Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2007, 01:17   #111
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
(kontynuacja posta poprzedniego, uzgodnione z MG)

- Uspokój się! Leż na brzuchu, muszę to zaklepać, zaraz się będziesz przewracał! Tak! Teraz! I na drugą! - krzycząc gnom starał się przebić przez panikę przewodnika, gasząc go ziemią, piachem i podręczną chustą. Dopiero, kiedy płomienie naprawdę znikły, zapytał:

- Całyś? Daj spojrzeć.

"Pamiętaj. Fialar był przeciwny dotykowi" - niczym echo rozeszła się myśl w głowie gnoma - "A jeśli udaje, mając np. odporność na ogień?"

Badanie jednak wskazywało, że Fristus na ogień reaguje tak źle, jak każdy inny człowiek. Jego skóra była zrumieniona, w paru miejscach poczynała odchodzić od ciała. Kiedy przewodnik, ściągał nadpaloną kapotę, Learion miał okazję przekonać się, że jeśli ktoś na jego towarzysza rzucał czary ochronne przed ogniem, to wyjątkowo spartolił sprawę. Obaj zdawali sobie sprawę, że niewiele brakło, by konsekwencje były znakomicie poważniejsze, co spowodowało, że nastrój stał się prawdziwie minorowy.

- W porządku? - zapytał z troską Aylinn towarzysza po oględzinach - Nie wygląda to najgorzej. Jak się czujesz?

Dając tamtemu chwilę by odsapnął, gnom powstał, strzepnął chustę, podmuchał na swoje obolałe pomimo chusty dłonie, pomachał nimi w powietrzu i "przyglądnął się" dzięki nieocenionemu kotu płytkom.

"Wszystkie bloki mają te same kształty, litery są tą samo czcionką, przy tworzeniu tego wszystkiego wykorzystano te same materiały. No i co gorsza, nie widzę żadnych pułapek. Co gorsza? Na pierwsze sześć moich imion! Tym lepiej matole! Będziesz mógł podejść i sobie owe literki podotykać!"

Niewiele myśląc, gnom postąpił krok ku literom, z głupia frant pytając:

- Nazywasz się tylko Fristus, czy Fristus jakiśtam? - gnom nie sprawiał wrażenia jakby słuchał odpowiedzi, raczej zajęty był powolnym podchodzeniem do przodu, sprawdzając co i jak przed nim młotkiem o długiej rączce, którym postukiwał w ziemię, przed sobą.

- Po prostu Fristus. - odpowiedział przewodnik przyglądając się jego poczynaniom z uwagą i pewnym niepokojem.

- Masz jedno imię? Nie więcej? - zdziwienie w głosie gnoma jednym, ale jego ciekawość ewidentnie nadal pchała go w stronę pułapki, co zasygnalizował mu kot cichym, przeciągłym miauknięciem. Fristus zdecydowanym ruchem powstał, by odpowiadając - Tylko jedno. - sięgnąć ku gnomowi. Ten właśnie wtedy zatrzymał się...

"Nie mogę znaleźć się między nim a pułapką!"

... ułatwiając człowiekowi pociągnięcie go do tyłu.

- Dość na razie, nie? - rzucił z niepokojem Fristus. Nie można było odmówić sensu jego poczynaniom, zwłaszcza, gdy dodał - Mechanizmy tutaj zastosowane są bardzo precyzyjne i nawet najdrobniejszy fałszywy ruch możesz przypłacić życiem.

Mając świeżo w pamięci obraz miejsca, a także zstępujący z sufitu ogień, Learion nie protestował, zadowalając się błyśnięciem szerokim, chłopięcym uśmiechem w stronę przewodnika, oraz zalaniem go szeregiem pytań:

- Powiedz, co widzisz, Fristusie tylko o jednym imieniu? Co jest przed nami? Zachowanie Fialara upewnia mnie, że podłoże się zmieniło, ale skoro nie chcesz pozwolić mi go pomacać, to będziesz musiał o nim opowiedzieć. Co widzieć mógłbym, gdyby nie me nieszczęsne oczy?

Te same, i wiele więcej pytań, młodzian zadawał swojemu wiernemu towarzyszowi, który wciąż oglądał litery przycupnąwszy niedaleko nich. I uzyskiwał odpowiedzi. Wszystkie bloki miały ten sam kształt, litery były tą samą czcionką i z tych samych materiałów.

"Ha! Wyzwanie!"

Myśl, jaką nasunęły mu litery, była prosta. Skoro litery, należy z nich składać słowa. Może odpowiedź na jakieś pytanie? Problemem było jedno. Tu nigdzie nikt i nic nie zadało pytania. Nie było go, ani wymalowanego na ścianie, ani na suficie czy podłodze, ani w dziurawej pamięci małego gnoma. Nie było go widać ani teraz, ani wcześniej.

"Z różnych alfabetów, czy składają się w słowa? Jeśli tak, to poziomo, pionowo czy po skosach? A może nie w słowa? Może w imiona? Deanlath? Fialar? Fristus? A może Learion Aylinn?" - wibrowała tysiącem myśli głowa młodzieńca, który całym sobą wyrażał teraz radosne podniecenie na chwilę przed wielką nowiną...

Która jednak uparcie nie nadchodziła. Stwierdziwszy, że nic specjalnego nie przyszło mu do głowy, dla rozluźnienia się, gnom zaczerpnął głęboko powietrza i powoli wypuścił je. Z prawej dosłyszał jakiś dźwięk.

"Fristus szurnął butem", rozpoznał. Znienacka, wiedziony impulsem, rzucił:

- Czyli masz mnie doprowadzić do centrum i wtedy jesteś wolny, czy coś jeszcze musisz zrobić?

- Mam cię tylko doprowadzić do centrum, a później będę wolny... o ile dożyję.

Gnom uśmiechnął się cierpko. Kolejna próba spełzała właśnie na niczym. Jakakolwiek była tajemnica Fristusa, najwyraźniej nie wiązałą się z niebezpieczeństwem dla niego, przynajmniej nie przez czas najbliższy. Nic też nie potwiedzało, by mężczyzna kłamał, a gnom - będąc dumny z tego, jak dobrze potrafił rozszyfrowywać kłamców, był pewien, że Fristus nie kłamał. Przewodnik nie miał też broni, co młodzik sprawdził, kiedy go gasił, nie ulegało też wątpliwości po niemal poparzonych dłoniach, że ogień nie był iluzją, lecz rzeczywistością.

Także nieustanna cicha obserwacja, jakiej poddawał mężczyznę na prośbę gnoma kot, nic nie wniosła. Aylinn powoli skłaniał się ku wnioskowi, że albo kot się mylił... albo on szukał zupełnie nie w tym miejscu co trzeba.

W każdej chwili gnom się poruszał. Tu przykucał, tam się przesunął, obstukał kawałeczek ziemi tu, sprawdził dotykiem, przesunął stopą, czasem palcem, czasem rękojeścią młotka. Nasłuchiwał kroków, brzmienia uderzeń i echa w korytarzu, oddechu Fristusa, kiedy zadawał mu pytania, wyłapywał chwile wahania, zastanowienie.

Nic. Skupił się więc póki co na literach...
 
Tammo jest offline