Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2017, 03:27   #201
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Odlot statków zostawił dach terminala cichy i spokojny… i taki potwornie pusty. Brown 0 odczuwała tą pustkę bardzo wyraźnie, tak samo jak ciszę. Nie było nikogo, kto darłby się podniesionym głosem, zemszcząc na całą najbliższą okolicę w języku którego znaczna część owej okolicy nie rozumiała. Nie było nikogo kto zasłaniałby słońce swoją ogromną sylwetką, wprawiając najbliższe metry chodnika w drżenie kiedy przechodził, sycząc tłokami i zgrzytając siłownikami. Nie było też nikogo, kto zza pleców obserwowałby teren złotymi oczami i na bieżąco kierował ekipą, pilnując żeby nikt nie zginął, a w razie potrzeby wyskoczył z nożem na biegnące bestie… jak na dachu Seres.
Nie było nikogo, kto wiedziałby co robić z ciężką bronią i jak jej użyć, by pomóc uciekającym po ziemi jednostkom. Były tam, otoczone przez xenos tego większego rodzaju. Na ich widok informatyczkę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Duże, o wiele większe od człowieka - podobne do tych, przez które przebijali się w kanałach. Ale było ich… więcej. Dużo więcej.
- Lotnisko ma system obronny? - spytała kaprala, przejmując od niego LAW. - Raz się udało! Musi być sposób żeby im pomóc - szybkim machnięciem głowy pokazała na walczący o przetrwanie konwój. Ona też biegła przez dach, prosto do Johana. Brakowało Chelsey, Hektora i Zoe. Bez nich siła ognia grupy spadła… do dość mizernej, bo marine był techniczny, ona też. Co z Ottenem miało się dopiero okazać.

- Mieli zamontować! Ale tuż przed tym jak wszystko dupło! To też chciałem sprawdzić! - odkrzyknął do pleców Brown 0 kpr. Otten dalej grzebiąc w kapsule za cięższym sprzętem. Czarnowłosa w tym czasie zdołała dobiec do Mahlera. Johan przygryzał wargę obserwując w skupieniu scenę rozgrywającą się na ziemi. Tam dalej trzy pojazdy uciekały przed ścigającymi je xenos. I wyglądało, że na prostym i równym terenie ich silniki jakby odzyskały rezon. Johan wziął od Mai podaną wyrzutnię ale widocznie się zawahał.

- Musimy zdjąć te co je obsiadły. Resztę jak mają głowę na karku to wystrzelają z tego co tam mają. Otten! Dawaj karabin albo karabinek! - marine pokiwał głową dzieląc się z informatyczką swoimi spostrzeżeniami z tej krótkiej obserwacji. A w końcu odłożył wyrzutnię na dach i sam wycelował swój a właściwie jej pm. Choć na te trochę ponad sto metrów i do ruchomego celu i to jeszcze dość odpornego to nie była najlepsza broń. Karabin czy karabinek powinien się tu sprawdzić lepiej. Johan w tej chwili miał pm więc atakował pm-em. Wycelował w scenę poniżej i otworzył ogień.

- A… ale ja nie… nie umiem strzelać. Jeszcze kogoś zabiję… jestem beznadziejna… przepraszam - Brown 0 wbiła wzrok w podłogę, a lodowaty dreszcz przeszedł jej po plecach. Tutaj na nic się nie przyda, nie pomoże… nie w ten sposób.
- Uważaj na siebie - objęła krótko Johana i pocałowała go w policzek. Zaraz po tym poderwała się, wracając biegiem do Ottena - Gdzie są panele kontrolne?! Jakiekolwiek panele! Coś, żeby mogła podpiąć się pod sieć i sprawdzić zdalnie! Coś tu muszą mieć! Muszą!

Johan wydawał się kompletnie zaskoczony pocałunkiem. Tak bardzo, że właściwie niezbyt sensownie zareagował gdy Maya już biegła z powrotem.
- Nie odbiegaj! Nie wiadomo ile ich tu jeszcze jest! - krzyknął do jej pleców. Ona zaś mijała się właśnie z Ottenem który biegł z karabinami do Johana. Spojrzał na nią w przelocie i na twarzy pojawił mu się wyraz zmieszania. W tym czasie marine dalej strzelał ze jej pm a łuski brzęcząc złotem rozbijały się upadając o dach budynku. Dalej i poniżej toczyła się walka na całego sądząc po skrzekach obcych, buksowaniu opon, jęku zawieszenia i ogniem ciężkiej broni.

- Nie wiem! Teraz dostałem to zadanie! Nie było mnie tu wcześniej! Ale zaraz sprawdzę! - Otten odkrzyknął Mai gdy rzucił przy Johanie broń i magazynki. Ten szybko zmienił broń na tą o większej sile rażenia.

- Ja wiem gdzie to jest! Ale najpierw trzeba uruchomić generatory! Inaczej nic tu nie będzie działać! A generatory są w piwnicy pod wieżą! - odezwała się nagle Herzog która chyba w wojennym rzemiośle też nie czuła się najmocniej. Wskazała jednak na wieżę jaka była po drugiej stronie szerokości pasa. To było jakieś z pół setki, może setkę metrów dalej. Czyli trzeba by przedostać się z tego dachu na parter i potem przez pas lotniska i dostać się do tamtej wieży. Normalnie bułka z masłem. Co najwyżej ochrona lotniska mogłaby zgarnąć za łażenie po pasie startowym. Ale obecnie gdzieś tam trwało motorodeo między xenos a trzema pojazdami.

- Ha! Zdychaj gnido! - Johan z satysfakcją a nawet nienawiścią zaklął widocznie trafiając jakiegoś xenos. Transporter też radził sobie nieźle. Poza krawędzią dachu Brown 0 widziała jak właśnie staranował jakiegoś xenos. Poczwara uderzona maską wozu poszybowała w żółtym rozbryzgu ponad nią trafiając w wieżę. Tam zsunęła się na pakę i spadła na murawę. Jeszcze nie znieruchomiała gdy celowo lub nie trafiła w nią rozpędzona furgonetka. Ale tym razem cielsko obcego poszło bokiem wozu. Jednak fart nie mógł trwać wiecznie. Transporter nie zauważył albo nie zdążył zareagować i z impetem wpadł w jeden z lejów po bombardowaniu. Impet był tak duży, że front transportera huknął w przeciwległy stok krateru z siłą pełnowymiarowej czołówki. A potem osunął się na dno leja. Zaraz doskoczyła do niego jedna z bestii próbując rozpruć jego nagle nieruchomy i nie strzelający a więc o wiele łatwiejszy do rozprucia kadłub.
- Kurwa! - syknął. Wymierzył karabin w bestię.

- Mahler! Tam wychodzą następne! Lecą prosto na nas! - krzyknął alarmująco Otten wskazując na krawędź dżungli. Widać było tam kilka kolejnych kształtów obcych. Ale, że wybiegły w nieco innym miejscu to miały bardzo po drodze do budynku gdzie na dachu przebywała czwórka ludzi. Nie było jeszcze wiadomo czy przyłączą się do polowania na pojazdy czy ruszą sprawdzić budynek. Te były z tych mniejszych ale za to były szybkie.

- Strzelaj! A potem granaty! - rozkazał kapral marine ledwo rzucając okiem na nowe cele. Po czym wrócił do ostrzału xenos dobierającego się do transportera.

- Weź broń, musimy im pomóc! Granaty, cokolwiek! Bedę wam donosić sprzęt, a potem pobiegniemy do generatora. Jak tu się uspokoi - Vinogradova zatrzymała się obok Renaty i pokazała w kierunku pojazdów, a potem pozostałych mężczyzn na dachu. Mogły biec obie, ale co jeśli nie miałyby do kogo wracać? Zwłaszcza ona. Cokolwiek by się nie działo, wiedziała jedno - nie zostawi swojego marine na śmierć.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline