- Ty... mała... idiotko... - wysapał Baylof obejmując się za brzuch i zwijając z bólu na ubitej ziemi. Nie był do końca pewien, czy już umarł czy zdechnie za moment, ani nie miał pewności co to stanu wszystkich swoich organów i kończyn. Z trudem przemówił przełykając wzbijający się w kierunku gardła bełt nie do końca strawionego posiłku i żółci.
- W końcu... Dom... - wymamrotał na koniec, nim nastąpiła kumulacja wymiocin. Mimo tak ohydnego zakończenia tej podróży, na jego zmęczonej twarzy wymalował się słaby uśmiech szczęścia. Łzy w kącikach ust pojawiły się tylko za sprawą skurczy żołądka i niesamowitego bólu jaki zawładnął ciałem mężczyzny. Z trudem uniósł w górę drżącą ręką i wystawił kciuk na znak pochwały.
- Dzięki, Shahri... Jesteś najlepsza - ostatnie słowa jakie zdołał wypowiedzieć, nim przekręcił się na plecy i poległ z rozłożonymi na boki rękami. Nie był w stanie się ruszyć, ale wciąż mógł patrzeć na swoich towarzyszy i niebo, za którym tak tęsknił.