Mógł się w sumie tego spodziewać. Ludzie bez wyjścia w ogarniętym paniką mieście zaczynali zmieniać się w bezrozumne zwierzęta. I wcześniej można było trafić na opryszków różnej maści, a tym bardziej teraz, gdy władze zajęte są jej utrzymaniem, a nie bezpieczeństwem mieszkańców. Nastawanie na zbrojnego nie mając w dodatku przewagi liczebnej było jednak cokolwiek dziwne.
Powód wyjaśnił się, gdy tylko jeden z napastników zawołał imię Oskara. Nie do końca poprawnie, ale Erich w mig połączył opowieść von Hohenberga o ścigających go ludziach z tą dwójką. Byli tak nieudolni, że nieświadomie biesiadowali ze swoją zwierzyną, a do tego pomylili go z Erichem! - Niebywałe. - Szepnął zdumiony niedorzecznością sytuacji, w jakiej się znalazł. - Już ściągam maskę. - Powiedział na głos i powoli sięgnął do twarzy. - Mówicie, że piliśmy razem. Ja zwykłem pamiętać tych, z którymi biesiaduję, a już na pewno pamiętałbym tak paskudne gęby, jak wasze. - Rzekł spokojnie, gdy już jego wąsate oblicze było widoczne. - Za waszą pomyłkę każę was wybatożyć i w loszku zamknąć. - Wciąż spokojnie tłumaczył. - A jeśli usłyszę jeszcze jedno pomówienie z waszych załganych ust, to jakom Erich von Kurst kołem będziecie łamani ku uciesze gawiedzi! - Dodał głośniej. - Zapamiętajcie dobrze te dwa wilki. - Wskazał na zdobienie napierśnika. - Wilki zabijają szybko. Ja sprawię, że będziecie błagać o skrócenie męki. - Obiecał.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |