Wątek: Antykreator
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2007, 14:07   #83
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Moskwa klub "Kalinka":

Mol podeszła bliżej do stolika i usiadła nonszalancko na blacie, kelnerka uśmiechnęła się zalotnie.

-Może w czymś jeszcze pomóc?-zdecydowanie nie wiedziała, kiedy należy dać za wygraną.

Anielica odwróciła się do niej z uśmiechem, ostre paznokcie powolutku sunęły po wypolerowanym do połysku blacie, wydając nieprzyjemny, świdrujący dźwięk, dziewczyna cofnęła się omal nie upuszczając tacy.

-Myślę, ze sami już sobie damy radę-wysyczała Mol przez zaciśnięte zęby, od razu było widać, że nie jest w najlepszym humorze.Kiedy kelnerka odeszła dziewczyna odwróciła się do Orfeusza.

-Masz rację powinniśmy z nim pogadać, ale na osobności-uśmiechnęła się zalotnie-a i na przyszłość nie lubię komentarzy na temat mojego tyłka.

To mówiąc wstała i ruszyła na spotkanie rosłego demona. Już miałeś pójść w jej ślady, kiedy w twojej kieszeni zabrzęczało oko nocy. Chwile zastanawiałeś się czy odebrać. Zmełłeś w ustach przekleństwo,może to coś ważnego ,wyciągnąłeś kryształ. Blond włosa anielica przeciągnęła się zalotnie.

-Łączę-jej głos brzmiał jak najsłodsza muzyka.Kryształ znowu zawirował, a w jego głębi ukazała się męska, znajoma twarz.

-Czego?-sarknąłeś zdenerwowany, Mol już stała przed wielkoludem, sięgała mu zaledwie do połowy szerokiego torsu.

-A tak sobie dzwonię!Chciałem wiedzieć jak Ci idzie i gdzie jesteś? Bo tu to już nie ma co robić, została tylko wielka dymiąca kupa łajna-Jacob wyszczerzył kły.

-Jak coś chcesz to rusz tyłek, jestem zajęty!-przeklinałeś w duszy dupka,który akurat w tym momencie miał ochotę na pogaduszki.

Demon, złapał Mol za ramie o czymś żywo dyskutowali, dziewczyna,zrzuciła dłoń Berga i podetknęła mu przed oczy jakiś mały dyndający na sznurku przedmiot.

-Za godzinę w "Zakręconym Pecie", taka knajpa w Kapsztadzie-rzuciłeś wściekle,uznając rozmowę za zakończoną, szybko wyszedłeś zza stolika i ruszyłeś za oddalającą się anielicą. Ma dar przekonywania, uśmiechnąłeś się widząc, jak demon prowadzi dziewczynę w kierunku zaplecza.

Limbo zgliszcza Matkojebcy:


Jacob stałeś z Okiem w ręce, Orfeusza już dawno nie było widać, w koło walały się potrzaskane sprzęty, kawałki porozrywanych ciał, jakiś powykręcany demon łypał na ciebie jednym okiem, drugie stracił razem z połową twarzy.
Kopnąłeś truchło i wyszedłeś na zewnątrz.Bo drodze minąłeś Blackera, który obszukiwał okrwawione szczątki, sądząc po charakterystycznych atrybutach kobiece.

-Oj stary ale cię przypiliło-rzuciłeś chichocząc i wyszedłeś.

Blacker skrzywiłeś się z niesmakiem na głupi komentarz demona. Ale musiałeś mu przyznać racje, grzebanie się w tym całym gównie było niesmaczne. Zrezygnowany, podniosłeś się z klęczek i wytarłeś ręce w coś co kiedyś z mogło być tuniką anioła stróża.Zapaliłeś papierosa i ruszyłeś za Jacobem. Kiedy znaleźliście się na świeżym powietrzu, zauważyliście, że na placu zaczynają się zbierać coraz większe tłumy gapiów. Jedni z lamentem rzucili się przeszukiwać gruzowisko, inni stali i z daleka komentowali ogrom zniszczeń.Blacker spojrzał w tłum w poszukiwaniu Nanaela. Srebrzyste skrzydła mignęły gdzieś w tłumie.Tymczasem po drugiej stronie placu wytworzyło się spore zamieszanie. Ktoś krzyczał gromkim głosem, rozpychając gapiów na boki.Anduris prwaie wpadłeś na zbitą ścianę gapiów.Niewiele myśląc, wyciągnąłeś miecz i zacząłeś przeciskać się przez zwartą gawiedź. Kiedy w końcu przedarłeś się na otwartą przestrzeń , twoim oczom ukazała się kupa dymiącego gruzu, mieszkańcy limbo, biegając w panice, wyciągający rannych lub plądrujących zgliszcza w poszukiwaniu wartościowych rzeczy. W samym środku tego potwornego widowiska, stali twoi demoniczni towarzysze Blacker i Jacob. Nanaela nigdzie nie było widać.
Nan, twoja cierpliwość się wyczerpała. Korzystając z narastającego zamieszania opuściłeś plac. Szedłeś szybko, w pewnym momencie wyskoczyłeś do góry, rozpostarłeś skrzydła. Stanąłeś na dachu najbliższego budynku, kucnąłeś, wyciągnąłeś papierosa i zapaliłeś. potrzebowałeś, uzupełnić sprzęt, może kilka magicznych zabawek. Namyśl przyszedł Ci Algivius, stary kumpel od kielicha, podobno najpotężniejszy mag w Głębi.Nagle zza pleców dobiegł Cię zachrypnięty głos.

-Ej stary kopsnij szluga-z pod sterty szmat i różnej maści rupieci wygramolił się obszarpany demon.

Spojrzałeś na niego z ukosa i rzuciłeś mu zapalonego kiepa. Niewiele myśląc wzbiłeś się w powietrze.
 
MigdaelETher jest offline