Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2017, 11:16   #87
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Uczta była nie byle jaka. Na stołach pełno jadła, ledwo dzbany z napitkami się mieściły. Borriddim spragniony czegoś innego, niż paskudna przecież w smaku woda z radością przyssał się do kufla napełnionego chmielową zupą. Lekko korzenny smak nadawał piwu głębi, a przyzwoita proporcja między słodyczą a goryczką potwierdzała, że browarnik wykonał swoją robotę należycie.

- Dobry trunek jest wart dwa łby zdjęte z karków grobich! - Westchnął z lubością. Co prawda zawartość kufla nie umywała się do Bugmanna, ale stęskniony za piwem wojownik był ukontentowany.

Po jakimś czasie okazało się, że tylko Kowal Run pozostał przy stole zajmowanym przez niespodziewanych gości jarla. Reszta rozpełzła się w niewiadomych kierunkach i realizując nieznane cele. Co prawda krasnolud przeżył już dość na tym świecie, żeby dostrzec ogniki w oczach niektórych i móc z dużym prawdopodobieństwem określić, jakież to cele mogły być realizowane przez człeczyny. Rozpalone oblicza, potargane włosy i źdźbła słomy tkwiące tu i ówdzie, a które zauważył po powrocie oddalających się damsko-męskich par tylko potwierdzały wcześniejsze przypuszczenia.

Dorgundsson traktował to jako swego rodzaju rozrywkę dostrzegając już od dłuższego czasu, jak dwie norsmeńskie dziewki trzymają za kuśki kilku, zdawałoby się, dorosłych chłopów. Trzymanie za kuśki i w przenośni i dosłownie. Po tym wieczorze z przewagą tego drugiego.

Człeczyny to jednak tylko o jednym myślą, choć trzeba przyznać, że przetrwanie gatunku mnożącego się jak króliki okazywało się całkiem skuteczną strategią. Tyle, że to nie była żadna strategia, tylko chuć z jednej strony, a z drugiej... krasnolud nie był w stanie ogarnąć umysłem motywów obu Norsmenek. Zdawały się być z jednej strony porywcze niczym burza w górach, a z drugiej wyrachowane i zimne jak stal. Może wszystkie kobiety umgi takie właśnie były. A może ta nieprzewidywalność była cechą mieszkanek północnych krain? Borriddim wiedział, a właściwie to widział jedno - spora część obecnej tutaj męskiej części tej jak dotąd niezbyt udanej wyprawy już przepadła wpatrzona w tyłki tych dwóch dziewek. Od czasu wypłynięcia z Marienburga wielokrotnie był świadkiem, jak wymyślały od najgorszych i upokarzały niektórych mężczyzn. Co najlepsze ci jednak dalej umizgiwali sie do Norsmenek, jakby takie traktowanie przez kobiety sprawiało im przyjemność.

"Brawo dla nich." - Wzniósł milczący toast.

Jakiś czas później, gdy większość obecnych na sali była już pod wpływem solidnej porcji alkoholu zauważył, że przy sąsiednim stole siedzi grupa długowłosych i wąsatych wojów spoglądających na niego i zapewne opowiadających jakieś dowcipy o khazadach, bowiem co chwila wybuchali śmiechem. Gdy spostrzegli, że Dorgundsson się zorientował jeden z nich podniósł róg zdobiony drobnymi nacięciami tworzącymi skomplikowany wzór, po czym wypił wszystko nie odrywając naczynia od ust. Gdy skończył, otarł usta wierzchem dłoni i spojrzał wyzywająco na krasnoluda. Ten podszedł do stołu, przy którym siedzieli i podstawił pusty róg, żeby nalano mu trunku. Po chwili porcja miodu zniknęła w gardle Borriddima.

Norsmen, który rzucił wyzwanie ponownie napełnił swój róg, ale krasnolud powstrzymał go przed wypiciem. Zamiast tego wskazał dzban, z którego napełniano rogi i kufle.
- Zaczynamy równo i pijemy tak długo, aż któryś ujrzy dno lub podłogę. - Powiedział w staroświatowym. Długowłosy mężczyzna z tatuażem pokrywającym połowę twarzy burknął coś w swojej barbarzyńskiej mowie, a po chwili przyniesiono im dwa pełne dzbany.

- Zdrowie waszego jarla i chwała Karaz Ankor! - zawołał i oboje zaczęli przełykać aromatyczny napój, którego słodycz sprawiała, że moc trunku nie była tak bardzo wyczuwalna na języku, za to już po chwili waliła w łeb z siłą młota kowalskiego.

Wokół nastała cisza tak wielka, że było słychać bulgotanie dochodzące z szyjek dzbanów. Nawet leżący pod stołem i obżarty po uszy wilczarz przestał rozdzierająco ziewać i przypatrywał się konkursowi przekrzywiając głowę. Przez dłuższą chwilę szli łeb w łeb, ale gdy Dorgundsson zaczynał już tracić dech i zbliżał się do kresu swoich możliwości jego przeciwnik zakrztusił się i oderwał naczynie od ust siadając z impetem na ławę.

Krasnolud dopił do końca i przechylił dzban do góry nogami, z którego wyciekło tylko kilka kropel, co zostało przyjęte owacjami przyglądających się pojedynkowi. Mocno pijany khazad mając w dupie jakiekolwiek konwenanse beknął potężnie i przeciągnął dochodzący z trzewi odgłos tak długo, że całość zagrała niczym ryk ogra, wywołując kolejną falę wiwatów i śmiechu. Jego półprzytomny z przepicia i wciąż trzymający dzban w rękach przeciwnik osunął się z ławy na klepisko, by tam pozostać na dłużej, czemu towarzyszył rechot jego towarzyszy.

Borriddim poklepywany przez Norsów po plecach z niemałą trudnością wrócił do stołu, przy którym siedział Brokk. Jego umysł zdawał się pracować i rejestrować otoczenie normalnie, ale ciało jakoś dziwnie reagowało na wszelkie polecenia.
- Ojciec zawsze mi powtarzał, żeby nie zaczynać picia z człeczynami. Umgi piją, potem padają pod stół i musimy targać ich z powrotem do domów. - Rzekł do Kowala Run siadając ciężko na ławie i sięgając po barani comber. - Następnego dnia nawet nie pamiętają, że przegrali. Tak właśnie mawiał. - Dodał, gryząc nieco zbyt mocno przypieczone mięso.

Kiedy obudził się następnego dnia (bo chyba był to następny dzień, a przynajmniej miał taką nadzieję) leżał tam, gdzie zasnął podczas uczty, wciąż ściskając w ręce zimny już kawał pieczystego. Pamiętał, że był jednym z ostatnich obecnych na sali i wciąż utrzymujących się na nogach uczestników biesiady, ale nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy dokładnie padł w nierównej walce przeciw przeważającym ilościom jadła, a przede wszystkim trunków.

Tknięty nagłym i strasznym podejrzeniem poklepał sięgnął za pazuchę, by pomacać sakiewkę. Na szczęście złoto było tam, gdzie powinno. Uspokojony sięgnął po kufel z resztkami piwa i przepłukał gardło. Nie należał do osób przesadnie często zażywających kąpieli, ale uznał, że odświeżenie w zimnej wodzie tym razem wyjdzie mu na dobre.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline