Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2017, 06:56   #94
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Widok środkowego palca był odpowiedzią na czas, który otrzymała od synalka. Z głową pod maską karawanu, co rusz zerkała w jego stronę, próbując obmyślić kolejne kroki. Źle się stało że starego z powrotem wciągnęło do środka, ale chwilowo nie miała pojęcia jak go z tego środka wyciągnąć. Strzelanie do jego latorośli wydało się chwilowo przesadą, którą to wolała zostawić na później. Póki co zajęła się czyszczeniem silnika. Skoro papierośnik i tak nie widział dokładnie co robiła, to mogła ten czas wykorzystać z pożytkiem dla wszystkich. Miała nadzieję, że chłopaki radzą sobie jakoś, chociaż to ujadanie kundli nie wróżyło niczego dobrego.

I nic dobrego nie wyszło. Krzyki, a później strzały świadczyły tylko o jednym. Bracia zostali odkryci. Czy obaj, czy tylko jeden z nich, nie miało dla Jess znaczenia. Rodzina była w potrzebie więc należało działać. Wyjścia widziała trzy. Jednym była ucieczka, drugim było sięgnięcie po rewolwer i strzelenie do synakla, a trzecim było zgarnięcie Busha i unieruchomienie wozu ich przeciwników. Co prawda mogli mieć konie, ale jako osoba żyjąca w otoczeniu tych zmechanizowanych, to w nich widziała większego wroga. Pierwsza opcja nie wchodziła w grę. Nie zostawi Lestera i Simona samych sobie. Zostawały zatem dwa ostatnie, przy czym jedno nie bruździło zbytnio drugiemu.

Podjąwszy szybką decyzję, zabrała się za realizację planu. Najpierw trzeba było się znaleźć we względnie bezpiecznym karawanie, następnie wycelować w opony samochodu, a następnie strzelić i przygotować się do oddania kolejnego strzału gdyby zaszła taka potrzeba, a znając życie zajść miała.

Zaczęło się! Jess ruszyła biegiem w stronę karawanu zamykając wcześniej z trzaskiem maskę. Drzwi zgrzytnęły i mogła jedynie modlić się by w tym krytycznym momencie wsiadania do auta nie oberwać śrutem w plecy. Ale poczuła za nimi skrzypiące siedzenie karawanu a nie wiązkę śrutu. Zaraz zamknęła drzwi. Odpaliła kluczykiem pojazd licząc, że tym razem odpali bez zgrzytów. Tak! Bogowie motoryzacji chyba mieli swój dobry dzień bo karawan zgrzytną silnikiem. Teraz mogła spojrzeć w bok, przez okno. Tamten tubylec chyba sądził, że ucieka od strzelaniny by nie strzelał do niej. Właściwie to też skoczył robić swój ruch. Dokładniej wybiegł z ganku i znikał właśnie za rogiem. Tam też od podwórka dalej ktoś krzyczał, poganiał, nawoływał, alarmował i groził. I dalej ktoś strzelał. Wydawało sie wpasowywać idealnie w obrazek obrony napadniętego domu. Ale lwia część akcji działa się na podwórzu więc była niewidoczna dla Jessici.

Wystawiła rewolwer Combata przez okno. Wymierzyła. Cel jaki obrała, opona samochodu, był dość mały. Podobny do ludzkiej głowy. Czyli dość trudny do trafienia. Strzeliła i jej dłońmi nieźle rzuciło gdy pocisk .357 Magnum opuścił lufę. Bębenek przekręcił się podając pod wlot lufy kolejny pocisk. Pierwszy jednak nie trafił. Wzbił jakieś błoto w pobliżu koła obranego za cel ale poza tymi rozbryzgami żadnej krzywdy pojazdowi nie uczynił.

- Ty dziwko! Ona jest z nimi! - ledwo przebrzmiały strzał gdy ten syn gospodarza ledwo widocznie zniknął za rogiem powrócił i chyba się zdziwił, że ta dziwna obca jednak jest tak podejrzana jak chyba mieli na nią namiar od pierwszego wejrzenia. Ale zdziwienie szybko zastąpił ołów. Facet częściowo skitrany za rogiem budynku wycelował swoją dwulufową strzelbę w karawan albo Jessicę. Z tych dwudziestu czy trzydziestu kroków dziewczyna miała wrażenie, że celuje prosto w jej głowę!

Szlag… Cholera by to… To chyba nie był jej dzień… W ułamkach sekund, które przemykały wesoło obok, podjęła decyzję co do dalszych działań. Pewnie, mogła strzelać do faceta i liczyć na to, że jej szybkość i celność będą lepsze niż jego. Tyle że wolała nie ryzykować. Strzelba, jak i jej rewolwer, miały niezbyt duży zasięg, w przeciwieństwie do Busha. Tego jednak nie miała w tej chwili w dłoniach, a to on wszak był jej głównym atutem. Nie marnując zatem więcej czasu, zamiast nacisnąć spust, wcisnęła gaz do dechy. Najpierw trzeba było zwiększyć dystans, później eliminować cele… Że też nie pomyślała o tym od razu…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline