Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2007, 10:46   #112
Fitter Happier
 
Reputacja: 1 Fitter Happier nie jest za bardzo znany
...Był w białej krainie, w nieskończonej pustce. Zatapiał się w niej jak w czymś materialnym, jakby płynnym, otaczającym go swoimi lepkimi mackami, nieskończenie... zimnym?
Lodowato zimnym.

Zmusił ociężałe powieki do otworzenia się i promień słońca, wpadający przez szczelinę w korytarzu jaskini, wdarł się gwałtem do jego źrenic, powodując promieniujący w tyle głowy, ostry ból. Po chwili dopiero zdał sobie sprawę, że nie wywołał go nagły blask, ale upadek do podziemnej rzeki i niesienie - nie wiadomo jak długo - nurtem przerażająco zimnej wody. Przypominał sobie tylko przerażoną twarz Hawriły, którego jakaś siła - nie zdążył nawet zorientować się jaka - pchnęła w przepaść. Potem była tylko jasność.
Z trudem uniósł się na rękach, czując że przemoczone ubranie ciągnie go w dół, a rzeka - do której czuł nieodpartą niechęć - wciąż kontynuuje swój bieg, jakby za wszelką cenę chcąć przeszkodzić mu w powstaniu.
Stojąc nieco pewniej na nogach i opanowując zawroty głowy rozejrzał się dookoła. Jego wzrok spoczął na bezłądnie rozrzuconym zezwłoku nieopodal, który obmywany lodowatą wodą ledwie przypominał pokiereszowanego człowieka. Ignorując porywistą wodę doskoczył - kilka razy niemal się przewracając - do Hawriły. Kiedy obrócił go na plecy, natychmiast przyłożył ucho do jesgo ust. Powiew słabego oddechu zaszumiał w jego głowie jak najradośniejsza pieśń. Ucisnął kilka razy pierś przyjaciela, uderzenie w policzek przywróciło mu świadomość. I pozwoliło na odkrztuszenie wody.

Zanim jednak zdążył chociaż pomyśleć co robić dalej i jak zaopiekować się Hawruszką, krew w żyłach zmroził mu potężny ryk. Brunatny niedźwiedź - stojący siedem stóp od nich - stał wsparty na łapach z wyraźnie złymi zamiarami. Crois rozejrzał się szybko. Wzdłuż nurtu rzeki biegła niezwykle wąska i śliska kamienna półka. Zupełnie nie nadawała się na oparcie dla stóp, ale nie miał innego wyboru. Wystarczył jednak rzut oka na Hawriłę, aby stwierdzić, że nie będzie on w stanie pójść tą zdradliwą i śliską ścieżką.

Nagle do głowy wpadł mu szaleńczy pomysł. Chwycił swój bicz i doskoczył do półki. Chciał za wszelką cenę odciągnąć niedźwiedzia od Hawriły, gdyby tylko ten okazał się agresywny. A na agresywnego wyglądał. Gdyby trzaskaniem bicza udałoby mu się rozjuszyć go na tyle, aby wciągnąć go na kamienną półkę i jednocześnie samemu nie zsunąć się w lodowatą wodę, być może udałoby mu się strącić niedźwiedzia w nurt, albo po prostu poczekać aż sam straci równowagę i runie w dół. Oczywiście nie łudził się - niedźwiedź z pewnością doskonale pływał, jednak wygramolenie się na zmoczone skały musiałoby mu zająć trochę energii (może nawet i zniechęciło go do pościgu) oraz, co najcenniejsze, czasu. Foncroyss miał nadzieję, że na tyle dużo, aby mógł wziąć Hawriłę na ramiona i skryć się gdzieś... Gdziekolwiek
 

Ostatnio edytowane przez Fitter Happier : 19-06-2007 o 15:30.
Fitter Happier jest offline