Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2017, 21:59   #203
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
- Nie wiem - odparł zgodnie z prawdą. Nie posiadał wszak informacji, które niezbicie wskazywałyby taką czy inną organizację która mogłaby być “matką” tych stworzeń. - Teorie spiskowe zawsze otaczają wszelkie kryzysy. Niektóre z pewnością mają ręce i nogi, w końcu władza to łakomy kąsek, a gdy się go raz zasmakuje, robi się wszystko by go utrzymać dla siebie. Tego typu istoty są stworzone do tego by walczyć i zabijać. W każdych niemal warunkach. Jeżeli ludzie maczali w ich powstaniu swe palce, to kimkolwiek by nie byli, wykonali kawał dobrej roboty. - W jego głosie nie brakowało nut podziwu, który należał się tym ewentualnym twórcom.

- Na tym etapie nie można jednak wykluczyć także i tego, że są to twory naturalne, powstałe z pragnienia przeżycia w warunkach, w których inne życie nie byłoby w stanie. Wynik ewolucji. Nie sądzę jednak by były one końcowym jej etapem. Interesuje mnie także sam początek, dlaczego takie, a nie inne systemy obronne wytworzyły się u tych organizmów. Co skłoniło je do tak drastycznego przeobrażenia? O ile, oczywiście, nie są tworem człowieka - dodał na zakończenie snucia swych domysłów.

Osobiście nie skłaniał się ani do jednej, ani do drugiej wersji, trzymając tego co wiedział, zamiast snuć domysły. Te jednak, wbrew jego woli, tworzyły się w myślach, nie dając o sobie tak całkiem zapomnieć. Twór naturalny czy dzieło ludzkie? I jak do tego wszystkiego pasuje to, co spotkał przy okazji likwidowania swojego celu? Czy jego zadanie było takie, a nie inne, bo istniało ryzyko wyrwania się na wolność protoplasty tych stworzeń? Czy to przy jego użyciu stworzono xenos? Czy też nie miał z nimi nic wspólnego? Otrzymawszy tak wiele informacji, wciąż na dobrą sprawę nie wiedział nic. Tak, był teraz bardziej świadomy, jednak główny punkt programu wciąż mu umykał, niczym wyraz tkwiący na końcu języka, a jednak nie pozwalający się wypowiedzieć.

- Możliwe że chodzi tu także o coś pośredniego. Niestety, by rozwiązać tą zagadkę potrzeba by było zdobyć znacznie więcej informacji, na co niestety, czasu brak - dodał po chwili namysłu. Teraz musiał się zająć zrobieniem kopii badań, najlepiej kilku. Nie był pewien czy może ufać naukowcowi, jednak zamierzał obdarzyć go jedną z nich, w której zawarte byłyby także jego własne domysły i doświadczenia związane z kontaktem przy kapsule oraz tym co mówiła aresztantka. Potrzebował zebrać tą całą wiedzę i rozmnożyć. Wiedział, że gdyby wszystko zatrzymał teraz tylko i wyłącznie dla siebie, nie przetrwałaby. Jeżeli ktoś zdolny był stworzyć tak niebezpieczną broń jak xenos, nie będzie chciał by wiedza ta wydostała się na zewnątrz. Tym bardziej gdy brało się pod uwagę skalę zniszczeń i śmierci, jaka szła w zestawie z tymi stworzeniami. Czy wyrwały się z władzy swych twórców czy zostały nasłane? Jeżeli ktoś dojdzie do wniosku że teoria spiskowa ma jednak ręce i nogi oraz dość dowodów na swoje poparcie, takie informacje mogły mocno zaszkodzić tym na górze. Jeżeli zaś xenos były tworem naturalnym… Cóż, musiał być realistą. Był Parchem, kimś kto na starcie został spisany na straty. Jego śmierć, przynajmniej dla tych, którzy go tu zesłali, była niemal pewna i nawet w pewnym sensie wygodna. Gdyby zatrzymał posiadane informacje dla siebie i zginął, wiedza zginęłaby z nim. I chociaż wiedział doskonale że to, czego udało mu się dowiedzieć mogło być już wiadome, to jednak nie chciał ryzykować. Nawet gdyby efekty przecieku tej wiedzy mogły zakończyć się nader niekorzystnie dla ludzkości. Tego także nie wykluczał, a jednak planu zmieniać nie zamierzał.

- Cóż, wydaje mi się że moja praca w tym miejscu została wykonana - oświadczył na koniec, wzdychając i rozglądając się po pobojowisku jakie miał za sobą zostawić w sali operacyjnej. Napawało go ono odrazą, jednak miał teraz na głowie ważniejsze sprawy. Musiał odszukać swoją fankę i jej także przekazać zdobyte informacje. Następnie czekało na niego główne zadanie, dzięki któremu miał zachować swą głowę tam, gdzie obecnie się znajdowała. Zanim jednak cokolwiek, zamierzał jeszcze raz rzucić okiem na aresztantkę.


- Zastanawiam się skąd się wzięły. No nie tylko u nas ale w ogóle. No bo sam zobacz, czy by je zrobiono czy nie to skąd się wzięły u nas? Jakoś żadnego UFO nie znaleziono co by mogły przylecieć nim. Zresztą chyba niezbyt to do nich pasuje mi się wydaje. - naukowiec z Seres pokiwał głową ale temat chyba zdawał się go ciekawić. Choć nie reagował na to, że lekarz w Obroży najwyraźniej zbierał się do odejścia czyli nie zatrzymywał go ale też chyba nie chciał kończyć na tym dyskusji.

Doktor nauk medycznych zaś wiedział, że te xenos to jeśli produkt to bardzo zaawansowanej inżynierii genetycznej. Zbyt zaawansowanej jak na ludzką. To już nie była zabawa pojedynczymi genami bakterii jakichś jednokomórkowców czy klonowanie owiec. Tu był gatunek czy ich zespół o gotowym biosystemie. Więc na stan współczesnej medycyny a w końcu genetyka była silnie z nią związana to nie. Taki poziom majstrowania był i pewnie jeszcze będzie przez pokolenia poza ludzkimi możliwościami. Genetyka podobnie jak klonowanie, zabawy w stworzenie prawdziwych SI, samodzielnych czy samokopiujących się robotów były stałymi strachami ludzkości. Zdecydowanie zbyt kontrowersyjnymi by można było tutaj działać tak bardzo jak pozwalała na to nauka. Etyka budziła kontrowersje a granty naukowe od różnych lobbystów ciurkały się bo żadne szanująca się firma czy korporacja nie chciała być powiązana z tak “brzydkimi” tematami. Tak było. Oficjalnie.

A nieoficjalnie? Kto wie, Federacja była całkiem sporym obszarem. A jeszcze były Rubieże. I statki przemierzające dziesięcioleciami pustkę kosmosu. Kto wie. Gdyby tak ktoś się uparł i pozbył się po cichaczu kagańca etyki? Zorganizował skądeś laboratorium i kasę? Dał kilkadziesiąt a może i sto lat badań? Do tego wystarczyłby zwykły frachtowiec czy zagubiona w kosmosie placówka o dowolnym szyldzie. Wtedy? Nadal chyba byłoby to bardzo trudne. Ale już nie takie niemożliwe. No i tajność. Im dłużej by to czasu ciągnęło się i pochłaniało kasy, naukowców, może całe ich pokolenia tym tridniej byłoby zachować tajność. Niemniej sztuczne pochodzenie tych stworzeń o wiele prościej tłumaczyło ich pojawianie się. Zostawało do wyjaśnienia jak się pojawiają ale już byłoby wiadomo, że są z jakiejś tam zaginionej w Federacji czy Rubieżach probówki. Gdyby zaś były tworem naturalnej ewolucji no to nadal nie natrafiono na żaden świat takich istot. Przynajmniej w federacyjnych newsach i astronomii nic na ten temat nie było. No ale jeśli nie były z Federacji ani od człowieka to skąd? I skąd się wzięły na terenie Federacji? Przecież właśnie nikt nie znalazł żadnego UFO którym mogłyby przylecieć skądeś tam. Pewnie przynajmniej o tej ostatniej części właśnie mówił brodaty chemik.

- UFO może nie - Horst podjął temat, chociaż uczynił to już z dłonią na klamce drzwi oddzielających salę operacyjną od ambulatorium. - Biorąc jednak sposób w jaki najwyraźniej się rozmnażają… Ponownie jednak brakuje mi danych by wysnuć relatywnie sensowne hipotezy. Jeżeli są one tworem jakiegoś tajnego eksperymentu to przetransportowanie ich na tą planetę tak, by nie wyszło to na jaw, nie powinno być takie trudne w porównaniu do trzymania badań nad nimi w tajemnicy. A może to z tego właśnie powodu wypuszczone zostały właśnie tu - tu spojrzenie Horsta spoczęło bezpośrednio na naukowcu. - Jak jednak wspomniałem, nie posiadam wystarczającej ilości danych by móc jednoznacznie przychylić się do którejkolwiek z hipotez. Zdecydowanie podejrzane jest to, że nie miało tu miejsca lądowanie żadnej obcej jednostki, na którą w sposób nader wygodny można by zrzucić winę.

Wiedział że rzucone przez niego podejrzenia mają kruche podstawy, takie same jednak miały niemal wszystkie scenariusze jakie przychodziły mu do głowy. Zatarcie za sobą śladów poprzez inwazję śmiertelnie niebezpiecznych stworzeń, pasowało równie dobrze jak ingerencja istot obdarzonych ponadludzką inteligencją, które to stworzyły xenos i postanowiły podrzucić je mniej rozwiniętym mieszkańcom kosmosu. Na dobrą sprawę to próba zatarcia śladów brzmiała o wiele lepiej. Niestety, miała także posmak teorii spiskowej, za którymi Horst nie przepadał. Podobnie jak za rzucaniem niepopartych dowodami oskarżeń.

- Jedno jest pewne - podjął po krótkiej przerwie, uśmiechając się przyjaźnie by złagodzić wydźwięk poprzedniej wypowiedzi. - Gdyby te istoty zdołały w jakiś sposób pozyskać zdolność samodzielnego przemieszczania się w kosmosie, rasa ludzka nie miałaby z nimi większych szans. Miejmy więc nadzieję, że do tego nie dojdzie - westchnął, potarł nasadę nosa i przymknął na krótką chwilę oczy. Wiele by dał za chwilę spokoju, za możliwość przeanalizowania wszystkiego jeszcze raz, krok po kroku, uzupełniając braki o pozyskane informacje. Czuł, że wtedy odnalazłby odpowiedź na swoje pytanie. Chwila jednak wyraźnie nie miała mu być dana. Czas uciekał… Wciąż jednak Jacob nie opuszczał sali, w której trzymało go… No właśnie, co? Potrzeba wymiany zdań z drugą jednostką posiadającą stosunkowo zbliżony do jego własnego, iloraz inteligencji? Nadzieja na dodatkowe okruchy informacji, które dla naukowca były nieważne, nieistotne, a dla Horsta mogły okazać się kluczowe? Nie wiedział, czekał jednak by usłyszeć odpowiedź Roy’a.


- Znaczy co sugerujesz? Że ktoś wypuścił je tutaj i na innych światach by je ukryć? - brodacz zmarszczył brwi chyba nie do końca pewny czy dobrze rozumie słowa rozmówcy. - No jak je tak długo hodowano w sekrecie to po co je tu wypuszczać? Teraz cała Federacja o tym wie. Zaczną się pytania, śledztwa i podobne zabawy. - popatrzył na ekran holo zamontowanego na jednej ze ścian ambulatorium. Leciał na nim akurat jakiś film czy program. Jacob nie był pewny czy z jakiegoś odtwarzacza czy to program z orbity ale jednak pewnie chodziło Roy’owi o całość wiadomości i tych wszystkich służb jakie zaczęłyby się kręcić koło takiego co by nie mówić, globalnego wydarzenia. To trochę mijało się z celem. Tak długo hodować w sekrecie takie organizmy i nagle wrzucić je na federacyjną scenę.

- Też własnie nigdy nie znaleziono jakiegoś UFO no a one się i tak pojawiają. W holo mówili, że to ci terroryści. No ja nie wiem. Zrobić bombę to nawet ja umiem ale zrobić coś takiego? - wskazał dłonią na stół gdzie leżały rozkrojone resztki obcych organizmów. Przyglądał się im chwile i pokręcił z wolna głową. No nie. Terroryści mogli mieć bomby, nawet jakieś bakterie czy wirusy wyhodować, zrobić cybervirus no ale tak zaawansowane organizmy? Cała Federacyjna nauka jakby spięła się i pogrążyła od dziesiątków lat na takim projekcie to może by dała radę a może i nie. A przy zasobach Federacji jakiekolwiek inne wyglądały po prostu żałośnie.

- Ale naprawdę nie wiem co by było bardziej straszne. Czy to, że to my je zrobiliśmy i człowiek, człowiekowi podrzucił te straszydła, czy, że jest obok nas ktoś jeszcze i to nam zrobił. Chcesz kawy? - Roy’a wydawała się przygniatać ta myśl. Widać było to po jego ciężkim spojrzeniu i kroku z jakim podszedł do ekspresu do kawy mijając w przejściu doktora. Już nawet jakby pominąć problem jak zmajstrować te xenos to jeśli je podrzucono to jak? Czy zrobili to ludzie czy jacyś jeszcze inni obcy to było równie straszne dla chemika. Tajemniczy obcy co źle życzyli ludziom zsyłając na nich żarłoczne xenos. Albo tajemne ludzkie laboratoria skryte gdzieś w Federacji lub poza nią. Jakby uznać którąkolwiek z tych dwóch wersji za godną rozważenia przewracały ona całą wiedzę ludzkości na głowie.

- A w kosmosie tak. Myślałem nawet o jakimś meteorze. Ale rany. No u nas prawie co drugi to astronom z zawodu albo amator. - powiedział odstawiając kubek pod źródełko czarnego naparu. - Przecież tam są takie tarcia i temperatury a potem jeszcze impact, że może przetrwałyby jakies bakterie i jednokomórkowce. - powiedział sfrustrowanym głosem gdy nie mógł rozwikłać tej zagadki. - A tu co? - wskazał dłonią na sufit i pewnie dalej w kierunku powierzchni gdzie buszowały organizmy zdecydowanie większe od jednokomórkowców. - No jeszcze jakiś jeden może jakimś cudem. Ale one wszystkie? Przecież one są różne. Duże i małe. Skąd się one wszystkie wzięły? - odwrócił się do Parcha i rozłożył pytająco ramiona. Różnorodność form xenos też nie ułatwiała rozwiązania zagadki. Gdyby je zaprojektowano czy sklonowano to byłyby jak ta owca, wilk czy kot. Jeden gatunek. A każdy następny musiałby być projektowany osobno. Co jeszcze bardziej skomplikowałoby cały proces i projektowania i produkcji. Uwagę sfrustrowanego chemika z Seres przykuł dopiero ekspres który zaczął zalewać kubek swoja zawartością.

- Źle się do tego zabieracie. - odezwał się Kozlov włączając się do rozmowy. - To nie jest istotne skąd się one wzięły. Istotne jest jak się ich pozbyć. Trzeba wymyślić jakiegoś wirusa jak na tych Marsjan z holo i niech ich wyżre. Bo inaczej one wyżrą nas. - podsumował krótko stary i zdezelowany doktor i pociągnął ze szklanej piersiówki. Roy spojrzał na niego w milczeniu i przygryzł wargę. Potem zerknął na Jacoba sprawdzając co on ma do powiedzenia. No i właściwie kawa już była gotowa.


- Know your enemy - Horst odpowiedział cytatem. - Przede wszystkim trzeba dowiedzieć się wszystkiego co jest do dowiedzenia na ich temat. Biorąc to pod uwagę, strona która przyciągnęła naszą uwagę jest jedyną właściwą. W końcu nie wiadomo czy tego typu wirus nie miałby w ich wypadku odmiennych skutków - spojrzenie Jacoba powędrowało w stronę Roy’a. - Obawiam się że znalezienie jednoznacznej odpowiedzi znajduje się poza naszymi obecnymi możliwościami.

Nieco wbrew sobie, nie mogąc się jednak powstrzymać, dał się wciągnąć w dyskusję. Od tak dawna nie miał okazji do wymiany poglądów na poziomie. Nie chodziło tu oczywiście o Kozlov’a. Czy można go więc było winić za to, że zamiast stanowczo zebrać się w sobie i opuścić ambulatorium, ruszył w stronę ekspresu by także pokrzepić się czarną ambrozją.

- To jednak, że prędzej czy później ulegniemy ich przewadze, nie pozostawia wątpliwości. Podobnie jak konieczność znalezienia na nie sposobu. Naloty dywanowe, ogień i materiały wybuchowe zdają się radzić sobie z ich eliminacją, jednak skala ta jest niewielka, a zniszczenia przy okazji dokonywane, ogromne. Tu także przyznać muszę rację koledze po fachu - nadal nosząc swą maskę, skłonił uprzejmie głową w kierunku drugiego lekarza. - Należy znaleźć sposób, który by nie rzutował na nas. I to nie tylko osobiście w człowieka, ale także na florę i faunę, na planety na których żyjemy. Znalezienie takie środka wymaga jednak czasu, a sądząc po tempie w jakim te stworzenia się rozmnażają, czasu nam brak. Kawy? - zapytał, odstępując na chwilę od tematu i proponując mężczyźnie nieco inną formę płynnego pokrzepienia.

- Wciąż też pozostaje kwestia tego skąd się wzięły. Uważam że tajny eksperyment nadal powinien być brany pod uwagę. Różnorodność zaś powiązać można z mutacjami, które mogły nastąpić już w trakcie wypuszczenia ich na wolność. Dlaczego zaś teraz? Kto wie… Odpowiedź na to pytanie jest tak samo trudna jak udowodnienie skąd przybyli. Możliwe że gdzieś tam, na którejś z planet o których wciąż mało wiemy, faktycznie doszło do powstania tych stworzeń, drogą ewolucji. Możliwe że ich rozprzestrzenienie się ma wiele wspólnego z ekspansją człowieka. Możliwe że nie jest zamierzone. Możliwe że ktoś tam, wśród gwiazd, dotarł na poziom rozwoju daleko wyprzedzający nas. Obca, inteligentna rasa. Dopóki nie znajdą się wyraźne dowody przeczące takim założeniom, nie będzie ich można wykluczyć bez względu na to jak absurdalne wydają się nam w tej chwili. Kiedyś człowiek święcie wierzył w to, że ziemia jest płaska, że słońce orbituje wokół niej, że choroby są wynikiem złych uroków i czarów. Dziś wiemy, że były to błędne założenia. Kto wie, może jutro dowiemy się tego samego odnośnie posiadanej przez nas w chwili obecnej, wiedzy. Nie możemy wszak wykluczyć tego ze stuprocentową pewnością.

Przerwał by dać szansę wypowiedzenia się pozostałym uczestnikom tej zaskakującej debaty. uraczył się też kawą, smakując ją taką jaka była, bez zbędnych dodatków które zmieniały jej smak. Nabrał tego zwyczaju jeszcze w trakcie studiów i jakoś nigdy nie tęsknił za słodyczą białych kryształków czy substancją wydobywaną z wymion trawożernych ssaków hodowlanych.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline