Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2017, 20:59   #9
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Scena pierwsza


Kiedy tylko dotarło do niego, że trafił do innego świata, zdezorientowany Kaedwynn upadł na kolana, po czym zaciśniętą pięścią uderzył w piach pod sobą, łapiąc go między palce, by następnie cisnąć nim przed siebie. Okrzyk rozpaczy wydostał się z jego piersi, kiedy spoglądał na obce, czerwone słońce, które otaczała łuna gorejących płomieni.
- Błagam, powiedzcie mi, że znacie jakieś zaklęcie, które wydostanie nas z tego miejsca… - Zwrócił się do obeznanych w arkanach magii członków wyprawy, mimo że podświadomie znał odpowiedź. Ich brak reakcji był zresztą wystarczającą odpowiedzią.
- Pierdolona Celozja! - Warknął, ledwo opanowując ogarniającą go wściekłość. Jego donośny głos potoczył się po dolinie, odbił się od ścian piaskowca i wrócił do niego w formie zniekształconego echa, co zabrzmiało jak kpina.
- Gdzie my kurwa jesteśmy? - Zapytał po chwili, wyraźnie się poddając.
Laran potrząsnął głową, usiłując pozbyć się oszołomienia, spowodowanego nagłą podróżą przez wymiary. Nigdy nie przepadał za magicznym przenoszeniem się z miejsca na miejsce.
- Suka nas nieźle załatwiła - powiedział. - Ale lepsze to, niż pustynia.
Podniósł głowę i z wyraźną niechęcią spojrzał na unoszące się wysoko na niebie kamienne wyspy. Zdecydowanie wolałby nie zadzierać z kimś, kto potrafił umieścić tyle ziemi i skał tak wysoko nad ziemią. Chociaż taki ktoś z pewnością zdołałby umożliwić im powrót do domu.
- Dobrze, że ta suka nie zamieniła nas w króliki lub jeszcze coś bardziej popierdolonego! - mruknął Rudi po części do siebie po części do współtowarzyszy. Spojrzał po towarzyszach, a na ich twarzach widział również wyraz zaskoczenia z sytuacji w której się dziś znaleźli. Spodziewał się po Celozji wszystkiego ale nie tego że przeniesie ich nie wiadomo gdzie.

-Co to kurwa ma być?! -Ryknął Khargar po tym jak przed dłuższą chwilę wpatrywał się z rozdziawionymi ustami w unoszące się nad nimi powierzchnie i dziwaczny, nieznany mu krajobraz. Wielki wojownik z frustracją uderzył swoim dwuręcznym, pokrytym runami toporem o najbliższe drzewo.
- Nie znam się na pierdolonej magii, ktoś ma pojęcie gdzie jesteśmy?! Jeszcze dwa kroki miałem a rzuciłbym wam pod nogi czerep Celozji albo nie zwą mnie Rozpłataczem Czaszek!


Czarnowłosa nieznajoma siedziała niedaleko, trzymając przy piersi obolałą rękę. Dłonią ścisnęła nadgarstek chcąc go unieruchomić, a jej ozdobiona bogatym pióropuszem głowa obracała się, kiedy wzrok badał okolice. Auriel skuliła ramiona słysząc nadmiar wulgaryzmów i przeniosła wzrok na grupę osób, która choć po trochu znała siebie wzajemnie. Wolała się jednak nie odzywać. Nie wiedziała jeszcze co powinna zrobić. Siedziała całkowicie przygaszona, skupiając dużą uwagę na bólu, przez który pewnie jeszcze do tej pory nie podniosła się z piaszczystej ziemi.
Kaedwynn gdy tylko dojrzał obcą sobie osobę, niemal natychmiast doskoczył do niej z gniewem w głosie
- A ty kto u licha?! Jakim cudem się tu znalazłaś razem z nami? Czyżbyś była jedną z tych nawiedzonych kultystek, których nie zdążyły dosięgnąć nasze miecze? Gadaj!
Auriel odchyliła ciało lekko w tył a jej oczy otworzyły się szerzej. Patrzyła z dołu na niemal krzyczącego na nią mężczyznę i nie rozumiała co ten ma na myśli. Kobieta w całej swej ludzkiej egzystencji nie mówiła zbyt wiele. Plotła inkantacje, odprawiała długie i energochłonne rytuały, ale rzadko rozmawiała. Plemię, w którym się znalazła, nigdy jej nie oskarżało, bynajmniej. Nikt też nigdy nie zwątpił w jej dobre intencje, a nawet jeśli…
Jej wzrok ponownie spoczął na amulecie.
- Nie jestem zła, spójrz! - nie zdejmując naszyjnika obróciła go medalionem w stronę pytającego. - Ja tylko łapie wszystkie nieszczęścia, jakie na tamten świat sprowadził… - urwała nagle. Objęła medalik dłonią i przycisnęła do serca tuż obok spoczywającej tam, bolesnej ręki.
- Może jakiś szpieg Celozji? - Wilk podszedł do nieznajomej i zaciągnął się jej zapachem. Nie wyczuł w niej człowieka. Chwilowo nie wykazywała agresji, ale nie był pewien, czy miała wszystkie klepki, albo co było fałszem a co nie.
Auriel próbowała odsunąć się jeszcze bardziej, ale nie mogła, bo niemal kładłaby się na ziemi. Próbowała przesunąć się w tył wciąż siedząc. Nie podobało jej się to, że jeden na nią krzyczy, a drugi wącha. Zachowanie takie znała od zwierząt, ale u istoty humanoidalnej wydawało jej się dziwne i niepokojące.
- Celozja jest jednym z wielu nieszczęść, które trzeba było zniszczyć! Nie jest jedynym zagrożeniem, takich nieszczęść rozprysło się o wiele, wiele więcej! Musimy tam wrócić. Musimy wrócić teraz! - kobieta zestresowała się tym całym zamieszaniem. Zapomniała nawet o bólu zwichniętej ręki.
Laran nie pamiętał, by wcześniej widział tę kobietę. Jeśli nie kłamała, pojawiła się tu za sprawą magii Celozji. Trochę szkoda. Lepiej by było, gdyby była tubylką. Mogłaby udzielić kilku informacji o tym świecie.

Taled wstał szybko i zaczął się rozglądać. Schylił się po miecz i tarczę. Przybrał bojową postawę szukając wrogów. Gdy usłyszał słowa towarzyszy dotarło do niego to w co nie chciał uwierzyć. Nie byli w twierdzy Celozji.
- Taled! - z niejakiej oddali dobiegł kobiecy krzyk. Niewielka brunetka trzymająca w ramionach najwyraźniej swój dobytek, dopadła milczącego dotąd rycerza w złocisto połyskującej zbroi. Sięgała mu zaledwie do pach i prawie zniknęła za jego masywną sylwetką - Co się dzieje? - dało się słyszeć jej przerażone pytanie.
Rycerz objął ręką z tarczą kobietę i spojrzał na kucającą w pióropuszu.
- Nie wiem Bran.- Mówił uspokajającym głosem. - Nie wiem gdzie jesteśmy, ale nie bój się. Jestem przy Tobie.- Widząc, że nie ma w tej chwili żadnego zagrożenia przytulił bardkę.
- Poczekaj tu Bran. - Tu spojrzał na prawie już leżącą i przesłuchiwaną kobietę.
- Muszę się tym zająć bo ją rozszarpią. - Tu ucałował dziewczynę w czoło. Bran uśmiechnęła się nieco kurczowo i szepnęła:
-Bądź ostrożny!
Taled odwzajemnił uśmiech i odszepnął.
- Bądź pewna. Nie wyczuwam podstępu.- Starał się uspokoić dziewczynę. - Muszę działać. Poczekaj.- Wyprostował się i chowając miecz do pochwy podszedł do zebranych nad nieznajomą.
- Ostawcie ją, przyjaciele. Ona wielce wystraszona i niepewna jak my.- Mówił stanowczo, ale ciepło i nie napastliwie.
- Jak ci na imię? Mi mówią Taled.- Spytał kucając przy nieznajomej i podając jej dłoń by mogła z jego pomocą usiąść.
Nieznajoma zmrużyła oczy patrząc na wyciągniętą w swoim kierunku dłoń. Słowa wypowiedziane przez jakąś inną osobę niż te, które dotychczas wokół niej stały, przeraziły ją jeszcze bardziej, mimo iż nie były tak oskarżycielskie jak pozostałych mężczyzn.
- Ja… - przełknęła głośno ślinę błądząc wzrokiem między twarzą rycerza a wyciągniętą ręką. W końcu jednak położyła zdrową dłoń na jego, ostrożnie jakby się bała, że zaraz wyrosną na niej kolce i dotkliwie ją zranią.
- Auriel. - przedstawiła się cicho i niepewnie. - Ale nie jestem nieszczęściem! Naprawdę!
Ale może przyniosłaś nam pecha, pomyślał Laran, nie do końca wierząc w to, co pomyślał. Problem jednak na tym polegał, że nie było wiadomo, co zrobić z nieznajomą. Z Auriel, jeśli naprawdę tak miała na imię. Nie da się ukryć - jego wiara w kobiety nie była zbyt wielka.
- Laran - przedstawił się, robiąc parę kroków w stronę rozmawiającej czwórki. - Czy możesz wstać, czy też odebrało ci siły? - spytał. Auriel potraktowała to pytanie jako uprzejmość, a nie złośliwość.
- Chyba nic mi nie jest. - stwierdziła niepewnie i z pomocą uścisku dłoni Taleda podniosła się na równe nogi, od razu dając krok w tył, ze strachu przed mężczyznami. Zabrała swoją dłoń i zacisnęła ją wokół bolącego nadgarstka. Wzrok błądził po każdym po kolei, aż w końcu spojrzała w niebo, skąd spadli. Wyciągnęła w górę rękę wskazując palcem nad swoją głowę, daleko w niebo.
- Tam drzwi? Wrócimy? - spytała niezgrabnie układając słowa.
Taled podążył wzrokiem za kobietą ku niebu.
- Skąd wiesz gdzie są drzwi?- Zapytał i spojrzał za siebie na Bran. W tym czasie Auriel wzruszyła ramionami, na znak, że było to pytanie, a nie twierdzenie.
- Tam raczej nie ma drzwi - Laran odparł na pytanie dziewczyny w pióropuszu. - Gdybyśmy stamtąd spadli, zostałaby z nas mokra plama.
- Nieprawda - zaprzeczyła szamanka na słowa Larana. Nie wyjaśniła jednak jakie myśli nią kierowały, że tak stwierdziła.
Czarnowłosa w między czasie gdy wszyscy koncentrowali się na rannej zaczęła rozglądać się po okolicy, stawiając delikatne i ostrożne kroki. Oddaliła się w kierunku niedalekich zarośli, wciąż ostrożna i niepewna.
Kaedwynn nie bez przyczyny zyskał swój przydomek 'Barbarzyńca'. Trudno było mu opanować drzemiący w nim gniew, jednakże widok przerażonej dziewczyny, która wyglądała jakby chciała zapaść się pod ziemię, z jakiś niezrozumiałych powodów działał na niego kojąco. Był skłonny uwierzyć w słowa tej Auriel, nawet bardzo tego pragnął, ale z drugiej strony wciąż targały nim silne wątpliwości.
Kaedwynn spojrzał na nią z góry, a jego wzrok spoczął na przypiętym do pasa orężu.
- Mam nadzieję, że nie jesteś kolejną sztuczką Celozji - wypowiedział te słowa, kiedy Taled wyciągnął do niej dłoń.
- Mimo to skłonny jestem uwierzyć w Twą prawdomówność. Powinnaś trzymać się blisko nas, ale jednocześnie muszę Ciebie prosić o złożenie broni. Przynajmniej do czasu aż się upewnimy co do Twoich prawdziwych intencji... Nie wiemy skąd się urwałaś i co robiłaś w komnacie Celozji. Nie zauważyłem też by ktoś podążał naszym tropem - mówiąc te słowa potężny wojownik stanął nad drobną sylwetką kobiety, rzucając na nią długi cień
Porcelanowa twarzyczka Auriel skierowała się w stronę wojownika, który do niej mówił. Był duży i straszny, choć nie z takimi się mierzyła, to tym razem kiwnęła głową.
- Jeśli będziecie mnie chronić, to oddam. - zgodziła się spokojnie błądząc wzrokiem po pozostałych. Jedna jej noga pomału zmierzała ku tyłowi, by dać kolejny krok ku wycofaniu się. Pilnowała by dystans między mężczyznami a nią był bezpieczny.
- Dobrze, masz moje słowo - wojownik w odpowiedzi skinął głową i wyciągnął ku niej dłoń, oczekując, że ta sama odda mu pas z przypiętymi do niego mieczami.
- Jeśli w najbliższym czasie zajdzie potrzeba użycia ich, oddam Ci je - dokończył już całkiem spokojnym tonem głosu. Auriel kiwnęła głową odpięła pas, dając mu swoje bronie.

Rycerz zaprosił do nich bardkę ruchem dłoni. Wolał mieć ją przy sobie a zarazem liczył, że nieznajoma może otworzy się bardziej widząc kobietę wśród nich.

Oglądając się za siebie, Bran podeszła do Taleda. Z bliska zdawała się jeszcze mniejsza, filigranowa wręcz. Uśmiechnęła się przyjaźnie choć nieco płochliwie do zebranych i uniosła złociste oczy na swego opiekuna.
- Witajcie - przywitała zebranych jakby znaleźli się nie w nowym świecie a jakimś przyjęciu. - jestem Branwen - dygnęła nawet leciutko i schowała się nieco za Taledem, który objął ją przyjacielsko lewą ręką. Wyglądał przy niej jak wielkolud. W sumie do małych nie należał i tylko Kaedwynn dorównywał mu rozmiarem.
Auriel uniosła wolną dłoń przed siebie i zatoczyła nią okrąg w powietrzu, witając się w ten sposób z kobietą.
-Widzę, że nasz rycerzyk znalazł sobie nową panienkę do obrony! - Zarechotał wrednie Karghar, dybiąc na obce dziwadło spode łba. Spłlunął i podszedł do niej bliżej, podrzucając od niechcenia swój topór prawie jak zabawkę.
- Kim jesteś i czy wiesz coś o tym co się z nami stało? Jak skłamiesz ukręcę ci łeb. - Zażądał od Auriel. -Albo może wpierw się trochę zabawimy jeżeli wolisz…- zmierzył dziwną obcą taksującym spojrzeniem, z bezlitosnym wyrazem twarzy, od którego małe dzieci uciekały z krzykiem. Ona jednak zamiast uciec, ściągnęła brwi.
- Zabawić? Musimy wrócić, nie chcę się bawić - odpowiedziała, a jej policzki leciutko się nadęły, kiedy usta ułożyła w mocnym zacisku i wydęła je wypuszczając przez nie nabrane powietrze.
- Celozja to nieszczęście. Zagłada. Tutaj inny świat. Przeniosła i pozbyła się. Ja nie jestem nieszczęściem, jestem by pomóc - próbowała wyjaśnić i w końcu cofnęła się o krok, nie wiedząc już, jakie zamiary mają wobec niej.

Odpowiedź Auriel najwyraźniej jednak nie była zadowalająca dla wojownika, który gwałtownie podszedł do nieznajomej. Auriel widząc jego zamiary miała szansę zareagować, jednak zamiast tego zacisnęła mocno powieki i wstrzymała powietrze. Khargar chwycił dziewczynę za gardło i jedną ręką uniósł do góry. Branwen pisnęła przestraszona, a Taled ruszył się i położył rękę na ramieniu kompana.
-Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie, skąd się wzięłaś przy nas? - Warknął Karghar.
-Ktoś rozumie ten jej bełkot?- Zwrócił się do pozostałych.
- Spokojniej przyjacielu. Puść ją. Duszona nic nie powie.- Odpowiedział jemu rycerz. I miał rację. Auriel wstrzymała powietrze przez co nic nie mówiła.
- Każda niewiasta na opiekę zasługuje.- Oznajmił Khargarowi. Po chwili skrzywił się słysząc groźbę Khargara i objął drugą ręką Branwen w opiekuńczym geście.
- Powściągnijmy emocje przyjaciele. Na zemstę nad Celozją jeszcze przyjdzie czas.- Powiedział starając się uspokoić nerwy kompanów.
- No tak a dla Ciebie każda ładna buźka to bezbronna niewiasta? Jeszcze się na tym nie sparzyłeś, “mości rycerzu”? -Khargar zostawił Auriel i przeniósł spojrzenie pomiędzy Branwen, Taledem i obcą dziewczynę z szyderczym grymasem.
-W takim razie odpowiadasz za tę laleczkę- skwitował. Taled tylko skinął, że nie odmawia zadania.
Auriel czuła ucisk w gardle i zakaszlała mocno kilka razy. Nic nie powiedziała, bo nie uważała, by było co mówić. Skoro pokaz sił został zaprezentowany, uważała, że teraz dadzą jej spokój. Przynajmniej na jakiś czas. Spojrzała czarnymi oczami na rycerza, który się za nią wstawił.
- Przepraszam - zwróciła się do niego. - Nie sądziłam... Nie wiedziałam, że taki koniec. Ona miała przepaść, a my się nie poznać.
- Nie masz za co przepraszać.-
Uspokajał dziewczynę blondyn. - Może to dobrze, że przetrwała a my się spotkaliśmy? Nie myślałaś w ten sposób?- Dodał po chwili i zwrócił się do Bran i Auriel. Ta druga pokiwała stanowczo głową, przecząc. Wcale nie uważała, że dobrze się stało.
- Khargar, dosyć tego! - Między kobietę a łysego woja wkroczył Kaedwynn, który kilka chwil wcześniej oddalił się, aby spakować do plecaka bronie Auriel. Kiedy tylko się obrócił, zobaczył zbója ściskającego Auriel za gardło. Niemalże natychmiast podskoczyło mu ciśnienie.
- Też jej nie ufam, ale jednocześnie sądzę, że będąc w samym środku pierdolonej dziczy potrzebujemy siebie nawzajem.
- Musimy się zbierać -
Wtrącił się Taled, przerywając dyskusję. - Lepiej znaleźć czym prędzej jakieś schronienie i pożywienie.

Rudi, jak miał w zwyczaju stał raczej na uboczu przyglądając się rozmowie, a może raczej krzykach w kierunku nieznajomej. Nie wydawała mu się zła, a raczej miał dobre przeczucia. Jednak nikt się nim nie przejmował, z uwagi że trafił do grupy dość niedawno. Gdy ustała wrzawa związana z Auriel, ten podszedł do nieznajomej, a następnie powiedział:
- Witaj, jestem Rudi, nie dziw się, że tak zostałaś przyjęta - to co się stało jest dla nas nowe i bardzo dziwne. Nie rób, żadnych niepotrzebnych ruchów, a wszyscy do Ciebie przywykną - po czym odszedł znów na ubocze i zaczął rozglądać się po okolicy, która była dość monotonna szczególnie tu na ziemi - co innego w górze na niebie. Nigdy nie słyszał o takiej krainie, może za mało czytał podczas swych pobytów w przeróżnych bibliotekach.

- Trzeba przemyśleć co robimy, bo samym gadaniem nie wydostaniemy się stąd - powiedział jakby bardziej do siebie niż do zebranych dookoła towarzyszy.
- Nie inaczej drogi Rudi.- Przytaknął słowom rycerz i wskazał na południowy wschód. - Tam może spróbujemy?- Zapytał patrząc na resztę.
Rudi uśmiechnął się pod nosem, nie sądził że ktoś usłyszy jego słowa.
- Może zapytajmy Wilka, on się zna na tym jak przetrwać w głuszy więc może i tu nas poprowadzi, co Ty na to Wilku ? - gnom zapytał druida.
- No gdzieś iść musimy, jak nikt nie ma lepszego pomysłu to i tam możemy, a ty Laran na magii się znasz przecie, rozumiesz co się stało? -Wtrącił zniecierpliwiony Khargar.
- Tam gdzie woda, jak wspominałem. - Rzucił zapytany mężczyzna. - Niech idzie z nami, najwyżej się ją zje, gdyby okazała się szpiegiem. - Druid wzruszył ramionami i ruszył sprężystym krokiem w wybranym kierunku.
Wolałbym zjeść tego stwora, pomyślał mag, spoglądając na opancerzonego zwierzaka, który niedaleko nich grzebał w ziemi.
- Na magii się znam - odparł na pytanie Khargara - ale taka jest poza moim zasięgiem. Jest parę czarów, naprawdę potężnych, które mogą przenieść kilka osób do całkiem innego świata.
- To akurat było tak zwane Życzenie -
dodał. - I z pewnością znaleźliśmy się bardzo daleko od Blackmoor, bo takie akurat wyraziła pragnienie. Jedyna pociecha, że ten musiał solidnie Celozję
osłabić. Aż żal, że za nami nie ruszyła druga drużyna. Mieliby ułatwione zadanie.
- Innego pierdolonego Świata?! -
Zaklął Khargar, a Bran trzymająca się blisko Taleda skrzywiła się. Ciągłe przekleństwa w niczym nie pomagały w niczym -To łatwo chyba wrócić nie będzie, co?
- Bez wątpienia. - Laran skinął głową, po czym, nie oglądając się na innych, ruszył za druidem.
Taled nachylił się do bardki i szepnął.
- Nie martw się. Znajdziemy sposób.- Starał się pocieszyć bardkę, która obdarzyła go pełnym zaufania i oddania złocistym spojrzeniem i skinęła z wolna głową. Rycerz wyprostował się i rzekł już pełnym głosem:
- Ruszajmy bo niebawem strawy i wody będzie brak.
-No ale nie chodźmy jak stado owiec tylko w jakimś szyku, nie wiadomo co może z tych krzaków wyskoczyć - ja mogę być z Kaedwynnem na przedzie, magowie i lekkozbrojni w środku a rycerzyk może być strażą tylną i swoich “niewiast” pilnować -
zaproponował Khargar a Bren dumnie zadzierając nosek, spiorunowała go wzrokiem:
- Nie jesteśmy niczyją własnością - pisnęła zbierając się na odwagę.
Taled popatrzył na Khargara z wyrzutem.
- Możemy tak iść. Tylko proszę nie rycerzyk. Znasz moje imię.- Poprawił wojaka.

***

- Auriel, czym ty się na co dzień zajmujesz? - spytał Laran, gdy przeszli kawałek drogi. - Jesteś kapłanką? Magiem? Rzeźbisz? Haftujesz? Polujesz? Uprawiasz rośliny? Handel? - wymienił kilka możliwości.
- Z duchami mam kontakt… Łapię nieszczęścia - odparła z wolna Szamanka, nie do końca wiedząc jakimi słowami to wyjaśnić.
- Chwytasz nieszczęścia, zanim się wydarzą, chronisz przed nimi, uprzedzasz, że nadejdą - spróbował ustalić Laran - czy pocieszasz tych, których nieszczęście spotkało?
- One już są. Nie wiem czy w tym świecie są. W tamtym się rozpełzły. Muszę wrócić by je złapać. Celozji moc to jedno z wielu nieszczęść - wyjaśniła niezgrabnie Auriel i uśmiechnęła się przyjaźnie do mężczyzny.
- Łapiesz nieszczęścia i co potem z nimi się dzieje? - Laran nie do końca wiedział, jak rozumieć słowa swej rozmówczyni. Nie mówiąc już o tym, że nieszczęść i bez Celozji było tyle, że ich łapanie było pracą dla wielu ludzi i na wiele lat
- Ugh - Auriel jeknela. Rozłożyła ręce i opuściła je z powrotem. - Unicestwić je. Zniszczyć. Unieszkodliwianie. Pozbycie się. Nie przechowuje, by znowu nie ożyło. Rozumiesz, prawda? - spojrzała na maga a przez jej czarne tęczówki przeszedł blask błękitu.
- Tak, rozumiem. - Laran skinął głową. - To bardzo dobra metoda. Podoba mi się taka idea. Szamanka uśmiechnęła się szeroko i bezgłośnie klasnęła w dłonie - uważając na bolesność ręki - była zadowolona, że w końcu jej się udało z kimś dogadać.

***


W końcu ruszyli a Taled trzymał się blisko Branwin i nowej towarzyszki Auriel. Po kilku krokach gdy już się ustawili w jakimś szyku zwrócił się do nowej.
- Wszystko dobrze?- Wskazał na trzymaną rękę. - Nie jestem medykiem, ale może trzeba usztywnić lub zobaczyć czy nie trzeba nastawić.- Widać było, że pyta z serca nie z uprzejmości.
Auriel spojrzała na niego i zamrugała szybko oczami. Dopiero po paru sekundach przeniosła wzrok na swoją rękę.
- A nie, to się samo - uśmiechnęła się przyjaźnie i pokazała przegub, obracając ręką przed jego twarzą, aby mógł sobie obejrzeć - Patrzy? Nawet nie narosło wokół, sine tylko. Minie
Taled popatrzył na machaną przed twarzą rękę i pojawił się uśmiech w kąciku jego ust.
- Mam nadzieję, że szybko się dobrze poczujesz.- Powiedział i zwrócił wzrok ku drodze, którą szli.
- Jak długo podążałaś za nami w zamku Celesti?- Zapytał znienacka.
- Nie wiedziała, że zamki się imieniem mówi - zastanowiła się Szamanka i szybko zabrała rękę, ponownie przytulając ją do piersi. Uniosła wzrok ku górze jakby przyglądała się niebu, zamiast patrzeć pod nogi jak idzie
- Umm… Od wejścia. Cały czas. Swój cel mam, inni nie muszą odpowiedzialności brać za to. Nie chciałam. To sama muszę robić, więc mi… - Auriel ściągnęła brwi szukając słowa - ...głupio, że teraz mnie znacie. Nie chcę by ktoś zmartwiony był przez kogoś jak ja. Muszę… Powinnam sama.
- Kim tak naprawdę jesteś?-
Zapytał rycerz patrzą w niebiosa za Auriel. - Jesteś z któregoś znanych ludziom świata?- wrócił wzrokiem do nowej towarzyszki.
- Nie wiem - odparła szczerze Szamanka - Mój dom tam, gdzie moja forma… Niestety - posmutniała kobieta wbijając wzrok w piach.
Taled wpatrzył się w dziewczynę zastanawiając się i szukając jakiś śladów wskazujących na jej zmiennokształtność.
- O co chodzi z tą formą? - Zapytał ciepło i spokojnie. - Jesteś wilkołakiem czy jak?
- Wielkim kłakiem? - powtórzyła Auriel wolno układając usta aby powtórzyć słowa i spojrzała na rycerza ze ściągniętymi brwiami - Forma… Dusza, Ciało… No, forma… - starała się nakreślić o co jej chodzi, ale nie wiedziała czy dla takiej osoby jak Taled było to zrozumiałe. Miała wrażenie, że póki co tylko Laran ją rozumie.
- Hmmm. Znaczy, że oddzielasz od ciała swą duszę?
Auriel uniosła brew ku górze
- Kiedy słowa takie użyłam? - spytała zdziwiona.
- Staram się zrozumieć co chcesz mi przekazać.- Zasmucił się z lekka Taled i westchnął. - Czuję, że dobrą istotą jesteś. Trochę dziwną, ale dobrą.- Uśmiechnął się do Auriel. - Może kiedyś zrozumiem kim jesteś. Teraz chyba nie czas na to.
Szamanka odwzajemniła uśmiech. Był on szczery i przyjacielski.

- Kiedyś lepszą formę miałam. Teraz… trochę wstydu w niej. Wolałam, by nikt nie znał. Mnie nie znał. - rzuciła zupełnie luźno i westchnęła głęboko odwracając wzrok i rozglądając się ponownie po okolicy.
- A jaka ta lepsza forma była?- Zapytał z zainteresowaniem czując, że może opisując przez Auriel jej przypadek zrozumie lepiej.
Na twarzy pytanej pojawiło się rozmarzenie. Buzia pojaśniała subtelnym szczęściem, choć w oczach widać było żal i tęsknotę - Piękna. Majestatyczna… Zdumiewająca. Po prostu… Naprawdę piękna…
- Jedyne takie istoty o których słyszałem to anioły.-
Spróbował rycerz.
- Widziałeś takie? - zainteresowała się nagle Auriel, od razu patrząc na twarz Taleda jakby podekscytowana.
Taled lekko się zmieszał, ale odpowiedział. - Niestety nie.
Dosłownie w jednej chwili Szamanka z uradowanej stała się przygnębiona.
- Och… No tak. Takich tu i tam - powiedziała mając na myśli świat, z którego przegoniła ich Celozja - Zapewne nie ma - dokończyła wzdychając smutno i ponownie patrząc pod nogi.
- Gdyby nie było to bym nie słyszał chyba.- Położył dłoń na jej ramieniu. - A ty widziałaś?
Szamanka posmutniała jeszcze bardziej. Poruszyła głową tak, że jej pióropusz zaszeleścił, a czarne, długie włosy spłynęły kaskadą zasłaniając profil jej twarzy. - Ni… - zaczęła, ale jej słowa jakby nagle się zacięły. Próbowała powtórzyć, jednak wyszło jedynie, jakby się zająknęła. Zmieszała się jeszcze bardziej, ponownie potrząsając głową. W końcu niespodziewanie odwróciła się w stronę rycerza i spojrzała na niego. W czarnych jak noc tęczówkach zabłysła mgła błękitu, jakby opętał ją jakiś przypływ magii. Chwyciła rycerza delikatnie za dłoń i przyciągnęła lekko do siebie, stając na palcach aby dorównać wzrostowi szepnęła do ucha by nikt inny nie słyszał - Mnóstwo.
Potem puściła go i odsunęła się.
- Nie powinieneś zadawać mi pytań - dodała już wyraźniej i ponownie wbiła wzrok w piach.
Gryf zmieszał się i prawie cofnął się w tył. Coś mu mówiło, że ta kobieta miała coś wspólnego z aniołami.
- Jeśli wolisz Pani bym zamilkł uczynię to nie zaprzątając już Twej głowy.- Mówił i widać było, że jakby ta magia w oczach Auriel przemówiła mu do serca.
- Wolalabym. Ale nie mi mówić, co robić powinien tak bardzo dobry osobnik - Auriel nie spojrzała już na niego ponownie.
Taled rozejrzał się za Branwin. - Jeśli będziesz chciała porozmawiać ja zawsze wysłucham.- Skłonił się lekko i zrównał się z bardką. Szamanka kiwnęła głową i patrzyła na rozciągające się piaski.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 07-10-2017 o 21:03.
Hakon jest offline