Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2017, 11:40   #33
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację

ardziej zadziorna z sióst Mouser ruszyła swym bmx-em w knieję, a chwilę później dołączył do niej Jimmy, który porzucił jednak pomysł przedzierania się przez ciemny, ponury las na rowerze. I to był chyba dobry pomysł, gdyż Elliot przejechała po nierównym, zdradliwym terenie zaledwie kilka metrów, gdy tylne koło bmx-a zaczepiło o coś w ciemności i dziewczynka - nie mogąc utrzymać równowagi - upadła na wilgotną ziemię. Na szczęście nic złego sobie nie zrobiła, ale kolejne cenne sekundy, by spróbować uwolnić Toby'ego, uciekały.

Biegnący nieopodal Jimmy widział, jak El spada z roweru, słyszał gdzieś przed sobą odgłos pękających gałązek, ale nie mógł wypatrzyć "leśnego dziada", jak nazwał nieznajomego w myślach. Również Elliot, podnosząca się szybko do pionu, otrzepująca z kawałków liści i ziemi, widziała przed sobą jedynie powykrzywiane ponuro gałęzie drzew. Porywacz znikął im z pola widzenia i choć wytężali wzrok i słuch, by uchwycić cokolwiek, co mogłoby naprowadzić ich na jego trop, tak się nie stało. Napastnik z worem jakby rozpłynął się w powietrzu, zatem dwójka przyjaciół nie miała lepszego pomysłu, jak dołączyć do April i Emily, choć wracając na ścieżkę wciąż nie mogli pogodzić się z faktem, że nie udało im się nic zrobić.


Obie dziewczynki ruszyły ścieżką w tę samą stronę, jednak dało się odczuć, że nie wszystko między nimi jest w porządku. Rozmyślanie o niesnaskach odeszło jednak na dalszy plan, gdy April i Emily skręciły w prawo i po krótkiej jeździe przekonały się ze zdumieniem, że wróciły w to samo miejsce, w którym były wcześniej. Pośrodku ścieżki leżał rower Elliot a obok niego porozrzucane dynie. Niedaleko stał bmx Jimmy'ego.

Nie mogąc uwierzyć w to, co się działo, przejechały dróżką raz jeszcze, by ponownie wrócić do porzuconego przez Hankę Solo roweru. Wyglądało na to, że droga w jakiś sposób zapętliła się, ale przecież takie rzeczy nie były możliwe. Tak samo, jak biegający po lesie stwór z zaczarowanym worem, porywający dzieci, prawda? Dziewczynki zastanawiały się, co zrobić, gdy spomiędzy drzew wyszedł Jimmy i prowadząca rower El. Toby'ego z nimi nie było, zatem porywacz musiał im uciec.


Gdy spotkali się razem na piaszczystej drodze, Emily opowiedziała siostrze i Jimmy'emu o tym, co przydarzyło się jej i April. Jeśli dróżka była w jakiś sposób zapętlona w czasie, to i tak nie mieli większego wyboru, jak po prostu spróbować raz jeszcze (poza tym El i Jimmy chcieli przekonać się o tym na własne oczy). Ruszyli więc w głąb lasu i tym razem stało się coś dziwnego... Ścieżka nie zaprowadziła ich już w to samo miejsce, tylko z powrotem na pole Winstona, które w panującej wokół ciężkiej szarówce i podnoszącej się mgle, wyglądało jeszcze bardziej niepokojąco, niż wcześniej.


Gdzieś w oddali usłyszeli krakanie pojedynczej wrony a gdy rozejrzeli się dokładniej po polu, dostrzegli krzyż na którym wisiał strach na wróble Jack. I wisiał było tu dobrym określeniem, gdyż obecnie wiatr szarpał dwoma zbitymi deskami, na których wcześniej spoczywała kukła. Jej samej jednak nigdzie nie było. Przeszył ich dreszcz, gdy przypomnieli sobie o koszmarze Toby'ego.

Wtem, kątem oka ujrzeli jakiś poruszający się przy ścianie lasu kształt, który całkiem szybko przemieszczał się w stronę pola z dyniami. Przerażenie ścisnęło im gardła, gdy dotarło do nich, że to strach na wróble, którego przeraźliwie bał się ich przyjaciel. Jack był wysoki i niesamowicie chudy - zgubił gdzieś swój kapelusz, a jego jedyne szaty stanowił czarny, długi płaszcz. Nagle zatrzymał się i po dłuższej chwili odwrócił paskudny łeb w stronę dzieciaków, patrząc na nie z góry. Zionące czernią otwory na oczy i usta wycięte w worku młynarskim przyprawiały o ciarki na plecach.


Niemal bezszelestnie wyrzucił gałęziste łapska w przód i w groteskowym ni to chodzie, ni biegu, ruszył w stronę czwórki przyjaciół. Jak na coś zbudowane z samych gałęzi i słomy, był całkiem szybki i widać było, że ma zamiar zrobić dzieciakom jakąś krzywdę.

 
__________________
[i]Don't take life too seriously, nobody gets out alive anyway.[/i]
Kenshi jest offline