Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-09-2017, 21:53   #81
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację




Dom Jarla był najbardziej okazałym budynkiem w kolonii, położonym na szczycie wzgórza z wysokimi kamiennymi fundamentami i ogromnym tarasem. Budowla wykonana była w całości z drewna i była przykładem niezwykłego kunsztu norsmeńskich rzemieślników. Z zewnątrz ściany pokryte były licznymi ornamentami, przedstawione zostały na nich płaskorzeźby bohaterów ze starożytnych sag, walczących z potworami i innymi wielkimi wojownikami. Przed wejściem (masywnymi skrzydłowymi drzwiami) stało dwóch wartowników, którzy na widok kapitana straży natychmiast rozsunęli się bez słowa.
Postawny wojownik naparł całym ciałem na drzwi, otwierając je na oścież i pozwalając ciepłu, noszącemu zapach pieczonego dzika, uderzyć prosto w twarze głodnych i zmęczonych kobiet. Przed sobą mieli wielką, podłużną salę. Na całej jej długości ciągnęły się w trzech rzędach stoły i ławy, zatrzymując się dopiero przed paleniskiem, na którym obracał się dzik. Wewnątrz panowały tłumy i głośna wrzawa. Jarlowie z wielu znamienitych klanów przybyli na wezwanie Jarla Bølleiskyera, który planował największą w historii wyprawę łupieżczą w głąb Lustrii. Siedzieli oni wszyscy przy stołach, wznosząc kufle, kielichy i pijańskie okrzyki, zaś sam Jarl Vidar siedział na bogato rzeźbiony tronie ulokowanym na samym końcu wielkiej sali. Z początku nie zwrócił uwagę na gości, ale im bardziej zbliżały się kobiety, tym bardziej zaczął się podnosić ze swego tronu. Kiedy rozpoznał w nich swoje córy, zacisnął palce na drewnianych oparciach aż pobielały mu knykcie. W tym momencie już praktycznie stał, choć nikt poza młodymi norsmenkami nie zwrócił na to uwagi.
- Ciiiiiszaaa! - Ryknął na całe gardło, a w sali zapanowała taka cisza jakby ktoś urok na wszystkich rzucił. Jarl zszedł po stopniach prowadzących do jego tronu i zaczął ostrożnie zbliżać się do stojących przed nim córek, które poczuły na sobie spojrzenia wszystkich biesiadników.

Thora stanęła wyprostowana chociaż czuła, że kolana jej miękną. Nie tak wyobrażała sobie powrót. Nie miało tak być. Zacisnęła wargi by nie było widać ich drżenia i wpiła paznokcie zaciśniętej pięści w skórę by się nie rozpłakać. Wpatrzyła się chciwie w ukochanego ojca. Drugą dłoń oparła na Szponie Gryfa i zrobiła krok w tył, pozwalając ojcu powitać ukochaną, pierworodną córkę.
Z całych sił starała się nie pokazać po sobie wzruszenia. Wyobraziła sobie pomocną dłoń Ulfira na ramieniu. Wiedziała, że wojownik chciałby to zrobić, lecz nie śmiał narazić jej na śmieszność. Mimo całego swego doświadczenia i pewności siebie, młódka ubrana w dostatnie skórznie, z naznaczoną bliznami twarzyczką nagle poczuła się jak mała dziewczynka, czekająca na skinienie ojca. Serce biło jej w piersic jak szalone…

Lexa szła dumnie i niespiesznie. Serce waliło jej mocno i zapomniała o całym świecie. Nie pamiętała już o innych uczuciach, o ludziach na których jej zależy, ani nawet o tym, po co tutaj przyszły. W jej głowie był tylko obraz spotkania, a w duszy ogromny strach. Czy sprawi ojcu zawód? Czy będzie na nią wściekły? Jak zareaguje po ponad sześciu latach? Nowe blizny zdobiły jej twarz, ręce i całe ciało, jednak większość zakryta była pancerzem. Kunsztowna zbroja, najlepsze oręże, dumna postawa i chłodne spojrzenie - to tylko było widać w Lexie. Nie okazała swoich emocji, jakby ukrywając słabość.
- Jarlu. - rzekła poważnie i gdy ten się zbliżał, przyklęknęła na jedno kolano. Dłoń prawą zwiniętą w pięść ułożyła na sercu i spuściła wzrok - Przybyłyśmy do twej osady z prośbą jak i interesem. W walce na Wyspie Umarłych zdziesiątkowały nas wampiry oraz sam Luthor Harkon. Miecz jego jest w moim posiadaniu, na dowód jego zgładzenia. Ja, Lexa Bølleiskyer, pokonałam Harkona i jestem godną osobą, wraz z całą grupą tu przybyłych oraz jesteśmy silnym sojusznikiem chcącym połączyć siły. Jeśli zechcesz nas wysłuchać, przedstawimy ci sprawę z jaką przybyliśmy. Mamy wiele do zaoferowania, nic za darmo - mówiąc to blondynka zachowała oficjalny ton, traktując jarla z szacunkiem. Mimo iż był to jej ojciec i miała ochotę inaczej rozpocząć rozmowę, to skupiony na niej wzrok wielu Norsmenów sprawił, że nie mogła ulec emocjom.

Erwin wszedł za Thorą, Lexa i Ulfirem. Stanął za nimi i rozglądał się po pomieszczeniu. Gdy nastała cisza usłyszał przeciągły dźwięk wydobywający się z jego brzucha.
~ Cich do cholery!~ Warknął pod nosem patrząc na każdego z kompanów przepraszająco.
Kiedy Jarl wstał i ruszył ku nim dziękował bogom, że nie stoi pierwszy, ale nutka zawadiacka, która powstała przebywając z Lexą i innymi ciągnęła go ku przodowi. Nie ruszył się i tylko obserwował. Stał dumnie by norsmenki nie miały przykrości od ojca, że ciągają chuchra jakieś za sobą. Medyk obserwował. Jako niezaangażowany obserwator miał większe szanse dostrzec coś ciekawego. Reakcje innych jarlów na ich przybycie. Strażników. Zwykłych norsmenów. Te informacje mogą później być przydatne.

- Na bogów! Niech mnie otchłań pochłonie… - zdołał wykrztusić z siebie Jarl Vidar, widząc swoje córki. Zbliżył się do Lexy, która przed nim klęczała we wspaniałym rynsztunku godnym bohaterów najwspanialszych sag. Przy niej nawet wielki czempion Ulfric Grondal wydawał się być co najwyżej równym wojownikiem. Jarl padł przed nią na kolana, aby móc spojrzeć Lexie prosto w oczy. Mimo, że nie powiedział słowa, Lexa widziała kotłujące się w nim emocje i po raz pierwszy w życiu Jarl objął ją czule i z dumą, jakby witał syna, który wrócił z niebezpiecznej wyprawy.
- Moje córki! - Wysapał, podnosząc się z kolan i szybkim krokiem zbliżając się do Thory, którą obdarzył tym samym uściskiem i ucałował w czoło jak małego urwisa. Dziewczyna sapnęła poddając się ojcowskiej czułości i cicho mruknęła pod nosem:
- Witaj, ojcze.
Lexa w tym czasie powstała na równe nogi, prostując się i wzdychając ciężko.

- Zaczynałem wątpić, czy was jeszcze zobaczę. Zaiste, ta noc jest magiczna! - Wykrzyczał na głos, po czym chwycił czyiś kielich pełen miodu i wydarł się na całe gardło “Cześć i chwała Bølleiskyerom!”, a reszta jarlów mu zawtórowała i w wielkiej sali na powrót zapanowała wrzawa.
- Przygotujcie stół dla naszych gości! Droga, Lexo - zwrócił się do swojej córki - Zaraz o wszystkim mi opowiesz. Wyglądacie na głodne i zmęczone, więc pozwólcie czynić mi honory!

Thora wciąż trzymała się lekko z boku, dając ojcu i siostrze nacieszyć się sobą po raz pierwszy od długiego czasu. Nie chciała wzbudzać niesnasek na oczach wszystkich podległych Vidarowi jarlów.
Stanęła obok pozostałych towarzyszy, trzymając się blisko Ulfira. Rozglądała się przez chwilę ciekawa, czy rozpozna wśród zgromadzonych twarzy znajome oblicza. Nagle zmartwiała. Spotka tu byłego męża? Zacisnęła zęby choć z zewnątrz nikt kto jej nie znał, nie zdołałby zauważyć przepełniającej ją niepewności.

Odwróciła się twarzą do towarzyszy:
- To nasz ojciec - w końcu przełknęła grudę narosłą nagle w gardle - Zaprasza nas na ucztę. - rzuciła chmurnym spojrzeniem na Erwina. - Czujcie się jak u siebie. - dłonią wskazała na wnoszony przez służbę długi stół i ławy. - Jedzcie i pijcie. O interesach pomówimy później. - przejęła odruchowo rolę gospodyni, do jakiej próbowała przyuczać obie siostry ich matka. Poważna mina pomagała jej powstrzymać napływające do oczu łzy. Kiedy Thora rozporządzała, Lexa po prostu odsunęła krzesło i klapnęła sobie z impetem, nie zachowując się jak kobieta, a jak wojownik.

- Teraz gadamy do rzeczy… - mruknął Borriddim przyglądający się rodzinnej scenie spod swoich krzaczastych brwi i częściowo zasłonięty kłębami cuchnącego dymu. Raźno ruszył na wskazane miejsce i bez kozery zaczął zaglądać do dzbanów jakby szukając czegoś. - Mam nadzieję, że wasze piwo nie przypomina tego, co umgi zwykle nim nazywają… - mruczał. - Już nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem w ustach naprawdę dobre �-le. - Kontynuował poszukiwania sięgając przy tym po pieczone udko jakiegoś drobia spoczywającego na półmisku.

Erwin przyglądał się temu przedstawieniu z powagą. Nie zamierzał uchybić etykiecie. Niezbyt znał jej północną odmianę, ale liczył, że Thora, czy też Lexa i ewentualnie Ulfir wspomogą go radą.
Skłonił się delikatnie Thorze, która zaprosiła w imieniu ojca do wnoszonego stołu.

- Coś nie tak?- Spytał dyskretnie młodszą z norsmenek. Ta jedynie zmarszczyła mocniej brwi, zaskoczona, że w ogóle ją o to pyta. Inżynier chciał by kobiety zachwycały. Liczył na korzyści z takiego obrotu sprawy, ale też miał nadzieję, że Lexa wreszcie zrozumie, że jest kochana nie tylko przez siostrę i że ojciec jest dumny z niej.

- Jakieś zasady przy stole byś nam przedstawił, by problemów nie robić? - Zwrócił sie do Ulfira kiedy już wybierali miejsca do siedzenia. Erwin szukał spoczynku jak najbliżej Lexy i Thory oraz, jeśli się dosiądzie Vidara.

- Lepiej się nie odzywać nieproszonym, chyba że to będzie jakiś przedni żart, po którym wszyscy się uśmieją - Ulfir odparł z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym szturchnął Erwina łokciem. - No i lepiej trzymaj się stołu, przy którym siedzisz. Jeśli zachce ci się szczać, to lepiej miej przy sobie obstawę...
-Zapomnij o szlacheckich manierach i będzie dobrze, Norsmeni to bezpośredni ludzie, ale i łatwo ich sprowokować. - Wtrącił Berthold, szukając po sali znajomych twarzy. Sytuacja układała się lepiej, niż mogli się spodziewać, mieli dużo szczęścia, że ojciec Lexy był najznaczniejszym ze zgromadzonych tu Jarlów.

Inżynier kiwał delikatnie głową zapamiętując rady bardziej obeznanych. W sumie postanowił podobnie do nich się zachowywać. No ale bez przesady.
Thora zasiadła do stołu dopiero na samym końcu i dopiero wtedy, gdy upewniła się, że wszyscy są wygodnie usadowieni i każdy ma róg lub kielich w ręku, a na stołach lądują tace, patery i wielkie kawały rzeźbionego drewna z jadłem.
Zagoniła też służbę gardłowym: ‘Ruszać zady i gości jarla obsłużyć a szybko!”, by naczynia towarzyszy nie pozostawały puste. Rozglądała się za matką i młodszym rodzeństwem, aż w końcu usiadła sama wychylając kielich wina prawie do dna i podstawiła Ulfirowi do ponownego napełnienia.

Mistrz Run z ochotą zasiadł do syto zastawionych stołów. Chętnie wznosił puchar do kolejnych toastów i częstował się świeżym jadłem. Brokk w takich sytuacjach hołdował prostej zasadzie, jeśli nie wiesz jak się zachować to naśladuj innych (za wyjątkiem zwracania pod stołem, szczania po kątach, czy do dzbanów). Khazad nie miał jednak zamiaru upić się do nieprzytomności, zachowywał pewien umiar w spożywaniu trunków, aby być w stanie reagować na dalszy rozwój sytuacji.
Gdy wszyscy usiedli Erwin zaczął się rozglądać po kompanach. Kto się czuł swobodnie a kto nie. Czy Lexa i Thora zaczynają się wyluzowywać czy dalej jest napięcie w nich.

Lexa nie okazywała żadnych uczuć, ale ktoś kto poznał ją bliżej wiedział, jak wiele to wszystko dla niej znaczy. Choć jej mina była okraszona twardą postawą, kąciki ust kobiety unosiły się w uśmiechu. Patrzyła to na ojca, to na krzątającą się siostrę i pierwszy raz od dawna poczuła się jak w domu. Mimo to pozostała bezuczuciowa, taka jaki był jej ojciec przed sześciu laty. Przelotnie zerknęła na krasnoludy i magów, na dłużej zatrzymała spojrzenie na medyku i inżynierze. Parsknęła krótko odwracając wzrok. Czekała na czas rozmowy z ojcem. Gdy wzniesiono toast, uniosła kielich. Potem nastąpił gwar rozmów, szczęk sztućców i brzdęk kufli. Rozpoczęła się prawdziwą uczta. Każdy mógł pić i jeść do syta, a rozmowy toczyły się własnym torem, między różnymi osobami.

- Coś taki czujny Erwinie? - Zapytał Wolfgang raczący się rogiem miodu. - Zjedz coś. W końcu jesteś w leżu wilka, więc ucztuj póki możesz. - Zaśmiał się.
- A jak ma nie być czujny?- Uśmiechnął się szczerze. Wokół obcy a ostatnio wszyscy chcą nas… Nie dokończył.
- Zdrowie Wolfgangu. Zdrowie wszystkich.- Podniósł toast i skinął ku Lexe jak na niego spojrzała.


***


W powstałym zamieszaniu Thora wymknęła się z sali. Nie sama. Aureolus wyszedł za nią. Chwilę wcześniej rozglądający się inżynier zauważył, że Aureolus wstaje.
- Wychodzę z Thorą. Przypilnuj Lexy. Idzie za dobrze, mam złe przeczucia. - medyk przemówił do inżyniera w języku klasycznym.
Erwin dyskretnie rozejrzał się po zebranych i z brwią w górze wtrącił.
- No chyba śnisz, że ją utrzymam jak dowie się, że Ty i Thora.- Powiedział z powagą po czym się zaśmiał.
- Dobrze. Nie spuszczę z niej oka chociaż obawiam się, że nie będę miał siły przebicia jakby co.- Tu widać, że nie chodziło mu o żadne żarty.
Aureolus spojrzał jeszcze na Lexę i dogonił Thorę, która właśnie wychodziła.

***


Gdy Aureolus z Thorą zniknęli Erwin nie czując się swobodnie wstał i podszedł i usiadł obok Lexy.
- Jak mogę pomóc?- Spytał cicho by tylko ona słyszała.

Lexa spojrzała na niego jakby niechętnie, ale szybko przykleiła do twarzy sztuczny, acz złośliwy, uśmieszek. Nachylila się zbliżając usta do jego ucha i szepnela mrukliwie
- Możesz się pierdolić.

Inżynier ze stoickim spokojem przyjął co powiedziała.
- Jeśli chodzi o tamto u mnie to chyba rozumiem.- Skrzywił się lekko.
- Na akademii czy na studiach wszyscy nauczyciele tak traktowali uczniów.- Starał się wyjaśnić by może zrozumiała, że chciał dobrze. - Uczeń lepiej przyswaja wiedzę i nauki nie myśląc o swoim ego.- Kontynuował. -Mimo wszystko chcę przeprosić. Uderzyła mi do głowy rola nauczyciela. Pojąłem mój błąd i wiec, że taka jak jesteś chce by pozostało.- Spuścił lekko głowę sięgając po dzban z miodem i nalał Lexie i sobie. Przeleciał wzrokiem czy aby ktoś jeszcze ma ochotę.

Lexa oddaliła usta od jego ucha, ale nie odsunęła daleko twarzy. Zmrużyła podejrzliwie oczy obserwując go w chwili wypowiadanych słów.
- To gówniane miałeś życie - skwitowała - Ja bym cię tak nie traktowała, to poniżające i odbierające godność.

- Dzięki za dobre słowo, ale uważałem to za wzór do naśladowania. Uważam, że dzięki temu nauczyłem się wiele więcej niż mogąc będąc butnym szlachcicem z głową w chmurach. Jeszcze raz przepraszam. Chciałem jak najlepiej sądząc, że tak trzeba uczyć.- Widać było, że inżynier ma z tym jakiś problem, ale po chwili podniósł głowę.

- Jak się trzymasz? Widzę, że masz zmartwienie. Jakoś mogę pomóc?- Zapytał cicho i spokojnie. - Przynajmniej w geście przeprosin coś mogę zrobić?- Spojrzał w twarz norsmence.
- Nie wiem czy chcę abyś mi pomagał - Lexa już całkowicie odsunęła głowę i wyprostowała się. Jej wzrok zaczął błądzić po zebranych.

- Thorę widziałeś?
- Tak. Widziałem.- Powiedział odwracając od niej wzrok i sięgnął za róg z miodem i upił go trochę.
- Twój ojciec na szczęśliwego wygląda i chyba jak syna Ciebie traktować zacznie.- Spróbował podnieść na duchu Lexe.

Norsmenka westchnela.
- Możliwe - przesunęła palcem po brzegu swojego kufla, skupiając spojrzenie na Vidarze. - Jakoś po prostu… chyba nie tak to sobie wyobrażałam - uśmiechnęła się słabo i przeniosła wzrok na Erwina.
- Siostra mnie martwi. Myślę, że ona czuję się gorsza. No i podejrzewam, że reszta naszej rodziny została w Norsce. Więc ojciec był tu sam. Teraz jest ze mną i Thora… Pamiętasz jak ci mówiłam, że chce wrócić do Norski i zajebać jarla by przejąć ziemię? Zresztą, nieważne. Muszę porozmawiać z siostrą. Gdzie jest?

- Pamiętam. Jest tu wśród zebranych?- Zaciekawił się Erwin, ale nie rozglądał. - A Thora zapewne zaraz wróci.- Inżynier wiedział, że raczej to nie wystarczy by zatrzymać dziewczynę przed odejściem od stołu. - Poczekajmy na nią. Jeszcze bez Was, ktoś z nas w kłopoty popadnie.- Dodał szybko.
- Szczególnie ja.- Skwasił się lekko.- Wyglądam jak Tileańczyk prawie.

- Z tym jarlem chodziło mi o przykład - pokiwała głową blondynka - Chodzi o to, że wielu silnych o tym myśli - sprostowała po krótce. Kiedy Erwin wspomniał o kłopotach, gdy ktoś zostałby sam, Lexa przypomniała sobie, że przecież inżynier dotychczas sam nie siedział. Lexa ledwo powstrzymała się od gwałtownego powstania z siedzenia. - Gdzie ten pieprzony medyk? Kurwa, czy wszyscy muszą się gdzieś szlajac? Łazęga pieprzony. Nie pilnowales go? - zwróciła się do szlachcica z wyrzutem. I zaczęła się już niecierpliwic. Chciała wstać, ledwo siedziała na dupie. Zaczęła tupać dyskretnie stopą.

- Spokojnie Lexa.- Zwrócił się do blondynki. - Jest z Thorą. Nic mu nie będzie.- Spojrzał na reakcję starszej z Norsmenek.

Kobieta chwyciła z agresją kielich i zakręciła wypijając całą zawartość za jednym razem
- To dobrze. Nie po to łeb nadstawialam u wampirów, by zdechł z kosą w żebrach - dolała sobie więcej alkoholu ponownie wypijając wszystko i dolała jeszcze raz. Po tym co się stało miała teraz wrażenie, że jego szansa na śmierć w taki sposób jakby wzrosła. I to ją martwiło.
- Przykro mi, że odebrałyśmy wam dumę mówiąc, że jesteście czyjąś własnością. Ale to było słuszne rozwiązanie.

Erwin się szczerze uśmiechnął. Pierwszy raz od wyruszenia z wyspy wampirów.
- Nie przepraszaj mnie za to. Taki Imperialny kundel honoru za grosz nie posiada - cały czas się uśmiechał i dopił miód z rogu. - Wiem, że słusznie. A jeśli nawet to dziwnie się poczułem po takich słowach - mówił z uśmiechem by Lexa zrozumiała, że w pozytywnym odczuciu. - Pewnie mnie na dnie zatoki byście mogły szukać.

Lexa zastanawiała się chwilę co odpowiedzieć, jednak nim zdążyła, do stolika dosiadł się jej ojciec.
Inżynier gdy zobaczył dosiadającego się Jarla i zarazem ojca Lexy skłonił głową na znak szacunku i przywitania.


Thora dostrzegła felczera, gdy pod okiem klucznicy ojca, najważniejszej z kobiet w halli jarla Vidara, ładowała beczkę wina i mnóstwo zapasów jedzenia. Machnęła na Aureolusa nie chcąc go zostawiać samego i z pomocą dwóch niewiele młodszych od siebie młokosów, ruszyła by zawieźć część uczty na statek i przy okazji przewietrzyć gorącą głowę. Medyk najwyraźniej chciał pomówić lecz Thora była w dziwnym nastroju. Poza tym nie byli sami. Przez drogę dziewczyna milczała, zadumana. Nie podobała jej się myśl, że sama pasie brzuch, a jej załoga pozostaje głodna i zmęczona na pokładzie Zemsty barona. Nie była też pewna, czemu czuje jakiś niepokój czy niepewność.

Połowę norsmenów zwolniła z wachty, drugą połowę zostawiła na pokładzie. To im przypadły dowiezione rarytasy i nakaz nie upijania się w sztok.
Póki jarl oficjalnie nie wydał żadnych rozkazów wolała nie ryzykować. Sama się dziwiła się takiemu podejściu. Wyjaśniła ludziom też nagłą odmianę losu by mieli świadomość w czyjej gościnie znajdują się obecnie.

Medyk nie dziwił się takiemu podejściu ani trochę. I bardzo mu się ostrożność Pani Kapitan podobała.
W końcu znalazł chwilę, kiedy nie wydawała rozkazów i również do niej odezwał się w klasycznym. Wiedział, że jako kapitan musi znać kilka języków. Tileański odpadał z oczywistych względów - raz, że jakby go wzięli za Tieańczyka to groziłaby mu śmierć, nawet bardziej niż teraz, dwa, że język wroga trzeba znać. Staroświatowy rozumieli chyba wszyscy. Bretońskiego sam nie znał. Zostawał tylko klasyczny. Norsmeni raczej nie powinni go znać. Na szczęście Thora była pod tym względem wyjątkiem:

- Anguis in herba. - ostrzegł o niebezpieczeństwie - I nie mam na myśli dosłownego znaczenia. Ja byłem już kiedyś w podobnej sytuacji. Gdy zbiorą się władcy, wszyscy się uśmiechają, a później nagle zaczynają błyskać noże. Wybacz, jeśli poczytasz to za obrazę - nie wiem jakie wśród was są zwyczaje - ale obawiam się, że nagły powrót dwóch ukochanych córek potężnego Jarla może wywołać… burzę. Słyszałaś co mówili - Jarl “oszalał” po stracie córek. Niektórym mogło to być na rękę. Wielu chciałoby pewnie zająć jego miejsce. Albo nim manipulować. Co zrobią, gdy się pojawiłyście i samym istnieniem zagrażacie ich planom? Lexa i Ty znacząco wzmocnicie pozycję Waszego ojca. Zapewne skaldowie już układają ballady. A inni ostrzą języki. Albo sztylety. Dużo nie trzeba by sprowokować walkę czy “przypadkowo” zabić jakiegoś “południowca”.
Do Lexy się chwilowo nie zbliżę. Ani nikt inny z załogi. W razie czego Ty możesz ją ostrzec. Mogą też chcieć użyć Was przeciwko Waszemu ojcu.

Słowa medyka wbijały kolejne gwoździe do niepokoju Thory. Wysłuchała opinii Liusa uważnie.
- Avida est periculi virtus. Ojciec zapewne trzyma swoich wrogów blisko. Tego wieczoru nic nie zrobią. Muszą, jeśli w ogóle, przeszacować co dalej. Gdybym ja to robiła zagrałabym na czas. Swaty? Podchody do naszych rąk? A planowałabym w międzyczasie. Dobrze by było rozeznanie zrobić. - zamyśliła się - Ale wszyscy jakeśmy wleźli, jesteśmy na świeczniku. - spojrzała na pozostałych swoich ludzi - Mogę puścić kogoś na zebranie informacji. - Thora mówiła z wolna, myśląc usilnie. - Nie wiem co z naszą matką ani rodzeństwem. Muszę… musimy pomówić z ojcem. Szkoda, że Lexa wyłożyła naszą sytuację od razu. - młódka spojrzała na medyka kręcac ustami.

- Mogę jakoś pomóc? Czy lepiej nie leźć nikomu w oczy? A… Czy Lexa się dzieliła ostatnio czymś ważnym?

Thora już-już otwierała usta do odpowiedzi gdy drugie pytanie ją zastanowiło:
- Hmmm nie. A co? Oświadczyłeś się? - rzuciła niewinnie choć z przyjacielską ironią w spojrzeniu.

- Aha. Czyli mówiła. - zrezygnowanym tonem wspomniał medyk, co dziewczyna skwitowała parsknięciem. Zagryzła dolną wargę by nie roześmiać się w głos. Dławiąc się odpowiedziała:
- Trzymaj się z boku, graj zabawkę i fircyka. Będziesz poza podejrzeniem. Może co podsłu…- odchrząknęla pociągając nosem bo rozbawienie z niej wprost wyciekało -... podsłuchasz.
Walnęła medyka między łopatki jak zwykła to robić z Ulfirem. Nie skomentowała nowego statusu ni medyka ni siostry.

Thora przyjęła to nadzwyczaj dobrze. Aureolus gdy tylko odzyskał oddech po uderzeniu, kiwnął głową.
- W fircyka nikt nie uwierzy, ale zobaczę co da się zrobić.
- Aha. I trzymaj się z dala od kobiet. Mogą być nasłane, żeby sprowokować ojca lub Lexę. Najlepiej… tooooo w ogóle z nimi nie gadaj. - Thora próbowała być miła i nie urazić przyszłego szwagra - ta myśl nadal wywoływała powstrzymywane spazmy rozbawienia. Prócz Lexy, mało która z Norsmanek na poważnie zainteresowałaby się chudziną. To z kolei sprawiło, że Thora pomyślała o Ulfirze. Rozbawienie zdmuchnęło poczucie zazdrosnego posiadania.

Pomna własnej rady wróciła z Aureolusem i pozostałą piątką do langhusu Vidara, każąc służbie dostawić ławy dla swojej załogi. Nakazała swoim ludziom by mieli uszy i oczy otwarte, na plotki w szczególności.
 
corax jest offline  
Stary 03-10-2017, 11:59   #82
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Dalsza część biesiadowania

W czasie kiedy najemnicy między sobą rozmawiali, do stołu dokładano potrawy i uzupełniano alkohol w dzbanach. Po pewnym czasie Jarl Vidar zwrócił się do swojej córki.
- A więc Lexo… Rad jestem, że do mnie wróciłyście. To sygnał od bogów, że otoczyli naszą wyprawę szczególną opieką - powiedział, po czym chwycił kielich i wzniósł go w stronę jednego z jarlów, który siedział przy osobnym stole. Ten widząc ten gest uczynił podobnie i obaj jednocześnie osuszyli swoje naczynia.
- Ach… No, ale czas pomówić o istotnych rzeczach - powiedział i wymownie przeniósł spojrzenie na siedzącego obok Erwina, który szybko zrozumiał aluzję i wstał od stołu.
- Słyszałem, że sprowadzają cię tu kłopoty. Opowiedz mi o nich… - Zwrócił się do Lexy.
- W żadnym wypadku nie nazwalabym tego kłopotami.
- Ale jednak jest to coś poważnego, skoro zdecydowałaś się zwrócić z tym do swojego ojca…
- Zdecydowałyśmy
- poprawiła go. - I niekoniecznie ojca, przybyłyśmy tu do jarla po posiłki. Żadna z nas nie wiedziała, że cię tu spotka, choć miałam wizję… od Valdina. I nadzieję z tym związaną.
Wąs jarla lekko drgnął, a był to Lexie dobrze znany odruch, który zwykł oznaczać irytację.
- Rozstaliśmy się w niezbyt dobrej atmosferze, ale nie obawiaj się, nie mam zamiaru do tego wracać. Cieszę się, że tu jesteście, niezależnie od okoliczności. W czym więc, córy moje, może pomóc wam wasz ojciec?

Lexa zacisnęła szczękę. Na tyle mocno, że poczuła napór w stawach skroniowo-żuchwowych. Ściągnęła brwi, zdenerwowała się. Wyprostowała plecy i oparła się nimi, zadzierając dumny, aczkolwiek wielokrotnie przetrącony, nosek. Chwyciła za wypełniony alkoholem kufel.
- Chciałyśmy zawrzeć sojusz z Norsmenami z tej osady. W zamian dając więcej łupów, pewnie i nawet statek. Przypłynęliśmy do Lustrii holkiem Thory oraz galeonem, aktualnie, zdrajcy. Nasz zleceniodawca został zdradzony, wszystko nam skradziono, a teraz idziemy wziąć odwet. Niestety, w międzyczasie nas ubyło, a zdrajca ma pod sobą prawie setkę ludzi. Krasnoludy tam będące są jedynie po naszej stronie. - Lexa przerwała na chwilę - Czemu mnie pytasz a nie Thory, ojcze? - zbłądziła na chwilę ze ścieżki rozmowy.
- Wspomniałaś o tym już wcześniej, więc dopytuję - odparł krótko.
- A kimże jest ten kundel, co moje córki na śmierć skazuje? - Zapytał, tym razem spoglądając w stronę Thory, która niedawno podeszła do stołu.
- To marienburski szczur napalony na skarby Lustrii. I nie skazuje na śmierć a próbuje ograbić. Obiecałam jego flaki i łeb Malorowi, gdy odzyskam swój statek - Thora stanęła po prawej stronie Lexy - Jaką wyprawę ojcze? Matka pozostała w domu? Nie rezyduje tu z Tobą? - dziewczyna zmrużyła lekko oczy.

Jego wąs ponownie lekko zadrżał i po chwili namysłu jarl odpowiedział:
- Tak, została w domu. Opiekuje się waszym młodszym bratem… - po tych słowach przeniósł wzrok na stół, przy którym ucztowali wodzowie innych klanów.
- Powiadają, że przyjaciół winniśmy trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Organizujemy wyprawę łupieżczą w głąb zdradliwej dżungli jakiej jeszcze ten kontynent nie widział. Jeszcze jednak nie doszliśmy do porozumienia, ale z każdym osuszonym kuflem powinniśmy być coraz bliżej konsensusu - Vidar Bølleiskyer wskazał palcem sędziwego jarla, który obwieszony był wieloma klejnotami.
- Jarl Ulfric i jego stronnictwo jest za tym by uderzyć na Hexoatl, gniazdo jaszczuroludzi, póki jeszcze w sile jesteśmy, ale stanowczo się temu sprzeciwiam. Całe armie mrocznych elfów próbowały wedrzeć się do Lustrii wąskim pasem ziemi na północy, którego strzeże twierdza Hexoatl i jak dotąd żadnej się to nie udało. Ci ich Mago-kapłani... zdolni są niszczyć całe regimenty samym tylko spojrzeniem. Jeśli Skeggi rzuci im wyzwanie, to szybko przestanie istnieć - powiedział z wyraźnie słyszalną w głosie niechęcią do wspomnianego jarla.
- Jestem w trudnej sytuacji, córy moje. Muszę znaleźć pewnym swego norsmenom jakiś w miarę łatwy cel, który nie rozgniewa jaszczuroludzi, a jednocześnie wystarczająco opłacalny, aby nie szukali kolejnych zawad. Mimo, że jestem tak daleko od domu, czuję, że tak naprawdę niewiele się zmieniło i dalej muszę lawirować na politycznej scenie, aby osiągnąć dostateczne korzyści…

- Mamy łatwy cel i nawet pokrywa się z naszym celem. Do wygrania statek - no, może dwa statki. Plus oczywiście łupy, które pewnie już będą pozbierane, powinno się coś znaleźć. Tydzień temu Cassini wraz z ludźmi ruszyli w głąb dżungli, pewnie wróciła ich tylko połowa, więc mniej do lania. Ewentualnie jeśli nie wrócili, to przeczyścili szlak do ruin miasta jaszczuroludzi i skarb będzie łatwy do odebrania. Poza tym, to jakieś nietęgie chuje, dla norsmenów na jeden strzał w ryj. I my i wy wyjdziemy na swoje… W sumie jedyne czego chcemy to odzyskać własność Thory, zabrać co nasze czyli przenieść drobne graty z aktualnego statku na statek Thory i tyle. Reszta do uzgodnienia. Nie, siostra?
- Lexa spojrzała na młodszą blondynkę uśmiechając się półgębkiem.
Thora rzuciła Lexie zaniepokojone spojrzenie. Wewnętrzny niepokój narastał.

- Hmm.. - Jarl głośno zamyślił się, przez chwilę nic nie mówiąc. - To mogłoby zadziałać na ich wyobraźnie - mówiąc to wskazał siedzących przy stole wodzów. - Muszę tylko wiedzieć dokąd się udali. Macie jakieś mapy? Zaplanowaną trasę?

- Mam mapę, trasę wytyczoną również. Zabity baron ją wytyczał. Nie wiem na ile Cassini nią podążał. Poza tym znam Lustrię. Jeśli to coś pomoże
- Thora bacznie obserwowała ojca. Zastanawiała się ile prawdy było w plotkach o szaleństwie.

- Dobrze, więc… Przedstawię wasz plan, kiedy przyjdzie na to pora - odezwał się jarl po krótkim namyśle. - Czy jest jeszcze coś o co zechciałybyście mnie spytać lub prosić?

- Co z pozostałymi siostrami? Jak się mają?
- Thora spojrzała w twarz ojca - Co wiedzieć nam trzeba? Kto twym sojusznikiem tu a kto przeciwny? W jakiej sile? Jeśli by mówić z nami chcieli wiedzieć to nam trzeba.
W głowie się jej nie mogło pomieścić, że po tylu latach niewidzenia Lexy, ojciec przeszedł tak szybko do porządku z jej pojawieniem się.

- Kwatery dla nas i naszych ludzi wyznaczyć raczysz, ojcze? Kiedy na osobności pomówim? - dopytywała się młódka.
- Jarlowie to mój osobisty problem. Wątpię też, aby zechcieli z wami rozmawiać… Chyba, że będą chcieli, abyście nalały im piwa - odparł Vidar a Thora zacisnęła zęby i zbladła na te słowa. Jej starsza siostra natomiast puściła to mimo uszu, jakby zupełnie się jej nie tyczyło usługiwanie chłopom - Wy i wasi ludzie zostaniecie stosownie ugoszczeni, bez obaw.
- Najstarsza córa wyszła za wodza klanu, który nie jest tu obecny i nigdy nie będzie mieć tu wstępu, albowiem oddali hołd mrocznym bogom. Nie wiem ile w tym było woli Lory, ale gdyby była temu przeciwna, to już dawno by go zostawiła
- twarz jarla nawet nie drgnęła, kiedy wypowiadał się o swojej zagubionej córce.
- Nie jest już częścią naszej rodziny. Wyparłem się jej… Reszta waszych sióstr pomaga matce, zajmuje się waszym młodszym bratem, który pewnie kiedyś pójdzie w moje ślady. Wolałem jednak zostawić go w Norsce, bo tam mi się wydawał bezpieczniejszy.

Dziewczyna wyprostowała się choć słowa ojca wbijały się w jej duszę niczym żelazne ćwieki. Mimo, że była na wyciągnięcie ręki od ojca, nie mogła być od niego bardziej oddalona. Zdała sobie sprawę, że powrót do domu pozostanie na zawsze marzeniem. Zatęskniła przeokrutnie za otwartymi wodami i skrzypieniem olinowania. Zatęskniła za statkiem i wolnością. A tymczasem była w tłumnej halli, zakopconej od dymu palenisk i dusznej od oparów alkoholu. Zamrugała i skupiła wzrok na jarlu:
- Czekam zatem rozkazów do zakwaterowania. - rzekła obojętnie jak do obcego.

Lexa nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Wiadomość o siostrze była martwiąca, choć po części potrafiła ją zrozumieć. Siły chaosu potrafiły kusić, a ich dary sprawiały wrażenie jakby były od samych bogów. Wojowniczka nie raz miała styczność z tym plugastwem i musiała przyznać, że daleko mu było do przeciętnego przeciwnika, te istoty były w posiadaniu wielkiej mocy.
- Lora wybrała, jak każda z nas. Miejmy nadzieję, że pozostała trójka uchowa się z dala od plugastwa. - Lexa kiwnęła głową i przeniosła spojrzenie na Aureolusa, którego powrót dotychczas uszedł jej uwadze, gdyż skupiła się na ojcu. Mimowolnie uśmiechnęła się słabo, acz życzliwie.
- Mamy w załodze znamienitych ludzi - podjęła z wolna temat, przenosząc wzrok na ojca - Wśród krasnoludów dojrzysz kowala run, który mając czas i odpowiedni materiał, potrafi zdziałać cuda z orężem i pancerzem. Osoba, z którą do niedawna rozmawiałam jest inżynierem, którego wymyślna broń rani dotkliwie wielu wrogów na raz, okaleczając ich na tyle silnie, że często eliminuje z dalszej potyczki. - Lexa wskazała otwartą dłonią na Aureolusa i ruchem wskazującego palca poprosiła go, aby do nich podszedł - A to jest najlepszy medyk w Starym, a teraz i Nowym, Świecie. Odratował mnie od śmierci dwa razy. Gdyby nie on, nie widzielibyśmy się już nigdy i nie byłoby mnie teraz tutaj - blondynka spojrzała na doktora i kiwnęła porozumiewawczo głową, jakby pozwalając mu się odezwać i przedstawić.

Wspomniany Inżynier tylko skłonił się gdy wzrok Jarla spoczął na nim i gdy się wyprostował spojrzał na Aureolusa, tak wychwalanego przez Lexę. Podniósł lekko lewą brew, ale nic nie powiedział stojąc i dumnie wyglądając.
- Jarlu - medyk podszedł i lekko się ukłonił, przyglądając się uważnie ojcu Lexy i Thory. Wiedział, że jest oceniany. A choć Lexa niekoniecznie musiała się zgodzić z oceną rodzica, wiedział, że będzie dla niej ważna. Czekał, co powie Jarl. Ten jednak, ku zdziwieniu wszystkich, nic nie odpowiedział, a jedynie skinął głową, dając znać, że zrozumiał słowa Lexy i towarzyszących jej ludzi.
- Co planujecie dalej zrobić? - Odezwał się po chwili, opierając brodę na zaciśniętej pięści. - Kiedy już odbijecie wasze okręty?
~No właśnie, co - zastanawiał się medyk. Nie rozmawiał jeszcze o tym z Lexą, ale w końcu będzie trzeba to zrobić. Wyprawa w każdej chwili może się skończyć… - przerwał skupiać się na myślach, gdyż Lexa zaczęła mówić.

- Pewnie trzeba by każdego z osobna spytać, co zamierza. Skarbów mamy wystarczająco, możemy wracać… Z Thorą do Norski planowałyśmy, ale… ty tu jesteś… Teraz nie mamy już wspólnego celu, chyba. - Lexa wzruszyła ramionami zastanawiając się, co może powiedzieć więcej. Po chwili wstała więc ze swojego siedzenia i wyprostowała się.
- Ojcze… Ty co zamierzasz? Mam tylko nadzieję, że nie będziesz znowu szukał mi męża - skrzyżowała ręce na piersiach i zrobiła gniewny grymas, patrząc na tatka jakby była już obrażona.

- Twoja przygoda z ostatnim mężem nauczyła mnie, że to zły pomysł - odparł całkiem niepocieszonym głosem. - Wystarczająco mnie upokorzyłaś, abym tego nie próbował nigdy więcej. Mną się jednak nie przejmuj i baw się dziś dobrze. Cieszę się, że po tylu latach wróciłyście do mnie… Co dalej planuję? - Zamyślił się na chwilę. - Największe dzieło mojego życia... podbój Lustrii.

Lexa zmarszczyła nos i ściągnęła brwi z niezadowolenia. Nie podobała jej się odpowiedź ojca. Nie, nie to żeby ta odnosząca się do ożenku, ale ta druga, ważniejsza w tej chwili. Spojrzała na Liusa, który odwzajemnił spojrzenie - wiedziała, że jemu ten pomysł podoba się jeszcze mniej i zamyśliła się. Ten nic nie mówił i wcale mu się nie dziwiła, ale cieszyła się, że przynajmniej stoi blisko i jeszcze nie spieprzył lub nie zemdlał. Może pochlał i nie ogarnia sytuacji - pomyślała.

Niestety ogarniał. Nie odzywał się nieproszony, zgodnie z sugestią Thory, ale prędzej czy później ujawni to co myśli o tym pomyśle. Pamiętał swoje spotkanie ze Slannem. Najzabawniejsze było to, że wszyscy pomyślą, że Aureolus chce uratować jaszczury z wdzięczności, gdy tymczasem prawda była taka, że Slann go przekonał, że to nie miejsce dla ludzi. Na wybrzeżu mogli być tolerowani. Jak dokuczliwe muchy na parapecie. Ale jeśli zwrócą na siebie uwagę Slannów… Nawet te osady nie przetrwają. Tyle że nie zamierzał mówić tego przy tych wszystkich wojach.
- Daj temu spokój, ojcze. Po prostu wróćmy razem do Norski, do rodziny. Nie potrzebujemy tych wszystkich ziem, a Jaszczuroludzie są niebezpieczni. O wiele prościej demony chaosu wytępić. A wiem co mówię, bo próbowałam i to z pozytywnym skutkiem - Lexa wpatrywała się w Vidara z powagą.

Jarl poruszył się niespokojnie i chciał coś powiedzieć, ale jego pierwsze słowa zagłuszył głośny okrzyk z wnętrza sali.
- Cześć i chwała Bølleiskyerom! - Powstał z siedzenia jeden z wodzów, a wraz z nim następni. Zrobiła się głośna wrzawa, kiedy wszyscy goście zaczęli tłuc pięściami o blat stołu, wykrzywiać pijańskie okrzyki i jednocześnie sięgać po kufle spienionego piwa.
- Chodźże do nas! Napij się z nami - dało się usłyszeć wśród chóru pijackich głosów. Jarl Vidar uśmiechnął się nieznacznie w odpowiedzi, po czym przeniósł przepraszające spojrzenie na swoją córkę.
- Teraz jest ten moment, abym przedstawił wasz plan. Ufam mądrości twych słów, Lexo, ale raz wprawioną machinę wojenną nie da się już zatrzymać - po tych słowach ucałował ją w czoło, po czym udał się do sąsiedniego stolika.
Blondynka nadęła gniewnie policzki i odprowadziła ojca spojrzeniem, a następnie zawiesiła wzrok na medyku. Ten zauważył to i podszedł do niej a i Lexa stanęła blisko jego boku.

Erwin gdy ojciec norsmenek odszedł usiadł wreszcie i sięgnął po róg z miodem.
- Jak Cassani przetrzepie tyłki tych zuchwałych Jarli to Wasz ojciec przystanie na Twoje zdanie Lexo. Nie będzie sił na walkę z jaszczurami - Przełknął wlany trunek. Lexa nie zrozumiawszy początkowo jego słów, miała ochotę strzelić go w twarz. Ledwo się powstrzymała, próbując przeanalizować słowa, Erwin kontynuował.
- A nie rozjuszy się tubylców i ludzie będą mogli żyć jak do tej pory. No chyba, że wyspę Harkona im wystawić? - Popatrzył po zebranych.

- Wyspa Harkona nie jest jego wyspą. Myślałam, że z naszej trójki to ja jestem najgłupsza… - skrzyżowała obrażalsko ręce pod piersiami i zadarła zarozumiały nos - ...Albo jednak jestem, popraw mnie Lius, jeśli się mylę… - Aureolus taktownie milczał - Czy ta wyspa to nie jest przypadkiem Jaszczurów? Wąpierze chyba ją im zajęły? - mówiła pytająco marszcząc przy tym nos i patrząc na medyka. Długo skupiła na nim spojrzenie dzikich, zielonych tęczówek, aż w końcu zerknęła na Erwina przelotem.
- Jednym z tych “zuchwałych” Jarli jest zapewne mój ojciec, więc to co mówisz… - Lexa urwała. W końcu machnęła ręką na odczepne. Wkurzyła się, co było widać po wydętych ustach i zapowietrzonych policzkach. Chwyciła cały dzban z alkoholem i zaczęła z niego żłopać, aż trunek lał jej się po brodzie i skapywał z wolna po ściśniętych skórznią piersiach. Opróżniwszy co najmniej pół, wcisnęła Aureolusowi dzban, wbijając mu go niemal siłą w brzuch i zmuszając by go chwycił.
- Pij, przyda ci się dziś. - przeczesała dłonią gęste, jasne włosy, tworząc na głowie kuszący nieład.
Medyk wypił. Raz jeszcze umiejętności nabyte na uczelni okazały się niezbędne w przyszłym życiu. Miód był nawet niezły.
Opróżnienie dzbana do dna zajęło jednak chwilę i ktoś inny wykorzystał okazję, by przemówić pierwszy.

Erwin patrzył na upijającą się dziewczynę i na stojącego obok Aureolusa.
- Moim zdaniem lepiej zająć tą wyspę przez norsów. Dobre miejsce na przyszłe wyprawy. Co do jaszczuroludzi to to na razie neutralne miejsce. Konflikt między jaszczurkami a norsami by miał znaczenie miejscowe. Skąd niby mogli wiedzieć, że Harkora już nie ma? Z resztą szykowana inwazja na pewno była zauważona przez Slanów. Może da się jaszczurki przekonać, że na cel tej misji była ta wyspa.- Zaproponował swój pomysł. Już był lekko wstawiony po ilości wypitego miodu do którego nie był zbyt przyzwyczajony.

- Nie mylisz się Lexo. - odparł medyk - Wyspa rzeczywiście należy do jaszczuroludzi. Chociaż dokładniej to należy do pewnego przedwiecznego Slanna, który oszczędził naszą małą wyprawę, ale może nie chcieć by mu na wyspie wyrosła kolejna baza łupieżców. Z Harkonem - wampirem i magiem o wielkiej mocy mógł sobie nie poradzić, ale założę się, że ludziom życie uprzykrzyć potrafi. A pełnowymiarowa inwazja na pewno przyciągnie uwagę Slannów, nieważne gdzie by się udała. Ech, będę musiał z Tobą porozmawiać. Jestem Ci winien wyjaśnienia. Zresztą, innym też. Jak już wytrzeźwiejemy.

Erwin patrzył na zgromadzonych i dąsy Lexy i wzruszył ramionami. - Róbcie co chcecie. Ja się zwijam na statek bo tu tylko zawadzam.- Zwrócił się do wszystkich, ale spojrzał wymownie na Lexę.
- Niby komu? - spytała obserwowana porywając kolejny dzban i wepchnęła go siłą w łapy Erwina - Nie pierdol, chlaj. Co wy tacy rozmemłani jacyś ostatnio?
Inżynier już prawie był na nogach gdy dzbanek go usadowił z powrotem. Miód znajdujący się wewnątrz chlusnął ochlapując napierśnik i spodnie w miejscu gdzie kończyła się zbroja.
- No pięknie.- Prychnął szlachcic stawiając dzban na stole i wstając zaczął otrzepywać płyn który jeszcze nie wsiąkł w gacie.

Lexa przewróciła oczami. Miała ochotę zedrzeć z niego te spodnie, żeby sobie darował i zajął się czymś ciekawszym.
- Weź daj spokój - skrzyżowała ręce i zmrużyła oczy przyglądając się mężczyźnie - W pokoju sobie strzepiesz… Na osobności - uśmiechnęła się półgębkiem na swoje myśli i parsknęła krótko.

Erwin znieruchomiał na wzmiankę o strzepaniu. Podniósł powoli wzrok na Lexę.
- Przynajmniej nadal potrafię roześmiać Ciebie.- Usiadł ciężko za stołem i wziął kawałek pieczystego i róg miodu.
- Lexa… Dajże spokój Erwinowi - Aureolus i tak czuł się wystarczająco paskudnie.
- Pierdol się, niech siedzi a nie smęci - rzuciła w odpowiedzi blondynka, obcinając medyka spojrzeniem. - Nie podoba się, że kolega dobrze się bawi? - spytała na wpół rozbawiona.
- Właśnie widzę jak dobrze. - medyk nie podzielał tego rozbawienia. Wyszeptał - To mój przyjaciel. Jeśli dalej będzie chciał mnie tak nazywać. Nie bądź dla niego okrutna.
Lexa przewróciła oczami a następnie poczochrała po koleżeńsku łeb Erwina. Ten tylko odsunął głowę lekko się zataczając i spojrzał spode łba, myślącym wzrokiem na dwójkę stojącą przy nim.
- Dobra, chcesz to idź, nikt cię tu nie trzyma. - powiedziała z rezygnacją w głosie i obeszła medyka stając za jego plecami. - Też masz ochotę iść? - mruknęła uwodzicielsko.
- Nie wygląda na to, by ktoś potrzebował teraz usług medyka. Przynajmniej do rana - Aureolus uśmiechnął się cierpko na myśl o zwykłych efektach pijaństwa podczas uczt wszelakich. Od kaca przez sraczki po złamania i liczne obrażenia wewnętrzne, jeśli bawiono się naprawdę dobrze...
- Ja potrzebuję. Pilnie - wtrąciła blondynka niemalże niewinnie nie zwracając uwagi na inżyniera.
- Skoro tak… - uśmiechnął się do norsmenki - Prowadź. - Lexa zagryzła dolną wargę z zadowolenia i już miała pociągnąć siłą mężczyznę, gdy ten jeszcze zwrócił się do Erwina.
- Erwin… Nie kłamałem wtedy. I nie planowałem tego co się stało.

Erwin słuchał Aureolusa i Lexy. Coś mu nie pasowało w słowach medyka o kłamaniu i planowaniu.
- Z czym nie kłamałeś? - Spytał po dłuższej chwili gdy para się już wybierała na zewnątrz.
- Pytałeś czy coś mnie łączy z Lexą… Wtedy nie łączyło. A przynajmniej tak myślałem - Aureolus wypowiadał słowa powoli a Erwin prychnął w róg z miodem i się zakrztusił. Norsmenka zaś słuchała, z zainteresowaniem wbijając wzrok w mówiącego, a wielkie oczy zrobiła dopiero na reakcję inżyniera. Aureolus jednak kontynuował - Ale gdy Tobie się nie udało… Nie potrafiłem się sam dłużej okłamywać. I gdy ku mojemu radosnemu zdumieniu okazało się, że i Ona coś do mnie czuje… - poszukał wzrokiem Lexy. - Resztę pewnie widać.
W końcu szlachcic się opanował i wyprostował się po tej chwili gdzie zgięty w pół kaszlał. Ten podniósł wzrok na Aureolusa i wpatrywał się w niego. Oczy były zaczerwienione jak i jego cała twarz. Czy to wina kaszlu czy złości medyk nie mógł odgadnąć.
- Gdybyś nie był moim przyjacielem stawalibyśmy już na udeptanej ziemi.- Powiedział z lekko zmienionym głosem z powodu zakrztuszenia. Erwin spojrzał na Lexę i widząc, że nie reaguje siłą na słowa medyka opuścił wzrok wstając od stołu i nic nie mówiąc ruszył ku drzwiom.

- Łoł~ - Lexie jakby zabrakło słów, być może po raz pierwszy i ostatni - Co to miało znaczyć? - rzuciła przed siebie słowa, nie wiedząc nawet do kogo je kierować. Nie bardzo rozumiała, co tu się właśnie odjebało.

Erwin tylko spojrzał na norsmenkę i złapał za dzban stojący na stole obok którego przechodził. Nie interesowało go komu go sprzed nosa zabrał i szedł dalej.
Aureolus lekko ścisnął dłoń Lexy - Jeśli pytanie do mnie było… To głównie to, że Cię kocham. - nie dodał, że stracił też przyjaźń wspaniałego człowieka. O to mógł winić tylko siebie. Powinien zapytać Erwina wcześniej. Tymczasem jednak miał do zrobienia jeszcze jedną rzecz. Dwie właściwie.
- Lexa, jako córka wodza, poślij kogoś za nim, tak by dotarł bezpiecznie do kajuty, proszę. - poprosił najpierw, a jeśli nie zadziałałoby, miał też drugą część. Bardziej z przekonywaniem niż z proszeniem związaną.
- Inni myślą o nim jak o Twojej własności. Ktoś może chcieć wysłać wiadomość nam lub Twojemu ojcu atakując go, skoro jest okazja.
Norsmenka poczuła się, jakby znów miała mniej niż dwadzieścia lat i musiała się opiekować młodszym rodzeństwem. Jeśli miałaby tak każdego pilnować,to chyba musiałaby się rozmnożyć i to w dość szybkim tempie.
- Genialny pomysł. Wysłać kogoś, kogo nie znam, już go będzie bronił - skrzyżowała ręce nie po raz pierwszy i prychnęła wrogo. Patrzyła to na medyka, to za idącym chwiejnym krokiem Erwinem. Zafrasowała się marszcząc słodko nos. Jak zawsze, gdy się nad czymś zastanawiała. Obydwoje w końcu usłyszeli huk zamykanych drzwi z wielkim impetem. Erwin już był na zewnątrz.
- Dobra. Sama pójdę. - chwyciła medyka za koszulę i przyciągnęła go siłą do siebie, brutalnie wpijając się w jego usta. Kiedy gwałtownie oderwała się od wilgotnych warg, obdarzyła go swoim dzikim spojrzeniem i cwanym uśmieszkiem.
- Ojca mi pilnuj. - rozkazała krótko i wybiegła za inżynierem.
~ Uważaj o co prosisz, bo możesz to dostać - medyk przypomniał sobie stare przysłowie.

Po ponad kwadransie Lexa wróciła na salę. Większość gości była już mocno wstawiona i bełkotali, zdecydowanie niezdolni do zdrady czy choćby myślenia o atakowaniu. Norsmenka dumnym krokiem szła przez salę, nie zwracając na siebie większej niż zazwyczaj uwagi. Obeszła krzesło na którym siedział Aureolus i stając za nim nachyliła się do ucha.
- Zajęłam się tym, na czym ci zależało. Dostanę teraz swoją zapłatę? - mruknęła chrapliwie i ukąsiła płatek jego ucha.
- Pytasz jakbym miał jakikolwiek wybór. Ale gdybym miał, byłby taki sam. - medyk wstał, podzielił się jeszcze tym co zaobserwował podczas “pilnowania ojca” i był już całkowicie do jej dyspozycji.
- Dziękuję. Zasłużyłaś sobie na dowolną nagrodę.
- No kurwa
- stwierdziła elokwentnie, wyraźnie z siebie dumna i zadowolona. Wyrzutu sumienia, o ile jakiekolwiek się pojawiły, właśnie zniknęły w tej krótkiej chwili. Rozejrzała się dyskretnie po zebranych i poddając ocenie ich zachowania, chwyciła Liusa za dłoń - No to chodź. Rozruszasz trochę kości - uśmiechnęła się półgębkiem wyciągając go ukradkiem z sali. Wymknęli się z niej po cichu. Aureolus nic już nie mówił. Wolał nic już nie zepsuć.
W ostateczności obydwoje udali się do kwater.


 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 03-10-2017 o 15:15.
Nami jest offline  
Stary 03-10-2017, 12:43   #83
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Droga na łajbę

Erwin szedł z dzbanem w dłoni drogą, którą przyszli. W sumie jedyną jaką znał po ciemku. Nie oddalił się zbyt daleko gdy usłyszał gwar biesiady przez otwierane przez kogoś drzwi. Nie przejmował się zbytnio temu i zatrzymał się by wziąć kilka łyków miodu, który dawał ciepło w jego gardle i przełyku. Otarł wierzchem dłoni usta i odwrócił się by spojrzeć kto nadchodzi.
- Wracaj do uczty.- Rzucił do zbliżającej się Lexy. Nie chciał niczyjego towarzystwa a na pewno nie jej.
Norsmenka mu nie odpowiedziała. Przystanęła w bezpiecznej odległości i po prostu patrzyła. Dłoń ułożoną miała luźno na rękojeści miecza. Czekała aż ten dalej ruszy.
- O co chodzi?- Spytał lekko zdziwiony. - Tam jest Twój ojciec i rodzina. Po co wyszłaś?- Stał i nie zamierzał się ruszyć.
- Tylko ojciec - odparła rzeczowo Lexa - Moja rodzina jest w Norsce. Odprowadzę cię do kajuty, nie jesteś tu bezpieczny. Wiem, poradzisz sobie sam, ale ja i Thora jesteśmy za was wszystkich odpowiedzialne. Więc, skoro chcesz wrócić do kajuty, po prostu idź.
- Przykro słyszeć, że Thory się wyrzekasz.- Skrzywił się.
- Thora wyszła już jakiś czas temu. Nie było jej w sali. - odparła bez większych emocji.
- No to pilnuj reszty. Mnie nie musisz.- Wzruszył ramionami.
- Reszta jest w grupie, ty jesteś sam. Wybór jest prosty. Przestań się dąsać jak dziewczynka, nie masz pięciu lat.
- Chyba matka z Ciebie wychodzi przyszła.-
Uśmiechnął się w kąciku ust.
- Jestem najstarsza z rodzeństwa. Opiekowałam się siostrami, później bratem. A teraz po prostu chcę odprowadzić ciebie, a nie zająć się dzieckiem. Może być?
Inżynier patrzył przez jakiś czas na kamienną twarz Lexy zastanawiając się po co to właściwie robi.
- Pamiętasz jak poprosiłaś mnie bym wyszedł z pomieszczenia w mieście Harkora? Teraz ja proszę o to samo. Chcę sam zostać a i nie jestem sam!- Tu wyjął pistolet o czterech lufach.
- Więc rusz się. Wejdziesz do kajuty i zostaniesz sam. Sytuacja nie jest do porównania. Jestem za ciebie odpowiedzialna, ty za mnie nie byłeś. To proste i powinieneś odróżnić - Lexa spojrzała z obojętnością na jego broń. Potem z powrotem na twarz inżyniera - Chodź już. - powiedziała spokojnie.
- Ale Ty ślepa jesteś.- Prychnął i machnął ręką w geście: Nie chce mi się z Tobą gadać i ruszył przed siebie. A ona podążyła za nim.
- Chcesz się napić?- wyciągnął rękę z dzbanem. Kobieta spojrzała ukradkiem i zmrużyła oczy.
- A ty pogadać? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, chwilowo wstrzymując się z podjęciem decyzji o piciu, aż do uzyskania odpowiedzi na swoje pytanie.
Erwin stanął jak wmurowany i wolno się obrócił do blondynki.
- A jest o czym?- Podniósł brew pytająco.- Chyba masz ważniejsze sprawy tam.- Machnął ręką z dzbanem w kierunku skąd przyszli. Korzystając z tego ruchu Lexa wyrwała mu naczynie z rąk.
- Ty mi powiedz, czy jest o czym - przechyliła pełen dzban pijąc z niego niedbale kilka solidnych łyków, nie zważając na spływające po brodzie krople. Przetarła usta ręką i oddała to, co wzięła, patrząc na mężczyznę wyczekująco.
- Nie zamierzam zaprzątać niczyjej głowy moim gównem.- Rzucił i ruszył w dalszą drogę wcześniej biorąc już prawie pusty dzbanek. - Ty masz inne zmartwienia i nimi się zajmij.
- W sumie, to nie mam żadnych. Trochę to nudne -
rzuciła mimochodem, ruszając za Erwinem - Możesz mi podrzucić swoje… Nie zmuszę cię do tego jednak. Jeśli nie chcesz, to zrozumiem.
- No to sprawa zamknięta.-
Podsumował dając do zrozumienia, że nie zamierza roztrząsać swoich spraw. Norsmenka zaś nie zamierzała go do tego zmuszać. Szła w ciszy za inżynierem.



W końcu dotarli do trapu na statek i ciszę, która panowała przez ostatnie chwile wreszcie przerwał Erwin.
- Możesz wracać. Są tu ludzie Thory to powinnaś uznać za wystarczający tłum dla mojego bezpieczeństwa.- Powiedział opierając się o słup.
- Do kajuty, mówiłam. A nie…
- Nie mówiłem, że do kajuty idę tylko na statek. -
Dodał oschle i czując, że Lexa będzie stawiać na swoim. I tak też było, bo ta dalej stała i czekała na jego dalsze kroki.
- Na wzgląd na powagę tego po co tu przypłynęliśmy pójdę Tobie na rękę.- I ruszył ku kajucie. Nie witał się ze strażnikami tylko skierował kroki do swej komnaty.
- Dotarliśmy. Teraz jesteś zadowolona?- Odezwał się po wejściu do kajuty. Nim zdążył się odwrócić, Lexa przywaliła mu w tył głowy, pozbawiając inżyniera przytomności. Co prawda nie była z siebie do końca zadowolona, jednak uważała, że ten bezpieczniejszy będzie w swoim łóżku, a nie szlajając się po wiosce. Podniosła go z podłogi i ułożyła na pryczy, pozbawiając zbędnego pancerza. Przykryła kocem i opuściła kajutę zamykając drzwi.
 
Hakon jest offline  
Stary 04-10-2017, 22:08   #84
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Thora zostawiła Lexę by teraz ta pełniła rolę gospodyni i przysiadła się do Wolfganga. W zasadzie wepchnęła między niego a Bertholda objadającego się norskimi rarytasami.

Siadła blisko, tak że uda i ramiona ciasno otarły się o starszego mężczyznę. Z wesoła miną chwyciła za pierwszy lepszy kielich.
- Wolf… nadal żeś krzywy? - mruknęła.

- A czemu niby? - Odpowiedział mag nieco się przeciągając. - Odpoczywam póki mogę. Wasze spotkania rodzinne zawsze tak wyglądają? - Wskazał kielichem salę pełną ludzi.

- Nie. To narada wojenna. - łyknęła nieco wina i oblizała wargi. Chyba nie dość jej było bo łyknęła raz jeszcze i pochyliła się bliżej do maga przy okazji podsuwając paterę z pieczoną wątrobą niedźwiedzia ku niemu - Nie podoba mi się to wszystko. - rzuciła cicho z uśmiechem na ustach co mógłby mrok samego Hell rozświetlać. Zapatrzyła się w Wolfa czujnie czy zrozumie jej grę.

- A z kim tu wojować? - Parsknął Wolfgang. - Czyli ruszają w głąb lądu. Myślisz że będą łupić ruiny, czy chcą rozpocząć wojnę z łuskowatymi? - Zapytał już poważnie.

Dziewczyna pokręciła głową:
- Chcą ruszać w głąb lądu. My chcemy odwrócić ich uwagę ruinami. A walczyć? Każdy z każdym o tron naszego ojca. - poruszyła nogą ocierając ją wyraźnie o nogę maga - Ten tam - lekki ruch głowy wskazał na starego jarla po drugiej stronie sali - to główny przeciwnik ojca. Mam wrażenie… - Thora łypnęła na Wolfa spod brwi mówiąc nadal ściszonym głosem przez co nie odsunęła się - … że coś wisi w powietrzu. Wolałabym się mylić ale ojciec… - wzrok jej zmiękł nieco - … po prostu chcę… proszę Cię o pomoc. Bądź czujny.

- A na co komu stare krzesło. - Zażartował Wolfgang, odpowiadając podobnie na otarcie nogi. - Nie będzie to podejrzane, jeśli wokół waszego króla nagle zacznie kręcić się imperialny mag? Choć mamy was, jego córki. Mam wrażenie że i tak będziemy podróżować blisko jarla. - Nagle zmrużył oczy i spojrzał na Thorę. - Zaraz. Czyli mam rozumieć że jesteś… księżniczką? - Z udawanym trudem powstrzymał śmiech.

Pytaniem wybił dziewczynę z zawiłych rozważań na temat polityki na dworze jarla.
- Co? - mrugnęła kilka razy zagapiwszy się na oblicze Wolfa. Księżniczki kojarzyły się dziewczynie z ciasnymi gorsetami, upudrowanymi twarzami i ustami ściągniętymi w bolesny dziób, zapewne od noszenia ciężkich peruk. Przez chwilę próbowała wyobrazić sobie siebie w wytwornej kiecy. Na jej twarzy odmalowało się osłupienie w czystej formie. - Heh… - sapnęła, gdy w końcu przyszło zrozumienie - Ja i Lexa jesteśmy córami największego jarla a nie żadnymi głupimi księżniczkami - fuknęła nieco rozeźlona jak prychające kocie.

- Tak jest, wasza księ… wysokość. - Dolał Thorze wina, patrząc na nią wyzywająco i poczuł na swym udzie dłoń dziewczyny wpijającej palce w ciało. - Uhh… dobrze że nie masz długich paznokci. - Skomentował a Thora uśmiechnęła się słodko choć dłoni nie zabrała. Poklepała nią za to ściskane dotąd miejsce.
- A ten przewrót jak miałby wyglądać? - Nagle wrócił na bezpieczniejsze tematy. - Pojedynek, atak gdy oddalimy się od głównych sił, trucizna?
- Nie wiem. - przyznała się dziewczyna - Trucizna może choć mało prawdopodobne. Mało honorowe. - dłoń dziewczyny wycofała się choć na koniec musnęła nogę maga aż po biodro - Raczej próby przekonywania by złapać jarla w kleszcze i wysadzić go z siodła. A jeśli to nie pomoże siła. Możliwe, że próby zamachu na nas - brodą wskazała Lexę, przy której stał teraz medyk. - Pokaż co potrafisz… - teraz to w jej oczach pojawiło się wyzwanie - … gdy przyjdzie czas, Wolfie. - mruknęła przymilnie choć ogień w oczach nie zgasł.
- Hmm… - Mruknął Wolfgang. - Z chęcią, choć może w nieco bardziej ustronnym miejscu. - Przekrzywił głowę i na krótką chwilę zerknął w stronę drzwi.
Thorę przez chwilę zastanowiło, czy Wolf mówi poważnie czy żartuje jak dotąd. Przekorny Wolf bawił ją. Postanowiła sprawdzić to co oferował.
- Zapewne znajdzie się i takie - mruknęła i podniosła się z ławy czekając na maga, który wstał zaraz za nią.
- Niech jaśnie panienka prowadzi. Taki prosty mag jak ja mógłby jeszcze zgubić drogę w zawiłościach dworu. - Skłonił się lekko, rzucając jej zadziorne spojrzenie.

Zezłoszczona młoda kapitan ruszyła lawirując pomiędzy tłumem - od czasu do czasu rzucając spojrzenie przez ramię by upewnić się, że Wolf faktycznie za nią podąża i się nie gubi. Była zdeterminowana by kontynuować grę i ciekawa co z tego wyjdzie.

Wyprowadziła Wolfa do jednej z pustych chat co za spirzchlerz używana była. Brała z niej niedawno zapasy dla załogi więc i z otwarciem nie było problemów.
Odwróciła się twarzą do maga:
- Dość ustronne?
- Miejmy nadzieję. - Mag powoli postąpił do przodu, niemal wpychając Thorę do środka. - Oby twe dwórki nie plotkowały, bo skandal gotowy…
Thora cofając się zadrobiła nieco wybita z rytmu lecz na słowa o dwórkach jednak znowu prychnęła:
- Gadasz i gadasz tylko. Boisz się skandalu czy że kroku nie dotrzymasz, staruszku? - przyciągnęła maga do siebie obejmując go ciasno w pasie i próbowała kopniakiem zatrzasnąć drzwi składziku.
- Ha! Skandal to moje drugie imie. - Odpowiedział Wolfgang pomagając trzasnąć drzwiami i pchnął Thorę między worki zboża na dogodnie rzuconą kupę siana.
- Chcę znać trzecie? - rzuciła blondynka ze śmiechem. Leżąc przyglądała się magowi powoli rozsznurowując troki kurty. Wciąż miała wrażenie, że Wolf zaraz przerwie zabawę poważnym wykładem. Przez chwilę rozważała czy by nie podciąć magowi nóg ale odrzuciła tę myśl. Mógłby w swoim wieku potłuc się nadmiernie a ona potrzebowała go w dobrej formie. Usiadła i pociągnęła Wolfa ku sobie mocnym chwytem za pas, przy którym dyndały te jego śmieszne mieszki, a mag odrzucil na bok kamizelkę.
- Tajemnica. - Odpowiedział pomagając jej zdjąć pancerz. - Nie gorąco ci w tym? - Zapytał gdy uporał się już ze skórznią.
- Coraz cieplej - mruknęła Norsmenka sama mocując się z ubiorem Wolfa. Poddała się przy zapięciu pasa. Sięgnęła za to niżej ku trokom spodni, przy okazji znacząc ustami szlaki po szyi mężczyzny. - Zapakowanyś jak prezent - mruknęła mu w ucho kąsając jego płatek. - Musisz mieć tam co cennego. - w głosie jej radość słychać było.
- Najcenniejszego. - Pozwolił jej się pomęczyć z jego ubraniem, samemu błądząc rękami po jej ciele.
- Zatem godnego córy jarla Vidara - Thora mruknęła drapieżniej i pchnęła Wolfa na plecy. Wskoczyła na niego niemalże i szarpnięciem niecierpliwym rozpakowała swój prezent. Sama niedbale rozdziała się z koszuli i rzuciła ją w kąt, odsłaniając misterne, elfie tatuaże zmieszane z bardziej topornymi. Znaki wiły się od szyi przez prawą pierś, żebra i ramię młódki. Ich wykonanie musiało boleć, szczególnie we wrażliwych miejscach. Rozczochrana Thora spojrzała w dół zagryzając dolną wargę:
- Hmm… - zaczęła z udawanym namysłem spoglądają na odpakowany skarb, drocząc Wolfa z wyzwaniem w oczach.
Mag wykorzystał chwilę zawahania Thory i przewrócił ją na bok, samemu zajmując miejsce na górze. - Nie tak szybko. - mocno przyssał usta do jej szyi.
- Mhm - mruknęła dziewczyna nieco łagodniejąc. Choć jej głodne dłonie nadal tańczyły na plecach maga, wciśnięte pod wyszarpaną zza pasa koszulę to dotyk stał się lżejszy, subtelniejszy. Zaplotła umięśnione nogi o nogi Wolfa ciesząc się chwilą. Odszukała w końcu i jego usta. Wolfgang w końcu zrzucił z siebie krępującą ruchy koszulę i wplótł palce we włosy Thory, przyciskając ją mocniej do siana:
- Będziesz grzeczna to może drugą rundę dam ci być na górze. - Wyszeptał, zabierając się za pierwszą.

***

Zdyszana i spocona Thora zepchnęła z siebie równie zdyszanego Wolfganga. W ustach czuła smak jego potu zmieszanego z krwią z przegryzionej wargi czy tam ucha mężczyzny. Nie pamiętała.
Leżała przez chwilę łapiąc oddech:
- Gotowy na rundę drugą? - wymamrotała rozleniwiona nie próbując ruszyć ani palcem.
- Zawsze! - Odpowiedział zdyszany Wolfgang. - Tylko najpierw bym się czegoś napił.
Thora uniosła się na łokciu, wtulając się jędrnym ciałem w ciało maga:
- To skocz się napić. Ja zaczekam. - zakpiła - Sama.
- Więc poddajesz się aż tak łatwo? - Odpowiedział Wolfgang, przywołując na twarz uśmieszek.
- To nie ja o picie wołam - dłoń Thory błądziła po torsie maga - i nie ja bezbronna leżę - by ująć sugestywnie magowski skarb.
Odpuściła równie szybko podnosząc się na równe nogi i odlepiając od siebie źdzbła siana. Zaczęła rozglądać się za rzuconymi w kąt częściami ubrania:
- Ale racja. Czas wracać. Nie samą przyjemnością się żyje. - spojrzała na Wolfa z góry z uśmiechem przeczącym jej słowom.
Wolfgang splótł ręce za głową przeciągając się wpatrzony w Thorę. - Nie? Ale w końcu nikt nie oczekiwał że księżniczka da mi radę. - Uśmiechnął się wyzywająco.
Jeśli liczył na rozdrażnienie dziewczyny nie przeliczył się. Blondynka zatrzymała się wpół kroku po koszulę. Wciąż naga stanęła nad Wolfem i podparła ręce o biodra:
- Nie wyobrażaj sobie za wiele, staruszku. Po prostu dawałam Ci fory. Matka mnie uczyła, żeby starcom pomagać i być dla nich uprzejmą. - parsknęła zupełnie nie robiąc sobie nic, że pełną godności przemowę wygłasza naguśka.
- Wymówki. Wymówki. - Wolfgang nawet nie ukrywał że w pełni wykorzystuje oferowane mu widoki. - Będziesz starsza, to łatwiej ci się będzie przyznać do braku kondycji.
- Znaczy, to do tego właśnie się przyznajesz? Jako ten starszy i bardziej doświadczony tak? - Thora pokręciła głową z rozbawieniem - Chciałeś pić, mówię chodźmy. Chciałam dać chwilę odpoczynku, narzekasz. - stopą rozsuwała przy tym nogi maga by móc między nimi stanąć. - Zdecyduj się. - mruknęła z krzywym uśmiechem odgarniając włosy.
- Jestem zdecydowany. To w końcu nie ja rzuciłem się do ubierania. - Poza poddaniem się ustawianiu Thory nie zmienił pozycji.
- Myślę, że powinniśmy załatwić to szybko i zmyć się stąd - mruknęła Thora - opadając na kolana i już na czworakach przechodząc bliżej. Uklękła pomiędzy udami Wolfa poważniejąc. Dłonie oparła o nogi rozleniwionego kochanka, by po chwili przesunąć nim w górę i w dół, uciskając i próbując mięśnie skryte pod skórą ud - Co myślisz? - uniosła się i zawisła nad magiem oparta na ramionach ułożonych po obu stronach jego ciała.
- Myślę że to zupełnie racjonalna propozycja. - Wolfgang złapał Thore za ręce i wciągnął ją na siebie ucinając dalszą dyskusję pocałunkiem.
I już za chwilę nie liczył się ani wiek maga ani brak opanowania dziewczyny.



***


Jakiś czas później

Rozchichotana i zadowolona Thora wepchnęła Wolfa do halli, w ostatnim momencie ściągając mu jeszcze źdźbło siana z ramienia. Przeszmuglowała go przed dobrze już podpity tłum i nim usadziła na ławie, ostatni raz musnęła go w intymnym geście. Sama rozejrzała się po sali by móc zorientować się w sytuacji. Sięgnęła po kielich, bo faktycznie, pragnienie zaczęło i jej dokuczać. Przygładziła rozczochrane włosy, szukając siostry w tłumie.


Berthold, po przywitaniu się ze swoim znajomym Jarlem Ulfrikiem, z głową odrobinę już zamroczoną alkoholem postanowił wrócić do stolika przy którym siedział z Thorą i Wolfgangiem, ale tam już ich nie było. Zdziwiony nieco szukał ich przez chwilę, aż zauważył wracającą do sali parę, Thora była rozczochrana i rozchichotana w sposób do niej nie pasujący...Czyżby ona i on…..?
- Gdzie was tak wyfrunęło? - Zapytał Thorę, starając się nie wyglądać na zszokowanego. Dziewczyna odzwajemniła spojrzenie z lekkim uśmieszkiem.
- Jak tam negocjacje z waszym ojcem? Jarl Ulfric z którym rozmawiałem jest napalony by ruszać na miasto Slannów, to nie jest dobry pomysł… Znam go, jak w Norsce byłem to pomagałem mu w walce z pomiotem Chaosu. To potężny wojownik, ale i pełen dumy.
Thora pochyliła się ku Bertholdowi i stuknęła swym kuflem o jego:
- Zwiedzaliśmy Skeggę. - wychyliła duży łyk trunku - Negocjacje? Nie wiem. Tutaj raczej nie było miejsca na negocjacje.
Przy następnych słowach o jarlu Ulfricu przyłożyła palec do ust maga:
- Szzzzzzzzz. Teraz czas na zabawę, nie na politykę.
Berthold posłusznie stuknął kuflem, spojrzał na Wolfganga, potem znów na Thorę. Ten stary ponurak i ona? Z westchnieniem wypił kielich do dna.
- No tak, wy Norsemeni umiecie się zabawić, coś grzecznie dzisiaj bo jeszcze trupów nie widziałem….Są tu jacyś twoi krewni oprócz ojca? - Zaczął rozglądać się, a Thora bezczelnie złapała go za brodę i odwróciła jego twarz w swoim kierunku.
- Mało Ci znajomych twarzy, Bertholdzie magu? - zbliżyła swoją twarz. - Taka moja na ten przykład Ci nie starczy? Hm?
- Ależ starczy zupełnie, mój wodzu. – odparł, szczerząc się.
- Tylko twarz czyś zainteresowany czym więcej? - Thora nachyliła się do ucha maga muskając swym policzkiem jego policzek. Odsunęła po tym tak by pokazać zagłębienie w rozchełstanej koszuli.

Berthold powstrzymał ślinotok, wpatrując się w ponętne piersi młodej Norsmenki. Czuł jak alkohol pulsuje mu w żyłach, powinien się opanować, przecież ona była od niego ponad dwa razy młodsza, była też kwestia jej statusu….ale przecież raz się żyje, dawno nie był z kobietą, a ona była przecież tutaj najbardziej dorodną samicą, przywódczynią stada…
- Ależ kto by nie był? Odpowiedział, czochrając brodą o jej twarz.
- Chodź - Thora wsunęła dłoń w dłoń Niedźwiedzia i pociągnęła go za sobą. Skoro nie zauważyła siostry, reszta chwilowo ją przestała obchodzić. Kątem oka zobaczyła jedynie pochmurnego Ulfira. Brodą dała znak by miał na ludzi oko.

Norsmenka poprowadziła drugiego maga ku spichlerzowi, który nie tak dawno opuściła wraz z Wolfgangiem i wepchnęła Bertholda do środka. Nim zamknęła za sobą drzwi upewniła się, że nikt nie zwrócił na nich uwagi.
- Czy chcesz mnie ukarać, moja Kapitan? Zaśmiał się Berthold, przyciągając Norsmenkę do siebie.
- A zasługujesz na karę? - Thora uniosła brwi obejmując szyję maga i wsuwając dłonie w jego włosy. Pierwsze kilka ruchów palców było przyjemnym masowaniem skóry u podstawy czaszki. Tym co wywołuje miłe ciarki wzdłuż kręgosłupa. Potem jednak Thora pociągnęła mocniej za włosy by odgiąć głowę maga do tyłu. Wyszczerzyła zęby wilczo i zbliżyła je do gardła mężczyzny.
- Prawdziwa wilczyca z ciebie, ja mogę zmienić się w wilka….-Berthold jedną ręką rozsunął koszulę Thory, a drugą chwycił ją za sutek, jednocześnie pozwalając jej ustom zbliżyć się do jego gardła.

Dziewczyna cicho syknęła przez wyszczerzone zęby i ukąsiła po zwierzęcemu szyję na wysokości grdyki. Wydała przy tym gardłowy pomruk, pociągnąwszy mocniej za włosy maga.
- Nie chcę wilka - mruknęła dziewczyna, polizawszy ugryzione przed chwilą miejsce i wspięła się na palce, napierając całym ciałem na Bertholda. Popychała go w stronę siana odwracając uwagę głodnymi, gwałtownymi pocałunkami.

Berthold mrucząc pozwolił zepchnąć się do siana, nie przestając przy tym bawić się piersiami Thory. Kiedy poczuł posłanie za plecami, pociągnął dziewczynę za sobą, tak że znalazła się na nim.

Młódka złapała ręce maga i odsunęła od swego ciała. Wyciągnęła je wysoko za głowę mężczyzny z kuszącym uśmiechem.
- Chcę niedźwiedzia. - mruknęła cichym i lekko ochrypłym głosem - Mówiłeś, że Ci do niego najbliżej. - pocałowała maga lekko raz i drugi po to by szarpnąć mocno za jego koszulę.

Berthold wydał z siebie basowy ryk, po czym zdarł z Thory koszulę i mocnym ruchem objął muskularne ciało Norsemenki.
Dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem. Wtulona zapomniała się w smakowaniu ust Niedźwiedzia jednak nie na tyle by dłonią rozpocząć wędrówkę w dół ciała Bertholda. Zanurzyła dłoń między ich przytulone ciała i budzić poczęła uśpioną do tej pory bestię.
- To prawda co mówią o magach? - wydyszała między pocałunkami - Że nigdy sił nie tracicie? - palce zacisnęły się znacząco na przedmiocie pytania. Zęby dziewczyny skubnęły wargę mężczyzny. Piersi ocierały się o tors maga żłobiąc delikatne szlaki.
- A nie sprawdzałaś już tej nocy?- Berthold mruknął z zachwytem, poddając się rozkosznym pieszczotom dziewczyny. Nagle przewrócił ją na plecy i złapał za ręce unieruchamiając je.
-Ale nie zapominaj, że to ja tu władam wiatrem dzikiej magiii! - Zaśmiał się ściągając z niej resztki ubrania
Thora skrzywiła się nieco na pierwsze pytanie a zaraz potem sapnęła gdy Berthold zmienił pozycję w miłosnych zapasach. Pomagając mu rozbierać się, skopywała nogawice spodni prężąc swe młode i umięśnione ciało. Nadstawiała je na dotyk, ocierając drażniąco o ciało mężczyzny.
- Pokaż mi. - wydyszała unosząc głowę na tyle na ile pozwoliły jej przyszpilone do ziemi ramiona. Wpatrywała się z dzikością w Bertholda - Na statku mówiłeś, że podążasz za mną, tu też? - rzuciła kusząco chrapliwym tonem. Kotłowało się w niej tyle uczuć, że sama nie kontrolowała siebie i chciała złamać kontrolę maga. Przytuliła gwałtownym ruchem swe biodra do powracającej dłoni Bertholda.
Czarodziej czuł jak z każdym ruchem i słowem Thory jego podniecenie narasta. Jego dłoń zaczęła bawić się jej łonem, a usta wgryzły się w jej sutek, odpowiadając dzikością na dzikość.
Tym razem zbliżenia nie dawało się nazwać dyskretnym, bo Thora w głos jęknęła pod dotykiem dzikiego maga. Zarumieniona i rozemocjonowana wstrzymała jego dłoń między swymi udami:
- Nie tak. - mruknęła niechętnie się odsuwając i odwracając do maga tyłem: - Podążąj za mną, Niedźwiedziu. - mruknęła z naciskiem, opadając na przedramiona. Zakręciła wypiętymi ku górze pośladkami, chcąc doprowadzić Bertholda do czerwoności.
Czarodziej chwycił chciwie ponętne półkule, przysuwając się bliżej. Jego pragnienie było już niczym ogień płonący w jego ciele. Spichlerz wypełniły odgłosy ich dzikiego i pełnego ognia zbliżenia, a kilka potłuczonych przy tym dzbanów było jedynymi świadkami…

Po wszystkim dziewczyna wysunęła się z ramion Bertholda, zebrała ubranie i wymsknęła ze spichlerza bez słowa.



Z halli dobiegały pijackie wrzaski i Thora skrzywiła się okrutnie na samą myśl o powrocie. Ruszyła w głąb Skeggi, która obecnie zajęta była odbywającym się thingiem. Zagłuszyła chwilo wyrzuty sumienia o zostawieniu siostry samej z ojcem. Pomogła jej w tym pewność, że Lexa poradzi sobie nawet z Vidarem.
Zamiast tego, dziewczyna ruszyła na poszukiwanie studni. Znalezione cebrzyki wypełniła wodą i przeniosła je pod dach by się umyć.
Lodowata woda pomagała studzić rozpalone ciało i głowę. Parskając, posykując i otwarcie klnąc, dziewczyna szorowała się szybko. Na koniec wylała na siebie resztkę kubła i otrząsnęła się jak psiak. Mokre włosy wycisnęła zdecydowanymi ruchami i wcisnęła w ubranie, które chwilowo nieprzyjemnie oblepiło jej mokre ciało.

Odświeżona ruszyła ku Zemście barona by sprawdzić pozostawionych na pokładzie ludzi.


Schadzka 3

Nie dane jej jednak było dotrzeć na pokład statku. Norny najwidoczniej tak nici splotły by dziewczynie życie utrudnić tej nocy do cna. Bo gdy z ulgą poczuła, że wściekłość i zgryzota jej głowę opuszczają, to drogę zagrodziło dwóch wytaczających się z karczmy opijusów.

W zasadzie mogła zignorować ich wołania i zaczepki.
W zasadzie mogła po prostu wyminąć tego co zabiegł jej drogę.
W zasadzie nie musiała łapać za ten kawał drewnianej belki co leżał przy chacie stolarza ...

Ale tej nocy czuła się pusta.

I bardzo ale to bardzo nie lubiła tego stanu.

- A dam! – wrzasnęła wściekła zamachnąszy się na zawaligrodę co łapy po nią wyciągał i głupie pytania zadawał. Przycedziła mu w gębę od dołu. Usłyszała chrupot i jazgot bólu i wściekłości gdy chłop walił się na ziemię plując krwią.

W końcu krew jej buzowała w żyłach.

Nie na długo bo już za chwilę poczuła wokół szyi zaciskające się ramię. Kompan poszkodowanego przejął się jego losem i pomścić go zamierzał. Thora poczuła łapę zaciskającą się na włosach gdy napastnik próbował przydusić ją do nieprzytomności. Zgięła się, wbiła palce w biceps i przedramię cuchnącego alkoholem gacha i szarpać się poczęła by stworzyć choć odrobinę przestrzeni. Trzymał psubrat jak szczenie, bo i jemu złość i alkohol siły dodawały i jedyne co udało się jej uzyskać to obrócić nieco bokiem. Gdy ciemna mgła zaczynała jej wzrok przesłaniać, sięgnęła ku twarzy drapiąc paznokciami póki z bólu sam nie wrzasnął i kroku w tył nie dał.
A może to bogowie postanowili, że dość zabawy mają?
Zipiąc, łapała oddech w milczeniu.
Wściekły norsmen za to jej powinowactwo i rodowód poddając w wątpliwość odwinął się i na odlew walnął.
Dziewczyna jednak z jakiegoś powodu nie parowała ciosu, zatoczyła się i padła na kolano mroczki przed oczami mając.
Zachęciła tym pijanicę do kolejnych czułości: kopnięcie w żołądek posłało ją na ziemię i zabrało oddech. Cofając się obolała ledwo namacała drżącą ręką sztylet po Eomundzie.

Odczekała aż zbliżył się i już- już pochylił by zrobić ruch.
Ostrze błysnęło w świetle gwiazd zbierając swe żniwo.
Jedna czy dwie karmazynowe kropelki zawisły na czubku broni.

- Spierdalaj jeśli Ci życie miłe bo Hell mi świadkiem, że następnym razem nie będę się hamować... – warknęła gardłowo wprost w zaskoczony ryj pijaka, co nagle trzeźwieć zaczął i tulił do siebie skaleczone ramię. Podniosła się patrząc wilkiem spode łba. Nie czuła ciepłej stróżki cieknącej jej po skroni.

Odczekała aż zniknie za rogiem i sama wycofała się w cień chat.

Podtrzymując się ściany którejś z nich wyrzygała część uczty i wina.

Z kwaśnym smakiem w ustach uśmiechnęła się ironicznie. Idealny koniec przyjęcia u papy.

Lekko zataczając się dotarła do statku.

Na zwój lin padła z poczuciem ulgi, że bogowie na kogo innego swój wzrok przenieśli tej nocy.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 04-10-2017 o 22:27.
corax jest offline  
Stary 04-10-2017, 22:24   #85
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Thora & Aureolus
Następnego dnia rano

Thora obudziła się mocno obolała. Kopnięcie w udo zaserwowane jej przez Ulfira nie pomogło w łagodniejszej pobudce:
- Co do stu tysięcy demo…- zaczęła unosząc się do pozycji siedzącej ze zwiniętych lin. Nie dokończyła, bo ostrzejszy skurcz bólu w obolałych mięśniach wyrwał jej dech.
- Świta. Zmieniam wachtę.
- I chcesz za to nagrody?
- parsknęła gniewnie.
Ulfir nie odrzekł nic na zaczepkę, postawił Thorę szarpnięciem na nogi. Dziewczyna przez chwilę dyndała nogami jak szmaciana lalka.
- Słowo na osobności, kapitanie - syknął jeno, wywołując zmrużenie oczu blondynki i jej rosnącą złość.
- Zabieraj łapy - Gniewny a cichy rozkaz padł prosto w twarz potężnego Norsmana - i zabieraj się do roboty.
Mierzyli się wzrokiem przez kilka uderzeń serca. W końcu Ulfir odpuścił unosząc ręce wysoko ukazując reszcie przyglądającej się im załogi, że scysja skończona:
- Tak jest - mruknął i odstąpił. Stepan walnął Thorę między łopatkami:
- Wyglądasz jakbyś się dobrze bawiła! - zarechotał podkręcając wąsa i odpalając fajkę.
Thora nie do końca rozumiała o co mu chodzi dopóki nie wyjął noża ukazując jej własne oblicze.

- Hm. - Thora mruknęła próbując opanować zaskoczenie. Opuchnięta i pęknięta warga, ciemna wybroczyna na szczęce i zaschnięta krew we włosach zdecydowanie nie dodawały jej uroku. Ciemne kręgi pod oczami, dowód na zbyt mała ilość snu, potęgowały wrażenie ciężkiego obicia.

Dziewczyna skrzywiła się.
- Poślij po medyka…

***

Wysłany przez Ulfira dzieciak znalazł Aureolusa gdy ten wymykał się właśnie z komnaty, w której spędził noc z Lexą. Chciał zrobić jej niespodziankę i przynieść śniadanie. I dzban z miodem lub środki na kaca, w zależności na co miałaby ochotę. I tak nie mógł spać. Zbyt dużo myśli krążyło po głowie...

Sługa przekazał jednak wieści, z których wynikało mniej więcej, że Thora została w nocy zaatakowana i niemal zabita i kapitan (kto nim został? Erwin?) wzywa na statek. Szybka kalkulacja wykazała, że Lexa może nieco mniej gniewać się z powodu braku śniadania niż śmierci siostry, więc Aureolus nie oglądając się odstawił przygotowany już talerz i ruszył za sługą na statek, na którym miał też zresztą swoje narzędzia.

Na miejscu okazało się, że pogłoski o śmierci Thory były cokolwiek przesadzone, ale rzeczywiście wyglądała jak siedem nieszczęść.
- Do tego z kim się biłaś też pójść później, czy tamtemu już tylko kapłan potrzebny?
- Nie musisz -
burknęła dziewczyna wspinając się na kołyszący się stół w kajucie kapitana. Zamachała nogami by wyglądało, że wszystko jest w najlepszym porządku.

Okazało się jednak, że nic wielkiego się nie stało. Spojrzał w oczy - źrenice równe. Obejrzał głowę, ale poza płytkim rozcięciem skóry nie znalazł nic, co by go zmartwiło.
- Coś boli bardziej niż zwykle? Są zawroty głowy, mdłości, problemy z utrzymaniem równowagi? Możesz ruszać głową? - zebrał podstawowy wywiad.
- Nic mi nie jest. Ledwo kilka zadrapań - Thora odsuwała dłonie Liusa, a gdy nakazał:
- Wódź oczami za palcem - poprosił przesuwając palec w prawo i w lewo, bliżej i dalej, zamachała rękoma jakby chciała przegonić muchę.
- Ściśnij mnie za palce - podał po dwa palce każdej dłoni by mogła zacisnąć swoje na nich.
- Medyku! - prychnęła szykując się na tyradę, ale nim zaczęła usłyszała:
- Wstań i zamknij oczy - poprosił, by sprawdzić, czy nie będzie “lecieć” na jedną stronę. Posłuchała tylko dlatego, że siedząc traciła na wzroście. Skrzwiła się jednak obolała przy gwałtowniejszym ruchu, co oczywiście wyłapał natychmiast konował:
- Boli przy oddychaniu? - spytał.
- Lius!!!! - syknęła rozeźlona, obolała i nieszczęśliwa. - Ziół mi trza a nie palców ściskania!
- W tej chwili to Doktorze Hohenheim, Pani Kapitan Bollskyer. Ja Cię nie uczę jak sterować okrętem. A teraz podążaj wzrokiem za palcem
- westchnął - nawet jeśli to głupie, uratowało kilku dobrych ludzi.
Nim skończył w oczach Thory dojrzał zbierające się łzy. Odpuściła siłowanie się wzrokiem:
- Potrzebuję ziół by dziecko się nie zalęgło - walnęła z grubej rury - reszta się zagoi.
- No tak.
- westchnął ponownie. - To nic dziwnego, że po medyka zawołałaś. Ulfirze, mógłbyś stanąć na zewnątrz, przypilnować, by nikt nie wchodził? - zapytał, spodziewając się, że ten i tak spojrzy na Thorę przed zrobieniem czegokolwiek.
Olbrzymi Norsman nie zawiódł, a może to medyk nauczył się postępowania ludzi Północy?
Thora skinęła przyzwalająco i Ulfir najwyraźniej wściekły zostawił ich samym sobie.

- Próbowałam sama załatwić kwestię ale idioci nie rozumieli aluzji. - rzuciła sztucznie radośnie i na powrót spoważniała pod spojrzeniem doktora.
- Rozumiem, że chodzi o wczorajsze… wydarzenia? - dopytał - Środki, które służą do pomocy kobietom w… hmm… późniejszych stadiach mają większe konsekwencje. Nie są obojętne dla zdrowia. - wyjaśnił.
Thora westchnęła:
- Czyli będzie musiało starczyć to? - zrobiła ruch ręką wskazując na spięte mięśnie brzucha - Może Ulfir poprawi … - zażartowała ironicznie.
- Cokolwiek masz na myśli - nie zrozumiał Aureolus początkowo. Nie mieściło mu się w głowie, że można próbować w ten sposób. Przecież nawet w Norsce muszą mieć zielarki czy mądre - to jednak mniej zaszkodzą zioła. Kiedy była ostatnia miesiączka? Mniej niż miesiąc temu? - w pracy medyka nie było zbyt osobistych pytań, nawet jeśli niekoniecznie podobało mu się “przesłuchiwanie” siostry ukochanej.
Dziewczyna zapatrzyła się na lekarza i zarumieniła mocno:
- To żeby zioła dać wiedzieć musisz? - spytała jakoś niepewnie.
- Tak. Wybacz pytania, wiedzieć muszę, by Ci nie zaszkodzić. Jeśli w miarę niedawno, to mogę dać łagodne zioła - po prostu dostaniesz kolejnej miesiączki nieco szybciej. Jeśli dłużej już byłabyś w tym stanie - to silniejsze. Mogą wywołać krwotok. A to nigdy nie jest dobre. - zastanawiał się czy nie położyć Thorze ręki na ramieniu dla okazania wsparcia, ale jeśli była choć trochę podobna do Lexy, zapewne by mu ją złamała, zrezygnował więc. Thora zagryzała dolną wargę słuchając tlumaczenia.
- Skoro teraz się tłukłaś… Myślę że nawet jeśli zaczęliście jeszcze na wyspie, nic strasznego Ci nie grozi. A wcześniej chyba nie było okazji - uśmiechnął się łagodnie.
- Nic na wyspie nie zaczynaliśmy! - obruszyła się młódka - Wczoraj mnie poniosło. - mruknęła. - i głupio wyszło. A…

- A? Zresztą, nie mów. Nie oceniam. Nie tylko Wam “głupio wyszło”. - Thora zamknęła usta, nie wypowiadając tego co najwyraźniej planowała.
- A skoro to dopiero co, to wszystko będzie dobrze - uspokoił ją medyk.
- Potrafię przygotować mieszankę ziół, która nie dopuści, by pojawił się “problem”. Możesz tylko być bardziej… nieprzewidywalna przez kilka dni. Rozemocjonowana. A jeśli nie pomoże, to spróbujemy z czymś innym. Nadal łagodniejszym niż bycie bitą w brzuch przez Ulfira. Jeszcze na wylot mu ręka przeleci i co ja powiem Twojej siostrze? - zażartował by złagodzić nastrój.
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Że wykonywał mój rozkaz. - skrzywiła się - Dobrze. Daj te łagodniejsze.


Przeszukał sakwę z medykamentami. Kilka buteleczek z tym specyfikiem miał zawsze przygotowanych - ich skuteczność zależała do czasu podania, a przygotowywanie ich od zera trwało zbyt długo by ryzykować.
- Proszę - wręczył jej jedną porcję. Poszukał też drugiej buteleczki, z ciemnego szkła - a jeśli nie pomoże… za miesiąc przyjdź do mnie lub znajdź miejsce gdzie będziesz mogła kilka dni odpocząć i wypij tę drugą.
Thora syknęła z bólu sięgając po buteleczki. Pobawiła się nimi przez chwilę. Spoglądała przy tym na medyka z jakimś namysłem.

- Dziękuję - coś ją męczyło ale nie odważyła się poruszyć tematu.

Na zakończenie Aureolus wyjął inne rzeczy ze swojej sakwy - na siniak nałożył gęstą i śmierdzącą maść, kazał Thorze zrobić wydech i ciasno obwiązać żebra bandażem, do wypicia dał jej gorzką miksturę na ból głowy (z kory wierzby) i drugą, o posmaku gliny, na uspokojenie żołądka. W razie czego będzie miała wytłumaczenie dla jego wizyty.
A później wrócił po talerz ze śniadaniem dla Lexy. Miał nadzieję, że ona nadal śpi.
 
hen_cerbin jest offline  
Stary 05-10-2017, 15:44   #86
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Słońce wpadało przez małe okrągłe okienko do kajuty. Snop światła wschodzącego słońca wolno szedł po podłodze pomieszczenia by zacząć się wdrapywać na pryczę.

Inżynier obudził się gdy promienie słoneczne oświetlały jego twarz.
~ Co się stało? Czemu tak boli?!~ Jęknął przekręcając głowę i czując ból na potylicy. Zaczynało dochodzić do Erwinowej czaszki co stało się ostatnio. Guz który wyrósł był świadectwem, że oberwał w czachę. Ale kto? Odpowiedź przyszła szybko. Lexa.
Szlachcic wciąż trzymając się za głowę zsunął się z pryczy i podszedł do plecaka. Wyjął butelkę wina. Odkorkował zębami butelkę i wypluwszy korek pociągnął kilka łyków szlachetnego trunku. Płyn przepłynął przez gardła, przełyk i Erwin czół jak wlewa się do żołądka.
Złapał oddech siadając na ziemi. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Zobaczył swoją zbroję i broń położone przy łóżku i był pewny, że ktoś się zajął nim po wejściu. No i utwierdził się, że jedyną osobą mogła być Lexa. Wtem poderwał głowę i spojrzał na jego niespodziankę przykrytą dużą płachtą. Wyglądało, że nikt nie majstrował przy niej i inżynier odetchnął z ulgą.

***

W końcu Inżynier się ogarnął i wyszedł z kajuty w poszukiwaniu wody by się obmyć jak i jedzenia i czegoś nie alkoholowego. Nie chciał mącić sobie w głowie. Wiele się rzeczy wydarzyło ostatniej nocy i buzowało w nim. Wiedział, że musi trzeźwo i chłodno do tego podejść.

Ruszył spokojnym krokiem w górę na pokład gdzie zauważył, że było lekkie poruszenie.
- Co się dzieje?- Spytał jednego z żeglarzy prostując się by nie było widać, że nie do końca jest na siłach.
- Kapitan pobit!- Oznajmił mężczyzna a Erwina wmurowało. Chwycił się za pas lecz nie znalazł tam tego czego szukał.
- Kto? Gdzie ona teraz jest?- Ocknął się i zaczął się rozglądać.
- W kajutach. Z Her Doktorem.- Odpowiedział a Erwin już ruszał gdy wstrzymał krok. Zasępił się po czym odwrócił się ku trapowi i zszedł na pomost przy którym zacumowana była “Zemsta Barona”. Szedł spokojnie i gdy zszedł na ląd schylił się po jeden z kamieni. Był zimny co odpowiadało Erwinowi, który przyłożył sobie go do potylicy by jego chłód zminimalizował tępy ból rozchodzący się po karku i głowie. Działało i szlachcic rozglądał się wokoło. Znalazł wreszcie miejsce gdzie była woda. Podszedł do koryta i zanurzył głowę na dłuższą chwilę wstrzymując oddech i po kilku chwilach wyjął chlapiąc na około wodą spadającą z jego włosów. Powtórzył kilka razy czynność, aż poczuł, że czysto mu się w głowie zrobiło. Guz już nie dawał się tak we znaki więc już nie zamierzał powtarzać zabiegu. Usiadł przy korycie i patrzył na spadające krople z jego głowy na piasek pod stopami.

Gdy podniósł wzrok zobaczył schodzącego ze statku Aureolusa. Szedł dość śpiesznie ku miejscu gdzie ostatniej nocy trwała uczta. Kolonia była jeszcze pusta i mało było krążących po niej osobników, więc Erwin dobrze widział medyka. Odprowadził go wzrokiem do drzwi wielkiej izby gdzie zniknął na krótką chwilę i wyszedł z talerzem jadła idąc uradowany do jednego z domów obok.
~Eh. Co mam teraz robić?~ Pomyślał i Erwin wstał. - Najgorszą rzeczą w życiu była ta wyprawa.- Szeptał sam do siebie idąc z powrotem na okręt i do stołówki.
- Wszędzie otaczają nas zdrajcy a i przyjaciele chwytają za nią.- Wymieniał pod nosem. Gdy wszedł na okręt już nie mówił na głos tylko w myślach.
- Najpierw Cassini zdradził. Śmierć Barona, jego mecenasa i jak sądził przyjaciela i teraz to z Aureolusem.- Zaczynały te ciężkie myśli niszczyć spokój ducha Inżyniera nie wspominając o wierze w ludzi i to jak mu się wydawało bliskich.

Złapał zimny udziec i dzban niedopitego miodu i ruszył do swojej kajuty. Zamknął się od środka i usiadł przy stole. Posilał się powoli a w głowie toczyła się walka o jego duszę. To wszystko przerastało go. Dotychczas w akademii czy na dworze u Barona czuł się doceniony i szanowany. Tu był traktowany jak zło konieczne. Tak te słowo najdelikatniej to obrazuje.
- Pierdolić to!- Warknął i z dumą wstał od stołu. Podszedł do toaletki i zabrał się za golenie tygodniowego ponad zarostu.

***

Erwin stanął na pokładzie czysty i schludnie ubrany. Rapier i lewak o pięknych koszach rękojeści wisiały mu przy pasie jak i przewieszony przez pierś pistolet powtarzalny. Zbroja idealnie oczyszczona lśniła na słońcu a w skórzanej torbie przewieszonej przez ramię kto znał inżyniera spodziewał się jego śmiercionośnych granatów.
- Coś wiadomo o Kapitan?- Odezwał się stanowczym głosem do jednego z obserwujących go żołnierzy Thory.
- Cała i odpoczywa.- Odezwał się jeden z nich.
- Gdzie pozostali?- Inżynier dopytał i oparł się o balustradę na burcie przy trapie schodzącym na pomost.
 
Hakon jest offline  
Stary 06-10-2017, 11:16   #87
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Uczta była nie byle jaka. Na stołach pełno jadła, ledwo dzbany z napitkami się mieściły. Borriddim spragniony czegoś innego, niż paskudna przecież w smaku woda z radością przyssał się do kufla napełnionego chmielową zupą. Lekko korzenny smak nadawał piwu głębi, a przyzwoita proporcja między słodyczą a goryczką potwierdzała, że browarnik wykonał swoją robotę należycie.

- Dobry trunek jest wart dwa łby zdjęte z karków grobich! - Westchnął z lubością. Co prawda zawartość kufla nie umywała się do Bugmanna, ale stęskniony za piwem wojownik był ukontentowany.

Po jakimś czasie okazało się, że tylko Kowal Run pozostał przy stole zajmowanym przez niespodziewanych gości jarla. Reszta rozpełzła się w niewiadomych kierunkach i realizując nieznane cele. Co prawda krasnolud przeżył już dość na tym świecie, żeby dostrzec ogniki w oczach niektórych i móc z dużym prawdopodobieństwem określić, jakież to cele mogły być realizowane przez człeczyny. Rozpalone oblicza, potargane włosy i źdźbła słomy tkwiące tu i ówdzie, a które zauważył po powrocie oddalających się damsko-męskich par tylko potwierdzały wcześniejsze przypuszczenia.

Dorgundsson traktował to jako swego rodzaju rozrywkę dostrzegając już od dłuższego czasu, jak dwie norsmeńskie dziewki trzymają za kuśki kilku, zdawałoby się, dorosłych chłopów. Trzymanie za kuśki i w przenośni i dosłownie. Po tym wieczorze z przewagą tego drugiego.

Człeczyny to jednak tylko o jednym myślą, choć trzeba przyznać, że przetrwanie gatunku mnożącego się jak króliki okazywało się całkiem skuteczną strategią. Tyle, że to nie była żadna strategia, tylko chuć z jednej strony, a z drugiej... krasnolud nie był w stanie ogarnąć umysłem motywów obu Norsmenek. Zdawały się być z jednej strony porywcze niczym burza w górach, a z drugiej wyrachowane i zimne jak stal. Może wszystkie kobiety umgi takie właśnie były. A może ta nieprzewidywalność była cechą mieszkanek północnych krain? Borriddim wiedział, a właściwie to widział jedno - spora część obecnej tutaj męskiej części tej jak dotąd niezbyt udanej wyprawy już przepadła wpatrzona w tyłki tych dwóch dziewek. Od czasu wypłynięcia z Marienburga wielokrotnie był świadkiem, jak wymyślały od najgorszych i upokarzały niektórych mężczyzn. Co najlepsze ci jednak dalej umizgiwali sie do Norsmenek, jakby takie traktowanie przez kobiety sprawiało im przyjemność.

"Brawo dla nich." - Wzniósł milczący toast.

Jakiś czas później, gdy większość obecnych na sali była już pod wpływem solidnej porcji alkoholu zauważył, że przy sąsiednim stole siedzi grupa długowłosych i wąsatych wojów spoglądających na niego i zapewne opowiadających jakieś dowcipy o khazadach, bowiem co chwila wybuchali śmiechem. Gdy spostrzegli, że Dorgundsson się zorientował jeden z nich podniósł róg zdobiony drobnymi nacięciami tworzącymi skomplikowany wzór, po czym wypił wszystko nie odrywając naczynia od ust. Gdy skończył, otarł usta wierzchem dłoni i spojrzał wyzywająco na krasnoluda. Ten podszedł do stołu, przy którym siedzieli i podstawił pusty róg, żeby nalano mu trunku. Po chwili porcja miodu zniknęła w gardle Borriddima.

Norsmen, który rzucił wyzwanie ponownie napełnił swój róg, ale krasnolud powstrzymał go przed wypiciem. Zamiast tego wskazał dzban, z którego napełniano rogi i kufle.
- Zaczynamy równo i pijemy tak długo, aż któryś ujrzy dno lub podłogę. - Powiedział w staroświatowym. Długowłosy mężczyzna z tatuażem pokrywającym połowę twarzy burknął coś w swojej barbarzyńskiej mowie, a po chwili przyniesiono im dwa pełne dzbany.

- Zdrowie waszego jarla i chwała Karaz Ankor! - zawołał i oboje zaczęli przełykać aromatyczny napój, którego słodycz sprawiała, że moc trunku nie była tak bardzo wyczuwalna na języku, za to już po chwili waliła w łeb z siłą młota kowalskiego.

Wokół nastała cisza tak wielka, że było słychać bulgotanie dochodzące z szyjek dzbanów. Nawet leżący pod stołem i obżarty po uszy wilczarz przestał rozdzierająco ziewać i przypatrywał się konkursowi przekrzywiając głowę. Przez dłuższą chwilę szli łeb w łeb, ale gdy Dorgundsson zaczynał już tracić dech i zbliżał się do kresu swoich możliwości jego przeciwnik zakrztusił się i oderwał naczynie od ust siadając z impetem na ławę.

Krasnolud dopił do końca i przechylił dzban do góry nogami, z którego wyciekło tylko kilka kropel, co zostało przyjęte owacjami przyglądających się pojedynkowi. Mocno pijany khazad mając w dupie jakiekolwiek konwenanse beknął potężnie i przeciągnął dochodzący z trzewi odgłos tak długo, że całość zagrała niczym ryk ogra, wywołując kolejną falę wiwatów i śmiechu. Jego półprzytomny z przepicia i wciąż trzymający dzban w rękach przeciwnik osunął się z ławy na klepisko, by tam pozostać na dłużej, czemu towarzyszył rechot jego towarzyszy.

Borriddim poklepywany przez Norsów po plecach z niemałą trudnością wrócił do stołu, przy którym siedział Brokk. Jego umysł zdawał się pracować i rejestrować otoczenie normalnie, ale ciało jakoś dziwnie reagowało na wszelkie polecenia.
- Ojciec zawsze mi powtarzał, żeby nie zaczynać picia z człeczynami. Umgi piją, potem padają pod stół i musimy targać ich z powrotem do domów. - Rzekł do Kowala Run siadając ciężko na ławie i sięgając po barani comber. - Następnego dnia nawet nie pamiętają, że przegrali. Tak właśnie mawiał. - Dodał, gryząc nieco zbyt mocno przypieczone mięso.

Kiedy obudził się następnego dnia (bo chyba był to następny dzień, a przynajmniej miał taką nadzieję) leżał tam, gdzie zasnął podczas uczty, wciąż ściskając w ręce zimny już kawał pieczystego. Pamiętał, że był jednym z ostatnich obecnych na sali i wciąż utrzymujących się na nogach uczestników biesiady, ale nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy dokładnie padł w nierównej walce przeciw przeważającym ilościom jadła, a przede wszystkim trunków.

Tknięty nagłym i strasznym podejrzeniem poklepał sięgnął za pazuchę, by pomacać sakiewkę. Na szczęście złoto było tam, gdzie powinno. Uspokojony sięgnął po kufel z resztkami piwa i przepłukał gardło. Nie należał do osób przesadnie często zażywających kąpieli, ale uznał, że odświeżenie w zimnej wodzie tym razem wyjdzie mu na dobre.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 09-10-2017, 21:08   #88
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Holzberg, Lustria
4 Nachgeheim, 2528 K.I.
Świt

Pobyt w Skeggi okazał się być dla najemników bardzo owocnym doświadczeniem. Połączył on dwie zbuntowane córki z ich ojcem, który okazał się być wodzem największej w Lustrii kolonii. Co więcej, zbiegło się to w czasie z wielkim posiedzeniem norsmeńskich jarlów, którzy przybyli do Nowego Świata głodni podbojów, bogactw i chwały. Thora i Lexa, wykorzystując ów fakt oraz pijaństwo wielkich wodzów, zdecydowały się im to zapewnić, przedstawiając swojemu ojcu zuchwały plan zemsty na kapitanie Casinim, w którego realizacji miały dopomóc niezliczone zastępy norsmeńskich wojów. Gra toczyła się o wysoką stawkę, albowiem tam dokąd zmierzał Lorenzo, spodziewano się znaleźć pozostawione same sobie stosy skarbów, w tym potężne artefakty slannów, a przynajmniej tak wmawiano uczestnikom tej wyprawy.

Za namową Vidara Bølleiskyera i przy niemałej pomocy hektolitrów wysokoprocentowego alkoholu, najemnikom ostatecznie udało się przekonać jarlów do udzielenia im wsparcia. Oczywiście taka pomoc miała swoją cenę, a był nią brak udziału w dzieleniu potencjalnych łupów. Awanturnicy mogli zatrzymać swoje okręty i wszystko co na nich się znajdowało, ale jeśli było cokolwiek cennego i wartego uwagi, kryjącego się w wielkich piramidach Quetza, to miało w pierwszej kolejności trafić w ręce Norsmenów. Takie warunki nie wszystkim przypadły do gustu, szczególnie magom, którzy chcieli położyć łapska na legendarnych artefaktach jaszczuroludzi, ale jednocześnie wszyscy wiedzieli, że nie będą w stanie wynegocjować lepszej oferty. Sam fakt, że ich sprzymierzeńcami stali się legendarni korsarze i wojownicy był w oczach wielu wystarczającą nagrodą.


Po pięciu dniach od chwili ogłoszenia wyprawy, zdołano zebrać wystarczająco zapasów, aby wyżywić kilkuset rosłych mężczyzn przez kilka miesięcy. Awanturnicy w tym czasie także nie próżnowali. Brokk w pocie czoła wykuwał runy, które umieszczał na pancerzach i broniach swoich towarzyszy, Aureolus dorabiał jako lekarz, a Erwin tworzył coraz to bardziej niezwykłe wynalazki, które zamierzał przetestować na polu bitwy. Kiedy w końcu powiały wielobarwne żagle na charakterystycznych okrętach Norsmenów, a od północy przyszedł silny wicher, który miał zaprowadzić ich na południe, awanturnicy raz jeszcze poczuli zew przygody i zniecierpliwieniem zaczęli wypatrywać dnia ostatecznej zemsty.

Ten jednak szybko nie nadszedł, albowiem morska podróż zajęła im kolejne trzy dni. Przewodzący wyprawie najemnicy jako pierwsi dotarli w pobliże Holzbergu. W porcie wciąż stały zakotwiczone dwa okręty, lecz po Casinim i jego najbliższym otoczeniu nie było żadnych śladów. Berthold, którego wysłano na zwiady, doniósł, że większość osadników dołączyła do wyprawy, zaś garstka ludzi, którą pozostawił w Holzberg kapitan Lorenzo Casini, miała za zadanie bronić statków. Nie było ich tam więcej niż dwie dziesiątki, więc dla zaprawionych w bojach najemników, pogromców smoków i wampirów, zadanie to wydawało się być śmiesznie łatwym.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline  
Stary 13-10-2017, 19:39   #89
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Brokk & Erwin

Przygotowania do wyprawy.

Przed świtem Mistrz Run wrócił na okręt, którym przybyli do Skeggi. Doszły go słuchy o ataku na Thorę, ta jednak po interwencji medyka pokazał się na pokładzie. Norsmenka nie wzywała członków załogi, nie wszczynała alarmu ani nie podejmowała żadnych działań odwetowych. Z tego też powodu Khazad zachował spokój. Powoli ruszyły przygotowania do wyprawy, ze słów które dotarły do Brokka miały one trwać przynajmniej pięć dni. Było to dość czasu, aby zadbać o swój i towarzyszy oręż oraz pancerz. Brokk potrafił nie tylko wykuwać tajemne runy w starożytnym, prawie zapomnianym języku Khazadów. Był też doskonałym kowalem i płatnerzem. Zapewne mógłby skorzystać z którejś z kuźni w faktorii, wolał jednak uniknąć ciekawskich oczu lokalnych rzemieślników. Schowany na okręcie Zemsty Barona pracował przez większość wolnego czasu. Czasem któryś z towarzyszy zaglądał do niego na chwilę, a to zagadać, a to donieść swój ekwipunek. Była to doskonała okazja do przepłukania trunkiem gardła i omówienia spraw bieżących.
Jednym z takich był Erwin. Zapukał i wszedł zaproszony.
- Od rana tak tłuczesz.- Uśmiechnął się przyjacielsko rozglądając się po komnacie. - A niektórym czachy pękają od kaca.
- Nieźle się tu urządziłeś Mistrzu Brok.- Kiwał z uznaniem patrząc na praktyczne rozstawienie rzeczy w pomieszczenia.
- Sięgnij po dzban z miodem, chyba że gorzałkę wolicie. – Brokk wskazał ręką na flaszkę z prywatnych zapasów.
- Trunek złagodzi ból i szum w głowie, w gębie zrobi się inaczej. Nie mam tu wielkich możliwości, brak porządnego paleniska, czy młotów napędzanych kołem wodnym. Ale do wykucia run i zadbania o swój, czy Wasz ekwipunek wystarczy. Wiecie już, że Jarl zgodził się na propozycję swych cór. Ruszyły przygotowania, więc i ja chcę być gotów. Trzeba wszystko wyczyścić, naoliwiać, wyklepywać, zmieniać przetarte rzemyki. A wam Panie Inżynierze towarzystwo wczorajsze chyba zbytnio nie pasowało. Szybko odeszliście od stołu i wyszliście z biesiady.
Erwin skinął głową w podzięce za poczęstowanie alkoholem. Sięgnął po miód, który akurat jako jedyna rzecz w Skegi mu podpasował.
- Kaca nie mam Panie Brokk.- Uśmiechnął się i stanął usłyszawszy o zgodzie jarla.
- No dzięki Panu teraz mogę mieć pewność co do zamiarów norsów.- Nalał trunku i wyciągnął jeden z dwóch kufli do khazada.
- Towarzystwo było dobre przy stole dzięki wam Panie Brokk. Gorzej w innych kwestiach, ale to mało ważne.- Urwał w końcu niewygodny wątek.
- Jakiś czas temu Mistrzu proponowałeś magiczne runy. Nie mam pojęcia o nich i nie wiem czy jakaś by mogła się przydać w mojej profesji.- Rozpoczął inny temat.
- Schlebiacie mi choć wiem, że w myśl waszych zwyczajów duszą towarzystwa nie jestem. – Khazad sięgnął po podany kufel, wzniósł go do pozdrowienia i upił solidny łyk.
- Ha, dobrze uwarzony, wystały i klarowny, a taki głowie i żołądkowi nie szkodzi. Choć nasi browarnicy lepsze napitki tworzą. Naciskać na Was nie będę, tyle co doradzić mogę to róbcie to co Wam sumienie i honor nakazuje. Proste zasady, a często ludzie o nich zapominają. – Brokk dopił trunek i wytarł ręką brodę.
- Sumienie, honor. A co z przyjaźnią?- Zapytał Erwin także wychylając kubek.
- Przyjaźń można zyskać i stracić, honor ma się jeden.
- Khazad krótko odpowiedział mężczyźnie. - Trzeba trzymać się swych zasad i pamiętać o przodkach. Co do run, to w naszych twierdzach wspieramy gildie inżynierów. Są takie znaki, które umieszcza się na machinach oblężniczych, czy działach. Teraz jednak skupiam się na stworzeniu symboli chroniących przed różnymi zagrożeniami. Są runy które wzmocnią umysł, albo siły życiowe. Utwardzą ciało lub zbroję. Znaki, które osłabiają wrogie pociski lub powodują, że uderzasz w furii.
- Wiesz Brokk. Chciałbym żebyś coś zobaczył.
- Zareagował entuzjastycznie inżynier. -Skoro miałeś styczność z inżynierami to może byś chciał zobaczyć mój zrealizowany pomysł?
- Wielu moich rodaków z różnych powodów znajduje miejsce w imperialnej Gildii Inżynierów. Panie Erwinie z ochotą zobaczę Wasze dzieło, choć pamiętajcie, że to nie moja specjalizacja. – Khazad uporządkował swoje narzędzia i ruszył za mężczyzną.
Erwin wstał i poprowadził khazada ku swojej komnacie.
Inżynier otworzył drzwi i gdy weszli zamknął za sobą i wskazał na coś przykryte płachtą. Z uśmiechem podszedł i odkrył ukrytą maszynerię.

- Kiedyś coś podobnego widziałem w waszym posiadaniu, ale od zawsze marzyłem by skonstruować coś takiego. Śmiercionośna broń. Jak sądzisz?- Widać, że Erwin był dumny z siebie. Podszedł do skrzynki stojącej na stole.
Kowal podążał za inżynierem. Był ciekawy wynalazku, ale nie podekscytowany. Brokk był kowalem, zwolennikiem starych, sprawdzonych metod. Szanował jednak prace innych, był świadomy, że przetrwanie wymaga tworzenia nowych maszyny i wynalazków. Machina, którą zaprezentował Erwin budziła uznanie, ale i obawy. Khazad miał w pamięci niedawną eksplozje broni inżyniera.
- Mogło tak być, krewniacy z gildii inżynierów tworzą różne machiny bojowe. Choć nie jestem rusznikarzem to chętnie zobaczyłbym ją w akcji. Próbowaliście tej broni już w boju? Nazwaliście to jakoś? - Brok był pełen uznania dla mężczyzny, wielu krasnoludzkich inżynierów chowałaby i strzegła sekretu swojego dzieła.
- Jasne, że nazwałem. Piekielnik Geissbacha. Może niezbyt oryginalnie, ale wiadomo kto to stworzył.- Na pytanie o sprawdzeniu broni skwasił się lekko.
- Nie było sposobności. Niedawno zakończyłem jej budowę.- Poklepał maszynę.- Mam coś jeszcze.- Uśmiechnął się od ucha do ucha i wyjął ze skrzynki kilka podłużnych woreczków.
- To Geissbachowy pocisk.- Pokazał na otwartej dłoni khazadowi swój wynalazek. - Przyspiesza ładowanie broni palnej. Nie trzeba za każdym razem ubijać prochu, kul. Po prostu to się wkłada i ubija. Z trzy razy szybciej jest się gotowym do oddania strzału. A i przy Piekielniku sporo czasu się zaoszczędzi.
- Słyszałem o inżynierach z Nuln i ich wynalazkach. Aż dziw bierze, że zdecydowaliście się na taką wyprawę. Może niedługo nadarzy się okazja do jej sprawdzenia, wtedy armia Imperium za takie machiny was ozłoci. – Brokk kiwał głową z uznaniem, Erwin zasłużył na szacunek.
- Piekielnik Geissbacha wraz z Waszymi ładownicami. Siła ognia mogąca zastąpić choćby oddział strzelców Bardina Mordinssona. W wąskich tunelach, w bramach twierdz mogłoby się przydać. O ile nie ma zagrożenia wybuchem.– Khazad nie był w pełni przekonany co do tej dziwnej machiny, była dla niego zbyt innowacyjna.
Na ostatnie słowa Erwin się skrzywił.
- No właśnie. Tak się zastanawiałem czy może znasz jakąś magię runiczną by zniwelować ryzyko… powiedzmy, usterki?- Zapytał z nadzieją w głosie. Podejrzewa, że nic z tego nie będzie bo pewnie by Brokk zaproponował już jakąś pomoc.
- Znam Mistrzów, którzy umieszczali inskrypcje na machinach wojennych. Moją specjalności jest jednak kowalstwo i płatnerstwo. Stosuje runy zwiększające wytrzymałość każdego pancerza, nie znam się jednak na rusznikarstwie. Pozwólcie, że obejrzę dokładnie Wasz piekielnik, ocenię jak został skonstruowany. Wyjaśnijcie jak działa, a z pomocą Thungnieg może uda się stworzyć całkiem nową inskrypcję.
Inżynier zaciekawił się tematem Mistrzów od maszyn. Czytał o takich będąc w akademii i nawet widział jedno działo z magiczna runą podczas przemarszu kontyngentu krasnoludów by wspomogli Imperium przez groźbą Archaona.
- Także słyszałem i widziałem działo z runą. - Oznajmił Erwin. - Myślę, że dużo by dało gdyby Piekielnik stanowił jak najmniejsze zagrożenie dla nas.- Odsunął się od wynalazku by khazad mógł przyjrzeć się maszynie. Pokazał mu jak działa i jaki jest pomysł na strzelanie wymyślony przez Erwina.
- Mistrzu Brokk. Mam nadzieję, że Piekielnik pomoże w naszej misji a w przyszłości pomoże w powstrzymaniu naszych wrogów. Czy to orków czy chaosników czy innego plugastwa.
Brokk przyglądał się uważnie machinie, sposobie łączenia poszczególnych elementów. Oceniał dbałości o wykończenia, instynktownie szukał niedoskonałości. W głowie kotłowało się niepokojące pytanie, czy takie machiny w przyszłości zdominują pola bitew. Skuteczność takich wynalazków udowodniła przecież Bitwa Tysiąca Dział
- Doceniam, że mi zaufaliście, muszę przemyśleć w jaki sposób wykonać inskrypcję. To może zająć pewien czas. Możecie jednak być dumni z piekielnika. Wybaczcie jednak, wrócę do swojej pracowni. Złożyłem przyrzeczenie Baronowi Kratenborgowi, że w czasie wyprawy będę dbał o oręż i pancerz jego ludzi. Jego śmierć nie zwalnia mnie z tego obowiązku.
Erwin przyglądał się khazadowi i jego przyglądaniu się Piekielnikowi. Na wszelkie pytania odpowiadał i przyświecał jak trzeba było.
- A komuż miałbym zaufać jak nie przedstawicielowi szlachetnej starszej rasy, która nas ludzi nauczała działania prochu.- Wzruszył ramionami. -Wydaje mi się normalne by nasze rasy się wymieniały różnymi rzeczami dla obrony naszych ras przez tyloma plugastwami.
Inżynier skłonił się i podziękował gdy odprowadził Brokka do drzwi.
- Rozumiem. Jakby coś przyszło do głowy to zapraszam.
- Od czasów Króla Kurgana Żelaznobrodego i Sigmara Unberogena zwalczamy ramię w ramię różnego rodzaju hordy. Macie więc rację Erwinie von Geissbach, musimy dzielić się wiedzą w obronie naszej przyszłości.
Brokk serdecznie uścisnął rękę mężczyzny i wrócił do swej pracowni. Był dumny, że inżynier zwrócił się do niego z prośbą. Życie kowala run to nieprzerwana nauka i doskonalenie sztuki wykuwania magicznych znaków. To zlecenie było tego najlepszym przykładem.

 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline  
Stary 14-10-2017, 11:44   #90
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Thora & Lexa

Lexa miała królewski poranek, więc i czuła się dobrze. Chwilę nawet przechadzała się dumnie po wyspie, sprawdziła też czy ojciec ma się dobrze, w miarę możliwości po wczorajszym chlaniu. Żył i prócz braku snu nic mu nie było, więc i blondynka nie miała powodów do zmartwień. Uważała, że wczoraj wszystko potoczyło się po ich myśli i chciała też pomówić o tym z siostrą, którą na biesiadzie widziała niewiele. Chciała więc ją odnaleźć i wymienić się ewentualnymi spostrzeżeniami.

Thora siedziała z kilkoma marynarzami i Stepanem na plaży, rozprawiając o czymś zawzięcie i rysując na piasku patykiem.
Najwyraźniej coś ustalali. Widząc nadchodzącą siostrę westchnęła ciężko i podniosła się, oddalając się od grupki. Starała się iść tak by nie pokazać, że wciąż jest obolała po wczorajszym mordobiciu. Uśmiechnęła się na tyle, na ile pozwalała jej rozcięta warga. Postanowiła jednak nie ściskać siostry, nie chcąc ryzykować jej silnego tulenia.

Tego co zobaczyła, Lexa nie spodziewała się za żadne skarby. Spokój i szczęście, jakie ją ogarniało z naprawdę wielu powodów, ulotniło się z szybkością paru uderzeń serca.
- Co za kurwy ci to zrobiły?! - chwyciła Thorę za brodę i obróciła jej twarzą przyglądając się obiciom. Thora prychnęła, próbując odjąć dłoń siostry. Nie wierzyła, że jedna osoba była w stanie choćby zarysować młódkę, więc założyła, że sprawców było kilku. Widziała też opatrunki u drobnej blondynki, a głupia nie była i umiała wiązać fakty - Lius u ciebie był - stwierdziła jakby zagniewana i puściła uścisk, patrząc na siostrę wymownie i oczekując wyjaśnień.

- Oj tam, nic mi nie jest - zaczęła się tłumaczyć jak dzieciak - No był, bo Ulfir wścieku dostał więc dla spokoju go wez… poprosiłam o przyjście. - Thora przewróciła oczami - Dał zioła i jakąś paćkę, stwierdził, że nic mi nie jest - dodała chytrze - Opowiedz lepiej jak to z tymi oświadczynami. - zmieniła szybko niewygodny temat.

Lexa zezłościła się jeszcze bardziej
- O czym ty pieprzysz? - spytała wciąż rozgniewana i założyła ręce krzyżem na piersiach - To już się ruchać nie można? Ty to masz we łbie te ożenki… Co wczoraj robiłaś? Nie zmieniaj tematu na jakieś bzdury. - skarciła ją stanowczo czekając na konkretne wyjaśnienie. A najlepiej kilka i to wszystko od początku do końca.

- No czego się wściekasz? Lius się mnie pytał, czy mówiłaś mi już o oświadczynach. Udałam, żeś się podzieliła wiadomością - Thora zagapiła się na siostrę z obrażoną miną - To co? Nie oświadczał się? - dziewczyna odsunęła się nieco i założyła ramiona na piersi.
Stały tak obydwie jakby obrażone i patrzyły się na siebie.

- Skoro tak to nazywa, to niech mu będzie. - Thorze błysnęło w oku i otworzyła usta by coś rzec. Zmieniła zdanie dając pola siostrze: - Ale najpierw to musimy przeżyć i wrócić. Więc co się z tobą działo? Ślepa nie jestem, ale to tylko powłoka. Czasami dobrze jest się natrzepać z kimś po mordzie, jednak powód zawsze jakiś się znajdzie. Mam ino nadzieję, że tamci gorzej wyglądają, a Lius w ramach leczenia im sprzedał kopa, albo policzył sobie słono - Lexa zmrużyła oczy, a jej mina była dalej niewzruszona, zaś słowa karcące. Zachowywała się jak zagniewana matka.

Thora ściągnęła brwi gniewnie i wyglądała jakby miała zaraz wybuchnąć. Nawet pod boki się ujęła i pochyliła nieco. Po czym walnęła siostrę w ramię ze śmiechem. Nieco zaskoczona śmiać się nie mogła przestać mimo, że rozerwała strup na wardze i krwawić nieco poczęła na nowo.

- No siostrzyczko kochana! - padła Lexie ze śmiechem w ramiona. - No dobrze - ciągnęła ze śmiechem i posykiwaniem z bólu - Będziesz doskonałą matką. - chichotała cicho nie odstępując od wojowniczki. Lexa jedynie przewróciła oczami. Nie odwzajemniła durnego uścisku, tylko szarpnęła się gniewnie.

- Duża jestem. Nie musisz się martwić. Tamci wyglądają gorzej. Nie wiem czy Lius u nich był. - Thora poszła na nieco ugody. - Lexa Hohenheim… - powiedziała na próbę - Lexa ‘Harpia z Norski’ Hohenheim… - nie wyglądała na przekonaną ale jeśli taki był wybór siostry to co jej do tego? - Co z ojcem ustaliliście?

- Gdybyś była to byś wiedziała - syknęła Lexa i aż się zatrzęsła ze złości. Miała ochotę zdzielić siostrę, a to uczucie wcale u niej nie występowało często. Można w sumie rzec, że niemal wcale. Teraz jednak poczuła się zirytowana. - Specjalnie mnie wkurwiasz by odsunąć rozmowę od siebie? Nie będzie tak. Zawsze tak jest, że zmieniasz tematy i schodzi na mnie. Teraz sobie znalazłaś temat do nabijania się, świetnie. Śmiej się ze mnie, bo pieprzy mnie ktoś, kogo wystarczy strzelić raz w ryj, aby się zakręcił i nie był w stanie oddać. Jeśli cię to bawi, nie krępuj się, ryj dalej. Przyznaję się, daję dupy doktorkowi - Lexa rozłożyła ręce jakby pokazując “oto cała ja” i czekała, aż Thora parsknie śmiechem. - Ale gdy już skończysz, to w końcu powiedz co się z tobą dzieję, do jasnej cholery

- A na co mnie tam?!!!!!! - Thora za to nie miała nic przeciwko by w końcu przerwać tyradę starszej siostry. Ze złości aż ją pchnęła uderzając dłońmi płasko w pierś Lexy, gdy ta stała z rozłożonymi rękoma. Silna Norsmenka ledwie dała krok w tył, wspierając się na nodze, poza tym jej to nie ruszyło - Chuj mnie obchodzi z kim się pieprzysz. Ale szkoda, że o narzeczeństwie dowiaduje się opłotkami! I nie pierdol, że tego się nie spodziewałaś. - Thora zgrzytnęła zębami, szykując się do bitki.

Nagle poczuła się zmęczona i klapnęła na piasek:
- Aż tak Ci szkoda czasu, żeby się zwierzyć? - łypnęła ni to gniewnie ni to smutno na Lexę.

- A tobie? - odpowiedziała jej tym samym pytaniem - Nie wiedziałam, że jest z czego się zwierzać, Thoro. Dla mnie to słabość, a nie powód do dumy. Nie chcę być jak nasza matka, zawsze szłam w ślad za ojcem. - Lexa sapnęła zmęczona własną złością i usiadła na piasku naprzeciwko siostry, przysuwając się na tyle blisko, by stykać się z nią.

- W porządku u ciebie? To co tutaj zastałyśmy… To nie jest coś, co idzie przyjąć lekko - Wojowniczka ściszyła głos i chwyciła dłoń młodszej siostry, ściskając ją czule i delikatnie, patrząc w zmęczone oczy Thory.

Thora odwzajemniła siostrzany uścisk mrugając zacięcie.
Przełknęła rosnącą grudę w gardle i zacięła na chwilę usta.
- Boję się co stało się z mamą. Boję się o resztę. To nie jest normalne, by jarl bez niej był - spojrzała na Lexę przelotnie - Sama wiesz. Poza tym… nie pomyślałaś nigdy, że to matka była źródłem siły ojca? Tak jak felczer jest twoim? - Thora mówiła cicho jakby obawiając się, że ktoś prócz Lexy ją usłyszy. - Może bez niej plotki o jego szaleństwie są prawdziwe? Ta cała uczta wczoraj… - dziewczyna pokręciła głową z niepokojem. Lexa ściągnęła brwi

- Nie rozumiem. Dobrze, że jej tutaj nie ma. Jest zbyt słaba, powinna domu bronić razem z innymi. - wzruszyła ramieniem, jakby zgadzała się z decyzją ojca - Co do szaleństwa, to inni tak je nazywali. Bo szaleństwem jest wpuszczać tutaj kobiety i pozwalać im na wyprawy iść, by walczyły u boku mężczyzn. Nie widzisz, jak oni na nas tutaj patrzą? Jak na służbę, a nie wojowniczki. To dla nich jest chore, dlatego tak o ojcu myślą, ale on po prostu zrozumiał, że córy jego najważniejsze są. Takie moje zdanie… ale nigdy za najmądrzejszą się nie uważałam.

- No to jest słaba czy ma domu bronić? - Thora spytała spokojniej już - Ochrona potomstwa to czyja rola? Hm? Do tego jednak silna dość by dziedziną zarządzać i dzieci chronić? Ale na wyprawę to już za słaba?

- Dokładnie tak - odpowiedziała Lexa, jakby nie rozumiała wątpliwości młodszej siostry - Nie pamiętasz, że i niegdyś ja domu bronić musiałam? Bo chłopy na hulankę z mieczami szli?

- Pamiętam. Ale ojciec i tak dziwny się zdawał. - Lexa wzruszyła ramionami. Nie rozumiała.

Po chwili młódka dodała:
- Lexo… postanowiłam nie wracać do Norski. To jest jeśli bogowie dadzą i przeżyję wyprawę po statek. - mruknęła dotykając pulsującą bólem rozciętą wargę.

- No dobrze. Przez to takaś skwaszona? - dopytała młodą - Przecież to nic złego, żeś tak postanowiła. A czemu taki pomysł? Żeglować chcesz dalej?

Thora westchnęła z ulgą.
- Tak. Tutaj… się duszę. - mruknęła z uśmiechem i tęsknotą w głosie - Za długo pływałam i jak Bertholdowi bestie tak mi oceany w krew weszły - zaśmiała się na wspomnienia minionej nocy.
Natychmiast spoważniała i kaszlnęła.

- Nie chcę tych ziemi, nie chcę wojny o stołki jarla. Ale bogowie wiedzą, że nie chcę Cię zostawiać też samej. - dziewczyna ścisnęła dłoń siostry nieco mocniej - Chociaż... teraz jak masz tego swojego łapiducha to nie będziesz sama.

- Lubię być sama - odparła Lexa bez większego zastanowienia. - Ale… Ale z nim lubię być bardziej. I z tobą też - uśmiechnęła się lekko do siostry i pogłaskała kciukiem wierzch trzymanej jej dłoni.

- Jesteś wolna, Thoro, i możesz robić co chcesz. Jeśli pragniesz pływać i przemierzać oceany, to rób to. Jeśli marzysz o ślubie z kimś, kto nie podoba się innym, ale podoba tobie - weź się za ten ożenek. Ja będę z ciebie zawsze dumna, bo wyrosłaś na siostrę, jakiej inni mogą mi tylko pozazdrościć - postawna blondynka przeczesała palcami jasne włosy młódki i zgarnęła niesforne kosmyki za ucho dziewczyny.

Dumna kapitan Skidbladnira nie wyglądała teraz jak pewna siebie Norsmenka. Zagapiła się w siostrę szeroko rozwartymi oczyma, aż dech wstrzymała.
Mrugnęła.
I z całej siły wtuliła się w siostrę chrzaniąc bolące żebra i płytkie rany. Objęła Lexę ciasno w pasie i położyła jej głowę na ramieniu. Ta mimo początkowego zaskoczenia, odwzajemniła uścisk. Położyła dłoń na włosach siostry czule je gładząc. Przypomniała sobie od razu, jak Aureolus głaskał ją po włosach. Uśmiechnęła się na swoje myśli.

Po chwili ciszy Thora wymruczała coś niezrozumiale:
- …..fem… i oldem…
- Co? - spytała Lexa nie wiedząc co siostra powiedziała, a chcąc ją zrozumieć.
Mamrotanie się nasiliło chociaż Thora wciąż brzmiała dziwnie:
- … pałam z fem i oldem… - do dziewczyny dotarło nad ranem w jakie gówno się sama wpakowała. Ale Lexa chciała by się zwierzyła.
- Z kim spałaś? - dopytała, wciąż nie rozumiejąc większości słów. Bo to, że ktoś sobie spał, to przecież nic wielkiego. Nie przestawała głaskać siostry po jasnych włosach.
- Spałam… - Thora nawijała na swój palec pasmo Lexowych włosów - z Wolfem. - dziewczyna wzięła oddech - I Bertholdem - dokończyła cicho z jakąś rezygnacją.

Lexa ściągnęła brwi, a jej silna dłoń wciąż gładziła siostrę po głowie. Nie miała zamiaru jej wypuszczać czy odpychać od siebie. Oparła policzek, wtulając go we włosy siostry. Thora mogła poczuć, jak klatka piersiowa Norsmenki unosi się w głębokim wdechu, a potem usłyszeć świst wypuszczanego długo powietrza.

- Źle się z tym czujesz? - spytała w końcu, gapiąc się gdzieś w dal.
- Głupio. Teraz nie będą już na mnie patrzeć inaczej niż na dziewkę co z nią spali - Thora westchnęła - Dlatego nie spałam jeszcze z Ulfirem - Thora zachichotała jakoś odruchowo. Droczyła się z Lexą jakiej wiozła Ulfira w podarku.

Starsza siostra zastanawiała się dalej nad doborem słów. Nie potrafiła wyczuć jak bardzo Thorze z tym źle, bo może po prostu mówi “ot tak”. Lexa nie wiedziała.
- Traktuj ich tak, jak traktowałaś przedtem, albo jeszcze ostrzej, to przestaną patrzeć. Trzymaj na dystans… No chyba, że nie chcesz, bo może któryś się spodobał. Rozwiąż to jak najszybciej potrafisz, krótko i twardo, ukryj uczucia wstydu, jeśli takie występują. Graj tak, jakby to była twoja decyzja. Faceci ciągle to robią i jakoś nikt nie patrzy na nich z ukosa, my też możemy. Ja robiłam mając wszystko gdzieś, co inni pomyślą… Jak pomyślą, to im wybiję ze łba pięścią, jakby co - Lexa pokiwała głową jakby z uznaniem dla własnych słów. Wzmiankę o Ulfie puściła mimo uszu, odbierając to jako nerwową mowę. Ważne było to, co się stało a nie co by stać się mogło “gdyby”.

- Któryś się podoba, czy po prostu tak się bawiłaś? Zabawa to nic złego, możemy to robić wedle uznania.
- Nie wstydzę się - Thora się obruszyła - Chciałam ich obu zabrać ze sobą po wyprawie. Ale masz rację. Muszę dać jasno do zrozumienia, że to był hmmm… wyjątek. - zgodziła się z poradą Lexy - Podoba? Obaj mają co innego do zaoferowania. A ja się chcę uczyć, wiesz? - Thora uniosła spojrzenie na siostrę całkiem niewinne, chociaż ktoś mógłby poczytać jej słowa dwojako.

- Czego uczyć? - dopytała zainteresowana.
- Wolf poprosił o pomoc z przygotowaniu kopii mapy co podróże pozwala czynić po całym świecie. Chciałabym dowiedzieć się o tym więcej. - Thora odsunęła się i spojrzała na Lexę jak psotny chochlik - Berthold włada zwierzem, umie się z bestiami dogadywać. Ciekawam i tego. Tyle więcej jest do zobaczenia i poznania, Lexo, niż Norska. - dziewczyna zagryzła wargę patrząc na siostrę z wyczekiwaniem. Ciekawość błyszczała jej w oczach i chyba nieco obawy jak siostra zareaguje na jej słowa.

Lexa odgarnęła włosy, które zbytnio ulizała na głowie siostry i poczochrała ją delikatnie.
- Oczywiście, że jest - potwierdziła postawna wojowniczka - Sześć lat w domu nie byłam i poznałam wiele. Jeśli i ty tego pragniesz, świat rozwarte ma ręce dla ciebie. Z magami bezpieczna być powinnaś, jeśli podróże chcesz im proponować. Choć z tym pukaniem musisz przystopować, a jeśli już z którymś, to jednym, co by się nie pożarli o twe względy. No chyba, że tak lubią - Lexa wzruszyła ramionami, a na jej twarzy zatańczyły brwi. Spojrzała na Thorę wymownie.

Thora na chwilę zamilkła jakby rozważała wizję. Po czym ryknęła zaraźliwym, szczerym śmiechem. Już po chwili z kącików oczu dziewczyny płynęły łzy rozbawienia.

- Aua, aua! - śmiejąc się przytknęła dłoń do rozwalonej wargi - Nie wiem, czy lubią ale sam pomysł mnie rozbawił, Lexo.
Poważniejąc nieco dodała:
- A Ty co? Pojedziesz do Norski? Z narzeczonym?

Lexa wzruszyła ramionami.
- Nie wiem teraz. Sporo się zmieniło od naszej ostatniej rozmowy, kiedy to planowałyśmy… Sytuacja wygląda teraz całkowicie inaczej. Póki co skupiam się na odbiciu statku twojego i dorwaniu Cassiniego oraz opłaceniu Norsmenów. Potem zobaczymy, gdzie nas fale poniosą. Lius pewnie by wolał zostać u Jaszczurów, ale oni nie są przyjaźni, mimo iż sprawiają inne wrażenie… Chyba, no wiesz… - Lexa zacięła się lekko. Westchnęła i przymknęła oczy na chwilę.
- Nie mam pojęcia kiedy się oświadczył. Naprawdę - wypaliła nagle i parsknęła krótkim śmiechem.

- Hmmm… - siostra nieco zdębiała - pytał mnie wczoraj czy wspominałaś coś ważnego. Na me pytanie o oświadczynach, z ulgą stwierdził, że mówiłaś. Musiało się to stać … na statku? Wtedy co… - Thora machnęła ręką - … na statku. A może gdy Cię leczył? Nie pamiętasz coś mu rzekła?

- Czyli to ty zasugerowałeś co może być tą “ważną informacją”? - Lexa uniosła brew i uśmiechnęła się półgębkiem - Z nim nie należy w ten sposób rozmawiać, jest zbyt cwany i bystry.

- Rozumu mu nie odmawiam. - Thora wzruszyła ramionami - ni sprytu. W końcu musiał jakoś sobie radzić nim poznał Ciebie. Przeżył do tego czasu. A co do oświadczyn. To cóż innego by mógł mieć na myśli? Ważnego? Brzemiennaś? - siostra brwi zmarszczyła - A jeśli żart sobie robił, to pożałuje. - Thora mimo słów uśmiechnęła się niewinnie. - chcesz go? Na męża?

- Thoro… To medyk jest. Nawet gdybym przy nadziei była, to łatwo się pozbyć - Lexa odpowiedziała ze spokojem, zupełnie niezdenerwowana pytaniami siostry - Myślę, że o samo posiadanie siebie nawzajem chodzic może, wiesz… Zazwyczaj, brałam kogo chciałam, a tutaj w sumie się okazuje, że jeden wystarczy, nie chcę już więcej, nie potrzebuję. On mi daje więcej. - Lexa westchnęła i spuściła wzrok w dół - Nie lubię siebie takiej. Tylko tobie mogę to pokazać. Robię się słaba.

- Hm nie wiem czemu uważasz to uczucie za słabość. Mnie ono dodaje siły, chęci do czynów, siły w walce gdy wiem, że jest tam ktoś dla kogo to wszystko warto. - Thora pogładziła rękę Lexy - ale jeśli Tobie z tym uczuciem źle, to chyba żle, siostrzyczko. Przecież nawet bogowie, bohaterowie sag, nieprzemożni mocarze kochali. Jeśli oni mogli i nikt ich nie uważał za słabszych, to czemuż miałoby to Tobie uwłaczać?

Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Thora nie naciskała na siostrę, wiedząc, że ona sama musi podjąć decyzję i przekonać samą siebie. Wtuliła się ponownie w wojowniczkę i przez dłuższą chwilę rozkoszowała się spokojem i szumem fal.

 
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172