsadzimy cię w kieckę i sprawdzimy jakie byś miała wzięcie.
- Chętnie to zobaczę. - Alchemiczka uśmiechnęła się. - Szczególnie jeśli będzie podobna do twojej z wczoraj. - Wymieniły z Rudą porozumiewawcze spojrzenia.
- Mam krótsze. - Scarlet zobaczyła jak na twarzy Romy pojawia się uśmiech.

Prychnęła.
- Dwie na jedną to niesprawiedliwe. - poskarżyła się, po czym powiedziała do rudej - Jakbyś zamknęła tę jadowitą jadaczkę, to może bym się przemogła z tym buziakiem, a tak to bardziej mam ochotę dać ci w pysk.

Roma roześmiała się cicho i oparła ramieniem o Scarlet.
- Zapraszam do strzału chudzielcu.
- Nie, bo byś się jeszcze mokra zrobiła. - Blind poczochrała jej włosy - Nie miałaś iść spać, stara rodzyno?
- A ty się nie kładziesz, patyczaku? - Ruda przeciągnęła się i zerknęła w stronę domków, zastanawiając się wyraźnie czy położyć się w którymś z nich czy korzystać z ciepła ogniska.
- Posiedzę jeszcze chwilę. - powiedziała, po czym dodała - Nie bój ryba, wezmę cię na śpiocha.
- Jasne. - Roma podniosła się od ogniska. - Miałabyś problem by mnie ruszyć ty chuda szkapo. Położę się w domku. - Wskazała na budynek, przy którym naprawiała Igo.
- Niech będzie. Igo, jak nie będziesz na obchodzie, zatrzymuj się w tym domku, pilnuj. - poleciła golemowi Blind, po czym zwróciła się do Morgany - Nie chcesz tam położyć małej? Ciotka Roma pewnie by się ucieszyła z dodatkowego grzejniczka.
- Ja bym może i chciała, ale ktoś zapewnił jej radochę na dłuższą chwilę. - Morgana uśmiechnęła się wskazując na biegającą obok ogniska, z króliczkiem, Laurę. - Przygotuję jej posłanie, jakbyś mogła na nią zerknąć.

Scarlet wyglądała na nieco zdębiałą, ale nie protestowała. Przyglądała się dziewczynce niepewnie, a gdy zostały same, powiedziała:
- Dostałam go od ojca, sam go zrobił, więc nie ma takiego drugiego na świecie.
Mała podskoczyła do niej i usiadła obok zerkając niepewnie na zabawkę.
- A gdzie jest twój tata? Zrobi ci innego?
- Niestety nie, mój tata nie żyje. - powiedziała wprost, po czym dodała - Ale ja już jestem trochę za duża żeby się nim bawić. Pewnie się u mnie nudził, więc jeśli obiecasz, że się nim dobrze zajmiesz, jest twój. - dodała.

Laura przytaknęła dając znak, że rozumie. Na chwilę zamyśliła się gładząc króliczka.
- Mój tata nie wiem czy jest, ale może jakby był… - Uśmiechnęła się do Scarlet. - mógłby zrobić zabawkę dla ciebie! - Zakończyła wielce zadowolona ze swego pomysłu. Blind pomyślała odruchowo o wibratorze, który sprezentował jej Jednooki i aż musiała kaszlnąć. Aby odwrócić swoją uwagę od kłopotliwego kochanka, zwróciła się do dziewczynki.
- Kiedyś byłam bardzo chora i nie miałam wiele zabawek. Ten króliczek był moim ulubionym, bo nie musiałam na niego patrzeć żeby się nim bawić i włączać pozytywkę. Miałam taką zabawę właśnie, że wymyślałam słowa do tej melodyjki. W ten sposób sama tworzyłam sobie piosenki. Może i ty spróbujesz?
- A już jesteś zdrowa? - Laura wyraźnie się zaniepokoiła. - Mama jest chora i chorowanie jest złe. Zaśpiewasz mi którąś piosenkę?
- Obawiam się, że mój głos cię rozczaruje. - odparła Blind, po czym zapytała - A na co choruje Twoja mama?

Nie powinna się wtrącać, ale w jakimś sensie Jednooki uczynił ją częścią tej dziwnej, chorej relacji.
- Kaszle. - Dziewczynka powiedziała to jakby opisywała coś przerażającego. - Zaśpiewaj. Proszę.
Blind objęła lekko jej ramiona. Dzieciak nie miał lekko - dwoje rodziców, których połączył przypadek i którzy mogli nie pożyć za długo.
- Tylko się nie śmiej... - przestrzegła, a potem zaczęła nucić piosenkę, której nigdy nikomu nie śpiewała poza ojcem:

To tu, to tam – świat przygód swój mam
To tam, to tu – świat przygód ze snów
Dzisiaj morze narysuję i ogromną plażę
A na plaży się położę i sobie pomarzę

Jutro przyjdziesz ty na plażę i sobie usiądziesz
I pomożesz narysować i plażę, i słońce
To tu, to tam – świat przygód swój mam
To tam, to tu – świat przygód ze snów


Małej oczy aż zaiskrzyły gdy Scarlet się zgodziła. Gdy tylko kobieta zaczęła nucić Laura wtuliła się w nią ściskając pozytywkę. Dziewczynka uśmiechała się i już po chwili spała. Nie wiedząc, co z tym zrobić Blind siedziała sztywno, nie mając odwagi się poruszyć. Miała nadzieję, że wkrótce pojawi się Morgana. Chwilę po przerwaniu piosenki usłyszała za sobą ciche kroki. Specyficzny zapach tytoniu zdradził jej kim jest podchodząca osoba
- Nawet ładnie ci wyszło. - Zachrypnięty głos alchemiczki pojawił się tuż przy uchu Scarlet.
- Zabierz tę małą żebym ci mogła dać w łeb, co? - Scarlet powiedziała i westchnęła... ale nie za głęboko, by się nie poruszyć.
- Tylko byś dziś wszystkich biła, co? - Morgana pocałowała Blind w policzek i po chwili dziewczyna w goglach zobaczyła, jak Hanlon podnosi swoją córkę. Mała nie dość, że się nie obudziła, to jeszcze wtuliła się w pierś matki.

Scarlet obserwowała ten widok bez słowa, czując jakąś dziwną pustkę. W końcu jednak podjęła decyzję…
- Kładziesz się? - Hanlon przyglądała się jej z zainteresowaniem. - Mała pewnie chętnie się w ciebie wtuli… Roma chyba także. Niemal mnie zaatakowała gdy układałam posłanie.

Blind wpatrywała się w ognisko. Wóz albo przewóz.
- Musimy pogadać. - powiedziała ponuro.
- Jasne, to tylko ją odłożę. - W głosie Morgany dało się usłyszeć wahanie. Alchemiczka wyraźnie zaczynała się obawiać “rozmów” ze Scarlet.

Odeszła w stronę budynku i zniknęła w nim na chwilę. Wróciła po kilku minutach i usiadła obok Blind. Scarlet czuła na sobie jej pełne obaw spojrzenie.
- To co teraz?
- Proszę cie tylko o jedno. Wysłuchaj mnie do końca. Potem jeśli zdecydujesz... odejdziesz... czy co tam będziesz chciała. - powiedziała, siedząc sztywno.
- Moja opowieść o Boltsach była prawdziwa. Ponad rok zwiałam od nich, a Jednooki mnie tropił. Jednego tylko Ci nie powiedziałam... że mnie złapał. I wtedy spotkałam Helen.

Scarlet zaczęła więc opowiadać Morganie o wydarzeniach z osady drwali. Jedyne, co przemilczała, to swoją chorą relację z Tomem, poza tym jednak była dokładna. Opowiedziała nawet o stanie zdrowia Jednookiego i tym, że opiekowała się nim Helen. Doszła szak do wniosku, że Morgana powinna wiedzieć w jakim stanie jest ojciec jej dziecka.
- Nie będę prosić o wybaczenie, bo nie o nie mi chodzi. Myślę jednak, że po tym, co przeżyłaś, zasługujesz, by mieć pełny obraz sytuacji. Ty decydujesz czy wchodzisz w to i na jakich zasadach.

Hanlon wydobyła z kieszeni papierośnicę. Scarlet nawet mimo dosyć skromnego oświetlenia zauważyła, że jest inna niż ta, której zazwyczaj używała alchemiczka. Gdy odpaliła wyciągnięty z niej papieros w powietrzu uniósł się znajomy zapach dobrego, ciężkiego tytoniu. Alchemiczka w milczeniu przyglądała się ognisku.
- Ten dupek znów mnie wykorzystuje. - Zachrypnięty głos Morgany był dziwnie słaby. Odwróciła głowę i spojrzała na budynek, w którym spała jej córka. - Nawet nie wiem czy chcę by zdechł. Co jeśli dowie się o Laurze i ją też zacznie wykorzystywać, tak jak wszystkich wokół?
- Tego ci nie powiem. Mogłoby to nim jebnąć. Ale może go też nie obejść wcale. - przyznała Scarlet - Ja nie muszę mu o niej mówić. I tak jak ty... mam wątpliwości czy nadstawiać karku i ratować tego dupka. Szkoda mi Donovana, ale on jest stary, coraz bardziej sfiksowany... - westchnęła - Choć trochę jest dla mnie jak ojciec przez to, że kiedyś z nim pracował.

Hanlon westchnęła ciężko.
- Jeśli przestaniemy ratować ludzi, zrobimy się takie same jak on. - Alchemiczka skupiła wzrok na Scarlet. Widać było, że ma spore wątpliwości co do całego przedsięwzięcia.
Blind nieśmiało przytuliła ją.
- Teraz rozumiesz czemu tak zareagowałam na widok twojej córy. Po prawdzie jest całkiem fajna. - dodała skrępowana.

Westchnęła.
- Powiesz mi co z twoim zdrowiem?
- A co, mała się wygadała? - W głosie alchemiczki pojawiło się znajome rozbawienie. Oparła się głową o Scarlet, przyglądając się ognisku. - Co tam ciekawego zdradziła, ta mała wreda?
- Powiedz jak jest. - Blind zachowywała powagę, by nie dać jej furtki.
- Cierpię na chorobę zawodową. - Morgana też spoważniała. - Mam rozwalone płuca od pracy z chemikaliami.
- Jak bardzo? - spytała cicho towarzyszka, tuląc ją do siebie.
- Na tyle, że prawie nie pracuję i muszę non stop jarać lekarstwo. - W głosie Morgany pojawiła się jakaś rezygnacja. - Nie jest najgorzej.
- Nie ma na to sposobu żadnego? Wiesz... z tej księgi chociażby.
Hanlon roześmiała się cicho.
- Każdy liczy na to, że w tej księdze jest wszystko. Lekarstwa na nieuleczalne choroby, wzory na stworzenie drogocennych kruszców. - Morgana uśmiechnęła się do Scarlet. - Na pewno poszukam, czegoś, dlatego potrzebuję dwóch dni. Ale już jakoś pogodziłam się z tym, że za jakiś czas się przekręcę.

Blind skinęła głową. Nie było sensu ronić łez, każdy w końcu umierał. Szkoda było tylko małej...
- Ta ciotka, do której zawozimy młodą... to ktoś godny zaufania? - zapytała, czując się wciąż nieswojo, gdy otwarcie wyrażała zainteresowanie dzieckiem.
- Wiem, że przez kilka dni mała będzie tam bezpieczna. - Morgana spoważniała. - To moja kuzynka.

Scarlet pokiwała głową.
- Dobra, czas chyba na mnie żeby się przespać. Obudź mnie koło północy. Lub jakby coś się działo.
- Jasne. - Hanlon przysunęła się tak, że ich usta prawie się spotkały. - Słodkich snów. - Blind poczuła na swoich wargach delikatne muśnięcie ust alchemiczki. Odpowiedziała czułym pocałunkiem, choć myślami była nieobecna. Cieszyła się jednak, że Morgana tak dobrze zniosła prawdę.
- Spokojnej nocy - rzekła, wstając. Skierowała się do domku, gdzie spały już Roma i Laura.

Alchemiczka ułożyła posłanie dla małej między posłaniem Scarlet i Rudej. Laura spała w najlepsze mocno ściskając króliczka od Blind. Roma świadomie lub nie spała tuż obok dziewczynki. Scarlet położyła się na swoim posłaniu. Zasnęła jednak sporo później.
 
Aiko jest offline