Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2017, 21:01   #16
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Alicja początkowo była przestraszona i onieśmielona, jednak nigdy nie była głupia (choć czasem przez swoje rozmarzenia sprawiała wrażenie osoby nierozgarniętej). Wnet zrozumiała, że firma ojca wcale nie ma się tak dobrze, jak przedstawiał to pan Liddell w domu. Sam fakt, że poprosił ją o pomoc świadczył chyba o desperacji, toteż wytężyła umysł, starając się przyswoić wszystkie informacje.

- Tak, papo. W razie czego będę pytać. - powiedziała, by uspokoić rodzica.
- Świetnie - uśmiechnął, trochę by uspokoić siebie, a trochę by uspokoić córkę. - Muszę wyjść na dwie godziny. Po powrocie ci pomogę.

Tym samym po paru minutach Alicja została sama ze stosem papierów. Zanim przystąpiła do rachowania, na początku wszystko sobie poukładała. W efekcie stwierdziła, że czegoś jej w papierach brakuje. Owszem, był spis żeglarzy, którzy mieli wyruszyć do Egiptu, ale nigdzie nie znalazła dokumentu z faktyczną załogą, która odbyła wyprawę. Odpytana pani Smith nie bardzo umiała pomóc. Dziewczyna miała wrażenie, że asystentka może i wie gdzie są jakieś dokumenty, ale już niekoniecznie co się w nich znajduje. W efekcie wiedziała o tym spisie, który Alicja sama miała na biurku, ale nie o tym, którego Alicja oczekiwała. Mogła w takiej sytuacji albo poczekać na ojca, albo poszukać pomocy u innych pracowników biura. Nie chcąc przez pomyłkę wyjawić jakichś poufnych danych, dziewczyna postanowiła poczekać na papę, zajmując się w tym czasie podliczaniem innych rachunków.

Zrobiła całkiem sporo, przynajmniej we własnej opinii, wstępnej pracy nim ojciec wrócił. Opowiedziała mu o swoim problemie, czym wprawiła papę w lekkie zakłopotanie. Sprawdził on najpierw wszystko samemu, następnie zapytał pani Smith, zagadał do tego i drugiego pracownika, po czym wysłał umyślnego do zarządu portu.

- Dobre oko, córko - pochwalił. - Nigdzie takiego spisu nie mamy.

Kolejne godziny minęły na metodycznej pracy, która dla wielu dam w wieku Alicji byłaby po prostu nudna, zamiast odpowiedzialna i ważna. Na koniec dniówki zostało jeszcze sporo do zrobienia, ale wszystko zmierzało we właściwym kierunku. Jadąc powozem z powrotem do domu, Liddellówna nie mogła przegapić zadowolenia, które malowało się na twarzy Henry'ego.
Na kolacji był też zupełnie inny niż na śniadaniu, znacznie spokojniejszy. Za to Lorina była nadąsana.

- Czy koniecznie trzeba było zabierać Alicję do tego... miejsca? - zapytała z wyrzutem.
- Ależ żono, to był pomysł wprost rewelacyjny - odparł Henry. - Praca przyspieszyła przynajmniej o połowę. Jestem spokojny, że ze wszystkim zdążymy.
Alicja uśmiechnęła się zadowolona z pochwały, lecz nie wtrącała się w rozmowę starszych. Jadła grzecznie swój posiłek, starając się niczym nie złościć matki.


Kolejne dni tygodnia mijały podobnie. Śniadanie, wyjazd powozem do biura, praca z ojcem, powrót. Alicja trochę się myliła przy swoich zadaniach (co innego robić teoretyczne zadanka u pana Stiyuda, co innego zaksięgować wyprawę na inny kontynent), ale z ojcowską pomocą wszystko udało się domknąć w piątek - całe dwa dni przed czasem. Henry był na tyle uradowany, że obiecał córce prezent... po czym błyskawicznie zmienił zdanie i stwierdził, że w duchu kapitalizmu, należy się Alicji wypłata za wykonane obowiązki. A na co ją wyda, to już jej sprawa (choć pogroził palcem, by nie był to żaden tytoń, czy inne używki niegodne kobiety). I tak też jedna choroba sprawiła, że ojciec spojrzał na swą córeczkę w innym świetle. Może zamiast nudnych obowiązków, teraz Alicja mogłaby częściej pomagać w prowadzeniu interesów? A może nawet udać się z ojcem na wyprawę do Afryki! To dopiero byłaby przygoda. Alicja na Czarnym Lądzie.

I wszystko było już piękne, już przyszłość rysowała się w barwach innych niż dyganie, przyjęcia i zamążpójście, gdy powracającą z doków Alicję powitała matka z bukietem żółtych tulipanów.

- Nasza córka musiała wpaść w oko jakiemuś dżentelmenowi - oznajmiła ucieszona Lorina. - Niestety nie zostawił żadnej karteczki.
Wpierw zbladła, jednak ów brak liściku nieco ją pokrzepił.
- Może to nie dla mnie. Może to podziękowanie dla ciebie matko? - podpowiedziała.
- Mały pochlebca - roześmiała się matka. - Co by sobie mógł wtedy pomyśleć twój ojciec? Poza tym, goniec przekazał, że to kwiaty dla panny Alicji.
“No trudno”
- omal nie rzekła, lecz ugryzła się w język.
- Szkoda, że nie mogę podziękować. Może mnie ktoś wypatrzył w trakcie pracy u papy. - podpowiedziała sprytnie, licząc na to, że matka chętnie będzie ją posyłać do pracy w biurze.
- W pracy? - matka zrobiła wielkie oczy. - W pracy? W dokach? Gdyby ten dżentelmen się o tym dowiedział, to na pewno od razu zacząłby szukać sobie innej partii.
- Ty nie szukałaś, Lorino
- wtrącił cichutko pod nosem ojciec.
- Widziałam tam wielu dobrze ubranych panów mamo. Oni tak robią interesy, a czasem mają całe fregaty statków pod sobą. - powiedziała Alicja, choć po prawdzie tych dżentelmanów widziała ledwo kilku i tylko jeden, stary pan Hudge posiadał fregatę, ale przecież nie skłamała!
- Doki to centrum pieniądza - poparł córkę Henry. - Tam je zarabiamy, żeby wydać w miejscach piękniejszych. A bez Alicji w tym tygodniu czekałaby nas strata - pogłaskał ją z uczuciem po głowie.
- Cieszę się, że mogłam ci pomóc, papo. Wiele się też nauczyłam i myślę, że mogłabym więcej, gdyby... - zrobiła znaczącą pauzę.
- Więcej, w żadnym - zaczęła matka, ale ojciec w tym samym czasie powiedział. - Zobaczymy z czasem.
Zapadła na chwilę krępująca cisza.
- Porozmawiamy o tym kiedy indziej - oznajmił Henry, a Lorina w milczeniu wręczyła Alicji bukiet.

Dziewczyna przyjęła kwiaty i poszła do swojego pokoju, by przygotować się do obiadu. Rzuciła kwiaty na stolik, a sama rzuciła się na łóżko, naburmuszona. Tęskniła za snami z Krainy Dziwów. Czy dziś ją nawiedzą? Tyle się ostatnio działo na jawie, że nie potrzebowała do tego jeszcze mary. Lecz teraz, gdy wszystko powróciło do normy?
Jej wzrok padł na kwiaty.

[MEDIA]https://s3.pixers.pics/pixers/700/FO/20/86/34/33/700_FO20863433_5a268211f29d3d331396e16ad0b8f1b4.jp g[/MEDIA]

- Nie zasłużyłyście na to. Nawet jeśli przysyła was ten wąsacz. - powiedziała do roślin, po czym wstała i przygotowała wazon z wodą dla roślin. Dopiero gdy te pięknie zaprezentowały się na stoliku, wystając znad zielonego wazonika, dziewczyna znów się położyła.

Zastanawiała się na co wydać pierwsze zarobione przez siebie pieniądze... i tak zasnęła.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline