|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
30-09-2017, 21:53 | #81 |
Krucza Reputacja: 1 |
|
03-10-2017, 11:59 | #82 |
INNA Reputacja: 1 | Dalsza część biesiadowania
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 03-10-2017 o 15:15. |
03-10-2017, 12:43 | #83 |
Reputacja: 1 | Droga na łajbę
|
04-10-2017, 22:08 | #84 |
Krucza Reputacja: 1 |
|
04-10-2017, 22:24 | #85 |
Reputacja: 1 |
|
05-10-2017, 15:44 | #86 |
Reputacja: 1 |
|
06-10-2017, 11:16 | #87 |
Reputacja: 1 | Uczta była nie byle jaka. Na stołach pełno jadła, ledwo dzbany z napitkami się mieściły. Borriddim spragniony czegoś innego, niż paskudna przecież w smaku woda z radością przyssał się do kufla napełnionego chmielową zupą. Lekko korzenny smak nadawał piwu głębi, a przyzwoita proporcja między słodyczą a goryczką potwierdzała, że browarnik wykonał swoją robotę należycie. - Dobry trunek jest wart dwa łby zdjęte z karków grobich! - Westchnął z lubością. Co prawda zawartość kufla nie umywała się do Bugmanna, ale stęskniony za piwem wojownik był ukontentowany. Po jakimś czasie okazało się, że tylko Kowal Run pozostał przy stole zajmowanym przez niespodziewanych gości jarla. Reszta rozpełzła się w niewiadomych kierunkach i realizując nieznane cele. Co prawda krasnolud przeżył już dość na tym świecie, żeby dostrzec ogniki w oczach niektórych i móc z dużym prawdopodobieństwem określić, jakież to cele mogły być realizowane przez człeczyny. Rozpalone oblicza, potargane włosy i źdźbła słomy tkwiące tu i ówdzie, a które zauważył po powrocie oddalających się damsko-męskich par tylko potwierdzały wcześniejsze przypuszczenia. Dorgundsson traktował to jako swego rodzaju rozrywkę dostrzegając już od dłuższego czasu, jak dwie norsmeńskie dziewki trzymają za kuśki kilku, zdawałoby się, dorosłych chłopów. Trzymanie za kuśki i w przenośni i dosłownie. Po tym wieczorze z przewagą tego drugiego. Człeczyny to jednak tylko o jednym myślą, choć trzeba przyznać, że przetrwanie gatunku mnożącego się jak króliki okazywało się całkiem skuteczną strategią. Tyle, że to nie była żadna strategia, tylko chuć z jednej strony, a z drugiej... krasnolud nie był w stanie ogarnąć umysłem motywów obu Norsmenek. Zdawały się być z jednej strony porywcze niczym burza w górach, a z drugiej wyrachowane i zimne jak stal. Może wszystkie kobiety umgi takie właśnie były. A może ta nieprzewidywalność była cechą mieszkanek północnych krain? Borriddim wiedział, a właściwie to widział jedno - spora część obecnej tutaj męskiej części tej jak dotąd niezbyt udanej wyprawy już przepadła wpatrzona w tyłki tych dwóch dziewek. Od czasu wypłynięcia z Marienburga wielokrotnie był świadkiem, jak wymyślały od najgorszych i upokarzały niektórych mężczyzn. Co najlepsze ci jednak dalej umizgiwali sie do Norsmenek, jakby takie traktowanie przez kobiety sprawiało im przyjemność. "Brawo dla nich." - Wzniósł milczący toast. Jakiś czas później, gdy większość obecnych na sali była już pod wpływem solidnej porcji alkoholu zauważył, że przy sąsiednim stole siedzi grupa długowłosych i wąsatych wojów spoglądających na niego i zapewne opowiadających jakieś dowcipy o khazadach, bowiem co chwila wybuchali śmiechem. Gdy spostrzegli, że Dorgundsson się zorientował jeden z nich podniósł róg zdobiony drobnymi nacięciami tworzącymi skomplikowany wzór, po czym wypił wszystko nie odrywając naczynia od ust. Gdy skończył, otarł usta wierzchem dłoni i spojrzał wyzywająco na krasnoluda. Ten podszedł do stołu, przy którym siedzieli i podstawił pusty róg, żeby nalano mu trunku. Po chwili porcja miodu zniknęła w gardle Borriddima. Norsmen, który rzucił wyzwanie ponownie napełnił swój róg, ale krasnolud powstrzymał go przed wypiciem. Zamiast tego wskazał dzban, z którego napełniano rogi i kufle. - Zaczynamy równo i pijemy tak długo, aż któryś ujrzy dno lub podłogę. - Powiedział w staroświatowym. Długowłosy mężczyzna z tatuażem pokrywającym połowę twarzy burknął coś w swojej barbarzyńskiej mowie, a po chwili przyniesiono im dwa pełne dzbany. - Zdrowie waszego jarla i chwała Karaz Ankor! - zawołał i oboje zaczęli przełykać aromatyczny napój, którego słodycz sprawiała, że moc trunku nie była tak bardzo wyczuwalna na języku, za to już po chwili waliła w łeb z siłą młota kowalskiego. Wokół nastała cisza tak wielka, że było słychać bulgotanie dochodzące z szyjek dzbanów. Nawet leżący pod stołem i obżarty po uszy wilczarz przestał rozdzierająco ziewać i przypatrywał się konkursowi przekrzywiając głowę. Przez dłuższą chwilę szli łeb w łeb, ale gdy Dorgundsson zaczynał już tracić dech i zbliżał się do kresu swoich możliwości jego przeciwnik zakrztusił się i oderwał naczynie od ust siadając z impetem na ławę. Krasnolud dopił do końca i przechylił dzban do góry nogami, z którego wyciekło tylko kilka kropel, co zostało przyjęte owacjami przyglądających się pojedynkowi. Mocno pijany khazad mając w dupie jakiekolwiek konwenanse beknął potężnie i przeciągnął dochodzący z trzewi odgłos tak długo, że całość zagrała niczym ryk ogra, wywołując kolejną falę wiwatów i śmiechu. Jego półprzytomny z przepicia i wciąż trzymający dzban w rękach przeciwnik osunął się z ławy na klepisko, by tam pozostać na dłużej, czemu towarzyszył rechot jego towarzyszy. Borriddim poklepywany przez Norsów po plecach z niemałą trudnością wrócił do stołu, przy którym siedział Brokk. Jego umysł zdawał się pracować i rejestrować otoczenie normalnie, ale ciało jakoś dziwnie reagowało na wszelkie polecenia. - Ojciec zawsze mi powtarzał, żeby nie zaczynać picia z człeczynami. Umgi piją, potem padają pod stół i musimy targać ich z powrotem do domów. - Rzekł do Kowala Run siadając ciężko na ławie i sięgając po barani comber. - Następnego dnia nawet nie pamiętają, że przegrali. Tak właśnie mawiał. - Dodał, gryząc nieco zbyt mocno przypieczone mięso. Kiedy obudził się następnego dnia (bo chyba był to następny dzień, a przynajmniej miał taką nadzieję) leżał tam, gdzie zasnął podczas uczty, wciąż ściskając w ręce zimny już kawał pieczystego. Pamiętał, że był jednym z ostatnich obecnych na sali i wciąż utrzymujących się na nogach uczestników biesiady, ale nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy dokładnie padł w nierównej walce przeciw przeważającym ilościom jadła, a przede wszystkim trunków. Tknięty nagłym i strasznym podejrzeniem poklepał sięgnął za pazuchę, by pomacać sakiewkę. Na szczęście złoto było tam, gdzie powinno. Uspokojony sięgnął po kufel z resztkami piwa i przepłukał gardło. Nie należał do osób przesadnie często zażywających kąpieli, ale uznał, że odświeżenie w zimnej wodzie tym razem wyjdzie mu na dobre.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
09-10-2017, 21:08 | #88 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Holzberg, Lustria 4 Nachgeheim, 2528 K.I. Świt Pobyt w Skeggi okazał się być dla najemników bardzo owocnym doświadczeniem. Połączył on dwie zbuntowane córki z ich ojcem, który okazał się być wodzem największej w Lustrii kolonii. Co więcej, zbiegło się to w czasie z wielkim posiedzeniem norsmeńskich jarlów, którzy przybyli do Nowego Świata głodni podbojów, bogactw i chwały. Thora i Lexa, wykorzystując ów fakt oraz pijaństwo wielkich wodzów, zdecydowały się im to zapewnić, przedstawiając swojemu ojcu zuchwały plan zemsty na kapitanie Casinim, w którego realizacji miały dopomóc niezliczone zastępy norsmeńskich wojów. Gra toczyła się o wysoką stawkę, albowiem tam dokąd zmierzał Lorenzo, spodziewano się znaleźć pozostawione same sobie stosy skarbów, w tym potężne artefakty slannów, a przynajmniej tak wmawiano uczestnikom tej wyprawy.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
13-10-2017, 19:39 | #89 |
Reputacja: 1 | Brokk & Erwin Przygotowania do wyprawy. Przed świtem Mistrz Run wrócił na okręt, którym przybyli do Skeggi. Doszły go słuchy o ataku na Thorę, ta jednak po interwencji medyka pokazał się na pokładzie. Norsmenka nie wzywała członków załogi, nie wszczynała alarmu ani nie podejmowała żadnych działań odwetowych. Z tego też powodu Khazad zachował spokój. Powoli ruszyły przygotowania do wyprawy, ze słów które dotarły do Brokka miały one trwać przynajmniej pięć dni. Było to dość czasu, aby zadbać o swój i towarzyszy oręż oraz pancerz. Brokk potrafił nie tylko wykuwać tajemne runy w starożytnym, prawie zapomnianym języku Khazadów. Był też doskonałym kowalem i płatnerzem. Zapewne mógłby skorzystać z którejś z kuźni w faktorii, wolał jednak uniknąć ciekawskich oczu lokalnych rzemieślników. Schowany na okręcie Zemsty Barona pracował przez większość wolnego czasu. Czasem któryś z towarzyszy zaglądał do niego na chwilę, a to zagadać, a to donieść swój ekwipunek. Była to doskonała okazja do przepłukania trunkiem gardła i omówienia spraw bieżących. Jednym z takich był Erwin. Zapukał i wszedł zaproszony. - Od rana tak tłuczesz.- Uśmiechnął się przyjacielsko rozglądając się po komnacie. - A niektórym czachy pękają od kaca. - Nieźle się tu urządziłeś Mistrzu Brok.- Kiwał z uznaniem patrząc na praktyczne rozstawienie rzeczy w pomieszczenia. - Sięgnij po dzban z miodem, chyba że gorzałkę wolicie. – Brokk wskazał ręką na flaszkę z prywatnych zapasów. - Trunek złagodzi ból i szum w głowie, w gębie zrobi się inaczej. Nie mam tu wielkich możliwości, brak porządnego paleniska, czy młotów napędzanych kołem wodnym. Ale do wykucia run i zadbania o swój, czy Wasz ekwipunek wystarczy. Wiecie już, że Jarl zgodził się na propozycję swych cór. Ruszyły przygotowania, więc i ja chcę być gotów. Trzeba wszystko wyczyścić, naoliwiać, wyklepywać, zmieniać przetarte rzemyki. A wam Panie Inżynierze towarzystwo wczorajsze chyba zbytnio nie pasowało. Szybko odeszliście od stołu i wyszliście z biesiady. Erwin skinął głową w podzięce za poczęstowanie alkoholem. Sięgnął po miód, który akurat jako jedyna rzecz w Skegi mu podpasował. - Kaca nie mam Panie Brokk.- Uśmiechnął się i stanął usłyszawszy o zgodzie jarla. - No dzięki Panu teraz mogę mieć pewność co do zamiarów norsów.- Nalał trunku i wyciągnął jeden z dwóch kufli do khazada. - Towarzystwo było dobre przy stole dzięki wam Panie Brokk. Gorzej w innych kwestiach, ale to mało ważne.- Urwał w końcu niewygodny wątek. - Jakiś czas temu Mistrzu proponowałeś magiczne runy. Nie mam pojęcia o nich i nie wiem czy jakaś by mogła się przydać w mojej profesji.- Rozpoczął inny temat. - Schlebiacie mi choć wiem, że w myśl waszych zwyczajów duszą towarzystwa nie jestem. – Khazad sięgnął po podany kufel, wzniósł go do pozdrowienia i upił solidny łyk. - Ha, dobrze uwarzony, wystały i klarowny, a taki głowie i żołądkowi nie szkodzi. Choć nasi browarnicy lepsze napitki tworzą. Naciskać na Was nie będę, tyle co doradzić mogę to róbcie to co Wam sumienie i honor nakazuje. Proste zasady, a często ludzie o nich zapominają. – Brokk dopił trunek i wytarł ręką brodę. - Sumienie, honor. A co z przyjaźnią?- Zapytał Erwin także wychylając kubek. - Przyjaźń można zyskać i stracić, honor ma się jeden. - Khazad krótko odpowiedział mężczyźnie. - Trzeba trzymać się swych zasad i pamiętać o przodkach. Co do run, to w naszych twierdzach wspieramy gildie inżynierów. Są takie znaki, które umieszcza się na machinach oblężniczych, czy działach. Teraz jednak skupiam się na stworzeniu symboli chroniących przed różnymi zagrożeniami. Są runy które wzmocnią umysł, albo siły życiowe. Utwardzą ciało lub zbroję. Znaki, które osłabiają wrogie pociski lub powodują, że uderzasz w furii. - Wiesz Brokk. Chciałbym żebyś coś zobaczył.- Zareagował entuzjastycznie inżynier. -Skoro miałeś styczność z inżynierami to może byś chciał zobaczyć mój zrealizowany pomysł? - Wielu moich rodaków z różnych powodów znajduje miejsce w imperialnej Gildii Inżynierów. Panie Erwinie z ochotą zobaczę Wasze dzieło, choć pamiętajcie, że to nie moja specjalizacja. – Khazad uporządkował swoje narzędzia i ruszył za mężczyzną. Erwin wstał i poprowadził khazada ku swojej komnacie. Inżynier otworzył drzwi i gdy weszli zamknął za sobą i wskazał na coś przykryte płachtą. Z uśmiechem podszedł i odkrył ukrytą maszynerię. Kowal podążał za inżynierem. Był ciekawy wynalazku, ale nie podekscytowany. Brokk był kowalem, zwolennikiem starych, sprawdzonych metod. Szanował jednak prace innych, był świadomy, że przetrwanie wymaga tworzenia nowych maszyny i wynalazków. Machina, którą zaprezentował Erwin budziła uznanie, ale i obawy. Khazad miał w pamięci niedawną eksplozje broni inżyniera. - Mogło tak być, krewniacy z gildii inżynierów tworzą różne machiny bojowe. Choć nie jestem rusznikarzem to chętnie zobaczyłbym ją w akcji. Próbowaliście tej broni już w boju? Nazwaliście to jakoś? - Brok był pełen uznania dla mężczyzny, wielu krasnoludzkich inżynierów chowałaby i strzegła sekretu swojego dzieła. - Jasne, że nazwałem. Piekielnik Geissbacha. Może niezbyt oryginalnie, ale wiadomo kto to stworzył.- Na pytanie o sprawdzeniu broni skwasił się lekko. - Nie było sposobności. Niedawno zakończyłem jej budowę.- Poklepał maszynę.- Mam coś jeszcze.- Uśmiechnął się od ucha do ucha i wyjął ze skrzynki kilka podłużnych woreczków. - To Geissbachowy pocisk.- Pokazał na otwartej dłoni khazadowi swój wynalazek. - Przyspiesza ładowanie broni palnej. Nie trzeba za każdym razem ubijać prochu, kul. Po prostu to się wkłada i ubija. Z trzy razy szybciej jest się gotowym do oddania strzału. A i przy Piekielniku sporo czasu się zaoszczędzi. - Słyszałem o inżynierach z Nuln i ich wynalazkach. Aż dziw bierze, że zdecydowaliście się na taką wyprawę. Może niedługo nadarzy się okazja do jej sprawdzenia, wtedy armia Imperium za takie machiny was ozłoci. – Brokk kiwał głową z uznaniem, Erwin zasłużył na szacunek. - Piekielnik Geissbacha wraz z Waszymi ładownicami. Siła ognia mogąca zastąpić choćby oddział strzelców Bardina Mordinssona. W wąskich tunelach, w bramach twierdz mogłoby się przydać. O ile nie ma zagrożenia wybuchem.– Khazad nie był w pełni przekonany co do tej dziwnej machiny, była dla niego zbyt innowacyjna. Na ostatnie słowa Erwin się skrzywił. - No właśnie. Tak się zastanawiałem czy może znasz jakąś magię runiczną by zniwelować ryzyko… powiedzmy, usterki?- Zapytał z nadzieją w głosie. Podejrzewa, że nic z tego nie będzie bo pewnie by Brokk zaproponował już jakąś pomoc. - Znam Mistrzów, którzy umieszczali inskrypcje na machinach wojennych. Moją specjalności jest jednak kowalstwo i płatnerstwo. Stosuje runy zwiększające wytrzymałość każdego pancerza, nie znam się jednak na rusznikarstwie. Pozwólcie, że obejrzę dokładnie Wasz piekielnik, ocenię jak został skonstruowany. Wyjaśnijcie jak działa, a z pomocą Thungnieg może uda się stworzyć całkiem nową inskrypcję. Inżynier zaciekawił się tematem Mistrzów od maszyn. Czytał o takich będąc w akademii i nawet widział jedno działo z magiczna runą podczas przemarszu kontyngentu krasnoludów by wspomogli Imperium przez groźbą Archaona. - Także słyszałem i widziałem działo z runą. - Oznajmił Erwin. - Myślę, że dużo by dało gdyby Piekielnik stanowił jak najmniejsze zagrożenie dla nas.- Odsunął się od wynalazku by khazad mógł przyjrzeć się maszynie. Pokazał mu jak działa i jaki jest pomysł na strzelanie wymyślony przez Erwina. - Mistrzu Brokk. Mam nadzieję, że Piekielnik pomoże w naszej misji a w przyszłości pomoże w powstrzymaniu naszych wrogów. Czy to orków czy chaosników czy innego plugastwa. Brokk przyglądał się uważnie machinie, sposobie łączenia poszczególnych elementów. Oceniał dbałości o wykończenia, instynktownie szukał niedoskonałości. W głowie kotłowało się niepokojące pytanie, czy takie machiny w przyszłości zdominują pola bitew. Skuteczność takich wynalazków udowodniła przecież Bitwa Tysiąca Dział - Doceniam, że mi zaufaliście, muszę przemyśleć w jaki sposób wykonać inskrypcję. To może zająć pewien czas. Możecie jednak być dumni z piekielnika. Wybaczcie jednak, wrócę do swojej pracowni. Złożyłem przyrzeczenie Baronowi Kratenborgowi, że w czasie wyprawy będę dbał o oręż i pancerz jego ludzi. Jego śmierć nie zwalnia mnie z tego obowiązku. Erwin przyglądał się khazadowi i jego przyglądaniu się Piekielnikowi. Na wszelkie pytania odpowiadał i przyświecał jak trzeba było. - A komuż miałbym zaufać jak nie przedstawicielowi szlachetnej starszej rasy, która nas ludzi nauczała działania prochu.- Wzruszył ramionami. -Wydaje mi się normalne by nasze rasy się wymieniały różnymi rzeczami dla obrony naszych ras przez tyloma plugastwami. Inżynier skłonił się i podziękował gdy odprowadził Brokka do drzwi. - Rozumiem. Jakby coś przyszło do głowy to zapraszam. - Od czasów Króla Kurgana Żelaznobrodego i Sigmara Unberogena zwalczamy ramię w ramię różnego rodzaju hordy. Macie więc rację Erwinie von Geissbach, musimy dzielić się wiedzą w obronie naszej przyszłości. Brokk serdecznie uścisnął rękę mężczyzny i wrócił do swej pracowni. Był dumny, że inżynier zwrócił się do niego z prośbą. Życie kowala run to nieprzerwana nauka i doskonalenie sztuki wykuwania magicznych znaków. To zlecenie było tego najlepszym przykładem.
__________________ Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych! |
14-10-2017, 11:44 | #90 |
Krucza Reputacja: 1 |
|