Bodo zagryzał niepewnie wargę nerwowo drapiąc Szczekusia za uchem, który znosił to cierpliwie, acz poirytowany, aż w końcu piesek przybrał
podejerzaną minę. W końcu szczurołap, kiedy słowa panicza Wilhelma zwisły w powietrzu, odważył się odezwać po raz pierwszy od czasu spotkania z naukowcem.
- Szanowny Mości Profisiurze - rzekł Wanker uprzejmie i kiwnął głową chyląc czoła
- Wiecie już jaki los spotkał i czeka tych, co wiedzą za dużo w tej sprawie kościoła sigmarowego... Wy człek majętny i wpływowy, ale my? Kto nas ochroni przed prześladowcami, kto spokój zapewni? My rzec mamy wam co wimy, a cóżcież wy nam uczynicie? Jak nam pomożecie, gdy żywotów naszych kres na dniach liczonym być może, tudzież godzinami niepewnymi, hem?