Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2017, 10:04   #23
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Obudził ją znajomy dotyk i ciepło. Męska dłoń wędrowała po jej odsłoniętym biodrze, zsuwając wąskie spodnie. Gdy uchyliła oczy, zobaczyła przed sobą śpiącą Laurę, mocno ściskającą znajomego zajączka. W jego zielonych oczach odbijała się jej twarz i twarz Toma. Mężczyzna sięgnął pod jej bieliznę i Scarlet nagle zdała sobie sprawę, że jest jej potwornie gorąco i mokro. Brutalnie wsunął w nią swoje palce, drugą dłonią odchylając jej głowę do tyłu.
- Chciałabyś mieć podobną małą? - Jego usta wędrowały po jej szyi, podczas gdy palce coraz mocniej zabawiały się w jej wnętrzu. - Mogę w tym pomóc.

Poczuła na swoich pośladkach coś twardego i gorącego. Przesunęło się między nimi, zahaczając o jej tylne wrota i powędrowało dalej. Tom wysunął swój palec i oparł dłoń na jej ramieniu. Poczuła jak przytrzymuje ją i po chwili zagłębia się w jej kwiecie. Scarlet jęknęła, a Laura jak na zawołanie otworzyła oczy.

- Ciocia Scarlet? - Strach i zdziwienie odmalowały się w dzicięcych oczach.
- Scarlet. - Szept Toma przyłączył się do pytania. Jego gorący oddech drażnił równie mocno co tkwiące w niej ciało. - Scarlet. Scarlet.

Coś mocno ją szturchnęło.
- Scarlet, to ja Morgana. - Głos alchemiczki pojawił się tuż obok jej ucha.

Zerwała się gwałtownie siadając na posłaniu i dysząc ciężko. Rozejrzała się wokół nerwowo. Bielizna Blind była przemoczona, cały czas nie mogła się też pozbyć dziwnego uczucia pustki na dole. Leżąca obok niej Laura tylko przewróciła się na drugi bok.
- Jeszcze nie twoja zmiana, ale… nie mogę nigdzie znaleźć Igo. - Hanlon była wyraźnie zaniepokojona. - Miał się nie oddalać prawda?
Scarlet, nie chcąc zdradzić stanu, w jakim się obudziła, wstała pospiesznie i opatuliła się płaszczem.
- Pójdę sprawdzić. Słyszałaś coś niepokojącego? Gdzie i kiedy ostatnio go widziałaś?
- Zrobił trzy kółka od kiedy zasnęłaś i nagle go wcięło.
- Morgana odsunęła się by ułatwić Blind podniesienie się. - Nie słyszałam nic odbiegającego od normy. Wiesz… szum, zwierzaki, trzaskanie gałęzi.
- W porządku. Masz broń?
- Blind wyszła z domku i przygotowała rewolwer, po czym ruszała trasą, którą wyznaczyła golemowi. Słabe światło jej nie przeszkadzało, dla niej świat i tak zawsze był czarno-biały... z cruorowymi wyjątkami.
- Tak. - Hanlon ruszyła za Scarlet, widać jednak było że niepewnie zerka w stronę domku. W którym spała jej córka.

Blind gdy tylko wyszły na zewnątrz, dostrzegła coś, czego nie mogła zauważyć Morgana. W odległości ponad 300 stóp dostrzegła fioletową poświatę, o niepokojąco znajomym kształcie.
- Zostań przy dziewczynach. - poleciła Scarlet - W razie czego je obudź.
Morgana przytaknęła i zatrzymała się kawałek od domku, zerkając to na niego, to na oddalającą się Blind.

Wspomnienie snu dalej sprawiało, że szła jakby niepewnie, lecz zagrożenie związane z sytuacją skutecznie rozwiało marzenia o kochanku. Starając się kryć w trawie, Blind zaczeła przekradać się do cruorowatej poświaty. Im była bliżej tym lepiej widziała, że widmo składa się z dwóch części. Jednej wciśniętej w ziemię i drugiej, górującej nad pierwszą. Nagle usłyszała coś jakby zdławiony głos Igo. Przyspieszyła, nie... zaczęła biec z bronią gotową do strzału.

Gdy była zaledwie kilkadziesiąt stóp od poświaty, dostrzegła, że stojąca postać bardzo przypomina zjawę jaką widziała kilka nocy temu. Była też już pewna, że odgłosy wydaje z siebie Igo. Rozpoznawała go jedynie po specyficznym rozłożeniu cruoru w ciele, gdyż sam golem ginął w trawie. Do jej uszu doszedł trzask niszczonego metalu. Gdy była już tuż obok postaci, zauważyła że nie cała istota mieni się fioletem, lecz pokrywające ją tatuaże. W chwili gdy dojrzała Scarlet wykonała nieznaczny ruch dłonią. Blind poczuła ją duża siła rzuciła nią o pobliskie drzewo, pozbawiając ją tchu. Gdy podniosła wzrok istoty już nie było.

Scarlet spojrzała w górę i wycelowała. Przy niewielkim ruchu poczuła jak z jej pleców zaczyna płynąć krew. Musiała rozciąć o konary zarówno płaszcz jak i wszystkie pozostałe warstwy.
Postać w białej tkaninie przyglądała się jej spomiędzy konarów. Wystarczyło jednak mrugnięcie by znalazła się kilkaset stóp dalej.

Następnie podeszła do golema, by sprawdzić jego stan. Igo był wciśnięty do połowy w ziemię i tyle co Scarlet była w stanie ocenić miał zniszczony na plecach pancerz. Widok niepokojąco przypominał golema, którego znalazła w podziemnym laboratorium.
- Igo? - przyskoczyła do niego, co rusz zerkając ku górze - Igo, możesz wstać?
Postać oddalała się w błyskawicznym tempie, aż zniknęła nawet fioletowa łuna. Golem wydobył ręce z ziemi i powoli uniósł się, wydając przy tym nieprzyjemny dźwięk łamanej stali. Scarlet usłyszała za sobą szybkie kroki.
Odwróciła się, celując z broni. W jej kierunku nadchodziła Roma, także z przygotowaną bronią.
- Uciekło cholerstwo. Mocno pokiereszowało Igo. - powiedziała, opuszczając rewolwer i zwracając się znów ku golemowi. Syknęła, czując jak rozorane plecy pieką ją przy każdym ruchu.
Ruda podeszła do niej, opuszczając broń. Golem podniósł się ostrożnie.
- Chyba nie tylko Igo pokiereszowało. - W głosie Romy dało się wyczuć zaniepokojenie. - Wracaj do obozu. A ty... - Wycelowała palcem w golema. - ...nie ruszaj za bardzo plecami.
- Dobra, ale patrz w niebo. To cholerstwo uciekło, nie jest jednak powiedziane, że nie wróci.


Obolała łowczyni powoli starając się jak najmniej poruszać plecami powlekła się do obozowiska. Adrenalina opadała, a na jej miejscu pojawiał się potworny ból otartej do krwi skóry.
Roma coś tam odburknęła i zabrała się za podnoszenie Igo. Marsz szedł jej dużo wolniej niż w tą stronę. Do tego czuła jak przy każdym ruchu, rany zdają się coraz bardziej otwierać, a porozcinany materiał nieprzyjemnie drażni skaleczenia.

Morgana kręciła się niespokojnie obok domku i widząc Scarlet podbiegła. Mała musiała nadal spać bo nie było jej widać w okolicy.
- Co się stało? Usłyszałam jakiś łomot i obudziłam Romę. To coś z Igo?
- Spotkałam latającego chujka... - westchnęła i osunęła się w ramiona Morgany - Pokiereszował Igo... i mnie. - wyznała.
- Co tym masz z plecami?! - Hanlon niechcący dotknęła jej pleców, wywołując kolejną falę bólu. - Musimy cię połatać. Dasz radę dojść, czy próbować cię zanieść? - Scarlet czuła jak alchemiczka, próbuje ją jakoś złapać, tak by nie dotykać ran. Szło jej to średnio.
- Dam radę. Podprowadź mnie tylko... w mojej tabakierce... jest coś na ból, wyjmiesz ją... z kieszeni? - zapytała z wysiłkiem.
Morgana sięgnęła do kieszonki i po chwili miała w ręce niewielki pojemniczek.
- Żujesz to? - Otworzyła pojemniczek, jedną ręką, przytrzymując Blind drugą.
- Ano - odparła łowczyni z trudem siadając przy ognisku - Daj mi to prosze, a potem... spróbuj mnie rozebrać... delikatnie. Dobrze?
- Nie wiem czy nie byłoby łatwiej to rozciąć. -
Morgana podała jej liść do żucia i usadziła obok ognia.

Alchemiczka ostrożnie zdejmowała z niej ubrania, ale mimo, że powoli odklejała od ran każdy skrawek materiału potwornie bolało. Scarlet słyszała jak za każdym razem gdy z jej ran płynęła nowa stróżka krwi, Morgana przeklinała cicho. Gdy Hanlon udało się w końcu zdjąć z niej także uszkodzoną bieliznę, do ogniska dotarła Roma, prowadząc Igo. Posadziła go plecami do ognia i teraz Blind mogła zobaczyć, że niesamowicie wytrzymałe blachy, pancerza Igo, zostały zgniecione.

- Co to jest do cholery. Żeby tak zniszczyć pancerz. - Roma poszła po swoje narzędzia. - Będę musiała to wyklepać. Na szczęście pewnie uda się dosztukować, ale ze spania nici. - Mamrocząc cicho zniknęła w domku.
- Mam maść i jakieś bandaże. Przemyjemy ci plecy i ogarniemy je lekko, co? - Hanlon odłożyła obok jej ubranie. Biała koszula była teraz prawie cała czerwona.
- Pytasz mnie o to? - parsknęła w przypływie czarnego humoru Blind - Nie jestem taką twardzielką żeby łazić i się wykrwawiać. Twój pomysł jest jak najbardziej wskazany. I dobrze byś się pospieszyła... jeśli nie chcesz bym straciła przytomność z upływu krwi.
Morgana tylko wzruszyła ramionami i podeszła do swojego motoru. Po chwili wróciła z niewielką skrzyneczką.
- Część osób nie czuje się pewnie z wyrobami alchemicznymi. - Hanlon wzięła jakiś kawałek gazy i zaczęła delikatnie myć plecy Scarlet. - Nałożę ci dwie maście. Jedną na głębokie rany, drugą na zadrapania. Zaczniemy od tej bardziej bolesnej.
- Brzmi zajebiście
- odparła ironicznie poszkodowana.

Gdy plecy Blind były już czyste, wzięła jeden ze słoiczków, ze skrzynki. Scarlet usłyszała dźwięk odkręcanego naczynia, a chwilę potem poczuła potworne palenie w miejscu gdzie dotknęła jej alchemiczka. Miała wrażenie jakby jej skóra skwierczała. Maść nie pachniała przyjemnie, trochę nawet zapach przypominał siarkę. Siedząca za nią kobieta zakaszlała lekko, ale kontynuowała pracę.
Blind zaciskała zęby, by nie krzyczeć, choć kilka jęków bólu wymknęło się z jej ust. Bardziej jednak niż odgrywać twardzielkę, nie chciała budzić Laury i narażać ją na taki widok.
- Może założysz na twarz jakąś chustę? - podsunęła Morganie, wiedząc, że ta naraża swoje płuca.
- Zaraz skończę. - Palec Hanlon przesuwał się dalej. - Dobrze, że jesteśmy na świeżym powietrzu.

Roma zdjęła blachy z pleców Igo, musiała przy tym zdemontować także naramienniki i część bioder. Po chwili chwyciła drewniany młotek i zaczęła naprawiać odkształcenia. To już zbudziło Laurę, która zaspana, z króliczkiem w dłoni, wyszła z domku. Spojrzała zaskoczona, na siedzącą półnago Scarlet. Znajome jasne oczy przesunęły się po jej piersi. Zupełnie inaczej niż oczy Toma.
- Co się stało cioci i Panu Golemowi? - Mała przydreptała i okazało się, że ciągnie za sobą jeszcze swój kocyk.
- Nie podchodź, to brzydko pachnie - przestrzegła ją Blind, ponieważ matka dziewczynki była zajęta - Coś nas zaatakowało. Coś, co skacze wysoko po drzewach. Już to przegoniliśmy ale nie możesz nigdzie chodzić sama, rozumiesz? - próbowała wytłumaczyć sprawę dziecku, nie strasząc go, a jednocześnie starając się, żeby zrozumiało powagę sytuacji.
Mała się wyraźnie zmartwiła.
- Boli? - Laura pociągnęła nosem. - Ta maść zawsze boli. Może kocyk? - Dziewczynka wyciągnęła w stronę Scarlet jeszcze wygrzane okrycie. Morgana w tym czasie, najwyraźniej skończyła znęcanie się nad jej plecami. Blind usłyszała jak alchemiczka odpala papieros i po chwili poczuła znajomy zapach. Chwilę później Hanlon sięgnęła po kolejną maść. Gdy odkręciła słoik, Scarlet poczuła znajomy zapach. Tym samy smarował ją Tom, po ich zabawach.
Na swoich plecach poczuła znajome pieczenie, po, którym pojawiła się ulga.
Uśmiechnęła się słabo do Laury.
- Nie, ale możesz przynieść moją torbę z ubraniami. To ta, co miałam pod głową zamiast poduszki. - powiedziała do dziewczynki, po czym zwróciła się do Morgany - Helen też używa tej maści, poznaję zapach.
Dziewczynka przytaknęła entuzjastycznie i pobiegła w stronę domku. Dopiero gdy w nim znikła, odezwała się jej matka.
- To receptura Helen. Podobnie jak ta poprzednia maść. - Dłoń Morgany delikatnie nakładała maść na wszystkie zadrapania. Scarlet czuła jak po potwornym paleniu, zaczyna czuć ulgę. - Nauczyła mnie kilku przepisów.
- Przydatne. Mogę się okryć?
- zapytała, bo chłód nocy coraz bardziej nią telepał.
- Zabandażuję to co byś tego bardziej nie rozwalała ciuchami i bardzo proszę. - Morgana odstawiła słoiczek i sięgnęła po białe zawiniątka. - Choć przyznam, że twoja gęsia skórka, to bardzo przyjemny widok.

Scarlet poczuła na swoim ramieniu ciepły pocałunek alchemiczki i po chwili Hanlon zabrała się za zakładanie opatrunku. Laura przybiegła, ciągnąc za sobą torbę Blind, na której siedział króliczek i ustawiła ją przed nią.
- Boli jeszcze? - Dziewczynka obserwowała ją z niepokojem.
- Dużo mniej. - Scarlet starała się, by jej uśmiech wypadł wiarygodnie - Tylko teraz mi się chce spać. Pójdziesz ze mną jeszcze trochę podrzemać zanim wyruszymy? - zapytała dziewczynkę.
Mała przytaknęła i usiadła na wprost Scarlet patrząc jak jej mama kończy bandażowanie. Gdy jej oczy przesuwały się po piersiach Blind, powracało wspomnienie snu. Co gorsza po chwili usłyszała przy uchu.
- ...Scarlet. - Pierwsze słowo utonęło gdzieś w jej głowie, a drugie wywołało dreszcz. Morgana poklepała ją po ramieniu i zabrała się za zbieranie swoich rzeczy. - Idźcie się przespać , pomogę jeszcze Romie.
Przez jej kręgosłup przeszedł dreszcz. Niech to szlag, że mimo wszystkiego, co wiedziała o Jednookim, jej ciało wciąż za nim tęskniło, wciąż go pragnęło. Nawet spojrzenie oczu dziewczynki, jego córki, rozpalało jej wspomnienia.

Korzystając z pomocy Morgany, Blind narzuciła jeszcze na grzbiet najluźniejszą koszulę i okryła się kurtką.
- Jakby coś was niepokoiło, budźcie mnie od razu. - poleciła. Potem posłusznie powlokła nogami do domku. Tam w towarzystwie Laury ułożyła się na brzuchu na posłaniu, starając nie dotykać przy tym małej, tomopodobnej istoty. Dziewczynka jednak nie zważając na to, otuliła się kocykiem i mocno ściskając króliczka wtuliła się w ramię Blind.

Scarlet dobrze wiedziała, że liście, które żuła nie tylko uśmierzają ból, ale także dają lekki haj. Szybko odczuła tego skutki. Rozchodzące się od ramienia ciepło szybko przemieniło przyjemne otępienie i zamroczenie w sen.

Na ramieniu poczuła dłoń, znajomą męską dłoń. Druga przy delikatnym brzmieniu wspomagającego ją mechanizmu, zsunęła jej spodnie i po chwili poczuła jak coś gorącego wyważa jej tylne wrota. Zaraz po tym przyszło pchnięcie, a po nim kolejne. Ból łączył się z bólem na plecach i jednocześnie ją nakręcał. Nawet mimo świadomości, że to sen, nie była w stanie tego przerwać.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline